5
Lila
- Uklęknij przede mną.
- Co?
- Nakarmię cię. Klęknij.
Za każdym razem, gdy już myślałam, że moje relacje z Miguelem ulegną poprawie, on pokazywał swoją zaborczą twarz. Wpierw mnie wysłuchiwał i patrzył na mnie ze współczuciem, aby następnie mnie upokorzyć. Może myślał, że tym sposobem szybciej się do niego przywiążę, ale był w błędzie. Nigdy nie mogłabym być z kimś, kto żył dla zawstydzania mnie.
Otworzyłam usta, aby zacząć się z nim kłócić, jednak gniew w zdrowym oku Brzytwy pokazał mi, że mężczyzna nie miał humoru, aby się ze mną sprzeczać. Zsunęłam się więc z łóżka i uklękłam przed nim. Nie czułam już tak dużego wstydu jak wtedy, gdy chwilę temu mu obciągałam, jednak tak uległa pozycja nie była dla mnie naturalna.
- Unieś głowę i spójrz mi w oczy. Nakarmię cię, zwierzaczku.
- Mogłabym poradzić sobie sama.
Uniósł brew, patrząc na mnie z zaciśniętymi wargami. Czułam, że rozbudziłam w nim lwa. Bałam się, że Miguel zaraz mnie uderzy, dlatego postanowiłam grać według jego zasad.
- Przepraszam. To po prostu dla mnie nowe i niezrozumiałe.
- Nie musisz rozumieć moich reguł - oznajmił gniewnie, biorąc do ręki widelec, na który nabił kawałek soczystego mięsa. Zbliżył sztuciec do moich ust, a ja rozchyliłam wargi i pozwoliłam, aby Miguel wsunął mi do środka jedzenie.
Jadłam w ciszy. Kapitan Le Corsario patrzył mi chłodno w oczy. Wyglądał strasznie. Domyślałam się, że tak czuły się jego poprzednie ofiary, czyli kobiety, o których opowiedział mi Dagger. Rozumiałam, że zasłużyły na karę za niedochowanie lojalności Miguelowi i jego załodze, ale czy to oznaczało, że Brzytwa musiał zabić je w tak brutalny sposób?
Po kolacji składającej się z mięsa, ziemniaków i warzyw, Miguel podsunął mi pod usta szklankę z herbatą. Odruchowo chciałam chwycić szkło, jednak mężczyzna warknął gniewnie. Zrozumiałam, że nawet tego nie mogłam zrobić samodzielnie. Musiałam polegać na nim, gdy przytknął mi krawędź naczynia do ust.
Herbata była ciepła, ale wypiłam wszystko za jednym razem. Miguel uniósł brwi, wyraźnie zaskoczony. Szybko pożałowałam, że przełknęłam całą zawartość szklanki za jednym razem, gdyż przełyk zaczął mnie palić.
- To było nieodpowiedzialne. Rozumiem, że chciałaś jak najszybciej zakończyć kolację, ale tylko sobie zaszkodziłaś.
Kapitan nalał mi szklankę wody i podobnie jak z herbatą, przytknął mi krawędź szklanki do warg. Tym razem wypiłam zimny napój wolniej i rozkoszowałam się tym, że załagodził pieczenie.
- Weźmiemy teraz kąpiel. Wykąpię cię, a ty wykąpiesz mnie. Jeśli zawahasz się przy dotykaniu mnie, czeka cię kara. Zrozumiałaś?
- Zrozumiałam.
Kiedy Miguel wstał, podał mi rękę. Zawahałam się, czy podać mu swoją dłoń, ale w końcu to zrobiłam. Jego autorytet mnie przytłaczał. Obawiałam się tego mężczyzny. Już teraz zrozumiałam, dlaczego krążyło o nim tyle opowieści. Sam Antonio był zafascynowany postacią słynnego Miguela Caravajala, choć nikt nie znał imienia Cut-Throata, znanego jako Brzytwa. Ludzie z pobliskich wysepek się go obawiali, choć byłam pewna, że piraci Le Corsario nigdy więcej nie zawitają na naszą wyspę. Nie miałam jednak pojęcia, że przed pięcioma laty przybyli tutaj z lekiem dla mojej mamy, za który zapłatą miałam być ja.
Mężczyzna zaprowadził mnie do łazienki. Zdjął swoje ubranie i odłożył je starannie na stołek znajdujący się pod oknem. Podszedł nagi do wanny, aby zatkać odpływ i nalać wody do środka.
Kiedy woda zaczęła spływać do wanny, Miguel wyprostował się. Przechylił lekko głowę w bok, przypatrując mi się niczym swojej ofierze. Skuliłam się pod jego spojrzeniem, jednak wciąż pewnie stałam na obu nogach. Chciałam podeprzeć się o umywalkę, aby mieć większą pewność, że nie upadnę, ale za wszelką cenę musiałam pokazać Brzytwie, że się go nie bałam.
Brunet zbliżył się do mnie. Stanąwszy tuż przede mną, uniósł wyżej mój podbródek. Uśmiechnął się krzywo. Blizna na jego szyi mnie fascynowała. Byłam pewna, że Miguel nosił w sobie wiele interesujących pirackich historii. Z ciekawością wysłuchałabym ich wszystkich, jednak nie planowałam bratać się z moim oprawcą.
- Dagger opowiedział ci o moich podbojach, prawda?
Przełknęłam ślinę. Walczyłam z tym, aby nie zamknąć oczu. Starałam się jednak być dzielna.
- Tak. Opowiedział mi o nich.
- Wiesz, że biczem zrobionym z kręgów mojej pierwszej kochanki wychłostałem na śmierć kilku poważnych piratów? To doskonała broń. Ty też masz cudowne plecy, zwierzaczku.
Mówiąc to, przeniósł rękę na moje plecy. Przejechał dłonią po całej ich długości. Kończąc na pupie, dał mi mocnego klapsa w tyłek. Odruchowo poderwałam biodra do przodu, przez co otarłam się o wznoszącego się w erekcji penisa Brzytwy.
- Jesteś śliczna. Twój ojciec naprawdę trzymał cię pod kloszem? Dlaczego nigdy z nikim nie spałaś, Lila?
Kiedy wymawiał moje imię, przechodziły mnie dreszcze. Nie podobało mi się, że przykładał tak dużą uwagę do mojego imienia. Zdawał się nim napawać.
Miguel objął mnie obiema rękami. Moje piersi stykały się z jego piersią, a na dole brzucha czułam jego twardniejącego kutasa. Sama położyłam dłonie na jego ramionach, aby mieć wsparcie. Wolałam nie być tak blisko niego, lecz gdy próbowałam się odsunąć, Brzytwa przyciągnął mnie do siebie mocniej, aż moje piersi rozpłaszczyły się na jego klacie, a moja cipka ocierała się o jego udo, które wsunął między moje nogi.
- Czekałam na prawdziwą miłość. Nie chciałam mieć kochanka.
- Kiedy mówisz, masz obowiązek patrzeć mi w oczy. Bądź posłuszna.
Odchyliłam głowę w tył. Caravajal wsunął dłoń w moje włosy. Pocałował mnie w szyję, a ja odruchowo chciałam go odepchnąć, jednak Miguel był jak skała. Nie miałam z nim szans.
- Dlaczego wziąłeś właśnie mnie?
- Chyba nie rozumiem - wyznał, marszcząc ciemne brwi. - Jesteś moją zapłatą.
- Mogłeś mieć każdą. Piękną modelkę ze Stanów albo z Europy. Przecież wy, piraci, porywacie kobiety. Dlaczego nie odpuściłeś mojemu ojcu? Czy naprawdę warto się ze mną użerać? Nie mam ci nic do zaoferowania, Miguelu. Nie mam umiejętności w łóżku, nie potrafię się całować ani ci obciągać. Nie będę dla ciebie dobra. Prędzej czy później mnie zabijesz, gdyż się mną znudzisz, a ja jeszcze trochę chciałabym pożyć, wiesz?
Odwróciłam głowę, czując napływające łzy. Nie chciałam znów przed nim płakać, ale gdy byliśmy tak blisko siebie, w tak intymnej pozycji, pragnęłam się rozpłakać.
Nie wiedziałam, co chciałam ugrać swoimi słowami, ale dostałam jakiegoś słowotoku, którego nie potrafiłam zatrzymać. Może było to spowodowane paniką, jaka we mnie narastała, choć i takiej pewności mieć nie mogłam.
- Kilka tygodni temu wyswatałam swoją przyjaciółkę z najlepszym przyjacielem - kontynuowałam, uśmiechając się lekko na myśl o moich bliskich. - Widziałam, że mieli się ku sobie i chciałam im pomóc. Lubiłam Antonia i gdybym mogła, sama bym się w nim zakochała, ale on pożądał Sammy. Nie mogłam im tego robić. Zawsze patrzyłam na dobro innych. Chłopcy się mną interesowali, ale nie pragnęłam związku opartego wyłącznie na cielesności. Chciałam być z kimś, z kim mogłabym się śmiać, rozmawiać i mówić mu o wszystkich swoich sekretach i problemach. Tylko tego pragnęłam, Miguelu. Tylko miłości, o której tyle opowiadała mi mama, gdy byłam małą dziewczynką.
Pochyliłam głowę. Brunet położył dłoń na tyle mojej głowy i delikatnie mnie głaskał. Oparłam czoło na jego ramieniu, a twarz schowałam w dłoniach.
- To nie moja bajka. Piracki świat nie jest dla mnie.
- W życiu nie zawsze dzieje się tak, jak chcemy, zwierzaczku.
- Nie mógłbyś zrobić dla mnie wyjątku?
Chciałam spojrzeć mu w oczy, aby zobaczył, jak wystraszona byłam, ale on jedynie przycisnął moją głowę mocniej do swojego ramienia. Nie pozwolił mi się ruszyć.
- Nie. Jesteś moją zapłatą. Mogę być dla ciebie uczynny, ale nigdy cię nie wypuszczę. Umrzesz jako moja własność. Teraz wchodź do wanny. Muszę cię wykąpać.
Miguel
Nie mogłem być dla niej taki pobłażliwy. Lila była moją dziwką i nic nie miało prawa tego zmienić. Musiałem pokazać jej mój brutalny świat. I choć to był dopiero początek, już ją nieźle przestraszyłem.
Płynąc dziś na Attiranę, czułem podniecenie. Wiedziałem, że dziś zostanie sprezentowana mi moja osobista niewolnica, którą wytresują na posłuszną sukę. Nic nie kręciło mnie bardziej od łamania silnych kobiet. Myślałem, że Lila będzie bardziej wyszczekana, jak na sukę przystało, ale ona była zbyt uległa. Kurwa, nie miałem kogo łamać.
Byłem trochę przygaszony, gdy położywszy ją na swoim biurku, zobaczyłem w jej oczach panikę. Myślałem, że w końcu pęknie i rzuci się na mnie z pięściami, ale nic takiego się nie stało. Lila nie wściekła się nawet, gdy kazałem jej ssać mojego fiuta. Posłusznie wykonała zadanie, a ja, choć czułem satysfakcję z jej poddaństwa, to czułem brak woli walki. To mnie trochę w niej wkurwiało.
Wszedłem do wanny, po czym poklepałem się po udzie. Lila niepewnie weszła do środka. Ustawiłem ją plecami do siebie i pomogłem jej umościć się między moimi nogami. Celowo, aby sprowokować ją do działania, przysunąłem ją do siebie najmocniej, jak to było możliwe. Mój twardy kutas naparł na jej plecy, ale Lila nie zrobiła nic poza wygięciem pleców w łuk.
Kurwa, dlaczego była taka słaba?
Wciągnąłem zapach jej włosów. Lila miała śliczne brązowe włosy z jasnymi refleksami. Nie była przesadnie chuda, ale nie była też otyła. Miała piękne krągłości i urocze piegi na twarzy. Jej zielone oczy błyszczały strachem, gdy na mnie patrzyła. Wiedziałem, że widziała we mnie potwora, ale nie zamierzałem wypisać się z tej roli. Przyległa do mnie łatka postrachu mórz i miałem zamiar kontynuować swoje dziedzictwo, aby w przyszłości przekazać statek mojemu synowi.
Synowi, o którym tak cholernie marzyłem, a dotychczas go nie dostałem.
Miałem trzydzieści dwa lata, co oznaczało, że byłem starszy od mojego zwierzątka o dziesięć lat. Podobało mi się nazywanie jej w ten sposób. Lila była niczym więcej jak moim pierdolonym zwierzęciem. Dobry pan dbał o swoje zwierzę, ale również je karał, gdy zwierzę sobie na to zasłużyło. Takim panem miałem zamiar być dla Lili.
Wziąłem do ręki szampon i wycisnąłem go trochę na włosy Lili. Zmieszałem go z wodą, aby się dobrze pienił i zacząłem wmasowywać szampon w jej brązowe kosmyki.
- Rozluźnij się. Przecież nic ci nie zrobię.
Moje słowa nie podziałały jednak na nią. Lila była spięta i się trzęsła. Nogi przyciągała do piersi i otaczała je rękami, jakby chciała się zakryć. Jakby pragnęła stąd zniknąć.
- Twój tatuś o ciebie nie walczył - oznajmiłem, bawiąc się jej włosami. - Nie próbował nas przekupić. Wiesz, że przybyliśmy do Attirany kilka godzin wcześniej, kiedy ty poszłaś na targ?
Lila drgnęła. Z jej ust wydostał się przeraźliwy jęk, ale nic poza tym.
- Przyszedłem do twojego domu z Daggerem i Yuno. Poprosiłem twojego ojca o spotkanie, gdyż wierzyłem, że może udało mu się zebrać kasę za lek dla twojej matki. Wiesz, co on odparł?
Dziewczyna pokiwała przecząco głową. Powoli zmyłem z jej włosów szampon, a gdy to uczyniłem, chwyciłem ją w biodrach i odwróciłem do siebie. Posadziłem Lilę okrakiem na swoich udach. Spojrzała ze strachem na mojego wzwiedzionego penisa. Jej sutki zesztywniały z zimna. Boże, była jak upadły anioł.
- Powiedział, żebyśmy sobie ciebie wzięli. Tak po prostu. Kiedy wyznałem, że będę pieprzył cię jak dziwkę, nie przejął się tym. Na koniec rzekł, żebyśmy nigdy więcej tu nie wracali, abyś nie mogła zobaczyć swojego domu. Twój ojciec wiedział, że jestem mordercą i mam tendencję do zabijania partnerek, z którymi sypiam. Poprosiłem go o możliwość przybycia na Attiranę w razie twojej śmierci, aby cię pochować, a on odparł, żebym rzucił twoje ciało do oceanu. Na pożarcie rekinom.
Moje słowa złamały Lilę. Widziałem jej szklące się oczy, gdy mówiłem. Po części chciałem ją sprowokować, ale tym samym nie miałem zamiaru zatajać przed nią prawdy. Miała prawo wiedzieć, jaką szumowiną był jej pierdolony tatusiek.
W jednej chwili Lila wybuchnęła płaczem. Zarzuciła mi ręce na szyję. Nie spodziewałem się tego gestu, ale nie zaprotestowałem. Lila potrzebowała bliskości, a ja byłem jedyną osobą, która jej tą bliskość mogła ofiarować.
- Obiecuję, że będę ci posłuszna. Tylko mnie nie zabijaj. Proszę, Miguel. Chcę żyć.
- Nie zabiję cię, jeśli będziesz grzeczna - zapewniłem, poklepując ją po pupie. - Spokojnie, zwierzaczku. Nie rzucę cię na pożarcie rekinom.
- Skąd możesz to wiedzieć? - spytała, łkając w moje ramię. - Przecież inne kobiety zabiłeś. Czym ja się od nich różnię?
Lila nie wiedziała, czym się od nich różniła, ale ja doskonale zdawałem sobie z tego sprawę. Nie miałem zamiaru jej jednak o tym mówić. Niech się domyśla. Niech się boi. Niech drży przed majestatem mistrza w podrzynaniu gardeł.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top