Rozdział 37
Usłyszał znajome krakanie i uniósł głowę. Przed nim, na parapecie siedział znajomy kruk.
- Cześć. - Mruknął Aru i wyciągnął dłoń, przejeżdżając nią po ciemnych piórach. Nagle przypomniał sobie o daniu.
Wziął talerz i położył go na parapecie. Ptak niepewnie spróbował potrawy, a potem zaczął ją z zapałem wcinać. Wyglądał, jakby dawno nie jadł nic tak dobrego. Czarny zachichotał, po czym zwinął się w kłębek na podłodze, obok grzejnika. Urządzenie było lekko podkręcone, więc czuł na ciele przyjemne ciepło. Zamknął oczy. Zaraz wstanie...
---
- Znalazłem! - Rzucił szczęśliwy Bartek, wchodząc do pokoju. W uniesionej dłoni, niczym puchar, widniała apteczka.
Rozejrzał się, szukając swojego czarnego futerka.
Znalazł je dopiero po chwili, zwinięte na podłodze i przytulone do grzejnika. Uśmiechnął się lekko, jakby z mieszanką smutku i radości, po czym zerknął na parapet. Znalazł na niej pustą miskę. Uśmiechnął się. Po chwili coś przykuło jego uwagę. Mianowicie, w pustej misce znajdowało się kilka małych, czarnych piórek. Bartek westchnął. To by wyjaśniało, dlaczego miska stała na parapecie.
Westchnął i zmienił wilka. Wziął go na ręce i położył na łóżku. Chłopak zaczął drżeć. Bartek z lekkim uśmiechem szybko opatrzył jego ranę, po czym rozebrał się do bokserek i wskoczył obok niego pod kołdrę. Wyciągnął ręce i przyciągnął do siebie mniejsze ciałko, mocno oplatając je ramionami. Odetchnął, szczęśliwy. Ułożył jego ciemną głowę na swoim ramieniu. Schował nos w zagłębieniu między szyją, a ramieniem młodszego chłopaka. Tak właśnie miało być. Jego Przeznaczony u boku. On i nikt inny.
Obudził się czując chłód. Rozejrzał się, lecz nigdzie nie zauważył swojej ulubionej przytulanki.
Usiadł na łóżku i ziewnął cicho. Wtedy go zobaczył. Czarny spał zwinięty w kłębek w nogach łóżka. Bartek westchnął. Wygrzebał się spod kołdry i pogłaskał ciemne włosy chłopaka.
Z cichym westchnięciem ułożył się w poprzek łóżka i przyciągnął go do siebie. Jedną rękę tradycyjnie podłożył mu pod głowę, a drugą przytulił go w pasie. Wtulił twarz w jego ramię i delikatnie zaciągnął się tym pięknym zapachem.
- Błagam cię, daj mi spać. - Wyjęczał nagle młodszy, lekko zaspanym głosem. Bartek aż się odsunął. Był pewien, że chłopak śpi. Aru również usiadł.
- Chodź się przytul. - Poprosił i wyciągnął do niego ręce. Czarny spojrzał ze smutkiem na wyciągnięte kończyny. Przygryzł wargę, po czym powoli znów zwinął się w kłębek, plecami do swojej drugiej połówki. - Dlaczego tak bardzo mnie nie chcesz? - Spytał starszy zranionym głosem, lecz potem kontynuował już swoim zwykłym tonem, w którym wybrzmiewały troska i zmartwienie. - Dlaczego tak nie lubisz dotyku? ...Co się stało w twoim życiu, Czarny? ...Ktoś cię skrzywdził, prawda? Pewnie bardzo bolało... Pewnie została ci po tym trauma... Dlatego tak się chowasz, tak, mały? Nie dopuszczasz do siebie nikogo, bo ilekroć zamkniesz oczy widzisz swojego prześladowcę. Prawda, Dzieciaku? Pewnie boisz się, że też cię skrzywdzę... Nie winię cię za to... Nikt nie powinien... Każda przykra sytuacja pozostawia po sobie blizny, które stale o niej przypominają... - Wyciągnął dłoń i zaczął spokojnie gładzić ciemne włosy. Chłopak nadal leżał bez ruchu, odwrócony do niego plecami. - Ludzie mówią, że ci przejdzie... Rzadko kiedy ktoś bierze to na poważnie... A ty rozpadasz się w sobie coraz bardziej i bardziej... Grasz twardego, żeby ochronić samego siebie... Myślisz, że tego nie widzę, ale czuję, że udajesz. I już nie chodzi mi o to, że chcesz się ochronić... Chodzi o to, że udajesz, że mnie lubisz... Starasz się dla mnie... To w sumie słodkie, wiesz? - Spytał, uśmiechając się lekko. - Więc ja też będę starał się dla ciebie, Dzieciaku... Będziesz mógł zrobić sobie ze mnie taką tarczę do ochrony przed światem... Wspólnie znajdziemy tych, co cię skrzywdzili i już nikomu nic nie zrobią... Ci ludzie pewnie bardzo cię skrzywdzili... Bolało, prawda? - Chłopak dalej leżał bez ruchu. - Na pewno bolało... - Mruknął cicho. - Pewnie błagałeś o pomoc, ale nikt nigdy ci jej nie udzielił... Nie chcieli wierzyć, że ktoś robi ci krzywdę, prawda? ...Dlatego tak nie lubisz innych... Nie pomogli ci, kiedy tego potrzebowałeś, tak...?
Chwilę siedzieli w ciszy, lecz potem Bartek wyczuł, że chłopak się trzęsie. Złapał go i przyciągnął do siebie. Zrozumiał, że młodszy trząsł się od płaczu i poczuł, jak jego serce znowu pęka.
- Chodź tu, mały. - Westchnął cicho i mocno go do siebie przytulił. Oparł się o ścianę za sobą i posadził go sobie na kolanach. Objął go rękami. Chłopak dalej płakał bezgłośnie i się trząsł, lecz po chwili poczuł, że już nie wytrzymuje. Jego płacz stopniowo przeszedł w ciągłe, bezradne wycie. Starszy wzmocnił uścisk.
- Już dobrze, Dzieciaku... - Zamruczał. - Już dawno powinieneś się wypłakać... - Westchnął. - Byłoby ci lepiej, wiesz? - Zapytał, przejeżdżając dłonią po jego włosach. Ten nagle się odwrócił, siadając okrakiem na jego kolanach, po czym objął go pod pachami i mocno go ścisnął. Jego dzieciak ewidentnie musiał się wyżyć...
Ciągle lekko go kołysał i głaskał. Czarny zaczął się uspokajać, a po chwili Bartek słyszał tylko spokojny, lekko zachrypnięty oddech. Odetchnął, po czym położył się na łóżku, kładąc chłopaka na swojej piersi. Opatulił go kołdrą i westchnął. Miał tylko nadzieję, że tym razem nie skończy się to tak jak poprzednio. Nie przeżyłby drugiej takiej ucieczki chłopaka. Już nigdy nie da mu uciec...
Ma być tylko i wyłącznie JEGO. Na Boga, to jest jego Przeznaczony! Jego chłopak! Jego Czarny! Tylko jego! I nikogo innego!
Głaskał te ciemne włosy i rozkoszował się delikatnym, słodkim zapachem. Nadal nie rozumiał, dlaczego nie było mu dane cieszyć się nim codziennie. Nie chodziło mu tylko o ten zapach, ale o całego chłopaka. Zrobiłby dla niego dosłownie wszystko.
Nie znosił tego, że chłopak musiał udawać, że coś do niego czuje, żeby było mu lepiej... To zdecydowanie nie powinno wyglądać tak, jak wygląda... Musi zdecydowanie pogadać z Weroniką. Tak, to chyba był dobry pomysł... Jeśli ona nie pomoże, to nie będzie już ratunku dla ich Więzi Przeznaczonych. Będą musieli jakoś przeżyć...
Szkoda, że do końca życia nie będą już szczęśliwi. Bartek odkrył, że jest naprawdę szczęśliwy tylko przy chłopaku, a ten zdawał się mieć zupełnie odwrotny problem.
W otoczeniu kogokolwiek od razu robił się cichy i dziwnie spięty, jakby tylko czekał na to, aż ta osoba go zaatakuje...
***
Wiem, że to ich "bycie razem" jest już powoli męczące, ale jeszcze chwilę i wszystko wróci do normy ^^
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top