+Rozdział 50+
Bardzo ważne ogłoszenie pod rozdziałem!
Od Was zależy, co się stanie.
Czarny poczuł, jak ktoś mocno go łapie i na siłę odciąga od rywala.
---
Posadzili ich w salonie, gdzie zebrała się też reszta watahy. Oczywiście poza chłopcami. Leon włączył im jakąś playlistę z bajkami, żeby nie szli na dół.
Czarny i Bartek warczeli na siebie. Obaj cali we krwi, która ciągle spływała z ich ran. Cali mokrzy od deszczu, który nadal moczył przestrzeń na zewnątrz.
- Możecie mi wytłumaczyć, co wy kurwa odwalacie?! Co to miało być?! - Krzyczał wściekły Kuba. Sam ledwo nad sobą panował. Atmosfera była tak gęsta, że można by ją kroić.
Czarny siedział na fotelu bez ruchu. Czuł, jak Leon opatula go ręcznikiem i zaczyna przecierać mu rany i wycierać krew z twarzy. Gdy tylko odsuwał dłoń czerwona ciecz znów spływała mu po skroni i kończyła na brodzie, skapując na złączone na kolanach dłonie.
- Idę po apteczkę. - Rzucił Leon do Kuby i zniknął w kuchni.
Wrócił po chwili, jedną apteczkę podając Karolowi, który niepewnie stał przy ścianie, jakby nie wiedząc, co zrobić.
- Opatrz Bartka, a ja się zajmę Aronem, okej? - Spytał. Chłopak kiwnął głową i od razu przystąpił do pracy.
Leon przetarł mu rany i mniejsze skaleczenia pozaklejał plastrami, a większe sprawnie zeszył.
- Możecie mi wytłumaczyć, co to do diabła było?! - Warknął wściekły. Zdenerwował się jeszcze bardziej, gdy ani Czarny, ani Bartek nie zwrócili na niego uwagi. W dalszym ciągu warczeli na siebie wściekli i gotowi do ataku.
- Może niech jeden pójdzie pogadać z Czarnym, a drugi z Bartkiem? - Zasugerował Damian. - Potem będziemy mogli przedyskutować to w większym gronie. - Dodał.
- Chcę to w końcu wyjaśnić. - Zdecydował Kuba. - Raz na zawsze. Mam stanowczo dość. Czy tego chcą, czy nie, są w jednym stadzie, a ja nie będę tolerował bójek. Nie mam nic do przyjacielskich przepychanek, ale kurwa, to wyglądało jak walka na polu bitwy! Na miłość boską, przecież nie mogą ciągle się tak tłuc! Trzeba znaleźć coś albo kogoś, kto ich pogodzi. Nie mam zamiaru ich wyrzucać, ale muszą się chociażby tolerować! Poza tym, przecież to są Przeznaczeni. Jakim cudem tak się nienawidzą?! - Wyrzucił z siebie, wplatając dłoń w swoje włosy.
- Może Weronika pomoże? - Spytał nagle głos. Wszyscy odwrócili się, by zobaczyć jak ich przyjaciółka stoi w progu.
- Co ty tu robisz? - Spytał zdziwiony Leon. - Miałaś przyjechać dopiero za parę dni. - Dodał.
- Znalazłam opiekuna dla kuzynów no i pozałatwiałam wszystkie sprawy, więc pomyślałam, że przyjadę wcześniej. Słyszałam jak Kuba się darł, więc wiem mniej więcej co się stało. Potrzebna by mi była jeszcze jedna osoba do pomocy. - Rzuciła, rozglądając się po reszcie.
- Widział ktoś Kamila? Zawsze miał wprawę w godzeniu wrogów. Może on by coś pomógł? - Rzucił nagle Leon.
- Jest gdzieś na patrolu. - Mruknął Kuba.
To było to.
Nikt nie zauważył, jak źrenice Bartka rozszerzają się. Czarny zareagował tym samym. Wyszczerzyli zęby.
Gdzieś na zewnątrz rozbrzmiał grzmot.
Imię zadziałało jak zapalnik. Bartek i Czarny skoczyli sobie do gardeł, w powietrzu zmieniając się w wilki. Kuba odskoczył od nich i cofnął się pod ścianę, unikając wściekłych zębów. Krople krwi znalazły drogę do jego twarzy. Starł je palcami z policzka i w szoku wpatrywał się w dwa wilki. Przeznaczone sobie dusze, które starały się nawzajem zabić...
Leon pisnął, wystraszony, ale potem zaklął siarczyście, gdy zorientował się, że wilki pozrywały sobie dopiero co założone szwy, a teraz wytrwale pracują na nowe rany.
W powietrze wzleciały granatowe kwiatki, które Czarny jeszcze chwilę temu miał wplecione w sierść. Nie wiedział, dlaczego dalej je nosił. Po prostu o nich zapomniał.
Czarny wgryzł się w szyję Bartka, a ten przeturlał się po ziemi. Złapał go za skórę na szyi i przycisnął do dywanu, tuż obok kominka. Ułożył mu łapę na szyi i powoli przesuwał ją wyżej, żeby chłopak odchylał głowę do tyłu.
Aru poczuł jak popiół i drobne iskry lecą na jego nos. Warknął cicho i szybko podwinął pod siebie tylne łapy, po czym ułożył je na brzuchu większego wilka i szybko wyprostował, zrzucając go z siebie. Bartek walnął ciałem o podłogę, lecz szybko wstał i rzucił się na drugiego wilka.
Na zewnątrz ciągle grzmiało. Deszcz bębnił o szyby, lecz nikt się tym nie przejmował.
Weronika w szoku patrzyła, jak Bartek próbuje wrzucić chłopaka do kominka, a ten odpłaca mu się tym samym. Zacisnęła usta. Nienawidziła, gdy osoby, które powinny się kochać i wspierać się nawzajem walczą ze sobą.
- DOSYĆ! - Ryknęła tak głośno, że szyby w oknach zadrżały niebezpiecznie. Wszyscy jak na zawołanie spojrzeli na nią. Nawet Bartek, który obecnie trzymał przednią łapę Czarnego między zębami. Chłopak swoje kły wplótł w sierść na karku szarej bety. Teraz dwie pary równie granatowych oczu były wpatrzone w nią jak w obrazek. Nie zapowiadało się jednak na to, by chcieli przestać walczyć. - SIADAĆ! - Padła następna komenda. Bartek i Czarny z cichym warkotem usiedli jakieś 4 metry od siebie. Według Weroniki to dalej było za mało, ale nie mogła nic na to poradzić. - Na miejsca! - Warknęła, już nieco spokojniej. Ci siedli na swoich fotelach, cicho powarkując. - Ręce! - Padła następna komenda. Kobieta podeszła do Czarnego. Ten zerknął na nią, jakby nie rozumiał, czego od niego chce. Złapała go za dłonie i skuła je za jego plecami kajdankami, które zawsze przy sobie nosiła. To nie pierwszy raz, gdy brała udział w takiej akcji.
Nie zauważyła, gdy Bartek wstał i podkradł się do nich. Jego oczy świeciły na pomarańczowo, a mina wyrażała czystą furię. Czarny rozpaczliwie szarpnął rękami. Kajdanki ani drgnęły.
- Uspokój się. - Warknęła cicho. - Nic ci nie będzie. - Dodała. Zorientowała się, że chłopak patrzy na coś za nią. Odwróciła się i stanęła oko w oko ze wściekłą bestią.
- Przegrałeś... - Oznajmił z triumfem Bartek. - Wiesz, co to oznacza, kochanie? - Spytał, kładąc specjalny nacisk na ostatnie słowo. - ŻE JESTEŚ MÓJ! - Ryknął i rzucił się na szyję chłopaka z zębami.
Czarny skoczył w bok. Bartek runął na fotel. Kuba zareagował błyskawicznie i zanim beta zdążyła się podnieść założył mu kajdanki.
Aru usiadł na podłodze i potrząsnął głową, żeby przywrócić się do świadomości. Kropelki krwi spadły na ziemię. Leon podszedł do niego i delikatnie przeczesał czarne pasemka. Na jego palcach zostały ślady krwi. Chłopak syknął cicho. Leon zerknął w bok, gdzie dostrzegł ostrą krawędź kominka, z czerwonymi plamami na kamiennej powierzchni.
***
Ale mają tam wojnę, co nie?
Wiem, że pytanie pewnie bezcelowe, ale wolicie taki spokojnie rozdziały, czy pełne akcji?
--{OGŁOSZENIE}--
Jest to moja pierwsza książka, w której udało mi się dobić do 50 rozdziału. Jestem z siebie dumna.
,,Niezwyciężeni" również mają 50 części, ale jest tam również Prolog, Epilog i jedna część z życzeniami świątecznymi, natomiast CG ma czyste 50 rozdziałów.
Z tej okazji mam do Was pytanie:
Chcecie jakiś special?
Jeśli tak, to co to miałoby być?
Może być Q&A do postaci, jak również do mnie, dodatkowy rozdział, jakiś mój rysunek, czy cokolwiek sobie zażyczycie.
Dawajcie swoje propozycje w komentarzach :>
Wszystko zależy od Was :D
---
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top