49
Miguel
- Kurwa, co tu się dzieje?
Kiedy razem z Lilą weszliśmy na pokład i zeszliśmy na dół, w głównym salonie ujrzałem nagą i związaną dziewczynę. Wokół niej stała cała moja załoga. Nawet Adrik i Mason, którzy mimo tego, że mieli dopiero motylki w brzuchu, gdyż byli w sobie świeżo zakochani, wpatrywali się w dziewczynę z podnieceniem.
Spojrzałem na mojego brata, który trzymał dziewczynę na smyczy. Wokół jej smukłej szyi pojawiła się czerwona skórzana obroża, do której doczepiona była prowizoryczna smycz. Victor patrzył na mnie, stojąc przy dziewczynie jak pan przy swojej niewolnicy.
Lila chciała się cofnąć, aby opuścić salon, ale przytrzymałem ją mocniej za rękę, nie pozwalając jej uciec.
Odwróciłem się i ujrzałem, że Diablo i Ruthless swoimi postawnymi sylwetkami zablokowali wyjście z salonu. Posłałem im buńczuczne spojrzenie, ale oni wpatrywali się w Victora, jakby to on przejął tutaj dowodzenie.
- Możesz mi, kurwa, łaskawie powiedzieć, co odpierdalasz?
- To już czas, aby twoja żona oficjalnie wkroczyła w nasze szeregi, bracie. Nie możemy dłużej czekać na akt jej lojalności wobec Le Corsario. Dlatego chcemy, aby dziś oficjalnie Lila stała się królową piratów.
Spojrzałem po moich załogantach, jakby postradali zmysły. Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem. Nie mogłem jednak się na to zdobyć.
Chciałem trzymać Lilę jak najdalej od obowiązków, jakie spoczywałyby na niej, gdyby miała zostać królową piratów. Nie cierpiałem naszego pirackiego kodeksu i jako kapitan XXI wieku starałem się zmienić wiele reguł, ale niektórych nie mogłem przeskoczyć. Wiedziałem, że Lila prędzej czy później będzie musiała przejść na naszą stronę w sposób oficjalny, ale chciałem ją na to odpowiednio przygotować, aby nie doznała szoku podczas inicjacji. Choć teraz już nie byłem pewien, czy może inicjacja z zaskoczenia nie miała być tym, co miało być dla niej lepsze.
- Nie możecie jej tego zrobić. Nie zezwalam na to.
- Miguel...
Spojrzałem na Daggera, który zmaterializował się obok mnie. Popatrzył na mnie jak zbity szczeniak.
- Ja też tego nie chcę - wyznał, spuszczając pokornie wzrok. - To jedyna szansa. Jedyna opcja. Victor znalazł idealną ofiarę. Ta dziewczyna chciała nas oszukać. Mieliśmy zabawić się z nią w trójkącie, a ona próbowała wstrzyknąć Diablo środek nasenny. Musi ponieść konsekwencje.
- Nie wiecie, co mówicie - warknąłem, patrząc na nich złowrogo.
- Miguel, co się dzieje?
Spojrzałem na moją przerażoną Lilę. Mój zwierzaczek chwycił mnie za ramię. Moja żona spojrzała na mnie błagalnie.
- Nic, maleńka. Zaraz stąd wyjdziemy.
- Nie możemy na to pozwolić, kapitanie.
W jednej chwili zostałem chwycony od tyłu za ręce. Próbowałem się wyszarpać, ale sam wiedziałem, jak silni byli moi załoganci. Dlatego gdy Ruthless i Diablo połączyli siły, nie mogłem stawić im czoła. Próbowałem im się wyrywać, ale zarobiłem cios w tył głowy od Yuno. Moi przyjaciele, moi załoganci, ludzie, którym bezgranicznie ufałem wykorzystali moment mojej słabości i posadziwszy mnie na krześle, związali mi ręce za plecami. Diablo chwycił mnie za ramiona, abym nie próbował wstać, a w tym czasie Yuno związał moje kostki. Nie chciałem go kopnąć w twarz. Gdyby nie mój szacunek do Yuno, złamałbym mu nos, ale nie potrafiłem zrobić tego człowiekowi, który był mi tak oddany.
Unieruchomiony przez własnych załogantów, poczułem się zdradzony. W moich żyłach zamiast krwi płynęła czysta furia. Miałem ochotę ich wszystkich związać i wychłostać za to, że odważyli się na jawny bunt przeciwko kapitanowi. Mój rozsądek mówił mi jednak, że robili to dla naszego dobra. Wiedziałem, że im dłużej będę odwlekał inicjację Lili, tym gorsze będą dla niej konsekwencje. Nie mogłem jednak dopuścić do tego, aby moja mała dziewczynka się załamała. To, do czego mieli zmusić ją moi załoganci, miało odcisnąć piętno na jej bezbronnej duszy.
Victor ukucnął przede mną. Splunąłem mu w twarz. Mój brat, niczym niezrażony, wytarł ślinę ze swojej twarzy. Posłał mi pełne współczucia spojrzenie.
- Przepraszam, że cię związaliśmy, Miguel. Wiedziałem, że nie będziesz chciał współpracować. Kiedy będzie po wszystkim, chętnie poddam się karze z twoich rąk. Nie będę błagał o litość, jeśli postanowisz mnie wybatożyć albo każesz Adrikowi mnie zgwałcić. Wiesz, że robię to dla dobra Lili, prawda?
- Pierdol się - warknąłem na mojego brata.
- Wiem, że mimo wszystko mnie kochasz - rzekł łagodnie, uśmiechając się do mnie boleśnie. - Będę przy Lili, gdy będzie to robić.
- Przestań. Kurwa, przestań.
To mnie kurewsko bolało. Psychika mojej żonki miała za chwilę zostać zniszczona. Wiedziałem, że mogłem polegać na moich załogantach. Miałem pewność, że przeprowadzą Lilę przez proces, jaki miał ją czekać już za chwilę.
- Kocham cię, Miguel - rzekł pewnie Victor, marszcząc brwi. - Robię to dla dobra waszego małżeństwa. Im dłużej czekałbyś z wcieleniem Lili w nasze szeregi, tym gorzej by dla niej to wyglądało. Wiem, że to jest chore, ale taka jest nasza tradycja. Nie obejdziemy tego, mój starszy braciszku.
Victor wstał. Diablo wzmocnił uścisk na moich ramionach tak, jakby chciał mnie za wszelką cenę powstrzymać przed próbą uwolnienia się. Wiedziałem, że moje szanse były równe zeru. Yuno i Diablo wykonywali najlepsze więzy z całej załogi. Nieraz widziałem, jak wiązali dziwki w więzach shibari. Była to tradycyjna japońska sztuka. Kiedyś w ten pracochłonny sposób wiązano więźniów, a dziś te techniki stosowano w ostrym seksie i BDSM.
Patrzyłem, jak Victor podchodzi do Lili i wyciąga z kieszeni swoich spodni pistolet.
Lila
Nie miałam pojęcia, co robić. Bałam się, że załoga Miguela zbuntowała się przeciwko niemu za to, że ten zabił Hectora i postanowili się na nim zemścić. Nie mogłam patrzeć, jak Diablo, Ruthless i Yuno związują Miguela. Mój mąż poddał im się z zaskakującą łatwością. Miguel był chodzącą górą mięśni i unieruchomienie załogi nie powinno przyjść mu z jakąkolwiek trudnością, ale on postanowił się poddać.
Gdy Miguel był już związany i ze spuszczoną głową oddychał głęboko, do mnie zbliżył się jego brat - Victor.
Odwróciłam się w tył z jękiem, kiedy poczułam, jak ktoś kładzie dłonie na moich ramionach. Moje spojrzenie skrzyżowało się ze wzrokiem Daggera. Mój przyjaciel głaskał mnie delikatnie, ale trzymał mnie pewnie, abym nie mogła się ruszyć.
- Co się dzieje? Dlaczego ta przestraszona dziewczyna tu jest?
Spojrzałam raz jeszcze na związaną i nagą dziewczynę. Miała długie czarne włosy. W jej ustach tkwił knebel z kulką. Miała wystraszone oczy. Jej uda były otarte, co znaczyło, że musiała zostać potraktowana brutalnie przez załogę. Domyślałam się, że została zgwałcona.
Victor wyjął z kieszeni pistolet. Odbezpieczył go i wyciągnął go do mnie.
- Co wy chcecie zrobić?!
Dagger objął mnie od tyłu, unieruchamiając mi tym samym ręce. Nie mogłam uwolnić się z jego uścisku. Próbowałam go z siebie zrzucić, ale on był silniejszy.
- Spokojnie, Lileczko. Nie stanie ci się krzywda, obiecuję.
- Chcecie mnie zabić?! - spytałam, patrząc boleśnie na wszystkich. Biedny Mason znów przytulał się do Adrika, jakby był on jego ostatnią deską ratunku.
- Lileczko, proszę - wyszeptał mi do ucha Dagger, owiewając swoim ciepłym oddechem mój policzek.
- Posłuchaj mnie, skarbie - rzekł łagodnie Victor, chwytając mnie jedną ręką za podbródek. Uniósł moją głowę tak, abym patrzyła mu w oczy. - Jako królowa piratów, musisz oficjalnie wstąpić do naszej załogi. Wiem, że taka kolej rzeczy jest niesprawiedliwa. Mason musiał jedynie złożyć przysięgę i naciąć swój palec jako dowód lojalności i szacunku do Le Corsario, ale on jest jedynie podrzędnym piratem. Ty za to jesteś żoną kapitana. Mojego brata. Dlatego twoja inicjacja musi przebiec nieco inaczej.
- Proszę, nie...
Dagger pocałował mnie w kark. Wciąż trzymał mnie mocno za nadgarstki tak, abym nie umiała się uwolnić.
- Będziemy z tobą, cukiereczku - wyszeptał łagodnie Victor, uśmiechając się do mnie ze współczuciem. - Wystarczy ten jeden akt lojalności, aniołeczku. Musisz zabić tą dziewczynę.
- Nie zrobię tego! - krzyknęłam, znów szarpiąc się w ramionach Daggera.
- Lileczko, proszę...
- Jak śmiecie rozkazywać mi odebrać tej dziewczynie życie?! Przecież to szaleństwo! Miguel, powstrzymaj ich! Miguel!
Mój mąż odwrócił głowę w bok. Zaciskał wargi w wąską linię. Wyglądał źle.
- Miguel?
- Przepraszam, zwierzaczku - wyszeptał. Dostrzegłam na jego policzkach ślady łez. Przez to, że Brzytwa był związany, nie mógł ulżyć sobie w cierpieniu. Nie mógł zetrzeć tych łez, których z pewnością się wstydził.
- Nie możecie mi tego zrobić! To mnie zniszczy! Boże, chcę wrócić do domu! Na Attiranę! Odwieźcie mnie tam, a obiecuję, że zapomnę o wszystkim, co mnie tutaj spotkało! Nigdy o mnie więcej nie usłyszycie! Proszę, zróbcie to!
- Lileczko, posłuchaj mnie - wycharczał mi do ucha Dagger. Chwytając w jedną dłoń moje nadgarstki, drugą ręką objął moją szyję. Nie chciał mnie udusić. Pragnął mi pokazać, że moje życie było w ich rękach. Chciał dać mi tym sposobem do zrozumienia, że byłam własnością Le Corsario, podobno jak byłam własnością Miguela Caravajala.
- Dagger, nie...
- Jesteś nasza - rzekł ostrym głosem, tak do siebie niepodobnym. - Kochamy cię. Każdy z nas może mówić za siebie, ale dla mnie jesteś rodziną. Mówiłem ci, co do ciebie czuję. Zależy mi na tobie. Gdyby nie mój szacunek do Miguela, wziąłbym cię dla siebie siłą, ale nigdy nie zrobiłbym tego naszemu kapitanowi. Wiem, że jest to dla ciebie niezwykle trudne. Obiecuję, że będę przy tobie. Ustawię cię do zabójstwa. To ty pociągniesz za spust, ale ja będę cię trzymał. Będę twoją podporą, kochanie.
- Kurwa, Dagger.
Usłyszałam dobiegający z boku głos Miguela. Był zbolały i taki smutny.
- Zakochałem się w niej, kapitanie - wyznał Dagger, wywołując w salonie ciszę. - Zakochałem się w Lili. Możesz mnie za to zabić, gdy uwolnimy cię z więzów. Wiedz jednak, że nikt nie ochroni Lili tak doskonale, jak ochronię ją ja. Jeśli będzie trzeba, oddam za nią życie. Przepraszam, ale nie potrafię zapanować nad swoimi uczuciami, kapitanie. Bardzo cię przepraszam.
Kiedy chciałam odwrócić się w bok, Dagger mocniej zacisnął palce na moim gardle. Pisnęłam cicho.
- Nie rób jej krzywdy! - krzyknął Miguel, szurając krzesłem.
- Nigdy bym jej nie skrzywdził, kapitanie. Nie krzywdzę osób, które kocham.
Poczułam gęstą atmosferę. Można było kroić ją nożem.
Nogi ugięły się pode mną w kolanach. Victor czyścił z namaszczeniem broń, którą miałam pozbawić życie klęczącą tu dziewczynę.
- Proszę, Dagger. Nie każcie mi jej mordować. Ona jest taka wystraszona...
- Chciała mnie uśpić. To jebana kurwa. Nie krępuj się, słoneczko - rzekł Diablo, chichocząc cicho.
Nagle podszedł do mnie Yuno. W rękach miał kajdanki. Dagger wystawił moje ręce w stronę Yuno, aby ten mnie skuł. Poddałam się temu aktowi bez walki.
- Co teraz będzie? - spytałam, pociągając nosem.
- Teraz popełnisz swoje pierwsze morderstwo i tym samym staniesz się królową piratów.
Victor wsunął mi pistolet w skute ręce. Chwyciłam go, ale chciałam odwrócić go przodem do siebie, aby to właśnie siebie pozbawić życia, a nie tą dziewczynę. Dagger jednak w porę zauważył, co robię i mocno zacisnął palce na moich nadgarstkach.
- Nie skrzywdzisz siebie, Lileczko. Proszę, poddaj mi się. Przeprowadzę cię przez ten proces.
- Nazywasz to procesem? - spytałam, pozwalając, aby Dagger ustawił odpowiednio broń i upewnił się, że jest odbezpieczona.
- Każdy z nas zabił. Ty też musisz to zrobić, aby stać się naszą wspólniczką.
- Nie prosiłam o to! - załkałam, patrząc błagalnie na Victora, Yuno, Adrika i Masona, którzy stali kilka metrów dalej, z dala od zasięgu broni. - Nie chciałam trafić na wasz statek! Nie chciałam tego, ale poddałam się wam! Robiłam wszystko, abyście byli dla mnie dobrzy! Poddałam się gwałtowi! Pozwoliłam, aby Miguel uczynił ze mnie swoją żonę! Boże, Miguel! Kocham cię!
Nie spodziewałam się, że wyznam miłość swojemu mężowi w takich okolicznościach.
Już od jakiegoś czasu czułam, że moje uczucie do Miguela rosło w siłę. Pragnęłam nie tylko jego wspaniałego ciała, ale również jego pokręconego umysłu. Zaczęłam dostrzegać w nim człowieka, który ukrywał się za maską potwora. Ludzie z zewnątrz, którzy nie znali naszej historii, mogli uznać, że miałam syndrom sztokholmski, ale było to dalekie od prawdy.
Mimo początkowej niechęci do Miguela, pokochałam go. Uświadomiłam to sobie w tak okrutnej, tak decydującej chwili.
- Zwierzaczku... Mój Boże...
- Nie widzę cię teraz, Miguel - wyznałam, pozwalając łzom spływać po moich policzkach. - Jestem odwrócona do ciebie tyłem, ale wiedz proszę, że nie kłamię. Zależy mi na tobie. Kocham cię. Teraz to zrozumiałam. Pokochałam cię, mój mroczny księciu. Mój piracie. Wiedz proszę, że jeśli dziś zabiję tą dziewczynę, nie przestanę cię kochać. Może zatracę się w sobie i poczuję się nie warta życia, ale wierzę, że uratujesz mnie po raz kolejny. Nie pozwolisz mi poczuć się jak morderczyni. Kocham cię i robię to dla ciebie, Brzytwa.
Mężczyźni nie czekali na odpowiedź kapitana. Dagger w jednej chwili ustawił mój palec na spuście i trzymając mnie za nadgarstki, przyciskając pierś do moich pleców, wykonał gwałtowny ruch, który mnie wystraszył, a w rezultacie wystrzeliłam pocisk w stronę głowy związanej dziewczyny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top