Rozdział 9

- Najpierw cię umyję i opatrzę. - Oznajmił twardo Leon. 
- Najpierw pójdę spać. - Zawarczał młodszy i odsunął jego rękę. Chłopak po chwili znów zaczął wycierać materiałem jego twarz, na co drugi zawarczał. Sam się od niego odsunął po czym podszedł do Kuby.
- Natknąłem się na myśliwych. - Rzucił, a drugi zbladł. - Zorientowałem się, że mogą za mną iść, więc zacząłem biec w drugą stronę, od twojej bazy. Myślisz, że dlaczego powrót zajął mi tak długo? - Spytał i ziewnął cicho.
- A skąd ta krew i rany? - Zapytał cicho Leon.
- Biegłem na łeb na szyję, wywróciłem się parę razy albo poślizgnąłem na liściach czy trawie i wpadłem na drzewo albo w krzaki. - Wyjaśnił.

- Trzymaj. - Rzucił Bartek i podał drugiemu apteczkę. Leon skinął głową w podziękowaniu. Mimo, że Aron też był wilkołakiem, to nawet te drobne rany wymagały zdezynfekowania i opatrzenia.
- Usiądź. - Powiedział troskliwie do młodszego, który z lekkim wahaniem wykonał jego prośbę. Wadera ściągnęła z młodszego ubranie zostawiając na nim spodnie, gdyż jego nogi były całe.

Leon zgarnął szmatkę i popsikał rany sprayem do dezynfekcji, na co drugi zasyczał.
- Sorki. - Mruknął chłopak zaklejając ranę na barku plastrem. Aron skinął lekko głową.

Kuba zwołał resztę watahy w salonie.
- Na naszym terenie zaczynają panoszyć się myśliwi. - Rzucił, gdy wszyscy usiedli. Widział, że Bartek chce o coś zapytać, więc szybko go uprzedził. - Aron natknął się na nich. Nic mu nie zrobili ale poturbował się gdy przed nimi uciekał, a Leon teraz siedzi i go opatruje. - Chłopak skinął głową. - Musimy jakoś ich stąd przepędzić, tak, by nie wrócili.
- Może zastawimy na nich pułapki? - Zaproponował ktoś. 
- Wtedy przyjdzie jeszcze więcej ludzi, żeby ich znaleźć albo złapać tego, kto je zastawia. Nie możemy ich też zabić, bo skutek będzie taki sam jak w przypadku pierwszego pomysłu. - Westchnął.
- Może po prostu by ich przestraszyć? - Zaproponował ktoś inny. Kuba po chwili zastanowienia skinął głową.
- A to może się udać. - Stwierdził z uśmiechem.

- Proszę cię, wypij chociaż herbatę. - Błagał Leon, chodząc w kółko za betą.
- Możesz się zamknąć? - Poprosił nagle. - Głowa mnie przez ciebie boli. - Dodał i syknął, gdy nieprzyjemne uczucie nasiliło się.
- Dam ci coś przeciwbólowego i zrobię kakao albo herbaty z miodem. - Zastanowił się.
- Leon, możesz mnie posłuchać? - Spytał, już lekko zirytowany czarny.
- Jasne, co jest? - Rzucił jakby nigdy nic, oglądając ciało młodszego. Musiał sprawdzić, czy opatrzył wszystkie rany. 
- Nie. Chcę. Nic. - Powtórzył wolno, głośno i wyraźnie. - Dotarło czy dalej mam cię przekonywać? - Warknął widząc minę wadery.
- Aru, ja to rozumiem, naprawdę. - Westchnął. - Chodzi o to, że odkąd się obudziłeś nie miałeś niczego w ustach. Nawet nie zauważyłem, żebyś pił cokolwiek poza tą wodą, co ci dałem, gdy spałeś. - Czarny nadal nie powiedział słowa. - Naprawdę nie chcę cię drażnić, ale to jest niezdrowe, wiesz? - Spytał troskliwie i opatulił go kocem, który leżał obok. - Zrobię ci coś ciepłego do picia, żebyś się nawodnił i nie rozchorował. - Pogłaskał go po głowie i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

Czarny tylko przechylił się w bok i zasnął, gdy tylko poczuł poduszkę przy twarzy.

W tym czasie wadera zeszła na dół i zatrzymała się przy wejściu do salonu, skąd dochodziły dziwne dźwięki.
Leon zerknął tam i w momencie zachciało mu się piszczeć. Otóż Adam i Adrian siedzieli we dwójkę na dywanie i bawili się klockami, a razem z nimi siedzieli Bartek i Kuba, którzy bawili się razem z nimi. Budowali wieże i zamki, domy i inne budynki.
- A to co? - Spytał przywódca wskazując na ładny, drewniany domek.
- To ten dom. - Odparł młodszy chłopiec.
- Jest śliczny, kochanie. - Westchnął szczęśliwy Kuba po czym przygarnął do siebie chłopca i przytulił go do piersi.

Leon powstrzymał chęć pisku i potrzebę ciągłego powtarzania ,,aww!" i skierował się do kuchni, gdzie zaczął przygotowywać kanapki dla Arona i gotować wodę na herbatę dla niego, żeby się rozgrzał. Posłodził mu ją miodem i dodał trochę soku z cytryny. Zgarnął to wszystko na tackę i zaniósł na górę.

Wszedł do pokoju i odłożył tackę na szafkę nocną, po czym podniósł śpiącego chłopaka, odsunął kołdrę i ułożył go na pościeli, dokładnie go opatulając, by nie zmarzł. Przeczesał mu czarne jak noc włosy i szepnął ciche ,,dobranoc".

Zasłonił okna w jego pokoju i wyszedł, gasząc światło i zamykając drzwi. Zszedł na dół, gdzie reszta watahy siedziała w salonie i oglądała co akurat im się nawinęło. Teraz była to chyba jakaś bajka animowana.
Chłopcy siedzieli Kubie na kolanach i z błyszczącymi oczkami wpatrywali się w telewizor. Leon usiadł obok swojego faceta i oparł się o niego z cichym zadowolonym westchnięciem.
- Dobry wieczór, królewno. - Mruknął mu jego partner, na co drugi zarumienił się lekko. 
- Ja ciebie też. - Szepnął i uśmiechnął się, gdy dostał buziaka w głowę.

Siedzieli tak razem do późna. Dzieci i część watahy już dawno spała, wtulona w siebie nawzajem lub coś, co akurat było pod ręką. Najdziwniejszym obrazkiem był chłopak tulący do twarzy paczkę chipsów. 
- Pójdę zanieść go do łóżka. - Zaoferował się jego partner, a Kuba skinął głową.
- Kuba? - Szepnął nagle Leon półprzytomnym głosem.
- Co, skarbie? - Spytał jego partner i wtulił go w siebie.
- Co ty na to, żeby dać chłopcom ten wolny pokój koło Arona? - Zapytał i otworzył jedno oko, patrząc na drugiego. - Będą blisko siebie, a może i Aru przekona się, że nie jesteśmy tacy źli, za jakich nas bierze. - Westchnął i ziewnął, bo naprawdę był zmęczony.
- Pomyślimy o tym jutro, dobrze, szkrabie? - Spytał i pomiział go po policzku.
- Mhm. - Wymamrotał młodszy i wtulił się w ramię swojego alfy, mrucząc cicho. Zasnął po kilku minutach, a Kuba dopiero wtedy zastanowił się, jak się wyplącze spod dzieci śpiących na jego kolanach i jego miłości, która drzemała sobie, słodko wtulona w jego ramię.
- Pomóc? - Szepnął Bartek. Podniósł waderę i ułożył obok, a potem wziął jedno dziecko i położył obok Leona. Kuba podniósł drugiego chłopca, po czym wstał. 
- Zostawię ich jeszcze tutaj na tę jedną noc, a jutro pomyślimy, który pokój im dać. - Oznajmił, gdyż naprawdę padał z nóg.

***

Dalej mi się ta książka podoba, a Wam?

Do przeczytania,

- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top