Rozdział 48
Nagle do pokoju wszedł Bartek.
- Co się dzieje? - Spytał zmartwiony, widząc swojego chłopaka we łzach. W paru susach znalazł się przy nim.
- Musimy pogadać. - Westchnął Kuba, zwracając na siebie uwagę przyjaciela.
- Czy ty nie widzisz, że mój Przeznaczony płacze? - Spytał. W jego głosie zabrzmiało ostrzeżenie.
- Właśnie o tym chciałem pogadać. - Wyjaśnił przywódca.
- Najpierw Czarny. - Zdecydował Bartek i już wyciągnął ręce do chłopaka, gdy Kuba mu przeszkodził.
Aru zerwał się i wypadł z pokoju, zostawiając za sobą zdziwionego przywódcę i jego przyjaciela.
- Daj mu ochłonąć. - Polecił alfa.
---
Czarny usiadł na ławce za domem i oparł się o twardą, chłodną, i lekko wilgotną ścianę.
Zaciągnął się papierosem, którego trzymał w ustach i przymknął oczy, wypuszczając dym nosem. Czuł łzy, które rzeźbiły ślady na jego policzkach ale już sam nie miał sił ich ścierać.
Złapał papierosa między palce i strzepnął popiół na ziemię, po czym wziął kolejnego bucha.
Zgarbił się lekko i oparł przedramiona na kolanach. Z kieszeni wyjął zapalniczkę, którą zaczął obracać w dłoniach. Otworzył srebrne wieczko, a jasny płomień rozbłysnął na tle ciemnej już trawy. Czarny westchnął. Przejechał kciukiem po płomieniach, biorąc kolejny buch. Odchylił głowę i zerknął w górę. Stracił już poczucie czasu. Miał cholerne wrażenie, że jeszcze godzinę temu było rano, lecz ciemniejące niebo zdawało się temu zaprzeczać.
- Ty palisz? - Usłyszał zaskoczony głos. Jak bardzo go nienawidził...
- Jak widać. - Burknął młodszy, szybko ocierając policzki z łez.
- Naprawdę chcesz zerwać Więź? - Spytał. Czarny tylko kiwnął głową, po czym zaciągnął się jeszcze raz. Bartek prychnął. - Całe życie zdychałem z zazdrości, że wszyscy wokoło mają swoich Przeznaczonych, a ja nie... A gdy w końcu go znalazłem, okazuje się, że Przeznaczenie solidnie pierdolnęło się w kalkulacjach. - Warknął ponuro. Czarny prychnął lekko, nieco rozbawiony. Coś jak śmiech przez łzy. Po chwili znów spoważniał.
- Bartek, to nie tak, że nie chcę, żebyś nie miał swojej drugiej połówki... - Zaczął chłopak. Zaciągnął się jeszcze raz i chwilę potrzymał dym w płucach. - Chodzi o to, że ja po prostu nie nadaję się na Przeznaczonego... - Rzucił, wypuszczając dym. - Jak zerwiemy Więź, to pomogę poszukać ci kogoś, z kim będziesz szczęśliwy. - Westchnął i oparł się plecami o zimną ścianę. Bartek zrobił to samo, w milczeniu wpatrując się w ciemniejące niebo.
- Matka zawsze wkładała mi do głowy, że jak znajdę swojego Przeznaczonego lub swoją Przeznaczoną, to do końca życia będę szczęśliwy. - Prychnął z ledwie wyczuwalną nutką smutku w głosie.
- Moja zawsze mówiła to samo... - Mruknął Czarny i spuścił wzrok na ziemię przed nim.
- Ona i mój tata świata poza sobą nie widzieli... - Mruknął z lekkim uśmiechem. - Zawsze im tego zazdrościłem...
- Mój ojciec zabił Przeznaczonego mojej matki... - Mruknął Czarny po dłuższej chwili.
- Co? - Bartek był w szoku.
- Moja mama zawsze opowiadała mi, jak to wspaniale jest znaleźć swojego Przeznaczonego... Zastanawiałem się, co ona robi z moim ojcem. Tłumaczyłem sobie to Przeznaczeniem, ale gdy tylko ktoś poruszał coś z tym związanego, ojciec niemalże wyrzucał go z domu... Nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego tak się wścieka. Najgorzej było, gdy to matka wspominała coś o Więzi Przeznaczonych... - Wziął szybkiego bucha. Bartek nie przerywał mu ani go nie poganiał. Chłonął każde słowo niczym gąbka. - Nieraz widziałem, jak ją za to tłukł... Tak samo nie rozumiałem, gdy uciekałem z domu... Zrozumiałem dopiero długo później... Mama miała swojego Przeznaczonego ale ojcu zamarzyły się dzieci... Moja matka mu się spodobała, więc ją sobie wziął... Nienawidzę tego faceta... - Warknął przez zęby. Łzy znowu zawitały mu w oczach. Spuścił głowę i wsadził papierosa w usta, mocno się nim zaciągając. Poczuł się minimalnie lepiej.
- Przecież gdy Przeznaczone sobie wilki się odnajdą i jedno z nich zginie, drugie umiera niedługo po nim. - Wtrącił zmieszany Bartek.
- Jak widzisz, od reguły zawsze są jakieś wyjątki... - Mruknął.
- To dlatego tak nie lubisz Przeznaczenia? - Spytał cicho. Czarny westchnął i mocniej przygryzł końcówkę papierosa, którą miał w ustach. Po chwili pokręcił lekko głową. - Od dawna zastanawiałem się, co się stało, że tak nie chcesz Przeznaczonego... - Mruknął.
- Wiem, że zabrzmię teraz jak ostatni skurwysyn, ale... Bartek, nie chodzi o to, że ja sam nie chcę Przeznaczonego... Po prostu nie chcę, żebyś to ty nim był... - Powiedział spokojnie. Starszy poczuł, jakby ktoś wbił mu sztylet w serce. Jego oczy wypełniły się łzami.
- Zrobiłbym dla ciebie wszystko... - Wyszeptał i zamknął oczy.
- Wiem. - Westchnął miękko Czarny. - Znajdę ci takiego partnera, przy którym o mnie zapomnisz... Obiecuję. - Powiedział i ułożył dłoń na ramieniu drugiego.
- Dlaczego to wszystko musi być takie skomplikowane? - Jęknął mężczyzna. - Powinniśmy teraz śmiać się z jakiegoś durnego filmu albo wymyślać imiona dla naszych szczeniąt. - Wypalił, zanim zdążył pomyśleć.
- Bartek...?
- Tak?
- Ja nie znoszę dzieci. - Mruknął Czarny z lekkim rozbawieniem w głosie. - Nie chcę ich mieć. Ani swoich, ani adoptowanych. Mam dwóch braci, wystarczy mi tyle. - Dodał. - Zawsze widziałem je jako dodatkowe obowiązki, nieprzespane noce, więcej polowań, żeby wyżywić całą rodzinę, rozmowy, nauczanie, przytulanie... Spędzanie razem czasu... To nie jest mój świat i ty dobrze o tym wiesz. - Zerknął na swojego rozmówcę, który wpatrywał się w swoje buty. Aru znowu się zaciągnął. Bartek powoli pokiwał głową.
- Długo palisz? - Spytał nagle pustym głosem.
- Od paru lat... - Mruknął.
- Dużo? - Spytał ponownie.
- Kiedy nie wytrzymuję... Albo kiedy spotkam jakiegoś przyjaciela. - Mruknął i uśmiechnął się delikatnie. Bartek nawet na niego nie spojrzał. Czarny lekko się zmartwił.
- Jesteś jedyną osobą, którą znam, a która pali. - Westchnął i zerknął przed siebie.
- Nie palę jak smok... - Zaśmiał się cicho Aru. - Jestem w stanie wytrzymać bez tego... Ale czasami... Sam nie daję już z tym wszystkim rady... - Westchnął. - Za dużo problemów, za dużo obowiązków, za dużo... Wszystkiego... - Zaciągnął się jeszcze raz.
- Ja zawsze miałem kogoś do wygadania się... - Mruknął starszy. - Kuba, Leon, nawet Weronika... Zawsze byli ze mną i dla mnie, nieważne z czym bym nie przyszedł... - Zauważył, że Czarny posmutniał.
***
Taki spokojniejszy rozdzialik z Bartkiem i Czarnym.
Co myślicie?
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top