Rozdział 36
- Co? NIE! - Czarny szarpnął się mocno i wylądował na ziemi, zmieniając się w zwierzę. Jego futro było nastroszone, a on sam wyglądał jakby był zły.
- Mówiłeś, że chce ci się jeść. - Przypomniał Bartek.
- Mówiłem, że jestem zmęczony. - Poprawił go chłopak. - Nie wspominałem nic o byciu głodnym. - Syknął cicho.
- O co chodziło z tym, że dopiero jutro coś zjesz? - Spytał starszy. Nie podobało mu się, że jego Przeznaczony chodzi głodny i ewidentnie coś przed nim ukrywa.
- No o to, że jutro rano pójdę sobie coś złapać, bo nie mam sił po naszej przepychance. - Mruknął.
- Jesteś głodny? - Spytał drugi, uważnie przyglądając się chłopakowi.
- Nie. - Westchnął ten. - Dzięki za kwiatki i w ogóle. - Mruknął, po czym ruszył w stronę lasu.
- Gdzie idziesz? - Spytał Bartek, zmieniając się i podchodząc do chłopaka.
- Przejść się. - Westchnął.
- Idę z tobą. - Oznajmił starszy.
- Wybij to sobie z głowy. - Warknął drugi.
- Nie mów mi, że będę ci przeszkadzał w zwykłym spacerze. - Warknął, specjalnie kładąc nacisk na słowo ,,przeszkadzał". Bolało go, że jego chłopak nie chciał spędzać z nim czasu.
- A co jeśli chcę pobyć sam? - Spytał ostro młodszy. - Nie mów mi, że będziesz chodził za mną jak strażnik. - Warknął. - Dasz mi spokój? - Spytał. - Chcę iść zanim będzie ciemno. - Mruknął.
- Zgoda. - Zawarczał starszy, po czym bez słowa odwrócił się i wrócił przed dom.
Gdy zerknął za siebie, by sprawdzić, czy Czarny dalej tam stoi, zastał tylko pustą przestrzeń. Westchnął cicho. I tak zrobi mu coś do jedzenia. Czas, żeby wreszcie normalnie zjadł.
---
Czarny z trudem utrzymywał skupienie. Pomyślał, że Bartek jest naprawdę tępy. Nie zorientował się, gdy chłopak kłamał mu w żywe oczy. Dosłownie skręcało go z głodu. To przez te cholerne zapasy! Już nigdy nie da się w nie wciągnąć.
Przyczaił się między zaroślami i rozejrzał się ostrożnie. Czuł wyraźny zapach jakiegoś królika, ale nigdzie go nie widział.
Rozejrzał się i po chwili to zauważył. Królik pasł się spokojnie, niedaleko niego. Już miał się na niego rzucać, gdy zauważył jakiś dziwny, nietypowy kształt. Zaczął zastanawiać się, co to jest, gdy słońce podało mu odpowiedź na tacy, świecąc prosto w dziwną rzecz. Aru poczuł, jak jego serce staje.
Blask lufy.
Uświadomił sobie, że gdyby jej nie zauważył, już byłby martwy. Oblizał się lekko i wycofał ostrożnie. Obszedł miejsce, gdzie znajdowało się zwierzątko i zaczaił się za ciemnym, nieregularnym kształtem. Bez zbędnego warczenia skoczył mężczyźnie na plecy. Ten wrzasnął ze strachu, widząc nad sobą wściekłą, rozszalałą bestię.
Chciał go zaatakować, ale Czarny to przewidział. Uskoczył, lecz mężczyzna zdążył go drasnąć w bark. Chłopak odrzucił jego broń, która wylądowała w krzakach za nim. Odsunął się od mężczyzny i wciąż na niego warcząc stanął parę metrów przed nim.
Ten zerknął tylko w granatowe oczy, po czym puścił się biegiem przez las. Aru zamachał ogonem, rozbawiony. Kłusownicy zawsze go bawili. Szybko zakopał broń, po czym podszedł do zwierzątka. To starało się uciec, lecz jego tylna łapa zaplątana była w żyłkę, która była przyczepiona do patyka w ziemi. Aru jednym celnym kłapnięciem zębów pozbawił zwierzątko życia, po czym zdjął z jego łapki żyłkę i zabrał się za jedzenie.
---
-*Parę godzin później*-
Zaczynało się ściemniać, a Czarnego nadal nie było.
Bartek chodził w kółko przed wejściem, czekając aż jego Przeznaczony łaskawie wróci. Chciał przekonać go do spania w jednym łóżku. Chciał, żeby chłopak spał u niego. A najlepiej - z nim. Zawsze lepiej śpi się przy drugiej osobie.
Wreszcie zauważył ciemny kształt, który powolnym krokiem szedł w jego stronę. Nie tracąc czasu rzucił się pędem w jego kierunku.
- Gdzieś ty był?! - Warknął, nawet nie trudząc się z przywitaniem. Wciągnął powietrze do płuc i zmarszczył brwi, gdy wyczuł ostry zapach chrzanu. - Czemu wytarzałeś się w chrzanie? - Spytał podejrzliwie, jeszcze bardziej wkurzony.
- Czemu mnie tak męczysz? - Spytał chłopak spokojnie. Bartek pochylił się lekko w stronę jego pyska i kiedy niemal stykali się nosami, wyczuł zapach. Był go pewien.
- Dlaczego mnie okłamałeś? - Spytał zrezygnowanym i lekko smutnym tonem.
- Inaczej nie dałbyś mi odejść. - Mruknął i ziewnął. Już miał ruszać w stronę wejścia, gdy starsza beta ponownie go zatrzymała.
- Kulejesz. - Stwierdził, a Czarny spuścił lekko głowę i zacisnął powieki. Miał dość. Stanowczo dość.
- I. Co. Z. Tego. - Wycedził gniewnie, wlepiając wzrok w oczy drugiego.
- To, że chcę wiedzieć, czy nic ci nie jest. - Warknął.
- Jak widzisz żyję, więc możesz dać mi przejść. - Syknął.
- Mógłbyś iść do mnie do pokoju? - Zapytał nagle spokojnie. Czarnemu wydało się to podejrzane.
- Dlaczego? - Spytał ostrożnie.
- Chciałbym, żebyś dzisiaj u mnie spał. - Odpowiedział całkowicie szczerze. Czarny lekko pobladł. - Nie chcę ci nic zrobić, po prostu pomyślałem, że musimy się do siebie przyzwyczaić i że spanie razem może być dobrą okazją. - Wytłumaczył szybko, widząc minę drugiego.
- J-ja... - Zająknął się młodszy. - J-ja nie-e, bo... Nie... - Wymamrotał szybko.
- Słonko, co się dzieje? - Spytała zmartwiona beta. - Nic ci nie zrobię, po prostu będziemy spali w jednym łóżku. - Wyjaśnił kojącym głosem.
- Nie! - Sprzeciwił się chłopak i profilaktycznie odskoczył w tył. Zapomniał, że jest lekko kontuzjowany, przez co efektownie zderzył się z ziemią.
- Nic ci nie jest? - Spytał zmartwiony Bartek i dotknął pyskiem głowy młodszego od siebie chłopaka.
- N-nie, idź. - Jęknął i podniósł się chwiejnie. Z rozcięcia na barku znowu poleciała krew.
- Jesteś ranny. - Stwierdził ponuro Bartek. Przybliżył się do niego i zaczął wylizywać jego ranę. Chłopak na początku chciał protestować, lecz potem poddał się i usiadł, dając się lizać.
- Zmień się w człowieka, nie będziesz aż tak używał barku. - Polecił, a drugi posłusznie wykonał polecenie. Bartek podniósł go i nie czekając na nic zaniósł do siebie.
Posadził go na łóżku i położył mu na kolanach tackę z jakimś daniem.
- Zjedz sobie, a ja pójdę poszukać apteczki. - Zamruczał czule i pogłaskał miękkie, czarne włoski.
Wyszedł. Aru odetchnął z ulgą, po czym wstał, odkładając talerz na szafkę nocną. Stanął przy oknie i zapatrzył się na las.
Już zdążył zatęsknić za wolnością...
***
Trochę się kłócą, ale dają radę.
Teorie? :>
Do przeczytania,
- HareHeart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top