Rozdział 54
- Masz pojęcie, jakie te leki są drogie?! - Krzyknął młodszy. - Nawet już nie mam z czego ich odkupić! - Dodał wściekły.
- Dlaczego są aż takie ważne? - Spytał Kuba. Widział, jak oczy chłopaka ciemnieją ze złości. Młodszy zawarczał wściekły. Przywódca nagle zorientował się, że Czarny wcale nie patrzy na niego.
Za nim stał Bartek i Leon. Beta była już opatrzona. Wadera natomiast stanęła obok swojego partnera i z dziwnym wyrazem twarzy wpatrywała się w Arona.
Chłopak wyglądał na coraz bardziej wściekłego, jakby jego złość rosła z każdą chwilą.
- Wynoście się stąd. - Wysyczał. Cały trząsł się ze złości.
- Dlaczego te tabletki są takie ważne? - Spytał Leon spokojnie.
Aru tylko zazgrzytał zębami, po czym skoczył w stronę drzwi. Bartek złapał go i posadził na łóżku. Leon podszedł do biurka stojącego przy jednej ze ścian. Czarny kątem oka zobaczył coś białego. Nagle dotarło do niego, że to talerz. Poczuł panikę, gdy Leon złapał naczynie i podszedł do niego.
Starał się wyrwać, lecz finalnie udało im się wmusić w niego trochę jedzenia. Gdy wreszcie go puścili, zwinął się w kuleczkę na łóżku. Leon usiadł obok i położył dłoń na głowie chłopaka, delikatnie gładząc miękkie, czarne pasemka.
- Wiem, że się boisz i nie chcesz, żebyśmy cię karmili na siłę, ale uważamy, że ciepły, zdrowy obiad jest zdecydowanie lepszym zamiennikiem tabletek i zwierzyny. - Uśmiechnął się delikatnie, lecz chłopak i tak tego nie widział. Leżał przerażony na łóżku. Jego żołądek powoli orientował się, że to co właśnie trawi zdecydowanie nie jest zwierzyną.
Czarny poczuł błyskawicę, zwinął się mocniej i zamknął oczy. Poczuł złość. Chociaż, to nie była nawet złość. To były wszystkie negatywne emocje, które zbierały się w nim w ostatnim czasie.
Zerwał się i rzucił na Leona. Już prawie go miał, gdy ktoś chwycił go i odciągnął.
Kuba złapał go mocno i lekko przydusił. Gdy poczuł, jak ciało chłopaka robi się wiotkie, położył go na łóżku i przykrył kołdrą.
-*Parę Dni Później*-
Ostatnie dni były... Dziwne. Zwłaszcza dla Bartka, Kuby i Leona.
Ilekroć wchodzili do pokoju Czarnego, cholernie w nim śmierdziało. Zapach strachu był tak namacalny, że dosłownie nie dało się w nim wytrzymać. Najdziwniejsze było w tym wszystkim to, że od pamiętnego dnia nikt nie widział Czarnego. Bartek chodził coraz bardziej wściekły i zmartwiony. Jego wilk wariował. Nie widział swojego Przeznaczonego od paru dni! Nie chciał tego, ale gdy tylko zamykał oczy, widział, jak ktoś go krzywdzi.
Na szczęście, to był dość mało prawdopodobny scenariusz. Zapach strachu w jego pokoju zawsze był świeży, jakby chłopak go nie opuszczał.
Tyle razy przetrząsnęli już pokój. Niczego nie znaleźli. Wygląda na to, że Czarny zrobił się po prostu niewidzialny.
-*Parę Dni Później*-
Aru wyszedł ze swojej kryjówki tak cicho, jak tylko potrafił. Światło księżyca rozjaśniało pomieszczenie na tyle, by był w stanie swobodnie się po nim poruszać.
Czarny stanął na środku pokoju i zamknął oczy. Zaczął nasłuchiwać. Słyszał ciche, spokojne oddechy i ledwie słyszalne chrapanie. Odetchnął, otwierając oczy.
Zakradł się do okna, otworzył je, po czym wyskoczył i wylądował na czterech łapach. Powąchał chwilę, a gdy nie wyczuł nic niepokojącego ruszył w stronę chrzanu.
Wytarzał się w nim i kładąc się między zielonymi liśćmi warzywa zaczął zastanawiać się, co teraz. Las na pewno odpadał, gdyż wataha Kuby z pewnością go wyczuje i złapie, nieważne, gdzie by poszedł. Nagle pomyślał o Kamilu. Tak, z nim na pewno będzie mu dobrze. A miasto da mu zdecydowanie więcej dróg ucieczki niż tylko szaleńczy bieg przed siebie.
Jak pomyślał, tak zrobił. Wstał na równe łapy i popędził przed siebie, słysząc nad sobą krakanie ptaków.
---
Ledwo żywy zapukał w drzwi. Nie pomyślał nad tym, że jest przecież bardzo późno.
Na jego szczęście po chwili usłyszał tak długo wyczekiwane kroki, a potem ciche kliknięcie, świadczące o otwieraniu się drzwi.
- Aru? - Spytał zdziwiony Kamil. - Co tu robisz? - Dodał. Jego głos był zaspany i lekko zachrypnięty.
- Proszę, mogę zatrzymać się u ciebie na kilka dni? - Spytał błagalnym tonem.
- Tak, ale co się stało? - Starszy mężczyzna był ewidentnie zdziwiony i lekko zaniepokojony. Czarny zagryzł wargę. Po chwili odetchnął, lekko spuszczając głowę. Wyglądał jak człowiek, który podjął jakąś bardzo ważną decyzję.
- Chodź. - Powiedział tylko i ruszył na kanapę w salonie.
- Obiecaj, że nieważne co powiem, będę mógł się tu zatrzymać. Proszę. - Jego głos był śmiertelnie poważny, a oczy wystraszone, niepewne, jakby nie wiedział co robić.
- Obiecuję. - Odparł starszy i włożył mu kubek z kakałem w dłonie. Czarny już miał odmówić, gdy zdał sobie sprawę, że tabletki już nie działają. Przyjął go i niepewnie upił łyk, delikatnie trzęsąc się, gdy przypomniał sobie ten ból żołądka po zjedzeniu czegoś, co nie było zwierzyną, gdy jeszcze tabletki działały.
- Powiedz mi, co się stało. - Poprosił Kamil, kładąc dłoń na kolano drugiego.
- Nie przerywaj mi, okej? - Spytał niepewnie. Starszy kiwnął głową i złożył delikatnego całusa na jego głowie. Czarny uśmiechnął się do siebie, czując czerwień powoli wpełzającą na policzki. Wziął głęboki oddech i chwilę milczał, jakby zbierał myśli.
- Kiedy byłem mały... - Zaczął.
-*Godzinę później*-
Kiedy skończył opowiadać niedbałym gestem otarł oczy z łez. Spuścił głowę. Nie chciał widzieć tych wszystkich emocji na twarzy kochanka.
Ku swojemu zaskoczeniu, poczuł dłonie na policzkach. Uniósł wzrok i zobaczył zeszklone zielone oczy.
- Moje biedne kochanie. - Szepnął Kamil i posadził sobie chłopaka na kolanach. Przytulił go mocno do siebie. Czarny uśmiechnął się szeroko, z radością wtulając się w umięśnione ciało mężczyzny. Był taki szczęśliwy! Jego ukochany nie odepchnął go! Ani nie wyrzucił z domu!
- Jesteś wilkołakiem? - Spytał z lekkim niedowierzaniem, gdy leżeli wtuleni w siebie nawzajem. Czarny wstał. - Gdzie idziesz? - Zapytał Kamil. Chłopak puścił mu oczko i uśmiechnął się.
Stanął na środku pomieszczenia, po czym zmienił się w wilka. Kamil otworzył szeroko usta, lecz potem zamknął je. Jego oczy zalśniły.
- W każdej postaci jesteś absolutnie przepiękny. - Mruknął rozmarzony. Aru poczuł, jak się rumieni. - Mogę cię pogłaskać? - Spytał głosem małego dziecka. - Zawsze chciałem pogłaskać wilka! - Dodał szczęśliwy.
Aru zamachał ogonem. Podszedł do niego i pochylił głowę. Poczuł dłoń, która niepewnie przejechała po jego miękkim futrze, a potem zniknęła w sierści na jego szyi.
***
Ludzie, chcę jakąś nagrodę.
W dalszym ciągu jestem na wakacjach ale uznałam, że już za długo rozdziału nie było. Wykorzystałam okazję, gdzie rodzeństwo spało. Czułam się jak na jakieś misji, bo nie chciałam ich obudzić, a lubię pisać z muzyką XDD
Jeszcze musiałam pisać na łóżku na laptopie! Moje plecy mnie nienawidzą XD
Nie wiem, kiedy pojawi się rozdział do ,,Więzienia", ale na pewno jak już wrócę, bo nie wyobrażam sobie pisania jeszcze jednego rozdziału w taki sposób.
O, akurat rodzeństwo się budzi XD
No nic, trzeba lecieć.
Co myślicie o rozdziale?
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top