40

Miguel 

- Nie chcę się żegnać. Nie tak szybko.

Vicious uśmiechnął się do mnie. Mój przyjaciel z dzieciństwa rozłożył szeroko ręce. Uściskał mnie mocno, a ja musiałem powstrzymywać łzy. Naprawdę nie chciałem, aby odpływał tak szybko. Nie był tu nawet kilka godzin.

- Takie jest życie pirata, Brzytwa. Towar, który wiezie tamten statek, uczyni ze mnie milionera. Muszę się pospieszyć. Mam nadzieję, że pewnego dnia znów spotkamy się na wodach, przyjacielu.

- Kurwa, Verno! Naprawdę musisz już wypływać? 

Obok nas pojawił się Victor. Mój brat ogarnął się trochę po trójkąciku z Viciousem i jedną z wiezionych przez niego na stracenie dziwek. Victor widział w naszym dawnym przyjacielu bohatera. Wzorował się na nim. Chciał być jak on. Rozumiałem więc, że trudno mu było się z nim pożegnać. 

- Niebawem znów się zobaczymy! Jestem tego pewien!

Piraci Viciousa zabrali na jego statek dziwki. Vicious chciał zostawić nam kilka, gdyż i tak wiózł je na egzekucję, ale nie chciałem mieć na pokładzie żadnej kobiety oprócz Lili. Moja żona była moim talizmanem szczęścia. W dawnych czasach kobiety na pirackich statkach były postrzegane jako zły omen, ale tradycje się zmieniły. Wielu kapitanów brało na swoje statki kobiety, które mogły służyć strudzonym piratom. 

Patrzyłem, jak Vicious przechodzi wysuwanym mostkiem na swój statek. Była to piękna łajba. Nie mogłem narzekać na nasz statek, gdyż razem z moim bratem dbaliśmy o niego od samych początków. Samodzielnie go odrestaurowaliśmy i daliśmy mu nowe życie. Kochałem naszą łajbę i troszczyłem się o nią, jak mogłem.

- Żegnajcie! Do zobaczenia wkrótce!

Mój brat powstrzymywał łzy cisnące mu się do oczu. Zaciskał dłonie w pięści, aby powstrzymać ich drżenie. Podszedłem do Victora. Objąłem go w pasie. Może każdy inny pirat poczułby się w tej sytuacji niemęsko, ale razem z Victorem przeszliśmy piekło i nic nie było nam już straszne.

- Naprawdę go lubię.

- Wiem, bracie - odparłem, klepiąc go pocieszająco po plecach. - Vicious dał nam nadzieję na lepsze życie. Jestem mu za to cholernie wdzięczny.

- Nawet nie zdążyłem dobrze zabawić się w łóżku...

Wolałem nie pytać, czy Victor i Vicious zabawiali się ze sobą czy tylko z dziewczyną. Nie moja była w tym głowa. Victor mógł zaprzeczać, że nie miał zapędów do mężczyzn. Absolutnie bym to zrozumiał, jednak mój braciszek miał jakiś sentyment do Viciousa, który robił z nim dziwne rzeczy. Nie zdziwiłbym się więc, gdyby między nimi do czegoś doszło. Nie musiałem jednak tego wiedzieć. 

Zostawiłem moich kompanów na pokładzie. Dagger uniósł butelkę z piwem w geście pozdrowienia. Posłałem mu uśmiech.

Byłem zadowolony ze spotkania Viciousa na oceanie. Cieszyłem się, gdy dobrze dogadywałem się z ważnymi dla mnie ludźmi. Kiedyś byłem złym na cały świat i zbuntowanym chłopcem, ale szybko przyszło mi dorosnąć. Musiałem wziąć odpowiedzialność za swojego młodszego brata i skupić się na prowadzeniu przyjaznych stosunków z wartościowymi ludźmi.

Szedłem do swojej sypialnianej kajuty cały w skowronkach. Nigdy nie czułem się tak beztrosko. Małżeństwo mi służyło. Miałem pewne obawy przed poślubieniem Lili, gdyż sądziłem, że za bardzo się ze sobą zwiążemy. Bałem się, że nie będę czuł się wolny, ale stało się zupełnie inaczej. Nareszcie czułem wolność w pełnym tego słowa znaczeniu i nikt nie mógł mnie powstrzymać. 

Drzwi kajuty były uchylone. Nie mogłem się doczekać, aby wsunąć się w gorącą cipkę mojej żony. 

Lila leżała zwrócona do mnie plecami. Była naga dokładnie tak, jak tego chciałem. Zakrywała się jednak kołdrą. 

- Już jestem, zwierzaczku.

Zadrżała. Wstrzymała gwałtownie oddech, jakby się czegoś wystraszyła.

Zmarszczyłem brwi. Powoli okrążyłem łóżko i podszedłem do Lili od przodu, nie chcą jej jeszcze bardziej wystraszyć. 

Moja Lila wyglądała okropnie. Miała zaczerwienione policzki i opuchnięte od płaczu oczy. Wpatrywała się beznamiętnym spojrzeniem w ścianę, jakby bała się zwrócić wzrok na mnie. Jej zielone oczy przepełnione były niezrozumiałym dla mnie cierpieniem. Dziewczyna zaciskała dłonie na kołdrze, jakby się czegoś wystraszyła.

- Kochanie, co się dzieje? 

Usiadłem na brzegu łóżka. Położyłem dłoń na odkrytym częściowo ramieniu żony. Lila wciągnęła powietrze do płuc i zatrzymała je tam na dłuższą chwilę. 

- Kurwa, zrobiłem coś nie tak? Lila, masz mi natychmiast powiedzieć, o co chodzi!

- Ja...

- Tak? 

Coś się z nią działo. Musiałem jakoś do niej dotrzeć, ale bałem się, że będzie to dla mnie trudne. Coś było na rzeczy. Przecież zanim stąd wyszedłem, Lila była chętna na zabawę ze mną. Co się stało, skoro ten płomień w jej ślepiach zgasł? 

Lila odsłoniła kołdrę. Wstrzymałem oddech, gdy zobaczyłem, co zrobiła.

- Ogoliłaś się? 

Nie spodziewałem się tego. Czy to dlatego tak płakała? Wstydziła się tego? 

- Nie, ja...

- Przecież widzę, kochanie. Dlaczego to zrobiłaś? Podobałaś mi się z tymi włoskami.

- Miguel, ale...

Na pościeli zobaczyłem krew. Znajdowała się w okolicy kobiecości mojej żony. 

- Kurwa, zacięłaś się? Lila, dlaczego jesteś taka bezmyślna?

- To nie byłam ja! To nie ja to zrobiłam!

Czyżby wypierała to, że się ogoliła? Przecież to nie był powód do wstydu. Chciała poeksperymentować i to zrobiła. To było w końcu jej ciało. Nie mogłem decydować o tym, co chciała z nim zrobić. Będzie mi na niej zależało nawet, jeśli postanowi wytatuować swoje ciało.

Lila się rozpłakała. Wziąłem ją na ręce. Posadziłem ją na swoich kolanach, aby ją przytulić i dać jej poczucie bezpieczeństwa, lecz zatrzymałem się gwałtownie, gdy ujrzałem czerwone otarcia na jej udach. Byłem pewien, że nie byłem za nie odpowiedzialny.

- Lila, co...

- Nie mogę! Boję się! On powiedział, że...

- On? Kuźwa, dziewczyno! Co się tu stało, gdy mnie nie było?!

Lila spojrzała przestraszona na drzwi. Wstałem i zamknąłem je na klucz, który wrzuciłem do swoich bokserek. Aby Lila miała pewność, że nikt tu nie wejdzie, przesunąłem komodę na drzwi. Było mi cholernie ciężko to zrobić, gdyż w komodzie znajdowało się mnóstwo starych i ciężkich kompasów, których szkoda mi było wyrzucić. Miałem jednak pewność, że nikt nam nie przeszkodzi, gdyż żaden z załogantów nie byłby w stanie otworzyć drzwi mojej kajuty przy takim ciężarze. 

Uklęknąłem przez Lilą, która siedziała na brzegu łóżka. Rozsunąłem jej nogi. Jej gładka cipka była kusząca, ale naprawdę wolałem Lilę z włoskami tam na dole. Poza tym, niepokojące ślady na jej udach nie dawały mi spokoju. Jej usta również były zbyt opuchnięte. Byłem pewien, że gdy mnie tutaj nie było, wydarzyło się coś złego.

- Powiedz mi prawdę. Nie toleruję kłamstwa, zwierzaczku.

Starałem się być dla niej miły, aby się mnie nie bała, jednak czułem, że musiałem zareagować ostrzej, jeśli chciałem, aby wyznała mi prawdę. 

- Boże, Miguel!

Lila zgięła się w pół. Schowała twarz w dłoniach i zawyła z rozpaczy.

- Powiedz mi, kto tu był. Czy to któryś z piratów Viciousa? Skrzywdził cię?

- Nie, nikt nie...

- Nie kłam! Nie ogoliłabyś się z własnej woli! Powiedz mi prawdę, bo inaczej wrócę na Attiranę jeszcze dziś i zabiję twojego ojca na twoich oczach!

Zareagowałem zbyt gwałtownie, ale zdałem sobie z tego sprawę dopiero po chwili. Było już za późno, gdyż Lila patrzyła na mnie bezbronnie, szukając we mnie wsparcia.

- Przepraszam, kochanie. Zagalopowałem się. Po prostu powiedz mi, co się stało. Nie wyciągnę wobec ciebie żadnych konsekwencji, jeśli postanowiłaś zdradzić mnie z Daggerem. 

- Zdradzić cię? - spytała, patrząc na mnie oniemiała. 

- Kurwa, wybacz.

Przetarłem dłonią spocone z nerwów czoło. Łagodnie spojrzałem na moją żonę. Musiałem się opanować. Gniew nie był moim najlepszym doradcą. Nie chciałem dawać swojemu wewnętrznemu demonowi pożywki. 

- On powiedział, że będzie zabijał mnie długo i boleśnie, jeśli ci powiem. Miguel, nie chcę sprowadzać na siebie kłopotów. Boję się, że...

W jednej chwili mnie olśniło.

Wstałem, mierząc Lilę wzrokiem. Moja pierś zaczęła szybko unosić się i opadać. Zacisnąłem dłonie w pięści, hamując się siłą woli przed tym, aby nikogo nie zamordować. Nigdy nie podniósłbym ręki na żonę, ale mojego bliskiego przyjaciela już za chwilę miała spotkać spektakularna kara, którą będzie pamiętał do końca swojego życia. Ten koniec miał nadejść już niebawem. 

Lila zsunęła się z łóżka. Próbowała wstać, aby mnie przytulić i powstrzymać przed brutalną egzekucją. Jej słabe nogi odmówiły jednak posłuszeństwa. Moja bezbronna żona padła przede mną na kolana i objęła moje nogi drżącymi rękami. Wtuliła twarz w moje kolana, a mi serce ścisnęło się z żalu. 

Ślubowałem, że będę jej bronił, a zostawiłem ją na pastwę losu, gdy została zgwałcona. Tego nigdy miałem sobie nie wybaczyć. 

- Zabiję go. Powiedz mi tylko, co ci zrobił. Chcę znać szczegóły.

Lila zapłakała głośno. Miałem nadzieję, że Hector był gotowy na śmierć. 

- Miguel, nie!

- Powiedz mi o wszystkim. Muszę to wiedzieć, aby wymierzyć mu sprawiedliwą i maksymalnie surową karę. Przed śmiercią będzie cierpiał.

- Ale to twój przyjaciel!

- Pierdolę takich przyjaciół! Moimi przyjaciółmi są Dagger, Adrik, Yuno, Ruthless, Diablo, Victor, a nawet, kurwa, Mason! Tamten skurwiel nie jest już moim przyjacielem! To pierdolony chuj!

Myślałem, że Lila straci przytomność z emocji, jednak była nadzwyczaj dzielna. Byłem z niej dumny. Miałem nadzieję, że wybaczy mi, iż nie było mnie przy niej, gdy najbardziej tego potrzebowała. Zanim jednak miałem błagać ją na kolanach o wybaczenie, musiałem dokonać spektakularnej egzekucji na człowieku, któremu ufałem całym sercem. 

Posadziłem Lilę na siebie. Objąłem się jej nogami w pasie. Zarzuciłem jej bezwładne ręce sobie na szyję. Jej obolała cipka ocierała się o mnie. Bolało mnie patrzenie na jej cierpienie. 

Posadziłem ją na parapecie. Chwyciłem w dłoń szczękę mojej żony, zmuszając ją do patrzenia w moje pełne gniewu oczy. Lila łkała, drżała i była cała zasmarkana, jednak dla mnie była najpiękniejszą kobietą na świecie.

- Powiesz mi teraz, co on ci zrobił. Wyznasz mi prawdę. Jako twój mąż, żądam prawdy i ją dostanę. 

Lila się trzęsła. Płakała głośno. Kurewsko mnie to bolało, ale byłem twardy, aby czuła, że miała we mnie wsparcie.

- Przyszedł tutaj. Myślałam, że to ty. Przykuł mnie do łóżka, a potem ogolił, bo powiedział, że brzydzi się moją pizdą. 

Mój Boże. Zamierzałem obciąć mu za to kutasa i go nim nakarmić. 

Wplotłem palce we włosy żony, aby czuła, że jej nie oceniałem. To nie była jej wina, że stało się to, co się stało. 

- Wsadził we mnie wibrator, ale nie pozwolił mi dojść. Założył mi na szyję obrożę i ciągnął mnie za smycz. Kazał mi zrobić sobie loda, a ja się krztusiłam. Pieprzył mnie mocno i brutalnie, a potem... On wsadził mi penisa do tyłka, Miguel. Zgwałcił mnie analnie. Powiedział, że jeśli ci o tym opowiem, zabije mnie. Błagam, kochanie. Nie mów mu, że ci mówiłam. Zaczekaj kilka dni. Błagam. 

W mojej głowie kotłowało się wiele myśli naraz.

Wyłapałem to, że Lila po raz pierwszy nazwała mnie swoim "kochaniem". Moje serce skurczyło się z miłości do niej. Chciałem podziękować jej należycie za to, że tak się przede mną otworzyła, ale historia o tym, co zrobił jej mój "przyjaciel", powaliła mnie na łopatki.

Już wyobrażałem sobie najbardziej bolesne tortury na śmierć Hectora. Nie spodziewałem się po nim, że dojdzie do takiej ostateczności. Hector był skurwielem i nie traktował ludzi z szacunkiem, ale byłem przecież jego kapitanem. Hector powinien okazywać szacunek choćby do mnie, a co za tym idzie, do mojej żony. Gwałt na żonie kapitana był niewybaczalny.

- Mężu, proszę... 

- Kocham cię, Lila.

Spojrzałem w jej śliczne zielone oczka. Lila otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale zanim to zrobiła, pocałowałem ją w te rozchylone wargi.

- Kocham cię - powtórzyłem, opierając swoje czoło o jej czoło. Chwyciłem twarz Lili w obie dłonie. - Rozumiem, że boisz się Hectora, ale to, co zrobił, nie pozwala mu dłużej żyć na tym świecie. Hector dzisiaj zginie, czy tego chcesz, czy nie. Przepraszam, że musiało dojść do takiej tragedii, abym przejrzał na oczy. Nigdy sobie tego nie wybaczę, zwierzaczku.

Dziś miałem dokonać zemsty ostatecznej.

Niech Lucyfer szykuje miejsce w piekle dla swojego nowego pupilka.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top