Rozdział 41
Tuż przed nim znajdowała się piękna, czarna koszulka. Lecz to, co jeszcze bardziej zdziwiło Czarnego, to jej design.
Czarny dosłownie nie wiedział, co powiedzieć. Ta koszulka była idealnie w jego stylu... I jeszcze ten jego podrasowany symbol!
- Nie podoba ci się? - Spytał Marcin z lekką obawą w głosie.
- ZWARIOWAŁEŚ?! - Czarny nie mógł się powstrzymać. - JEST GENIALNA! - Dodał. Recepcjonista zaśmiał się i objął go w krótkim, przyjacielskim uścisku. - Pozwolisz, że nie będę jej nosił, bo nie chcę jej zniszczyć. - Mruknął z szerokim uśmiechem na ustach.
- Zrobię ci kolejną. - Zaśmiał się Marcin i zanim Aru zdążył coś dodać wydarł się. - ZACZYNAMY IMPREZĘ!!!!
W ich klubie tradycją było to, że wygrany mógł zaprosić przyjaciół i zrobić sobie ,,zwycięską imprezę". Owe przyjęcie było oczywiście na koszt firmy, ale tłumy, jakie przyciągali Riley i Czarny wystarczyły by jednego dnia dwukrotnie zapełnić kasę po brzegi, więc nikt nie narzekał, jeśli któryś z nich zrobił sobie małą imprezkę po wygranej.
Czarny wypijał właśnie kolejną kolejkę, siedząc w loży VIP i stukając się kieliszkami z Marcinem, i Aleksem.
- Za zwycięzcę! - Zaśmiali się i wychylili naczynia. Od razu zostały ponownie napełnione.
- Za walkę stulecia! - Wypalił Marcin i z ponownym wybuchem wesołości po raz kolejny wlali którąś już porcję alkoholu do gardeł.
- Za Czarnego! - Rzucił Aleks i po raz kolejny wypili duszkiem trunek.
Czarny tylko siedział i pił z nimi, z lekkim rozbawieniem słuchając ich toastów. Jakoś nie miał ochoty żeby coś jeszcze do nich dorzucać. Jego kumple dawali sobie radę.
- Za ten piękny, spartański kopniak! - Rzucił lekko już wstawiony goryl i wychylili kolejne kieliszki.
- Przystopujcie może, co? Też chcę się z wami najebać. - Dobiegł ich rozbawiony głos.
- Siadaj. - Rzucił Czarny, przesuwając się lekko na kanapie. Riley skinął mu głową i usiadł obok niego. Złapał kieliszek i postawił go na stole, w międzyczasie wyciągając papierosa i odpalając go. Wyciągnął paczkę, patrząc po pozostałych mężczyznach, czy któryś nie ma ochoty zajarać.
- A daj. - Mruknął Aru i zgarnął papierosa. Skinął głową Riley'mu, który odpalił jego fajkę, po czym zaciągnął się dymem. Z głośników leciała głośna, klubowa muzyka.
- Za wielkich, twardych i odważnych wojowników. Co sercem byli, są i będą na ringu. - Zaczął Riley, wznosząc kieliszek. - Za ich rodziny, przyjaciół i wrogów z walki. Za ich niezłomność, hart ducha i wolę walki, co przebiłyby niejednego ortalionowego rycerza spod bloku. - Lekko zachichotali. - Za każdą łzę, kroplę potu i krwi, co wylali ją na treningu, żeby być lepszą wersją samych siebie. Za wszystkie ich porażki i zwycięstwa, robiące z nich jeszcze większych zawodników. Za każdą obelgę, co padła z ust wroga, gdy kończyły się im argumenty do walki w ,,Rymach". Za każdy dobrze wyprowadzony cios w parszywą gębę rywala. Za każdy zły blok, który skończył się siniakiem czy zadrapaniem. Za źle trzymaną gardę, co to w odwecie niejednego posyłała do piachu. Za każde słowo wsparcia od przyjaciół i bliskich. Za tych właśnie chłopaków, co to tracą na ringu krew i zęby, żeby zabłysnąć. Za wszystko, co czyni ich takimi, jakimi są. Zajebistymi, do szpiku kości. Słowem. - Zrobił krótką przerwę. - Za nas. - Rzucił z szerokim uśmiechem i z Czarnym stuknęli się kieliszkami, wypijając alkohol.
- Ależ to był zajebisty toast. - Rzucił Aru z lekką nutką melancholii w głosie.
- No, kurwa! - Rzucił Aleks. - My z Marcinem już przystopujemy, bo do pięt ci nie dorastamy w toastach. - Wszyscy parsknęli śmiechem.
- Jak tam ten blondynek? - Spytał Czarny.
- Nie powiem, ostro mu przyjebałeś. - Riley skrzywił się lekko. - Nigdy nie widziałem, żebyś miał takiego kopa. - Dodał z lekkim podziwem. Aru zaśmiał się cicho.
- Taa... Musiałem się popisać, w końcu dawno mnie tu nie było. - Zaśmiał się cicho.
- W każdym razie, wyliże się. - Rzucił jego kumpel. - I pomyśleć, że przyszedł tu przeze mnie... - Westchnął cicho.
- Kazałeś mu? - Zapytał Marcin.
- Nie. - Westchnął ponownie Riley. - Znalazł moje rękawice. Zaczął mnie o nie wypytywać, no to mu opowiedziałem. Nie pominąłem nawet legend i mitów, w które obrosła nasza wielka wojna. - Zarechotali. ,,Wielką wojną" nazywano pierwszą walkę Czarnego i Riley'ego. Tej, w której chłopak odebrał tytuł Niezwyciężonego mężczyźnie. Jednym z takich legend była historia, że niby Czarny był czymś naćpany, bo niemożliwym było, by być tak szybkim i silnym. Było jeszcze parę historii o ustawkach czy innych przekupieniach, lecz to już pomińmy. - Opowiedziałem mu o tobie. - Westchnął cicho po raz kolejny. - Widziałem, jak jego oczy się świecą. - Zaśmiał się cicho. - Byłem pewien, że jest mną po prostu zafascynowany... Że uważa mnie za bohatera albo jakiegoś herosa... W życiu bym nie przypuszczał, że wpadnie na tak idiotyczny pomysł wchodzenia tutaj. A zwłaszcza na ring. - Mruknął. - Jeszcze jak dowiedziałem się, że walczy z tobą, to prawie się zesrałem ze strachu. - Aru uśmiechnąłby się, lecz widząc minę swojego kumpla zachował powagę. - Jak wydobrzeje to go opierdolę. - Syknął.
- Ja tam uważam, że mimo, że przegrał i to z kretesem, to pokazał jaja. - Rzucił Aleks. Widząc zmieszane miny przyjaciół szybko zaczął wyjaśniać. - Pamiętacie tego bruneta z niebieskimi oczami? Miał taki tatuaż na ręce... Jak on miał... - Ochroniarz zaczął pstrykać palcami, jakby to miało mu przynieść odpowiedź. - A! Już mam! - Zawołał z triumfem. - Nazywali go Dragon. To właśnie ze względu na ten tatuaż. Był to taki duży smok rodem z japońskich legend. Owinięty wokół ręki od nadgarstka, do ramienia i przechodzący częściowo na bark i szyję. - Pozostali skinęli głowami, oznajmiając, że pamiętają. - Tak nas nim straszyli, że pokona każdego z zamkniętymi oczami. Że gołymi rękami zabił niedźwiedzia, rekina i krokodyla. Że potrafi złamać drzewo na pół gołą ręką.
- Brzmi jakby miał dzianych rodziców, a nie umiejętności boksera. - Zarechotał Riley. Marcin parsknął śmiechem.
- No trochę tak było, bo jak wyszedł na ring i zobaczył Czarnego, to zlał się, a potem stracił przytomność. - Parsknęli śmiechem.
To właśnie tam, w tym dużym, gorącym pokoju czuł się jak w domu. Przyjaciele u boku, zajebista atmosfera i wspaniałe uczucie zwycięstwa, podkręcane alkoholem i papierosami.
...Czego chcieć więcej?
***
Ach, jak ja kocham pisać te rozdziały! :D
Czarny jako fighter wymiata :>
Co sądzicie o Riley'm?
Ciekawi mnie to w sumie :D
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top