30

Miguel

Nie mogłem uwierzyć w to, że moja żoneczka tak ochoczo mi się poddała. Jeśli nie byłem największym szczęściarzem na świecie, to, do diabła, nie wiedziałem, kim byłem. 

Kiedy nałożyłem prezerwatywę, powoli wsunąłem w nią czubek swojego pulsującego z pożądania kutasa. Miałem ochotę rozedrzeć Lilę na pół, ale co bym zrobił, gdybym zniszczył moją żonę? Kogo bym pieprzył? Kogo bym kochał i rozpieszczał przez resztę swoich dni? 

Patrzyłem jej w oczy. Trochę kręciło mi się w głowie po alkoholu, ale na szczęście nie wypiłem go na tyle dużo, aby mnie zamroczyło. Byłem w pełni świadomy swoich czynów i słów. Lila mogła mi nie wierzyć, gdy wyznałem jej miłość, ale ja wiedziałem swoje. Kochałem ją i zamierzałem mówić jej to każdego dnia, aż do mojej śmierci. Jeśli będzie mi dane pożyć na tyle długo, aby wychować z nią nasze dzieci, będę najszczęśliwszym mężczyzną na tym podłym świecie.

Chwyciłem w dłonie piersi mojej żony i zacząłem je ściskać oraz ugniatać. Pochyliłem się, aby wziąć w usta jej sutek. Starałem się odwrócić uwagę Lili od tego, co działo się na dole. Gdy uznałem, że rozluźniła się na tyle, aby nie sprawić jej bólu, wsunąłem się w nią głębiej. Moja żona zacisnęła się na mnie, a ja zamruczałem z rozkoszy.

- Boli cię? 

- Nie - wyszeptała, uśmiechając się do mnie.

Nie przypuszczałem, że Lila pozwoli mi się kochać. Skrzywiłem ją, gdy odebrałem jej dziewictwo wbrew jej woli, a ona z rozkoszą weszła ponownie do mojego łóżka. Jeśli to nie była miłość, to co? Chwilowe oślepienie? 

Starałem się o tym nie myśleć. Nie w tak cudownej chwili. Pragnąłem kochać się ze swoją żoną. Nie mogłem sobie wyobrazić lepszego seksu, a na dobrą sprawę jeszcze nawet nie zacząłem. 

Pieściłem ustami i dłońmi jej piersi, wsuwając się w nią gwałtowniej i łapczywiej. Po chwili byłem w niej aż po same jądra. Obijałem się nimi o dupkę Lilki. Dyszałem ciężko, jakbym przebiegł maraton. 

Delikatny seks z Lilą w niczym nie przypominał mojego wcześniejszego pierdolenia z dziwkami. Uwielbiałem pieprzyć prostytutki, gdyż były chętne na wszystko, aby tylko mnie zadowolić. Wystarczyło, że dowiadywały się, kim byłem, a już wskakiwały mi do łóżka i rozkładały nogi, abym mógł uderzać w ich ciała pejczem i biczem. 

- Miguel, nie zranisz mnie, prawda?

Zatrzymałem się w niej. Moje jaja się skurczyły, gotowe do wybuchu, ale słowa Lili mnie zmroziły.

- Myślisz, że byłbym w stanie cię znowu skrzywdzić? 

- Nie wiem - wyznała, patrząc na mnie z tak płomiennym uczuciem, że wystarczyłby ruch, a skończyłbym w jej cipce. Dokładniej, w prezerwatywie, ale wolałem nie myśleć, że taki kawałek lateksu oddzielał mnie od mojej żoneczki.

- Nie skrzywdzę cię. Obiecuję. Może czasami będę podminowany i w nastroju do kłótni, ale więcej cię nie zgwałcę. Nie uderzę. Jesteś moim skarbem. Moją rodziną. 

- Rodziną? 

Wypowiedziała to słowo, jakby dopiero teraz do niej dotarło, że skoro byłem jej mężem, stanowiłem dla niej członka rodziny. Podobało mi się to, że oprócz Victora, miałem jeszcze jednego członka rodziny. To była przyjemna świadomość. Oczywiście miałem również chłopaków z załogi, którzy także stanowili dla mnie rodzinę, jednak żona, a przyjaciele, to było coś zgoła innego.

- Nie podoba ci się to, kochanie? To, że jestem twoją rodziną? 

Lila miała w oczach łzy, jednak się uśmiechała. Czułem, że była po prostu wzruszona, dlatego tak emocjonalnie reagowała. 

- Jesteś moją jedyną rodziną. Ojca już nie mam, więc mam tylko ciebie.

- Masz też Victora. Daggera. Całą resztę. 

- Ale tylko z tobą będę się pieprzyć. 

Moje jaja przeżyły kolejny wstrząs, jednak powstrzymałem się przed osiągnięciem orgazmu. Nie chciałem jeszcze dochodzić. 

Nie mogłem uwierzyć w to, jaką przemianę przeszła Lila w ciągu ostatnich kilku dni. Od pokornej niewolnicy, którą karmiłem, gdy klęczała, przemieniła się w moją żonę, która była pewna siebie. Jeszcze nie rozwinęła całkiem swoich skrzydeł, ale była na doskonałej drodze, aby to osiągnąć. 

- Kurwa, i za to właśnie cię kocham, zwierzaczku.

Nie czekałem, aż Lila będzie gotowa na ciąg dalszy. Zacząłem ponownie ją pieprzyć. Ściskałem w dłoniach jej jędrne piersi, które idealnie mieściły mi się w rękach. Pocałowałem ją w usta, gdy poczułem, że zaraz dojdę. Wytrysnąłem spermę w prezerwatywę i opadłem bezsilnie na ciało Lili. Osiągnęła orgazm chwilę przede mną i teraz leżała pode mną wymęczona i pięknie skuta. 

Miałem nadzieję, że nie każe mi się rozkuć i nie ucieknie. To byłaby dla mnie najgorsza porażka jako męża. Żałowałbym, że nie zaczekałem z seksem, tylko na niego naciskałem. 

Lila jednak wykazała się dojrzałością i po zakończonym stosunku pozwoliła, abym zdjął jej z nadgarstków kajdanki. Roztarłem jej zaróżowioną skórę, po czym przeturlałem się na bok, aby wziąć moją żonę w ramiona. Wcześniej zdjąłem oczywiście ze swojego fiuta lateks i rzuciłem go na podłogę. Później miałem się tym zająć.

Dziewczyna wtuliła się we mnie. Przycisnąłem usta do jej czoła i zastygłem w przyjemnym bezruchu.

- Dziękuję, Miguel.

Moje serce drgnęło. Dobry Boże, w którego nie wierzyłem. Czy ona właśnie mi podziękowała? 

- Za co, zwierzaczku?

- Za to, że nie potraktowałeś mnie jak dziwki. Naprawdę się ze mną kochałeś, a nie pieprzyłeś. Tobie naprawdę na mnie zależy, mężu.

Mąż. To było takie piękne słowo.

Chłopaki wyśmialiby mnie, gdyby usłyszeli moje myśli, ale miałem to w dupie. Czułem się, jakbym chodził nad ziemią. Nigdy nie byłem tak beztroski. Zawsze miałem z tyłu głowy myśl, że powinienem dbać o swoją reputację, nie pozwalając nikomu zobaczyć we mnie człowieka z emocjami, ale Lila złamała mnie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Uświadomiła mnie w tym, że to nie był wstyd, aby pokazywać swoje uczucia innym. Może moi piraci nie uważali płaczących chłopaków za mężczyzn, ale, kurwa, to ja byłem kapitanem i od dziś zarządziłem, że każdy ma prawo do uczuć. 

Cóż, Miguel Caravajal był w końcu człowiekiem. Choć przez całe dotychczasowe życie zarzekałem się, że byłem potworem. 

- Może nie jestem twoim księciem z bajki, ale naprawdę się o ciebie zatroszczę, kochanie.

- Wiem to. Pokazałeś mi, że nie jestem dla ciebie tylko obiektem seksualnym. Wiesz, jak dziwnie się teraz czuję?

- Dziwnie? Dlaczego?

Głaskałem ją po plecach. Byłem tak cudownie rozluźniony, że wystarczyłaby chwila nieuwagi, abym zasnął. Musiałem jednak czuwać, aby zaopiekować się Lilą. Za nic nie pozwoliłbym jej iść po seksie ze mną do Daggera, aby z nim poplotkować o wielkości mojego kutasa.

Nie, żeby Dagger go wcześniej nie widział. Po prostu czułbym się niekomfortowo z tym, że Lila obgadywałaby mnie z moim wieloletnim kumplem. 

- Nie potrafię tego stwierdzić, ale mam wrażenie, że czuję się wolna. Czy to nie dziwne, skoro jestem w niewoli?

- Myślałem, że mamy za sobą dyskusję na temat tego, że nie jesteś już moją niewolnicą. 

- Czy to znaczy, że gdybym chciała, pozwoliłbyś mi odejść? 

Jej słowa zabolały tak okrutnie.

Podniosłem się do pozycji siedzącej, jednak nie wytrzymałem w niej długo. Musiałem wstać. Z kutasem na wierzchu i rękoma założonymi za głowę zacząłem spacerować w kółko po swojej sypialni.

Kątem oka zobaczyłem, że Lila podnosi się do klęczków. Jej nagie piersi cudownie falowały, ale przeszła mi ochota na zabawę. Poczułem wstyd i upokorzenie, choć nie ja powinienem być tym, który miał odczuwać te negatywne emocje. 

- Miguel, nie mówiłam tego, żebyś się na mnie zdenerwował.

- Chcesz wrócić na Attiranę? 

Zatrzymałem się i spojrzałem w jej przestraszone oczy. Cóż, ja również nie tak chciałem spędzić ten upojny czas po seksie, gdy byliśmy blisko nie tylko cieleśnie, ale również psychicznie, lecz słowa mojej żony tak mnie zabolały, że nie mogłem przejść obok nich obojętnie. 

- Ja nie...

- Chcesz tam wrócić?

- Nie!  

Lila krzyknęła. Zsunęła się z łóżka i padła przede mną na kolana. 

- Boże, nie! Nie każ mi tam wracać! Miguel, nie!

W jednej chwili uświadomiłem sobie, że zepsułem nasz pierwszy seks po ślubie.

Podniosłem moją żonę z podłogi i wziąłem ją w ramiona. Lila objęła mnie nogami w pasie, a ręce zarzuciła na moją szyję. Ściskała mnie panicznie, jakby się bała, że naprawdę spełnię swoje słowa i zabiorę ją z powrotem na wyspę. Nie spodziewałem się, że Lila tak negatywnie zareaguje na wieści o możliwym powrocie na Attiranę, ale najwyraźniej coś do mnie poczuła. 

Usiadłem z nią na brzegu łóżka. Posadziłem sobie Lilę na udach. Siedziała na mnie okrakiem. Czułem na kutasie jej wilgoć. Gdybym tylko mógł w nią wejść jeszcze raz, pokazałbym jej, jak ją szanowałem.

Lila wczepiała się we mnie jak małpka. Płakała. Jej ciałem wstrząsał szloch. Jej łzy moczyły moje ramię, ale nie przejmowałem się tym. Było mi po prostu kurewsko przykro.

- Wybacz, zwierzaczku. Nie chciałem cię urazić. Myślałem, że chciałabyś wrócić do domu.

- Tu jest mój dom. 

Piękniejszych słów nie mogłem sobie wymarzyć. 

- Dlaczego tak gwałtownie zareagowałaś, kochanie? Czy jest coś, co mogę dla ciebie zrobić, aby ci pomóc? 

Dałem jej chwilę na uspokojenie się. W jej opłakanym stanie wydawało się to niemożliwe, ale Lila po raz kolejny pokazała mi, jak silna była. Szybko się opanowała i odsunęła się ode mnie na taką odległość, aby móc spojrzeć mi w oczy. Uśmiechnąłem się do niej łagodnie i objąłem dłonią jej mokry od łez policzek. Lila wtuliła się w moją dłoń, a ja westchnąłem w duchu. Była piękna. I tylko moja. 

- Pokaż mi, że naprawdę mnie kochasz. Wtedy zrozumiem, że moja niewola nie jest taka znowu straszna. 

Czułem cholerne wyrzuty sumienia, gdy Lila znów wtuliła się w moje ramię. Cicho popłakiwała. Gdybym mógł, zabrałbym jej cierpienie na siebie, ale niestety było to niewykonalne. Musiałem więc pozwolić jej wyładować się emocjonalnie, aby potem zacząć działać we właściwym kierunku. Zamierzałem pokazać jej, że moje słowa nie były rzucone na wiatr. Lila mogła nie wierzyć, gdy wyznałem, że ją kocham, ale ja siebie znałem. Gdybym powiedział Victorowi o tym, że wyznałem Lili miłość, uwierzyłby mi. Mój brat znał mnie jak nikt inny i czułem, że musiałem z nim pogadać, aby nie zwariować psychicznie. Wpierw jednak musiałem zaopiekować się Lilą. Ona była najważniejsza. Ja przy niej byłem nikim. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top