43
Lila
- Spokojnie, skarbie. Jestem tu z tobą.
Dagger gładził mnie jedną ręką po plecach, a drugą trzymał moje włosy. Klęczałam przed toaletą i wymiotowałam. Tego dnia nie zjadłam wiele, ale mój organizm ze stresu chciał pozbyć się wszystkiego, co w sobie miałam. Zdawało mi się, jakbym umierała. Było mi tak niedobrze.
Kiedy wydawało się, że już wszystko z siebie wyrzuciłam, Dagger spłukał wodę w toalecie. Oparłam policzek o deskę sedesową. Czułam się tak wykończona, że byłam pewna, iż samodzielnie nie potrafiłabym stanąć na nogach.
- Chodźmy, Lileczko. Zaprowadzę cię do łóżka i przyniosę ci wodę, dobrze?
- Mogłabym się umyć?
Podniosłam nieprzytomny wzrok na mojego przyjaciela. Dagger uśmiechnął się do mnie ciepło, choć wciąż był zdenerwowany na Hectora. Starał się jednak ukrywać swój gniew, abym się nie stresowała nadmiernie. Doceniałam to, jednak nie chciałam, aby Dagger ukrywał przede mną to, co czuł. Na statku, oprócz Miguela, to on był najbliższą mi osobą.
- Pomogę ci się umyć, Lileczko. Mam nadzieję, że Miguel mnie za to nie zabije.
Zaśmiał się cicho, jednak ten śmiech brzmiał bardzo fałszywie.
Pozwoliłam Daggerowi podnieść mnie z podłogi. Usadził mnie na zamkniętej klapie sedesu. Trzymając mnie za rękę, odsunął się nieznacznie, aby odkręcić wodę w wannie. Zamknął kurek, żeby wanna się napełniła, a później zbliżył się do mnie. Uklęknął przede mną na obu kolanach. Żarówka zwisająca z sufitu migała, co oznaczało, że w najbliższym czasie należało ją wymienić.
Dobry Boże. Skupiałam się na nic nie znaczącej żarówce, podczas gdy mój mąż właśnie mordował jednego ze swoich najlepszych przyjaciół. Było mi wstyd, że to przeze mnie Miguel został zmuszony do egzekucji na osobie, którą szanował i lubił. Czułam się upokorzona, że Hector dopuścił się brutalnego gwałtu na mnie, ale byłam pewna, że Miguel da mu jakąś karę, ale nie, że postanowi go zabić.
- Jakie myśli chodzą ci po głowie, skarbie?
Spojrzałam w brązowe oczy Daggera. Mężczyzna gładził mnie kciukami po kolanach. Zataczał nimi kółeczka na mojej skórze. Mimo, że byłam naga, nie odczuwałam przed Daggerem wstydu. Mój przyjaciel starał się nie zsuwać wzroku poniżej linii mojego podbródka.
- Czuję, że to moja wina.
- Twoja wina? - spytał, marszcząc brwi.
- Gdybym nie powiedziała Miguelowi o tym, co zrobił mi Hector, nie zabiłby go. Tak to do końca życia będę się obwiniać, że to moja wina. Czuję, jakbym to ja zabiła Hectora z pomocą rąk Miguela. Rozumiesz, co mam na myśli?
Dagger otworzył usta w niemym szoku. Jego brwi uniosły się wysoko. Pobliźniona skóra na połowie policzka się naciągnęła. Miałam ochotę wtulić się w niego, ale nie chciałam, aby Miguel, gdy już do mnie wróci, zastał nas w tak krępującej pozycji. Wolałam, aby mój mąż nie zabijał kolejnych ludzi, którzy na to nie zasłużyli.
- Lila, nigdy nie masz prawa obwiniać się o to, że ktoś cię zgwałcił. Boże, przecież ja sam ciebie...
Brunet wstał. Zaczął chodzić w kółko po łazience. Wyciągnęłam do niego rękę, chcąc zatrzymać ten jego bezsensowny spacer, ale Dagger unikał patrzenia na mnie. Przeczesał sobie palcami ciemne włosy, które były zmierzwione.
- Uratowałeś mnie przed Hectorem.
- Gwałcąc cię? - spytał, parskając nerwowym śmiechem. - Skarbie, jak można nazywać gwałt ratunkiem? Wiem, że gdybym ja się wtedy nie zgłosił, Hector zgwałciłby cię o wiele brutalniej, ale to mnie nie usprawiedliwia. Kurwa, zauważyłaś, w jak popierdolonym świecie żyjemy? Skoro bezbronnej i niewinnej dziewczynie wydaje się, że gwałt dokonany przez mniej brutalnego mężczyznę jest ratunkiem, co to za życie? Co to za świat? Kurwa, jestem taki wściekły!
Dagger kopnął w ścianę, robiąc w niej dziurę. Był niewątpliwie silnym mężczyzną. Gdybym nie znała jego kochanej osobowości, wystraszyłabym się jego wyglądu.
Mój przyjaciel patrzył przez chwilę bez wyrazu na dziurę w ścianie. Zaraz jednak oprzytomniał, gdy przypomniał sobie o wodzie wypełniającej wannę. Zakręcił kurek i podszedł do mnie.
- Nie gniewaj się na siebie. To ostatnie, czego bym chciała.
- Lileczko, skrzywdziłem cię. Miguel również cię skrzywdził. Nie powinnaś była tutaj trafić.
- Gdybym tu nie trafiła, nie poznałabym tak wspaniałych ludzi!
Mój rozpaczliwy krzyk sprawił, że Dagger zamarł w bezruchu. Przypatrywał mi się z zaciekawieniem, jakby nie pojmował, co siedziało w mojej głowie.
- Wspaniałych ludzi?
- Tak! - krzyknęłam, próbując wstać o własnych siłach. Zachwiałam się, ale Dagger w porę mnie złapał i przytrzymał w miejscu. Musiałam odchylić nieco głowę w tył, aby móc spojrzeć mu w te jego cholernie piękne, ale wiecznie udręczone oczy. - Kocham was, rozumiecie? Kocham!
- Lila, przecież znasz nas kilka dni. Nie możesz nas kochać...
- Właśnie, że mogę! - zaprotestowałam, podminowana. - Mój ojciec nigdy nie dał mi tyle miłości, ile wy daliście mi przez tych kilka dni! Hector był potworem i wiem, że zasłużył na to, co go spotkało na końcu, ale i tak jest mi z tym źle! Ty i Miguel jesteście mi tutaj najbliżsi! Traktujecie mnie dobrze! Mogę więc powiedzieć, że was kocham, a ty mi tego nie zabronisz, Dagger!
Mężczyzna patrzył na mnie z konsternacją przez kilka długich chwil. Mrużył oczy, nie wiedząc, co odpowiedzieć na mój wywód.
- Skrzywiliśmy ci psychikę. Solidaryzujesz się z oprawcami. To niezdrowie i niedobre, skarbie. Nie możesz widzieć w oprawcach bohaterów. Nazywa się to syndromem sztokholmskim i...
- Doskonale wiem, jak to się nazywa. Przestań robić ze mnie wariatkę, Dagger. Skoro Miguel wyznał, że mnie kocha...
- Powiedział ci to?
Krew odpłynęła mu z twarzy. Dagger zbladł w jednej chwili. Wcale nie potrzebował ode mnie słownej odpowiedzi. Zauważył w moim spojrzeniu prawdę.
Dagger pokręcił głową, jakby chciał wrócić myślami do chwili obecnej. Pomógł mi wejść do wanny. Sam ukucnął obok mnie i podał mi mydło oraz szampon. Nie byłam w stanie sama się umyć, gdyż moje ciało było obolałe. Nie potrafiłam nawet unieść ręki. Stres połączony z wykończeniem psychicznym związanym z gwałtem sprawił, że stałam się słaba i bezradna. W każdej innej sytuacji bolałoby mnie to, ale wiedziałam, że przy Daggerze nie musiałam udawać kogoś, kim nie byłam. Nie wstydziłam się więc swoich łez i bezbronności.
Podałam Daggerowi szampon, w milczeniu prosząc go o to, aby umył mi włosy. Chyba nie wiedział, jak się do tego zabrać. Zakłopotany Dagger był urokliwy. Bałam się, że gdy się odezwę, obrazi się na mnie, gdyż był już zdrowo podminowany, ale musiałam przełamać tę ciszę, która nastąpiła, gdy powiedziałam mu, że Miguel wyznał mi miłość.
- Jesteś na mnie zły?
- Nie.
Jego ruchy były mechaniczne. Dagger zachowywał się jak robot. Z czułością wmasowywał mi szampon we włosy, ale jego ruchy były pozbawione uczucia, którym charakteryzował się Dagger.
- Proszę, nie gniewaj się na mnie. Ja...
- Słoneczko, spójrz mi w oczy. Proszę.
Posłusznie wypełniłam jego polecenie. Spojrzałam w jego brązowe oczy, które cierpiały katusze.
Brunet chwycił mnie delikatnie za podbródek. Zmrużył oczy w uśmiechu.
- Podobasz mi się, Lila - wyznał, wzruszając ramionami jak mały chłopiec, który musiał przyznać się rodzicom do czegoś, co zrobił. - Spodobałaś mi się w dniu, w którym zabrałem cię z domu. Twoja niewinność była dla mnie niczym afrodyzjak. Chciałem móc schować cię w swoim pokoju i chronić przed całym światem jak rycerz. Nie spodziewałem się, że moje zauroczenie tobą ewoluuje, ale nie mogłem tego zatrzymać. Wtedy, gdy zgwałciłem cię zaraz po Miguelu, poczułem wstyd, ale nie mogę ukryć, że chciałem to zrobić.
Chwyciłam go za nadgarstek. Patrzyłam przestraszona w jego oczy.
- Nie zrozum mnie źle, skarbie. Nie chciałem cię zgwałcić. Nigdy bym tego nie zrobił, ale wiedziałem, że jeśli ja się nie zgłoszę, zrobi to ktoś inny. Miguel nie odpuściłby sobie tej tradycji. Dlatego musiałem to być ja. Cholernie mi z tym źle, ale wiem, że postąpiłem słusznie. Nie miej mi za złe tego, że powiedziałem ci prawdę. Zakochałem się w tobie, ale to nic między nami nie zmienia. Jesteś żoną mojego kapitana oraz jesteś moją przyjaciółką. Możemy kochać się jak przyjaciele. Jeśli jednak po tym, co ci wyznałem, zechcesz się ode mnie odsunąć, zrozumiem twoją decyzję i ją uszanuję, Lileczko. Powiedz słowo, a zrobię, co zechcesz.
Zaczęło kręcić mi się w głowie. Musiałam zamknąć oczy, aby do reszty nie zwariować.
Czułam, że Dagger czuł do mnie coś więcej, ale starałam się przymykać na to oko. Moja niewola na statku Le Corsario nie trwała długo, ale tylko ślepiec nie zauważyłby tego, z jaką troską opiekował się mną mój przyjaciel.
Widziałam w jego oczach ból. Chciałam mu pomóc, ale nie mogłam zostawić Miguela dla Daggera. Mimo, że czułam do Daggera dużą sympatię i naprawdę go lubiłam, nie mogłabym zostać jego kobietą. Kiedy bowiem podpisałam akt małżeństwa z Miguelem, oddałam mu się w pełni. Wiedziałam, że droga przez małżeństwo będzie trudna i zawiła, ale nie wyobrażałam sobie się rozwieść. Chciałam mieć jednego partnera w życiu i być mu w pełni oddana, jednak po tym, co powiedział mi Dagger, moje obawy co do życia na statku powróciły.
Mężczyzna patrzył mi w oczy jeszcze przez chwilę. Nachylił się nade mną, aby złożyć pocałunek na moim czole. Już rozluźniony, wrócił do mycia moich włosów, podczas gdy ja zastanawiałam się, co począć.
Dagger mył dokładnie moje włosy i ciało. Nie zsunął jednak rąk w moje intymne miejsca. Sama więc musiałam umyć się tam na dole. Moja kobiecość była obolała po natarciu Hectora. Byłam nadwrażliwa i opuchnięta, ale starałam się nie myśleć o tym dużo, aby nie zwariować.
Gdy Dagger wyciągnął mnie z wanny i otulił mnie ręcznikiem, posadził mnie na brzegu wanny. Wycierał mnie starannie, a ja w pewnej chwili zarzuciłam mu ręce na szyję, pozwalając tym samym, aby ręcznik zsunął się ze mnie na podłogę.
- Dziękuję, Dagger.
- Lila, ale...
- Jesteś ze mną szczery. W dzisiejszych czasach mało kto jest tak szczery, jak ty. Może to twoje pirackie serce każe ci być dobrym człowiekiem, co jest pewnym nieporozumieniem, bo myślałam, że piraci są źli. Ty jednak jesteś najlepszym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek poznałam.
- Skarbie, nie powinnaś mnie...
- Nic nie mów - poprosiłam, wplatając palce w jego ciemne włosy. - Jesteś cudownym człowiekiem. Chciałabym być twoją przyjaciółką. Miguel jest moim mężem i oboje wiemy, że nie zdradziłabym go, ale wierz mi, że jesteś wartościowy i gdybym mogła podzielić się na pół, byłabym z tobą.
- Mój Boże, kochanie.
Dagger wziął mnie na ręce. Objęłam go nogami w pasie. Czułam się intymnie z tym, że moja kobiecość ocierała się o jego brzuch okryty koszulką, ale byłam pewna, że Miguel nie zrobiłby nam wyrzutu z tego powodu.
Wtuliłam twarz w ramię mojego przyjaciela. Było w nim tyle dobra. To niesprawiedliwe, że ktoś o tak pięknej duszy jak Dagger został tak oszpecony, co w gruncie rzeczy uniemożliwiało mu odnalezienie partnerki życia.
- Obiecuję, że jako twój przyjaciel, będę o ciebie dbał po kres moich dni, Lileczko. Przysięgam na grób moich rodziców.
Załkałam cicho. Mimo, że dziś wydarzyła się dla mnie duża tragedia, odnalazłam w niej spokój.
Wiedziałam, że mając przy sobie mężczyzn takich jak Miguel i Dagger, nic nie będzie mi straszne. Będę szczęśliwą żoną mojego pirackiego postrachu oceanów i cokolwiek to za sobą niesie, stanę się królową piratów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top