Rozdział II

Mijały minuty, a gdy kolejny raz z rzędu nie znalazła nic interesującego oprócz jakiegoś romansu na pierwszym kanale okazało się, że kochanek głównej bohaterki jest dość ładny. Mimo niechęci do tego gatunku postanowiła oglądnąć chociaż krótki fragment.Tak na prawdę chodzi o to, że Kiraoni - nie ma co ukrywać - od lat mieszka sama i do tego zawsze miała problemy z nawiązywaniem znajomości a ludzie czasami nie potrafili jej zrozumieć. Bywały czasy gdy wychodziła na miasto z jej rówieśniczkami, jednak kontakt szybko się urwał jak w większości przypadków. Pogrążona myślami nie zauważyła kiedy zamknęły jej się oczy a głowa opadła na ramię. Morfeusz wziął ją w swoje objęcia, a chwile później zakochani w filmie znaleźli prawdziwe szczęście i pojawiły się końcowe napisy. Minęła godzina, potem druga, trzecia, a po nich kolejne aż w końcu obudziła się. Zaspanym wzrokiem spojrzała w stronę hałasu dobiegającego z telewizora i przypomniała sobie, że zapomniała go wyłączyć. Było jej przyjemnie ciepło i najchętniej nigdzie by się nie ruszała przez cały dzień, jednak wiedziała że nie może sobie na to pozwolić. Szybko poszła się odświeżyć a potem zrobiła sobie śniadanie. Przegryzając jeszcze ciepłego tosta szukała w gazecie ciekawych artykułów albo jakiś ofert pracy. Co prawda nie było to jeszcze pewne czy dostanie się na wybraną uczelnie, jednak od dłuższego czasu myślała o tym by mieć prace, nawet taką chwilową. Gdy tostów już nie było, a wraz z nimi ostatnich zapasów żywności dziewczyna włożyła na siebie swoją ulubioną niebieską tunikę, do tego wygodne spodnie a włosy spięła w luźny warkocz. Może i był mały, jednak małe jest piękne i dodawało dziewczynie uroku. Zostało jej niewiele czasu, dlatego schowała do torebki teczkę z dokumentami i wyszła z domu. Ciepły powiew wiatru uderzył ją w twarz gdy tylko znalazła się na zewnątrz. Szybkim krokiem szła w stronę uczelni przez park, ponieważ nie tylko podobało jej się piękno natury, ale w ten sposób szybciej dotrze na miejsce. Na małym placu zabaw dzieci bawiły się w piaskownicy lub na karuzeli. Na ławkach siedzieli głównie znudzeni rodzice zapatrzeni w ekrany swoich telefonów komórkowych, od czasu do czasu sprawdzali czy zmieniająca ich cały plan wolnego dnia mała pociecha nigdzie daleko się nie oddaliła. Była już niemal przy wyjściowej bramie, gdy poczuła dziwny chłód wokół niej, chociaż nikogo obok niej nie było i pogodzie nie można było nic zarzucić. Pomyślała, że to wszystko jej się zdawało i to ze stresu związanym z rekrutacją, jednak nie mogła pozbyć się wrażenia że to na serio było coś dziwnego, skoro jest nadzwyczaj spokojna, a idiotką nie jest żeby można było jej wcisnąć kit. Pewnie dalej zastanawiałaby się co to było, gdyby nie zauważyła, że zielone światło na przejściu znajdującym się zaledwie kilka metrów od dziewczyny za niedługo ustąpi miejsca czerwonemu. Gdy niemal przebiegła na drugą stronę wywołując burzliwe reakcje ze strony kierowców wiedziała, że ma za sobą niemal połowę drogi. Zdawała sobie sprawę z tego, że nie powinno robić się tak jak zrobiła, jednak wtedy na pewno by nie zdążyła bo na zmianę świateł długo się czeka. W końcu  zanim z pasa zjadą tak zwani niedzielni kierowcy to minie cała wieczność. Obiecała sobie, że to był ostatni raz. Kontury jasno- zielonego budynku ukazały się oczom dziewczyny, która odetchnęła z ulgą. Nad głównym wejściem wisiał duży plakat reklamujący poszczególne kierunki. Weszła do środka i niemal od razu zaskoczyło ją to, jak mały budynek na zewnątrz potrafi być duży w środku. Było tu tyle miejsca, że spokojnie można by zaparkować normalny samochód. Drewnianymi schodami weszła na pierwsze piętro, gdzie zgodnie z rozpiską znajduje się sekretariat. Nie było tak źle, przed nią stały tylko dwie osoby, w tym jeden chłopak o jasnych blond włosach ... chyba. Przez padające światło z lampy ciężko było stwierdzić, do tego Kiraoni nie należała do grupy osób wysokich i dodatkowo plecy osoby stojącej przed nią zasłaniały mężczyznę. Nie zostało jej nic innego tylko usiąść i zaczekać. Ku jej radości nie trwało to zbyt długo. Gdy przyszła na nią pora zapukała delikatnie do drzwi sekretariatu
- proszę wejść - usłyszała w odpowiedzi


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top