7
Miguel
Nad ranem przybyliśmy do wysepki położonej najbliżej Attirany. Miałem tu do załatwienia pewne interesy. Chciałem, aby członkowie mojej załogi, czyli moi bracia, trochę odpoczęli. Ostatnimi czasy dużo pływaliśmy i zasługiwaliśmy na odpoczynek. Jeśli chodziło o mnie, mogłem pływać po wodach świata bez końca, jednak brak kobiet dał się we znaki mojej rodzince.
Kiedy przybyliśmy do portu, mieszkańcy zaczęli uciekać do swoich domów. Słyszałem z oddali krzyki zrozpaczonych matek, które myślały, że przybyliśmy po ich córki. Kiedyś porywałem młode dziewczyny, które robiły za dziwki dla moich piratów, ale kilka miesięcy temu zaprzestałem takich działań. Stało się to, gdy Hector poderżnął gardło siedemnastoletniej dziewczynce, która nie potrafiła mu umiejętnie obciągnąć.
Gdy wszyscy opuścili statek i udali się na wyspę, aby zakosztować zabawy wśród lokalnych kobiet i zaznać uciech alkoholu oferowanego w barach, ja zszedłem pod pokład.
Otworzyłem drzwi pokoju mojej małej Lili. Dziewczyna leżała na boku na łóżku, okryta szczelnie kołdrą. Nie spała. Zauważyłem to po jej szybko unoszących się ramionach, gdy oddychała. Miała szczęście, że leżała zwrócona plecami do mnie. Nie widziała krzywego uśmieszku malującego się na mojej twarzy, ale za chwilę miało się to zmienić.
- Przyniosłem śniadanie, zwierzaczku. Rozbierz się i przede mną uklęknij, to cię nakarmię. Później wyjdziemy na wyspę. Zaznam trochę uciech, a ty sobie popatrzysz. Chyba, że któryś z chłopaków zechce się tobą zająć.
Kiedy Lila posłusznie się do mnie odwróciła, poczułem lekkie ukłucie w piersi. Jej twarz wyglądała bowiem koszmarnie. Nie zrozumcie mnie źle. Lila była śliczną młodą kobietą, ale jej twarz, a w szczególności okolice oczu, opuchły z powodu płaczu. Byłem ciekaw, jak długo płakała w nocy. Być może wcale nie spała. Jej zamykające się powieki mówiły same za siebie. Czuła się fatalnie i tak wyglądała.
Dziewczyna spała w mojej bluzie, którą wczoraj jej pożyczyłem. Chciałem, aby mi ją zwróciła, jednak nie miałem sumienia o to poprosić. Lila potrzebowała ciepła otulającego jej ciało, a oprócz tej bluzy nie miała na razie nic w zamian.
Posłusznie zdjęła bluzę i uklękła przede mną nago. Jej posłuszeństwo działało mi na nerwy. Chciałem ją sprowokować, aby uciekła ode mnie tak, jak zrobiła to wczorajszego wieczoru. Powiedziałem o kilka słów za dużo, jednak tego nie żałowałem. Pragnąłem, aby Lila czuła do mnie respekt i szacunek. Chciałem przeplatać swoją dobroć z pogardą. Musiała zrozumieć, gdzie było jej miejsce i czym miała mi służyć. Była tylko ciałem, którym chciałem się zabawiać. Miałem do tego pełne prawo. Lila stała się moją niewolnicą, lecz wciąż to do niej nie docierało. Musiałem jak najszybciej to zmienić.
Usiadłem na krzesełku i zacząłem ją karmić. Lila na mnie nie patrzyła, gdy wkładałem jej jedzenie do ust. Zdawała się tkwić w innym świecie.
Po śniadaniu wstałem. Podałem Lili rękę. Spojrzała na mnie wielkimi oczami, lecz przełamała się i podała mi swoją dłoń.
- Nie podobało mi się to, że wczoraj uciekłaś z pokładu. To było lekceważące zachowanie.
Chwyciłem ją za włosy i owinąłem je sobie wokół dłoni. Odchyliłem głowę dziewczyny do tyłu, jednak nie szarpałem jej mocno za kosmyki. Jej źrenice się powiększyły, gdy poczuła moją erekcję schowaną za spodniami na swoim brzuchu.
- Twoje słowa były krzywdzące. Nie chciałam rozpłakać się przed twoją załogą. I tak mają mnie za płaczliwą i słabą dziewczynkę.
- Masz rację - wychrypiałem, liżąc ją po całej długości policzka. Och, uwielbiałem smak jej skóry! - Jesteś płaczliwa i słaba. Bezbronna i żałosna. To jednak nie znaczy, że masz się poddać.
- Nie tego ode mnie chcesz, Miguelu?
Kurwa. Gdy mówiła do mnie po imieniu, mój kutas jeszcze bardziej twardniał.
- Czasami walka jest o wiele bardziej podniecająca niż poddaństwo.
Odsunąłem się od Lili. Zachwiała się na nogach, lecz odzyskała równowagę. Spojrzała na mnie z wyrzutem, a ja się uśmiechnąłem.
- Ubierz się w to, co masz w szafie. Wybierz coś. Dziś będzie ciepły, słoneczny dzień. Wrócimy na statek wieczorem. Zrób coś z twarzą. Wyglądasz, jakby ktoś ci przypierdolił.
Kiedy wyszedłem z pokoju Lili, zamknąłem za sobą drzwi. Przycisnąłem jednak do nich ucho. Spieprzyłem mocno, obrażając ją ze względu na ślady po płaczu. Mogłem się przed tym powstrzymać, ale moja natura brutala wzięła nade mną górę. Lila miała przecież prawo rozpaczać. Wczoraj straciła dom, ojca i przyjaciół. Nie miała już nic, nawet pierdolonej godności.
Usłyszałem, jak płacze. Płakała tak, jak moja mama, gdy gwałcono ją na moich oczach. Moja matka nie byłaby ze mnie dumna. Wyrzekłaby się mnie, mając świadomość, ile kobiet zgwałciłem i zamordowałem. Nie powinienem był przyjąć propozycji piratów, którzy najechali moją rodzinną wyspę, gdy byłem słabowitym nastolatkiem, ale zrobiłem to, aby chronić Victora. Nie przeżyłbym, gdyby jego również zabili. Może Victor nie był okazem dobrego wychowania, ale kochałem go. Do diabła, był moją jedyną żyjącą rodziną. Dla niego zabiłbym, a nawet popełnił samobójstwo.
- Przepraszam, mamo.
Zamarłem, słysząc te słowa, które wypłakiwała Lila. Wytężyłem słuch i stałem pod drzwiami dalej.
- Nie masz pojęcia, jak mi przykro, mamusiu. Nie wiem, dlaczego tata oddał mnie piratom. Co mam robić? Mam się poddać? Walczyć? Proszę, daj mi znak. Jakikolwiek znak. Błagam, mamusiu...
Odszedłem spod jej drzwi. Nie chciałem dłużej tego słuchać.
Lila mogła płakać, ale ja byłem Brzytwą. Krążyły o mnie legendy i nie działo się to bez powodu. Siałem postrach na morzach i oceanach i żadna dziewczyna nie mogła zepsuć mojej reputacji, na którą ciężko pracowałem od czternastego roku życia.
Lila
Kiedy ubrałam się w pudrowo różową sukienkę znalezioną w szafie, obmyłam wodą twarz. Pociągnęłam rzęsy tuszem, który znalazłam w szufladzie i nałożyłam na usta błyszczyk. Moje oczy wciąż były opuchnięte po całonocnym płaczu, czego nie potrafiłam ukryć pod makijażem. Nie byłam specjalistką w malowaniu się, gdyż na Attiranie nie przywiązywałam do tego większej uwagi. Czułam się dobrze w swojej skórze, jednak wszystko się zmieniło wczoraj. W dniu, w którym zostałam oddana w ręce piratów Le Corsario.
Wyszłam z kajuty i przeszłam na górę. Dziwiłam się, że Miguel pozwalał mi chodzić po pokładzie wolno, bez kajdan na rękach i nogach. Choć przecież na wyspie, do której przybili była cała załoga Le Corsario, więc nie mogłam im uciec. Gdzie bym nie poszła, zostałabym złapana i surowo za to ukarana.
Przeszłam do pokoiku Miguela, w którym wczoraj zrobił mi palcówkę. Zapukałam dwukrotnie do ciężkich drzwi i wkroczyłam do środka.
Brzytwa odwrócił się do mnie. Wcześniej przypatrywał się widokowi widocznemu z okienka. Ręce splótł za plecami, napinając przy tym mięśnie ramion. Miał na sobie luźną koszulkę bez rękawów, więc dumnie prezentował mięśnie i tatuaże ciągnące się od dłoni aż na szyję.
- Ślicznie wyglądasz. Chodź nie musiałaś się malować. Jesteś naturalnie ładna.
- Wcześniej kazałeś mi zrobić coś z moją twarzą.
Na jego twarzy pojawił się grymas, ale szybko przeszedł w spokój.
- Masz rację. Trochę mnie poniosło. Przepraszam.
Rany, czy Miguel Caravajal właśnie mnie przeprosił?
- Nie musisz mnie przepraszać. Przecież jestem twoją niewolnicą, prawda? Chodźmy na wyspę. Zabawisz się z prostytutkami, a ja będę na ciebie czekać.
Na jego twarzy zobaczyłam konsternację. Zdrowe oko Miguela błysnęło nieznanym mi uczuciem.
Mężczyzna wyciągnął z szuflady biurka kajdanki. Były dosyć ciężkie i miały gruby łańcuch łączący obie bransolety. Moja nadzieja na to, że kapitan mnie nie skuje, poszła na marne.
- Nie ucieknę. Obiecuję.
- Och, zwierzaczku.
Brunet zbliżył się do mnie. Chwycił mnie niedelikatnie za rękę i założył mi kajdany. Głośno brzęczały przy nawet najdelikatniejszym moim ruchu. Wiedziałam, że mieszkańcy wyspy, na którą przybyliśmy, będą od razu wiedzieć, że byłam niewolnicą Miguela. Było mi z tym okropnie wstyd. Wierzyłam do ostatniej chwili, że Miguel miał w sobie choć trochę łaski, jednak Brzytwa nie miał sumienia. Skoro wykonał pejcz z kręgów swojej pierwszej kochanki, nie mógł mieć w sobie żadnych uczuć.
- Niech mieszkańcy wiedzą, kim dla mnie jesteś.
- Twoją suką?
Z moich ust nigdy nie wyszło żadne tak wulgarne słowo. Czułam się zbrukana, mówiąc do Miguela w ten sposób, ale to był przecież jego język.
Warknąwszy gniewnie, położył dłoń na moim karku. Jego usta musnęły moje wargi. Boże, to było tak intymne. Tak nie podobne do mnie.
- Dokładnie, zwierzaczku. Jesteś moją suką, a ludzie w mieście zaraz się o tym przekonają.
Miguel zaczął iść na górny pokład, więc podążyłam za nim. Chwyciłam w dłoń łańcuch łączący bransolety kajdanek, aby nie wydawał tak głośnych dźwięków. Gdy Brzytwa zauważył, co zrobiłam, odwrócił się i posłał mi gniewne spojrzenie. Puściłam więc łańcuch, a on nazwał mnie grzeczną dziewczynką.
Cut-Throat pomógł mi zejść na ląd. W porcie nie było żywej duszy. Mieszkańcy wysepki musieli uciec, gdy ujrzeli na horyzoncie okręt piratów Le Corsario. Sama uciekłabym gdzie pieprz rośnie, gdybym ich zobaczyła. Nie miałam tyle szczęścia, co oni, gdyż o przybyciu piratów na Attiranę dowiedziałam się kilka chwil przed tym, zanim wkroczyli do mojego rodzinnego domu.
Brzęczałam kajdanami, podążając za Miguelem. Wlepiałam wzrok w jego umięśnione plecy i tyłek, który był idealnie ukształtowany.
Miguel mógłby być mokrym snem wielu kobiet. Mimo kilku niedoskonałości, był przystojny. Mogłabym go nawet nazwać bogiem. Bogiem wśród piratów. Bogiem wśród mężczyzn.
Podobało mi się, że Miguel nosił buty motocyklowe, nie zważając na pogodę. Miał swój styl, z którym dumnie się nosił. Gdyby miał wrażliwsze serce, byłby ideałem. Poza atrakcyjnością fizyczną nie miał jednak nic do zaoferowania. Był zimnym draniem. Wzorem doskonałego pirata.
Wchodząc do centrum miasteczka, czułam się jakbym była na pustkowiu. Oprócz baru, z którego dochodziły głośne śmiechy i krzyki, nic tutaj nie żyło.
Weszliśmy do środka. Moim oczom ukazali się wszyscy piraci Le Corsario. Hector siedział w rogu, a na jego kolanach bokiem siedziała śliczna blondynka, która nie miała na sobie stanika ani koszulki. Ruthless oraz Yuno spoczywali dalej i pili whisky. Victor i Diablo obmacywali dwie brunetki, które chętnie się im poddawały. Dłonie Victora zawędrowały pod krótki top brunetki i ściskały jej duże piersi. Diablo natomiast wsuwał rękę w majtki drugiej dziewczyny, a ona jęczała głośno i bezwstydnie. Adrik siedział dalej z Daggerem. Obaj byli nieco przygaszeni.
Gdy Dagger mnie zobaczył, wstał z miejsca. Spojrzał na kajdany na moich nadgarstkach. Posłałam mu nikły uśmiech. Wiedziałam, że przejmował się moim stanem. Cieszyło mnie to, jednak nie chciałam, aby pokazał Miguelowi, że mu na mnie zależało. Bałam się, że odwróci się to przeciwko niemu.
- Chodź ze mną na tyły, zwierzaczku. Czeka tam na mnie pewna dama.
Pochyliłam pokornie głowę i podążyłam za Miguelem. Znaleźliśmy się w ciemnym pokoju znajdującym się na tyłach baru przejętego przez piratów Le Corsario. Tam zauważyłam siedzącą na łóżku brunetkę o ciemniejszym odcieniu skóry. Miała piękne włosy i duże piersi oraz tyłek.
- Siadaj i ucz się, jak być posłuszną suką.
Miguel popchnął mnie na fotel. Sam podszedł do dziewczyny, która oblizała usta i zaśmiała się melodyjnie. Padła przed Brzytwą na kolana i nie czekając na polecenie, rozpięła pasek jego spodni i je zsunęła. Od razu wzięła do ust penisa Miguela i zaczęła rytmicznie go ssać, poruszając głową i biorąc go głębiej. Po jej policzkach spływały łzy spowodowane podduszaniem przez kutasa, jednak nie dała po sobie poznać, że czuła się niekomfortowo.
Po obciąganiu Miguel rzucił ją na łóżko i zszarpał jej seksowną bieliznę. Odwrócił brunetkę tyłem do siebie i gdy ta wypięła pupę, dał jej mocnego klapsa. Dziewczyna krzyknęła, gdy Brzytwa wdarł się w jej tyłek. Ściskała w dłoniach pościel i jęczała jak zawodowa prostytutka. Cóż, najwyraźniej nią była.
Zamarłam, gdy Miguel spojrzał mi prowokacyjnie w oczy. Jego bursztynowe oko wypalało we mnie dziurę. Chciało mi się płakać, ale dzielnie się trzymałam.
Kiedy odwrócił ją na plecy, wszedł w jej cipkę jednym ruchem. Pieprzył ją mocno, jednak nie patrzył na nią. Jego wzrok skupiał się na mnie.
Kiedy doszedł w niej z głośnym jękiem, odwróciłam wzrok. Miguel pogonił dziewczynę jakimś meksykańskim zwrotem. Gdy wyszła z pokoju, chichocząc pod nosem zawadiacko, Miguel wstał. Słyszałam, że zbliżał się do mnie. Uniosłam wzrok, a wówczas chwycił mnie za podbródek i uśmiechnął się.
- Tak będę cię pieprzył już niebawem, zwierzaczku. To będzie to.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top