♦ 3 ♦
Przełożyła zniecierpliwiona nogę na nogę, siedząc bezczynnie na łóżku. Ostatnie kilka godzin były dla niej całkowicie niezrozumiałe. Wpierw trafiła do gabinetu dyrektora Liceum Jujutsu. Zaprowadził ją do niego ten sam białowłosy chłopak, na którego natknęła się na terenie fabryki. Chyba nazywał się Satoru Gojō, z tego co pamiętała. Sam dyrektor wywołał w nastolatce delikatne obawy. Wysoki, barczysty mężczyzna koło czterdziestki, z krótkim zarostem i ciemnymi okularami budził respekt. Nie bez powodu był dyrektorem liceum czarodziei Jujutsu. Z początku miał wyrzuty do białowłosego, że przyprowadził na teren jego placówki mityczne stworzenie władające przeklętą energią. Satoru jednak miał wrodzony dar przekonywania i szybko udało się mu przekonać dyrektora do swojego pomysłu. Następnie Yaga Masamichi zadał dziewczynie kilka pytań o jej przeszłość i co tutaj robi, po czym kazał Gojō gdzieś ją ulokować i do niego wrócić samemu.
Właśnie tak Sachiko znalazła się w tej sytuacji. W obcej bluzie przesiąkniętej zapachem białowłosego, na łóżku w jego pokoju. Całkowicie zdezorientowana i nie zdająca sobie sprawy, co się tak właściwie dzieje. Po rozmowie u dyrektora chłopak zaprowadził ją do jakiegoś pokoju, który jak się okazało był jego własnym. Następnie wyciągnął z szafy szarą bluzę z kapturem i podając jej, poprosił żeby nie wychodziła z pokoju aż do jego powrotu. Wskazał również palcem jakieś opakowanie leżące na biurku, mówiąc, że jak jest głodna to żeby sobie to narazie zjadła, a później zjedzą coś pożywniejszego. Zrobił jeszcze kilka rundek wokół pokoju w poszukiwaniu czegoś, po czym wyszedł z pomieszczenia, zostawiają dziewczynę samą.
Gdy tylko Yoshikawa upewniła się ze chłopak zniknął za zakrętem, szybko przebrała się, ściągając swoje przemoczone i zakrwawione ubranie. Zakładając na siebie o wiele za dużą bluzę zdała sobie sprawę, że nie ma opcji żeby spodenki były na nią dobre. Tak jak się spodziewała spadały jej cały czas z bioder, więc została w swojej podartej spódnicy.
Siedząc tak na łóżku i oczekując na powrót czarownika, poczuła po chwili niemiły skurcz w żołądku. Przypomniały jej się słowa białowłosego i zerknęła na biurko na dziwne opakowanie. Po chwili namysłu i kolejnym zaburczeniu w brzuchu zdecydowała się wziąć opakowanie do rąk. Było całe napompowane, a w środku dało się słyszeć jakiś szelest, jakby ktoś zamknął w nim garstkę ususzonych liści. Na opakowaniu widniał krzykliwy napis: „Chipsy". Sachiko pierwszy raz widziała coś takiego. Kitsune żywiły się głównie mięsem, potrafiły przyrządzać je na wiele sposobów i urozmaicały sobie posiłki warzywami, bądź też owocami, które hodowały. Nie mieli oni zbytnio kontaktu z ludźmi, to też nie znali się z ich żywnością.
Dziewczyna obróciła kilkukrotnie opakowanie dookoła po czym zdecydowała się je otworzyć. Do jej nozdrzy dotarł silny zapach papryki i smażonych ziemniaków. Znała oba te zapachy osobno, ale nigdy razem. Zafascynowana sięgnęła po jeden ziemniaczany płatek. Smakował rzeczywiście jak smażony ziemniak o posmaku papryki. Nawet się nie spostrzegła, kiedy zjadła połowę opakowania i częściowo udało jej się zapełnić żołądek.
Wtedy też drzwi od pokoju otworzyły się na oścież i w przejściu pojawił się zadowolony białowłosy. Sachiko zastanawiała się co takiego wprawiło go w ten nastrój, to też spojrzała na niego, pytająco przekręcając głowę na bok. Chłopak sięgnął ręką do opakowania po chipsach, leżącego na jej kolanach, po czym robiąc coś na kształt piruetu stanął na przeciwko dziewczyny. Następnie kucnął, tak aby być na wysokości siedzącej nastolatki i uśmiechnął się od ucha do ucha.
– Jesteś moją przepustką do nauczycielskiego krzesła. - odparł tajemniczo.
– Można jaśniej? - spytała, przewracając oczami i wkładając do ust chipsa.
– Właśnie zostałaś moją pierwszą uczennicą. Jeśli uda mi się pomóc ci opanować swoją przeklętą energię, zostanę nauczycielem w Liceum! - wyjaśnił.
– A co jeśli nie?
– Wtedy będę zmuszony cię wyegzorcyzmować.
– Czyli pozbędziesz się mojego przekleństwa? - spytała z nadzieją w głosie.
– Tak, ale...
– To w takim razie przyjmuję tą drugą propozycję. Chcę się pozbyć swojej przeklętej energii i wrócić do rodziny. Gdy już nie będę przeklęta, w końcu mnie zaakceptują! - zawołała uradowana nastolatka.
– ... To wiąże się z twoją śmiercią. - dokończył chłopak.
– Słucham?
– Jeśli cię wyegzorcyzmuję, to umrzesz. Nie zostałaś przeklęta, tylko urodziłaś się z klątwą. Tkwi ona głęboko w tobie i pozbycie się jej jest równoznaczne z pozbawieniem cię życia. - wyjaśnił cicho, patrząc się uważnie na dziewczynę, jakby analizując jak ta informacja na nią wpłynie.
– To w takim razie chyba lepiej jeśli mnie od razu zabijesz... - powiedziała cicho, opuszczając głowę. – Już próbowano mnie nauczyć jak zapanować nad mocą. Jak widać z marnym skutkiem. Może lepiej nie odwlekać w czasie mojej śmierci, jak to robiła moja matka. - szepnęła zawiedziona, opuszczając głowę na dół.
Czarodzieje Jujutsu byli jej ostatnią deską ratunku. Skoro nawet oni nie mogli ściągnąć z niej klątwy, nie było chyba innego wyjścia z tej sytuacji.
– Nie rozumiem. Twoja własna rasa chciała cię zabić? - zapytał Gojō, unosząc do góry brew.
Nagle jego oblicze spoważniało i spojrzał na dziewczynę ze szczerą troska. Co prawda nastolatka nie była w stanie tego dostrzec przez czarną opaskę na jego oczach, ale słowa Sachiko poruszyły nim wewnętrznie.
– Nie jestem czystą Kitsune. Raz na pięćset lat, wśród nas rodzi się Nogitsune, który włada przeklętą energią. Takiego lisa zgodnie z tradycją należy zabić, a następnie odprawić mu stosowny pogrzeb, który uwolni go od klątwy. Ja właśnie jestem jedną z Nogitsune. Moja matka długo walczyła z Wyższą Radą o moje życie. Razem z babcią pomagały mi, starając się nauczyć panowania nad tym przekleństwem, ale wszystko na nic. Po prostu nad tym nie panuję, a z roku na rok moja moc jest co raz silniejsza. - wyjaśniła Yoshikawa, po czym poczuła jak oczy zaczynają ją nieznośnie piec.
– Cóż za marnotrastwo. - skomentował krótko Satoru, na co dziewczyna spojrzała na niego pytająco. – Praktycznie wszyscy czarownicy Jujutsu władają przeklętą energią. Jest ona naszą bronią w walce z Klątwami. - kontynuował.
– Ale ja nad swoją nie panuję. Jedyne co, to krzywdzę przez nią innych.
– Pomogę ci. Zawrzyjmy umowę, ja nauczę cię panować nad twoją przeklętą energią, a ty dzięki temu pomożesz mi zostać nauczycielem w Akademii. - odparł wyciągając w jej stronę otwartą dłoń.
Ta spojrzała na niego pobłażliwie, po czym parsknęła śmiechem. Chłopak zmarszczył brwi, ale dalej trzymał wyciągniętą rękę.
– Wątpisz w swojego nauczyciela? - spytał z nutką rozbawienia.
– Po pierwsze, jeszcze nie jesteś żadnym nauczycielem. Po drugie, mam być miła czy szczera? - spytała sarkastycznie.
Chłopak zamknął dłoń, po czym wstał chowając ją do kieszeni spodni. Sachiko przeszło przez myśl, czy nie obraziła tym chłopaka, ale nic na to nie poradzi. Rozbawiła ją sytuacja, w której niewiele starszy od niej chłopak miałby być jej nauczycielem.
– Chodź ze mną. - nakazał białowłosy, jednocześnie zakładając na siebie czarną kurtkę z wysokim kołnierzem.
– Gdzie chcesz mnie zabrać? - spytała zdezorientowana, jednak podniosła się z łóżka, gdyż trochę zaciekawiło ją co też czarownik chce jej pokazać.
– Wątpisz w moje umiejętności, a zapominasz, że to ja powstrzymałem twoje przeklęte lisy. - odparł, zapinając guziki od kurtki.
Sachiko całkowicie wyleciał z głowy ten fakt. Rzeczywiście Satoru bez większego problemu zneutralizował ogony, które się na niego rzuciły. Może za szybko go oceniła...
– Nie będę cię na siłę nakłaniał do życia. Pokażę ci coś, a potem zdecydujesz czy chcesz ze mną współpracować. - dodał otwierając drzwi i ręką wskazując dziewczynie wyjście.
***
– Dlaczego nosisz opaskę na oczach? Jesteś ślepy? - spytała dziewczyna, po piętnastu minutach marszu.
Nie miała kompletnie pojęcia gdzie chłopak ją prowadzi, ale skoro już zdecydowała się zobaczyć co ma jej do pokazania, stwierdziła, że nie będzie jakoś szczególnie dociekała co to jest, tylko mu zaufa. Zaczynało się już powoli zmierzchać. Gdy dwójka przechodziła korytarzami liceum, dziewczynę zastanawiał fakt, czemu korytarze są puste. Jej wątpliwości jednak zostały rozwiane gdy przechodzili przez plac treningowy.
Znajdowało się na nim kilkoro uczniów trenujących miedzy sobą walkę wręcz. Było to raptem sześć osób, a miedzy nimi Sachiko dostrzegła blondyna który towarzyszył Gojō wtedy w fabryce. Jednak i tak w całym budynku było dość pusto jak na liceum.
– Nie jestem ślepy. - zaśmiał się białowłosy. – Wręcz przeciwnie. Mój wzrok jest tysiąc razy wrażliwszy niż normalnego człowieka, wiąże się to poniekąd z umiejętnością dziedziczoną w mojej rodzine. Jednak minus tego jest taki, że szybko męczy mi się wzrok na normalnym świetle. Zwykle noszę okulary przeciwsłoneczne, ale podczas ostatniej misji, klątwa zniszczyła ich oprawkę i muszę chwilowo zadowolić się opaską. - wyjaśnił chłopak. –Teraz ja mam pytanie. Ile masz lat?
– Nie mam pojęcia. Kitsune nie liczą sobie lat według waszego kalendarza. Dzielimy życie na cztery fazy, a ja teraz znajduję się w nastoletniej. - odparła zgodnie z prawdą. – A na ile wygladam? - spytała po krótkiej chwili, spoglądając na chłopaka. Ten przystanął i popatrzył się uważnie na twarz białowłosej.
– Hmm. Dałbym ci jakieś szesnaście, może siedemnaście lat. - odparł, po krótkiej chwili namysłu. – I jesteśmy na miejscu.
– Co teraz? - zapytała nastolatka, odwracając się dookoła.
– Daj znać jak to wyczujesz. - nakazał.
– Ale co... - przerwała w pół zdania.
W tej samej chwili wyczuła dużą ilość przeklętej energii, która nie należała ani do niej, ani do Satoru. Im bardziej się zbliżała, tym powietrze się robiło gęstsze i trudniej było jej oddychać. Dziewczyna spojrzała na chłopaka z delikatną obawą, ten jednak kompletnie nie był przejęty faktem, że takie monstrum zbliża się w ich kierunku.
– Postaraj się nie wywoływać swoich przeklętych lisów i trzymaj się blisko mnie. - powiedział bez większych emocji Gojō, spoglądając na coś miedzy drzewami.
– Co to jest? - spytała cicho Sachiko.
– Klątwa Klasy Specjalnej.
W tej samej chwili z krzaków wyłoniła się szkaradna postać. Wielki, bezkształtny twór, który pozostawiał za sobą fioletową posokę. Miał jedno, ogromne i przekrwione oko, skierowane w dziewczynę. Gdy tylko ją dostrzegł ruszył szybciej, wyciągając parę obślizgłych rąk w jej kierunku. Kapała z nich ta sama brudno-fioletowa ciecz, która po kontakcie z ziemią z sykiem parowała, niszcząc trawę. Strach całkowicie opanował nastolatkę. Widząc monstrum kierujące się w jej stronę czuła, jak jej przeklęta energia zaczyna się kumulować, aby zaraz wybuchnąć.
– Nie dam rady, Satoru. - szepnęła cicho, nie spuszczając wzroku z paskudnej Klątwy. Czuła, że lada chwila wybuchnie i jej ogony wezmą sprawę w swoje ręce. Nagle poczuła czyjś dotyk na ramieniu.
– Spokojnie, przy mnie to coś nawet cię nie tknie. - odparł pewnie, na co ta zwróciła głowę do góry w jego kierunku i na moment zamarła.
Satoru ściągnął z oczu opaskę, ukazując swoje błękitne źrenice. Chociaż „błękitne" to było za mało powiedziane. Sachiko miała wrażenie jakby ktoś zamknął całe niebo w oczach chłopaka. Jego wzrok był czysty i bez skazy, aż zapierał dech w piersiach. Po sekundzie dotarło do niej, że chyba zbyt długo wpatruje się w jego źrenice, bo na usta chłopaka wpełzł zawadiacki uśmieszek, ale nastolatka nic na to nie mogła poradzić. Po prostu nie mogła oderwać wzroku od tych beznadziejnie pięknych oczu. Czuła jak negatywna energia momentalnie gdzieś wyparowuje. Jego spokojne i opanowane spojrzenie działało kojąco na jej zszarpane emocje.
W tej samej chwili Satoru odwrócił głowę w kierunku Klątwy, a dziewczyna poczuła niemiłe ukłucie żalu, gdy musiała oderwać wzrok od jego oczu. Momentalnie się jednak zreflektowała i skupiła na walce ze stworem. Klątwa znajdowała się dosłownie kilka kroków od nich. Wyciągała swoje obrzydliwe łapy w stronę Sachiko z zamiarem złapania jej w swoje sidła.
Niespodziewanie pomiędzy dziewczyną, a monstrum znalazł się białowłosy, który wymierzył mocny cios pięścią w ciało Klątwy i odrzucił ją parę metrów na bok. Yoshikawa wręcz poczuła jak wiatr, który wywołało uderzenie, zmierzwił jej rozpuszczone włosy. Odgarnęła grzywkę z oczu i spojrzała z niedowierzaniem na swojego towarzysza. Chłopak uśmiechnął się do niej pogodnie, jakby wcale właśnie nie odrzucił ogromnego przekleństwa w drzewo, które o mało się nie złamało od siły odrzutu. Gojō zaśmiał się głośno, widząc jej skołowany wyraz twarzy.
– To dopiero początek zabawy. - dodał, mrugając do niej, po czym ruszył w stronę Klątwy powolnym krokiem.
Sachiko dorównała mu kroku, nie chcąc nadto oddalać się od chłopaka, tak jak jej wcześniej zalecił. Wtedy też wkurzona klątwa wypuściła w ich stronę dziwną, dymiącą się substancję. Nastolatka w ramach odruchu, wyciągnęła ręce przed siebie, jakby starając się ochronić przed dziwną cieczą. Gojō natomiast bez pośpiechu stanął po raz kolejny przed Sachiko, przyjmując na siebie atak. Substancja ta jednak nie dotarła do jego ciała, a wręcz rozpłynęła się w powietrzu kilka centymetrów przed nim.
– Poczekaj tutaj. - polecił, nachylając się do dziewczyny.
Po tych słowach w mgnieniu oka pokonał te kilka metrów dzielących ich od Klątwy, po czym zaczął wymierzać jej serie ciosów, które były niedostrzegalne dla wzroku nastolatki. Sachiko jako kitsune miała bardziej wyczulone zmysły niż zwyczajny człowiek, ale i tak miała problem by dostrzec poszczególne ruchy. Ostatnim co zauważyła, było mocne kopnięcie w brzuch klątwy, przez który została znowu odrzucona na kilkanaście metrów.
Gojō zwrócił się w stronę Yoshikawy i ręką nakazał jej podejść. Ta momentalnie wykonała polecenie, dalej nie mogło do niej dotrzeć czego właśnie jest świadkiem. Ten chłopak władał swoją przeklętą energią na zupełnie innym poziomie. Był silniejszy nawet niż najsilniejszy spośród kitsune z jej rodu.
– Teraz ci pokażę, jak potężna może być przeklęta energia we właściwych rękach. Odwrócenie Przeklętej Techniki: Czerwień. - powiedział, wystawiając dłoń z uniesionym do góry palcem wskazującym.
W tej samej chwili na koniuszku jego palca zaczęła formować się malutka czerwona kulka, która zdawała się pochłaniać całą materię dookoła. Emanowała niesamowicie ogromną przeklętą energią, co było nie do pomyślenia widząc średnicę kuleczki. Gdy jej energia stała się na tyle duża, że zaczęła sięgać już stojącej dwójki, chłopak wypuścił ją z niesamowitą prędkością w stronę klątwy. Dziewczyna musiała przymknąć oczy, z powodu światła jakim emanowała kulka. Usłyszała jedynie świst, a następnie eksplozję, gdy ta trafiła w swój cel.
W miejscu, w którym przed chwilą stała Klątwa Klasy Specjalnej został jedynie dymiący się krater, a po przeklętej energii nie było nawet śladu. Sachiko przeniosła pełne niedowierzania spojrzenie na chłopaka, posiadał on o wiele większe pokłady przeklętej energii niż ona, a potrafił nad nią świetnie panować. Satoru wydawał się być całkiem zadowolony z efektu oraz wrażenia jakie wywarł na nastolatce.
– I co? Dalej mi nie... - zaczął, ale dziewczyna przerwała mu, wyciągając w jego stronę otwarta dłoń.
– Umowa stoi, Gojō-sensei.
~2257 słów~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top