5.Skrzydła i...
Obudziłam się jednak nie w małym, ciemnym pokoju lecz w pięknej i dużej komnacie. Pięknie znowu. Leżałam wpatrzona w biały sufit gdy ktoś wparował do mojego pokoju.
-Dobrze że wstałaś. - złapał moją dłoń i ciągną mnie w stronę drzwi.
-Nathan czekaj. - zatrzymałam go.
-O co chodzi. - powiedział ze zdziwieniem - A no tak, idziesz przymierzyć swój strój do latania...
-Chwila.-przerwałam-niby jakiego latania.
-Dzisiaj twoja pierwsza "lekcja"-oznajmił i ciągną mnie dalej, a ja się nie opierałam.
Dotarliśmy do dużego pomieszczenia. Krzątało się kilku "krawców" wzięli mnie za ręce i przyciągnęli do wieszaka na którym wisiał biały, skórzany komplet: spodnie i kurtka; oraz biała bluzka i buty.
-Księżniczko oto twój strój. -powiedział służący wskazują ubrania.
-Tutaj możesz się przebrać - wskazał na niedużą przebieralnie drugi.
Chwilę później byłam już w białym przebraniu, było bardzo wygodne. Myślałam że będzie strasznie ciasne.
-Wow. Pięknie w tym wyglądasz.
-Nie przesadzaj. - Machnęłam ręką.
-A mi ładnie?-powiedział z drwiną w głosie. O ma taki sam. Ale ja jestem ślepa.
-Tak. Pewnie nawet lepiej w tym wyglądasz ode mnie. - uśmiechnęłam się.
-Ok. To teraz idziemy, czekają na nas. - ponaglił mnie. ruszyliśmy dalej w drogę.
Dotarliśmy do dużego placu porośniętego miękką, zieloną trawą; na jego środku stali nasi rodzice. Uśmiechnęłam się na ich widok (też mieli na sobie białe stroje).
-Kate, nareszcie jesteście. - podeszła i przytuliła nas matka. - Chodźcie do nas. - wskazała miejsce na środku. - To twój wielki dzień. - wyszeptała mi do ucha.
*****
-To może my rozwiniemy skrzydła pierwsi a potem ty?-zapytał mnie ojciec. Ja tylko skinełam głową. Po chwili już cała trójka miała swoje śnieżno białe skrzydła. Nagle spanikowałam, nie miałam pojęcia co teraz zrobić, spojrzałam na nich.
-Spokojnie. - powiedziała Kasandra - Rozluźnij się i...-i tu przerwała nie wiedząc co powiedzieć - ...i rozwiń je. -to jednak wcale mi nie pomogło nadal się stresowałam.
Wzięłam kilka głębokich wdechów, rozluźniłam się po czym...rozwinęłam skrzydła. Zrobiłam krok do tyłu, stanęłam patrząc na rodzinę. Spojrzałam im w oczy i zobaczyłam...strach?
Co?! Co jest, jaki strach?
Obejrzałam się i to zobaczyłam parę skrzydeł koloru czarnego. Byłam przerażona nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Nathan podszedł do mnie.
-Wszystko będzie dobrze. - pocieszał mnie jednak to zepsuł, poczułam się jeszcze gorzej. On...kłamał, łzy napłynęły mi do oczu. Odsunęłam się kilka kroków do tyłu po czym poszybowałam w górę w stronę Turkusowego Jeziora.
Wylądowałam dopiero na jego brzegu i wbiegłam do tajemniczego lasu, potknęłam się i upadłam. Tylko tego brakowało. Rozpłakałam się na dobre, siedziałam pod drzewem nadal z rozłożonymi skrzydłami. Usłyszałam dźwięk łamanej gałęzi, ale i tak nie przestawałam szlochać.
-Wszystko w porządku. - Spojrzałam w górę. To był chłopak mniej więcej w moim wieku,(miał ciemno brązowe włosy które niedbale opadały mu na czoło, był dobrze zbudowany i przystojny) spoglądał na mnie współczująco.
-Chciałabym, ale nic nie jest dobrze. -łzy nadal spływały po moich policzkach. -Rodzina się mnie boi z powodu moich skrzydeł, moje życie jest beznadziejne. -spojrzałam mu w oczy były takie...piękne czarne nie wiem czemu mi się podobały skoro ten kolor jakoś nie przyniósł mi zbyt dużo szczęścia.
-To nie tylko ty je masz. -wyprostował się i rozłożył swoje skrzydła były piękne oraz czarne. - Moje też takie są. - wstałam i go przytuliłam odwzajemnił to.
-Jestem Kate. - przedstawiłam się.
-Ja Michael - Minęło kila sekund po czym delikatnie mnie od siebie odsunął. - Kate?! Ta księżniczka?!
-To już jak wolisz ale ja nie lubię być tak nazywana. - odetchnęłam - Proszę zachowuj się jakbym nią nie była.
-Dobrze, ale czemu płakałaś?
-Wiesz problemy nie wytrzymuję już tego. -opuściłam głowę. Dlaczego ja mu się zwierzam? Nie znam go.
-Może to ci poprawi humor- przybliżył się i złożył pocałunek na moich ustach.
Jakaś część mojego umysłu chciała aby ta chwila trwała jak najdłużej, ale została zagłuszona przez drugą. Przerwałam pocałunek robiąc krok w tył.
---------------------------------
OK Dłuższy rozdział zaliczony po nie obecności. =)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top