człowiek, który sprzedał świat
Wspominając czasy, kiedy byłem nieświadomym, młodym facetem, pamiętam dokładnie dzień, w którym wszystko się zmieniło. Kiedy pierwszy raz ich spróbowałem.
Jeśli dziś ktoś dałby mi wybór, czy chciałbym przyjąć je i zanurzyć w ich transie, na pewno bym nie zaprzeczył. Dlaczego? Jestem zbyt głupim człowiekiem, tylko człowiekiem, cholerną istotą myślącą, choć często tego po mnie nie widać.
Myślałem, że wezmę, poczuję nowe wrażenia i tyle. Myliłem się. Cholernie się myliłem.
Oprócz tego, że zacząłem regularnie brać, psułem się, niszczyłem swój umysł i ciało, o duszy nie wspominając. Rzygałem nimi. Dosłownie i w przenośni.
Miałem cholernie dość i siebie, i życia, ale nie przestawałem. Za każdym razem obiecywałem sobie, że to był ostatni raz, że już nigdy ich nie wezmę. Że dam sobie spokój.
Grałem, nawalałem się, znów grałem, i znów nawalałem się. Tak w kółko. Koncerty powoli przestawały mnie jarać. Nie czułem nic, kiedy aplauz przejmował widownię. Nic.
Dave i Krist mieli do mnie żal. Nie okazywali tego, ale ich oczy mówiły same za siebie. Zmieniłem się. Widzieli to.
Piosenka za piosenką, koncert za koncertem, oklaski za oklaskami, nagroda za nagrodą. Cholerny świat.
Wszystko układało się świetnie, mógłbym być cholernym szczęśliwym facetem, ale o n e zmieniały wszystko.
Ostatnia płyta. Ostatni koncert. Dom. Odwyk. Ucieczka. Samotność. Śmierć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top