♠️ 2.9 ♠️

Spojrzała wyzywająco w stronę białowłosego, który z podwiniętymi rękawami od koszuli stanął parę metrów przed nią. Uśmiechał się szeroko w jej stronę, strzelając przy tym kostkami w palcach i ściągając z nosa okulary. Yoshikawa poczuła nagłe uczucie podekscytowania nadchodzącą walką. Już dawno nie dała się całkiem ponieść i puścić hamulców, korzystając z przeklętej energii.

– Gotowa? - zapytał Satoru, przekrzywiając na bok głowę.

W odpowiedzi nastolatka uwolniła z głośnym hukiem całą czwórkę jej lisów. Te wbiły w niego czujny wzrok, unosząc do góry wargi i ukazując tym samym ostre zęby. Rozproszyły się tak, żeby z każdej strony otaczać dziewczynę. Diego zajął swoje miejsce przy jej prawicy, natomiast najmłodszy, Jirō wyszedł lekko na prowadzenie. Sachiko nie zdołała jeszcze w pełni poznać jego potencjału, bo bała się, że ten wymknie jej się spod kontroli, gdy całkiem wciągnie się w wir walki. Teraz jednak mógł jak najbardziej zrobić dosłownie wszystko, ani ona ani lisy nie musiały się hamować przed białowłosym.

– Uznaję to za potwierdzenie. - odparł ze śmiechem, również przybierając pozycję do atatku.

– Wiesz co robić Diego. - szepnęła w stronę lisa, na co ten mruknął cicho na znak, że zrozumiał. Podczas walki z Gojō nie mogła jednocześnie nadzorować każdego ruchu lisów i korzystać z Techniki. W takiej sytuacji dowodzenie przejmował Diego i to on w głównej mierze panował nad resztą, dzięki czemu dziewczyna mogła w pełni skupić się na walce, ale też jednocześnie mając nad nimi względną kontrolę. – Już.

Lisy w momencie rzuciły się w stronę Gojō, a nastolatka korzystając z jego chwili nieuwagi wyciągnęła jeden ze sztyletów i szybko nacięła sobie dłoń uwalniając Technikę. Zacisnęła dłoń nie materializując jeszcze miecza, po czym ruszyła w stronę lisów i chłopaka, który nawet nie ruszając sie z miejsca, pięściami odpędzał atakujące go lisy. Gdy znalazła się wystarczająco blisko, wykonała wysoki skok w locie wypuszczając krew i tworząc z niej Ryūketsu. Lisy natychmiast się rozproszyły na boki, umożliwiając jej bezpośredni atak na Gojō.

Dostrzegła niewielki błysk zdziwienia w jego oczach, gdy zobaczył ją wyłaniającą się niespodziewanie z gromady lisów, ale uniknął jej atatku. Nastolatka wylądowała z maczetą wbitą w ziemię w miejscu, w którym był przed chwilą białowłosy. Krew lekko się rozbryznęła pod wpływem wbicia jej w ziemię, ale dalej zachowała swoją właściwą formę.

Sachiko odwróciła się momentalnie w poszukiwaniu białowłosego. Dosłyszała jedynie cichy szelest po prawej stronie, ale nie musiała się nim przejmować, bowiem lisy już zdołały zablokować jego atak odrzucając Gojō na parę metrów. Ten wylądował na równych nogach bez większego problemu. Wiedziała, że takie ataki nie zrobią na nim żadnego wrażenia, ale to i tak była tylko rozgrzewka. Odwróciła się w jego kierunku i ruszyła na przód, unosząc dłoń z mieczem na wysokości swojej głowy. Gdy znalazła się tuż przy nim, zaczęła wyprowadzać serię szybkich i mocnych ciosów w jego stronę. Satoru unikał ich nawet nie próbujac blokować miecza gołymi rękami, co nieznacznie zdziwiło nastolatkę. Pięściami jedynie odpędzał lisy, które w między czasie również go atakowały.

Gdyby Yoshikawa miała do czynienia ze zwykłym czarownikiem to ten już dawno poniósłby porażkę. Natomiast Gojō był w stanie bez większego problemu unikać zarówno jej ataków jak i ataków lisów. Wiedziała, że pomiędzy ich poziomem umiejętności jest ogromna przepaść, ale podstępem mogłaby uzyskać chociaż na chwilę prowadzenie. Z góry było wiadomo, że ten ich sparring nie ma na celu wygranej, tylko sprawdzenie jej nowych zdolności. Nie miała realnych szans na pokonanie Gojō, napewno jeszcze nie teraz. Aktualnie musiała wytrwać jak najdłużej, gdyż chłopak będzie co chwilę zwiększał swoją siłę i prędkość, żeby ocenić jej limit.

W czasie wyprowadzania ataków, białowłosy cały czas się cofał, a nastolatka starała się za wszelką cenę zmniejszyć dzielący ich dystans. W pewnym momencie Gojō złapał jeden z kijów treningowych, które leżały na ziemi i zaatakował niespodziewanie dziewczynę. Ta odskoczyła w ostatniej chwili dostrzegając, że ten tchnął w kij swoją przeklętą energię. Nie mogła sprecyzować ile, ale wiedziała, że musi się tego kija wystrzegać. Jej lisy wyczuły, że podświadomie zaczęła się obawiać tego kija, ale nie spodziewała się, że jeden z nich postąpi aż tak nierozważnie. Jirō, który jakimś cudem wymknął się spod jej kontroli, zaatakował białowłosego celując pyskiem w kij.

Satoru bez większego problemu cofnął się unikając ataku, po czym z ogromną siłą uderzył w łeb atakującego lisa. Do ich uszu doszedł nieprzyjemny gruchot, po czym Jirō w bezruchu padł na ziemię. Sachiko wstrzymała na moment powietrze, spoglądając na leżący ogon, po czym wbiła ostre spojrzenie prosto w tęczówki Gojō. Była wściekła. Satoru doskonale wiedział jak śmierć jej lisa na nią oddziałuje. Odwołała natychmiast pozostałą trójkę, przez co została po nich jedynie srebrna mgiełka. Nie mogła pozwolić sobie na kolejną stratę. Były jej jeszcze potrzebne, a chłopak już chyba mniej więcej przewidywał ich ruchy, więc jedynie ich nagłe pojawienie się mogło go zaskoczyć. Białowłosy uniósł jedną brew do góry, jakby nie rozumiejąc jej posunięcia, ale nie skomentował tego w żaden sposób.

Yoshikawa momentalnie zaatakowała tnąc swoją krawą maczetą w przeróżne części ciała chłopaka. Ten blokował te ciosy kijem, ale nawet pomimo wspomożenia przeklętą energią, kij powoli zaczął pękać w niektórych miejscach od silnych uderzeń dziewczyny. Ich walka nabrała tempa, nastolatkę podburzał gniew, a Satoru był nawet bardziej podjarany tym, jak teraz toczyła się walka. Reszta pierwszorocznych nie nadążała już wzrokiem nad ich ruchami, ale mimo to starali się ich dalej śledzić, bo tak jak mówił Gojō była to dla nich pewnego rodzaju lekcja.

W pewnym momencie kij pęknął w dłoniach białowłosego, a przeklęta energia, która z niego wyleciała, rozproszyła się. Sachiko nie traciła czasu tylko bez wahania zaatakowala jego głowę. Satoru w odpowiedzi zamachnął się pięścią w jej bark, na co dziewczyna musiała natychmiast zmienić strategię. Nie wiedziała na ile ten się jeszcze hamował, a nie chciałaby skończyć ze złamanym barkiem. Odskoczyła, czując pęd powietrza blisko swojego ramienia. Nie marnując czasu praktycznie od razu znowu cięła mieczem. Jednak w tej samej chwili Gojō dosłownie zniknął. Nastolatka mrugnęła kilkukrotnie, wytężając słuch. Nigdzie go jednak nie widziała, ani nawet nie słyszała. Dosłownie rozpłynął się w powietrzu. Odwróciła się gwałtownie, gdy jedno z jej lisich uszu zarejestrowało jakiś dźwięk. Tam także go nie było.

Maksymalnie skupiona, starała się odnaleźć białowłosego, który musiał pojawiać się gdzieś obok niej na ułamek sekundy, po czym znowu znikać. Wyczuwała jego energię dosłownie zewsząd. Nie mogła dać mu się zwieść, ale też nie była w stanie go za bardzo kontrolować. Był zbyt szybki. Wtedy też Gojō znienacka zmaterializował się tuż przed nią. Sachiko niewiele myśląc uniosła maczetę chcąc zadać mu cios, ale ten go bez większego problemu uniknął, po czym wymijając jej atak zdołał złapać jej nadgarstek. Dziewczyna warknęła głośno, starając się wyswobodzić, ale jego uchwyt był zbyt silny. Szybko posłała impuls do Diega, lecz zanim ten zdążył jej pomóc, Satoru zacieśnił uścisk na jej nadgarstku.

Yoshikawa syknęła głośno gdy dotarło do niej, że ten powoli miażdży jej kości. Zdawała sobie sprawę, że nie chce jej z pewnością trwale uszkodzić, ale uchwyt był mocny i bolesny. Chciał wymusić na niej przerwanie Techniki. Ból rozproszył ją nieznacznie, ale nie zerwała dopływu przeklętej energii do maczety, cały czas utrzymując ją w dłoni. Zamachnęła się natomiast lewą ręką chcąc ugodzić chłopaka w brzuch. Wtedy jednak uścisk zacieśnił się, a do ich uszu dotarło ciche chrupnięcie. Sachiko skrzywiła się powstrzymując w sobie głośny pomruk bólu. Jej palce jednak mimowolnie się rozprostowały, a Technika została gwałtownie przerwana przez co miecz rozpadł się, a ich dłonie zostały zalane krwią, która niespodziewanie straciła swój wcześniejszy kształt.

Nastolatka skupiła się, chcąc na nowo aktywować Technikę, lecz w tej samej chwili Gojō zamachnął się drugą ręką, celując prosto w jej brzuch. Źrenice Yoshikawy rozszerzyły się gwałtownie, gdy dotarło do niej co ten chce zrobić. Nie miała jednak żadnych szans sparować tego uderzenia i po chwili poczuła obezwładniający ból w okolicy żołądka, a następnie została mocno odepchnięta na skutek siły jego ciosu.
W ułamku sekundy pokonała parę metrów, lądując na plecach i orając przy tym nieznacznie ziemię. Upadek na chwilę ją zamroczył, jednak wiedziała, że musi się natychmiast pozbierać, bo Gojō z pewnością nie będzie czekać aż ta łaskawie wstanie. Ignorując porażający ból brzucha, przeturlała się na bok i tak jak podejrzewała po chwili w miejscu, w którym leżała znalazł się białowłosy z pięścią wbitą w ziemię.

Natychmiast przywołała na nowo lisy, aby skupiły na jakiś czas uwagę chłopaka, aby mogła dojść do siebie. Ona natomiast walczyła o oddech, bo czuła jak na skutek uderzenia jej przepona skurczyła się, uniemożliwiając swobodne nabieranie powietrza. Całe szczęście zdążyła napiąć mocno mięśnie i skumulować tam przeklętą energię zanim doszło do jego ciosu, bo by została pewnie znokautowana. Skupiła się maksymalnie na bolesnym miejscu, aby zmobilizować swój organizm do regeneracji. Po paru sekundach walki o oddech w końcu jej się udało. Czuła również nieprzyjemny ból nadgarstka, nie wydawał się być złamany, ale nieznacznie przeszkadzał jej w swobodnych manewrach mieczem. Białowłosy wyczuł, że nastolatka zbyt dobrze się nim posługuje, dlatego w pierwszej kolejności pozbawił ją jej mocnej strony. Lisom skutecznie udało się utrzymać Gojō z daleka od niej, dzięki czemu ta miała czas, aby się pozbierać.

Gdy tylko jej się to udało, wycofała je ruszając w stronę chłopaka. Musiała teraz uważać na nadgarstek, który wcześniej Gojō nieznacznie jej uszkodził. Zacisnęła dłonie w pięści i skumulowała w nich przeklętą energię, tak jak to wcześniej zrobiła z Pandą. Jednak tak jak się spodziewała, każdy jej atak był blokowany przez jego Nieskończoność. Wymienili się jednak serią ciosów, po której dotarło do niej, że tylko ona w nich obrywa. W między czasie białowłosego atakował również Diego, który sie materializował i znikał starając się go przechytrzyć, jednak wszystko na nic. Yoshikawa musiała też poczekać jakiś czas aż znowu użyje Techniki, mając nadzieję, że ten o niej w jakiś sposób zapomni.

Niespodziewanie Satoru złapał ją za rękę, splatając ze sobą ich palce, co dziewczynę mocno wybiło z równowagi. Wbiła w niego zdziwione spojrzenie, po czym dostrzegła jak ten chce na nowo wyprowadzić taki sam cios co parę minut wcześniej. Sachiko momentalnie skupiła dużą część swojej przeklętej energii w dłoni, po czym złapała jego pięść w locie zanim ta zdążyła uderzyć ją kolejny raz w brzuch. Zderzenie tak dużej ilości ich przeklętej energii spowodowało ogromny huk oraz niewielką falę uderzeniową, która nieznacznie ich zachwiała przez co dziewczyna zdołała się uwolnić z jego uścisku.

To było coś, czego Gojō się kompletnie nie spodziewał. Nie mniej był całkiem dumny, że udało jej się sparować taki cios bez większego uszczerbku na zdrowiu. Teraz natomiast dziewczyna spoglądała na niego bykiem, a chwilę później jeden z jej ogonów znowu go zaatakował. Ten jednak nie zablokował tego, tylko splótł ze sobą dłonie znikając z miejsca, w którym się znajdował. Zmaterializował się tuż za nią, chcąc ją uderzyć w plecy, ale ta od razu wyłapała jego intencje odskakując do tyłu. Satoru tylko na to czekał, poderwał dziewczynę w locie, wiedząc że ta nie ma jak się wtedy bronić, po czym przeniósł ich paręnaście metrów nad ziemię, dodatkowo wyrzucając ją jeszcze do góry.

Sachiko zachłysnęła się gwałtownie powietrzem, gdy jej wnętrzności dosłownie zrobiły fikołka od tych nagłych zmian wysokości. Kompletnie się tego nie spodziewała i w ciągu dosłownie sekundy znalazła się dobre dwadzieścia metrów nad ziemią. Nie potrafiła bronić się w powietrzu, natomiast dobrze znając Gojō wiedziała, że on często to wykorzystywał w walce. Pieprzony batman, posiadający technikę manipulującą przestrzenią. On był zdecydowanie za bardzo obdarzony siłą. Chociaż jakby tak na to spojrzeć, ona też posiadała dość potężne moce. Nie dość, że mityczne lisy chroniły jej tyłek przed każdym niebezpieczeństwem, to jeszcze panowała nad przeklętą Techniką, dzięki której manipulowała żrącą dla ciała krwią.

Nie mogła jednak dłużej rozmyślać nad niesprawiedliwością świata, gdyż w powietrzu całkiem straciła panowanie nad tym, gdzie się znajduje ziemia, a gdzie niebo. Gdy po chwili się zorientowała, że jej plecy są skierowane ku ziemi, to dosłownie sekundę później znikąd pojawił się Gojō parę metrów nad nią. Uśmiechnął się chytrze w jej kierunku, po czym zamachnął się prawą ręką wykonując w powietrzu cios. Pięść co prawda nie dotarła do jej ciała, gdyby tak się stało zapewne otrzymałaby poważne obrażenia wewnętrzne. Jego cios jednak wywołał potężną falę uderzeniową, która jak grom ugodziła w już i tak spadającą nastolatkę, która teraz zaczęła jeszcze szybciej zmierzać w stronę ziemi.

W ostatniej chwili zmaterializowała lisy tak, że te otoczyły ją minimalizując skutki upadku. Ogromy huk rozległ się, gdy zderzyła się z ziemią, a potężny obłok kurzu na chwilę ograniczył wszystkim pole widzenia. Reszta pierwszorocznych zaczęła kaszleć i osłaniać się przed pyłem. Sachiko przez chwilę była otumaniona uderzeniem, ale nie miała zbyt wiele czasu do namysłu. Otworzyła oczy, słysząc nieprzyjemny pisk w uszach. Dostrzegła, że znajduje się w niewielkim kraterze. Szczerze mówiąc nie spodziewała się, że Satoru użył tyle siły, że jej upadek spowodował zagłębienie w ziemi.

Dalej lekko otępiała, podniosła się na równe nogi. Kątem oka dostrzegła jak jej lisy leżą w bezruchu na ziemi, po raz kolejny ratując ją z opresji. Natychmiast je odwołała dziękując im w duchu za to poświęcenie. Wiedziała, że nie mają jej tego za złe, ale i tak czuła delikatne wyrzuty sumienia. Wtedy też zarejestrowała głośny świst gdzieś nad nią. Ignorując lekko obolałe jeszcze mięśnie po upadku, wyskoczyła z dziury turlając się na bok. W ostatniej chwili odskoczyła, gdy Gojō wylądował w samym centrum niewielkiego krateru.

Dalej leżąc rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby jej jeszcze pomóc w walce. Pył już zdążył nieznacznie opaść i dostrzegła parę metrów dalej jak pozostali pierwszoroczni spoglądają na całą tą scenę z lekkim przestrachem. W sumie to nie tylko oni, bo parę innych uczniów również znajdowało się na dziedzińcu, ale w dalszej odległości i przyglądało się jej potyczce z białowłosym. Poniekąd był to niecodzienny widok widzieć Gojō w akcji. Nie miała jednak czasu na dalsze przyglądanie się tłumowi. Satoru wyskoczył właśnie z krateru i ruszył w jej stronę nawet nie dając jej czasu do namysłu.

Natychmiast podniosła się z ziemi, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa, przez co opadła momentalnie do tyłu, upadając na tyłek. Lekko spanikowana wyciągnęła z paska przy łydce sztylet. Satoru spojrzał na nią pobłażliwie, na co ona w odpowiedzi rzuciła go w jego stronę celując mu w głowę. Chłopak uchylił się gwałtownie przed nadlatującym nożem, po czym zaśmiał się lekko znowu skupiając swój wzrok na nastolatce. Był zdecydowanie zbyt blisko. Yoshikawa błagając w duchu, żeby tym razem nogi jej nie zawiodły podniosła się, ale zanim zdążyła całkiem wstać Gojō ją znów zaatakował.

Sachiko przekoziołkowała na bok, pozostawiając za sobą niewielką smugę krwi. Białowłosy spojrzał na plamę, którą ta po sobie zostawiła marszcząc przy tym brwi. Mógłby przysiąc, że nie zranił ją w ten sposób. Wtedy też poczuł ostry i przeszywający ból w boku. Ich spojrzenia spotkały się. Jej szare tęczówki wyrażały głębokie zdumienie, a wręcz delikatny strach, on natomiast przeniósł wzrok na swój brzuch, który został głęboko przecięty przez jej krwawy miecz.

Yoshikawa zamarła w bezruchu wpatrując się w szkarłatną ciecz, która niespodziewanie pojawiła się na podartymi materiale jego koszuli. To przecież nie miało prawa się wydarzyć. Co prawda cały jej misterny plan się poniekąd powiódł, rzucając w Gojō sztyletem zdążyła niezauważalnie naciąć sobie drugim rękę. Następnie niby unikając jego ataku wykonała proste cięcie licząc, że miecz zatrzyma się parę milimetrów od jego ciała. Chciała go w pewien sposób przechytrzyć, ale z pewnością nie tak okaleczyć.

Satoru zareagował momentalnie. Wiedział, że ma niewielką widownię, a taki wybryk mógłby nie tylko zachwiać jego opinią najsilniejszego czarownika, ale również postawić Yoshikawę w nieciekawej sytuacji. Gdyby się rozniosło, że była w stanie zranić samego Gojō Satoru, Rada by się od razu do tego doczepiła i po wnikliwej analizie, doszłaby do wniosku, że dziewczyna jest zbyt niebezpieczna do życia w społeczeństwie. Jego rana co prawda w ułamku sekundy się sama zagoiła dzięki działaniu jego Odwróconej Przeklętej Techniki, ale ból jaki wtedy poczuł pamiętał do tej pory.

Natychmiast złapał nastolatkę za nadgarstek, w którym dalej trzymała swój miecz, po czym wykręcił jej rękę do tyłu. Dziewczyna jakby bezwiednie mu na to pozwoliła przerywając Technikę, przez co krew z miecza chlusnęła na ziemię. Następnie odwrócił ją plecami do siebie i pociągnął za rękę z tyłu tak, że barkami uderzyła o jego klatkę piersiową. Bardzo szybkim, wręcz niezauważalnym ruchem, zbliżył twarz do jej policzka.

– Zachowuj się normalnie. Później ci wszystko wyjaśnię. - szepnął jej do ucha, po czym odwrócił się w stronę reszty uczniów, przybierając na twarz luźną maskę rozbawienia.

– Widzicie jej błąd? Zawahała się i przez to dała się obezwładnić. - zawołał swobodnie, jakby nic się nie stało. – Teraz bez problemu mógłbym jej odciąć dopływ tlenu i koniec. - dodał, demonstrując ten ruch reszcie uczniów.

Yoshikawa dalej była w ogromnym szoku. Zignorowała nawet fakt, że właśnie była podduszona przez przedramię białowłosego na oczach reszty. W uszach obijały jej się tylko słowa chłopaka, że ma się zachowywać normalnie, co ją nieznacznie ocuciło. Jakby wyrwała się nagle z tego otępienia, włączając trzeźwe myślenie. Wbiła szybko wolny łokieć w brzuch Satoru, czego ten się chyba zbytnio nie spodziewał. Jęknął głośno, zginając się i dzięki temu udało jej się wyswobodzić z jego uścisku.

– Ja tam nie widzę żadnego błędu. Na przyszłość uważaj, żebym ja ci kiedyś nie odcięła dopływu do tlenu. - odparła uśmiechając się szeroko, pomimo że do śmiechu jej zdecydowanie nie było.

Tak jak jej kazał. Miała się zachowywać normalnie, jakby to co się wydarzyło było najzwyczajniejszą w świecie rzeczą. Mimo że wewnątrz była w dalszym ciągu roztrzęsiona, bo wiedziała, że Gojō cały czas używał Nieskończoności. Nawet czuła moment, w którym jak przez masło jej miecz przedarł się przez nią, trafiając bezpośrednio w jego tkanki.

– Wszystko w porządku, Gojō-sensei? Ta rana nie wyglądała zbyt dobrze... - zapytał Yuta, lekko wystraszonym głosem. Cała czwórka była nieznacznie zdezorientowana. Gojō jednak machnął w ich kierunku lekceważąco ręką śmiejąc się głośno.

– Nic się przecież nie stało. - odparł, podnosząc do góry koszulę w miejscu draśnięcia i ukazując reszcie nietkniętą skórę. – To wszystko było zaplanowane, żeby pokazać wam przedsmak tego, co w jujutsu jest nazywane Odwróconą Przeklętą Techniką... - Satoru zaczął nawijać im o tym jak ta technika działa i jakie ma właściwości, ale Sachiko niezbyt go słuchała. Dostrzegła w oddali dyrektora, który musiał przyglądać się temu wszystkiemu.

Uczniowie dość szybko zapomnieli o tym incydencie, najwyraźniej ufając słowom swojego mentora. Teraz wszyscy wpatrywali się w niego z przejęciem słuchając o technice, która uzdrawiała rany i była w stanie nawet zregenerować odciętą kończynę.

– Niesamowite! Ty też to potrafisz, Sachiko? - zawołał rozemocjonowany Yuta, spoglądając na nią z wyczekiwaniem. Cała czwórka zwróciła na nią swój wzrok, czekając na odpowiedź.

– Jeszcze nie. - zaprzeczyła.

– Niewielu magów jest w stanie opanować tę Technikę, jednak wierzę, że każdy z was to kiedyś zrobi! - wtrącił dziarskim tonem Satoru.

– To jak wytłumaczysz w takim razie fakt, że większość z obrażeń zadanych ci podczas walki ze mną i Pandą już nie masz? - zapytała czujnie Maki. Sachiko nie doceniła jej spostrzegawczości.

– Szybka regeneracja. - odparła krótko.

– Jak ją opanowałaś? - nie dawała za wygraną Zen'in.

– Nijak. To wrodzona cecha mojego gatunku. - powiedziała wymijająco, wzruszając ramionami, jednak wzbudziła tym jeszcze większe zdziwienie wśród reszty.

– Co to niby ma tak właściwie znaczyć? Należysz do innego gatunku?! - ponownie spytała zielonowłosa, patrząc na nią jak na ufo.

– Czy ty im cokolwiek o mnie powiedziałeś, Gojō? - nastolatka spojrzała powątpiewająco w stronę białowłosego. Satoru natomiast niczym się nie przejmując objął ją ramieniem, przegarniając bliżej do swojego boku.

– Moi drodzy, przedstawiam wam Yoshikawę Sachiko, moją pierwszą uczennicę, a zarazem kitsune i użytkowniczkę Techniki Przeklętej Krwi! - wypalił, czym spowodował, że Maki i Toge o mało się nie zakrztusili.

Yuta i Panda nie za bardzo chyba zrozumieli, bo nie byli w temacie klanów czarowników jujutsu. Natomiast Zen'in jak i Inumaki należeli do takich rodzin, to też doskonale wiedzieli, że jej Technika wywodzi się od Nakamury, największego terrorysty i mordercy XX wieku.

– Kitsune? To chyba ten lis z legend... - zaczął Panda.

– Użytkowniczka Przeklętej Krwi?! - zawołała Maki.

– Pierwsza uczennica? To ile Sachiko ma lat? - zapytał Yuta.

– Tuńczyk?! - dodał jeszcze od siebie Toge.

Sachiko lekko wryło w ziemię słysząc nagle tyle pytań. Satoru jednak wydawał się być całkiem rozluźniony, czym jeszcze bardziej zirytował nastolatkę. Powinien był to wszystko wyjaśnić im o wiele wcześniej.

– Dowiecie się wszystkiego w swoim czasie. - powiedział niedbale, ale Yoshikawa stwierdziła, że nie ma zamiaru tego odwlekać w czasie.

– Tak. - odparła, wskazując palcem na Pandę i odpowiadając tym samym na jego pytanie.
– Tak. - tym razem wskazała na Maki.
– W teorii szesnaście, w praktyce o wiele więcej. - wyjaśniła Yucie.
– Eee, co? - jedynie Inumaki'ego nie zrozumiała, ale już widziała, że z jakiegoś powodu porozumiewa się on jedynie nazwami jedzenia.

Wcale jednak tym nie spowodowała, że wyczerpująco odpowiedziała na tłoczące się w nich pytania. Wszyscy jak na rozkaz otworzyli usta chcąc coś jeszcze powiedzieć, ale wtedy przerwał im Satoru.

– Muszę jeszcze na chwilę ukraść Yoshikawę, ale za chwilę dołączy do was na stołówce i zapewne odpowie na wasze pytania. - wyprzedził ich, po czym dalej obejmując nastolatkę, poprowadził ją w stronę budynku.

Ona będąc jeszcze w lekkim szoku pozwoliła mu na to, po czym znaleźli się w pustym korytarzu. Ta widząc, że chłopak nie zamierzał jej dalej nic wyjaśnić, złapała go gwałtownie za ramię, pociągając w swoją stronę i zmuszając do odwrócenia się. Wbił w nią pytające spojrzenie, czym po raz kolejny ją lekko zirytował. Przecież doskonale wiedział o co jej chodzi.

– Co to miało być?! - warknęła w jego stronę, podnosząc głos. Na szczęście korytarz wydawał się być całkiem pusty.

– Co konkretnie?

– Nie graj głupa. Mój miecz przebił się przez twoją Nieskończoność!

– Nie pierwszy raz...

– Że co?! Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?! Mogłam cię zabić, do jasnej cholery! - teraz już krzyknęła w jego stronę wyraźnie wkurzona.

– Nie zabiłabyś mnie. Przecież wiesz, że potrafię się uleczyć.

– Z początku chciałam cię ciąć w szyję. Ciekawe czy bez głowy też byś się uleczył.

– Musiałabyś mi ten miecz wbić w mózg. - parsknął, wskazując sobie palcem czoło. – Tu, gdzie jest rdzeń przeklętej energii, żebym nie był w stanie użyć Odwróconej Techniki. - odpowiedział lekko znudzonym głosem, jednak starał się zachowywać jakby nic wielkiego się nie stało, żeby dodatkowo jej nie stresować.

– Satoru! - zawołała już spanikowanym tonem. Ten jednak słysząc jej głos, dostrzegł, że dziewczyna mocno przeżywa tą sytuację.

– Sachi, naprawdę nie musisz się tym przejmować. Wszystko jest pod kontrolą. - odparł, podchodząc do niej i kładąc jej dłoń na ramieniu, chcąc jej dodać tym otuchy.

Ta jednak spięła się gwałtownie czując jego dotyk, przez co natychmiast cofnął swoją rękę. Wtedy też dotarło do niego, że znowu to zrobił. Nie wiedział z czego to wynikało, wcześniej nastolatka nie miała żadnego problemu z kontaktem cielesnym. Teraz natomiast wyglądała na ofiarę przemocy, którą dotyk przerażał. Zupełnie jakby przeżyła jaka traumę...

Satoru przyjrzał jej się uważniej, marszcząc lekko brwi. Sachiko dostrzegła jego wzrok i zmieszała się nieznacznie wyczuwając, że chłopak zaczął coś podejrzewać. Reakcje jej organizmu nie należały do normalnych, a Gojō był zdecydowanie dobrym obserwatorem. Splotła ze sobą dłonie z tyłu za plecami i zaczęła się odrobinę kiwać do przodu i tyłu, przenosząc ciężar na zamianę na pięty i palce. Jednocześnie odwracając wzrok w kierunku ściany, bo czuła się już trochę niekomfortowo. Wiedziała, że Satoru się jej uważnie przygląda, co ją najzwyczajniej w świecie peszyło, tym bardziej, że chyba ją rozgryzł.

On natomiast jedynie westchnął cicho, po czym odwrócił się i poszedł wzdłuż korytarza, gestem nakazując jej pójść za sobą. Sachiko bez słowa ruszyła za nim, dziękując w duchu, że nie chciał drążyć więcej tematu. Dostrzegła jednak, że w pewnym momencie chłopak skręcił w nieznany jej dotąd korytarz, po czym zaczęli schodzić po schodach na dół.

– Gdzie idziemy?

– Do laboratorium Ieiri.

– Co, chcecie robić na mnie nielegalne eksperymenty? - zażartowała, chcąc rozładować atmosferę, ale Satoru chyba nie był zbytnio w nastroju. Nie po tym, co przed chwilą odkrył.

Po paru minutach znajdowali się w jakichś najciemniejszych zakamarkach szkoły. W podziemiach, w których wilgotne powietrze powodowało, że aż nieprzyjemnie się oddychało. Gdy doszli do jednych z metalowych drzwi, Gojō pchnął je przepuszczając dziewczynę. Ta weszła do dziwnego pomieszczenia, które całe było poryte kafelkami. Nastolatka rozejrzała się z zaciekawieniem dookoła, ale zanim zdążyła obejrzeć resztę pokoju usłyszała jak drzwi za nią się zamykają, a następnie zamek wydaje charakterystyczne szczęknięcie.

Momentalnie się odwróciła dostrzegając, że wewnątrz był również dyrektor Yaga, wraz z paroma swoimi przeklętymi marionetkami. Satoru stał parę kroków przed nim, rzucając mu powątpiewające spojrzenie. Yoshikawę nieznacznie zaniepokoił fakt, że ten zamknął drzwi na klucz i dodatkowo miał „obstawę". Spojrzała na dwójkę pytająco, ale wewnątrz czuła, że adrenalina jej momentalnie skoczyła. Ręka bezwiednie przesunęła się na jej pas, gdzie miała sztylet do aktywacji Techniki oraz mimowolnie uwolniła przeklętą energię po swoim ciele.

– Tylko bez takich, Yoshikawa. - rzucił ostro dyrektor, czym jeszcze bardziej zaniepokoił nastolatkę.

– Bez jakich? - spytała, przenosząc wzrok na Satoru, mając nadzieję, że może ten wyjaśni jej co tu się dzieje.

– To nie było konieczne, dyrektorze... - zaczął białowłosy, ale został uciszony przez dłoń starszego mężczyzny.

– Nie dopuszczę, żeby sytuacja się powtórzyła.

– Czy ktoś może mi wyjaśnić co tu się do cholery dzieje?! - zapytała podniesionym głosem, cofając się do tyłu i nerwowo rozglądając po pokoju w poszukiwaniu jakiejś drogi ucieczki. Dostrzegła jedynie jakieś drugie drzwi, które były jednak położne niedaleko dyrektora i jego obstawy marionetek, więc nie miała chwilowo szans się tam dobić.

– Sachi, spokojnie... - chciał ją uspokoić Satoru, zbliżając się krok w jej stronę, ale ta widząc to natychmiast wyciągnęła z paska sztylet łapiąc jego ostrze prawą dłonią. Lewą trzymała jego trzon, aby w momencie móc go pociągnąć, rozcinając rękę do krwi.

– Nie zbliżaj się do mnie. -  warknęła ostrzegawczo w jego stronę. Pomieszczenie było zbyt małe żeby móc swobodnie walczyć w nim lisami. Przed chwilą dwukrotnie zmaterializowała Ryūketsu więc trzecie jego użycie nie byłoby zbyt rozważne, ale nie miała innego wyjścia.

– Yoshikawa ani mi sie waż. - powiedział stanowczo dyrektor wysyłając w jej stronę jedną ze swoich marionetek, która zbliżyła się chcąc jej uniemożliwić nacięcie dłoni. To jednak zadziałało na nią niczym płachta na byka.

Bez wahania zacisnęła mocniej dłoń na ostrzu, czując jak to wbija jej się głęboko w tkanki, po czym lewą ręką wyciągnęła je z zaciśniętej pięści. Krew bryznęła na posadzkę, a nastolatka aktywowała Technikę i w momencie ciecz, która wypłynęła z jej dłoni zamieniła się w krwawy miecz. Przed oczami dostrzegła ciemne mroczki, spowodowane utratą krwi, ale zignorowała je, wykonując szybkie cięcie na szarżującą w jej stronę maskotkę. Przeklęty pluszak Masamichi'ego został przecięty w pół, powodując że plusz rozsypał się po całej podłodze. Do jej uszu dobiły się jakieś głosy, ale nie słuchała już ich.

Włączył jej się tryb przetrwania i nie liczyło się dla niej już nic innego jak ucieczka stąd. Instynkt przejął nad nią kontrolę i w ferworze walki rozpruła kolejnego pluszaka, który rzucił się w jej kierunku. Dostrzegła, że Satoru nagle zniknął z jej pola widzenia, to też skupiła swoje zmysły, wyczuwając niespodziewanie drobny przepływ przeklętej energii tuż za jej plecami. Tym razem nie da się mu tak łatwo rozbroić. Odwróciła się, robiąc mieczem pół obrót, a jego koniuszek zatrzymał się na klatce piersiowej lekko zdziwionego białowłosego. Do ich uszu dotarł cichy syk, gdy jego ubranie w tym miejscu zaczęło się topić.

Satoru uniósł ręce w obronnym geście, chcąc jej przekazać, że nie ma złych zamiarow, ale ta zmierzyła go tylko ostrym spojrzeniem nie wypowiadając nawet słowa. Trzecia marionetka zaatakowała ją od tyłu, ale nią zajął się od razu Diego, który pomimo niewielkiej przestrzeni, w której nie był w stanie manewrować i tak się pojawił, chcąc za wszelką cenę ochronić dziewczynę. Rozszarpał przeklętego pluszaka swoimi ostrymi kłami, a Yoshikawa jedynie usłyszała dość przyjemny dla ucha odgłos prutego materiału.

– Hej! Spokój! - odezwał się niespodziewanie kobiecy głos za jej plecami, a następnie usłyszała zgrzyt otwieranych drzwi. Momentalnie się odwróciła i dostrzegła szkolną lekarkę, która musiała chyba wybiec z pokoju na przeciwko, słysząc odgłosy walki. W rogu pokoju przy tych drugich drzwiach znajdował się sam dytrektor, koło którego stała jeszcze jedna marionetka. Jego twarz wyrażała aktualnie wiele emocji, zarówno wściekłość, jak i lekki strach oraz ulgę.

– Chciałam tylko pobrać trochę twojej krwi do badań... - dodała, wzruszając ramionami, ale jednocześnie usuwając się z przejścia tak, że mogła teraz bez przeszkód wyjść.

– Czy wy sobie kurwa jakieś żarty ze mnie robicie?! - warknęła nastolatka, opuszczając swoją broń w kierunku ziemi i spoglądając na wszystkich po kolej.

– Mówiłem, że to była przesada.. - odparł Satoru, wzruszając ramionami.

– Wolałem zrobić to jak należy, żeby mieć pewność, że na pewno odda tą krew... - chrząknął dyrektor wymijająco.

– Przecież bym oddała! Zawsze oddawałam! - zawołała z wyrzutem. – Zrobiliście tu otoczkę jakbyście co najmniej chcieli przeprowadzić na mnie tajną egzekucję w tej ciemnej, opuszczonej piwnicy, a wystarczyło mi tylko powiedzieć, że potrzebujecie próbki krwi. Co jest, dyrektorze? Przecież jestem po waszej stronie... - dodała trochę smutniejszym tonem, odwołując Diega. Nie mogła uwierzyć co tu się wydarzyło. Nigdy nie odmówiła, gdy potrzebowali jej krwi do badań. Czuła się teraz fatalnie, jakby nie była całkiem godna zaufania.

– Musisz to zrozumieć. Sytuacja się trochę zmieniła, jesteś w stanie przebić się przez Nieskończoność Gojō i... - zaczął się trochę niezręcznie tłumaczyć dyrektor.

– To nie ma nic do rzeczy. - przerwała mu, po czym zwróciła się do Ieiri. – Zrób, co miałaś zrobić. Chcę stąd szybko wyjść.

– Tak w zasadzie to chciałam twojej krwi z aktywną Techniką oraz bez jej aktywacji, ale widzę że skoro masz dalej ten miecz w ręce...

– Rób co chcesz. - przerwała jej, wymijając stojącego dalej Satoru i siadając na krześle znajdującym się koło podłużnego stołu.

Położyła rękę z Ryūketsu na nim, po czym oparła głowę do tyłu o ścianę, czując jak zaczyna jej nieprzyjemnie pulsować. Teraz, gdy adrenalina jej trochę opadła, jej organizm zaczął dawać do zrozumienia, że przeholowała z utratą krwi. Usłyszała jak jedna osoba przysuwa drugie krzesło do stołu, a jeszcze inna wyszła z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi.

– Wszystko okej, Sachi? - zapytał cicho Satoru, na co dziewczyna powoli uniosła powieki. Kucnął przed nią, spoglądając w jej kierunku z lekkim niepokojem. Jego koszula z pewnością nadawała się już jedynie do wyrzucenia, bo oprócz długiego rozcięcia na brzuchu posiadała jeszcze wypaloną dziurę na piersi.

– Straciłam sporo krwi.

– Może przełożymy te badania na inny dzień? - zaproponował, spoglądając na Shoko, która z zainteresowaniem badała strukturę jej maczety.

– To i tak nie ma znaczenia. Krwi, którą użyłam na utworzenie Ryūketsu już nie wrócę. - przerwała mu Sachiko.

– Ryūketsu? Rozlew krwi? - zapytał, unosząc jedną brew do góry i uśmiechając się porozumiewawczo w jej kierunku.

– No co? Taka jego rola, przelewa krew, ale niestety nie tylko moich przeciwników, ale również i moją. - westchnęła, opisując swoją broń.

Rozprostowała palce, dalej utrzymując Technikę, przez co wszyscy zwrócili swój wzrok w tym kierunku. Miecz dalej trzymał się swojego kształtu i widać było, jak jego trzon wnikał bokiem w ranę, którą ta wykonała wcześniej na dłoni.

– Ha! Ciekawe... - wypaliła niespodziewanie Ieiri, na co dwójka obok zwróciła na nią swój wzrok. – Wygląda na to, że twoja krew ma również właściwości neutralizujące przeklętą energię. Co wyjaśnia dlaczego Nakamura zdołał zabić tylu świetnych czarowników w latach siedemdziesiątych.

– Super. Kolejny powód, żeby poddać mnie egzekucji. - prychnęła Yoshikawa, przewracając oczami.

– Podobnie trochę jak ta broń Toji'ego... - powiedział nagle Satoru, kierując swoje słowa głównie do lekarki, bo Sachiko nie miała zielonego pojęcia kim jest niejaki Toji.

– Wręcz bym powiedziała, że działa na tej samej zasadzie... - dodała Ieiri, uderzając w jej miecz jakimś dziwnym urządzeniem.

– Ekhm... Mogę się dowiedzieć kim jest Toji i jego broń? - zapytała Yoshikawa, patrzac znacząco na dwójkę.

– Toji był napompowanym palantem, który mnie o mało nie zabił, bo posiadał Specjalnej Klasy przeklętą broń, która tak samo jak twoja urocza maczetka, neutralizowała przeklęte Techniki przy ich kontakcie. - wyjaśnił krótko Satoru, przewracając oczami. Widać było, że ten Toji trochę musiał naruszyć jego ego.

– Kiedy to się wydarzyło?

– Jeszcze w liceum, ale muszę przyznać, że należą mu się pewnego rodzaju podziękowania, bo dzięki takiemu bliskiemu spotkaniu ze śmiercią, udało mi się opanować Odwróconą Przeklętą Technikę.

– Ja już miałam tyle bliskich spotkań ze śmiercią, że ich chyba nie zliczę na palcach obydwu rąk. Z tym, że nie udało mi się doznać jakiejś duchowej przemiany i opanować tej Techniki, pomimo tylu prób... - westchnęła głośno Sachiko.

– Przyjdzie z czasem. Będę poruszał ten temat pewnie za parę lekcji, to może coś ci się bardziej rozjaśni. - odparł pokrzepiająco.

– Lekcji? Że takich niby wykładów w sali? - zapytała, spoglądając na niego wymownie.

– No, a co ty sobie myślałaś? Teorii też was trzeba nauczyć. - parsknął śmiechem widząc nietęgą minę dziewczyny.

Naprawdę nie miała ochoty uczestniczyć w teoretycznych wykładach. Pamiętała jak bardzo nudziła się na niektórych zajęciach w szkole, do której uczęszczała w wiosce. Tylko że tam bez skrupułów mogła zająć się czymś innym i nie słuchać nauczycielki, a tutaj było pięcioro uczniów na krzyż więc z pewnością Gojō by zauważył, że ta zajmuje się czymś innym, niż słuchaniem jego wywodów. Poza tym wydawało jej się, że ma całkiem dobrze ugruntowaną wiedzę teoretyczną jeśli chodzi o jujutsu. Nie dość, że Satoru coś tam jej opowiadał te siedem lat temu, to też zgłębiała się w różne książki w szkolnej bibliotece i miała jako takie pojęcie o przeklętej energii.

Nie odezwała się jednak, bo wiedziała, że jeśli chce ukończyć liceum i zostać kwalifikowanym magiem, to musi chcąc nie chcąc uczestniczyć we wszystkich etapach nauczania.

– Dlaczego Yaga się tak dziwnie zachowywał? Czy ja kiedykolwiek działałam przeciwko wam? Zawsze jak potrzebowaliście mojej krwi, albo innych próbek do badań to wam je dawałam. - zapytała, przenosząc wzrok na stół gdzie Ieiri dalej sprawdzała zachowanie jej krwi.

– To nie tak, Sachi... - zaczął Satoru, siadając na przeciwko niej na ziemi, bo już mu trochę zdrętwiały kolana od pozycji kucającej.

– Musisz zrozumieć, że czasy, w których twój ojciec był w pełni mocy były jednymi z mroczniejszych. My tego nie przeżyliśmy na własnej skórze, natomiast Masamichi był wtedy chłopcem. Na pewno wielu jego przyjaciół i członków rodziny zmarło podczas inwazji Nakamury. Tu nie chodzi o ciebie, tylko o traumę jaką wyrządziła mu wtedy ta Technika. - wyjaśniła Shoko.

– Dokładnie tak samo myślę. Dyrektor cię naprawdę polubił, ale nie dziw mu się, że ta Technika go po prostu przeraża, bo przypomina mu tamte czasy. - dodał białowłosy.

– Przecież nigdy bym jej nie użyła przeciwko wam. - wymamrotała nie do końca pocieszona ich słowami.

– Spróbuj postawić się w jego sytuacji. Najpierw przeżył okropne czasy młodości, w strachu o swoje życie i swoich bliskich. Następnie miał nadzieję, że już po wszystkim, a potem okazuje się, że wybuchowa nastolatka odziedzicza tą Technikę i dodatkowo wychodzą na jaw jej nowe właściwości. - powiedziała Ieiri, nawet nie spuszczając wzroku z tego czym się aktualnie zajmowała.

– Nie jestem wybuchowa. - po tych słowach usłyszała  jak Gojō głośno parsknął śmiechem.

– Wiesz, spotkanie z Wyższymi i ten dzisiejszy incydent raczej potwierdza twoją wybuchowość i narwany temperament. - odparł ze śmiechem.

– Słuchaj, Rada chciała mnie skazać na egzekucję, a wy się dzisiaj zachowywaliście, jakbyście również chcieli zrobić to samo, ale po kryjomu w piwnicy.

– Przecież wiesz, że nie pozwoliłbym cię skrzywdzić. - powiedział, spoglądając na nią z lekkim uśmiechem.

Ona jednak nie była tego taka pewna. Do tej pory myślała, że jej relacja z białowłosym się nie zmieniła na przestrzeni tych lat, że dalej mu ufała..., ale dzisiaj, gdy przez ten ułamek sekundy była przekonana, że spiskuje z Masamichi'm była gotowa go zabić. Mimo że się myliła i chłopak nie miał wobec niej złych intencji, tak jej organizm reagował machinalnie. Szczerze mówiąc, nie wiedziała czy na ten moment była w stanie zaufać komukolwiek, na pewno nie po sytuacjach, które się zdążyły wydarzyć w jej życiu w przeciągu tych siedmiu lat.

– Nie wiem, Satoru. Nie znam cię. Minął szmat czasu. Nie jestem tą samą osobą co wtedy, więc nie wymagaj ode mnie, że będę ci ślepo ufała. - wypaliła, nie myśląc zbytnio nad sensem swoich słów. Po prostu powiedziała to co czuła, ale widząc reakcję chłopaka dostrzegła, że jej słowa musiały go zaboleć.

– Masz rację. - odparł cicho, uśmiech który jeszcze chwilę temu znajdował się na jego twarzy natychmiast zniknął. Gojō podniósł się z ziemi poprawiając sobie ubranie, które trochę się zmięło od niewygodnej pozycji. – Nie jestem tu już chyba dłużej potrzebny. Lekcje na dziś się skończyły, jak Ieiri dokończy to co zaczęła, to będziesz miała na dzisiaj wolne. Masz mój numer więc w razie pytań pisz. - wypowiedział całe to zdanie dość formalnie, po czym bez słowa skierował się stronę wyjścia.

Sachiko chciała go w pierwszym odruchu zatrzymać, jakoś wyjaśnić tą sytuację i swoje słowa, ale jakoś głos jej zamarł i w efekcie nie powiedziała nic. Czuła się trochę winna, ale w teorii nie powinna gdyż to co mówiła było przecież prawdą...

– Mocne słowa. - skomentowała Shoko, co nastolatka całkiem zignorowała. Wiedziała, że lekarka ma rację, ale nic na to nie mogła poradzić. Resztę badania przeprowadziły w całkowitej ciszy.

***

Wychodząc z piwnicy szybko wykręciła numer do Satoru, ale jej połączenie zostało odrzucone. Mimo wszystko chciała wyjaśnić tą sytuację. Jej słowa były prawdziwe, ale zabrzmiały w bardzo zły sposób. Gdy tak siedziała w całkowitej ciszy z Ieiri i jej myśli mogły swobodnie płynąć, dotarło do niej, jak musiał się poczuć białowłosy. Kolejne jej połączenie zostało przez niego odrzucone, więc postanowiła napisać SMSa. Kupiła telefon wracając dzień wcześniej z Satoru z urzędu. Chłopak pomógł jej ogarnąć kartę i abonament, a także dał jej swój numer, jakby potrzebowała się z nim skontaktować. Do tej pory jeszcze nie miała takiej potrzeby.

„Jesteś jeszcze w szkole?"

Czekała w napięciu aż wiadomość do niego dotrze. Przystanęła nawet na schodach, patrząc jak ikonka zamieniła się z „wysłane" na „odczytane". Odczekała parę chwil, ale nie dostała żadnej odpowiedzi. Przecież napisanie „tak" albo „nie" raczej nie zajmuje tyle czasu. Prychnęła głośno pod nosem, po czym schowała telefon do kieszeni i ruszyła dalej. Skoro chciał się bawić w dziecinne fochy to proszę bardzo. Ona nie zamierzała uczestniczyć w takich gierkach. Wtedy też w jej kieszeni zawibrowało, na co momentalnie zareagowała, wyciągając telefon, aż o mało jej nie wypadł z rąk.

Tak."

Nastolatka miała ochotę przewrócić oczami, widząc tą kropkę na końcu zdania.

Możemy pogadać?"

Ciekawe ile tym razem będzie musiała czekać łaskawie na jego odpowiedź. Ruszyła dalej schodami w górę, a gdy znalazła się w końcu na parterze, komórka na nowo zawibrowała w jej kieszeni.

Jestem w pokoju, ale mam niewiele czasu."

Nastolatka widząc tą wiadomość nic na nią nie odpisała tylko ruszyła szybszym krokiem w stronę dormitoriów. Po drodze trafiła na resztę pierwszorocznych, którzy najwidoczniej wracali już ze stołówki po skończonym posiłku.

– Sachiko! - zawołał Yuta, machając w jej stronę, przez co zmuszona była się zatrzymać.

– Wybaczcie, trochę mi się przedłużyło u Ieiri-san, a teraz muszę znowu pogadać z Gojō... - wyjaśniła szybko.

– Czyli potem jesteś wolna? - zapytał Panda.

– W sumie to tak.

– To super! Bo robimy ognisko klasowe na błoniach gdy sie ściemni, więc musisz też wpaść. - powiedział, uśmiechając się do niej szeroko. Łysa plama dalej widniała na jego futerku, ale zmył już pył z reszty ciała. Wydawał się jednak nie rozpamiętywać tamtego wydarzenia.

– Okej, przyjdę. Dajcie mi tylko znać, jak już będziecie wychodzić. Mój numer pokoju to 55. - odparła, uśmiechając się w ich stronę.

– Dlaczego byłaś u Ieiri-san? - spytała podejrzliwie Maki, na co Toge ją lekko szturchnął łokciem. – No co? Zwyczajne pytanie. - warknęła w jego stronę.

– Chciała pobrać moją krew do badań. - powiedziała zgodnie z prawdą, wzruszając lekko ramionami. – Ale tymczasem muszę się serio zbierać.

Pożegnała się z resztą, po czym ruszyła w stronę pokoju białowłosego. Doskonale wiedziała, gdzie się znajduje, trafiłaby tam pewnie nawet z zamkniętymi oczami. Zdecydowanie spędziła w jego pokoju zbyt wiele czasu, mogłaby nawet powiedzieć, że więcej niż w swoim własnym. Jednak gdy tym razem znalazła się już pod jego drzwiami wcale nie czuła się komfortowo.


~ 6441 słów ~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top