Rozdział 14

Następnych parę dni było w miarę znośnych. Wszystko było tak, jakby rozmowa między Aronem i Kubą nigdy się nie odbyła. Można powiedzieć, że wszystko było po staremu. 

Do czasu...

Kuba zwlekł się z łóżka, budząc przy okazji swojego partnera. 
- ...Która godzina? - Wymamrotał młodszy, zasłaniając twarz ramieniem. Chętnie by jeszcze pospał.
- Dochodzi 11. - Westchnął Kuba.
- Czyli jeszcze mogę... - Mruknął półprzytomnie młodszy i odwrócił się na drugi bok, opatulając kołdrą. 

- KTÓRA DOCHODZI?! - Krzyknął nagle zrywając się do siadu. Kuba roześmiał się widząc zachowanie swojego partnera. Jego samego nie przeraziła pora, o jakiej się obudzili. Poprzedniego wieczoru zebrało im się na harce i wyszło tak, że zasnęli dopiero nad ranem.
- Czym się tak denerwujesz? - Zachichotał Kuba, rzucając drugiemu bokserki i jakąś swoją koszulkę.
- Przecież oni pewnie umierają z głodu, jestem okropną waderą, powinienem lepiej dbać o nasze stado. - Rzucił spanikowany, w pośpiechu naciągając na siebie bieliznę. Kuba podszedł do niego i zgarnął go w ramiona, całując go w głowę.
- Uspokój się. - Poprosił cicho. - Przecież to są dorośli ludzie, na pewno nic im się nie stanie jak raz zrobią sobie śniadanie. - Westchnął, gładząc palcem policzek drugiego.
- A-a dzieci? - Spytał młodszy.
- Och, kociaku... - Kuba pokręcił głową, zrezygnowany. - Jestem pewien, że ktoś coś im zrobił, przecież Bartek nie dałby im głodować. - Zaśmiał się cicho i złapał go za policzki, po czym wpił się w jego usta.
- Tyłek mnie boli przez ciebie. - Mruknął młodszy już nieco spokojniej. 
- Jakoś w nocy nie narzekałeś. - Kuba posłał drugiemu szelmowski uśmiech, na co ten zarumienił się. - Kocham cię zawstydzać. - Dodał i przyciągnął go do siebie, łapiąc go w pasie i lekko się pochylając.

Zeszli na dół, gdzie wataha siedziała w salonie i oglądała telewizję. Chłopcy siedzieli na miękkim dywanie i bawili się maskotkami, cicho o czymś rozmawiając.
- Cześć. - Ziewnął Kuba, wchodząc do pomieszczenia.
- Hej, hej. - Mruknął Leon.
- Leoś! - Pisnęły dzieci i rzuciły się chłopakowi na szyję. Ten zaśmiał się i je podniósł przytulając do siebie.
- Słyszałem, że nie nudziliście się w nocy. - Rzucił z uśmiechem Karol, na co wataha zaśmiała się. Leon zrobił się cały czerwony, a Kuba dumnie się uśmiechnął.
- Nie przy dzieciach. - Syknęła wadera. 
- Tak, tak. Oczywiście, mamusiu. - Bartek puścił mu oczko, na co reszta znowu się zaśmiała. Kuba zerknął na miejsce obok ogniska i zmarszczył brwi.
- Gdzie Aron? - Spytał.
- Wstałem o 5, jak wchodziłem do salonu to już go nie było. - Rzucił Karol i oparł się o oparcie kanapy.
- I dalej go nie ma? - Spytał zdziwiony i lekko zmartwiony Leon.
- Mogę iść go poszukać, może dowiem się gdzie tak ciągle znika. - Bartek wstał i ruszył do wyjścia.
- Uważaj na siebie i wróć z nim, okej? - Spytał cicho Kuba. - Leoś wariuje przez tego dzieciaka, trzeba w końcu coś z nim zrobić. - Szepnął mu do ucha, a drugi skinął głową.

Ciemnoszary wilk szedł z nosem przy ziemi, równocześnie uważają na stawiane przez siebie kroki. Nie chciał spłoszyć dzieciaka. 
Gdy w końcu złapał trop lekko przyśpieszył, a gdy zapach zrobił się naprawdę wyraźny, beta przykucnęła i wyjrzała przez krzaki.

Czarny jak noc wilk stał sobie na środku niewielkiej polanki i dosłownie rozrywał jakąś biedną sarnę na strzępy. Bartek momentami musiał zamknąć oczy, bo mimo, że był wilkołakiem i mimo, że już niejedno w życiu widział, to sam był przerażony brutalnością jaką młodszy wkładał w zjedzenie, czy też raczej pochłanianie swojej zdobyczy. Prędzej by powiedział, że chłopak wściekł się i się właśnie wyżywa na swojej ofierze. A może jedno i drugie? Sam już nie wiedział. 

Popatrzył jeszcze chwilę, po czym ostrożnie wycofał się i wrócił do domu. Tak, obiecał Kubie, że przyprowadzi chłopaka, ale szczerze mówiąc, bał się do niego podejść. Nie mógł też tak po prostu wyjść sobie zza krzaków i krzyknąć ,,Hej, młody! Kuba kazał ci przekazać, że masz ze mną wrócić.".  Tak na pewno by tego nie rozegrał. Nie był głupi. 

Westchnął cicho. Nie mógł się doczekać, aż wróci do domu. Owszem, miał ciepłe, grube futro ale wiatr tego dnia był przeraźliwie mocny. Nawet wilkołakom było zimno. Bartek poczuł, jak coś skacze mu na plecy, po czym przewraca go i przyciska do ziemi. 
- Widziałem cię. - Oznajmił spokojnie czarny. - Czemu mnie śledzisz? - Warknął cicho. - Jeśli chcesz nauki polowania to wystarczy powiedzieć. - Prychnął i zszedł z niego, ruszając przed siebie.
- Gdzie ty idziesz? - Sapnął Bartek, podnosząc się z ziemi. - Dom jest w drugą stronę. - Dodał.
- Wiem. - Odparł tylko czarny, w dalszym ciągu idąc w wybranym wcześniej kierunku.
- Aru, wróć. - Polecił spokojnie szary. Aru odwrócił głowę i posłał mu długie, zimne spojrzenie po czym uniósł łeb i wznowił wędrówkę. 
- Ach, zapomniałbym. - Zaczął nagle, odwracając się na chwilę. - Nie wracam dzisiaj na noc. - Oznajmił jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie, po czym znów zapatrzył się przed siebie i ruszył w sobie znanym kierunku.
- C-czekaj, jak to nie wracasz na noc? - Spytał Bartek, zrywają się z miejsca. Dogonił młodszego i zagrodził mu drogę swoim ciałem. - Jak to nie wracasz na noc? - Powtórzył, w skupieniu śledząc te ciemne, granatowe tęczówki. 
- Ot tak. - Czarny pewnie wzruszyłby ramionami, gdyby mógł. - A teraz się odsuń. - Dodał, nieco ostrzej.
- Gdzie idziesz i o której wrócisz? - Spytał starszy. Czuł cholerną potrzebę, żeby wziąć go na ręce i zanieść do domu. Nie wiedział czemu, ale miał ochotę owinąć go w koc, posadzić sobie na kolanach i dać mu coś ciepłego do picia. Tak o.
Potrząsnął głową na swoje myśli, lecz gdy spojrzał przed siebie czarnego wilka już nie było. 

Rozejrzał się, lecz nigdzie nie dostrzegł znajomego, czarnego futra. Nie słyszał odgłosu łap ani charakterystycznego trzasku gałązek. Przyłożył nos do ziemi, lecz zdziwił się, gdy nie wyczuł żadnego zapachu, poza swoim własnym. 

Westchnął, patrząc w stronę, w którą chciał iść młodszy chłopak. Wiedział, że teraz będzie musiał iść do watahy, powiedzieć o wszystkim Kubie i zapewne wysłuchać jego wykładu na temat odpowiedzialności. Zresztą, znając życie Leon też doda coś od siebie.

***

Jakoś fajnie mi się pisze tą książkę, bo mam w głowie parę "fajnych" scenek ;) (Za które pewnie mnie znienawidzicie ale dobra xd)

Co myślicie? Jesteście za Aronem czy może raczej za watahą? Lub za kimś jeszcze innym?

Czekam na komentarze :D

Do przeczytania
- HareHeart


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top