2
„W ramach rekompensaty pijesz dziś na mój rachunek".
Propozycja nie brzmiała źle, zwłaszcza gdy po opuszczeniu mieszkania samobójcy Marcus w ramach otuchy poklepał Rivekę po plecach i oświadczył, że dziś ma prawo się nie ograniczać. Tak oto ich czteroosobowy oddział wylądował w jednym z lepszych barów w Becie. Grafitowy parkiet z płynnymi, brokatowymi drobinkami okazał się jednak przereklamowany, choć może tylko w oczach Riveki, ponieważ Belen zaspamiła już swoje social media, chwaląc się, w którym barze spędza wieczór integracyjny.
Riveka doceniała wsparcie szefa i jego propozycję, nawet jeśli męczyła się z pierwszym drinkiem już drugą godzinę. Jej wzrok wędrował do niewielkich rys na szklanym stole, a czasem na niebo skażone miejskimi iluminacjami. Już dawno nie widziała go w tym najzwyklejszym, granatowym wydaniu. Na dachu dziesięciopiętrowego budynku mogła wizualizować je sobie do woli, czując na gołym karku chłód nadchodzącej nocy.
– Nie widać gwiazd, więc czego tam wypatrujesz?
Perfumy Belen uderzyły w nozdrza Riveki, kiedy kobieta przysiadła się i objęła ją ramieniem. Rozmazana szminka w kąciku ust najpewniej była pozostałością po przygodzie w łazience.
Riveka wzięła łyk rozwodnionego drinka, by dać sobie czas na odpowiedź.
No właśnie, czego ona tam wypatrywała? Nie doszuka się w zachmurzonym niebie odpowiedzi na pytania krążące wokół substancji z zasłony. Quim. Dlaczego, do cholery, musiało paść na jej starszego brata?
– Jak wysłali nas na wymianę do miasta obok, większość ludzi wyglądała właśnie tak jak Riv – podjął Marcus, który rozsiadł się w skórzanym fotelu naprzeciwko. – Z pozoru wydają się tylko spokojni, tak naprawdę bliżej im do zombie.
Gael gwizdnął, przygaszając papierosa. Światło z reflektora odbiło się od jego metalowego irokeza i na ułamek sekundy oślepiło Rivekę. Swoich włosów w kolorze maliny użyła jako zasłony, przy okazji wdychając zapach migdałowego szamponu.
– W Narmo, co nie? AI zniszczyła tamtych ludzi – powiedział Gael.
– Sami się zniszczyli, dzieciaku. Większość ludzi walczy tam o pracę, bo sztuczna inteligencja przejęła prawie każdą dziedzinę życia. Brak zajęcia i celu rekompensują sobie antydepresantami.
Staruszek się uruchomił – mruknęła Belen.
– Co z tego, że po wejściu do kawiarni od razu mają podane ulubione espresso? System śledzenia AI to jak zaglądanie do kosza z bielizną waszej byłej i analizowanie, czy regularnie ją pierze. Nasze bioczipy przy tym to pikuś.
– Ach, staruszek się zbulwersował, bo w Narmo musiał zgolić brodę, po tym jak skaner uliczny uznał go za zdolnego popełnienia przestępstwa. – mruknął Gael pod nosem, choć szło dostrzec, że tak naprawdę powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem.
Marcus machnął na niego dłonią.
– Słuchaj, Riv.
Lekko uniosła głowę, próbując przywołać na twarz uśmiech.
– Tak wiem, z moim podejściem obecnie mogłabym tam zamieszkać.
– Nie, może i nie masz dostępu do jednej sprawy, jednak wciąż przydasz się w multum kolejnych. Pozbądź się tego poczucia bezsilności i skup się na tym, co jest w twoim zasięgu.
– Chyba że naprawdę się nie zmotywujesz, to wtedy miasta na czele z AI na pewno przygarną kolejnego zombiaka. Nie będziesz musiała myśleć, wstawać rano z łóżka, ale brać antydepresanty trzy razy...
– Dobra, rozumiem – burknęła. – Kiepsko wam dziś idzie pocieszanie.
– Nie wiń ich. – Belen westchnęła, przerzucając ciemne loki za plecy. – Chcemy ci pomóc, jednak nie mamy pojęcia, jak się czujesz. Nikt z nas nie zmieniał kręgu po Teście Dopasowania, a ty sama nigdy nie opowiadałaś o życiu w Gammie.
Riveka odstawiła szklankę, a ta stuknęła tak mocno, że reszta oddziału nachyliła się w kierunku ławy w poszukiwaniu pęknięcia. Śledcza zaśmiała się gorzko.
Oficjalnie nic nie łączyło ją z Gammą od piętnastu lat. Czy to nie wystarczająco dużo czasu, by odciąć się od rodziny? Gael, Belen a nawet Marcus nie mieli pojęcia, jak to jest przechodzić resocjalizację. Pewnie wierzyli w tę całą propagandę, że wybór Systemu rekompensuje wszelkie straty, bo przecież sam oferuje wiele. W jej przypadku bardzo wiele, bo przecież w Gammie nie prowadziłaby tak wygodnego życia.
„Użyteczność twoim kluczem do szczęścia" – coś takiego jej powiedzieli, gdy jako dziesięciolatka trafiła do placówki uczelnianej Departamentu Socjalizacji. Pierwszy raz widziała też wtedy nauczycieli, kolejnych reprezentantów kręgu Beta, których sylwetki w dwóch pozostałych kręgach można było tylko oglądać poprzez hologramy. Nauczyciele od wczesnych etapów edukacji mogli pomarzyć o możliwości poruszania się między kręgami, jaką dawał zawód śledczych, choć raczej wychodziło im to na dobre. Ci, których hologramy widziała podczas nauki w Gammie, krzywili się nad wyraz, współpracując z podopiecznymi.
Otrzepała skórzane spodenki, a potem podniosła się ze swojego miejsca.
– Doceniam waszą marną próbę pocieszenia. Teraz już się zbieram.
– No weź! – krzyknął Gael. – Jeśli nie chcesz patrzeć na pozytywy tej dziwnej sprawy, przecież możemy ci też pomóc zapić stare rany. Są różne rodzaje pocieszenia.
– Nie bierzcie tego do siebie. Mam dziś randkę.
Puściła oczko w stronę Marcusa, zanim otworzył usta, by coś powiedzieć. Jej pospieszne urwanie się ze spotkania integracyjnego nie znaczyło, że nie wykorzysta propozycji szefa. Jeszcze napije się na jego rachunek.
*
– Jesteś cała spięta, Riv. Na pewno wszystko w porządku?
Mogło być lepiej, ale przynajmniej Riveka nie czuła na sobie zapachu krwi. Wielokrotnie pracowała w bardziej ekstremalnych warunkach, jednak po dzisiejszym śledztwie odczuwała dyskomfort w obrębie całego ciała. Jeszcze przed pójściem do baru odkaziła się dwukrotnie za pomocą syntetyków i pozwoliła sobie na gorącą kąpiel, wykupując pakiet łazienkowy premium na przyszły tydzień. Wykosztowała się, choć chciała również znaleźć większą ulgę w pielęgnacji ciała. Przynajmniej skóra Riveki, o subtelnym, różowym zabarwieniu, stała się gładsza w dotyku. Stosowanie barwników przez dwa miesiące się opłaciło, bo odcień skóry idealnie współgrał z włosami w kolorze soczystej maliny. Na nich i skórze nigdy nie zamierzała oszczędzać portfela, zwłaszcza kiedy inne zabiegi pielęgnacyjne mogła mieć zupełnie za darmo.
Jednak tym razem masaż Rahemy nie dostarczał przyjemności tak jak wcześniej. Pierwszy raz dotyk delikatnych palców wydawał się wręcz upierdliwy, przez co Rivekę ogarnęły drobne wyrzuty sumienia. Przecież niecodziennie mogła gościć w swoim skromnym mieszkaniu w Becie ekspertkę od przyjemności cielesnych, nawet jeśli spotkanie miało charakter prywatny.
– Przynajmniej już nie śmierdzę trupem – skwitowała śledcza, zatapiając twarz w poduszce.
Rahema zsunęła się z jej pośladków i ułożyła tuż obok. Zrobiła to tak subtelnie, że materac nawet nie ugiął się pod jej ciężarem. Riveka spojrzała na partnerkę, której pełne usta układały się w delikatny uśmiech. Światła fioletowych ledów padających zza okna dodawały jej czekoladowej skórze połysku.
– Aż tak źle poszło to śledztwo? – zagadnęła Rahema. – Czy może Marcus gwiazdorzył?
Riveka okryła je obie kocem, a potem powróciły do wpatrywania się w gdzieniegdzie oświetlone budynki mieszkalne. Alfa o tej porze pewnie ciągle przypominała dzień, ale Beta do jakiegoś stopnia pozwalała na zatopienie się w nocy, a ta skłaniała też do rozpoczęcia bardziej intymnych tematów.
– Jak często odwiedzałaś Gammę, odkąd przeniesiono cię do Alfy?
Rahema przymknęła oczy.
– Ach, to było siedemnaście lat temu. Zanim zaczęłyśmy się spotykać, wykorzystywałam przepustki, by się tam dostać. – Dała jej pstryczka w nos. – Przecież nie tylko ja tęsknię za klimatem tamtejszych barów.
Riveka odpowiedziała uśmiechem.
Gdy w trakcie jednego śledztwa poznała Rahemę w Gammie, nie sądziła, że ma do czynienia z mieszkanką Alfy, na dodatek kurtyzaną wykształconą w sztuce. Pełnoprawne Nario były ostatnimi przedstawicielkami społeczeństwa, które Riveka spodziewałaby się spotkać w barze Gammy. Od tego czasu zawsze we dwie wybierały się na potajemne schadzki do ulubionych miejsc. Rahema wykorzystywała każdą przepustkę, a Riveka nadużywała przywileju śledczej tak często, że co chwila lądowała w gabinecie Marcusa, by nasłuchać się pogróżek, że dalej nie będzie jej krył.
– Dlaczego o to pytasz, Riv?
Słowa Rahemy zagłuszył przelatujący helikopter, choć Riveka wychwyciła ich sens.
– A kiedykolwiek odwiedziłaś kogoś z rodziny? No wiesz, tak po kryjomu, niby przez przypadek znalazłaś się w okolicy.
– Raz, ale już nikt tam nie mieszkał. Departament Socjalizacji nigdy też nie podał mi informacji, gdzie się przenieśli. Zadajesz dziś dziwne pytania, Riv. U ciebie nie było przypadkiem tak samo?
Riveka sięgnęła po stojącego na szklanym stoliku drinka tylko po to, by kupić sobie czas. W ogóle jej nie smakował, mimo to wzięła teraz dwa porządne łyki. Podrasowany alkohol zadziałał tak szybko, że światła ledów wypełniające pomieszczenie przeobraziły się w czystą biel. Specyfiki używane przez Nario wpływały na ciało w sposób, który rzeczywiście fundował wyraziste, trudne do zdefiniowania doznania, a te proszki podobno i tak nie działały zbyt mocno.
– Wybacz – westchnęła. – Towarzystwo w barze się upiło. Zaczął się temat polityki i systemów.
Rahema przerzuciła czarne włosy za plecy, a potem podparła policzek na dłoni. Przyglądała się Rivece z wyraźnym zainteresowaniem; może w podobny sposób postępowała z klientami.
– I co? Jakie wnioski odnośnie polityki i systemów?
– Nikt z mojego oddziału nie doświadczył transferu do innego kręgu. Wolałam się nie rozwodzić.
Rahema przysunęła się.
– Wiem, że zapłaciłyśmy cenę, jednak przyznajmy: nasze życia są o wiele lepszej jakości. Ciągle pamiętam smród zgnilizny unoszący się w rodzinnym mieszkaniu. Przeniesienie nam pomogło i miałyśmy do niego prawo.
Riveka ułożyła się na plecach, po czym ponownie wbiła wzrok w sufit. Kąciki jej ust lekko się uniosły.
– Cóż, tu masz rację. Stabilna fucha mi odpowiada.
Rahema odgarnęła kosmyk włosów z jej twarzy.
– Odpowiada, bo robisz to, co lubisz i jesteś w tym dobra. System nie jest zły, Riv. Nawet ci z najmniejszym potencjałem dostają pracę w Gammie, czy to w fabrykach, czy jako barmani, którym lubimy sypnąć napiwkiem. To, że niektórzy ją tracą przez uzależnienia czy półświatek, jest inną kwestią.
– Mogliby zachować barmanów w Alfie i Becie. Nie pamiętam, ile razy automat sporządził mi złego drinka – mruknęła Riveka, mrużąc oczy. – Chyba możemy iść już spać, jest pierwsza nad ranem.
O tej porze nie chciała się już wdawać w dyskusję, choć proste boty z wbudowanym algorytmem rzeczywiście wypadały kiepsko w porównaniu z ludzką elastycznością. Oczywiście żaden Alfiak, a może i nawet mieszkaniec Bety nie powiedzieliby tego głośno. Pewnie sami prędzej postawiliby na maszynę zdolną do uczenia się preferencji, która przygotowywałaby drinka, zanim klient przekroczyłby próg baru.
– Lubię, gdy masz przede mną tajemnice. Stajesz się wtedy łatwiejsza do odczytania, choć uważam, że obecnie sama nie wiesz, co chodzi ci po głowie. – Rahema uszczypnęła ją w ramię, trzepocząc ciemnymi rzęsami.
– Ach, bolało! Wstrętna Nario z ciebie, nawet jeśli pachniesz czekoladą!
– Skoro masz wybrzydzać, lepiej rzeczywiście zaśnij.
Rahema pomasowała uszczypnięty fragment skóry, a potem zagarnęła prawie cały koc dla siebie. Uchyliła jego fragment w ramach zachęty, więc Riveka położyła się tuż obok.
Gdy oddech Rahemy stał się równomierny, dotarło do niej, że ona sama nie zaśnie. Multum myśli na sekundę pojawiało się w jej głowie i tym razem nie dlatego, że otrzymywała aktualizację danych z pracy poprzez cholernego bioczipa.
Riveka jakiś czas obserwowała na ciele Rahemy złote drążenia, które układały się w kształt pnączy. Jako amatorka nigdy nie wykonałaby takiego tatuażu. Kunszt tatuatorów z Alfy stanowił dla niej symbol poziomu nie do osiągnięcia. Wpatrywała się w dzieło sztuki na ciele partnerki dobrą godzinę, jednak sen ciągle nie nadchodził.
Co się stało z Quimem, z jego ciałem?
Riveka, najciszej, jak potrafiła, podniosła się z łóżka. Nałożyła na siebie płaszcz, wsunęła stopy w najwygodniejsze trampki, a potem opuściła apartament.
„Uważam, że obecnie sama nie wiesz, co chodzi ci po głowie", słowa zabrzmiały wyraźnie w jej myślach i wbrew pozorom nakierowały też na konkretne działanie.
Riveka wróci z Gammy, nim Rahema się obudzi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top