4
Lila
- Mogę zrobić wszystko, Miguelu. Proszę, tylko nie to.
Mężczyzna nie zważał na moje błagalne prośby. Kiedy mnie rozwiązał, stanął przede mną i spojrzał na mnie znacząco.
- Na kolana. Jeśli okażesz mi nieposłuszeństwo, skrzywdzę cię.
Gdzie podział się ten łagodny człowiek, którego poznałam w gabinecie? Dlaczego Miguel tak się zmienił? Czy groźby Daggera były prawdziwe? Czy Miguel naprawdę był w stanie zabić kobietę za to, że była mu nieposłuszna?
Powoli opadłam na kolana. Nie podniosłam jednak wzroku. Miałam nadzieję, że Miguel zmieni zdanie i nie każe mi sobie obciągnąć. Nie znałam się na tym.
- Długo mam jeszcze czekać? Ssij, zwierzaczku. Jeśli tego nie zrobisz, nie podam ci kolacji.
Spojrzałam na niego błagalnie. Ślepe oko Brzytwy było straszne, jednak jego zdrowe oko były jeszcze bardziej przerażające. Zdawało się prześwietlać na wylot moją zbrukaną duszę. Miguel z pewnością był mądrym człowiekiem, o czym świadczył fakt, że został kapitanem jednej z najstraszniejszych załóg pirackich w historii świata.
- Mam liczyć? Dziesięć sekund w dół, a jeśli nie weźmiesz mnie do ust, nie dostaniesz kolacji?
- Nigdy tego nie robiłam - wyszeptałam, wierząc naiwnie w to, że mój brak doświadczenia sprawi, iż kapitan zmieni zdanie. - Nigdy nie pieściłam żadnego mężczyzny. Nigdy żadnego nie pocałowałam. Wiem, że to wstydliwe, ale po raz pierwszy widzę penisa.
Spodziewałam się, że brunet zacznie się śmiać i nazwie mnie niedoświadczoną suką, ale nic takiego nie miało miejsca. Cut-Throat przypatrywał mi się cierpliwie, jakby czekał na moje dalsze zwierzenia.
- Nie mam pojęcia, co zrobić, aby sprawić ci przyjemność. Rozumiem, że chcesz mnie karać. Jestem dla ciebie towarem, który dostałeś w ramach spłaty długu. Nie wiem, co mam począć, Miguelu. Proszę, nie każ mi tego robić.
- Weź go do ust.
- Błagam...
- Weź go kurwa, do ust! Inaczej dam ci taką karę, że popamiętasz! Nie będziesz mogła przez tydzień wstać z łóżka, a uwierz mi, że nie będę ci przynosił jedzenia i nie będę klepał cię pocieszająco po plecach! Korzystaj z mojej dobroci i weź mojego fiuta do ust!
Płakałam głośno. Modliłam się o to, aby zmienił zdanie, ale wściekłość bijąca z jego oczu kazała mi twierdzić, że Miguel nie miał zamiaru zdezerterować. Musiałam więc jeszcze mocniej się ukorzyć i zrobić to, czego ode mnie żądał. Nawet jeśli nie potrafiłam obciągnąć mężczyźnie, musiałam spróbować. Wolałam nie doprowadzić go do orgazmu niż dostać karę za to, że nawet nie spróbowałam.
Położyłam drżące dłonie na umięśnionych udach Miguela. Spojrzałam w górę, na jego pierś pokrytą majestatycznymi tatuażami. Zawiesiłam wzrok na jego penisie i powoli wsunęłam go w usta.
Nie mogłam znieść towarzyszącemu tej czynności uczucia upokorzenia, dlatego zamknęłam oczy. Zaczęłam robić to, co podpowiadał mi mój instynkt. Ssałam i lizałam jego kutasa. Gdy Miguel położył dłonie na mojej głowie i wsunął się głębiej w moje gardło, poczułam odruch wymiotny.
- Spokojnie.
Jego głos był łagodny. Brzytwa pogłaskał mnie po głowie, po czym gdy się uspokoiłam, zaczął posuwać moje usta.
Nigdy bym nie przypuszczała, że zostanę zdegradowana do roli dziwki, ale przez mojego ojca to właśnie się stało. Zostałam zabawką Miguela Caravajala znanego na wodach jako Brzytwa.
Po moich policzkach spływały łzy. Dusiłam się jego penisem. Gdy poczułam, jak targają nim skurcze, a Miguel głośno jęczy, mężczyzna osiągnął orgazm. Zalał swoim spełnieniem moje usta. Uderzałam go w uda, aby pozwolił mi się wycofać i wypluć spermę, ale Miguel trzymał mnie mocno za włosy, nie pozwalając się ruszyć.
- Połknij - warknął.
Pokiwałam przecząco głową. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego błagalnie. Czułam się przy nim taka mała i nic nie znacząca, gdy klęczałam.
Połknięcie spermy z penisem Miguela wciąż tkwiącym w moim gardle wydawało mi się czymś niewykonalnym. Musiałam jednak zebrać się w sobie, gdyż walczyłam o każdy haust powietrza. Uznałam, że im szybciej pozbędę się tego z ust, tym szybciej będę mogła oddychać.
Zmusiłam się do połknięcia wszystkiego. Miguel uśmiechnął się z wyższością.
- Grzeczny zwierzaczek - rzekł, wysuwając się z moich ust.
Zaczęłam potwornie kaszleć i walczyć o oddech. Skuliłam się na podłodze, opierając o nią czoło i dłonie. Moja pozycja wyrażała całkowitą uległość, ale to nie było moją intencją. Po prostu chciałam się schować. Nie patrzeć w oczy mojemu oprawcy. Nie widzieć w jego ślepiach satysfakcji z tego, że udało mu się mnie upodlić.
- Spójrz na mnie, Lila. Już dobrze. Nie musisz się o nic bać.
- Nie muszę? - spytałam, drżąc pod jego dotykiem, gdy głaskał mnie po włosach.
- Nie. Byłaś całkiem niezła jak na pierwszy raz. Myślałem, że nie połkniesz, ale ci się udało.
- Miguel, błagam... Zostaw mnie samą. Proszę. Nie zniosę tego, że tu jesteś. Nie teraz.
Brzytwa pogładził mnie jeszcze po głowie, po czym wstał. Westchnął ciężko. Słyszałam szelest jego ubrań, co oznaczało, że się ubierał, a ja mogłam być spokojna o swoje dziewictwo. Może dziś go nie stracę, ale to nie znaczyło, że w najbliższej przyszłości wciąż będę czysta i gotowa dla swojego męża.
Męża, którego już nigdy nie miałam poznać.
- Wrócę do ciebie z kolacją za niedługo. Uspokój się. Za drugimi drzwiami masz swoją łazienkę. Znajdziesz tam wszystko, czego potrzebujesz.
Kiedy Miguel wyszedł, zwinęłam się na podłodze w pozycji embrionalnej. Zakryłam dłońmi oczy i zaczęłam głośno zawodzić. Nie obchodziło mnie, że załoga statku mnie usłyszy. Byłam już stracona. Nie wierzyłam w to, że długo tutaj pożyję. Miałam uległy charakter, gdyż tak wychowywali mnie rodzice, jednak wiedziałam, że było to moją zgubą.
Po wypłakaniu wszystkich łez, musiałam się opamiętać. Moje gardło było już zdarte od krzyku. Bardzo chciało mi się pić, dlatego poszłam do łazienki. Cipka mi pulsowała po niedawnym orgazmie, ale nie chciałam się tam dotykać. Byłam zbrukana. Byłam dziwką Brzytwy.
Nie byłam nawet w stanie spojrzeć na swoje lustrzane odbicie. Po prostu wzięłam w dłonie wody z kranu i zaczęłam ją łapczywie pić. Obmyłam sobie nią gorącą od płaczu twarz, po czym zwinęłam się w kłębek przy wannie i objąwszy kolana rękami, zaczęłam kołysać się w przód i w tył.
Nie wiedziałam, ile czasu minęło. Dopiero gdy za okienkiem zaczęło się ściemniać, ruszyłam się z miejsca.
Chciałam się umyć, ale nie byłam na siłach, aby to zrobić. Doczłapałam się więc do łóżka. Położyłam się na nim i wsłuchałam się w dźwięk fal.
Uwielbiałam bawić się nad wodą, gdy byłam małą dziewczynką. Rodzice osiedli na Attiranie, aby nauczyć mnie żyć zgodnie z prawami natury. Mimo, że gdy słyszałam o tym, że niektóre dzieci na świecie miały dostęp do Internetu czułam zazdrość, byłam wdzięczna mamie i tacie, że postanowili mieszkać w tak pięknym miejscu. Ocean był krystalicznie czysty, a większość dni w roku upalna. Nie mogłam prosić o nic więcej. Czasami marzyłam jedynie o ukochanym, którego mogłabym poznać podczas spaceru brzegiem oceanu, ale to były tylko pobożne życzenia. To nie miało szansy się spełnić.
Nie otworzyłam oczu, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi mojej celi.
Miguel zaświecił lampkę zwisającą z sufitu. Moje oczy zaatakowało jasne światło, jednak wciąż nie uniosłam powiek. Bałam się spojrzeć w oczy mojemu porywaczowi. Nie chciałam zobaczyć w nich satysfakcji wywołanej tym, że Miguel mnie złamał.
- Przyniosłem ci kolację. Dlaczego się nie umyłaś?
Zakryłam twarz dłońmi i ścisnęłam mocno nogi.
- Zwierzątko, musisz mi odpowiedzieć. Powinnaś była się umyć.
- Nie miałam siły. Ledwo stoję na nogach.
- Może w takim razie ja pomogę ci się umyć? Najpierw zjesz, a potem wejdziemy do wanny. Lila, spójrz na mnie. Mam dość tego, że traktujesz mnie tak lekceważąco.
Odsłoniłam oczy. Spojrzałam na Miguela. Miał na sobie krótkie spodenki, koszulkę bez rękawów i niezmiennie buty motocyklowe. Siedział na brzegu "mojego" łóżka i trzymał na kolanach talerz. Jedną ręką głaskał mnie po udzie.
- Wcale nie traktuję cię lekceważąco. Moi rodzice wychowali mnie na grzeczną i ułożoną kobietę. Mam do ciebie szacunek i się ciebie boję. Czasami jednak żałuję, że nie jestem bardziej stanowcza. Nie znoszę tego, że tak łatwo ulegam.
Mężczyzna przypatrywał mi się z zainteresowaniem. Widziałam w jego oczach cień ekscytacji.
- Mi to pasuje, że jesteś taka uległa.
- Nie wątpię - odrzekłam, nie mówiąc tego jednak sarkastycznie.
Naprawdę szanowałam Miguela. Był doskonałym piratem. Nie pojmowałam jednak jego zachowania w stosunku do kobiet, które sprowadził na swój statek. Lojalność i zaufanie były ważne, jednak czy jeden błąd mógł decydować o czyjejś śmierci?
- Nie wiedziałam, że mój tata posunie się do oddania mnie w wasze ręce - zaczęłam mówić, wpatrując się beznamiętnie w jeden punkt na ścianie. - Kochałam go, wiesz? Po odejściu mamy starałam się być idealną córką. Chciałam, aby tata był szczęśliwy. Próbowałam z nim rozmawiać, ale mnie odrzucał. Nie potrafił się mną zająć. Wiem, że popełniłam kilka błędów, ale starałam się być dobra. Robiłam, co w mojej mocy, aby tata się nie załamał, a on zrobił mi coś tak okrutnego.
Załkałam. Miguel zatrzymał dłoń na moim biodrze.
- Zwierzaczku...
- Kiedy do naszego domku wszedł Dagger i ten mężczyzna z tatuażami, byłam przerażona. Uciekłam na górę do swojego pokoju. Chciałam skoczyć z okna, aby uciec, ale bałam się śmierci. Dagger mnie związał, a gdy wynosił mnie z domu, tata nawet na mnie nie spojrzał. Nie walczył o mnie. Wiedział, że trafię do ciebie i nic z tym nie zrobił. To tak mocno boli, Miguel. Przepraszam, że ci o tym wszystkim mówię, ale nie mam nawet z kim porozmawiać! Nie mam już nic! Nic i nikogo!
Nie spodziewałam się, że Miguel weźmie mnie na swoje kolana. Przytuli mnie do swojej piersi i będzie delikatnie mnie głaskał po plecach i głowie.
- Przepraszam, że nie udało mi się uratować mamy. Przepraszam, że nie jestem silniejsza. Boże, jest tyle rzeczy, za które chciałabym przeprosić!
- Lila, uspokój się. Nie oceniam cię. Jeśli chcesz, możesz ze mną rozmawiać. Nie skrzywdzę cię za to. Wiem doskonale, czym jest samotność i jak potrafi doskwierać. Nie musisz traktować mnie jak oprawcy, choć czasami będę traktował cię jak podczłowieka. Taki już jestem. Dziś już jednak możesz być spokojna. Nic ci się nie stanie.
Jego słowa niosły mi ukojenie. Nie wiedziałam, czy były prawdziwe, lecz chwytałam się każdej nadziei.
- Teraz zjedz kolację, zwierzaczku. Czeka nas wspólna kąpiel.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top