29
Lila
- Kapitanie, jesteśmy.
Miguel spojrzał na nas przekrwionymi oczami. Siedział na podłodze pokładu z butelką piwa w dłoni. Wyglądał na zmęczonego i bezsilnego, co było dziwne jak na niego.
Wróciliśmy z Daggerem na statek chwilę temu. Mój przyjaciel rozmawiał ze mną jeszcze o swojej przeszłości i o tym, jak trafił do Le Corsario. Jego początki w załodze nie były łatwe ze względu na Hectora, który był prawdziwym wrzodem na tyłku dla Daggera, ale najwyraźniej Hector taki po prostu był. Miał paskudny charakter, a ja nie mogłam go zmienić, choćbym nawet bardzo chciała.
Brzytwa kiwnął na mnie ręką. W innych okolicznościach zwyzywałabym go za traktowanie mnie tak przedmiotowo, ale było mi go po ludzku żal. Dlatego schowałam swoją dumę do kieszeni i pozwoliłam sobie do niego podejść.
- Chodź do mnie, zwierzaczku.
Miguel poklepał swoje kolana. Odłożył butelkę z niedopitym piwem na bok. Dagger momentalnie się nią zajął. Kapitan nie zauważył nawet, kiedy jego przyjaciel zabrał alkohol z jego zasięgu, jednak dla mnie tak było nawet lepiej.
Usiadłam okrakiem na udach Miguela. Mój mąż uśmiechnął się do mnie. Był lekko podchmielony, ale nie pijany. To dobrze. Wolałam nie mieć z nim do czynienia, gdy był pod wpływem alkoholu. Skoro w trzeźwym stanie potrafił rozpruć ciało swojej pierwszej kochanki, aby zrobić z jej kręgów bicz, po pijaku nie mógł być wcale mniej brutalny.
- Jak czuje się Mason?
Cut-Throat zaśmiał się. Odchrząknął, aby oczyścić gardło. Bawił się moimi włosami, uśmiechając się do mnie jak napalony nastolatek.
- Umyłem go. Wiesz, że ci skurwiele wytatuowali mu penisa w erekcji na przedramieniu?
Byłam zszokowana, ale chyba nie powinno było mnie to zdziwić. Piraci byli w końcu inni niż reszta ludzi. Postrzegali siebie jako ważniejszych od wszystkich innych i robili rzeczy, które nie śniłyby się zwyczajnym zjadaczom chleba, dla których najważniejsze było wyżywienie rodziny.
- To okropne. Da się to jakoś usunąć?
- Wytatuuję mu, cokolwiek zechce. Wiesz, że Mason zakochał się w Adriku?
Uśmiechnęłam się. Może nareszcie Adrik przestanie pieprzyć chłopców na prawo i lewo, a skupi się na jednym. Mason był dobrym człowiekiem i zasługiwał na wsparcie. Miałam tylko nadzieję, że Adrik odwzajemni uczucie nowego kolegi z załogi.
- Cieszę się. Myślisz, że Adrikowi Mason się podoba?
- Na pewno. Adrik lubi takich niewinnych chłopców, choć wszystkim mówi, że woli twardzieli. Nie jest chyba zaskoczeniem, że to on lubi dominować w łóżku.
- Jak ty się czujesz, Miguel?
Mój mąż zmrużył oczy. Przesunął dłoń na mój kark. Poczułam się tak, jakby na mojej szyi zacisnęła się obroża. Przypomniało mi to chwilę w sali obrad, kiedy przed podpisaniem aktu małżeństwa, założono mi obrożę i smycz. Chciano mnie w ten sposób poniżyć i pokazać, że byłam zwierzątkiem kapitana. Było mi przykro, że wzięłam ślub w takich okolicznościach, ale starałam się o tym przesadnie nie myśleć, aby nie zwariować ze smutku.
- Szczerze? Jest mi cholernie smutno.
Nie spodziewałam się po nim takiego wyznania. Sądziłam, że Miguel machnie lekceważąco ręką i pójdzie poszukać piwa, które schował mu Dagger, ale zamiast tego odchylił głowę do tyłu i spojrzał w gwiazdy zawieszone na nocnym niebie nad nami.
- Miguel...
- Pragnę się z tobą kochać, Lila.
- Kochać?
- Wiem jednak, że ty tego nie chcesz. Czujesz, jaki jestem twardy?
Zamroczony alkoholem Brzytwa chwycił mnie za rękę i przycisnął ją do swojego twardego penisa, który wyraźnie odznaczał się na spodniach. Rozłożyłam rękę i pozwoliłam, aby Miguel docisnął ją do swojego spragnionego kobiecej uwagi miejsca. Westchnął z rozkoszą, po czym posłał mi swój charakterystyczny uśmiech przepełniony żądzą i chęcią zdominowania mnie.
- Chcesz się kochać? Czy pieprzyć?
- Kurwa, kochanie. Wolałbym cię wypieprzyć, ale ty jesteś na to zbyt delikatna.
Pochylił głowę, aby oprzeć ją na moim ramieniu. Jego ciepły oddech owiał moją skórę, gdy Miguel pocałował mnie w szyję. Chwycił mnie mocno, abym się od niego nie odsunęła, po czym zaczął ssać moją skórę. Czułam jego zęby wbijające mi się w szyję. Jęknęłam cicho.
-Przecież już mnie pieprzyłeś. Z Daggerem. To nie była łagodna miłość. To był gwałt.
- Wiem! - krzyknął, zsuwając jedną z dłoni na mój pośladek. Ścisnął go mocno, aż syknęłam z bólu. - Zgwałciłem cię! Tak, moja żono! Zgwałciłem cię! Odebrałem ci dziewictwo, a potem podzieliłem się tobą ze swoim przyjacielem! Powiedz mi w twarz, jaki jestem okropny!
Poczułam, jak Miguel zaczyna drżeć. Przeniosłam dłoń na tył jego głowy. Przeczesywałam palcami jego ciemne włosy, które aż błagały o przystrzyżenie.
Staliśmy się jednym ciałem, choć przecież nie uprawialiśmy w tej chwili seksu. Miałam wrażenie, że nasze dusze się stopiły i stworzyły jedność. Było to przyjemne i zaskakujące. Spodobało mi się to ciepło rozlewające się w mojej piersi. Dotarło aż do mojej kobiecości. Nie spodziewałam się po sobie tego, że poczuję pożądanie do Miguela. Powinnam go przecież nienawidzić i okazywać mu to na każdym kroku. Nic nie mogłam jednak poradzić na to, że ten niebezpieczny kapitan mnie pociągał. W dodatku był moim mężem. Na moim miejscu wiele kobiet cieszyłoby się niezmiernie, mając możliwość pieprzenia się z legendarnym kapitanem, który nie wahał się mordować. Chyba powoli zaczynałam czuć się jak dziwki Miguela, które były gotowe oddać życie za to, aby choć na nie spojrzał.
- Nie jesteś okropny. Jesteś moim mężem.
- Co ci po takim mężu, kochanie? Jestem skurwielem. Nie jestem w stanie dać ci miłości!
Miguel się złamał, a ja dokładnie wyczułam moment, w którym to się stało.
Poczułam na ramieniu jego łzy. Brzytwa zadrżał i wstrzymał oddech, zupełnie jakby próbował powstrzymać niechcianą reakcję organizmu.
Zrobiło mi się go ogromnie żal. Objęłam go jedną ręką za plecy, a drugą wczepiłam się palcami w jego ciemne jak stado kruków włosy. Chciałam, żeby czuł, że miał we mnie wsparcie. W końcu taka była rola małżonków. Mieliśmy się wspierać nie tylko w dobrych chwilach, ale przede wszystkim w tych trudnych.
- Chcę być dla ciebie dobry...
Łkał w pijackim uniesieniu, a ja czułam ból ściskający mnie w sercu.
- Jesteś. Dzisiaj pokazałeś, że ci na mnie zależy. Dziękuję ci za to.
Miguel krzyknął w rozpaczy. Przycisnęłam jego twarz mocniej do swojego ramienia, aby zdusić jego krzyk. Musiałam zadbać o zachowanie pozorów. Być może załoganci Miguela już widzieli swojego kapitana w tak opłakanym stanie, lecz byłam pewna, że gdyby Hector go takim ujrzał, śmiałby się z Miguela jeszcze przez wiele dni. Nie mogłam do tego dopuścić, dlatego wstałam z ud mojego męża i powoli podniosłam go do pozycji stojącej.
Brzytwa nie zataczał się, ale opierał się na mnie niemal całym ciężarem swojego ciała. Był cholernie postawnym i ciężkim mężczyzną. W końcu te mięśnie były efektem godzin ćwiczeń.
Udało mi się doprowadzić Miguela do jego, a raczej naszej sypialni. Wiedziałam, że na noc nie zostawię go samego. Potrzebował pomocy, a ja musiałam przy nim być.
Nie tylko musiałam. Chciałam tego.
- Kurwa, kocham cię.
Posadziłam Miguela na brzegu łóżka i zamarłam, słysząc te słowa.
Ukucnęłam przed nim, aby rozwiązać sznurówki jego butów i mu je zdjąć.
- Nie możesz mówić poważnie. Jesteś pijany.
- Wiem, co mówię!
Krzyknął na mnie, chwytając mnie za nadgarstek. Wykrzywiłam twarz w bólu. Miguel momentalnie mnie puścił, a na jego twarzy pojawił się wyraz głębokiego żalu.
- Przepraszam, zwierzaczku. Poniosło mnie.
Miguel później milczał. Pozwolił mi zdjąć buty, spodnie oraz koszulkę. Ukazał mi się w samych bokserkach, z erekcją wyraźnie odznaczającą się na nich. Mój mąż powędrował dłonią do swoich majtek, po czym wsunął ją tam bezwstydnie. Zaczął się dotykać, patrząc mi w oczy.
- Kocham cię - powtórzył, a ja odsunęłam się na drugi koniec pokoju. Stanęłam w kącie i objęłam się rękami. Mogłam stąd w każdej chwili wyjść, ale obawiałam się, że Miguel wpadnie na głupi pomysł, gdy zostanie sam. - Nie kłamię. Czuję to tutaj. O tu.
Położył dłoń na swojej piersi. Drugą rękę wciąż trzymał w bokserkach, ale już się nie masturbował.
Jego bursztynowe oko wołało o pomoc i zrozumienie. Chciałam mu to wszystko dać, ale nie potrafiłam.
- Miguel...
- Mówię prawdę, Lila!
W jednej chwili wstał, a w następnej znalazł się przy mnie. Chwycił mnie za ramiona i przycisnął mnie do ściany. Kolano wsunął między moje nogi, abym nie miała możliwości odsunięcia się od niego.
Spojrzałam w oczy mojego męża i zaniemówiłam. Był piękny, ale tak boleśnie skrzywdzony. Ciężko było uwierzyć, że ktoś taki jak Miguel Caravajal, którego bali się wszyscy, którzy wiedzieli o jego istnieniu, miał drugą twarz. Jeszcze trudniej było uwierzyć w to, że Brzytwa właśnie mi zdecydował się pokazać swoją prawdziwą naturę. Alkohol również zrobił swoje, ale Miguel nie był na tyle pijany, aby nie wiedzieć, co mówi.
- Kocham cię - oznajmił po raz trzeci, a mi nogi ugięły się w kolanach.
- Miguel...
- Dlaczego mi nie wierzysz?
Z jego zdrowego oka płynęły łzy. Znaczyły ślad na policzku Brzytwy. Sięgnęłam ręką, aby zetrzeć te niechciane łzy, ale Miguel w porę chwycił mnie za nadgarstki i uwięził je w uścisku swoich dłoni. Przycisnął mi nadgarstki nad głową do ściany. Wtulił twarz w moją szyję, a ja jęknęłam, gdy otarł się o mnie swoją erekcją.
- Może ludzie nie zakochują się tak szybko, ale czy to oznacza, że nie jestem człowiekiem? Myślisz, że potwory zakochują się szybciej niż zwykli śmiertelnicy?
- Nie wiem, o czym mówisz.
Gdy spróbowałam się uwolnić, Brzytwa jedynie mocniej przycisnął mnie do ściany, zupełnie jakby mnie karał za to, że się ruszałam.
- Jestem potworem. Diabłem. I się w tobie zakochałem, Lila.
Miguel chwycił mnie w pasie i rzucił mnie na łóżko. Z szuflady wyciągnął skórzane kajdanki. Szarpałam się z nim, gdy mi je zakładał, aby następnie przykuć nimi moje ręce do wezgłowia łóżka. Mimo, że się z nim szamotałam, chciałam tego. Pragnęłam zostać przez niego zniewolona, czego mój umysł nie popierał, ale serce błagało o uwagę Miguela.
- Kocham cię - wychrypiał, gdy uporawszy się z kajdankami, usiadł na mnie okrakiem.
- Proszę...
- Powiedz słowo, zwierzaczku. Słowo, że tego nie chcesz, a cię wypuszczę. Jeśli jednak mnie pragniesz, poddaj się. Bardzo tego potrzebuję, wierz mi.
Patrzyłam mu w oczy i wiedziałam.
Nie chciałam wierzyć w to, że Miguel zakochał się we mnie zaledwie kilka dni po poznaniu, ale wszystko wskazywało na to, że oddał mi swoje serce. Wciąż to do mnie nie docierało, a może zwyczajnie nie chciało dotrzeć, lecz czułam, że on nigdy więcej mnie nie skrzywdzi. Przynajmniej nie celowo.
Skinęłam głową, dając niemo znak, że byłam gotowa na cokolwiek, co zaplanował dla mnie Brzytwa. Jego diabelską twarz wykrzywił uśmiech, który zwaliłby z nóg niejedną szanującą się kobietę.
Pozwoliłam, aby Miguel zdjął mi buty. Gdy już się z nimi uporał, przeszedł do mojej sukienki. Nie bardzo wiedział, jak ją ze mnie zdjąć, skoro miałam ręce przykute do wezgłowia, więc najzwyczajniej ją rozszarpał. Krzyknęłam, nie spodziewając się takiego ruchu z jego strony. Nie było mi jednak żal sukienki. Owszem, była śliczna, ale pożądliwe spojrzenie Miguela było warte o wiele więcej niż kawałek ubrania.
- Boże, jesteś taka piękna. Zdajesz sobie sprawę, jak olśniewająca jesteś, zwierzaczku?
Brzytwa nie patyczkował się z moją bielizną. Również ją rozdarł. Wkrótce leżałam przed nim naga. Miguel rozszerzył siłą moje nogi i ugiął je w kolanach. Zachłysnął się powietrzem, patrząc na moją kobiecość.
- Nigdy nie powinnaś się jej wstydzić, kochanie. Jest piękna.
Powiódł palcem od góry do samego dołu. Wykrzywiłam się z podniecenia. Czułam, że pożądanie się we mnie wylewało. Zawstydziłam się, że byłam taka mokra, ale Miguel jedynie się uśmiechał, jakby zadowolony, że tak na mnie działał.
- Błagam...
- O mojego kutasa, żono? Dostaniesz go.
Mój mąż zsunął twarz niżej, aż dotarł do mojej cipki. Wsunął we mnie język, a ja wygięłam plecy i krzyknęłam z rozkoszy.
- Tak! Miguel, tak!
- Nazywaj mnie swoim mężem! Chcę to usłyszeć, gdy cię liżę!
- Mężu! Mój mężu, proszę! Daj mi orgazm!
Byłam bezwstydna. Nie poznawałam siebie. Moi rodzice byliby zawstydzeni, widząc moje zachowanie na statku piratów, ale miałam to w głębokim poważaniu. Skoro ojciec oddał mnie do pirackiej niewoli, równie dobrze mogłam pogodzić się ze swoim losem i korzystać z tego, co mi ofiarowano.
A ofiarowano mi coś naprawdę ekstatycznego.
Miguel lizał mnie z pasją. Palce wbijał w moje drżące uda. Czułam pot spływający mi między piersiami. Boże, nigdy nie było mi tak dobrze. Nigdy nie czułam się taka wolna.
- Wejdź we mnie!
- Nie boisz się, że będzie cię bolało?
Otworzyłam oczy. Usta i zarost Miguela lśniły od mojej wilgoci. Starałam się niepostrzeżenie zacisnąć nogi, gdyż zrobiło mi się wstyd, ale mój mąż przejrzał moje zamiary. Zablokował mi nogi swoimi dłońmi, a ja westchnęłam z rozkoszy.
- Ufam ci, mężu.
Jego twarz rozświetliła się najpiękniejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek u kogokolwiek widziałam.
- W takim razie do dzieła, zwierzaczku. Pokażę ci, że nie kłamałem. Zakochałem się w tobie bez reszty.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top