11
Lila
Leżałam pod Daggerem. Wciąż przyciskał się do mnie swoim spoconym i drżącym ciałem. Przygniatał mnie do łóżka, ale dzięki temu delikatnemu bólowi czułam, że wciąż byłam żywa.
Spojrzałam nieprzytomnym wzrokiem na Miguela. Brzytwa stał przy drzwiach, przez które chwilę temu z sypialni wyszli pozostali załoganci. Mężczyzna patrzył na mnie ze zmarszczonymi brwiami i zaciśniętymi ustami. Po moim policzku spłynęła samotna łza.
- Co teraz, Miguel? Co mamy z nią zrobić?
Dagger patrzył na mnie ze smutkiem i współczuciem. Jego penis pulsował przy mojej kobiecości. Obaj mężczyźni doszli we mnie. Obawiałam się, że zajdę w ciążę. Nie chciałam urodzić dziecka w tak młodym wieku. Poza tym, Miguel na pewno zabiłby mnie, gdyby się dowiedział, że miałabym nosić w sobie jego dziecko. Dla niego byłam dziwką. Ktoś taki jak ja nie miał prawa nosić pod sercem jego synka lub córeczki.
- Zejdź z łóżka. Muszę ją obejrzeć.
Dziwiłam się, że Dagger tak posłusznie wykonał polecenie kapitana. Byłam ciekawa, jakie relacje ich łączyły. Brzytwa z pewnością cieszył się dużym autorytetem wśród swojej załogi. Dagger, mimo groźnego wyglądu, był raczej uległy. Idealnie do siebie pasowaliśmy pod tym względem.
Kiedy Dagger ze mnie wyszedł i zostawił mnie na łóżku roznegliżowaną i otwartą, poczułam kolejną falę wstydu. Czułam na udach swoją krew oraz spermę mężczyzn. Moje ręce bolały od wyciągania ich do góry przez tak długi czas, lecz nie potrafiłam zmienić pozycji, aby choć trochę sobie ulżyć. Stałam się bezwładna. Mogłam liczyć tylko na litość Miguela i Daggera.
Zmrużyłam oczy i odruchowo napięłam całe ciało, gdy zauważyłam, że Brzytwa się do mnie zbliża. Miguel uklęknął między moimi nogami. Dotknął palcem wskazującym mojej łechtaczki. Pisnęłam i spróbowałam się odsunąć. To nie było przyjemne. To bolało.
- Proszę, już nie wytrzymam...
- Spokojnie - warknął Miguel, pokazując coś Daggerowi. - Już nic ci nie zrobimy.
Dagger przeszedł za drzwi. Usłyszałam dźwięk lejącej się z kranu wody. Po chwili brunet wrócił do sypialni Miguela z ręcznikiem namoczonym wodą. Podał go Miguelowi, a ten przytknął wilgotny ręcznik do mojej kobiecości. Zaczął mnie obmywać. Robił to powoli, jakby napawał się tą czynnością.
Miałam zamknięte oczy, gdy Miguel mnie mył. Nie chciałam dopuszczać do siebie wstydu. Jak na dzisiaj, osiągnęłam swój limit. Pragnęłam się gdzieś schować. Gdzieś, gdzie nikt by się ze mnie nie naśmiewał ani nie patrzył na mnie jak na ofiarę losu.
Może byłam wyrodną córką, lecz chciałam, aby mój ojciec zobaczył, co zrobiła ze mną jego lekkomyślność. Pragnęłam, aby widział, co zrobili mi piraci. Nie powinnam była mieć takich myśli względem człowieka, który wychowywał mnie i ciężko pracował, aby mnie i mamie dobrze się żyło na naszej ukochanej wysepce, ale jego brak walki o mnie bolał. Gdy Dagger i Yuno po mnie przyszli, nie zainteresował się mną. Płakałam i związana błagałam go o zrobienie czegokolwiek, ale ojciec odwrócił jedynie wzrok i beznamiętnie patrzył się w ścianę, podczas gdy ja wyłam z rozpaczy i błagałam w myślach o ratunek.
Nie zasłużyłam sobie na to. Może nie byłam idealną córką, ale naprawdę się starałam, aby tata miał dobre życie, nawet po śmierci mamy. Ciężko pracowałam, aby on nie musiał tego robić. Nie rozmawialiśmy często, gdyż ojciec mnie od siebie odtrącał. Myślałam, że przechodził przez żałobę, ale on po prostu nie chciał mieć ze mną kontaktu. To bardzo bolało. Bardzo mocno.
- Zwierzaczku, zdejmę ci kajdanki.
Miguel skończył mnie obmywać, po czym wstał z łóżka i zdjął krępujące mnie kajdany. Odłożył je na szafkę nocną. Mimo, że byłam wolna, nie ruszyłam się. Moje ciało się mnie nie słuchało. Było głuche na moje błagania.
- Lila? Malutka?
Pokręciłam głową. Chciałam powiedzieć Miguelowi, aby pozwolił mi przez chwilę pobyć samą, ale z mojego gardła wydarł się jedynie bolesny krzyk. Wołałam o pomoc.
- Chodź do mnie, zwierzątko. Chodź na kolana.
Brzytwa usiadł na łóżku, po czym wciągnął mnie ostrożnie na swoje kolana. Oparłam policzek na jego twardej i spoconej piersi. Pragnęłam poczuć czyjąś bliskość.
Wszystko potwornie mnie bolało. Nogi drżały mi niemiłosiernie, więc nie byłam pewna, czy gdyby mnie postawiono, umiałabym ustać o własnych siłach. Czułam się wypompowana i bezwartościowa. Moja pewność siebie runęła. Nie byłam już tą samą osobą, którą byłam niegdyś.
- Proszę, dość. Nie dam rady.
- Kurwa, co my jej zrobiliśmy, Miguel? Ja pierdolę, ona na to nie zasłużyła.
Otworzyłam oczy. Poczułam na głowie czyjś dotyk. Okazało się, że to Dagger przed nami kucał i głaskał mnie po włosach.
- Tak mnie boli...
- Kurwa jebana mać. Nie dam rady na to patrzeć. Przepraszam, ale muszę się przewietrzyć.
Gdy Dagger założył spodnie i w ekspresowym tempie wyszedł, poczułam przygnębienie i obawę. Drzwi się za nim zatrzasnęły, co zdawało się przypieczętować mój marny los.
Miguel przytulał mnie do swojego ciała. Kołysał mnie w ramionach. Nie poznawałam go. Nie znałam go bowiem z tej strony. Owszem, czasami Miguel zachowywał się jak człowiek, który nie miał niecnych zamiarów, ale przez większość czasu był piratem z krwi i kości. Nie przejmował się moim marnym losem. Robił to, co chciał i nikt nie mógł mu w tym przeszkodzić.
- Wybacz, Lilo. Nie chciałem dzisiaj tego robić, ale moja załoga nie jest cierpliwa. To była twoja inicjacja, zwierzaczku. Musiałem cię wypieprzyć na ich oczach, aby przypieczętować fakt, że należysz do mnie. Ciesz się, że na drugiego partnera wybrałem ci Daggera. Jakikolwiek inny facet wypieprzyłby cię tak, że nie ruszyłabyś się z łóżka przez kilka dni.
- Chcę do domu, Miguel...
Mężczyzna chwycił mnie za szczękę. Odchylił moją głowę w tył i zmusił mnie do tego, abym spojrzała mu w oczy. Nie chciałam tego robić, ale dotyk Miguela bolał. Mężczyzna był nieustępliwy, a ja musiałam go posłuchać. Byłam w końcu jego niewolnicą.
- Tu jest twój dom.
- Dom powinien być tam, gdzie człowiek czuje się bezpiecznie.
Warknął cicho, kręcąc głową.
- Chcesz ze mną dalej walczyć? Kurwa, jesteś słaba. Jestem pewien, że gdybym cię teraz postawił, runęłabyś na podłogę. Po co robić sobie we mnie wroga? Naprawdę to jest twój cel?
Schowałam twarz w dłoniach. Miguel pozwolił mi opuścić głowę. Gdy to się stało, oparł podbródek na czubku mojej głowy i westchnął ciężko.
- Nie lubię pierdolić kobiet, które są słabe - wyznał zmęczonym głosem, jakby to on miał prawo cierpieć za to, co się stało. - Wolę, gdy mi się sprzeciwiają. Wtedy seks jest bardziej pociągający. Ty nie jesteś waleczna ani silna. Jesteś słaba i bezbronna. To nudna postawa, ale rozumiem, że cię nie zmienię. Nie wiem jeszcze, co z tobą pocznę, dziewczyno. Trochę mnie nudzisz, ale coś sprawia, że lubię cię łamać jeszcze bardziej. Nic nie doprowadza mnie do większej fascynacji jak doszczętne łamanie człowieka. To piękne, nie sądzisz?
Załkałam. Miguel zaśmiał się cicho.
- Mógłbyś zostawić mnie na jakiejś wyspie?
- Co?
Mężczyzna brutalnie odciągnął moje ręce od twarzy. Chwycił mnie za nadgarstki tak mocno, że aż wykrzywiłam twarz w grymasie. Zbliżył swoją twarz do mojej tak bardzo, że mogłam zobaczyć jego zdrowe i chore oko w pełnej okazałości. Z bliska Miguel był jeszcze bardziej przerażający. Czułam bijącą od niego pewność siebie i jego majestat.
- Wiem, że jesteś bezwzględnym piratem. Szanuję cię, Miguel. Nie popieram tego, że kradniesz, zabijasz i gwałcisz, ale taki jest los pirata. Krąży o tobie wiele legend i z pewnością wiele z nich zawiera część prawdy o tobie. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy. Nie potrzebujesz mnie. Jesteś bogaty, a ja nie mam ci nic do zaoferowania. Odebrałeś już moje dziewictwo. Ukarałeś mnie. Nie poczujesz się ze mną spełniony, a ja nie chcę kończyć swojego życia na statku pirackim. Zależy mi na tym, aby być choć trochę szczęśliwą. Miguel, ja...
Nie byłam w stanie dłużej mówić. W moim gardle pojawiła się gula, a do oczu napłynęły łzy. Kilka spłynęło po moich policzkach, a Miguel je zlizał.
- Lilo?
- Błagam cię. Uwolnij mnie. Nie musisz odwozić mnie na Attiranę. Zostaw mnie gdzieś tutaj.
- Kurwa, ty popierdolona dziwko.
Jego słowa zabolały. Zabolały tak bardzo, że aż poczułam skurcz w piersi.
- Chciałem być dla ciebie miły, szmatko. Myślałem, że seks nas do siebie zbliży, ale ty masz czelność kazać mi odwozić cię na wyspę?
- Nie kazać! - broniłam się, patrząc błagalnie w jego straszne oczy. - Proszę! Ja tylko proszę!
- Pierdolę twoje przeprosiny, suko! Dam ci karę, którą popamiętasz do końca swojego nędznego życia!
- Nie, błagam! Nie! Miguelu, proszę!
Brzytwa nie zważał na moje błagania. Wstał ze mną w ramionach, po czym rzucił mnie na łóżko. Obolała krzyknęłam, jednak to nie był koniec.
Miguel spiął mi kajdankami nadgarstki na moich plecach. Nogi związał mi w kostkach wrzynającym się w skórę sznurem. Po tym szybko się ubrał i wziął mnie nagą na ręce.
- Przecież tylko poprosiłam! Miguelu, proszę!
- Zamilcz! - krzyknął, wychodząc ze mną na korytarz. - Jestem pierdolonym postrachem mórz, a nie twoim kolegą! Nie masz prawa zwracać się do mnie po imieniu! Już nie! Masz nazywać mnie panem albo władcą! Okaż mi należny szacunek, suko! Zaraz się przekonasz, gdzie jest twoje miejsce!
Szarpałam się z jego ramionach, jednak jego uścisk był stalowy. Miguel ściskał mnie boleśnie. Swoim krzykiem przywołał na korytarz upojonych alkoholem piratów. Kątem oka zauważyłam Hectora, Yuno i Ruthlessa. Wychylali się ze swoich kajut z butelkami alkoholu w rękach.
Miguel zaniósł mnie na główny pokład. Pochylił się i ułożył mnie na kolanach na drewnianych deskach.
Przed sobą zauważyłam trap. Była to deska odchodząca ze statku, z której zrzucano do morza lub oceanu ofiary lub piratów, którzy byli nieposłuszni kapitanowi. Antonio opowiadał mi o Cut-Throacie, który uwielbiał stosować tę metodę.
Spojrzałam błagalnie na Miguela. Wokół nas zebrali się piraci. Zauważyłam Daggera, który chciał podbiec do mnie na ratunek, lecz Adrik w porę chwycił go za ramię. Pokręcił przecząco głową, a Dagger spuścił wzrok.
Dziś czekała mnie śmierć. Miałam zostać rzucona na pożarcie rekinom. Wystarczyła chwila nieuwagi. Jedna, niewinna prośba skierowana w stronę Miguela sprawiła, że dzisiaj miał zostać wydany na mnie wyrok.
- Moi drodzy! - krzyknął radośnie Miguel, klaszcząc w dłonie. - Jak wiecie, przed chwilą wraz z Daggerem odebraliśmy mojej niewolnicy dziewictwo! Myślałem, że zbliży nas to do siebie i Lila mi zaufa, ale się przeliczyłem. Powiedziała coś, czego nie powinna była mówić, czym skazała siebie na karę.
- Nie rób tego, kapitanie.
Miguel spojrzał w tył. Oboje patrzyliśmy na Daggera, który drżał.
- Jestem władcą na tym statku i chcę wam o tym przypomnieć. Lilę czeka słodka kara, a wy będziecie się jej przyglądać. Miłej zabawy, panowie. Tobie, zwierzaczku, życzę powodzenia. Teraz wstań!
Kapitan szarpnął mnie za włosy. Krzyknęłam z bólu. Miguel postawił mnie na desce i rozwiązał mi nogi. Trącił mnie w plecy, abym nie marnowała jego cennego czasu i się ruszyła.
Odwróciłam się w tył. Przebiegłam spojrzeniem po wszystkich zgromadzonych na głównym pokładzie piratach. Hector i Victor, którzy patrzyli na mnie z największym pożądaniem, podśmiewali się. Adrik przytrzymywał Daggera, który chciał ruszyć mi na pomoc. Miguel przypatrywał mi się z rękami skrzyżowanymi na nagiej piersi.
Drżałam naga i przerażona. Statek zatrzymał się na środku oceanu. Śmierć przez utopienie była dla mnie najbardziej przerażająca. Jako mała dziewczynka wysłuchiwałam historii taty, kiedy opowiadał o jego kolegach, którzy wypłynęli na ocean i nie wrócili. Wyobrażałam sobie, że porwał ich prąd morski lub zostali zjedzeni przez głodne ryby. Wolałam umrzeć we śnie niż umrzeć przez działanie wody.
To była moja jedyna możliwość ucieczki ze statku piratów Le Corsario. Miguel nigdy nie pozwoliłby mi wrócić do domu, na Attiranę. Byłam jego niewolnicą i choć nie byłam nią długo, ten czas mnie dogłębnie zniszczył.
Nie odwróciłam się, aby po raz ostatni spojrzeć na mojego oprawcę. Z rękoma skutymi na plecach podeszłam do krawędzi trapu i wypłakując ostatnie łzy, wykonałam decydujący krok naprzód, a po chwili uderzyłam o taflę wody.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top