59
Lila
Moje powieki były ciężkie. Słyszałam wokół siebie niewyraźne głosy, ale nie umiałam rozróżnić słów. Próbowałam unieść ręce, ale one również nie chciały ze mną współpracować.
Nie byłam w stanie stwierdzić, jak wiele czasu minęło od chwili, w której odzyskałam przytomność, ale nie mogłam otworzyć oczu. Gdy ta chwila w końcu nadeszła, moim oczom ukazał się Miguel, który nie był dłużej przywiązany do krzyża. Siedział przy mnie i trzymał mnie za rękę.
- Mój Boże, kochanie!
Miguel pochylił głowę i zapłakał rzewnymi łzami.
Nie byłam pewna, co się wydarzyło, ale pamiętałam jedno. Ból brzucha i krew spływającą mi po nogach.
Rozejrzałam się wkoło. W pokoju, którego wcześniej nie widziałam, znajdowali się wszyscy załoganci Le Corsario. Mężczyźni, którzy zostali zniewoleni przez Aleksieja, stali w pokoju w półokręgu, naokoło mnie. Wszyscy wyglądali na rozluźnionych, gdy zrozumieli, że byłam cała.
Oprócz Miguela, Adrika, Masona, Yuno, Ruthlessa, Diablo, Victora, Daggera oraz Diego Ramireza, w pokoju stał Aleksiej. Spodziewałam się, że już nic z niego nie będzie. Myślałam, że piraci go zwiążą i zadadzą mu jedną z boleśniejszych możliwych śmierci. Aleksiej jednak stał w rogu pomieszczenia z głową spuszczoną w dół. Miał zbolały wyraz twarzy. Obok niego stali Domenic oraz Creston, którzy byli ubrani, jednak na szyjach wciąż mieli obroże.
W sypialni znajdowała się jeszcze jedna osoba, której nie znałam. Był to mężczyzna starszy od wszystkich tu zgromadzonych. Mógł mieć około czterdziestu pięciu lat. Był brunetem o opalonej skórze. Kiedy spojrzałam w dół, u jego stóp dojrzałam torbę lekarską.
- Miguel, co się stało?
Mój ukochany mąż, który nareszcie był wolny, podniósł głowę. Płakał rzewnymi łzami. Mimo obecności tak wielu wpływowych mężczyzn, nie wstydził się swoich łez. Bolał mnie jego widok w tym stanie. Uniosłam więc rękę, aby zetrzeć mu łzy z twarzy, jednak Brzytwa chwycił mnie za nadgarstek i uniósłszy moją dłoń wyżej, pocałował mnie w knykcie.
- Zwierzaczku, ja... Boże, nie wiem, jak to powiedzieć.
Wolną ręką ścisnął nasadę nosa. Zacisnął powieki, spod których wypłynęły kolejne bolesne łzy pełne cierpienia.
- Powiedz mi to, kochanie. Jeśli nie chcesz ze mną zerwać, przyjmę na siebie wszystko.
Uśmiechnęłam się do niego, aby pomóc mu w tym, co kotłowało się w jego głowie.
Domyślałam się, co się wydarzyło, jednak potrzebowałam, aby ktoś powiedział to na głos. Nie chciałam słyszeć, że straciłam kogoś, kogo nosiłam pod sercem od krótkiego czasu, ale to musiało być to. Nie mogłam dostać okresu. To nie był jeszcze ten czas w miesiącu. Wątpiłam również, że dostałam takiego krwotoku ze stresu, kiedy Aleksiej zaczął mnie dotykać.
Spojrzałam w dwa różne ślepia Miguela. Skinęłam do niego głową, niemo prosząc go o to, aby wyznał mi prawdę.
- Czy to...
- Straciliśmy dziecko, zwierzaczku. To było wczesne stadium. Bardzo wczesne. Poronienia zwykle zdarzają się w późniejszym okresie ciąży, ale...
Przyciągnęłam do siebie mojego ukochanego. Miguel wtulił twarz w moje piersi i popłakiwał, ściskając w dłoniach pościel.
- Przepraszam, aniołku - wyszeptał tak, abym tylko ja go usłyszała. - Nie wiem, dlaczego los nas tak pokarał. Może to była wina stresu. Może tego, co zrobił Aleksiej.
- Doktorze, proszę nam powiedzieć, dlaczego Lila mogła poronić?
Byłam wdzięczna Daggerowi, że zachował trzeźwość umysłu i postanowił zadać te pytanie.
Może powinnam była rozpaczać podobnie, jak Miguel, ale chyba jeszcze do mnie nie dotarło, że straciłam dziecko. Może po części byłam wściekła, gdyż życie potraktowało nas niesprawiedliwie, ale było mi również lżej. Wątpiłam, że to był dobry czas na macierzyństwo. Nie byłam jeszcze gotowa, aby zostać matką. Wyszłam za mąż chwilę temu i chciałam nacieszyć się tym, co miałam z Miguelem. Może moja postawa była egoistyczna, ale w głębi serca czułam, że dziecko, które powolutku rosło w moim brzuchu, również czuło moje obawy.
- Pani Lilo, proszę mnie posłuchać - rzekł lekarz, odchrząkując tak, abyśmy wszyscy zwrócili na niego uwagę. - Nie mogła pani donosić ciąży. To był dopiero początek, ale gdy była pani nieprzytomna, zbadałem panią i okazało się, że to była ciąża pozamaciczna. Poronienie było spowodowane stresem, ale lepiej, że doszło do niego teraz, niż w późniejszym okresie ciąży.
Poczułam łzę w kąciku oka, ale szybko ją wytarłam. Uśmiechnęłam się do lekarza.
- Dziękuję, że pan się mną zajął.
Mężczyzna ukłonił mi się, po czym podszedł na moment do Aleksieja. Rosjanin pożegnał się z nim, po czym lekarz wyszedł.
Czułam się dziwnie w obecności tak wielu mężczyzn w jednym pokoju. Byłam ja i dziesięciu facetów. Wzrok wszystkich skupiał się na mnie. Mimo, że jak najszybciej chciałam opuścić posiadłość Aleksieja, musiałam zapytać ich o jedno.
- Aleksiej, mógłbyś do mnie podejść?
Miguel wstrzymał oddech, gdy o to poprosiłam. Pewnie nie spodziewał się po mnie, że będę chciała rozmawiać z jego wrogiem, ale musiałam dowiedzieć się, jaka była prawda.
Rosjanin powoli, niepewnie do mnie podszedł. Usiadł na krzesełku znajdującym się obok tego, na którym siedział Miguel. Mój mąż skrzywił się nieznacznie, ale pozostał spokojny i nie zmienił pozycji. Mimo, że mężczyzna, który jakiś czas temu trzymał go w więzach siedział obok niego, mojemu mężowi nie przeszkadzało to tak, jak mi się zdawało.
Domenic i Creston, którzy zostali w rogu pokoju sami, wyglądali jak zagubione szczeniaczki. Było mi ich żal, ale z drugiej strony wiedziałam, że musieli uwolnić się od Aleksieja. Nie mogłam pozwolić, aby ten człowiek niszczył ludzi, którzy mieli przed sobą całe życie.
- Co się stało, kiedy byłam nieprzytomna?
Aleksiej i Miguel wymienili spojrzenia. Rosjanin odchrząknął i ze spuszczonym wzrokiem zaczął mówić.
- Jak widzisz, ślicznotko, uwolniłem Miguela. Nie było to dla mnie łatwe, ale musiałem to zrobić. Nie mogłem patrzeć, jak krwawisz.
- Czy wy...
- Nie jestem już zabaweczką Aleksieja, jeśli o to pytasz, zwierzaczku - wyznał Miguel, ściskając mnie mocniej za rękę. - Wypuścił mnie. Zgodziliśmy się na to.
- Zgodziliście się? Czyli co teraz będzie? Aleksiej nas wypuści?
- Tak, kochanie - rzekł Aleksiej, składając ręce przed twarzą jak do modlitwy. - Wypuszczę was wolno, więc nie musicie się obawiać. Kiedy tylko wyzdrowiejesz, twój mąż zabierze cię na statek. Nigdy nie będę was już nawiedzał. Porozmawialiśmy z Miguelem i wszystko jest w porządku.
- W porządku? Przecież ty go zniewoliłeś! Co mu robiłeś, gdy był twoim niewolnikiem?!
- Zwierzaczku, nie krzycz. Proszę, nie denerwuj się. Ten temat jest zamknięty.
Nie dowierzałam im. Chciałam wymierzyć Aleksiejowi sprawiedliwość. Zasłużył na to. Powinien zostać wychłostany i poniżony. Nie mówiłam o zabiciu go, gdyż po tym, co spotkało Hectora, stałam się wrażliwa na śmierć otaczających mnie osób, ale oni nie mogli rozstać się od tak. Nie wierzyłam w to, że Aleksiej nie spróbuje znów zaatakować. Nie był słownym człowiekiem. Może nie znałam go długo, ale poznałam się na nim.
Byłam wściekła. Chciałam wstać z tego łóżka i spoliczkować Aleksieja, ale uznałam, że skoro Miguel zachowywał spokój, nie mogłam wychodzić przed szereg i zrobić czegoś takiego. Musiałam zaufać jemu i pozostałym piratom Le Corsario, że wiedzieli, co robili.
- Jesteś na mnie zła, cukiereczku. Masz powód.
Prychnęłam na słowa Aleksieja, zachowując się jak mała dziewczynka.
- Zrobiłem krzywdę twojemu mężowi. Możesz mi wierzyć lub nie, ale zrobiłem to z miłości do niego. Zakochałem się w Miguelu jako nastolatek i nie potrafiłem pogodzić się z tym, że zostawił mnie, a sam wyruszył w morze, ale teraz już rozumiem, że nigdy nie stworzyłbym z nim pary.
- Co będzie z Crestonem i Domenikiem?
Aleksiej westchnął ciężko. Jego udręczony wzrok powędrował w stronę dwóch chłopców. Spojrzeli na swojego właściciela proszącym spojrzeniem.
- Oni zdecydują, co chcą zrobić.
- Panie, nie!
Domenic ominął załogę Le Corsario. Padł przed Aleksiejem na kolana i spojrzał mu błagalnie w oczy. W ślepiach Domenica widziałam łzy. Chłopak rozpłakał się, kiedy Aleksiej położył dłoń na jego głowie i zaczął przeczesywać jego gęste i lśniące włosy.
- Miguel...
Mój mąż spojrzał na mnie, jakby prosił mnie o zachowanie ciszy. Skinęłam pokornie głową i przypatrywałam się tej dziwacznej scenie.
- Nie chcę cię opuszczać. Nie rób mi tego. Creston i ja...
- Jeśli zechcecie, zostaniecie tutaj. Będę się wami opiekował, moi chłopcy. Creston, chodź do mnie.
Chudszy chłopak zbliżył się do Aleksieja i usiadł mu na kolanach. Ruthless skrzywił się z niesmakiem, a Adrik zaczerwienił się na policzkach. Rozumiałam, że uległe zachowanie Domenica oraz Crestona mogło być negatywnie odbierane przez tak silnych i niezależnych ludzi, jakimi byli piraci Le Corsario, ale mimo wszystko, najważniejszy był tutaj szacunek do drugiego człowieka. Uważałam, że póki zachowanie jednostki nie krzywdziło drugiego człowieka, można było kochać, kogo się chciało i w taki sposób, w jaki się tego pragnęło.
- Może powinniście przynajmniej odwiedzić swoje rodziny i wyznać im, co się z wami działo przez ostatnie miesiące?
Głos Aleksieja był spokojny i melodyjny. Przypominał mi głos Miguela, gdy ten wprowadził mnie w stan podświadomości. Było to piękne doświadczenie i z chęcią bym je powtórzyła.
Nie dziwiłam się więc, dlaczego chłopcy tak lubili ulegać Aleksiejowi. Gdy przemawiał do nich takim głosem, mogli czuć się przy nim bezpieczni.
- Nie wiem, czy rodzice zechcą nas zobaczyć - rzekł Creston, kładąc dłoń na piersi swojego pana.
- Z pewnością będą tego chcieli. Jesteście ich dzieciakami. Zostaliście uprowadzeni i sprzedani w handlu ludźmi. Wiem, że kłamanie nie jest właściwe, ale możecie im powiedzieć, że was uratowałem, a nie kupiłem.
Otworzyłam usta, aby zaprotestować wobec tego idiotycznego pomysłu, ale Miguel położył palec na moich ustach, zmuszając mnie do zachowania ciszy. Przytaknęłam mu, choć nie podobał mi się kierunek, w jakim zmierzała ta rozmowa. Uważałam kłamstwo za coś niepoprawnego, ale co ja mogłam mówić, skoro sama podróżowałam po świecie z piratami i co krok spotykałam oszustów i perwersyjnych zboczeńców.
- Wiem, że rozmowa z waszymi rodzicami może być trudna, ale jeśli zechcecie, będę z wami. Wytłumaczę waszym rodzicom, że życie ze mną wam odpowiada. Na pewno będzie im trudno zrozumieć perwersyjne upodobania swoich synów, ale możecie mi zaufać, że cokolwiek się wydarzy, będę waszym panem. Nie pozwolę wam wylądować pod mostem. Nie pozwolę nikomu was skrzywdzić. Będę was kochał i o was dbał. Oddaliście mi się bez mojego większego wpływu. Chcieliście tego.
- Panie, naprawdę nie chcę tego kończyć!
Domenic zaniósł się szlochem. Miałam ochotę go przytulić. Mimo, że był niewiele młodszy ode mnie, przeszedł w życiu cholernie dużo.
- Kocham was - oznajmił Aleksiej, całując Crestona w czubek głowy. - Wiele zależy jednak od Miguela i jego załogi. Zrozumiem, jeśli zechcecie mnie ukarać za to, co nawywijałem. Zasłużyłem na karę.
- Nie, Aleksiej.
Wszyscy wstrzymali oddech i spojrzeli na Brzytwę. Na legendarnego Cut-Throata, mistrza w podrzynaniu gardeł, który nie miał sobie równych.
- Nie? - spytał Rosjanin, odwracając się do Miguela i patrząc na niego tym zakochanym wzrokiem.
- Nie dam ci kary, przyjacielu. Zrozumiałeś swój błąd. Wypuściłeś mnie. Pozwolę wam zrobić, co zechcecie, ale muszę mieć pewność, że Domenic i Creston naprawdę tego chcą. Chłopcy, nie musicie się bać. Powiedzcie mi, czy chcecie zostać z Aleksiejem?
- Tak! - krzyknął Domenic, wtulając twarz w kolana swojego pana. - Kocham Aleksieja! Kocham Crestona! Może ludzie nie zrozumieją naszych uczuć, ale nie muszą ich rozumieć! Zdaję sobie sprawę, że to, co robimy, dla wielu jest niezrozumiałe i obrzydliwe, ale my tego potrzebujemy.
- Creston, ty również?
- Tak - odparł nieśmiało chłopak, rumieniąc się na policzkach, gdy Aleksiej zaczął zataczać ręką koła na jego plecach. - Może faktycznie powinniśmy odwiedzić rodziców, a potem tu wrócić?
- Myślisz, że nam pozwolą? - spytał Domenic, podnosząc wzrok na ukochanego.
- Jeśli nie, chętnie pozwolę Aleksiejowi się porwać - zaśmiał się Creston.
- W takim razie sprawę uważam za zakończoną - rzekł Miguel, uśmiechając się do wszystkich. - Aleksiej, musisz mi obiecać, że będziesz dzwonił do mnie co miesiąc i zdawał relację dotyczącą Domenica i Crestona. Chciałbym również z nimi rozmawiać, aby mieć pewność, że wszystko jest u nich w porządku. Myślę, że mogę już zabrać Lilę na statek i możemy ruszać.
- Miguel, czy mógłbym z tobą jeszcze chwilę porozmawiać?
Aleksiej mnie zaskoczył, ale przecież nie spodziewałam się, że tak po prostu nas wypuści.
W jego oczach widziałam cierpienie, ale i bezgraniczną miłość do Miguela. Było to dziwne i niepokoiło mnie to. Choć przecież uczucia Aleksieja, które żywił do mojego męża przez tyle lat, nie mogły z dnia na dzień wyparować. Plan, który Aleksiej tak skrupulatnie układał w swojej głowie zapewne od dłuższego czasu, nie wypalił. Musiał więc jakoś to sobie zrekompensować, więc uznałam, że ostatnia rozmowa z Miguelem wyjdzie mu na dobre.
- W porządku, idźcie.
- Na pewno? - spytał Brzytwa, patrząc na mnie z niepokojem.
- Oczywiście. Zobacz, ilu mam ochroniarzy! Nic mi się nie stanie!
Miguel wstał i wycisnął pocałunek na moim czole. Razem z Aleksiejem udali się na korytarz, a ja, Domenic, Creston oraz cała załoga Le Corsario zostaliśmy tutaj. Jak rodzina, którą przecież byliśmy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top