♦ 9 ♦

Ostrzegam ten rozdział jest całkiem długi (ponad 3k słów) 🙈 Nagły przypływ weny i powstało coś takiego. Mam nadzieję, że nie będziecie mi mieć tego za złe :> Miłego czytania!

– Czy to napewno dobry pomysł, Satoru? - spytała białowłosa, idąc obok pewnie stąpającego chłopaka. Znajdowali się właśnie na dziedzińcu przed ogromnym bogato urządzonym budynkiem.

– Oczywiście. Suguru Geto jest moim przyjacielem i świetnym użytkownikiem klątw. Może dowolnie przekształcać i kontrolować Klątwy, więc idealnie się sprawdzi do twojego treningu. - odparł śmiało Gojō, wychodząc marmurowymi schodami do góry i zatrzymując się przed wysokimi drzwiami.

– Skąd wiesz, że będzie chciał mi pomóc? - zapytała, również zatrzymując się przed zdobioną witryną.

– Bo wiem. Suguru lubuje się w potężnych czarownikach. Napewno nie zaprzepaści szansy na bliższe obcowanie z Nogitsune.

Zanim dziewczyna zdążyła jakkolwiek zareagować, Satoru złapał ogromną kołatkę i puścił ją, powodując przy tym nieprzyjemny, metaliczny dźwięk. Czekali tak chwilę w ciszy, z tym że chłopak wydawał się być całkowicie rozluźniony, natomiast Yoshikawa miała spięte wszystkie mięśnie na ciele. Nie podobał jej się wystrój tego otoczenia, było w nim coś mrocznego, a dodatkowo wyczuwała sporą ilość przeklętej energii znajdującej się na terenie tego budynku. Sam fakt, że ten cały Suguru potrafi władać Klątwami nie brzmiał zachęcająco. Pocieszał ją jedynie fakt, że w razie niebezpieczeństwa, ogony napewno ją ochronią.

W tej samej chwili drzwi z głośnym zgrzytem otworzyły się, a w przejściu ukazała się drobna dziewczyna, o krótkich, czarnych włosach. Na jej widok, włosy na karku Sachiko się zjeżyły. Dziewczyna miała na ramionach paskudną Klątwę. Miała ona kształt wielkiej glizdy z mackami, która otoczyła swoimi paskudnymi łapami jej szyję i trwała tak na niej, przyczepiona jak pasożyt. Jej pysk był wykrzywiony w dziwnym grymasie, a puste oczodoły marszczyły się pulsacyjnie co jakiś czas. Jednak nie to było najgorsze, całe ciało dziewczyny było otoczone tymi mackami, oplatając je i kierując jej ruchami.

– Nie rób nic głupiego, Sachi. - cicho uprzedził ją Satoru, wiedząc jak nastolatka może zareagować na ten makabryczny widok. – My do Suguru. - odparł głośniej w stronę dziewczyny, uśmiechając się do niej pogodnie.

Ta natomiast spojrzała na nich z delikatnym przestrachem, po czym odsunęła się od drzwi, gestem zapraszając ich do środka.

– Proszę za mną. - odparła cicho, odwracając się do nich plecami i ruszając wzdłuż korytarza.

Paskudna Klątwa łypała na nich czujnie, a Sachiko momentalnie poczuła obrzydzenie wobec tego całego Geto. Znała już Satoru od dłuższego czasu, lubiła go, mimo tego, że drażnił ją jego egocentryzm. Jednak w porównaniu do tego, to była pestka. Ten czarownik celowo wysługiwał się ludźmi, czyniąc z nich nic nie warte istoty, które zmusza przy pomocy Klątw do służenia mu. To było obrzydliwe i nastolatka nie chciała żadnej pomocy od tego człowieka, ale nie miała narazie innego wyjścia jak dotrzymać kroku Gojō.

– Dlaczego mnie nie uprzedziłeś, że idziemy do zwyrola, który manipuluje i wysługuje się niewinnymi istotami? - warknęła Yoshikawa w stronę białowłosego.

– Z ręką na sercu, kompletnie się tego nie spodziewałem. To znaczy... widziałem, że Suguru nie cierpi nie-czarowników, ale nie sądziłem, że posunie się do czegoś takiego. - odparł szczerze chłopak.

– Trzeba jej jakoś pomóc, Satoru...

– Nie możemy. Dziewczyna musiała świadomie zgłosić się do Geto z pomocą i teraz spłaca swój dług.

– Ale...

– Ani słowa więcej. Nie masz wpływu na wszystko, a już szczególnie na to. Naucz się, że trzeba żyć z konsekwencjami swoich czynów. Ta dziewczyna napewno wiedziała na co się pisze. Nie usprawiedliwiam czynów Geto, ale też nie będę ich potępiał, bo nie mi to oceniać. Tobie radzę to samo. - przerwał jej ostro chłopak, na co ta momentalnie zamilkła, unosząc do góry brwi ze zdziwieniem.

Na usta cisnęły jej się pewne słowa, ale stwierdziła, że zachowa je dla siebie. Nie spodziewała się tak mocnych słów od Gojō skierowanych w jej stronę. Satoru się tak normalnie nie zachowywał. Zerknęła na jego twarz kątem oka i dostrzegła napięte mięśnie żuchwy oraz wzrok wbity gdzieś w dal. Nie zdołała jednak dokładniej przeanalizować zachowania Gojō, bowiem dziewczyna z Klątwą na ramieniu zatrzymała się przed równie sporymi drzwiami. Zapukała w nie delikatnie, po czym nieśmiało je uchyliła i zajrzała do środka.

– Geto-sama? Przyprowadziłam gości. - zaczęła cichym głosem.

– Wiem, głupia dziewczyno. Bez mojego pozwolenia nikt nie wejdzie do rezydencji. Nie pokazuj mi się więcej na oczy. - odparł gardzącym głosem Geto.

Dziewczyna w popłochu się wycofała, otwierając szeroko drzwi, tak że Sachiko z Gojō mogli wejść. Yoshikawa poczuła jak pięści mimowolnie się jej zaciskają, ale starała się tego nadto nie okazywać. Satoru pierwszy przekroczył próg, a zaraz za nim pewnym krokiem weszła i ona. Postanowiła od samego początku nie okazywać słabości, spodziewając się, że Geto będzie równie opryskliwy w jej stronę. Nie zamierzała tego tolerować. Gdy tylko przekroczyła próg, pierwsze co zrobiła, to wbiła wzrok w mężczyznę znajdującego się w pomieszczeniu.

Suguru siedział aktualnie na jakieś sporej wielkości kanapie, opierając nonszalancko rękę o naramiennik. Wydawał się być mniej więcej w wieku Satoru, miał długie, czarne włosy opadające mu na ramiona, a część z nich była spięta w niewielki kok z tyłu głowy. Ubrany w długą czarną yukatę ze złotymi elementami spoglądał na nich teraz z wyższością. Sachiko wyczuwała od niego przeogromną ilość przeklętej energii.

– Kope lat, Suguru! - przywitał się białowłosy, uśmiechając szeroko w jego stronę. Dziwna aura, która mu towarzyszyła jakby się rozpłynęła w powietrzu i na powrót był całkowicie wyluzowany.

– Witaj Gojō, co cię do mnie sprowadza? Do tego w towarzystwie tej małpki. - odparł z pewną nutą pogardy w głosie, rzucając lekceważące spojrzenie Yoshikawie, stojącej obok białowłosego.

– Że co?! - spytała, podnosząc głos i odwzajemniając bezczelne spojrzenie Geto. Satoru widząc obruszenie dziewczyny uniósł nieznacznie rękę, jakby chcąc załagodzić sytuację.

– Oj, Geto, o niej można wiele powiedzieć, ale napewno nie to, że jest małpką. Przyjrzyj się jej dokładniej. - powiedział, uśmiechając się z wyższością do ciemnowłosego.

– Co to w ogóle znaczy?! - zapytała, zirytowana już tą całą sytuacją, ale została całkowicie zignorowana. Suguru wbił w nią czujne spojrzenie, jakby coś analizował, po czym jego źrenice rozszerzyły się gwałtownie, a on sam wstał z fotela, nie spuszczając z niej wzroku.

– Rzeczywiście... ale w ogóle tego nie rozumiem. Jej przeklęta energia jest praktycznie nie wyczuwalna, nawet dla mnie. - odparł marszcząc brwi i podchodząc powoli w ich kierunku. – Znaczy to mniej więcej tyle, że posiada jakieś niewielkie pokłady energii, ale i tak są one bliskie zeru. Nic nadzwyczajnego.

– Pokaż mu te „niewielkie pokłady", Sachi. - powiedział z delikatną wyższością w głosie chłopak, dokładnie akcentując zacytowane przez Geto słowa.

Nastolatka zerknęła niepewnie na białowłosego, ale ten tylko skinął w jej stronę głową. W sumie to nawet dobrze się złożyło, uda jej się trochę utrzeć nosa Geto, który był przekonany o swojej nieomylności. Nie wiedział dość istotnej sprawy, że dziewczyna potrafiła maskować prawdziwą ilość swojej przeklętej energii. Skupiła się na charakterystycznym punkciku energetycznym w umyśle, po czym uwolniła go, pozwalając gwałtownie wylać się swojej przeklętej energii na całe ciało. Dostrzegła jak Suguru uważnie jej się przygląda jakby wyczuwał cały ten proces.

Sachiko stwierdziła, że nie będzie się patyczkować i wywoływać po kolei lisów, tylko od razu wypuści wszystkie naraz. Odczekała chwilę, aż energia skumulowała się w jej krzyżach, po czym pozwoliła jej swobodnie wydostać się na zewnątrz. Z głośnym trzaskiem, trójka lisów walcząc o pierwszeństwo wyjścia, gwałtownie zmaterializowała się na oczach reszty. Gojō z odpowiednim wyprzedzeniem cofnął się na bok, w innym wypadku zostałby staranowany przez lisy, które atakowały się zawzięcie, starając się okazać reszcie dominację. Miotały się w powietrzu, kłapiąc na siebie szczękami i warcząc donośnie, a dookoła nich zbierała się otoczka przeklętej energii.

– Spokój. - rozkazała cicho Sachiko, na co posłusznie się uspokoiły.

Geto spoglądał z niedowierzaniem na widok trójki monstrualnych lisów, które przemieściły się bliżej nastolatki, chcąc w razie potrzeby ją chronić. Nagle ogony skupiły się na mężczyźnie, wbijając w niego czujne spojrzenie, jakby czekając na rozkaz do ataku.

~Postraszcie go trochę. - dodała w myślach.

Nie wiedziała dlaczego, ale podkusiło ją, aby go trochę przestraszyć. Lisy w momencie zmieniły swoją aparycję, uszy położyły po sobie i zjeżyły włosy na całym ciele. Ich źrenice zwęziły się, a sponad uniesionych warg dało się dosłyszeć bulgotliwy warkot. Sachiko wbiła wyzywające spojrzenie w lekko zdezorientowanego Suguru. Ten natychmiast podłapał jej wzrok, po czym dotarło do niego, że to jej zasługa. Zmrużył oczy i uniósł ostrzegawczo do góry rękę, w której trzymał niewielką, czarną kulę.

– Sachiko, cokolwiek robisz, przestań. - odparł stanowczo Satoru, widząc jak dwójka zaczyna prowadzić niemą wojnę. Nie chciał, żeby zaczęli tutaj walczyć, a znając charakter Yoshikawy i Geto była duża szansa, że do tego może dojść.

~Wystarczy. Lisy momentalnie się uspokoiły i wycofały, ciaśniej otaczając białowłosą. W dalszym ciągu nieufnie spoglądały na czarnowłosego mężczyznę. Gojō rzucił jej powątpiewające spojrzenie wiedząc, że była to sprawka dziewczyny. Ona natomiast niczym nie przejęta, delikatnie pogładziła lisy po futrze.

– Przyznam się, nie doceniłem cię. Czym tak właściwie są te stworzenia? Wyglądają jak shikigami, ale w momencie ich wywołania zachowywały się zbyt chaotycznie. No i też są z Tobą połączone. Pierwszy raz się z czymś takim spotykam. - zaczął swoje domysły Geto.

– Nic dziwnego. Należę do rodu Kitsune, a jeśli mamy być dokładni to Nogitsune, a to nie są shikigami, tylko moje przeklęte ogony. - wyjaśniła, wskazując ręką na lisy, które dalej znajdowały się w ciągłej gotowości.

Suguru zmrużył swoje ciemne oczy, po czym wykonał wręcz niezauważalny ruch ręką. Wtedy też zmaterializowała się niewielka Klątwa, posiadająca parę skrzydeł i dziób, z którego widoczne były ostre kły. Zaskrzeczała ona przeraźliwie w stronę dziewczyny i pofrunęła w jej stronę. Wystarczył jedynie drobny impuls, który przeszedł przez umysł Sachiko, a następnie powędrował do lisów. W ułamku sekundy lis znajdujący się najbliżej wyskoczył naprzeciw Klątwie po czym z głośnym kłapnięciem, zamknął silne szczęki na owym ptaku. Zdążył on wydać z siebie jedynie zduszony skrzek, a następnie został z niego jedynie ciemny pył, który wysypał się z pyska lisa.

– Błyskawiczna reakcja. Twoja, czy ich? - zapytał z aprobatą Geto, w jego głosie można było wyczuć zadowolenie. Wydawał się mieć jakiś wewnętrzny plan, którego narazie nikomu nie chciał zdradzić.

– Teraz moja. Aczkowiek lisy są w stanie ciągłej gotowości. Są moimi dodatkowymi oczami i kończynami. Jeśli ja bym nie dostrzegła jakiegoś ataku, to one z pewnością by zareagowały. - wyjaśniła, nie spuszczając wzroku z Geto, który po raz kolejny wykonał szybki ruch ręką.

Tym jednak razem, obok niego zmaterializowała się o wiele większa Klątwa. Miała około dwa metry wysokości i posturą przypominała człowieka, gdyby nie fakt, że nie posiadała ona twarzy i miała dwie pary rąk. Na pustej twarzy jedyną widoczną częścią była długa pionowa kreska, której funkcja była aktualnie nieznana. Sachiko wyczuła, że ta wyglądająca niepozornie Klątwa kryje w sobie coś mrocznego. Wolała nie przekonywać się na własnej skórze co to, dlatego maksymalnie się skupiła, żeby kontakt pomiędzy nią, a lisami był jak najdokładniejszy.

Swojemu pierwszemu ogonowi nakazała trzymać się blisko niej i kontrolować sytuację, natomiast dwa pozostałe, które aż się parły do walki wysłała na atak. Podejrzana klątwa spokojnym krokiem ruszyła w jej stronę, wszystkie z jej rąk wisiały luźno wzdłuż ciała. Wtem niespodziewanie dwa ramiona wydłużyły się i z niewiarygodną prędkością ruszyły na dziewczynę. Lisy postawione na ataku rzuciły się na atakującą część ciała. Klątwa nawet nie raczyła zrobić uniku, tylko pozwoliła, aby lisy zanurzyły swoje kły w ciele.

Ku delikatnemu zdziwieniu Yoshikawy, ręce zjawy nie zmieniły się momentalnie w popiół przy kontakcie ze szczękami lisów. Te również wyczuwając tę anomalię zaczęły mocno szarpać łbami na boki, chcąc wyrwać ręce z ciała Klątwy. Na niewiele się to jednak zdało, co spowodowało lekki cień strachu w dziewczynie. Wtem Klątwa znowu wyrzuciła swoje dwie ręce w stronę lisów, które złapały je za karki w silnym uścisku. Źrenice Sachiko rozszerzyły się z przerażeniem, gdy odkryła plan Klątwy. Nie zdążyła odpowiednio zareagować, bo lisy momentalnie odpowiedziały atakiem na uchwyt na karku. Wypuściły ręce, które wcześniej trzymały w żelaznym uścisku i wygięły się do tyłu chcąc złapać trzymające je kończyny.

To był kardynalny błąd i nastolatka zdawała sobie z tego sprawę, ale nie wiedziała jak mogłaby uchronić ogony przed nieuniknionym. Nie panowała nad nimi jeszcze na tyle, żeby móc swobodnie je przekształcać w ułamku sekundy. Mogła jedynie bezwiednie patrzeć jak plan paskudnej klątwy się ziszcza. Ręce, które teraz miała uwolnione momentalnie się odwróciły po czym złapały lisy za gardło pod pyskiem. Następnie zanim ktokolwiek zdążył zareagować, mocno przekręciły na bok ich łby, wywołując przy tym nieprzyjemny dźwięk pękających kości.

Sachiko przeszedł nieprzyjemny dreszcz, gdy ujrzała jak jej dwa ogony bezwiednie padają na ziemię, natomiast lis trwający przy jej boku zjeżył się i wydał z siebie ostrzegawczy warkot. Dziewczyna nie wiedziała co się teraz stanie z tymi dwoma ogonami, które z szeroko otwartymi pyskami leżały martwe na posadzce. Była w głębokim szoku, gdyż nie spodziewała się, że może się coś takiego w ogóle wydarzyć. Nie mogła oderwać od nich wzroku i wręcz psychicznie bolał ją ten widok. Po chwili lisy zamieniły się w gęstą smugę przeklętej energii i wróciły do jej ciała. Yoshikawa poczuła nagły przypływ tej energii i w tej samej chwili została delikatnie szturchnięta nosem przez jej lisiego strażnika.

– Przerywamy, to zaszło za daleko. - zaczął Gojō, robiąc krok w jej stronę.

Dotyk lisa zadziałał na nią otrzeźwiająco, złączyła spojrzenie ze złotymi tęczówkami stworzenia i momentalnie wróciła jej wola walki.

– Nie. - odparła krótko, wyciągając rękę w stronę białowłosego, zatrzymując go. Ten zrobił zdezorientowaną minę, ale bez słowa się zatrzymał. Przeniosła spojrzenie na Geto, który wyraźnie zadowolony z siebie przyglądał się całej sytuacji.

Pozwoliła energii rozprzestrzenić się po całym ciele, co spowodowało, że jej wzrok stał się charakterystycznie mglisty. Następnie oderwała wzrok od Suguru i skupiła go na czteroręcznej klątwie, po czym zacisnęła pięści i ruszyła w jej stronę pewnym krokiem. Lis zaatakował przodem, przejmując pierwszą linię ataku i skupiając na sobie uwagę klątwy, która chyba obrała podobną taktykę, co z pierwszymi lisami. Nie wiedziała jednak, że tamte były dopiero młodziakami, a ten był z nią od samego początku, co też przekładało się na jego większe umiejętności.

Wyminął zręcznie ręce, które zmierzały w jego stronę po czym rozdziawił szeroko pysk i zaatakował głowę Klątwy. Ta chyba kompletnie się tego nie spodziewała, to też żeby uchronić swoją twarz musiała uskoczyć na bok, gdzie na nią już czekała w pełnej gotowości Sachiko. Zebrała przeklętą energię w pięść po czym wyskoczyła do góry i wymierzyła mocnego sierpowego w twarz klątwy, która zachwiała się niebezpiecznie. Kitsune znów przepuścił atak na jej głowę, jednak teraz była już przygotowana i zablokowała pysk lisa rękoma. Jego potężne kły wbiły się głęboko w dłoń Klątwy, która wydała z siebie przeciągły jęk bólu, gdy silne szczęki zaczęły targać na boki jej ciało.

Yoshikawa po raz kolejny się zamachnęła, chcąc trafić w żuchwę Przekleństwa, jednak ta sparowała uderzenie, a następnie sama wyprowadziła cios wolnymi rękami. Białowłosa bez większego problemu zrobiła unik i wykonała kolejne uderzenie, tym razem w klatkę piersiową. W duchu dziękowała Gojō, że tak dobrze przygotował ją w walce wręcz. Siła jej uderzeń znacząco się poprawiła, a także bezbłędnie potrafił uniknąć prawie każdego ciosu. Gdyby nie niezliczona ilość razy, w których Sachiko obrywała od chłopaka za nieprawidłową technikę, pewnie nie szłoby jej teraz tak dobrze, tylko leżałaby znokautowana na ziemi. Po sparowanym uderzeniu Klątwy wyczuła jak mocny to był cios i podejrzewała jakie konsekwencje by odczuła gdyby go nie zablokowała.

Następnie akcja przyspieszyła tępa, Klątwa była wyraźnie zirytowana, że nie idzie jej już tak dobrze. Lis skutecznie atakował jej ręce, które już wręcz ociekały krwią i podartymi kawałkami mięsa, natomiast Sachiko unikała każdego jej ciosu i wyjątkowo często trafiała w jej newralgiczne miejsca. Pewnie nigdy nie miała do czynienia z kimś takim jak nastolatka, bo ewidentnie walka wręcz nie była jej silną stroną, a jej główną linią obrony były wydłużające się ręce. W pewnym momencie Yoshikawa już myślała, że jest na wygranej pozycji, bo Klątwa zaczęła podupadać na siłach. Wtedy też, ku jej zdziwieniu pionowa szrama na bezkształtnej twarzy przekleństwa zaczęła się rozszerzać. Dziewczyna nie zdążyła skupić się na tym co się znajduje w jej wnętrzu, bo z owego otworu wydarł się przenikający do samych kości, nieprzyjemny dźwięk.

Sachiko miała wrażenie jakby dwa kawałki metalu darły się o siebie. Ten odgłos był tak nieprzyjemny, że musiała zgiąć się w pół i zakryć uszy dłońmi, dosłownie słyszała ten dźwięk wręcz w samych trzewiach. Czuła, że lis również przerwał atak i cofnął się momentalnie, kręcąc na boki łbem. Wtedy też poczuła mocne uderzenie w środek brzucha, przez co zachwiała się kilka kroków do tyłu. Odkryła, że dziwny dźwięk został przerwany, to też wyprostowała się, ułożyła dłonie w gardę i spojrzała prosto w twarz Klątwy. Widok ten jednak ją sparaliżował, dosłownie i w przenośni. Gdy jej wzrok spoczął na otworze na twarzy Klątwy, jej mięśnie całkowicie odmówiły posłuszeństwa. Nie miała pojęcia czym jest krwistoczerwona, idealna kula znajdująca się w tej dziurze, ale ewidentnie działała ona na niekorzyść nastolatki.

Jej lis widząc tą nagłą zmianę, z groźnym warknięciem zaatakował zbliżającą się do niej postać. Jednak gdy tylko klątwa odwróciła się w jego stronę, ten również został sparaliżowany. Przez umysł Sachiko przeszedł cień paniki, gdy kątem oka dostrzegła unieruchomionego lisa. Z całych sił starała się w jakikolwiek sposób ruszyć, albo spróbować wywołać pozostałe ogony, ale były za słabe po walce. Klątwa na nowo odwróciła się w jej stronę, a czerwony otwór ziejący na środku jej twarzy miał w sobie coś dziwnie mrocznego. Im bardziej się do niej zbliżał, tym większy strach ją ogarniał, nie wiedziała co to przekleństwo chce jej zrobić, a fakt, że nie może się ruszyć wszystko potęgował. Czuła jak czubki palców zaczynają jej nieznacznie drgać, gdy Klątwa znajdowała się niecały metr od niej.

Wtedy też, nagle pomiędzy nią, a klątwą mignęła jakaś postać. Przekleństwo zostało odrzucone do tyłu z dużą siłą i chwilę później przed jej twarzą pojawiła się przejęta twarz białowłosego. Wpatrywał się w nią czujnie, a potem przeniósł wzrok na jej lisa.

– Odwołaj Klątwę, Geto. - odparł cichym, ale jednocześnie ostrym tonem. Odpowiedział mu lekko kpiarski śmiech czarnowłosego, ale posłuchał się i po chwili klątwa zniknęła. Momentalnie Sachiko odzyskała zdolność ruchu. – Klątwa klasy Specjalnej. Mogłeś się trochę pohamować. Dziewczyna dopiero się uczy. - dodał z lekkim wyrzutem.

– Chyba mamy trochę inne metody wychowawcze, Gojō. - zaśmiał się Geto, podchodząc kilka kroków w ich stronę.

– Wiesz, że ten rodzaj Klątwy mógł jej zrobić dużą krzywdę... - odparł, prostując się i stając obok nastolatki.

– Przecież panowałem nad sytuacją. Coś ci się stało, młoda? - zapytał, zatrzymując się tuż przy dziewczynie.

Sachiko rzuciła mu spojrzenie spode łba, nie odzywając się nawet słowem. Geto zachichotał cicho widząc jej reakcję, jednak niczym nie przejęty wyciągnął dłoń w jej kierunku i złapał ją dwoma palcami za brodę, unosząc nieznacznie do góry. Do ich uszu dotarło ostrzegawcze warknięcie lisa, ale czarnowłosy nic sobie z tego nie zrobił, tylko wpatrywał się lubieżnie w twarz nastolatki. Ona sama była na tyle zmęczona walką, że nie miała sił wyszarpywać się z jego ręki, to też wbiła w niego pogardliwe spojrzenie.

– Oddaj mi ją, Gojō. - powiedział niepodziewanie, nie odrywając od niej zadowolonego wzroku.

– Co?! - podniósł nieznacznie głos Satoru, słychać było, że sama propozycja była dla niego absurdalna.

– Ona się przy tobie nie rozwinie, tak jakby mogła. Wyciągnę z niej cały potencjał. Dokonam coś, czego ty nigdy nie będziesz w stanie. - odparł, puszczając brodę zdezorientowanej dziewczyny. Ostatnie czego się spodziewała, to że ten cały Geto będzie się starał ją zdobyć na swoją uczennicę. Ciekawe co też takiego w niej zauważył, że tak nagle zmienił o niej zdanie. Mężczyźni przez chwilę mierzyli się ostrym spojrzeniem.

– Wychodzimy, Sachiko. - odparł krótko Satoru, odwracając się na pięcie i kierując w stronę drzwi.

Białowłosa kompletnie nie spodziewała się takiego obrotu sytuacji, ale wewnętrznie ucieszył ją fakt, że chłopak tak łatwo nie chce się jej pozbyć. Odczuła też przepotężną ulgę, że w końcu wyjdą z tego przytłaczającego miejsca. Rzuciła ostatnie spojrzenie Geto, po czym odwołała lisa i również odwróciła się do niego plecami, ruszając do drzwi przez które przed chwilą przeszedł chłopak.

– W końcu sama się o tym przekonasz. Gojō nie wydobędzie z ciebie całego potencjału. Jak zmienisz zdanie, to wiesz gdzie mnie szukać. - odparł na odchodnym Suguru. Dziewczyna zatrzymała się w przejściu i rzuciła ostatnie, przelotne spojrzenie w jego stronę.

– Szczerze w to wątpię. - prychnęła, po czym bez pożegnania wyszła na korytarz.

Przyspieszyła nieznacznie kroku, aby dogonić Satoru, który już prawie znajdował się przy drzwiach wyjściowych. Chłopak słysząc odgłos jej kroków odwrócił się w jej kierunku. Sachiko dostrzegła w jego spojrzeniu coś na kształt... ulgi? Dziewczyna nieznacznie zmarszczyła brwi. On chyba nie myślał, że będzie chciała tu zostać i uczyć się z tym aroganckim typem.

Gdy tylko stanęła przed białowłosym i otworzyła usta chcąc coś powiedzieć, jego ramię objęło ją i mocno przygarnęło do siebie. Nastolatka kompletnie się tego nie spodziewając, została zamknięta w ciasnym uścisku chłopaka. Dalej lekko zdezorientowana tym ruchem, nieśmiało wyciągnęła ręce i objęła go w pasie.

– Przepraszam, że cię w to wciągnąłem... Obiecuję ci, że zrobię wszystko co w mojej mocy, żebyś stała się najsilniejszą wersją siebie i przy następnym spotkaniu, skopiesz temu palantowi tyłek.

~3413 słów~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top