1.Początek
Biegłam. Dookoła był tylko gęsty, ciemny las. Gonił mnie. Kto? Nie wiem, po prostu mnie gonił, był coraz bliżej. Ogarną mnie strach, nie miałam siły żeby biec, potknęłam się. Leżałam tak sparaliżowana strachem, nie mogłam się ruszyć, nie tylko ze strach ale i z braku siły.
-Kate! Kate?!-Nathan budził mnie tak zawsze.
-Aaa..Nie! Odejdź!-Nadal się bałam-Nathan.-Przytuliłam się a łzy spływały po moich policzkach na jego bluzkę.
-Już dobrze, to tylko zły sen. Jesteś bezpieczna-pocieszał mnie,chciałam coś powiedzieć ale nie mogłam, zbyt się bałam.
Opanowałam łzy, odsunęłam się od Nathana. Opowiedziałam mu sen,zawsze to robiłam.
-Przepraszam.
-Nie przepraszaj, nie masz za co.-mówił to już z tysiąc razy prze ostatnie tygodnie. Koszmary nie odstępowały ode mnie na krok, nie wysypiałam się przez to. Nathan był chyba bardziej zmęczony niż ja, gdy spałam potrafiłam krzyczeć, mówić, płakać...
-Ale prze ze mnie ty nie śpisz, widzę jaki jesteś zmęczony. Myślisz że, jestem ślepa i nie zauważam jak wykorzystujesz każdą wolną chwilę,aby odpocząć?!-Znowu zaczęłam płakać, przytulił mnie.
Byłam tak zmęczona że usnęłam chwilę później, Nathan położył mnie i przykrył moją kołdrą. Wstał patrzył na mnie jeszcze przez chwile i poszedł do siebie.
Nathan nie spał, leżał wpatrzony w biel sufitu. W jego głowie było zbyt dużo głośnych myśli, nie rozumiał tego...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kate wstała, ubrała białą bluzkę i dżinsowe szorty, wyczesała włosy. Zeszła na dół gdzie czekały na nią kanapki z dżemem zrobione przez jej mamę na śniadanie. Nathan już kończył swoje.
-Cześć!
-Wstałaś. Jak się spało..no po tym?-Zrobiło mu się "trochę" głupio. Nie wiedział po co zadał to pytanie skoro znał na nie odpowiedź.
-Po "tym" już lepiej. A...Ty?-Nie wiedziała co ma jeszcze powiedzieć, u siadła do stołu i zaczęła jeść.
-Dobrze...nawet bardzo.-Kłamał nie był w tym dobry. Przynajmniej Kate tak uważała.
-Wiem że kłamiesz. Mnie nie okłamiesz za dobrze cie znam.-Uśmiechnęłam się.
-Wiesz? Nie długo są twoje urodziny, zawsze chciałaś żebym zabrał cie na biwak.-Cały czas patrzył jej w oczy.-Na ten z moimi znajomymi. W tym roku to jest mój prezent dla ciebie. Cieszysz się?
-Nathan, nawet nie wiesz jak.-Podbiegłam i go uściskałam tak że mało brakowało i by spadł z krzesła.-Dzięki,dzięki,dzięki i jeszcze raz dzięki. Najlepszy prezent na świecie.
-Jutro będziemy wychodzić, dzisiaj musimy się spakować.-Kate nadal go ściskała.
-Pytałeś już rodziców.-puściła brata.-No wiesz czy mogę?!
-Tak. Zgodziła się.-Nathan wstał i wstawił naczynia do zlewu.-Dobra. teraz siadaj i słuchaj-Po tych słowach zaczął się wykład na temat: co zabrać czego nie, co może a czego nie może itp.
Resztę dnia wykorzystała na pakowanie się i rozmyślania jak będzie.
=====================================================================================
Wiem że nie jest super i piękne, no ale jest pierwsze =)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top