16

Lila

- Otwórz buzię, zwierzaczku. 

Klęczałam przed Miguelem i pozwalałam, aby mnie karmił. Odczuwałam wstyd, gdy trwałam przed nim w tak bezbronnej pozycji, ale nauczyłam się, że lepiej było z nim nie zadzierać. Miguel nie robił mi krzywdy ani nie naśmiewał się ze mnie, gdy mnie karmił. Podawał mi jedzenie i sam w międzyczasie podjadał z talerza. 

- Wiesz, że Dagger wczoraj do mnie przyszedł i prosił mnie, abym był dla ciebie łagodniejszy?

- Co? 

Miguel podsunął mi pod usta pokrojony kawałek banana w czekoladzie. Victor naprawdę przyłożył się do śniadania. Wolałabym zjeść je sama, ale postanowiłam zlizać czekoladę z palców Miguela, czym wywołałam na jego twarzy uśmiech.

- Zabrałem go do swojego gabinetu, gdzie mi się zwierzał. Trochę się upiliśmy. On jest tobą zauroczony, wiesz?

Spuściłam wzrok. Wiedziałam, że Dagger darzył mnie sympatią, ale nie spodziewałam się, że stało za tym coś więcej.

- Co mu powiedziałeś? 

- Oznajmiłem, że jesteś moja - wyznał, chwytając mnie za szczękę. Przybliżył się do mojej twarzy i wyciągnąwszy język, zlizał pozostałości czekolady z obszaru wokół moich ust. - Wiem, że chciałby z tobą być, ale to ja jestem twoim właścicielem. Dagger może być jednak twoim przyjacielem, wiesz? Jest naprawdę dobrym człowiekiem i nie zasługuje na brak uwagi ze strony pięknych kobiet. 

- Żal mi go. 

Naprawdę było mi żal Daggera. W jego oczach widziałam ból. Chciałam go przytulić i wziąć przynajmniej część jego cierpienia na swoje barki, ale nie miało szansy się to udać. 

- Jesteś zbyt dobra dla nas, zwierzaczku. Ubierz majtki, spodenki i koszulkę. Musimy iść na górę, aby porozmawiać z resztą na temat akcji.

Byłam przerażona tym, że dziś po raz pierwszy w życiu miałam wziąć udział w pirackim rabunku. Nie miałam pojęcia, kogo Le Corsario chcieli okraść, ani co dokładnie chcieli zabrać z obcego statku. Nie mogłam jednak odmówić Miguelowi i pokazać mu tym samym, jak słaba byłam. Pragnęłam, aby zobaczył we mnie wolę walki. Poza tym uznałam, że akcja pozwoli mi na chwilę zapomnieć o mojej złej pozycji i naładuje mnie pozytywnie. Szanse na to były marne, gdyż byłam pewna, że obrabowanie statku odbije się na mojej psychice, ale było za późno, aby odmówić. 

Kiedy ubrałam się w przygotowana dla mnie przez Miguela ciuchy, podałam mu rękę. Chwycił ją z krzywym uśmieszkiem na ustach. Zaprowadził mnie na górę po schodach, po czym labiryntem korytarzy podążyliśmy do jednego z wielu pomieszczeń. 

W środku znajdował się kwadratowy stół, wokół którego siedzieli piraci. Dagger zajmował miejsce obok wolnego krzesła, które zapewne przeznaczone było dla kapitana. Dla mnie krzesła nie było, ale nie zdziwiłam się temu. Piraci Le Corsario mnie nie szanowali, do czego zdążyłam się przyzwyczaić. 

- Chodź, zwierzaczku.

Miguel usiadł na krześle, po czym posadził mnie sobie na kolanach. Spojrzałam w górę. Moje spojrzenie skrzyżowało się z Hectorem, przez co drgnęłam niespokojnie.

- Dziwka w nocy cię zaspokoiła, kapitanie? - spytał gniewnie Hector, czym wywołał śmiech Yuno, Ruthlessa i Diablo. Spuściłam wzrok i zaczęłam nerwowo bawić się palcami dłoni.

- To nie twoja sprawa. Myślę, że wczoraj już to przedyskutowaliśmy, Hector. Dobrze przygniatało ci się Lilę do pokładu? Opowiedziałeś kolegom, jak chciałeś ją wyruchać? 

Hector gniewnie warknął. Po tym jednak zamilkł.

- Nie będę z wami omawiał mojego prywatnego życia z Lilą. To moja sprawa, a wy weźcie się do roboty. Hector, ostrzegam cię lojalnie przy wszystkich zgromadzonych, że jeśli jeszcze raz przyłapię cię na pieprzeniu Lili wzrokiem, ukarzę cię publicznie. Tymczasem skupmy się na tym, co ważne, czyli na rabunku statku, który dziś przeprowadzimy.

Nie rozumiałam wiele z ich rozmowy. Starałam się słuchać i pojmować, co mówili, ale posługiwali się specjalistycznymi pojęciami. Musiałam jednak coś pojąć, dlatego w pełni się skupiłam.

- Wejdziemy na statek od zachodu. Mają tam drabinkę. Każdy z nas weźmie pistolet i nóż. Na statku powinno być około piętnastu ludzi, więc z łatwością sobie z nimi poradzimy. Nie ma kobiet, więc nie będzie gwałtów, panowie. Jeśli członkowie załogi będą stawiać wam opór, unieszkodliwicie ich. Wolałbym nie mordować, ale nie każdy nas posłucha. Możecie wiązać i bić nieposłusznych, a do zabójstwa posuniecie się jedynie w ostateczności. 

- Może Adrik będzie chciał wyruchać jakiegoś przystojniaka?

Yuno popatrzył na swojego przyjaciela. Adrik musiał umieć czytać z ruchu warg. Przymrużył oczy i zdzielił Yuno po głowie.

- Hej, chciałem ci pomóc! 

Adrik pokazał mu jakiś gest w języku migowym. Wszyscy zgromadzeni się zaśmiali. Najwyraźniej nauczyli się języka migowego, aby móc porozumiewać się z Adrikiem. Również chciałabym się go nauczyć. Miło byłoby "rozmawiać" z Adrikiem. 

- Wyniesiemy z ich statku dwieście kilogramów kokainy. Według moich informacji, jest tam również całkiem pokaźna kolekcja broni. Możecie zabrać, co wam się podoba, ale skupcie się na dragach. To one są dla mnie najważniejsze. Jutro stawimy się na Henecie, gdzie mam umowę z lokalnym dilerem narkotyków. Dostaniemy grubą kasę za dostarczenie towaru, także weźcie się w garść, panowie. Od tej misji wiele zależy. 

- Czy na Henecie będziemy mogli iść na dziwki, kapitanie?

Gdy Diablo zadał te pytanie, wśród załogantów zapanował wesoły śmiech. Nawet Miguel uśmiechnął się kącikiem ust.

- Oczywiście. Dobrze wykonana praca równoznaczna jest z nagrodą dla was. Nie spieprzcie tego, a może zostaniemy na Henecie przez kilka dni. Tamtejsze dziwki bardzo was lubią, prawda?

Nikt nie zaprotestował, co oznaczało, że na Henecie, gdziekolwiek ta wyspa leżała, środowisko musiało być przyjazne piratom. Miałam nadzieję, że gdy tam się znajdziemy, będę miała okazję do chwili odpoczynku od Miguela i jego kompanii. Szanse na to były nikłe, ale mogłam jedynie żyć wiarą. Ona napędzała mnie do działania. Wiedziałam, że jeśli będę wierzyć, wszystko się ułoży. 

Miguel

Ubrałem się na czarno. Przypiąłem do paska spodni kilka sztuk noży i pistolet. Naciągnąłem na głowę kominiarkę. 

Gdy odwróciłem się w tył, ujrzałem najseksowniejszy widok pod słońcem. 

Lila miała na sobie przylegające do nóg skórzane spodnie, które idealnie podkreślały jej kształtny tyłeczek. Założyła obcisłą koszulkę z długim rękawem w kolorze czarnym. Do paska niezdarnie przypięła nóż. Nie obawiałem się go jej dać. Musiała się czymś bronić w razie ewentualnego napadu, choć wierzyłem, że akcja z przemytem broni będzie bardziej zabawą niż poważną rozgrywką. 

Na stopach miała ciężkie motocyklowe buty, podobne do moich. Włosy związała w kucyk. W dłoni trzymała kominiarkę. Jej zielone oczy patrzyły na mnie, a ja musiałem poprawić spodnie w kroku, aby się opamiętać.

- Wyglądasz jak moje odbicie, zwierzaczku.

Zbliżywszy się do niej, położyłem ręce na jej biodrach. Lila zwiesiła głowę i oparła dłonie na mojej piersi okrytej czarną koszulką. 

- Boję się. Wyglądasz strasznie w tej kominiarce.

Roześmiałem się. Spojrzałem na nią z politowaniem. Chwyciłem w dłoń jej szczękę. Zbliżyłem swoją twarz do niej tak, że oparłem swoje czoło o jej czoło.

- Jesteś piękna. Kiedy założysz kominiarkę, zupełnie oszaleję. Gdybyśmy nie schodzili dziś ze statku, zamknąłbym cię w sypialni i przykułbym cię do łóżka, zwierzątko. Poznałabyś, jakie cuda potrafi zdziałać mój język. 

- Nie bałeś się dać mi tego noża? 

- Ależ skąd. Czy dźgnęłabyś mnie nim, kochanie? 

Kurwa. Pierwszy raz nazwałem Lilę w ten sposób i nie spodobało mi się to. Nie chciałem, aby czuła, że łączyła mnie z nią jakaś zażyłość. Byłem jej katem, a nie przyjacielem. Nie byłem pieprzonym Daggerem. 

- Nie. Hectora może tak, ale ciebie nie.

Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, który chwycił mnie za serce. Pocałowałem Lunę w czoło i pomogłem jej założyć kominiarkę. Wyglądała w niej obłędnie. Boże, musiałem coś zrobić ze swoją erekcją. Pulsujący fiut nie był najlepszą pomocą w napadzie na wrogi statek.

- Damy radę. Dagger i Adrik mają za zadanie cię osłaniać. Nie mów im tego, ale są najsłabszymi ogniwami podczas takich akcji. Ja, Victor i Ruthless skupimy się na narkotykach, a reszta na załadunku broni. To dla nas chleb powszedni. Poradzimy sobie, a później wrócimy na statek i będziemy świętować, zgoda?

Lila pokiwała głową. Wziąłem ją za rękę i pociągnąłem na górny pokład. Statek, który mieliśmy zamiar obrabować, już czaił się na horyzoncie.

Och, to miał być udany dzień. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top