Rozdział 53

Rozdział pisany do Fake Wings od AmaLee ale ostatecznie uznałam, że nie pasuje do fabuły xd

Chociaż dawał takie smutnawe wrażenie, a taki miał być rozdział.

Pierwszy zareagował Kuba. 

Doskoczył do chłopaka i przycisnął go do siebie. 
- Spokojnie, nic się nie dzieje. - Wymruczał kojącym tonem, mocno trzymając młodszego chłopaka. 
- ODDAWAJ MI TO! - Ryknął młodszy do Leona. Ten skulił się lekko na jego ton głosu. 
- Mały, robimy to dla twojego dobra. - Mruknął znowu Kuba. Czarny jednak jakby go nie słyszał. Wpatrywał się w Leona z furią w oczach. 
- PUSZCZAJ MNIE! - Ryknął znowu i szarpnął się w bok. Wyrwał się na chwilę, lecz przywódca od razu złapał go mocniej. - KURWA, MASZ NATYCHMIAST MNIE PUŚCIĆ! 
- Uspokój się i porozmawiamy na spokojnie. - Mruknął starszy.
- W DUPIE MAM TWOJĄ ROZMOWĘ! PUSZCZAJ! 

W czasie gdy Czarny krzyczał na Kubę, Leon ostrożnie i powoli przesuwał się w stronę łazienki. 
- LEON, TY CHUJU! JAK WYRZUCISZ TE LEKI, TO ZABIORĘ BRACI I JUŻ NIGDY ICH NIE ZOBACZYSZ! - Wydarł się nagle młodszy. - ANI TY, ANI NIKT INNY! - Zawył wściekły. 
- Uspokój się. - Powiedział Kuba spokojnym tonem. 
Leon podał paczkę Bartkowi, a ten złapał za klamkę drzwi od łazienki. 
- Bartek, proszę cię, oddaj mi to! - Krzyknął za nim błagalnym głosem. Jego oczy zaszkliły się lekko. 
- Nie, kochanie. - Westchnął miękko starszy. - Na początku myśleliśmy, że są to jakieś lekarstwa, ale po twoim zachowaniu wnioskuję, że to bardziej jakieś narkotyki. - Skrzywił się. - Wiesz, jak to wygląda? - Spytał poważnie. - Jakbyś był od nich uzależniony. - Dodał i uniósł dłoń z pudełeczkiem, lekko nim potrząsając. Pastylki zagrzechotały cicho.
- Proszę, oddaj mi je, zrobię co zechcesz. - Miauknął chłopak, lekko wilgotnym głosem. Bartek nie chciał tego przyznać, ale jego część naprawdę chciała oddać mu te leki. Żeby chłopak już nie wyglądał na tak załamanego. Łamało mu to serce.

- Słoneczko, kiedyś mi podziękujesz. - Oznajmił poważnie, po czym wszedł do pomieszczenia. Zanim zdążył zamknąć za sobą drzwi, Czarny krzyknął jeszcze za nim.
- Jak mi oddasz te leki, to zgodzę się na tą cholerną Więź! - Krzyknął w desperacji. Bartek uśmiechnął się do niego lekko.
- Kochanie, właśnie w tym jest problem, że nie rozumiesz tej prostej rzeczy. - Zaczął powoli, w dalszym ciągu z delikatnym uśmiechem. - Ja nie potrzebuję twojej zgody, mały. Tak samo jak ty nie potrzebujesz mojej. - Dodał i zamknął drzwi. 
Aru nie tracił czasu. Mocno kopnął Kubę i wykorzystując element zaskoczenia wystrzelił przed siebie, mijając zaskoczoną alfę. Wpadł do pomieszczenia, a drzwi odbiły się od ściany i zatrzasnęły za nim z hukiem. Bartek pogłaskał go delikatnie po głowie i wręczył mu puste pudełeczko. Czarny osunął się na ziemię i położył przedramiona na podłodze. Zawył załamany. Zapragnął zagryźć szarą betę. Ten skurwiel wyrzucił jego tabletki! ZA KTÓRE NIEMAL DAŁ SIĘ ZABIĆ RILEY'EMU! Teraz znowu będzie musiał tam iść, znowu się tłuc i ZNOWU kupować te leki! Zawarczał cicho. 
Chwilowa wściekłość przeszła tak samo szybko, jak się pojawiła. Poczuł intensywny zapach szarej bety, jakby Bartek stał tuż obok niego. Serce zabiło mu mocniej. Jego potwierdzenia potwierdziły dłonie, które złapały chłopaka pod pachami. Czarny pisnął cicho i odruchowo kopnął betę, po czym wykorzystując sytuację zmienił się w wilka i stanął w rogu, groźnie szczerząc zęby. 

Bartek uniósł na niego zdziwione spojrzenie. 
- Zabiję cię. - Zawarczał przez zęby Czarny. W jego postawie było jednak widać, że chłopak zwyczajnie się boi. Beta czuła, jak serce młodszego łomocze mu w piersi. W dodatku mimo, że bardzo się starał, to samo jego ciało wskazywało na to, że jest przerażony. Chłopak tak bardzo się starał... Bartek poczuł dziwne uczucie. Z jednej strony miał nadzieję na lepsze jutro. Z drugiej, ciekawiła go historia tabletek. Z trzeciej był rozczulony zachowaniem młodszego. Tak, mimo, że ten wyglądał jakby miał dostać zawału albo kogoś zamordować, to według jakiejś dziwnej strony Bartka było to urocze.
- Zostawię cię na chwilkę, okej? - Szepnął z uśmiechem, po czym wyszedł z pomieszczenia.

W skrócie opowiedział reszcie co się wydarzyło, po czym poprosił, żeby ich zostawili. Chciał choć raz sam pomóc swojemu Przeznaczonemu. 
Kuba i Leon w końcu poddali się i faktycznie wyszli z pomieszczenia. 

Bartek po cichu wszedł do łazienki. Pierwsze, co zobaczył to czarny wilk, który węszył w pobliżu toalety, jakby liczył na to, że jakaś jedna tabletka gdzieś spadła. Starszy doskonale widział też irytację i desperację w granatowych oczach.

Czarny w końcu zorientował się, że nie jest sam. Uniósł wściekły wzrok. 
- Masz mi je odkupić. - Warknął ledwo nad sobą panując. Bartek tylko lekko się uśmiechnął. Szukał w głowie jakichś słów na uspokojenie i pocieszenie chłopaka, gdy jego rozmyślania przerwał wściekły ryk. - I Z CZEGO RŻYSZ, CO KURWA?!
Bartek nie zdążył zareagować. Czarny rzucił się na niego. Po drodze zmienił się w człowieka. Uderzył drugiego w twarz. Bartek syknął cicho, czując jak coś spływa mu po policzku. ,,Krew...", pomyślał, wyczuwając charakterystyczny metaliczny zapach. 
Zanim zdążył się odsunąć, poczuł drugie uderzenie, tym razem z drugiej strony. Tym razem obyło się jednak bez większych obrażeń. 
Czarny złapał Bartka za przód koszulki i pociągnął go w dół. Złapał go za włosy i kilka razy nabił jego twarz na swoje kolano. Odepchnął go od siebie, przez co starszy wyprostował się, a potem z całej siły przywalił mu w brzuch. Bartek zgiął się w pół i zaniósł kaszlem. 

Czarny już miał uderzać kolejny raz, gdy poczuł silne ramiona, które mocno go złapały. 
- KURWA, BYŁEM TAK BLISKO! - Zawył wściekły. - PUŚĆ MNIE! CZAS, ŻEBY TEN SKURWYSYN WRESZCIE MNIE POPAMIĘTAŁ! - Wydarł się ponownie. 
- Boże, Bartek! - Krzyknął cicho Leon, widząc posiniaczoną i zakrwawioną twarz swojego przyjaciela. Złapał go za policzki i zaczął oglądać jego głowę w poszukiwaniu dalszych obrażeń.
- Możesz mi wytłumaczyć, co w ciebie wstąpiło?! - Warknął Kuba, podnosząc chłopaka. 
- JUŻ DAWNO POWINIEN DOSTAĆ! - Bronił się młodszy. Kopnął starszego i szybko się odwrócił. Wykorzystując siłę rozpędu sprzedał mu jeszcze pięknego kopniaka. 
- Ty mała mendo! - Syknął i ponownie go złapał. Ściągnął pasek i dla bezpieczeństwa związał chłopakowi ręce. 
Podniósł go i posadził na łóżku. Czarny spróbował jeszcze raz uderzyć przywódcę. Kuba tylko odsunął się, a chłopak zawarczał.
- Wyjaśnisz mi, o co tak się wściekasz? - Westchnął Kuba, stając na przeciwko niego.     

***

Boże, nie wierzę, że to napisałam.
A JEDNAK SIĘ UDAŁO!

W rozdziale miało być widać tą desperację i załamanie Czarnego. Poprzednia piosenka dobrze to oddawała, ale jak już mówiłam wcześniej, uznałam, że ją zmienię, bo nie pasowała.

Co myślicie?

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top