⚜️ 3.1 ⚜️

Jakby przez mgłę pamiętała urywki wydarzeń. Wystraszoną twarz Yuty, głos Shoko gdzieś w oddali i nieprzyjemny, ostry zapach przychodni. Świadomość uzyskała już jakiś czas temu, ale jej organizm jakby dalej trwał w bezwładności. Nie czuła bólu, ale było to pewnie chwilowe przez to, że została nafaszerowana lekami. I tak za moment przestaną działać. Już wolałaby być dalej nieprzytomna. Po paru minutach, które w tym stanie wydawały się jej być wiecznością, udało jej się zyskać władzę nad ciałem. Podchyliła powieki widząc sufit, którego kafelek co ciekawe nie kojarzyła.

– Wiedziałam, że wybudzisz się zaraz jak tylko leki zwiotczające przestaną działać. - usłyszała znajomy głos lekarki. Podniosła się prawie do siadu czując ciągnięcie w okolicy podbrzusza. – Jest szansa, że nie odwiedzisz szpitala przez miesiąc?

– Raczej nikła. - westchnęła Yoshikawa, rozglądając się dostrzegła, że znajduje się na sali operacyjnej. Jedna z pomocnic Shoko sprzątała właśnie zakrwawiony stolik obok. – Co mi się stało?

– Nie wiem co za konował wyciągał ci kulę, ale nawet nie zauważył, że fragment pocisku się ułamał i został ci w jamie brzusznej. Okkotsu cię tu przyniósł nieprzytomną jakąś godzinę temu. Jeszcze chwila, a byś dostała wstrząsu septycznego. Dlaczego wcześniej z tym nie przyszłaś?

– Wydawało mi się, że to zwykłe zakażenie i samo przejdzie. - mruknęła, wyciągając z żyły wenflon i spuszczając nogi ze stołu.

– A ty gdzie?

– Dobrze się czuję. Nie będę siedzieć w szpitalu.

– Jesteś naćpana lekami. Trochę sobie w tobie pogrzebałam w poszukiwaniu tego fragmentu więc jak tylko przeciwbólowe przestaną działać, to cię zmiecie z planszy. - odparła, spoglądając na nią z pobłażliwością.

– Dam radę.

– Rób jak chcesz, ale dzisiaj bez treningu, bo ci szwy pękną, a ja nie będę potem twoich flaków z boiska zbierała.

– Tak jest, szefowo! - zasalutowała jej ze śmiechem, jednak gdy tylko zeszła ze stołu poczuła, że ta ma rację. Przy najmniejszym ruchu rana napinała się, przez co czuła ciągnięcie i dyskomfort.

Wychodząc z szpitala dostrzegła Yutę, który siedział na ziemi oparty o ścianę. Gdy zobaczył dziewczynę momentalnie wstał i ruszył w jej stronę ze złowrogą miną.

– Nie bij mnie, jestem ranna. - parsknęła, cofając się o krok.

– Co ty sobie wyobrażasz? - warknął, a ona zdębiała. Chyba pierwszy raz w życiu widziała go zdenerwowanego. – Wychodzisz sobie sama na miasto wiedząc, że Łowcy się na ciebie czają i jeszcze bratasz się z Getō?!

– Nie bratam się z Getō! - żachnęła się, mierząc wzrokiem Okkotsu. – Tak się składa, że ci tyłek ratuje.

– To przestań to robić kosztem swojego zdrowia! - odparł stanowczo, nie spuszczając z niej wzroku.

– Nie planowałam się z nim spotkać, ale jak już tak wyszło to chciałam jak najwięcej ugrać.

– Myślałem, że mi umrzesz dzisiaj na rękach. - odparł, a jego głos zadrżał. – Nie mogłem cię dobudzić, a jak w końcu wróciła ci świadomość bredziłaś jakieś głupoty. Byłaś rozpalona i wszystko dookoła było zakrwawione. Byłem pewny, że to twój koniec...

– Przepraszam. - szepnęła, a jej wzrok momentalnie złagodniał.

Teraz dopiero dostrzegła, że chłopak był przerażony, a na rękach i mundurze dalej miał jej krew. Ignorując nieprzyjemne ciągnięcie objęła go, co ten po krótkiej chwili odwzajemnił.

– Obiecuję, że następnym razem będę bardziej używać mózgu. - zaśmiała się, przez co ten się nieznacznie rozluźnił. – Musimy się przebrać przed zajęciami. - dodała, na co ten spojrzał na nią ze zdziwieniem.

– Idziesz dziś na zajęcia? - zapytał z niedowierzaniem.

– Opowiem ci w drodze, ale mam małą umowę z Radą.

***

Lekko spóźnieni szli szybkim krokiem w stronę budynku, gdzie zwykle odbywały się wykłady. Okkotsu z początku nie mógł uwierzyć, że Wyżsi poszli na taki układ. Cieszył się jednak, że sprawy nabrały takiego obrotu i Yoshikawa powoli zaczynała wychodzić do ludzi. Zaczął się już o nią powoli martwić. Gdy tylko skręcili w ostatni korytarz, ich oczom ukazała się pozostała trójka studentów. Praktycznie od razu odwrócili się w ich kierunku, a na ich twarzach zagościło zdumienie widząc również dziewczynę obok Yuty.

– Yoshikawa! - Panda wręcz rzucił się w jej stronę i zanim zdążyła jakkolwiek zareagować, została prawie uduszona przez miękką kupę futra.

– Łosoś. - przywitał się pogodnie Inumaki, gdy ta została odłożona z powrotem na ziemię. Wyciągnął rękę w jej stronę chcąc jej przybić piątkę co ta z uśmiechem zrobiła.

– Też miło cię widzieć. - zaśmiała się.

Nie spodziewała się, że aż tak diametralnie zmieni się jej nastrój gdy tylko znajdzie się wśród nich. Wszelkie troski wyparowały gdy tylko ich zobaczyła. W tej samej chwili zza pleców Pandy wyszła Maki, jej twarz jak zwykle nie wyrażała praktycznie żadnych większych emocji oprócz znudzenia.

– W końcu wróciłaś. - odparła, stając na przeciwko niej. – Już od dobrej chwili nie miałam dobrego przeciwnika do sparingu.

– A Yuta? - spytała białowłosa spoglądając znacząco na chłopaka.

– On to zaczął się chyba cofać w rozwoju po twoim odejściu. Ostatnio o mało się o własny miecz nie potknął. - westchnęła z irytacją, posyłając chłopakowi wyzywajace spojrzenie.

– A to ciekawe. - wycedziła Yoshikawa, spoglądając złowrogo na Okkotsu, który widząc na sobie mordercze spojrzenia obydwu dziewczyn wyraźnie się spłoszył i wycofał bliżej Pandy.

– Masz przechlapane, stary. - mruknął Panda w jego stronę.

W tej samej chwili wzrok dziewczyny umknął gdzieś w dal korytarza. Zawiesiła spojrzenie na postaci, która właśnie skręciła w ich korytarz. Poczuła mocny skręt w żołądku, ale nie mogła oderwać od niego wzroku. Reszta pierwszorocznych widząc jej reakcje i słysząc za sobą kroki również się odwróciła.

Gdy Satoru dotarł do nich, atmosfera jeszcze bardziej zgęstniała. Wiedziała, że nikt z pierwszorocznych, oprócz Yuty nie miał bladego pojęcia co się stało między nią a Gojō, poza paroma szczegółami. Wiedzieli jednak, że sytuacja była poważna. Yoshikawa i Gojō często się przy nich kłócili, najczęściej o jakieś pierdoły. Nigdy jednak ich konflikt nie trwał dłużej niż jeden bądź dwa dni. Teraz było zupełnie co innego.

Obydwoje wpatrywali się w siebie jakby zobaczyli zjawy. Yoshikawa czuła jakby ktoś ją sparaliżował, nie mogąc wykonać nawet najmniejszego ruchu. Serce waliło jej jak oszalałe, jednak cała ta sytuacja trwała może z ułamek sekundy.

– Czemu nie wchodzicie do sali? - spytał w pewnym momencie białowłosy, jakby odrywając się z tego letargu. Otworzył drzwi gestem zapraszając ich do środka.

Wszyscy rzucili w stronę dziewczyny zaciekawione spojrzenie, jakby oczekując jej reakcji, jedynie Yuta wydawał się być zmartwiony. Jako jedyny nie ruszył w stronę drzwi, sprawdzając zatroskanym wzrokiem jak ta się trzyma. Nawiązała z nim szybki kontakt, mrugając porozumiewawczo i dopiero wtedy podszedł do drzwi, a ona zaraz za nim. Mijając Satoru, który stał przy przejściu, czuła palące uczucie jego wzroku. Mimo że miał okulary wiedziała, że analizuje każdy jej ruch.

– Byłaś u Shoko? - spytał cicho, gdy go mijała.

– Tak, jest okej. - mruknęła wymijająco, wchodząc do sali i słysząc jak ten porusza się tuż za nią i zamyka drzwi od pomieszczenia.

Przyspieszyła kroku kierując się do swojej ławki. Co prawda mogłaby policzyć na palcach swojej ręki ile razy przy tej ławce siedziała, ale teraz wydawała się jej być wyjątkowo obca. Usiadła przy niej powoli, uważając na to, żeby nie naciągnąć sobie szwów. Chwilę później Gojō zaczął teoretyczną część zajęć opowiadając od podstaw czym jest Domena.

Na samym początku nie mówił nic odkrywczego dla niej, ale wiedziała, że reszta pierwszorocznych nie ma bladego pojęcia o tej technice więc musiał im wszystko wytłumaczyć. Pytania miał szczególnie Yuta, który został z nią zamknięty w Domenie podczas jednej z ich misji, w której ta ledwo uszła z życiem.

Yoshikawa siedziała w ciszy, nie miała na chwilę obecną żadnych pytań, poza tym czuła się skrępowana trochę tą sytuacją. Większą część lekcji spędziła wpatrując się w swoją ławkę i robiąc na niej kółka palcami. Ilekroć się odważyła i spojrzała w kierunku białowłosego, jego czujny wzrok momentalnie to wykrywał i spoglądał w jej stronę.

– Mam pytanie. - niespodziewania odezwała się Maki, przez co z ulgą mogła skierować swoje spojrzenie w bezpieczną osobę. – Bardziej do Yoshikawy, ale jak udało ci się umknąć z Domeny Hakari'ego? - wypaliła niespodziewanie, przez co źrenice nastolatki rozszerzyły się. Gojō przecież nie miał o tym zielonego pojęcia. Maki chyba o tym zupełnie zapomniała, bo rzuciła jej przepraszające spojrzenie.

– Miałem zaraz poruszyć temat uwalniania się z Domen... - urwał spoglądając na nią. – Walczyłaś na Terytoria z Hakarim? - spytał z zaciekawieniem.

– Strasznie się panoszył. - wymamrotała ostrożnie, najwidoczniej w ich obecnej sytuacji wiedział, że złym pomysłem będzie robić jej o to wyrzuty. – Nie będę owijać w bawełnę, sprowokował mnie i dałam mu się wyprowadzić z równowagi.

– Hakari ma silne Terytorium. - stwierdził, krzyżując ręce na piersi i skupiając się na niej. – Co było dalej?

– Przekonałam się o tym na własnej skórze. - przewróciła oczami, przypominając sobie swoją porażkę. – Uwięził mnie w niej, ale... przypomniałam sobie naszą rozmowę i wykorzystałam swoją krew.

Brew Satoru uniosła się do góry, a na twarzy zagościł delikatny uśmieszek aprobaty.

– Co to ma do rzeczy? - spytała Maki, a do białowłosej dotarło, że nikt oprócz niej i Gojō nie zna wszystkich właściwości jej krwi.

– Krew Yoshikawy neutralizuje wszystkie inne Techniki. Gdy trafiła nią w Domenę Hakari'ego, rozpadła się. - wyjaśnił za nią, przez co wszyscy niespodziewanie zwrócili wzrok w jej stronę ze zdziwieniem.

– Nic nie mówiłaś! - wypaliła Zen'in.

– Bo to tajemnica. Wyżsi nie byliby zadowoleni gdyby się o tym dowiedzieli. - mruknęła.

– Zaraz... - zaczął Okkotsu. – Czyli wtedy podczas twojej walki z Gojō-senseiem... naprawdę go trafiłaś? Zneutralizowałaś Nieskończoność.

Yoshikawa wymieniła się szybkim spojrzeniem z białowłosym nie odzywając się nawet słowem. Z jednej strony to miała być tajemnica, ale nie chciała też tego ukrywać przed najbliższymi, z którymi często chodziła na misję.

– Tak.

Spojrzenie pierwszorocznych delikatnie się zmieniło. Teraz patrzyli na nią nie tylko ze zdziwieniem, ale i lekkim strachem, albo też nawet respektem. Nikomu od lat nie udało się przebić przez sławną Nieskończoność.

– Dlatego musicie zrozumieć, dlaczego ta wiedza musi pozostać w tajemnicy. Wyżsi pozwolili Sachiko żyć, ponieważ wiedzieli, że jest w razie czego ktoś, kto jest w stanie przeciwstawić jej Technice. W momencie, w którym nikt nie ma nad nią kontroli... - urwał Gojō, gdy ta głośno prychnęła na te słowa.

– Polemizowałabym z tym brakiem kontroli. - dodała cynicznie, przez co atmosfera zgęstniała. Nie mogła się powstrzymać bez tego kąśliwego komentarza. – Jestem kontrolowana na każdym kroku.

Chwilowo zapadła cisza. Pierwszoroczni odwrócili od niej spojrzenie, czując że jest to część konfliktu między tą dwójką.

– Dążę do tego... - zaczął po chwili Satoru, ignorując jej poprzednie słowa, zapewne chcąc uniknąć kłótni. – ... że Rada mogłaby chcieć zainterweniować, obawiając się buntu z twojej strony.

– Jakby mój bunt mógł cokolwiek zmienić.

– Byłoby to problematyczne dla społeczności jujutsu. - odparł ostrożnie, na co ta parsknęła śmiechem. – W każdym razie proszę was żebyście zachowali tą informację dla siebie.

– Oczywiście. - odparł Panda, na co reszta mu zawtórowała, Satoru uśmiechnął się w ich stronę, natomiast Yoshikawa zwróciła swój wzrok w stronę okna. Czuła jak narasta w niej złość i irytacja.

– Sachi, mógłbym cię prosić na słówko? - spytał niespodziewanie Gojō.

– Nie. - wypaliła. – Nie mam ci nic do powiedzenia, ani nie mam ochoty słuchać pouczeń.

Wiedziała, że nie powinna się tak zachowywać. Emocje jednak w niej gwałtownie zawrzały i to zdecydowanie nie była dobra chwila na rozmowę, w której miał się poprawić ich stosunek do siebie. Wiedziała, że może teraz całą sytuację jedynie pogorszyć. Zacisnęła dłoń w pięść wbijając sobie w skórę paznokcie i starając się opanować emocje.

– Moglibyście przenieść się na plac treningowy? - zwrócił się do reszty grupy, obierając inną taktykę. – Zaraz do was dołączymy i będziemy ćwiczyć w praktyce to czego dziś się uczyliście.

Usłyszała zgrzyt krzeseł, gdy ci bez słowa zaczęli kierować się w stronę wyjścia. Yoshikawa dalej odwrócona w stronę okna zamrugała parę razy, po czym przecierając szybko oczy skrawkiem rękawu również wstała gwałtownie z krzesła. Nie zdążyła jednak wyjść przez drzwi, bo te z trzaskiem zamknęły jej się przed nosem, gdy białowłosy szybciej znalazł się przy nich i je zatrzasnął ręką. Poczuła jedynie szybki powiew, gdy ten w ułamku sekundy znalazł się przed nią.

– I ty mi mówisz coś o kontroli? - wypaliła, wlepiając ostre spojrzenie w jego oczy. – Nawet bez twojej zgody nie mogę wyjść z pomieszczenia.

– Ile to jeszcze będzie trwać? - zapytał, przez co ta pokręciła jedynie głową z powątpiewaniem, po czym skrzyżowała ręce na piersi i odwróciła wzrok w bok. – Poważnie mówię. - odparł nieco łagodniejszym tonem. – Powiedz mi, ile mam ci dać czasu.

– Żartujesz sobie, prawda?

– Nie jesteśmy w stanie tak współpracować. Nawet spojrzeć na mnie bez obrzydzenia nie potrafisz, więc jak ty sobie wyobrażasz to wszystko dalej?

Zamilkła, nie wiedząc co na to odpowiedzieć.

– Ja naprawdę nie oczekuję, że wszystko wróci do tego co było dawniej. Mimo że niczego tak bardzo nie pragnę jak właśnie tego... Wiem jednak, że bardzo cię skrzywdziłem i to wszystko moja wina. - jego głos załamał się przy ostatnim zdaniu.

– Nie przypisuj sobie całej winy. - mruknęła, cały czas wlepiając wzrok w innym kierunku. – Jest też w tym sporo z mojej winy.

– Musisz chociaż sprawiać pozory, że mnie tolerujesz. Nie chce mieszać w ten konflikt reszty studentów.

– Jasne. - odparła cicho.

– Czyli... zgoda? - spytał, wyciągając w jej stronę otwartą dłoń i puszczając jednocześnie drzwi.

Ta spojrzała na nią sponad uniesionych brwi, nie ruszając się nawet z miejsca. Naprawdę liczył, że ot tak poda mu dłoń?

– Postaram się nie poruszać już tego tematu przy reszcie. - powiedziała wymijająco, po czym złapała klamkę otwierając drzwi i wyszła z pomieszczenia. Usłyszała za sobą ciche westchnięcie, a po chwili on sam wyszedł z sali.

Pierwsza pojawiła się na placu i dostrzegła, że cała czwórka stoi w kręgu praktycznie w bezruchu. Gdy ją dostrzegli zwrócili się w jej kierunku. Yuta wyszedł na przeciw niej spoglądając niepewnie. Ta jednak uniosła jednynie brew do góry widząc, że ci nic nie robią.

– Mieliście trenować. - odparła jedynie, nie wdając się w szczegóły.

– Czekaliśmy na ciebie.

– Po co? Ja potrafię rozszerzać Terytorium.

Po chwili za nią pojawił się również Satoru.

– Na co czekacie? - nieświadomie ponowił jej pytanie, przez co reszta spojrzała po sobie.

– Nie mamy pojęcia jak się za to nawet zabrać.

– Sachiko? - zwrócił się do niej Gojō, a ona przeniosła na niego swoje spojrzenie starając się, aby wyglądało jak najbardziej naturalnie bez wrogości. Ten jednak nie patrzył się w jej stronę. – Pokazałabyś im i zamknęła nas w swoim Terytorium? Przy okazji zobaczę jak bardzo się zmieniło i dam parę wskazówek jeśli trzeba będzie. - dodał, ignorując jej spojrzenie.

– Jasne.

Skupiła się na swojej przeklętej energii, wykonując jednocześnie swój charakterystyczny gest rękami. Przymknęła powieki pozwalając energii przepłynąć swobodnie przez jej ciało i skumulować się w dłoniach. Szło jej do już dość sprawnie, gdyż dużo ćwiczyła przez ten miesiąc, dopracowując je starannie.

Ryōiki Tenkai: Kitsune no Shinden.

Poczuła charakterystyczne mrowienie, gdy przeklęta energia przepłynęła przez jej dłonie i wyemitowała na zewnątrz, formując się dookoła nich. Domena zmaterializowała się momentalnie po wypowiedzeniu słów. Ogromny, podłużny ośmiościan ogarnął całą ich szóstkę zamykając w pomieszczeniu zbudowanego w całości z czarnego marmuru. Wewnątrz przypominał starą, gotycką katedrę o wysoko położnym, skośnym suficie. Jedynie podłoga była biała, jej kolor wręcz oślepiał w tej czerni, która ich otaczała. Na ścianach widniały rzeźby ogromnych pysków lisów, natomiast za jej plecami rozniósł się przeciągły warkot. Czwórka studentów zbliżyła się do siebie z delikatnym strachem.

– Wygląda to o wiele lepiej niż ostatnio. - odparł Satoru, rozglądając się dookoła. Nie wydawał się być zestresowany faktem, że jest w jej Domenie. W sumie czemu miałby być? Jego Terytorium w ułamku sekundy rozbroiłoby jej.

W tej samej chwili z ciemności wyłoniły się jej lisy. Wyczuwały, że dziewczyna nie jest już w niebezpieczeństwie i z czystej ciekawości przyszły zobaczyć co się dzieje. Diego jako jedyny usiadł tuż przy niej, a jego wzrok skupił się na Gojō, niczym drapieżnika na swój cel. Był z nią najbardziej zżyty, przez co wyczuwał jej wzburzone emocje i rozumiał je. Wiedziała, że gdyby tylko dała mu najmniejszy powód, natychmiast zaatakowałby białowłosego bez cienia zawahania. Wyciągnęła dłoń wplątując ją w ciemne futro na jego szyi.

Lisy dorównywały wysokością dorosłego człowieka. Pozostała trójka ruszyła z zaciekawieniem w stronę studentów. Ci widząc monstrualne stworzenia zbliżyli się do siebie i wycofali w stronę Gojō.

– Spokojnie, nie zrobią wam krzywdy. Są ciekawskie. - odparła, po czym zaśmiała się cicho, gdy Maki chcą, uniknąć nosa jednego z jej lisów potknęła się i upadła do tyłu na innego. Satoru natomiast podszedł do ścian budynku i wyciągnął rękę w stronę marmuru.

– Czekaj... - odparła za późno, gdy po chwili syknął cicho, potrząsając dłonią. – Są pokryte moją krwią. - dodała, ale poparzenie na jego dłoni się momentalnie zagoiło.

– Całkiem dobry pomysł. Ciężko będzie je rozwalić od środka, wręcz niemożliwe. - odparł. – A co z podłogą?

– Ona nie.

– Czemu?

– Na nią mam inny pomysł, gdyby lisy zawiodły. - powiedziała na co ten uniósł brew z zaciekawieniem.

– A co z zużyciem przeklętej energii?

– Trochę ją zoptymalizowałam, ale w dalszym ciągu pochłania jej zdecydowanie za dużo.

– Jesteś w stanie zaatakować tylko mnie, tak aby reszty nie narażać na niebezpieczeństwo?

– Pewnie.

– Dobra, słuchacie. - odparł, kierując słowa do pierwszorocznych. – Najskuteczniejszym sposobem, żeby skontrować obcą Domenę jest otworzenie własnej. Istnieje też jeszcze inny sposób, pomijając ten Yoshikawy, ale nie będę narazie wam nim zawracać głowy. Ucieczka z takiej Domeny w jakiej teraz się znajdujemy wręcz graniczy z cudem, ponieważ musicie w odpowiednim momencie wytworzyć własną, która musiałaby być bardziej dopracowana. Walka na Terytoria zdarza się raczej rzadko w świecie jujutsu, prawdziwe walki występowały między czarownikami, jednak teraz raczej nie będziecie mieć z nimi do czynienia. Nie będę jednak zapeszać, różnie może się wydarzyć i musicie mieć tego świadomość. Niewielu jednak czarowników potrafi utworzyć Domenę, bo wymaga ogromnych pokładów przeklętej energii, nad którą musicie umieć panować, dlatego też nie zrażajcie jeśli się wam to narazie nie uda. - zaczął opowiadać. – Niektóre klątwy klasy Specjalnej również potrafią wytworzyć swoje Terytorium, zazwyczaj niepełne, które ma swoje słabe punkty. Odsuńcie się teraz, a ty Yoshikawa zaatakuj mnie.

Dziewczyna skupiła się na swoim Terytorium i po chwili z rzeźb, które przedstawiały pyski lisów zaczęła wypływać duża ilość krwi. W bardzo krótkim czasie posadzka zaczęła zapełniać się krwią, która omijając ją i resztę pierwszorocznych skierowała się w stronę Gojō. Ten natomiast wykonał swój charakterystyczny gest dłonią.

Ryōiki Tenkai: Muryōkūsho.

Zanim zdążyła mrugnąć jej Terytorium rozpłynęło się i pojawiła się gdzie indziej. Nie była nawet w stanie skupić się gdzie się znajduje, bo ogrom bodźców uderzył w nią jak grom. Nie czuła nic i wszystko jednocześnie. Była całkiem sparaliżowana i czuła się wręcz surrealistycznie. Ogrom impulsów zaczął ją powoli przytłaczać, ale nie mogła kompletnie nic z tym zrobić. Nie czuła własnego ciała, żeby móc jakkolwiek zareagować. Po chwili wszystko odpuściło.

Zarejestrowała, że znajduje się z powrotem na placu treningowym. Jej błędnik całkiem ogłupiał przez co zachwiała się, ale w ostatniej chwili udało jej się złapać równowagę. Dostrzegła jak reszta pierwszorocznych leży na ziemi dalej lekko ogłupiała.

Zlokalizowała wzrokiem Satoru, który przyglądał się im znad okularów. A więc to była prawdziwa potęga rodu Gojō. Nie miała z tym czymś najmniejszych szans.

– Ty to czujesz cały czas? - spytała, gdy jej ciało ochłonęło z początkowego szoku.

– Trochę mniej intensywnie, ale coś w tym stylu.

Spojrzała na niego z lekkim podziwem, ale nic nie odpowiedziała. Nie miala pojęcia co dzięki Sześciu Oczu czuje Satoru. Teraz w jego Domenie mogła mieć chociaż przedsmak tego z czym się mierzy na codzień. Taka ilość bodźców powodowała, że jej mózg nie był w stanie tego wszystkiego przetworzyć. Nie miała pojęcia jak chłopak to wszystko ogarnia i to na takim poziomie.

Dźwięk wymiotowania spowodował, że zwróciła swoje spojrzenie w kierunku pierwszorocznych. Organizm Yuty musiał jakoś odreagować to co się przed chwilą stało. Reszta wcale nie wygląda lepiej, Panda i Toge leżeli na wznak nawet nie próbując się podnieść. Maki natomiast usilnie próbowała wstać jednak z marnym skutkiem, bo co chwilę zataczała się i upadała na ziemię.

– Jesteś chyba pierwszą osobą, której udało się ustać na nogach po wizycie w moim Terytorium. - zaśmiał się tuż przy niej, przez co wzdrygnęła się, nie spodziewając, że ten jest tak blisko. Zapomniała już jak potrafi się skradać bezszelestnie. – Zazwyczaj wszyscy kończą na glebie, albo mdleją. Nie jestem pewny, czy umysł nie-czarownika by to w ogóle przeżył.

Yoshikawa zignorowała jego słowa i powoli podeszła do Yuty, który wydawał się czuć najlepiej z reszty, bo po zwróceniu zawartości swojego żołądka usiadł na ziemi, podpierając się z tyłu rękoma. Maki zdążyła się chwilowo poddać i leżała teraz na brzuchu oddychają głęboko. Sachiko wyciągnęła w jego kierunku dłoń, pomagając mu się podnieść.

– Dobra, pozbierajcie się i zaraz rozdam wam misje na dziś. - odparł w stronę pierwszorocznych, wyciągając z kieszeni komórkę.

Gdy odwrócił się i poszedł w stronę trybun, dotarło do niej, że musi z nim porozmawiać na temat jej dzisiejszej misji. Szczególnie, że po tym wszystkim zaczęły jej chyba schodzić przeciwbólowe i ból promieniujący z podbrzusza zaczął dawać się we znaki. Shoko miała rację, że ją zmiecie z planszy jak tylko zmetabolizuje leki. Chwilę się zawahała po czym upewniając się, że Yuta jest w stanie sam ustać o własnych siła, zmusiła się i ruszyła w jego kierunku. Przyspieszyła kroku, aby go dogonić, jednak ból spowodował, że ostatnie parę kroków wykonała kulejąc. Ten jakby usłyszał, że ktoś za nim idzie, przez co zatrzymał się odwracając. Chyba dostrzegł jej stan bo zmarszczył brwi przyglądając się uważnie.

– Gojō, masz chwilę? - spytała, zatrzymujac się przy nim.

– Mam. Coś się stało? - spytał czujnie, chowając telefon do kieszeni i skupiając się na niej. Okulary zsunęły mu się na czubek nosa przez co mignął jej błękit jego tęczówek zanim zdążyła w porę odwrócić wzrok.

– To nic takiego... To znaczy... - zawahała się, nerwowo szukając wzrokiem jakiegoś punktu, na którym by mogła zawiesić spojrzenie. – Byłam dziś u Shoko i zabroniła mi trenować, więc chyba nie będę w stanie pójść na zlecone misje.

– Wszystko dobrze? To coś poważnego? - spytał lekko zmartwionym tonem.

– Teraz już jest okej, ale miałam mały zabieg i świeżo założone szwy.

– Dobra, nie przejmuj się tym, załatwię to. - odparł szybko, przez co ta zdziwiona spojrzała na niego zapominając o tych wszystkich emocjach, które się w niej kłębiły.

– Poważnie? Rada mi nic na dziś nie zleciła?

– Zleciła, ale to ogarnę. - odparł, uśmiechając się lekko. Yoshikawa dalej ze zdziwioną miną nie rozumiała zbytnio co się dzieje.

– Ale jak...? Mogę te misje zrobić jutro?

– Nie. Wykonam je za ciebie i wpisze w raportach twoje nazwisko.

– Ale... przecież też masz pewnie mnóstwo swoich misji. Braknie ci doby na to wszystko.

– Już ci powiedziałem, że to ogarnę. Nie przejmuj się, wróć do pokoju i odpocznij po zabiegu.

– Odpracuję to. - odparła szybko. – Wezmę twoje misje w przyszłym tygodniu.

– Nie żartuj sobie, Sachi. - parsknął śmiechem, przez co jej twarz nabrała skonsternowanego wyrazu.

– Poważnie mówię. Nie chcę ci robić dodatkowej roboty.

– To naprawdę żaden problem. Zlecono ci trzy misje klasy drugiej. - powiedział, zerkając w papiery znajdujące się w teczce. – Zajmie mi to co najwyżej godzinę. Wracaj do pokoju odpocząć, bo widzę, że ledwo stoisz.

– No dobrze. - odparła po krótkiej chwili namysłu. – Dzięki. - mruknęła ciszej na odchodnym, kierując się w stronę budynku.

Starała się jak mogła wykonać w miarę naturalne ruchy, jednak czuła, że z minuty na minutę jest coraz gorzej. Kompletnie nie podobał jej się fakt, że miała dług u Satoru. W normalnych okolicznościach pewnie nie zawracałaby sobie tym głowy, ale teraz szczególnie jej to przeszkadzało. Gdy tylko znalazła się za drzwiami momentalnie podparła się ściany, pochylając do przodu i oddychając głęboko.

– Wszystko dobrze? - usłyszała niespodziewanie koło siebie czyjś głos.

Szybko podniosła głowę, zastanawiając się co się ostatnio dzieje z jej zmysłami, że nie wyłapuje obecności innych. Chyba zbyt swobodnie zaczęła się czuć w liceum i jej czujność się obniżyła. Jej oczom ukazał się chłopak, którego podczas pierwszego dnia tutaj spotkała, ten nad którym Gojō sprawował opiekę.

– Fushiguro, tak? - spytała się, marszcząc czoło i przykładając dłoń do podbrzusza. – Co tu robisz?

– Wracam z biblioteki. Gojō ma ostatnio mało czasu, żeby ze mną trenować, a pierwszoroczni są parzyści odkąd doszedł Okkotsu więc też ciężko mi się z nimi zgadać na trening. - mruknął zniechęconym tonem.

– Oh... ale masz jeszcze prawie rok przed sobą.

– Niby tak, ale wolałbym doprecyzować swoją Technikę i trochę kuleję jeśli chodzi o walkę w zwarciu.

– Spoko, mi też nie idzie jakoś powalająco, dalekodystansowcy tak mają. - machnęła ręką, drugą przytrzymując się ściany.

– Żartujesz sobie? Widziałem cię w zwarciu, rozwaliłaś Pandę i Maki, która jest świetna w walce. - żachnął się.

– Z takim Gojō dalej nie mam większych szans. - mruknęła, przewracając oczami.

– Żaden człowiek nie ma z nim aktualnie szans, co nie zmienia faktu, że jesteś dobra w zwarciu.

– Dobrze, że nie jestem człowiekiem. - parsknęła. – Jaką Technika się posługujesz?

– Dziesięciu Cieni. - odparł, na co źrenice dziewczyny rozszerzyły się i spojrzała na niego ze zdziwieniem.

– Poważnie mówisz?

– Czemu miałbym cię kłamać. - zmarszczył brwi.

– To silna Technika z rodu Zen'in. Jesteś z nimi spokrewniony?

– Nie mam pojęcia, ojciec zostawił mnie i siostrę gdy byłem dzieckiem. - odparł z nutką wrogości w głosie, przez co Yoshikawa zdecydowała się nie brnąć w temat.

– Chętnie zobaczę cię kiedyś w akcji, ale teraz muszę się położyć, bo schodzą ze mnie przeciwbólowe. - odparła, krzywiąc się i ruszając powoli wzdłuż ściany. Chłopak nic nie odparł na jej słowa, jedynie przyglądał się jak z kiepskim rezultatem stara się przejść.

– Pomogę ci, bo inaczej do wieczora nie dojdziesz do swojego pokoju. - oznajmił, po czym jedną ręką objął ją w pasie, a jej przerzucił sobie przez szyję.

– Dzięki. - westchnęła, pozwalając sobie pomóc, gdyż wiedziała, że Fushiguro ma rację. Była pewna, że za chwilę będzie musiała na czworaka doczołgać się do pokoju, a duma nie pozwoliłaby jej poprosić kogoś o pomoc.

Gdy doszli pod kwatery z sypialniami, wskazała mu swój pokój. Puścił ją gdy znaleźli się pod jej drzwiami, a ta zaczęła grzebać w kieszeni w poszukiwaniu klucza.

– Tak się zastanawiałem... - zaczął Megumi niepewnym głosem, przez co ta zwróciła na niego swoje spojrzenie. – Jakbyś znalazła trochę czasu, może udałoby ci się czasem ze mną potrenować?

– Oh, mam teraz sporo na głowie... Wiesz, Wyżsi zaczęli zlecać mi misje, do tego sprawa z Yutą i Getō...

– Dobra, nie ma sprawy, to było takie luźne pytanie. - odparł, odwracając się.

– Znajdę trochę czasu i dam ci znać. Zaciekawiłeś mnie. - dodała, otwierając drzwi. – Dzięki za pomoc.

Po jej słowach na twarzy chłopaka zagościł lekki uśmiech. Nie spodziewała się, że aż tak mu zależy na treningu. Gdy tylko znalazła się w swoim pokoju, nawet się nie przebierając, położyła się na łóżku. Z cichym jękiem ułożyła się w dogodnej pozycji. Długo się męczyła z bólem, a co najgorsze nie miała już nawet tabletek nasennych, żeby po prostu zasnąć i pozwolić się organizmowi wyleczyć. Nie pamiętała ile skręcała się w łóżku aż w końcu zasnęła.

***

Obudził ją dźwięk SMSa. W pokoju było już ciemno i jedynie podświetlony ekran telefonu był źródłem światła. Czuła się nieznacznie lepiej, ale ból dalej pozostał. Powoli podniosła się do siadu sięgając po telefon. Dostrzegła wiadomość od Satoru. Zdziwiła się nieznacznie, bo nie pisał do niej już od bardzo dawna, nie licząc telefonów, gdy zniknęła na całą noc.

„Jak się czujesz?"

Przewróciła wymownie oczami. Dalej czuła delikatny niesmak po ich dzisiejszym spięciu. Chociaż to głównie ona w tym spięciu była stroną agresywną, a on starał się to uspokoić. Dodatkowo przejął jej misje, co zwiększyło jej irytację, bowiem powinna być mu wdzięczna, a bardzo tego nie chciała. Odrzuciła telefon na bok, po czym wstała z łóżka sprawdzając swój stan.

Było o wiele lepiej, nie musiała już chodzić zgięta, ale ból dalej przeszkadzał jej w poruszaniu się. Zabrała z szafki nocnej paczkę papierosów, po czym wyszła z pokoju kierując się na taras, na którym zwykle paliła z Shoko. Była już prawie północ więc wątpiła że trafi na lekarkę, ale miała nadzieję, że dawka nikotyny chociaż na chwilę zminimalizuje ból przez co będzie mogła wrócić do snu.

Ku jej zdziwieniu na tarasie zastała Ieiri. Podeszła wolnym krokiem do niej, przez co ta wzdrygnęła się, gdy białowłosa znalazła się tuż obok niej.

– Musisz się tak skradać?! - warknęła w jej stronę, a ona trochę ją rozumiała, bo też się denerwowała gdy Gojō jej tak robił.

– Co ty tu jeszcze robisz? - spytała, odpalając papierosa.

– Miałam trochę papierologii do ogarnięcia, nie dostrzegłam która godzina już jest. A ty jak się czujesz?

– O wiele lepiej. Jak widzisz nie musiałaś zbierać moich flaków z placu. - zaśmiała się.

– Dobrze, że Gojō przejął twoje misje, inaczej by mnie to pewnie nie ominęło. - prychnęła, zaciągając się.

– Skąd wiesz?

– Bo z nim piszę, właśnie wraca z ostatniej misji. - odparła przez co ta o mało nie zakrztusiła się dymem.

– Co ty opowiadasz, podobno miałam tylko trzy misje klasy drugiej i miał się z nimi w godzinę uwinąć. - odparła powoli.

– Wierzysz, że jak Rada w końcu zyskała możliwość wysługiwania się tobą, to zleciliby ci trzy misje klasy drugiej? Gojō i tak już wyrabia nadgodziny, bo mu żyć nie dają, więc lepiej pożegnaj się z czasem wolnym. - zaśmiała się sarkastycznie, ale dziewczynie wcale nie było do śmiechu. Ostatnie co chciała, to żeby Satoru musiał za nią po nocach robić misje.

– Okłamał mnie...

– Dziwisz mu się? Nawet jakbyś miała tam na czworaka pójść to byś mu nie pozwoliła zrobić za siebie takich misji w waszej obecnej sytuacji. - parsknęła.

Nic na to nie odpowiedziała, bo wiedziała, że ta ma rację. Czuła się z tym faktem jednak jeszcze gorzej. Z jednej strony była na niego w dalszym ciągu wkurzona, ale jednocześnie czuła wyrzuty sumienia, bo pomimo, że go tak traktowała to on dalej się o nią troszczył. Jej uczucia przypominały teraz jeden wielki, chaotyczny kłębek różnych przeciwstawnych emocji.

– Yoshikawa.

– Hmm? - mruknęła, zaciągając się dymem.

– Pogadaj z nim. - odparła cicho, przez co ta znieruchomiała. – Gojō zachował się jak palant i pewnie jeszcze nieraz tak się zachowa, bo jest palantem. - dodała, dociskając fajkę do popielniczki. – Ale zależy mu na tobie jak na nikim innym.

Po tych słowach poklepała ją po ramieniu, odwracając się i kierując w stronę wyjścia z tarasu. Yoshikawa wypuściła obłoczek dymu z ust i połknęła powoli ślinę, nawet nie drgając z miejsca. Zamurowało ją po tych słowach.

– Pamiętaj, aby po kąpieli zmienić opatrunek. - dodała na odchodnym wychodząc z tarasu.

Puściła te słowa mimo uszu. I tak nie miała nawet w swoim pokoju opatrunku. Jej słowa, mimo że gdzieś podświadomie wiedziała, że są prawdziwe, uderzyły w nią w zupełnie inny sposób. Tak jakby wypowiedziane przez inną osobę dały jej to do zrozumienia z podwójną siłą. Gdy została sama dotarło do niej, że nie wykonała najmniejszego ruchu od paru minut. Jej papieros już powoli dogasał, ale całkiem go zignorowała. Drugą ręką włączyła komórkę, wchodząc w konwersacje z Gojō.

Wzrokiem sunęła do góry, gdzie znajdowały się wiadomości sprzed miesiąca, w których jak zwykle droczyli się o jakąś pierdołę. W ostatnich rozmowach Satoru truł jej znowu o palenie papierosów. Poczula niemiły skurcz w żołądku, coś na kształt tęsknoty za tamtym okresem.

– Co ja tak właściwie robię? - mruknęła pod nosem, czując, że jak się zaraz nie ogarnie to emocje znów przejmą nad nią kontrolę.

Wyłączyła telefon, dogasiła w połowie zużytą fajkę zostawiając ją na popielniczce i również wyszła z tarasu. Starała się myślami uciec gdzie indziej, ale gdy znalazła się pod drzwiami swojego pokoju dostrzegła przed nimi niewielką reklamówkę. Zatrzymała się gwałtownie w pierwszej kolejności zastanawiając się, czy to coś niebezpiecznego, ale potem do niej dotarło, że przecież znajduje się w szkole. Podeszła powoli sięgając po nią, była wyjątkowo lekka. Otworzyła drzwi wchodząc do pokoju i siadając na łóżku.

Wewnątrz znajdowały się świeże opatrunki, a także leki przeciwzapalne i nasenne. Żołądek znów jej się skręcił gdy dotarło do niej kto jej to najprawdopodniej zostawił. Tylko Satoru wiedział, że jej wiecznie brakuje opatrunków i ma problemy z zaśnięciem po wizytach w szpitalu. Westchnęła, chowając twarz w dłoniach. Specjalnie po tych wszystkich misjach, jeszcze znalazł czas i podszedł dla niej do całodobowej apteki...

Nie mogła zapanować nad emocjami, które się w niej aktualnie kłębiły. Miała wrażenie, że było lepiej gdy nie miała z nim kontaktu. Brak jego obecności w jej życiu pozwalał jej spokojnie go nienawidzić i ulżyć sobie w cierpieniu.

W momencie, w którym zachowywał się w ten sposób, jedynie podbijał jej poczucie winy. Z drugiej strony widząc zawartość tej reklamówki poczuła charakterystyczne ciepło w podbrzuszu, które często doświadczała w jego obecności przed tym nieszczęsnym incydentem sprzed miesiąca. Była rozdarta, serce i rozum podpowiadały jej zupełnie sprzeczne ze sobą rzeczy. Ponownie wyciągnęła telefon włączając konwersacje z białowłosym. Chwilę walczyła ze sobą co zrobić, jednak jej ciało chyba za nią podjęło decyzję, bo zaczęła wbijać litery na klawiaturze.

„Jest już lepiej."

Wysłała tą wiadomość momentalnie po napisaniu, jakby bała się, że jednak zmieni zdanie. Praktycznie w tej samej chwili status zmienił się na „odczytane". Przygryzła dolną wargę, czując jak pojedyncza łza spływa jej po policzku. Kierując się impulsem dopisała jeszcze jedną wiadomość.

„Dziękuję."

***


Kochani, wybaczcie za to opóźnienie. Potrzebowałam chwili przerwy po sesji, ale już jestem zwarta i gotowa do pisania! Zabieram się zaraz za kolejny rozdział więc oczekujcie w przyszłym tygodniu kolejnych części 🫡

~ 5306 słów ~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top