Rozdział 47
Czarny usiadł gdzieś na kamieniu i oparł się o drzewo rosnące tuż za nim.
Co to był za sen?
Śniło mu się, że poszedł do Kamila, a ten złapał go mocno w ramiona, rzucił na łóżko, rozebrał i...
Na samą myśl zarumienił się mocno.
Ależ to było cholernie przyjemne. Do teraz czuł przyjemne mrowienie w dole brzucha.
Och, ile on by dał, żeby zerwać tą pieprzoną Więź! Miał tyle rzeczy w życiu, które chciałby zrobić inaczej... Zastanawiał się, co by się stało, gdyby tak po prostu zniknął... Bartek może by o nim zapomniał? Ach, byłoby cudownie! Ziewnął cicho.
Naraz jego żołądek również postanowił się odezwać. No tak, nie jadł nic od dość dawna.
Wstał i ruszył przed siebie w poszukiwaniu jakiejkolwiek zwierzyny.
---
Bartek w napięciu patrzył na Leona, który kończył właśnie rozmawiać.
- Okej... Mhm... Dobra, dziękuję... Jasne, nie ma problemu... Tak, tak... Cześć. - Zakończył rozmowę i z szerokim uśmiechem spojrzał na betę.
- I? - Ponaglił go Bartek.
- I Weronika powiedziała, że Aleksowi nic nie jest. Dodała, że z przyjemnością do nas przyjedzie. I powiedziała, że musi wziąć ze sobą dwójkę kuzynów, bo są u nich na parę dni, a nie ma z kim ich zostawić. Zgodziłem się. - Podsumowała wadera.
- To świetnie! Kiedy przyjeżdża? - Spytał Kuba, popijając herbatę.
- Mówiła, że za parę dni, bo ma jeszcze coś do załatwienia. - Wyjaśnił i usiadł pytającemu na kolanach, mocno wtulając się w jego klatkę piersiową.
Bartek popatrzył na swoich przyjaciół, a potem spuścił lekko głowę, przygnębiony.
---
Czarny zjadł na szybko parę zajęcy, zapił je wodą ze strumienia i ziewnął, rozkładając się na jakimś kamieniu. Tak cholernie chciał odejść z tego miejsca... Tak cholernie chciał zapomnieć o wszystkim, co tu się działo!
Uniósł głowę i z lekkim przypływem determinacji ruszył w stronę miasta.
Odwrócił się jeszcze, wpatrując się w ścieżkę, która prowadziła do domu watahy. Westchnął cicho i zawrócił na nią.
---
Kuba wszedł do swojego pokoju i zauważył Czarnego, który stał przy jego łóżku. Zatrzymał się, zdziwiony.
- Jak tu wszedłeś? - Spytał w lekkim szoku.
- Odchodzę. - Rzucił poważnie, krzyżując ramiona na piersi.
- Co? - Przywódca na początku nie zrozumiał, o co chodzi chłopakowi.
- Odchodzę, kurwa. - Powtórzył. - Przyszedłem tylko ci o tym powiedzieć, żebyście za mną nie biegali po lesie jak idioci. - Wyjaśnił. Zrobił krótką chwilę przerwy. - Adam i Adrian zostaną z wami. Lubią to miejsce, czują się tu dobrze... Są tu bezpieczni... Nie będę drugi raz odbierał im domu. - Westchnął cicho.
- Wstrzymaj się jeszcze na parę dni. - Poprosił.
- Kuba, ja tu już kurwa nie wytrzymuję. - Warknął chłopak. - Daj mi odejść. - Poprosił. - Proszę. - Dodał błagalnie.
- A Bartek? - Przywódca przygryzł wargę.
- To jest kurwa główny powód, dla którego odchodzę. - Syknął chłopak. - Ty wiesz, co on mi wczoraj zrobił? - Spytał lekko podniesionym głosem.
- Wiem, mówił nam. - Westchnął.
- Przez chwilę naprawdę byłem pewien, że mnie zgwałci albo oznaczy... Albo jedno i drugie. - Chłopak skrzywił się lekko.
- Wiesz, że wariuje jak nie ma cię obok. - Przywódca podszedł do niego. - Gdzie pójdziesz? - Spytał.
- Traktuje mnie jak swoją własność... - Westchnął chłopak. Brzmiał, jakby powoli się poddawał. - Powinienem był zostawić wam chłopaków i od razu ruszyć w swoją stronę. - Mruknął jeszcze cicho. Kuba poczuł bolesny uścisk w sercu. Dlaczego nie powiedział mu, że mu tu tak źle?
- Zaczekaj jeszcze parę dni. - Poprosił przywódca.
- I co to niby zmieni? - Spytał. - Ja jestem zdecydowany. - Dodał zapobiegawczo. Kuba chwilę bił się z myślami.
- Poprosiliśmy Weronikę, żeby przyjechała. - Przyznał Kuba.
- Świetnie. Więc ja się zmyję, a wy będziecie siedzieć przy kawusi z przyjaciółeczką. - Powiedział. Nie było w tym jednak pogardy. Chłopak wyglądał tak, jakby naprawdę się z tego cieszył.
- Nie, nie rozumiesz. - Przerwał mu. - Wera ma pomóc wam. Tobie i Bartkowi. - Wytłumaczył spokojnie.
- Wie jak zerwać Więź? - Spytał Czarny, zanim w ogóle zdążył przemyśleć, czy powinien o to pytać.
- Naprawdę jest tak źle? - Kuba wyglądał na zrezygnowanego.
- Bartek ostatnio mnie związał jak cholernego niewolnika! Nie chce dać mi odejść! - Poskarżył się młodszy. - Ty wiesz, jak ja się czułem, gdy wiedziałem, że nie mogę się uwolnić, a ten lizał moją szyję jak cholernego lizaka?! - Warknął. - Na miłość boską, zaczął zostawiać mi malinki kłami wilka. Gdybym mu nie przerwał to albo byłbym oznaczony, albo martwy. Albo oba. - Dodał i skrzywił się lekko.
- Jego wilk chce cię mieć przy sobie. Ciągle się stawiasz, a on przez to wariuje. Dominujące wilki uspokajają się pod wpływem swoich drugich połówek i denerwują, gdy nie ma ich obok. - Wytłumaczył.
- Kuba, ja po prostu nie nadaję się na Przeznaczonego. - Westchnął. - A na pewno nie dla Bartka. - Skrzywił się lekko.
- Więc dlaczego nimi jesteście? Więź zwykle się nie myli. - Rzucił.
- No właśnie... ,,Zwykle". - Prychnął chłopak. - Zrób mi przysługę i po prostu daj mi odejść... - Poprosił, patrząc przywódcy w oczy. - Kuba, proszę cię. - Dodał.
- Nie mogę. - Pokręcił głową. - Bartek mnie zabije.
- Kurwa, to ty jesteś przywódcą! - Warknął młodszy.
- Tak, ale-
- Jak tak ci to kurwa przeszkadza, to sam z chęcią go zapierdolę! - Ryknął wściekły. - To chyba będzie naprawdę najlepsze rozwiązanie. - Dodał już jakby do siebie.
- Nie będziemy nikogo zabijać. - Zdecydował starszy. Zdziwił się, gdy zauważył, że do granatowych oczu napływają łzy. - Co się dzieje? - Zapytał zmartwiony.
- Mam tego dość. - Wyznał chłopak, lekko wilgotnym głosem. - Mogłem kurwa nie uciekać z domu. - Westchnął. Usiadł na łóżku i wplótł dłonie w ciemne włosy, zaciskając pięści na miękkich pasemkach. - Boże, ile by to ułatwiło... - Mruknął cicho i lekko pociągnął nosem. - Albo chociaż znaleźć inny dom chłopakom... Gdybym był sam dałbym radę wam wtedy uciec... - Jęknął cicho. Oparł twarz na przedramionach, które ułożył na udach, dalej co jakiś czas pociągając nosem. Ledwo się trzymał.
Kuba zbaraniał. Nie wiedział, że z chłopakiem było aż tak źle. Usiadł obok niego, a ten oparł twarz o jego uda. Starszy po chwili szoku ułożył dłoń na plecach mniejszego i zaczął delikatnie je gładzić. Czeka ich długa i ciężka przeprawa...
***
Teorie?
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top