34
Lila
- Jak tam, żoneczko mojego braciszka? Podoba ci się nowe życie?
Victor się do mnie dosiadł. Zwrócił krzesło w moim kierunku, a ja zadrżałam. Wcale nie chciałam tak bliskiego kontaktu z nim. Czułam, że Victor nie miał wobec mnie złych zamiarów, ale nie czułam się przy nim swobodnie.
- Jest w porządku - odparłam, wsuwając dłonie między uda, aby się uspokoić.
- Och, na pewno w moim bracie jest coś, co ci przeszkadza. Ma za dużego fiuta?
Spojrzałam na niego błagalnie. Może nie robił tego celowo, ale jego pytania sprawiały mi przykrość. Moje nowe życie bowiem wcale mi się nie podobało, choć nie byłam pewna, czy gdyby ktoś mi zaoferował, abym dziś wróciła na Attiranę, czy bym to zrobiła. Tęskniłam za domem i za przyjaciółmi, ale nie byłam pewna, czy tęskniłam za ojcem. Chyba mimo wszystko wolałam pozostać na statku, choć miałam tu wroga, którego się bałam.
- Victor...
- Nie chcesz ze mną rozmawiać, skarbie? Mogę sobie pójść, ale mój brat zabiłby mnie, gdybym zostawił cię samą. Może więc pomilczymy?
- Lubisz mnie?
Mężczyzna zmarszczył brwi. Patrzył na mnie z konsternacją. Cóż, sama zaczynałam poddawać wątpliwości swoje zdrowie psychiczne.
- Dlaczego miałbym cię nie lubić? Jesteś żoną Miguela. Mojemu bratu na tobie zależy i widzę, że tobie również zaczyna coraz bardziej na nim zależeć.
Nie byłam pewna, czym to się objawiało. Wcale nie czułam, że zaczynało mi zależeć na Miguelu, ale może coś w tym było.
Podczas pobytu na Henecie poczułam do niego coś więcej. Zachowywaliśmy się niemal jak zakochani w sobie nastolatkowie. Byliśmy w klubie, w którym odtrąciłam od mojego męża dziwkę, która dała mu klapsa w tyłek. Potem Miguel kupił mi pierścionek zaręczynowy oraz obrączki dla nas. Sam nie zdjął swojej obrączki ani na chwilę, czym mi zaimponował. Nie sądziłam, że potraktuje małżeństwo tak poważnie, jednak podchodził do tego tak, jak tego chciałam.
Miałam nadzieję na więcej takich chwil z nim. Gdy Miguel wziął mnie na hibiskusową herbatę do urokliwej herbaciarni, naszły mnie myśli, że byłby wspaniałym mężem. To nie był jeszcze mój czas, aby się ustatkować, ale skoro życie zdecydowało za mnie, dlaczego nie pójść z nurtem? Skoro nie miałam po co wracać do domu, gdyż mój tata mnie z niego wyrzucił, mogłam równie dobrze zostać tutaj.
- Pasuję do waszej załogi, Victor?
Rozrywkowy ton Victora zniknął bez śladu. Mężczyzna posłał mi współczujący uśmiech. Chwycił mnie za rękę, a ja nie oponowałam.
- Posłuchaj, Lila. Jesteś fantastyczną dziewczyną. Oczywiście, że do nas pasujesz. Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że Miguel ustatkował się właśnie z tobą.
- Dlaczego?
- Jeszcze się pytasz? Nie jesteś dziwką, która rozkładałaby nogi dla każdego członka załogi, gdyby ten zapewnił jej zajebisty seks. Miguel nie miał szczęścia do kobiet. Wszystkie, z którymi był, go wykiwały. Ty na pewno go nie zdradzisz. Jesteś tym typem kobiety, która kocha na zabój.
- Nie wiem, czy kiedykolwiek zakocham się w twoim bracie.
Victor wstał. Nie byłam pewna, co chciał zrobić. Pokazał mi, abym również stanęła na nogi, więc to zrobiłam.
- Lila - zaczął, chwytając mnie za ręce. - Masz w nas wsparcie. Jesteśmy twoją nową rodziną. Trochę popierdoloną, ale jednak rodziną. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, nie wahaj się nas o to poprosić. Jesteśmy tu dla siebie nawzajem. Pewnego dnia załoga się rozpadnie, a wówczas ty zostaniesz z Miguelem, a reszta pójdzie w świat swoimi drogami. Ciesz się tym, co ma ci do zaoferowania życie.
Brat mojego męża przytulił mnie mocno. Kołysał mnie w swoich ramionach tak długo, aż się odprężyłam.
Łzy wdzięczności napłynęły mi do oczu, jednak nie pozwoliłam im wypłynąć na wolność. Słowa Victora wiele dla mnie znaczyły. Cieszyłam się, że miał o mnie takie zdanie. Ważne było dla mnie to, że członkowie załogi mnie tolerowali. Największy problem stanowił dla mnie zagadkowy Hector, ale czułam, że wkrótce go do siebie przekonam. Na pewno był zły, że jego kapitan wziął sobie na statek kobietę, a on nie mógł tego zrobić, ale uznałam, że gdy zrobię Hectorowi dobrą kolację, przekabacę go na swoją stronę. Może nawet uda mu się mnie trochę polubić.
Victor odsunął się ode mnie, gdy na pokład wrócił Miguel. Mój mąż uśmiechnął się do mnie, wyraźnie zadowolony, że porozumiałam się z jego bratem. Dagger również posłał mi uśmiech. Cóż, ta trójka była dla mnie jak na razie najbliższa.
- Zejdź pod pokład z Daggerem, zwierzaczku - poprosił Miguel, szepcząc mi na ucho.
- Oczywiście. Może potem, gdy do mnie wrócisz, zabawimy się trochę?
Miguel zastygł w miejscu. Przylgnął do mnie swoją erekcją, a ja musiałam w ostatniej chwili powstrzymać cisnący mi się na usta jęk.
- Boże, kochanie...
- Miguel, nie chciałam.
- Ależ chciałaś. Chciałaś, żebym chodził twardy i podniecony. Czeka cię za to kara, dziecinko.
Mój mąż dał mi klapsa, a ja pisnęłam z zaskoczenia. Zrobiłam się czerwona na twarzy ze wstydu, że Dagger i Victor byli tego świadkami.
Podeszłam ze spuszczoną głową do Daggera. Objął mnie ramieniem, gdy tylko się przy nim znalazłam. Pocałował mnie w policzek i pomachał na odchodne do dwóch braci, a następnie sprowadził mnie pod pokład.
Miguel
- Podoba mi się, że przy niej tak rozkwitasz, bracie.
- Nic mi nie mów - poprosiłem, choć w rzeczywistości byłem szczęśliwy jak sam diabeł. - Jeszcze trochę, a stracę swój przydomek. Która kobieta chciałaby mieć za męża faceta o pseudonimie Brzytwa?
- Pokaż swojej żonce, że jesteś Brzytwą także w łóżku.
Rzuciłem w Victora bułką ze śniadania. Mój brat złapał ją w locie, aby następnie się w nią wgryźć. Wyglądał jak małe dziecko, które dorwało się do jedzenia. To boleśnie przypomniało mi o naszej niewoli, której doświadczyliśmy w dzieciństwie.
- Chciałem porozmawiać z tobą o Hectorze.
Mój dobry humor zniknął tak szybko, jak się pojawił. Usiadłem więc na jednym z krzeseł przysuniętych do stołu, przy którym jako załoga spożywaliśmy posiłki. Stół znajdował się pod zadaszeniem, a krzesła przytwierdzone były do podłogi, aby nie mogły się ruszać w trakcie sztormu czy innych nieprzewidzianych warunków pogodowych. Krzesła można było dowolnie odczepiać od specjalnych haczyków, ale zazwyczaj tego nie praktykowaliśmy. Dużo ucztowaliśmy, a po tych zabawach ktoś musiał przecież posprzątać ten burdel.
- Mów w takim razie.
- Nie podoba mi się jego ostatnie zachowanie. To, jak odezwał się dzisiaj na temat Adrika i Masona... Kurwa, dawno nie widziałem go tak wkurwionym.
- Chciałbym go ukarać, ale...
- To dlaczego tego nie zrobisz? Miguel, nie ma na co czekać! Hector zapędza się w tym, co robi! Nie możemy czekać nieskończenie długo, bo odpierdoli coś, co odbije się na nas wszystkich!
Nigdy nie widziałem Victora takiego podminowanego. Mój brat był oazą spokoju i to on zawsze nas uspokajał, gdy wśród załogi wybuchały kłótnie. Skoro nawet wiecznie uśmiechnięty Victor zauważył, że z Hectorem było coś nie tak, znaczyło to tyle, że problem był realny.
- Nie mogę bezpodstawnie go ukarać. Nie przyłapałem go na gorącym uczynku.
Victor stanął nade mną. Oparł ręce na biodrach.
- Ma dojść do tragedii, żebyś go ukarał?
- Dlaczego tak ci zależy, abym go ukarał, co? Przecież to nasz brat. Jest nam równy.
- Rany, nie wierzę, że to mówisz! Ten Hector, którego tak bronisz, sprawił Masonowi przykrość. Nie mówię tylko o tym, co odpierdolił dzisiaj. Wczoraj mógł skazać Masona na pewną śmierć. Gdyby nie interwencja Yuno, chłopak mógłby już nie żyć! Przejrzyj na oczy, Miguel! Hector może być kimś innym, niż tym, co kogo się podaje!
Zakręciło mi się w głowie. Oparłem łokieć na stole i podparłem sobie ręką głowę. Poczułem się niespodziewanie słabo.
- Miguel?
- To nic. Zaraz mi przejdzie.
- Bracie, nie chciałem cię zdenerwować.
Victor przede mną ukucnął. Położył mi ręce na kolanach.
- Miguel, jeśli coś się dzieje...
- Wszystko jest w porządku - warknąłem, odwracając głowę w bok, aby nie patrzeć mu w oczy.
- Posłuchaj, możesz powiedzieć mi wszystko - zapewnił mnie Victor łagodnym głosem. - Kocham cię. Przeżyliśmy razem piekło, ale wyszliśmy z tego silniejsi. Wiem, że czujesz się teraz zagubiony. Masz żonę, której tak pragnąłeś. Musisz jednak powoli przyzwyczaić się do nowego stylu życia. Lila cię potrzebuje, ale pamiętaj, że to ty jesteś najważniejszy. Jeśli nie będziesz szczęśliwy sam ze sobą, ona nie będzie szczęśliwa z tobą. Pokaż jej, że ci na niej zależy, ale nie zatrać się w tym.
Słowa Victora uderzyły mnie prosto w serce. Czułem, że zaraz się rozkleję. Dobry Boże, co się ze mną działo, skoro ostatnimi czasy tak często się wzruszałem?
- Nie zapomnij jednak, że musisz być czujny względem Hectora. Nie chciałbym myśleć o nim źle, ale odnoszę wrażenie, że on coś knuje. Może dziś napijemy się razem, co?
Uśmiechnąłem się. Victor wiedział, że nie pijałem alkoholu, ale ostatnio rozpaczliwie tego potrzebowałem.
- Myślisz, że moja żonka napije się z nami?
- Jeśli zaprosimy Daggera, na pewno tak się stanie. Stali się dobrymi przyjaciółmi, nie sądzisz?
- Przyjaciółmi? Oby wkrótce nie zostali kochankami.
Roześmialiśmy się. Cudownie było czuć się tak swobodnie.
Niestety, nasz spokój nie miał potrwać zbyt długo.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top