58
Lila
Trzymałam Daggera za rękę. Diego oraz Yuno znajdowali się przed nami, osłaniając nas.
Znaleźliśmy się pod wejściem do posiadłości Aleksieja - porywacza mojego męża.
Teren nie był rozległy, ale był doskonale strzeżony. Gdzie nie spojrzałam, widziałam człowieka z bronią w ręku.
- Nie damy rady ich pokonać - wyszeptał Dagger. Chowaliśmy się w pobliskich drzewach. Roślinność na tej wyspie była bujna, na naszą korzyść. Nie byliśmy jeszcze zauważeni przez strażników, ale niebawem miało się to zmienić. - Kiedy wychodziłem, przeszukano mnie dokładnie i kazano nigdy nie wracać. Każdy ze strażników ma glocka i karabin. Nie wiem, po co Aleksiejowi tyle broni. Myślę, że zwiększył ochronę, abyśmy mieli utrudnione zadanie z odbiciem Miguela.
- Możemy się poddać.
Głowy trzech mężczyzn odwróciły się do mnie. Spojrzeli na mnie jak na idiotkę, a ja skuliłam ramiona ze wstydu, chcąc stąd zniknąć.
- Lila ma rację - rzekł Diego, patrząc kolejno na nas. - Poddanie się będzie dobrą opcją. Miguel na pewno przekonał już Aleksieja do tego, że popełnił błąd. Jeśli się poddamy, łatwiej nam będzie ukręcić kark temu pieprzonemu Ruskowi. Może nie będziemy mieć ze sobą broni, ale mamy ręce. Jeśli uda nam się uwolnić pozostałych, będziemy mieć wiele rąk do pomocy.
- Zwariowałeś - stwierdził Yuno, pukając się w czoło. - To nie może się udać.
- Właśnie, że ma. Aleksiej lubi uległość. Gdy zobaczy, że mu się poddajemy, połechta to jego ego. Będzie zadowolony, że poszliśmy po rozum do głowy. Spójrzcie na to z jego perspektywy. Będzie miał mały harem seksownych mężczyzn. Poddanie się to lepszy pomysł niż szturm.
- Nie wierzę, że chcecie się poddać, ale... Jakkolwiek idiotycznie to brzmi, to nasza jedyna szansa na odbicie kapitana.
Przylgnęłam do boku Daggera, wdzięczna mu za to, że zgodził się na moją propozycję.
- W takim razie wyjdziemy z krzaków i podejdziemy do bramy z podniesionymi rękami? - spytał Yuno, masując swoją szczękę w nerwach. - Kurwa, nie wierzę, że się na to piszę.
- Robimy to dla Miguela - stwierdził surowo Diego, który mimo, że nie należał do Le Corsario, przejął prym w tej akcji. - Uwierzcie mi, że nam się uda. Aleksiej zwariuje, mając pod dachem tylu potencjalnych niewolników. To chory człowiek. Uda nam się go pokonać.
Wszyscy skinęliśmy głowami. Wzięłam głęboki wdech i jako pierwsza wyszłam zza drzew, kierując się w stronę bramy z rękami podniesionymi do góry.
Gdy strażnicy zauważyli mnie i trzech potężnych mężczyzn stojących za moimi plecami, wycelowali w nas broń. Uznałam, że to ja musiałam odezwać się i oznajmić, po co tu przybyliśmy. Strażnicy z pewnością rozpoznali Daggera, który jakby nie patrzeć, wrócił do niewoli. Obawiałam się, że jeśli odezwą się Yuno, Diego lub Dagger, strażnicy nie posłuchają ich i rozstrzelają ich na miejscu. Do tego dopuścić nie mogłam, dlatego skorzystałam ze swojej niewinności i delikatności, aby połechtać ego kilkunastu strażników.
- Jestem żoną mężczyzny, którego więzi wasz pracodawca - zaczęłam, mówiąc ze spokojem, choć w środku drżałam. - Przyszłam do pana Aleksieja. Proszę, wpuście nas do środka. Jesteśmy nieuzbrojeni, ale możecie nas przeszukać. Nie będziemy walczyć.
Jeden z mężczyzn sięgnął po krótkofalówkę. Powiedział coś po, domyślałam się, rosyjsku do osoby po drugiej stronie. W odpowiedzi usłyszałam jakieś krótkie rosyjskie słowo.
- Wchodzić i na kolana! Przeszukamy was!
Odczuwałam wstyd, gdy jeden ze strażników zaczął mnie obmacywać. Starałam się o tym przesadnie nie myśleć, jednak rozumiałam, że ten mężczyzna chciał się ze mną pobawić. Miałam na sobie tylko letnią sukienkę i buty motocyklowe, które kazano mi ściągnąć. Na szczęście założyłam pod spód bieliznę, jednak strażnik odważył się wsunąć dłonie pod mój stanik i ścisnąć moje piersi. Wymruczał mi do ucha coś po rosyjsku. Potem wsunął rękę w moje majtki i klepnął mnie w cipkę. Gdy uznał, że nie stanowię zagrożenia, wyciągnął kajdanki i skuł mi ręce na plecach.
Mężczyzna mnie podniósł, abym stanęła na nogi. Spojrzałam na skuwanych Diego, Daggera i Yuno. Gdybym mogła, ruszyłabym na pomoc Miguelowi i reszcie sama. Nie chciałam wciągać w to tej trójki, jednak wiedziałam, że bez nich byłabym bezsilna. Dlatego musiałam wierzyć w to, że Aleksiej nie okaże się takim potworem, jakim go malowano i mimo wszystko zobaczy w nas ludzi, a nie towar.
Zaprowadzono nas do środka. Tam ujrzałam piękny hol z żyrandolem zwisającym z sufitu. Szliśmy po granatowym dywanie, który ciągnął się przez cały korytarz. Strażnik popchnął mnie na schody. Zachwiałam się, ale mężczyzna trzymał mnie mocno przy sobie. Dał mi klapsa w tyłek. Usłyszałam za plecami niezadowolony głos Daggera, jednak powiedział coś tak cicho, że nikt go nie usłyszał.
Bałam się tego, co ujrzę, gdy wejdziemy na górę. Miałam nadzieję, że mój mąż był żywy. Nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdybym nie przyszła tu na czas.
Strażnik zatrzymał się w miejscu, gdy przed nami wyrósł cień. Uniosłam głowę i zamarłam.
Przede mną znajdował się wyższy ode mnie o głowę mężczyzna o blond włosach. Miał intensywnie niebieskie oczy, zupełnie jak ocean, po którym pływał Miguel.
Jego twarz pokrywał kilkudniowy zarost. Mężczyzna miał na policzkach kilka małych pieprzyków. Był bez koszulki, prezentując nam swoje mięśnie. Jego klatkę piersiową pokrywały liczne tatuaże, wiele z nich podobnych do tych, które nosił Miguel.
Rosjanin był boso, ale miał na sobie spodnie, które zwisały mu nisko na biodrach, prezentując linię owłosienia ciągnącą się do sekretnego miejsca w spodniach. Kiedy wróciłam wzrokiem na jego twarz, mężczyzna nachylił się nade mną. Położył dłoń na moim karku. Powiedział coś po rosyjsku do strażnika, a ten jak na komendę mnie puścił i odszedł w tył.
- Ależ ty jesteś piękna. милая девушка.
- Ty jesteś Aleksiej?
Uśmiechnął się i skinął głową.
- Tak. Ty za to jesteś żoną mojego kochanka. Nie sądziłem, że będę miał ochotę na trójkąt, ale gdy na ciebie patrzę, nie myślę o niczym innym jak o wsadzeniu kutasa w twoją cipkę.
Aleksiej zsunął dłoń i ścisnął mnie za pierś. Pisnęłam cicho. Chciałam się wyrwać, ale on zacisnął mocniej dłoń na moim karku i przyciągnął mnie do siebie tak, że opierałam się czołem o jego ramię.
- Shh, kochanie. Twój mąż z pewnością się ucieszy, gdy cię zobaczy. Nie jestem jednak pewien, co począć z tymi chłopakami. Dagger, tak? Znów tu przyszedłeś? Czy może chciałeś dać w moje ręce Lilę?
- Ona chciała się poddać, nie ja - warknął Dagger, na którego nawet nie mogłam spojrzeć, gdyż Aleksiej zaciskał dłoń na moim karku, nie pozwalając mi się ruszyć.
- Zaprowadźcie ich do piwnicy i zamknijcie w celach - zarządził Aleksiej, na co ja załkałam w jego ramię. - Ja zajmę się Lilą. Popatrzę sobie, jak uprawia seks ze swoim mężem, a może sam dołączę?
- Nie, proszę.
- Cichutko, piękna. Będzie nam dobrze.
Aleksiej wziął mnie na ręce. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się.
Byłam zaskoczona, że ktoś tak męski zakochał się w Miguelu. Nie miałam w głowie obrazu podręcznikowego homoseksualisty, ale biorąc pod uwagę, że wiele czasu spędzałam z Adrikiem i Masonem, widziałam gejów raczej jako chłopaków o delikatnej urodzie. Aleksiej emanował dominacją, władzą i poczuciem majestatyczności. Jego oczy przeszywały moją duszę jak kula wystrzelona z pistoletu.
- Podoba ci się to, co widzisz, kochana?
- Aleksieju, możemy spokojnie porozmawiać?
- Nie chcesz wpierw ujrzeć ukochanego?
Grał ze mną. Bawił się i wyraźnie się tym cieszył.
Myślałam, że mając za sobą trudne początki z Miguelem, gdy byłam dla niego nikim więcej jak tylko niewolnicą. Uznałam, że skoro udało mi się dotrzeć do Miguela i przekonać go do siebie, nie będę miała większych problemów z Aleksiejem. Naiwnie sądziłam, że skoro uległ mi król piratów, jakiś podrzędny człowiek tym bardziej mi ulegnie.
Boże, byłam w błędzie.
Aleksiej niósł mnie w stronę uchylonych drzwi. Kiedy wniósł mnie do środka, zaszlochałam boleśnie.
Moim oczom ukazał się bolesny obraz. Miguel, mój kochany i piękny mąż, był przykuty do krzyża w kształcie litery X. Był nagi. Ręce miał uniesione nad głowę i rozłożone, trzymane przez kajdany. Jego kostki również były przykute do nóg krzyża, uniemożliwiając mu jakikolwiek ruch.
Kolejny szok przeżyłam, gdy u nóg Miguela zobaczyłam dwóch chłopaków. Byli w moim wieku. Obaj byli nadzy i klęczeli przed Miguelem, odwróceni tyłem do niego. Dłonie trzymali na swoich udach, zwrócone wierzchem do góry. Obaj mieli pochylone głowy. Domyślałam się, że byli zabaweczkami Aleksieja, ale ten fakt nie chciał do mnie w pełni dotrzeć.
- Miguel!
Zaszlochałam boleśnie, szarpiąc się w ramionach Aleksieja. Rosjanin jednak mocno wbił paznokcie w moje ramię, abym przestała się szamotać. Syknęłam przez zęby.
- Zostaw ją, Aleksiej. Ona niczym nie zawiniła.
Głos Miguela był załamany. Chciało mi się wyć z rozpaczy, widząc go tak bezbronnym. Teraz nikt nie miał nade mną opieki. Nie miałam nad sobą dominującej ręki mojego kochanego męża. Dotarło do mnie, że jego dominacja była sensem mojego życia. Ufałam Miguelowi i go kochałam, a jego twarda ręka była tym, dla czego żyłam.
Aleksiej posadził mnie na brzegu łóżka. Ukucnąwszy przede mną, spojrzał na chłopców.
- Domenic, czołgaj się do komody i podaj mi kajdany na nogi. Te najcięższe.
- Tak, panie.
Patrzyłam, jak młody chłopak posłusznie kroczy na czworakach w stronę komody. Wyciągnął z niej czarne kajdany i wsunął sobie łańcuch łączący bransolety między zęby. Z kajdanami w ustach, podszedł do Aleksieja i podał mu kajdany. Rosjanin pogładził chłopaka po głowie, niczym potulnego zwierzaczka.
Aleksiej założył mi kajdany na kostki nóg. Kiedy próbowałam podnieść nogę, przychodziło mi to z trudem, gdyż kajdany były naprawdę ciężkie. Gdybym próbowała uciec, zajęłoby mi to dużo czasu i hałas, jaki wydawał z siebie uderzający łańcuch, zwróciłby uwagę Aleksieja, w którego ręce się oddałam.
- Miguel, chciałam cię uratować. Przepraszam, że się nie udało.
Spojrzałam na mojego załamanego męża. Nieustraszonego kapitana Le Corsario.
- Nie martw się, zwierzaczku. Dziękuję, że mnie tak kochasz.
- Och, jacy wy jesteście uroczy! - zauważył Aleksiej, wciąż kucając przede mną. Chwycił mnie za łydki i rozszerzył mi nogi.
- Zostaw ją, Aleksiej. Proszę.
- Zobacz, jaka ona jest spięta, kochanie - rzekł Aleksiej do Miguela, przysuwając się do mnie. Zadarł moją sukienkę i jednym ruchem rozerwał moje majtki. Wtulił twarz w moją kobiecość, a ja nie mogłam zrobić nic, aby go przed tym powstrzymać.
- Nie, proszę!
- Jesteś taka mokra. To na mój widok czy twojego męża?
- Zostaw moją żonę, kurwa! Mnie zgwałć, nie ją!
- Kto mówił o gwałcie, misiaczku? Chcę sprawić twojej żoneczce przyjemność. Wyliżę ją, a tobą zajmie się Creston.
Jak na zawołanie, drugi zniewolony przez Aleksieja chłopak, uklęknął przed Miguelem. Mój mąż patrzył na niego jak na zbolałe dziecko, które zostało wciągnięte w tą intrygę mimowolnie. Nie wiedziałam, jaka prawda kryła się za obecnością Domenica oraz Crestona w posiadłości Aleksieja, ale skoro tak posłusznie wykonywali polecenia swojego pana, być może wcale nie byli niewolnikami w prawdziwym tego słowa znaczeniu.
Creston wsunął w swoje usta penisa Miguela. Z kolei Domenic uklęknął za Crestonem i zaczął ugniatać jego pośladki. Creston musiał przytrzymać się ud Miguela, aby zachować równowagę. Miguel syczał, gdy Creston zasysał policzki na jego przyrodzeniu, a ja zapłakałam, czując bezbronność.
Było mi cholernie przykro patrzeć na to wszystko, jednak sama miałam swój problem, z którym musiałam się uporać.
- Jak ci się podoba widowisko, skarbie?
Aleksiej pocałował mnie w cipkę. Poderwałam biodra, ale on przytrzymał je w miejscu, szepcząc słowa otuchy.
- Spokojnie, malutka. Wyliżę cię. To będzie dobre na początek naszej zabawy. Wiesz, że gdy dowiedziałem się o tym, że mój ukochany ma żonę, chciałem cię zabić?
- Boże, nie...
- Zmieniłem zdanie. Jesteś śliczna. Nadasz się do mojego haremu. Moi chłopcy będą cię wielbić. Dasz nam wiele możliwości, dziecinko.
- Aleksiej, zostaw ją!
- Zaknebluj usta naszemu niewolnikowi, Domenic!
Patrzyłam, jak posłuszny piesek Aleksieja idzie na czworakach po knebel, aby następnie wsadzić go w usta Miguela. Nie poznawałam mojego męża, który z taką łatwością poddawał się temu, co robiło się mu wbrew jego woli.
Musiałam skupić się w pełni na Aleksieju, gdy ten wsunął we mnie palec. Przytrzymał mnie za biodro, abym mu się posłusznie poddała.
- Jak się czujesz, widząc swojego męża w takim stanie?
- Miguel...
- Patrz na mnie! - warknął Aleksiej, dając mi klapsa w udo.
- Nie krzywdź go! Nie krzywdź mnie! Dam ci wszystko, co mam, Aleksiej! Proszę, pozwól nam odejść!
- Miałbym was skrzywdzić? - spytał, jakby wielce urażony. Wsunął we mnie głębiej palec, aż syknęłam. - Kocham Miguela. Nie skrzywdziłbym go. Miguel za to kocha ciebie, a to, co kocha Miguel, kocham również ja. Dlatego...
Aleksiej zaniemówił i przestał ruszać palcem, gdy zauważył krew spływającą po moich udach.
- Boże...
To nie był czas, abym miała dostać okres. To nie było możliwe. Czy to mogło być...
Miguel zaczął wrzeszczeć, a ja poczułam okropny ból w dole brzucha. Krzyknęłam, zginając się w pół. Krew ciągle płynęła, znacząc ślady na białej pościeli Aleksieja.
- Pomocy - wyszeptałam błagalnie, mając świadomość, że ta krew była znakiem czegoś okrutnego. Kręciło mi się w głowie i zbierało mi się na wymioty. Powoli zaczęłam osuwać się w nieświadomość, ale jedna myśl nie dawała mi spokoju.
Właśnie straciłam dziecko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top