24

Miguel

Cieszyłem się jak dzieciak, kiedy Lila założyła na palec pierścionek w kształcie korony księżniczki, a później wsunąłem jej obrączkę ślubną. 

Nasz ślub był w pełni prawomocny. Piraci mieli swoje dojścia, z których często korzystałem. Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę miał żonę, lecz wolałem skorzystać z uprzejmości faceta w urzędzie stanu cywilnego i na wszelki wypadek pobrałem od niego stosowny dokument. Lila była więc moją żoną w pełnym tego słowa znaczeniu, a ja byłem jej mężem. 

Przechodziliśmy właśnie obok jednego z wielu barów znajdujących się na Henecie. Przed budynkiem ujrzałem Hectora i Masona. Śmiali się i popijali razem piwo, zupełnie jakby byli przyjaciółmi od wielu lat. Cieszyłem się na ten widok. Skoro Hector, który był czarną owcą naszej paczki, zaakceptował nowego członka załogi, był to dobry znak. 

Gdy ich mijaliśmy, Hector mnie zauważył. Pomachał do mnie, a Mason, który wciąż się mnie obawiał, wstał i stanął prosto jak struna. Zachwiał się na nogach z powodu nadmiaru spożytego alkoholu, ale na szczęście Hector w porę go złapał. Posadził go na krzesełku i podał mi butelkę piwa.

- Dzięki, ale mam dzisiaj spotkanie z Diego Ramirezem. Muszę przyjść do niego trzeźwy.

Hector odsunął więc ode mnie rękę z piwem, ale nie stracił humoru.

- Proszę, czyżbyście kupili sobie pierścionki? Pokaż mi, cukiereczku.

Położyłem dłoń w dole pleców Lili, aby dać jej wsparcie. Bała się Hectora, co było dla mnie zrozumiałe. Obiecałem sobie, że jeśli jeszcze choćby raz coś spierdoli, ukarzę go przy wszystkich. Fakt, że dostawiał się do Lili, gdy ona była sama na górnym pokładzie, wyprowadził mnie z równowagi. 

Lila wysunęła przed siebie dłoń ze świecącym w świetle słońca pierścionkiem. Mason nachylił się bliżej i zmrużył oczy.

- Jest piękny. Podoba mi się ta korona. Pasuje do ciebie.

Mason był tak cholernie życzliwy. Nie pasował do nas. Był dobrym chłopcem, a my byliśmy zimnymi skurwielami. Musiałem jednak mu pomóc. Gdybym tego nie zrobił, ten chłopiec zgniłby na statku sukinsyna, który go głodził i torturował psychicznie oraz fizycznie.

- Kurwa, pasowałby ci bardziej stonowany. Nie jesteś przecież żadną gwiazdą, aby tak świecić. 

Zgromiłem wściekłym spojrzeniem Hectora. Mój przyjaciel nie robił sobie jednak nic z mojego gniewu. Posłał mi szyderczy uśmieszek, a ja miałem ochotę zdzielić go w łeb. 

- Może nie jestem gwiazdą, ale podoba mi się. Pasuje do mnie.

Lila obroniła się. Dzielna dziewczynka. 

- Wciąż uważam, że jesteś niczym niewyróżniającą się dziwką. 

- Licz się ze słowami!

Kilka osób spojrzało na mnie zaniepokojonym wzrokiem. Szybko jednak wróciły do swoich zajęć. 

- Myślę, że ona nie jest dla ciebie odpowiednia, Miguel. Zasłużyłeś na kobietę, przy której mógłbyś się rozwijać i lśnić w jej chwale. Powinieneś mieć kobietę dominującą, pewną siebie i seksowną. Mógłbyś mieć każdą sukę. Wiesz, że dziewczyny kleją się do nas, gdziekolwiek się znajdziemy. Mamy w sobie magnetyzm. Prostytutki lubią piratów. Wiedzą, że legendy krążące o nas nie są wyssane z palca. Naprawdę jesteśmy dobrymi kochankami i potrafimy zaspokoić kobietę.

Lila odwróciła wzrok. Czułem, że lada chwila się rozpłacze, dlatego mocno chwyciłem ją za rękę, aby czuła, że byłem tu dla niej i byłem gotów bronić jej honoru. 

- Lila wie o tym, że potrafię ją zaspokoić - odparowałem, nie chcąc kłócić się z Hectorem przy Masonie.

- Rób, co uważasz za stosowne, kapitanie. Uwierz mi jednak, że pewnego dnia przekonasz się, iż ona nie jest tym, za kogo się podaje.

Ramiona mojej żony zadrżały. Posłałem Hectorowi wkurwione spojrzenie, obiecując mu tym samym, że jeszcze się policzymy. 

Odciągnąłem Lilę od tamtej dwójki. Zaprowadziłem ją do urokliwej herbaciarni na rogu przy porcie. Poprosiłem o dwie herbaty o smaku hibiskusa. Słyszałem, że dziewczyny ją lubiły, więc uznałem, że Lili to spasuje.

Usiedliśmy w najbardziej oddalonym od innych stoliku na zewnątrz herbaciarni. Szybko dostaliśmy nasze zamówienie. Kelnerka uśmiechnęła się do nas pogodnie, po czym odeszła, pozwalając nam w końcu na spokojnie porozmawiać. 

- Nie przeżywaj tak słów Hectora. W przeszłości został zraniony przez swoją narzeczoną i teraz myśli, że wszystkie kobiety to dziwki.

- Dlaczego mnie tak nie lubi? Z tego powodu? Przecież nic mu nie zrobiłam. 

Ustawiłem krzesło tak, abym był zwrócony do Lili całym ciałem. Wyciągnąłem rękę i zaczekałem, aż moja żoneczka splecie ze mną palce. Odwróciłem jej dłoń do góry, aby spojrzeć na jej pierścionek zaręczynowy i obrączkę. Byłem zachwycony tym widokiem. Do pełni szczęścia brakowało mi jeszcze mojego wymarzonego synka. Gdybym go miał, nie mógłbym prosić o nic więcej. Czułbym się spełniony. 

- Hector jest ważnym filarem mojej załogi. Nie ma jednak za grosz taktu. Nie skrzywdzi cię. Obiecuję. 

- Przecież na pokładzie chciał mi zrobić krzywdę. Kiedy na mnie usiadł...

- To się nie powtórzy - zapewniłem, nachylając się do niej. - Hector dostanie nauczkę, jeśli jeszcze raz zrobi coś, co mi się nie spodoba. Moi załoganci wiedzą, że skoro należysz do mnie, nie mają prawa się z tobą bratać. Owszem, pozwolę ci mieć w nich przyjaciół, szczególnie w Daggerze. Widzę, że coś was do siebie ciągnie i akceptuję to. Potrzebujesz przyjaciół, a ja nie będę ci tego utrudniał. Myślę, że Mason również jest dobrym materiałem na kolegę. Spróbuj się z nim zaprzyjaźnić, zwierzaczku. Opowiedz mu swoją historię. Może wtedy zrozumie, że nie tylko on był niewolnikiem. 

- Był? On nim był, Miguel. Ja wciąż jestem twoją niewolnicą. 

- Nie jesteś nią. 

Lila pokręciła głową. W kącikach jej oczu czaiły się łzy, ale moja żonka dzielnie się trzymała.

- Nie chcę już się kłócić. Możemy o tym zapomnieć? Porozmawiajmy o tym bossie narkotykowym, z którym się dzisiaj spotykamy.

Nie podobało mi się, że Lila odciągała od nas tak ważny temat, jakim była nasza relacja. Nigdy nie byłem dobry w rozmowach o uczuciach, ale starałem się zmienić. Moja mama mawiała, że gdy poznam kobietę swoich marzeń, będę musiał dbać o nią całym sercem. Tego właśnie pragnąłem dla Lili, jednak ból na jej twarzy uświadomił mnie w tym, że nie była jeszcze gotowa na rozmowę ze mną na temat tego, że nie była już niewolnicą, a moją żoną.

Upiłem łyk hibiskusowej herbaty i musiałem przyznać, że to cholerstwo było naprawdę dobre. Spodobał mi się ten smak. Uznałem, że zacznę częściej pijać herbaty. Może nie przystoi to piratowi, ale pierdoliłem zasady. Żyłem na własny rachunek i nie przejmowałem się opinią ludzi. Gdybym zwracał uwagę na ich słowa skierowane do mnie, nie zostałbym tym, kim byłem dziś.

- Diego Ramirez jest dobrym człowiekiem, ale może cię zdziwić jego dom.

- To znaczy? 

- Diego ma na podwórku lwy.

Oczy Lili się rozszerzyły. Otworzyła usta, ale nie była w stanie nic powiedzieć. Rozśmieszyło mnie to.

- Spokojnie, są oswojone. Sam je głaskałem. Na pewno się do ciebie przytulą. Boisz się lwów?

- Jeśli mnie nie zabiją, nie będę się ich bała. 

Skinąłem głową i mówiłem dalej.

- Diego ma w domu kilka seksualnych niewolnic. To też może cię zszokować, dlatego wolę poinformować cię o tym wcześniej, zwierzaczku. Porwał te dziewczyny z Europy, ale traktuje je naprawdę dobrze. Diego zawsze wybiera na ofiary kobiety, które mają biedne życie i nie mają rodzin. Odmienia ich los, ale w zamian muszę spełniać jego seksualne zachcianki. 

Twarz Lili się zachmurzyła. Cóż, wiedziałem, że nie podobało jej się to, czym zajmował się mój przyjaciel, ale musiała to zaakceptować.

- Na pewno powita cię godnie w swoich progach. Diego kocha kobiety, ale gdy powiem mu, że jesteś moją żoną, nic ci nie zrobi. Często zaprasza do domu dodatkowe dziwki, aby zabawiały jego gości. Dziś na pewno również się pojawią, ale wszystkim każę zająć się Victorem. Do mnie nikt się nie zbliży, kochanie. 

Moja żona pokiwała głową, lecz wyraźnie widziałem, że wciąż coś ją dręczyło.

- O co chodzi? Możesz mi powiedzieć. 

- Na pewno nie pozwolisz żadnej prostytutce się sobą zająć? 

Ach, więc to chodziło jej po głowie.

Poklepałem miejsce na swoich kolanach. Lila skrzywiła się, ale posłusznie wstała i podszedłszy do mnie, usiadła mi na kolanach. Objąłem ją tak, aby móc patrzeć jej w oczy.

- Nigdy cię nie zdradzę.

- Ale na statku mówiłeś...

- Nie zdradzę - powtórzyłem, tym razem z większym naciskiem. - Co mogę zrobić, żeby cię do siebie przekonać, kochanie?

Lila bawiła się moją koszulką. Ściskała ją w palcach i prostowała. 

Czułem jej szybko bijące serce. Jeśli tak dalej pójdzie, będę musiał podać jej jakiś środek na uspokojenie, aby przy nas nie zwariowała. Życie piratów pełne było przygód. Lila jeszcze nieraz miała znaleźć się w stresującej sytuacji. 

- Po prostu bądź sobą. Potrzeba czasu, abym cię poznała, Miguel. Człowiek poznaje drugą osobę w różnych momentach życiowych. Nie można poznać się w ciągu czterech dni. To był chyba najszybszy ślub w dziejach pirackich, prawda?

Zaśmiałem się, gdy Lila zażartowała. Ulżyło mi, że nie była zła.

- Wierz mi, zwierzaczku. To nawet nie była próbka tego, co potrafią zrobić piraci, gdy jakaś kobieta wpadnie im w oko. Oszczędzę ci jednak tych historii. Nie są odpowiednie dla dzieci i twoich kobiecych uszu.

Popijaliśmy leniwie herbatę, chowając się w cieniu przed słońcem. Wieczór i spotkanie z Diego zbliżały się nieubłaganie. Ja nie byłem zestresowany, ale Lilę miał czekać prawdziwy test. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top