12

Luna

Tonęłam. Woda dostawała się do moich płuc. Zamknęłam oczy, gdy słona woda zaczęła mnie piec.

Umierałam. Moje ciało nie walczyło. Gdybym miała wolne ręce, może spróbowałabym wypłynąć na powierzchnię, ale z ciężkimi kajdanami na nadgarstkach nie było to możliwe. 

Mój umysł powoli się wyłączał. Przestawałam myśleć. To była chwila przed moją śmiercią. 

Niespodziewanie poczułam mocne szarpnięcie. Otworzyłam gwałtownie oczy. Myślałam, że to rekin do mnie podpłynął, aby mnie rozszarpać. Moje zdziwienie było wielkie, gdy w wodzie zobaczyłam półnagiego Miguela Caravajala.

Brzytwa chwycił mnie w pasie i przycisnąwszy moje plecy do swojej piersi, zaczął wypływać na powierzchnię. Kiedy znaleźliśmy się nad wodą, Miguel odwrócił mnie przodem do siebie. Położył dłoń na tyle mojej głowy, a drugą objął moje plecy.

Płakałam w jego pierś. Wypluwałam z płuc wodę. Moim ciałem targały drgawki. Czułam się słaba. Byłam już tak blisko śmierci, a Miguel mnie od niej odciągnął. 

- Miałam umrzeć...

- Nie pozwoliłbym ci na to tak łatwo, zwierzaczku. Mam nadzieję, że teraz zobaczysz we mnie nie tylko kata, ale również bohatera.

Miguel

Wyciągnąłem Lilę na pokład. Rozpiąłem jej kajdanki. Lila uklękła i pochyliwszy się, zaczęła wymiotować. Położyłem dłoń na dole jej pleców. Gładziłem ją uspokajająco. 

Chciałem ją nastraszyć. Rzucenie się do wody z trapu powinno dać jej do zrozumienia, że Lila była dla mnie jedną z ofiar, nikim więcej. Czułem do niej sympatię i mimo, że jej uległość czasami mnie wkurwiała, było w niej coś wyjątkowego. Coś, co chciałem za wszelką cenę pielęgnować, aby nie pozwolić temu umrzeć. 

- Spokojnie, zwierzaczku. Wyrzuć to z siebie.

Kiedy Lila skończyła zwracać zawartość żołądka, przywołałem do siebie Adrika. Chłopak wiedział, co chciałem mu przekazać. Nie lubiłem się nim wysługiwać, ale Hector nigdy nie posprzątałby wymiocin Lili. Szanował siebie samego zbyt mocno, aby to zrobić. 

- Już dobrze? Możemy iść? 

Lila spojrzała na mnie z wyrzutem. Jej twarz była zaczerwieniona i opuchnięta. Nie próbowała się nawet zakrywać. Była naga i bezbronna, ale pogodziła się z tym. Spodobało mi się to. Czuła, że należała do mnie i już z tym nie walczyła.

- Gdzie? Do mojej celi?

Zmarszczyłem brwi. Nie podobało mi się, że Lila nazywała swój pokój celą. Zadbałem o ten pokój, aby jej się choć trochę spodobał. Czekałem na moją małą Lilkę. Chciałem, aby mimo wszystko czuła się tu jak w domu. Może było to trochę irracjonalne z mojej strony, ale nikt, kto mnie znał, nie mógł stwierdzić, że byłem normalny. 

- Nie. Zabiorę cię do swojego pokoju. Wykąpię cię. 

Nie czekałem na jej zgodę lub dezaprobatę. Wstałem, po czym wziąłem ją na ręce. Celowo, aby wzmocnić naszą więź, odwróciłem ją przodem do siebie. Zmusiłem ją tym sposobem, aby objęła mnie nogami w pasie. Była obolała i przemoczona, ale i tak to zrobiła. Stawała mi się posłuszna, co było piękne i upajające. 

Lila wtuliła twarz w moje ramię. Zarzuciła mi ręce na szyję. Płakała cichutko, zupełnie pokonana. 

Zaniosłem Lilę do łazienki. Posadziłem ją na krawędzi wanny, po czym zatkałem kurek i zacząłem lać wodę do środka. Ciepła woda miała rozgrzać nas oboje. Sam nieznacznie drżałem po zanurkowaniu w lodowatą wodę oceanu. Miałem ochotę wtulić się w ciało Lili i napawać się jej obecnością. 

W życiu brakowało mi bliskości. Miewałem kochanki, ale wszystkie były kłamliwymi sukami. Nienawidziłem ich. Kochałem tylko ich cipki i piersi, czasami tyłki. Traktowałem kobiety jak zabawki seksualne, ale tak było mi dobrze.

Victorowi i mnie brakowało rodzicielskiej miłości. Wcześnie zostaliśmy pozbawieni normalnego życia. Piraci rzucili nas na głęboką wodę. Od nastoletnich czasów byliśmy zmuszani do mordowania, kradzieży i traktowania innych przedmiotowo. Nie znosiłem siebie za to, że pozwoliłem starszym piratom się tak zmanipulować, ale robiłem to wszystko dla dobra Victora. Gdybym okazał nieposłuszeństwo, zostałbym ukarany nie tylko ja, ale również mój młodszy brat. Nie mogłem do tego dopuścić, dlatego stałem się zimnym skurwielem, który życie ludzkie traktował jak liść na wietrze, który umierał szybko.

Uklęknąłem przez Lilą. Rozsunąłem jej nogi i zaciągnąłem się zapachem jej cipki. Smakowała i pachniała obłędnie.

- Wiesz za co dostałaś karę, prawda?

- Tak, proszę pana.

- Nie musisz tak do mnie mówić. Przesadziłem wtedy - wyznałem, przypominając sobie o zasadach, które jej narzuciłem. 

- Już nie będę prosić o wolność, Miguelu - oznajmiła pewnie, choć jej głos drżał. - Nie będę zachowywała się nieposłusznie. Przyjmę moją karę. Dzięki wam mojej mamy nie bolało, gdy umierała. Bez was by się to nie udało. Odpokutuję swoje grzechy, służąc wam. 

- Co ty pierdolisz? Czy wiesz, co mówisz? 

Lila zadrżała, gdy wyciągnąłem rękę w kierunku jej twarzy. Bała się, że ją uderzę. Nie dziwiłem jej się. Rozumiałem jej przerażenie. Pokazałem jej, czego mogła się po mnie spodziewać. Zgwałciłem ją, zmusiłem do obciągnięcia mi i wrzuciłem ją nagą oraz spętaną do oceanu. 

- Przepraszam.

Jej słowa brzmiały szczerze. Nie chciała mnie rozgniewać, abym nie dał jej kolejnej kary. Jako dobry właściciel, musiałem jednak równoważyć dobro i zło. Dawałem Lili kary, jednak zasługiwała również na nagrody. Musiałem ją od siebie uzależnić, a to był najlepszy sposób, aby tego dokonać. Lila wkrótce nie będzie umiała beze mnie żyć i nigdy więcej nie poprosi mnie, abym ją uwolnił. Jeszcze jej pokażę, że to ja byłem mężczyzną, przy którego boku spędzi życie. Może nie pojmie tego szybko, jednak miałem czas. 

Podróżowałem po świecie od lat. Od czternastego roku życia nie miałem domu. Byłem wyrzutkiem, który wyznaczył sobie własne zasady i według nich postępował. 

Po jej twarzy spływały łzy. Woda już nalała się do wanny, więc nachyliłem się nad ramieniem Lili i wyłączyłem wodę. 

Wszedłem do wanny, po czym wciągnąłem do środka Lilę. Dziewczyna usiadła okrakiem na moich udach. Musnąłem palcami jej łechtaczkę. Lila wstrzymała powietrze.

Wylałem na jej włosy trochę szamponu i zacząłem wmasowywać go w skórę jej głowy. Lila przymknęła zmęczone od płaczu oczy i pozwoliła, abym się nią zaopiekował. Zasłużyła na chwilę relaksu i docenienia. Byłem dumny, że tak godnie przetrwała karę. 

Lila pochylała głowę w dół. Nie patrzyła mi w oczy. Gdybym jej nie znał, pomyślałbym, że wpatrywała się w mojego unoszącego się kutasa, ale Lila taka nie była. Obawiała się kontaktów seksualnych z mężczyzną i bardzo dobrze.

Zmyłem jej szampon z włosów, po czym nałożyłem na nie odżywkę. Gdy ta się wchłaniała, zacząłem myć jej ciało. Najpierw zająłem się rękami i nogami, a później przeniosłem się na jej krągłe piersi. Masowałem jej sutki, aż stwardniały. Gdy uznałem, że jest czysta, wsunąłem jej kostkę mydła między wargi sromowe. Pisnęła cichutko, ale się nie ruszyła. 

Doskonale. Tak właśnie tresowało się posłuszną niewolnicę. Lila była na nią idealnym materiałem. Moje poprzednie kochanki mogły się od niej uczyć. 

Przestałem się z nią drażnić. Wymyłem jej cipkę, po czym objąłem ją w pasie i przycisnąłem do siebie. Chciałem, aby poczuła moją bliskość. Lila potrzebowała czyjegoś dotyku, aby nie zwariować. Nawet ja w czasach, gdy byłem więźniem piratów, którzy zabili moich rodziców, rozpaczliwie poszukiwałem dotyku drugiego człowieka. Moim jedynym wsparciem był wówczas Victor. Dziś się śmiał, że wtedy przytulaliśmy się pod pokładem, aby dać sobie bliskość, ale w swoich oczach widzieliśmy cierpienie tamtych dni.

Byłem chujem, ale byłem też człowiekiem. Lila w jednej chwili trafiła do piekła, z którym musiała się pogodzić. Ja byłem jedyną osobą, która mogła jej pomóc. 

- Naprawdę myślałaś, że pozwolę ci umrzeć w oceanie, zwierzaczku?

Chciałem sprowokować ją do rozmowy. Lila się spięła, gdy się do niej odezwałem, lecz kiedy położyłem dłoń na jej karku, rozluźniła spięte mięśnie.

- Byłam gotowa na śmierć. 

- Naprawdę? Czy nie mówiłaś niedawno, że nie chciałabyś umrzeć? 

Lila zaczęła bawić się moimi włoskami na karku. Przeczesywała je palcami i lekko za nie pociągała. Być może robiła to nieświadomie.

- Masz rację. Nie chciałabym umrzeć, ale wiem, że życie z wami nie będzie łatwe. Skoro nie zawahałeś się, aby mnie zgwałcić...

Mówienie o tym ją bolało. Rozumiałem to. Kurwa, mocno spierdoliłem. 

- Teraz jesteś już moja - wyznałem cicho, wsuwając palec w jej słodką cipkę. - Moja Lila.

- Będziesz miał kochanki, prawda?

Kurwa. Czy ona myślała, że...

- Kiedy będziecie przybijać do portów, będziecie chodzić do barów. Kobiety się do was kleją. Pożądają niebezpiecznych i seksownych mężczyzn. Chcą się z wami przespać, aby później móc opowiadać koleżankom, że przespały się z legendarnymi piratami Le Corsario. To wasz przywilej. Mówisz jednak, że jestem twoja. Czy to oznacza, że ty jesteś mój?

Ta rozmowa zabrnęła zbyt daleko. Nie byłem gotów na żadne wyznania. Znałem Lilę lekko ponad dwadzieścia cztery godziny, a ona już wysnuwała takie wnioski. Choć co mogła zrobić, skoro właśnie wyznałem, że należała do mnie?

- Nie jestem twój. Nigdy nie będę. 

Z tymi słowami zakończyliśmy kąpiel. Wytarłem Lilę ręcznikiem, po czym założyłem jej szlafrok. Zaniosłem ją do jej pokoju i położywszy ją w łóżku, przykryłem ją kołdrą. Jej oczy same się zamykały. Nie musiałem czekać, aż zaśnie. Usnęła po chwili, a ja wyszedłem.

Spokój nie był mi dany. W chwili, w której opuściłem pokój Lili, natknąłem się na Daggera.

- Możemy porozmawiać, kapitanie? 

Spojrzałem w oczy Daggera. Domyślałem się, o czym chciał ze mną pomówić. Wolałem być teraz z Lilą, lecz Daggera znałem o wiele dłużej niż Lilę. Szanowałem tego faceta i chcąc mu to pokazać, zdecydowałem się z nim pójść. 

- Dobrze. Porozmawiajmy u mnie w gabinecie. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top