6.(brak pomysłu na tytuł przepraszam)

  Staliśmy tak jeszcze chwilę wpatrując się sobie  prosto w oczy po czym Michael odezwał się:

-Późno już. Odprowadze cię.-zaproponował.

-Nie..to znaczy nie wracam tam.-wskazałam w stronę zamku.

-To gdzie zamierzasz spać?-był zdziwiony moją odpowiedzią.

-Chyba nie chce spać i wracać tam...-Co ja robię?!-e...do zamku.-U dało mi się. Uff... 

-Nie musisz kłamać. Wiem o twoich snach.-stałam wpatrzona w niego jak głupia.-Wiem o snach, byłem tam, ale mnie nie widziałaś. Chciałem ci pomóc lecz mnie nie słyszałaś jakby mnie tam nie było.

-Ale...ale jak?!-łzy popłynęły po moich policzkach, przytulił mnie.-Myślałam...myślałam, że jestem sama. To było takie okropne, nie chce tam wracać.-rozpłakałam się na dobre.

-Nie płacz, będę tam razem z tobą.-objął mnie jeszcze bardziej-A teraz chodź pójdziemy do mnie.-tylko lekko kiwnęłam głową.

Ruszyliśmy dalej w głąb lasu, po paru minutach dotarliśmy do nie dużego, drewnianego domku. Stał na polanie otoczonej ze wszystkich stron lasem. Wprowadził mnie do środka, było tam łóżko, drewniana szafa, mały stolik oraz nie duży piecyk. Siedliśmy na łóżku.

-Połóż się i odpocznij.-powiedział i miał zamiar odejść, ale złapałam go za rękę.

-Zostań ze mną-szepnęłam, odwrócił się i położył obok.

-Nigdy cię nie zostawię.-przytuliłam go chwile potem razem zasnęliśmy.

    Znów tam byłam, to okropne małe pomieszczenie. Wstałam z podłogi wszystko było tak samo mroczne i straszne, poza... Michael?! On naprawdę tam był, był i spoglądał na mnie. Skoczyłam mu na szyje.

-Jesteś...

-Mówiłem, byłem tu cały czas, przy tobie.-staliśmy na środku pokoju wtuleni w siebie.-Kocham Cie-spojrzałam mu w oczy, piękne, ciemne jak noc oczy.

-Ja ciebie też.-W tym momencie pocałowaliśmy się. Stalibyśmy tak jeszcze długo gdyby nie strażnicy, którzy otwierali drzwi.

-Wstawaj!-krzykną co spowodowało mocniejszy uścisk moich ramiom.

Złapali mnie i Michaela za ramiona i wyciągnęli nas na korytarz, mnie w prawo a jego w lewo. Szarpałam się lecz to nic nie dawało. On też próbował się uwolnić, ale jeden ze strażników uderzył go w głowę czymś w rodzaju "pałki" co poskutkowało utratą przytomności chłopaka.

-Nieee! Zostawcie go!-krzyczałam widząc to i zaczęłam się szamotać z taką siłą aż w końcu się uwolniłam

Zaczęłam biec w jego stronę. Poczułam ukłucie w nodze, spojrzałam była tam strzałka. Wszystko zaczęło się rozmazywać, traciłam równowagę. Oparłam się  o kamienną ścianę, osunęłam się na kolana. Zdążyłam jeszcze wyciągnąć dłoń w tamtą stronę po czym wszystko zalała fala czerni.

Nathan:

Gdzie ona jest?! Tak długo jej nie ma. Straże powinny już ją znaleźć.

Chodziłem w tą i z powrotem po pokoju. Nagle drzwi się otwierają i staje w nich Lazar.

-Znaleźliście ją?! Gdzie jest?! Jak się czuje?!-zasypałem go pytaniami.

-Jeszcze szukamy.-zaczął-Niestety w nocy nic nie widać i musimy przerwać poszukiwania.

-Co?!-krzyknąłem-Nie, nie możecie przestać szukać.-byłem naprawdę wkurzony.

-To rozkaz Króla.-mówi.

Ja już nie słucham tylko wybiegam z sypialni prosto do sali tronowej w której (jak zwykle) zastaje ojca siedzącego na swoim tronie.

-Jak mogłeś przerwać poszukiwania!? Przecież to twoja córka!-krzyczę na niego tak jak jeszcze nigdy.

-Natanielu! Jak śmiesz podnosić głos na swojego ojca i króla.-mówi lekko podnosząc głos.

-Ojca którego poznałem kilka miesięcy temu!-miarka się przebrała i tracę kontrole nad tym co mówię.-Tego który nas zostawił na pastwę losu, tego który przestaje szukać swojego dziecka po kilku godzinach, bo mu się znudziło!?

-Dość!-krzyczy-Robiłem wszystko żeby was chronić. 

-Wiesz co! Mam cie dość, sam ją znajdę.-Odwracam się i wychodzę.

Lecę do miejsca gdzie ostatnio ją widziałem, potem dalej na brzeg. Rozglądam się.

Ktoś tędy szedł. To na pewno Kate.

Kate:

Obudziłam się, głowa strasznie mnie bolała. Odruchowo chciałam przyłożyć rękę do głowy, w tedy zauważyłam że jestem przywiązana do stołu (na którym leżałam). Zaczęłam się szarpać z nadzieją że się uwolnię.

-Nie szarp się tak.-usłyszałam niski spokojny, męski głos.-Jestem Cein.-obracam głowę w jego stronę.

To on, on kazał mnie zamknąć. 

~~~~~~*~~~~~~

No to mamy kolejny rozdział. Sorry za tak długą przerwę ale prawie wcale mnie w domu nie było, a jak byłam to byłam tak padnięta że od razu szłam spać. Postaram dodawać rozdziały częściej.

Jak myślicie Nathan znajdzie Kate (i Michaela)? 

Kim jest tajemniczy gość?

Tego dowiecie się w następnym rozdziale. 

Do nexta. =)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top