Chwila Dla Niej
Lanteia w niemałym zamyśleniu powolnie przemierzała korytarz do swojej komnaty. W jej głowie ciągle był pocieszający ją król Mrocznej Puszczy. Wzbudził w niej jakieś dziwne i nieznane wcześniej uczucie. Czuła się jakoś dziwnie rozerwana, nie wiedziała czego dokładnie chce w obecnej chwili, ale jednak było jej miło. Przyjemne ciepło rozchodziło się w jej wnętrzu a gdy tylko pomyślała o Thranduilu na jej twarz przychodził delikatny uśmiech. Po jego pocieszeniu w ogrodzie poczuła coś do niego, jakiś rodzaj przywiązania i zrozumienia.
Otworzyła drzwi swojej komnaty i zobaczyła, że znajduje się w niej Evelyn, jej służąca obecnie poprawiała nakrycie łóżka. Gdy tylko zauważyła wejście królowej przerwała wykonywane obowiązki i dygnęła grzecznie. Lanteia uśmiechnęła się miło i podążyła w stronę fotela aby zaraz na nim usiąść. Na stoliku obok, w wazonie z leśnymi kwiatami wydzielającymi słodki zapach, czarnowłosa włożyła błękitną róże od króla.
- Widzę, że pracujesz Evelyn. - powiedziała czarnowłosa królowa poprawiając ułożenie swojej sukni na kolanach. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
- Staram się być jak najlepsza. - odpowiedziała wycierając teraz dłonie o swój fartuch.
- Tylko mi się nie przepracuj. - przyjaźnie rzuciła Czarna Róża. Między nimi zapadła cisza, którą przerwała Evelyn.
- Jak wyprawa? - zapytała zapewne aby podtrzymać rozmowę. Lanteia skrzywiła się nieco, co zauważyła służąca.
- Było w porządku do pewnego momentu. - odpowiedziała patrząc w bok. - Później znaleźliśmy dziwne stworzenie, które nas zaatakowało i jednocześnie coś mówiło. Ale tylko ja to słyszałam i teraz przyjaciele patrzą na mnie jak na jakąś dziwną osobę. W sumie to się chyba za bardzo nie pomylili... - mruknęła pod nosem ostatnie zdanie królowa. Pomimo tego, że z jednej strony przerażało ją to co się działo, to z drugiej zaczęło ją to bawić. Znalazła jakiś nowy rodzaj zwierzęcia, jego mowę rozumiała tylko ona a jej przyjaciele nie! Kupa zabawy!
- Dziwne stworzenie? - zapytała zaciekawiona zbliżając się w stronę swojej pani. Lanteia oparła swoją głowę o oparcie fotela.
- Jakiś przerośnięty robal w rdzawym kolorze. Miał długie macki z kolcami. Znajome? - zapytała królowa obserwując twarz służącej, która najwyraźniej to zauważyła. Na swojej twarzy wymalowała istną konsternację.
- Jakoś nie bardzo. - odpowiedziała cicho Evelyn przyglądając się jakiemuś punktowi na podłodze. - A co takiego mówił? - zapytała zerkając na twarz królowej, u której pojawił się szeroki uśmiech na to pytanie. - Oczywiście, jeśli można wiedzieć. Wierzę ci pani w to, że coś słyszałaś nieważne co mówi reszta. - zadeklarowała sprawiając, że uśmiech na twarzy Lantei się zmniejszał. Nie tego królowa się po niej spodziewała.
- To miłe wiedzieć, że ktoś mi wierzy pomimo, że to wszystko brzmi dziwnie. - powiedziała po chwili przyciszonym tonem. - To coś powiedziało mi, że powstanie wraz z innymi na nowo, ale koniec i tak nadejdzie a ona nie będzie sobą. Te słowa są trochę niepokojące, ale jeszcze bardziej niepokoi mnie to, że tylko ja to rozpoznałam. - wyznała królowa marszcząc przy tym brwi. Jej myśli krążyły teraz wokół spotkanej i nietypowej istoty. Evelyn wydawała się być nagle zasmucona.
- To takie smutne... - powiedziała z lekkim przejęciem. Lanteia popatrzyła na nią zdziwiona i zaczęła się zastanawiać która część jej wypowiedzi zasmuciła Elfkę.
- Dlaczego? - zapytała zaciekawiona.
- Z twoich słów wynika, że rasa tych stworzeń odrodzi się a to oznacza, że kiedyś wyginęły. Mogły wymrzeć z przyczyn naturalnych a także przez działalność istot myślących. Być może ktoś dokonał wielkiego mordu na poprzednikach osobnika, którego spotkałaś. - wyjaśniła Elfka z zasmuceniem mówiąc swoje zdanie. Z jakiegoś powodu Lanteię poruszyły słowa Elfki i musiała przyznać, że miały sens.
- Wątpię jednak, że ktokolwiek zrobiłby to bez powodu. Ten gatunek musiał czymś sobie nagrabić żeby ktoś miał zarządzić ich wybicie. - stwierdziła królowa przyglądając się smutnej twarzy Elfki. Nie wydawało się żeby była pocieszona.
- Cieszę się, że ciężar tych decyzji nie spada na mnie. - odrzekła po krótkiej chwili ciszy dziewczyna tym razem z lekkim uśmiechem.
- Nigdy nie wiadomo co przyniesie przyszłość, droga Evelyn. Może dziś jesteś służącą, ale jutro Elfy mogą zażądać ciebie na wyższe stanowisko. - pogodnie powiedziała Lanteia w lepszym nastroju.
- Nie przesadzajmy, obecnie wystarcza mi posada służącej. - odpowiedziała Elfka zabawnie unosząc brwi. - A czy czujesz się przygotowana na organizowane obrady, pani? - zapytała dziewczyna poprawiając włosy przy uszach. Królowa westchnęła na to pytanie.
- Szczerze, ani trochę. Ale będę musiała przywdziać piękną suknię, koronę i z gracją oraz szacunkiem poruszać się wśród innych władców... - mówiła przeciągle Lanteia. - Miałam jeszcze przy okazji zająć się inną sprawą... - dodała ciszej, co zauważyła Evelyn. Bardzo ją to zaciekawiło, więc postanowiła zapytać od razu.
- Jaką sprawą?
- No cóż... - królowa zacięła się no bo jak miała wytłumaczyć to, że szuka dobrze ustawionego męża. - Moi poddani... Zależy im abym na stałe była ich władczynią. Chcą abym utwierdziła swoją pozycję i żebym... Urodziła pierwszego potomka. Ale nie zrobię tego jeśli nie znajdę najpierw odpowiedniego kandydata na męża. Pomyślałam, że ten Szczyt będzie dobrą okazją aby kogoś lepiej poznać. - wyjaśniła lekko zawstydzona Lanteia. Evelyn wyglądała na zaskoczoną.
- Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć ci szczęścia pani. - uśmiechając się rozbawiona. Dla królowej całe to wyznanie wydało się żenujące i chciała jak najszybciej zmienić temat. - A masz już kogoś na oku? - tutaj czarnowłosą zatkało bo nie wiedziała co odpowiedzieć. Mogłaby kłamać, ale jedno kłamstwo zawsze ciągnie następne.
- Nie wiem... - to była najprostsza odpowiedź jaka przyszła jej do głowy. Evelyn wyglądała na zaintrygowaną.
- Czyli ktoś jednak jest? - jeszcze bardziej zaciekawiona Elfka przypatrywała się mimice twarzy swojej pani. Lanteia zaczęła się zastanawiać czy powiedzieć dziewczynie o tym jak zbliża się do Leśnego Króla.
- No cóż... Niby wolny jest jeszcze Thorin Dębowa Tarcza, ale... Sporo rozmawiam z twoim królem i jest on całkiem miły i ma swoją tajemniczą głębię... - w końcu czarnowłosa zdała sobie sprawę, że powiedziała sporo a to już coś znaczy.
- Rozumiem, jesteś nim zainteresowana. I ta śliczna róża to pewnie od niego? - zapytała z błyskiem w oku.
- To nie jest tak, że jestem nim zainteresowana, po prostu... Dobrze mi się z nim rozmawia. - dodała szybko Lanteia. Może trochę zbyt szybko. - I tak, dostałam ją od niego jako skromny podarunek. - potwierdziła po chwili. Ciepłe uczucia ponownie rozlały się po wnętrzu królowej na wspomnienie o Thranduilu.
- Oczywiście... - odpowiedziała Evelyn z niby rozbawieniem ale i ledwo wyczuwalną oschłością w głosie. - Będę musiała wracać do obowiązków, ale miło mi się z tobą rozmawiało pani. - dodała po chwili ciszy.
- Mi z tobą również.. - zgodziła się królowa Wiecznozimy. - Aha, i Evelyn? - zwróciła na siebie uwagę Lanteia gdy jej służąca była już przy drzwiach. - Ta rozmowa zostaje pomiędzy nami, obiecujesz? - zapytała się domagając się przysięgi. Niektóre tematy były wystarczająco żenujące przy jednej osobie aby miały jeszcze przejść dalej.
- Oczywiście... - potwierdziła służąca otwierając drzwi. - Za pozwoleniem... - dziewczyna dygnęła i odeszła gdy Lanteia tylko kiwnęła głową w odpowiedzi.
Następnym celem Evelyn było spotkanie się z zarządcą, który w tym momencie mógł być wszędzie i poprosić o danie jej następnego przydziału gdzie mogłaby pomóc. Musiała się trochę poplątać po pałacu bo ciężko było go znaleźć. Zauważyła, że przed zbliżającym się spotkaniem władców wszystkich krain nikt nie śmiał w jakikolwiek sposób unikać swoich obowiązków, co na pewno miało jakiś swój powód. Podejrzewała, że chodzi o to, gdy całe spotkanie minie większość zatrudnionej służby na ten okres straci pracę i zostanie kilka najlepszych i być może parę zastąpi te niesumienne służące pracujące tutaj wcześniej. A to oznaczało, że musiała się teraz naprawdę starać żeby tu zostać. Ale nie z takimi rzeczami sobie radziła.
Jej rozmyślania sprawiły, że nie zauważyła, że z jej przeciwka szli wszyscy przyjaciele księcia Legolasa. Zauważyła ich gdy on wykrzyknął do niej jej imię.
- Evelyn! - spojrzała na niego widząc jak szybko zbliża się w jej stronę z całym składem. Mieli dziwne miny, jakby się czegoś obawiali.
- Książę? - zapytała zdziwiona gdy wszyscy stanęli przed nią. Leggi przewrócił oczami nagle lekko zirytowany.
- Nie tytułuj mnie tak, jestem Legolas. - powiedział później delikatnie się uśmiechając. - Chciałem się zapytać czy byłaś może właśnie u Lantei? - od razu przeszedł do rzeczy.
- Tak, przed chwilą. - potwierdziła ze skinieniem głowy. - Coś się stało? - zapytała patrząc na nich wszystkich domyślając się o co chodzi. Królowa mówiła jej o reakcji towarzyszów na to, że ona coś usłyszała a reszta nie. Pewnie zrobiło im się głupio i zamierzają ją jakoś przeprosić czy coś.
- W trakcie naszego wypadu do Puszczy zdarzył się pewien... - zaczął mówić Legolas ale zaciął się zapewne szukając odpowiedniego słowa. Uzupełnić to postanowiła rudowłosa Elfka Tauriel.
- Incydent. - zakończyła zdanie poprzednika. Evelyn kojarzyła ją tak jak i resztę grupki. Musiała ich znać żeby później w razie czego wiedzieć do kogo z czym iść. Takie wymogi służącej ale do tych nie miała problemu się dostosować.
- Ah, mówimy o tym, że ona coś słyszała od tej istoty a wy nie? - zapytała trochę niegrzecznie. To był ten wymóg dobrej służącej, który czasami ciężko było dla niej spełnić: bycie miłą nawet gdy osoba, której usługujemy jest opryskliwa, niegrzeczna i złośliwa.
- Tak, to o to chodzi. - potwierdził król Aragorn. - Powiedziała ci o tym? - zapytał wnikliwie patrząc na nią. To trochę sprawiało, że miodowowłosa czuła się niezręcznie i jakby żadna tajemnica nie mogła w niej pozostać na długo.
- Tak, niedawno. - potwierdziła obojętnym głosem. - Nie obraźcie się, ale nie dziwię się, że królowa zareagowała tak jak zareagowała. - dodała po chwili.
- Co masz na myśli, dziewczyno? - zapytał rudy Krasnolud Gimli. Jego głos wydawał się lekko zdenerwowany tym co powiedziała Evelyn.
- No cóż, powiedziała mi, że patrzyliście na nią jak na dziwną osobę, co może być wystarczające dla osoby, która tyle przeszła. - oznajmiła obojętnie grupie. Patrząc po ich twarzach zaczęli się nad tym zastanawiać.
- Myślę, że wszyscy wzięliśmy to źle do siebie. - odezwał się ponownie Aragorn. - Byliśmy po prostu zaskoczeni sytuacją i nie wiedzieliśmy co zrobić a królowa musiała to odebrać jako postrach przed nią. - wyjaśnił spoglądając na swoich przyjaciół. Wszyscy wydawali się pogodzeni bez słów z osądem króla.
- Nie mi powinniście to mówić. - odpowiedziała Evelyn.
- Czy królowa ciągle jest w swojej komnacie? - zapytał wychylając się do przodu Kili.
- Powinna tam ciągle być, bo raczej nie wyglądała na skłonną do wyjścia. - odrzekła dziewczyna obojętnie. Ten sam Krasnolud co wcześniej wyglądał na oświeconego.
- Musimy... - nagle Legolas przerwał mu przejmując cały złoty pomysł.
- Musimy do niej iść i wszystko wyjaśnić. - wszyscy z wyjątkiem Kiliego popatrzyli na blondyna zgadzając się bez słów. Ten jeden wyglądał na zirytowanego.
- Dobry pomysł Elfie! - pochwalił go Gimli uderzając go w łokieć aż się zatrząsł.
- To miał być mój dobry pomysł. - upomniał Kili niezadowolony. Evelyn przyglądała się temu z delikatnym uśmiechem ale w jej wnętrzu odczuwała, że to trochę żałosna sytuacja i zastanawiała się dlaczego jeszcze sobie nie poszła? Na pewno znalazłaby sobie ciekawsze zajęcia.
- To czemu nic nie powiedziałeś? - zapytał Gimli prawdopodobnie wiedząc, że to samo chciał powiedzieć jego pobratymca.
- Bo mi przerwał! - narzekał czarnowłosy. Jego żona Tauriel wydawała się być zażenowana jego dziecinnym zachowaniem.
- Kili odpuść sobie... - poprosiła go bardzo łagodnie.
- Obawiałem się, że w twoich ustach ten pomysł nie zabrzmi tak samo dobrze jak w moich. - wyjaśnił w końcu Legolas z prowokującym uśmieszkiem na ustach. Aragorn tylko przyglądał się obok czasem podśmiewając się pod nosem, ale chyba teraz zamierzał zakończyć bezsensowną wymianę zdań.
- Pamiętajcie o tym co mamy zrobić i poczekajcie z przepychankami dotąd aż przyjdziemy do królowej Lantei a być może uda wam się poprawić jej humor. - powiedział przekonująco. Leggi wyglądał na rozbawionego, ale za to Krasnolud na obrażonego. Aragorn spojrzał prosząco na Tauriel, która też zauważyła, że jej mąż jest zdenerwowany, ale nie przejęła się.
- Zaraz mu przejdzie. - powiedziała trochę lekceważąco.
- Evelyn, czy królowa mówiła coś jeszcze? - zapytał Aragorn, który obecnie był liderem grupy. Służąca delikatnie uśmiechnęła się na przypomnienie rozmowy ze swoją panią.
- Kilka ciekawych rzeczy. - odpowiedziała rozbawiona. - Ale ich nie powiem. - od razu dodała gdy zobaczyła zaciekawione miny.
- Dotyczyło to nas? - dopytywał się król. Evelyn niewinnie się uśmiechnęła.
- Nie wszystkich. Zapewniam królu, że tobie raczej nic nie grozi. - odpowiedziała wiedząc, że Lanteia raczej nie wybierze sobie mężczyzny, który ma już żonę. To już raczej byłoby poniżej jej godności.
- Powinniśmy już iść. - upomniała wszystkich Tauriel. Każda osoba przyznała jej rację i po wypowiedzeniu jakiegoś cichego pożegnania w stronę Evelyn podążyli do komnaty Lantei.
Evelyn przewróciła oczyma i poszła dalej w swoją stronę. Musiała zacząć coś robić żeby nie wylecieć z pracy i miała nadzieję, że tym razem nikt jej nie powstrzyma. Ponowiła szukanie nadzorcy a jeśli go nie znajdzie, dołączy do przypadkowych służących. Właśnie weszła w tą część pałacu gdzie akurat prace wrzały. Wokół niej szybkim krokiem chodziły inne służki przenoszące różne rzeczy, pielęgnujące rośliny i czyszczące każdy zakamarek w pobliżu. Wśród nich wszystkich stał nadzorca. Wysoki Elf o czarnych włosach do połowy pleców i stworzonej w nich delikatnej plecionce. Jego twarz jak zwykle miała surowy wyraz i nie zachęcała do przyjaźni, chociaż Evelyn słyszała, że prywatnie jest on bardzo miły. Nosił na sobie fioletową szatę w pasie z czarną szarfą. Po chwili zauważył ją i poczekał aż ona podejdzie.
- Evelyn! Skończyłaś usługiwać pani Lantei? - zapytał ostro bez żadnych uprzejmości. Pomimo, że Evelyn go nie lubiła i otwarcie działał jej na nerwy, lubiła jego podejście. Nie kłamał jak reszta i nie próbował być wobec niej miły, oraz darował sobie wstępy.
- Tak, pomyślałam, że mogę tu się na coś przydać. - odpowiedziała obserwując jak jedna z dziewcząt niechcący stanęła na najniższej części materiału stroju u koleżanki powodując, że tamta zachwiała się i przypadkowo ścięła pęd bluszczu wijącego się po ścianie. Chociaż może jednak chcący u tamtej pierwszej patrząc po minie...
- Lepiej żebyście miały sposób żeby to ukryć! - krzyknął na nie nadzorca. Najwidoczniej tamta pierwsza się nie ukryła przed jego spojrzeniem ze swoimi postępkami... - Leena! Oddaj te rzeczy dla Evelyn i natychmiast napraw to co zniszczyłyście z koleżanką! - brązowowłosa winowajczyni niechętnie przekazała kilka okryć dla Evelyn mierząc ja nieprzychylnym wzrokiem. Ta odpowiedziała jej bystrym i ostrzegawczym spojrzeniem, co speszyło Leenę. - Zanieś to do otwartego pokoju na korytarzu gdzie będą przebywać władcy. Przynajmniej ty się spisz. - powiedział i poszedł gdzieś dalej wydawać następne polecenia.
Evelyn od razu podążyła do wyznaczonego miejsca wiedząc gdzie to jest, bo obok była królowa Lanteia. Tam był porządek i wystarczyło tylko uzupełnić drobnostki. Wiedziała gdzie trzeba było położyć okrycia, jedno na kanapę a drugie na łóżko. Pod nosem zaczęła sobie nucić tylko jej znaną melodię czując się całkowicie swobodnie.
- Czy te pokoje nie powinny być całkowicie gotowe już jakiś czas temu? - za jej plecami nagle usłyszała chłodny i donośny głos. Przestraszyła się go tak aż się wzdrygnęła. Natychmiast odwróciła się i widząc oblicze swojego króla Thranduila trochę niezgrabnie dygnęła. On raczej nie zwrócił na to uwagi i oczekiwał odpowiedzi.
- Wybacz panie, nie zauważyłam cię. - powiedziała najpierw Evelyn z grzeczności. - Nadzorca kazał mi zanieść tu kilka rzeczy, ale to raczej nie było nic wielkiego. Bez obaw królu, wszystko jest na swoim miejscu. - zapewniła unikając jego spojrzenia. Jego mina się nie zmieniła i była tak samo chłodna.
- Na to liczę. Raczej nie chcielibyście tracić swojej pracy z powodu jakiejś błahostki. - odpowiedział zbliżając się kilka kroków w jej stronę. Thranduil dziwnie na nią oddziaływał, zauważyła, że przy nim czuje się spętana i jakby nie mogła wiele zrobić. Pomimo, że za nim też nie przepadała to wzbudzał jej ciekawość i jak chciała zostać w przyszłości jego ulubienicą to musiała go znosić. - Królowa Lanteia raczej nie jest wymagająca skoro przy okazji jesteś w stanie pomagać innym przy przygotowaniach do spotkania. - zauważył odwracając się i prawdopodobnie oceniając sposób przygotowania komnaty.
- To prawda. - przyznała mu Evelyn. - Ale teraz jest prawdopodobnie zajęta swoimi przyjaciółmi, więc jej nie przeszkadzałam z uwagi na ostatnie wydarzenia, o których mi mówiła. - wyjaśniła na chwilę spoglądając w miejsce, które obserwował król. Zaraz szybko on odwrócił wzrok na nią.
- Widzę, że szybko się do niej zbliżyłaś skoro ci o tym opowiedziała.
- Można powiedzieć, że królowa często mówi mi o swoich problemach... - potwierdziła z lekką dumą. W tak krótkim czasie sprawiła, że królowa ją polubiła.
- To są jeszcze jakieś problemy? - Thranduil wyglądał na zainteresowanego tym co powiedziała. Evelyn natomiast zastanawiała się czy gdyby Lanteia naprawdę miała jakiś wielki problem, to czy po usłyszeniu tego król by jej pomógł czy uznałby, że to nie jego sprawa ale i tak było miło wiedzieć, że ktoś może mieć gorzej niż on.
- Coś związanego z jej władzą w Wiecznozimie. - odpowiedziała uprzejmie. Król przyglądał się jej zaciekawiony, więc zamierzała zaspokoić jego ciekawość. - Poddani chcą żeby urodziła potomka, więc królowa szuka odpowiedniego męża. - spodziewała się, że to jakoś zaskoczy Thranduila, ale jego oblicze nie pozostało zmienione. Evelyn nawet nie zwróciła uwagi na to, że obiecała Lantei, że nikomu o tym nie powie a przekazała to dla osoby, która chyba powinna wiedzieć najmniej.
- Nie wiesz może czy kogoś już sobie upodobała? - zapytał spokojnym głosem niezrażony tym co usłyszał o królowej. No teraz musi się poczuć zszokowany jeśli powie mu, że obecnie on jest najlepszym kandydatem.
- Wspominała coś o Thorinie Dębowej Tarczy... - powiedziała niby obojętnie kątem oka zerkając na twarz króla. Chciała zaobserwować w niej jakieś zmiany wiedząc, że Thranduil miał z nim zatargi w przeszłości i faktycznie, zauważyła, że na moment wyglądał na zaalarmowanego. - Ale tylko wspominała. - dodała po chwili i zauważyła, że władca w pewnym momencie wyglądał na bardziej zadowolonego. - Obecnie najlepszym kandydatem, no cóż... Wydajesz się chyba ty panie. - powiedziała chowając rozbawienie, które cisnęło jej się na twarz. Kiedy król na nią spojrzał swoim zimnym wzrokiem od razu jej przeszło.
- Założę się, że to miała być tajemnica, więc dlaczego mi o tym powiedziałaś? - zapytał patrząc jej w oczy i tu już raczej nie mogła kłamać. Nie chciałaby mu podpaść, już wystarczy to, że zauważył, iż to wyznanie miało być tajemnicą więc musiała się mu podlizać.
- Chciałam udowodnić ci, że to tobie jestem wierna i moja służba tutaj nie ma powodu w przeszłości jaka była wokół mojego taty i ciebie panie. Nie szukam zemsty a chcę dla ciebie służyć i zapłacić za winy mojego ojca. - zapewniła odważnie mając nadzieję, że to wyrobi w Thranduilu jakąś sympatię do niej. To mogłoby oznaczać, że zacznie ją trzymać bliżej siebie, bo jego syn Legolas już jej ufa a o to jej przecież chodzi.
- Bardzo mnie to cieszy. - rzekł z delikatnym uśmiechem, na który odpowiedziała tym samym. Od razu poczuła się lepiej, bo jest na dobrej drodze zbliżenia się do rodziny królewskiej z Mrocznej Puszczy i coraz bliżej do końca jej zadania. Niestety, piękny uśmiech gwałtownie zniknął z twarzy Thranduila. - To jednak nie tłumaczy ci tego, że wyznałaś tajemnicę kogoś kto ci zaufał. - powiedział zimno ścierając jej uśmiech z twarzy, po czym odwrócił się i poprawiając szkarłatny płaszcz, majestatycznie wyszedł z komnaty pozostawiając Evelyn w osłupieniu.
Nie spodziewała się po nim takiego idealizmu a raczej tego, że będzie zadowolony, że mu o tym powiedziała. Król był zdecydowanie inny niż jej mówiono, więc musiała zmienić drogę działania.
Thranduil natomiast rozmyślał o tym co powiedziała mu Evelyn. On na razie może być odpowiednim kandydatem na męża, tak? Pomimo tego, że prawdopodobnie będzie czuć się mniej pewnie w towarzystwie Lantei, to był ciekaw co z tego wyniknie w przyszłości. Królowa wzbudzała jego zainteresowanie, więc jeśli naprawdę uda się jej wzbudzić w nim miłosne uczucie to... Czemu nie? Był pewien, że przynajmniej raz w jego długim życiu Szczyt, na który zjadą się wszyscy władcy będzie ciekawy. Obrady nabiorą w końcu jakiegoś ciekawego charakteru...
A dokładniej romantycznego charakteru...
************************************
Hehehe, nie wiem co mnie naszło na takie rozkminy Thrandiego na końcu, ale najwidoczniej sama jestem dzisiaj w romantycznym nastroju. Sorry, że długo nie było, ale upały i ostatnio burze (które lubię oglądać) jakoś nie pomagały mi w pisaniu, jednak po kawałku, a dzisiaj to nawet dobrze mi się to robiło i jest rozdział. Na górze macie mniej więcej jak wygląda Evelyn a aktorka to Eleanor Tomlinson. Skomentujcie i zagłosujcie! Tarcza!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top