♠️ 2.8 ♠️
Wspólnie z Gojō stwierdzili, że Yoshikawa pozna się z resztą pierwszorocznych kolejnego dnia na zajęciach, ponieważ zaczęło robić się już późno. Satoru jednak nalegał żeby z Yutą zobaczyła się jeszcze tego samego dnia, ponieważ jak to sam określił ich pierwszy kontakt z pewnością będzie burzliwy i w razie czego musi wkroczyć do akcji. Sachiko zdziwiła się lekko po tych słowach, postawiła jednak warunek, że w pierwszej kolejności chce się przebrać i wykąpać, a potem ewentualnie z kimkolwiek zapoznawać. Białowłosy nakazał jej przyjść do sali lekcyjnej jak już skończy.
Ku jej zdziwieniu pokój, który jej został przydzielony był tym samym, w którym mieszkała siedem lat temu. Był on w ogóle nie zmieniony, pozostawiony w tym samym stanie w jakim go zostawiła. Dostrzegła na stoliku nocnym swój stary, ciemnozielony budzik, którego szczerze nienawidziła i odkryła, że nawet dalej działał więc ktoś musiał w nim wymieniać baterie. Co ciekawe pokój był w nienagannym stanie, nie było tu ani krzty kurzu, a ubrania w szafie wyglądały na świeże i o wiele ładniej poukładane niż gdy ona tu mieszkała. Wtedy zwykle były upchane byle jak i najczęściej pomięte.
Satoru wyjaśnił jej, że w szkole jest tyle pokoi, że spokojnie starcza ich dla wszystkich uczniów i żyjących absolwentów, tak że nawet gdy już opuszczą szkołę to ich pokoje dalej pozostają i mogą z nich korzystać kiedy tylko zechcą. Z tego co pamietała po szkole często kręcili sie dorośli magowie. Dopiero po ich śmierci pokój zostaje zwolniony, a rzeczy prywatne wysłane do rodziny. Dodatkowo pokoje rzadko odwiedzane są co jakiś czas dokładnie sprzątane przez panie sprzątające, a ubrania prane i prasowane, żeby nie zalęgły sie w nich mole.
Sachiko czuła sie dość dziwnie wracając do tego samego pokoju, który wydawał sie być nie tkniętym przez czas. Nie miała jednak zbytnio czasu na melancholię i wspominania to też od razu sięgnęła do szafy po piżamę i skierowała sie do łazienki.
Gdy po jakichś dwudziestu minutach szła w kierunku sali lekcyjnej po drodze spotkała tylko jedną osobę. Wysoka dziewczyna o ładnie wyrzeźbionej sylwetce kroczyła wzdłuż korytarza. Miała spięte w wysokiego kucyka cemnozielone włosy oraz okulary na nosie. Była ubrana już w piżamę, ale widząc Yoshikawe wbiła w nią oceniające spojrzenie złotych tęczówek. Sachiko nie miała pojęcia kim jest ta dziewczyna, ale odwzajemniła spojrzenie z lekko pytającym wyrazem twarzy. Zakładała, że to jedna z uczennic, ale nie rozumiała trochę tej wrogiej aury skierowanej w jej stronę. Bez słowa sie wyminęły, a nastolatka jeszcze spojrzała przez ramię w kierunku dziewczyny, po czym gdy odkryła, że ta zrobiła to samo i ich spojrzenia sie spotkały, natychmiast odwróciła się z powrotem. Ta dziewczyna z pewnością była silna, ale nie wyczuwała od niej przeklętej energii. Miała tylko nadzieję, że to nie jest kolejna z fanek Gojō, która będzie jej zatruwać życie tak jak robiła to Tamako ze swoimi koleżankami.
Jej myśli jednak szybko sie skupiły na czymś zupełnie innym. Zastanawiała sie dlaczego Satoru uważał, że jej spotkanie z Yutą będzie „burzliwe". Czyżby podejrzewał, że sie na siebie rzucą? Raczej wątpliwe, jej lisy się już słuchały i naprawdę bardzo rzadko przejmowały kontrolę. A jeśli już to robiły, to Sachiko była w stanie w momencie nad nimi zapanować. Jej rozmyślenia przerwał widok Satoru, który stał przed zamkniętą salą lekcyjną. Dziewczyna spojrzała na niego pytajaco.
Ten bez słowa otworzył drzwi wpuszczając ją do środka. Nastolatka pewnie przekroczyła próg i zamarła w pół kroku gdy ogarnął ją niespodziewanie ogrom przeklętej energii znajdującej sie w pomieszczeniu. Czarnowłosy chłopak o lekko przygnębionym wyrazie twarzy momentalnie podniósł się z krzesła. Miał mocno podkrążone oczy jakby nie wysypiał się od wielu dni. Sachiko weszła niepewnie do środka zachowując maksymalną czujność. Chłopaka otaczała bardzo przytłaczająca i mroczna aura. Do tego stopnia jej organizm odczuł to zagrożenie, że jej własna przeklęta energia skumulowała się u podstawy jej krzyża i dziewczyna musiała siłą powstrzymywać lisy żeby się jej nie wymknęły.
– Nazywam się Okkotsu Yuta. - przywitał sie cicho, stojąc niepewnie w tym samym miejscu.
– Yoshikawa Sachiko... - zaczęła, jednak w tym samym momencie w pomieszczeniu rozległ się dziwny, wyjący głos, który jeżył włosy na głowie.
– Yuta, Yuta... Czy ona chce cię skrzywdzić? - równocześnie z głosem tuż za plecami Yuty zmaterializowała się ciemna plama, z której wypełzły dwie ogromne łapy z pazurami. Sachiko cofnęła się o krok pochylając nieznacznie do przodu.
– Rika-chan! Nie! Ona nie chce zrobić mi krzywdy! - zawołał rozpaczliwie chłopak, odwracając się w jej kierunku i rękami starając się ją uspokoić.
Jednak w tym samym momencie z ciemnej plamy wyłoniła się pełna postać Orimoto. Ogromna, muskularna górna część ciała z długimi ramionami, kończąca się dłońmi o ostrych pazurach gotowych rozszarpać swojego przeciwnika. Jednak nie to było najstraszniejsze w Rice - jej głowa nie posiadała oczu, a wielki pysk miał mnóstwo naszprycowanych, ostrych i długich zębów. Yoshikawa zamarła w bezruchu nie wiedząc kompletnie co robić. W normalnych okolicznościach po prostu zaatakowałaby zarówno lisami, a następnie Techniką Przeklętej Krwi. Jednak Yuta nie był jej wrogiem.
Jej lisy jednak były innego zdania. Gdy zawodząca klątwa ujawniła się w całości, z głośnym i bulgotliwym warkotem cała czwórka lisów również zmaterializowała się przy Sachiko. Kłapały pyskami i jakby przymierzały się do ataku, czym tylko jeszcze bardziej zdenerwowały klątwę.
– Przestańcie krzywdzić Yutę! - zawyła głośno, po czym ruszyła w stronę nastolatki. Czuła jak jej lisy tylko rwą się do ataku, w szczególności Jirō, który był najmłodszy.
– Nie! - krzyknęła ostrzegawczo do lisów czując, że te są moment od ataku, trójka z nich zatrzymała się zwracając pyski w jej stronę, pomijając Jirō, który zaszarżował na klątwę.
Sachiko dostrzegła jak ogromna łapa Riki zamachnęła się chcąc ugodzić lisa, jednak w chwili gdy już miała go sięgnąć, po Jirō została jedynie smuga szarej mgiełki. Yoshikawa odetchnęła z ulgą, zdążyła uchronić go przed atakiem, blokując dopływ jego przeklętej energii. Zachowała jednak dalej trójkę lisów, które ją posłuchały, tak na wszelki wypadek. Rozwścieczona Orimoto widząc, że nie udało jej się zniszczyć atakującego lisa zwróciła się w stronę nastolatki i ruszyła na nią wystawiając ogromne łapy przed siebie. Gdzieś w tle rozlegl się błagalny krzyk ciemnowłosego. Natamiast Yoshikawa zamiast odeprzeć atak wyprostowała się, opuszczając ręce swobodnie wzdłuż ciała.
– Nie chcę go skrzywdzić. - powiedziała spokojnie, nie ruszając się z miejsca.
Wściekła Rika zatrzymała się parę centymetrów od niej i dopiero wtedy Yoshikawa odczuła jak wielka jest ta klątwa. Nawet nie drgnęła, gdy ta ryknęła jej prosto w twarz, ale wiedziała że lisy są w pogotowiu na wypadek gdyby klątwa zdecydowała się ją jednak zaatakować. Ona sama parę sekund wcześniej nacięła sobie dłoń i aktywowała Technikę. Miała ją teraz zaciśniętą w pięść i w każdej chwili mogła zmaterializowac Ryuketsu. Patrzyła się pewnie w twarz Riki, która widząc, że ta się nie cofnęła zaczęła niecierpliwie kołysać się na boki.
– Eeee?! To dlaczego te cieniste stwory zaatakowały? - zapytała po chwili spokojniejszym tonem Orimoto.
– Broniły mnie. Tak jak ty bronisz Yutę. - odpowiedziała spokojnie nastolatka, na co zapadła chwila ciszy. Rika odwracała głowę spoglądając to na lisy to na nastolatkę.
– One są przerażajace. - dodała ciszej klątwa.
– Wcale nie. - zaprzeczyła Sachiko. – Popatrz. - dodała wyciągając rękę w stronę Diega. Lis spojrzał na nią z lekko pytającym wyrazem, ale zbliżył się powoli przez co dziewczyna zanurzyła palce w jego puszystej sierści gładząc go po ogromnym pysku, a następnie przejeżdżając wzdłuż reszty ogona.
– Oooo! - zawołała zaciekawiona Rika, a jej ogromne usta wykrzywiły się na kształt uśmiechu. Sachiko nie mogła wyjść z podziwu co się aktualnie dzieje. Właśnie najzwyczajniej w świecie rozmawiała z klątwą, a ta z fascynacją wypisaną na twarzy obserwowała jej ogony, które nieufnie łypały w jej stronę. Satoru miał rację, to nie była zwyczajna klątwa, tylko zaklęte dziecko w postaci przeklętego ducha. Można to było idealnie dostrzec w jej zachowaniu. Klątwy nie były rozumne, nie mówiły, nie czuły.
Kompletnie tego nie rozumiała, ale wychodziło na to, że w pewien sposób udało jej się nawiązać z Riką nić porozumienia. Zerknęła kątem oka w stronę Gojō, który uśmiechnął się lekko w jej stronę. Sam chyba był równie zdziwiony tą sytuacją.
– Ale nie odbierzesz mi Yuty? - zapytała niespodziewanie Rika.
– Nie mam tego w planach. Chcę mu tylko pomóc.
– Zaprzyjaźnisz sie z nim?
– Dokładnie tak. - odparła Sachiko uśmiechając się w jej stronę.
– Yuta jest mój! - zawołała niespodziewanie. –Obiecaliśmy sobie, że się kiedyś pobierzemy! Nie zabierzszesz mi go! - krzyknęła, na co lisy warknęły ostrzegawczo w jej stronę. Yoshikawa zrobiła krok w tył widząc, że Rika zaczyna się robić niespokojna. Machała rękami zdenerwowana i dziewczyna o mało nie oberwała jej potężną łapą.
– Spokojnie. Nie zabiorę ci go. - powiedziała szybko, jednak Rika wydawała się jej zbytnio nie wierzyć i dalej była niespokojna – Poza tym ja mam chłopaka! - skłamała szybko. Rika uspokoiła się w momencie zwracając głowę w jej stronę z zaciekawieniem.
– Oooo... kto jest twoim chłopakiem? - zapytała przekrzywiając się na bok.
– On. - skłamała bez chwili namysłu, wskazując palcem na białowłosego. To było trochę głupie, ale dzięki temu udało jej się uspokoić Rikę, a ta zwróciła swój łeb w stronę Gojō. – Nawet mi sie oświadczył, zobacz. - wypaliła, wyciągając rękę gdzie na jej palcu serdecznym znajdował się pierścionek z kamieniem szlachetnym. Klątwa uśmiechnęła się szeroko w jej stronę, co zdecydowanie było równie straszne jak to gdy była wściekła.
– To tak samo jak ja i Yuta! - zawołała uradowana. – Czyli zostaniesz przyjaciółką Yuty i będziesz go chronić przed ludźmi którzy go krzywdzą? - zapytała po chwili, całkowicie zmieniając swoją aparycję.
– Dokładnie tak. - odparła, uśmiechając się w stronę klątwy, na co ta podleciala do Yuty i po chwili zniknęła tak jak się pojawiła.
– Ufff... - odetchnęła nastolatka z ulgą, spoglądając w stronę białowłosego. Ten podszedł do niej po czym poczochrał ją po włosach.
– Dobrze sie spisałaś, młoda. Już myślałem, że będę musiał interweniować.
– Przepraszam. Nie wiedziałem, że mi się wymknie... - dodał lekko przygnębionym tonem Okkotsu.
– Nic się nie stało. Miło cię poznać Yuta. - odparła, wyciągając w jego stronę dłoń, którą ten niepewnie złapał.
– Ciebie również. To prawda? Masz mi pomóc nad klątwą Riki? - zapytał spoglądając to na dziewczynę to na Gojō.
– Nic mu nie powiedziałeś? - zwróciła się zrezygnowanym tonem do białowłosego.
– W sumie to nie. - odparł krótko Satoru, po czym zwrócił sie do Yuty. – Sachiko doskonale rozumie twoją aktualną sytuację, bo sama była w prawie identycznej parę lat temu. Z pewnością uda jej się pomóc ci w poskromieniu energii Riki. Ale wszystko wyjaśnię jutro na zajęciach z resztą klasy. - wyjaśnił szybko, po czym klasnął głośno w dłonie. – A teraz do spania! Będę jutro koło ósmej.
Cała trójka skierowała się w stronę wyjścia. Yuta jako pierwszy przekroczył próg drzwi, po czym skręcił w lewo żegnając się z pozostałą dwójką. Sachiko również chciała się pożegnać z Satoru i wrócić do swojego pokoju, bo była niesamowicie zmęczona, ale dostrzegła, że ten rusza w tym samym kierunku co ona. Przyspieszyła więc lekko, aby dotrzymać mu kroku po czym w milczeniu szli przez ciemny korytarz.
Yoshikawa dosłownie poczuła deja vue. Białowłosy często odprowadzał ją pod sam pokój po ich wspólnym treningu. Żartowali wtedy ze wszystkiego dookoła i dogryzali sobie nawzajem jakby nie wystarczyło im całodniowe towarzystwo. Sachiko uwielbiała ten czas, ale teraz było jakoś inaczej. Szli w całkowitej ciszy i nastolatka wręcz czuła jak powietrze wokół nich stało się bardziej gęste. Czuła ten dystans i było dość niezręcznie. Nie miała odwagi się odezwać, w sumie to nawet nie miała pojęcia co by mogła teraz powiedzieć. Z jednej strony wydawało jej się, że Gojō nieszczególnie się zmienił od ich poprzedniego spotkania, ale z drugiej wydawał jej się być trochę obcy. Siedem lat to jednak szmat czasu.
– Nie przypominam sobie, żebym ci się oświadczył. - przerwał po chwili chłopak. Sachiko odwróciła się w jego stronę, ale ten dalej trzymał głowę ustawioną przed siebie. Kącik jego ust drgnął do góry, przez co dziewczyna momentalnie skojarzyła o co mu chodzi.
– Ah, to. - parsknęła cicho śmiechem. – Grałam na zwłokę.
– Widziałem. Całkiem dobrze to rozegrałaś, ale też było to dość ryzykowne.
– Diego był w pogotowiu. Nie pozwoliłby mnie skrzywdzić. Poza tym miałeś całkowitą rację. Nie mamy do czynienia ze zwyczajną klątwą. Rika jest dalej małą dziewczynką, więc trzeba ją w ten sam sposób traktować. - odparła dziewczyna, widząc że są już przy drzwiach jej pokoju.
– Nurtuje mnie coś, ale nie wiem czy to stosowne pytanie. - dodał niespodziewanie, gdy dziewczyna już wyciągała klucze z kieszeni. Zaciekawiona spojrzała na niego unosząc brwi do góry.
– Ty, wstydzisz się zadać mi niestosowne pytanie? - prychnęła ze śmiechem. – A to zabawne.
– Nie wstydzę się! Po prostu minęło trochę lat i...
– Wal, Satoru. - przerwała mu, posyłając mu rozbawione spojrzenie.
– Ten twój pierścionek.
– Co z nim? - spytała Sachiko, przyglądając się uważnie chłopakowi. Kąciki jej ust drgnęły nieznacznie, ale momentalnie sie zreflektowała i starała się nie zmieniać swojego wyrazu twarzy.
– No... ma jakiś kamień szlachetny i masz go na serdecznym palcu... - zaczął niepewnie Satoru. Miał całkiem zdezorientowany wyraz twarzy, niczym zagubione dziecko. Widać było, że rzeczywiście jest mu trochę niezręcznie zadać to pytanie, ale z drugiej strony bardzo go nęciło poznać odpowiedź.
– Do czego pijesz, Satoru? - spytała, uśmiechając się z lekkim rozbawieniem w stronę chłopaka. Nie była jednak w żadnym stopniu rozbawiona. Żołądek podskoczył jej pod samo gardło, a serce przyspieszyło tempa.
– Wyglada na zaręczynowy... - wydusił w końcu z siebie, spoglądając gdzieś w bok. Sachiko jednak tego nie widziała, bo miał na oczach założoną ciemną przepaskę. Nastolatka zmusiła się do zrobienia jak najbardziej zdezorientowanej miny. Miała nadzieję, że białowłosy nie dostrzeże w tym jej nerwowych reakcji.
– Widzę, że te zaręczyny, o których mówiłam Rice mocno ci zakręciły w głowie. - zaśmiała się sztucznie Yoshikawa pociągając za klamkę. – Do jutra Satoru, dobrej nocy. - pożegnała się szybko, po czym słysząc równie skołowane „dobranoc" zamknęła za sobą drzwi. Mężczyzna jeszcze dobrą chwilę stał pod jej drzwiami po czym usłyszała odgłos kroków, które zniknęły za zakrętem.
Sachiko głośno odetchnęła z ulgą. Tak mało brakowało... Wiedziała, że prędzej czy później czeka ją ta niezbyt przyjemna rozmowa z Satoru, ale coś wewnątrz niej chciało to odwlec jak najpóźniej w czasie. Zerknęła na swoją dłoń gdzie na serdecznym palcu znajdował się niewielki i niepozorny pierścionek. Wbiła w niego wzrok, jakby chcąc go przewiercić na wylot swoim spojrzeniem. Zaklęła cicho, po czym odrzucając natłok myśli, które jej się skotłowały w głowie, skierowała sie do łóżka.
***
Obudził ją dzwonek budzika. A przynajmniej tak myślała, bo tak naprawdę obudziła się jakieś trzydzieści minut później. Wynurzajac głowę spod pościeli miała głęboką nadzieję, że ten dźwięk tylko jej sie przyśnił i że tak naprawdę jest jeszcze noc. Jednak otwierając oczy, brutalna rzeczywistość oraz zegarek na półce nocnej dał jej do zrozumienia, że zaspała. To znaczy nie na zajęcia, gdyż te według tego co mówił Gojō rozpoczynają sie dopiero o ósmej, ale na śniadanie. Było już grubo po siódmej co znaczyło, że najlepsze rzeczy takie jak mięsko zostały już pewnie zjedzone.
Niechętnie wstała z łóżka z góry nastawiona negatywnie na cały dzisiejszy dzień, po czym przebrała się z piżamy. Czuła, że dziś będzie ciepło, to też po założeniu spódnicy zdecydowała się ubrać ciemny top. Kolorem był zbliżony do granatowego dołu, a z pewnością nie zamierzała się kisić w tej ciepłej, mundurkowej koszuli. Zgarnęła natomiast do ręki kurtkę z uniformu jakby Gojō był dziś marudny lub mieli misję w terenie. Wtedy miała bezwzględny nakaz szkolnego ubioru. Zawiązała jeszcze włosy w wysokiego kucyka, schowała swoje noże, z którymi się nie rozstawała i była już gotowa do wyjścia
Nie spiesznym krokiem skierowała się do stołówki, mijając po drodze jedynie jakiegoś dorosłego maga, który zdecydowanie nie był już uczniem liceum. Wchodząc do pomieszczenia jej wzrok spoczął na samotnym bento, które stało przy wielkim garnku jakiejś zupy na blacie skąd brali posiłki. Niewiele myśląc momentalnie go zgarnęła, po czym rozejrzała się po sali w poszukiwaniu wolnego miejsca. W sumie to tylko jeden stolik był zajęty. Gdy jej wzrok zatrzymał się na tej osobie, dostrzegła że ten macha w jej stronę ręką. Był to Yuta, który również musiał dzisiaj zaspać i pałaszował w pośpiechu śniadanie. Sachiko podeszła do jego stołu siadając na przeciwko niego
– Wiesz, że jesteśmy grubo spóźnieni? - zapytał retorycznie lekko rozgorączkowanym tonem, wkładając szybko łyżkę do buzi.
– Huh? Jeszcze mamy piętnaście minut. - odparła spokojnie nastolatka, zaczynając jeść.
– Do lekcji z Gojō-senseiem tak, ale mamy jeszcze rozgrzewki o wpół do, które prowadzi Maki i są one poniekąd obowiązkowe.
– Co za głupota. - żachnęła się nastolatka, ale przyspieszyła nieznacznie tempo jedzenia. – Kim jest Maki?
– Dziewczyna z rodu Zen'in, ale nie wypowiadaj przy niej tego nazwiska. Jest bardzo silna i świetnie walczy, ale też jest dość ostra i restrykcyjna, dlatego wiem, że się bardzo zdenerwuje za to spóźnienie...
– Poczekaj na mnie chwilkę to pójdziemy razem. - dodała Yoshikawa.
– No nie wiem...
– Lepiej pójść we dwójkę, bo wtedy wyładuje złość na nas obojga, a nie na jednej osobie. - zaproponowała . – Opowiedz mi tymczasem o reszcie pierwszorocznych. Gojō mi nic kompletnie nie powiedział.
– Oprócz Maki, jest jeszcze Inumaki Toge, który posługuje się przeklętą mową. Nie zdziw się, bo odpowiada tylko nazwami jedzenia i jest jeszcze Panda.
– Panda?
– Dosłownie Panda. Zrozumiesz jak zobaczysz, ale proszę cię chodźmy już. - dodał błagalnie Yuta, spoglądając na prawie pusty talerz dziewczyny.
Widać było, że najwidoczniej obawia się tej dziewczyny, Maki. Zastanawiała się dlaczego, ale wiedziała, że z pewnością nie da się jej podporządkować. Nikt jej nie zmusi do nadprogramowych treningów o takiej wczesnej porze. Widząc jednak, że Okkotsu jest mocno zniecierpliwiony szybko dokończyła posiłek i odniosła puste pudełko po bento.
Ruszyli korytarzem w stronę wyjścia głównego, żeby dostać się na plac treningowy. Sachiko w między czasie dojadała kanapkę, którą jeszcze złapała w ostatniej chwili z blatu. Yuta był w dalszym ciągu poddenerwowany i szybkim krokiem, a wręcz biegiem przechodził przez korytarze, natomiast dziewczyna parę kroków za nim starała się spałaszować resztę kanapki. Była dalej głodna i nie lubiła takich szybkich posiłków, gdzie nie mogła się w pełni skupić na jedzeniu.
Nagle zza zakrętu wyszła również lekko poddenerwowana dziewczyna w mundurku szkolnym. Gdy ta się zbliżyła do Yoshikawy dotarło do niej, że już skądś ją kojarzy. To była ta sama dziewczyna, z która się minęła wczoraj wieczorem. Yuta zatrzymał się gwałtownie, gdy zobaczył szarżującą na niego nastolatkę. Zielonowłosa w dłoni trzymala długą włócznie, która na jednym końcu miał czerwoną wstążkę, a na drugim przy stronie ostrza jakieś futro. Sachiko momentalnie wyczuła, że ma do czynienia z przeklętą bronią, to też gdy tylko dziewczyna się zbliżyła, nastolatka momentalnie wyostrzyła swoje zmysły uważnie obserwując jej ruchy. Stanęła obok Yuty wbijając w nią wzrok i czekając aż ta się zbliży, jednocześnie uwalniając nieznaczną część przeklętej energii i pozwalając jej się rozproszyć. Dziewczyna niespodziewanie zatrzymała się zwracając na nią swoje spojrzenie.
– Czy mi się wydaje, czy twoja przeklęta energia nagle sie zmaterializowała? - zapytała.
– Szarżujesz w moją stronę z przeklętą bronią i myślisz, że w żaden sposób nie zareaguję? - odpowiedziała pytaniem na pytanie białowłosa przechylając głowę na bok. Yuta wyciągnął w ich stronę dłonie, jakby chcąc zapobiec konfliktowi.
– To z pewnością nie tak miało wyglądać. - powiedział szybko chłopak.
– A jak? - spytała.
– Nie szarżowałam w twoją stronę. Szłam opieprzyć Yutę, że znowu się spóźnia na trening. Poza tym jeśli ty jesteś tą nową pierwszoklasistką to również się spóźniłaś. - wyjaśniła, stając w nieznacznej odległości od nich i krzyżując ramiona na piersi.
– Zajęcia są o ósmej. Mam jeszcze parę minut.
– Robimy rozgrzewkę pół godziny przed, co zatwierdził Gojō-sensei. - odparła nie spuszczając z niej wzroku, potwierdzając tym samym to co mówił Yuta.
– Na ogół nie za bardzo przejmuję się tym co mówi Gojō. - dodała również krzyżując rece na piersi. Trochę nie podobała jej się postawa tej dziewczyny wobec niej. Zielonowłosa popatrzyła na nią sponad okularów mierząc ją ostrym spojrzeniem.
– Może pora zacząć. Idziemy. - zakończyła, odwracając się na pięcie i ruszając wzdłuż korytarza.
Sachiko zerknęła na Yutę, który również odwzajemnił spojrzenie po czym wzruszył ramionami i ruszył za dziewczyną. Nastolatka westchnęła, ale też przyspieszyła kroku dorównując dwójce. W tym czasie dokładniej przeanalizowała nową dziewczynę. Miała standardowy ciemnogranatowy mundurek ze spódnicą, a na plecach miała zawieszony coś a'la futerał na przeklętą broń. Zielone kosmyki spięła w wysokiego kucyka, a na nosie miała założone okulary. Jedyne co ją zastanawiało był fakt, że nie wyczuwała od niej nawet krzty przeklętej energii. Nie była pewna czy ona też potrafi ją maskować, czy po prostu jej nie posiadała. Jednak wtedy raczej nie byłaby tutaj w szkole...
– Opowiesz coś w końcu o sobie? - nagle z zamysłu wyrwał ją głos zielonowłosej. Sachiko stojąc przy niej zdała sobie sprawę, że dziewczyna jest od niej nieznacznie wyższa, kątem oka spoglądała na nią, czekając na wyjaśnienia.
– Nazywam sie Sachiko Yoshikawa. A ty?
– Maki. - odparła krótko. – Coś wiecej? Technika? - spytała, na co dziewczyna lekko zesztywniała.
Nie chciała opowiadać o swojej Technice. Słysząc jej imię widziała, że ma na nazwisko Zen'in, więc należała do jednego z głównych klanów czarowników jujutsu. Z pewnością więc znała z opowieści jej ojca, a w efekcie będzie miała odgórnie wyrobioną opinię na jej temat i temat jej Techniki. Sachiko nie chciała być znowu postrzegana przez pryzmat swojego rodziciela.
– Trudno mi to wyjaśnić. - odparła trochę zgodnie z prawdą. – Wszystko wyjdzie w swoim czasie.
– A ranga? Chociaż skoro dopiero do nas dołączyłaś to będziesz pewnie w Czwartej ewentualnie Trzeciej.
– Specjalna.
Maki zatrzymała sie gwałtownie, Yuta z resztą również, po czym oboje wbili w nią wzrok. Sachiko spojrzała na nich niepewnie, ale też przystanęła.
– Niemożliwe. Nie widzę żebyś posiadała jakieś specjalnie duże ilości przeklętej energii jak na przykład Yuta lub Gojō-sensei. Teraz tak w zasadzie w ogóle nie wyczuwam jej od ciebie.... poza tym dwóch specjalnych czarowników w pierwszej klasie? - zaczęła zielonowłosa, spoglądając z niedowierzaniem w jej stronę.
– Cały czas mam zamaskowaną swoją przeklętą energię. To co wyczułaś parę minut temu było jej niewielką częścią. - wyjaśniła krótko nastolatka, wzruszając ramionami.
– Pokaż mi legitymację.
Yoshikawa przewróciła oczami, ale wyciągnęła z kieszeni zieloną plakietkę, podając ją dziewczynie. Ta wręcz wyrwała jej ją z ręki po czym skupiła się na napisach na niej wyrytych. Zmarszczyla brwi gdy jej wzrok zatrzymał się na rubryczce „ranga" po czym przeniosła wzrok na nastolatkę.
– O co chodzi... Kim ty jesteś? - zapytała zdezorientowana. Sachiko nic na to nie odpowiedziała, była już znudzona tą całą sytuacją oraz wkurzona na Gojō, który nic im nic nie wytłumaczył i teraz ona się musiała z tym męczyć.
– Nikim. - odparła krótko, po czym wyrwała jej z ręki swoją legitymację i wymijając dwójkę ruszyła w stronę placu treningowego.
– Czekaj! Jeszcze nie skończyłam z tobą rozmawiać! - krzyknęła zielonowłosa biegnąc za nią, aby dotrzymać jej kroku, a Yuta za nią.
Sachiko całkiem ją zignorowała idąc dalej wzdłuż korytarza. Po chwili usłyszała za sobą szybkie kroki i niespodziewanie ktoś złapał ją za ramię chcąc ją zatrzymać. Jej reakcja była natychmiastowa, zmysły momentalnie sie wyostrzyły, a podświadomie jej ciało poczuło się zaatakowane. Wiedziała, że to nie tak, była w szkole i to było zwyczajne złapanie za ramię, nikt jej nie atakował, lecz wcześniejsze doświadczenia z łowcami lisów i nie tylko z nimi spowodowały, że zareagowała tak jak zareagowała.
Zanim Maki zdołała cokolwiek powiedzieć dłoń, którą ją złapała została natychmiast wykręcona przez Yoshikawę. Zen'in syknęła głośno, ale również nie traciła czasu na kontrę. W ułamku sekundy wyswobodziła się z jej uścisku, czego białowłosa się kompletnie nie spodziewała. Poczuła jedynie ostry ból w nadgarstku, po czym obie stały na przeciwko siebie posyłając sobie wściekłe spojrzenia. Sachiko wyczuła, że ta dziewczyna jest bardzo silna, w normalnych okolicznościach Maki powinna znieruchomieć z boleśnie wykręconą przez nią ręką.
– Co wy robicie?! - zapytał zdezorientowany Yuta, podbiegając do nich.
– Doskonale wiem, że należysz do klanu Zen'in, po co więc ten cały wywiad, skoro tatuś z Rady już pewnie dawno ci o mnie wszystko opowiedział?! - warknęła w stronę zielonowłosej, rozmasowując sobie nadgarstek. Maki jednak zmarszczyła jedynie brwi spoglądając na nią ze zdziwieniem.
– Nie mam kontaktu z rodziną... i nie mam zielonego pojęcia kim ty jesteś. - odparła skonsternowana.
– Oh... - tym razem to Sachiko była zdezorientowana.
Była święcie przekonana, że Maki już wie kim jest i dlatego bawi się w te dziwne gierki, bo ojciec z Rady jej kazał. Stanęła spoglądając na dziewczynę niepewnie i nie wiedząc za bardzo co odpowiedzieć. Wtedy też na korytarzu rozległy się inne kroki, przez co dziewczyna odwróciła się w ich kierunku. Tego co zobaczyła kompletnie się jednak nie spodziewała. Na końcu korytarza stała ogromna, prawie dwumetrowa panda. Obok niej niższy blond włosy chłopak, którego kurtka posiadała wysoki kołnierz, zakrywający mu usta.
– Maki? Yuta? Co wy tu robicie? Spóźnimy się na zajęcia. - spytał panda.
– O cholera jasna! On gada! - zawołała niespodziewanie Sachiko, wbijając wzrok w zwierzaka.
– Ty jesteś tą nową dziewczyną, która ma do nas dołączyć? - zapytał wskazując na nią łapą.
– To Sachiko i tak, będzie z nami chodzić do klasy. - odparł za nią Yuta, gdyż dziewczyna była zbyt zaaferowana widokiem pandy. Podeszła bliżej niego patrząc z szeroko otwartymi oczami i z uchylonymi wargami.
– Niesamowite. - odparła zafascynowana, stojąc parę kroków przed pandą i patrząc na niego z niedowierzaniem. – To kostium? Dość realistyczny. - spytała zanurzając bez pytania palce w jego sierści, na co panda spojrzał na nią w dół marszcząc brwi.
– Jestem prawdziwym pandą.
– Co jest z wami, młodzieży? - zawołał niespodziewanie donośny głos. Sachiko odwróciła się w tym kierunku. Dostrzegła jak wysoki chłopak stoi w przedsionku korytarza wpatrując się w nich z założonymi rękoma. – Czekam na was już dwadzieścia minut. - dodał.
Satoru był ubrany w swoją ciemną kurtkę z wysokim kołnierzem i spodnie o zbliżonym kolorze. Na nosie miał założone okulary przeciwsłoneczne i patrzył się teraz w ich stronę z tajemniczym uśmieszkiem.
– Najpierw nie było Yuty, potem Maki zniknęła szukając go, a gdy jej tak długo nie było to z Toge ruszyliśmy na ich poszukiwanie i znaleźliśmy łącznie z nową koleżanką. - wyjaśnił krótko Panda.
– Łosoś. - powiedział blondyn stojący obok pandy, Sachiko zwróciła na niego wzrok, zastanawiając się czy się przesłyszała. Niespodziewanie została otoczona ramieniem przez białowłosego, który w ułamku sekundy zmaterializował się przy niej.
– Skoro już poznaliście Sachiko to możemy wrócić na trening! - odparł dziarskim tonem, na co dziewczyna szybkim ruchem wyswobodziła się spod jego ręki.
– No właśnie tak średnio ją poznaliśmy. Nic o niej nie wiemy, pojawiła się ni stad ni z owąd, zaraz po tym jak podobnie zjawił się Yuta. Dodatkowo też jest rangą specjalną. Kim ona jest i skąd się wzięła? - wyżaliła się podniesionym tonem Maki, podchodząc do Gojō i mocno gestykulując rękoma.
Satoru spojrzał na nią sponad swoich okularów uśmiechając się lekko, ale najwidoczniej dziewczyna była zbyt zdenerwowana by odwzajemnić uśmiech. Sachiko jej się wcale nie dziwiła. Dla niej samej panował tu totalny chaos i podejrzewała jak muszą czuć się inni uczniowie. Dostrzegła jak po słowach „ranga specjalna" Panda i jasnowłosy chłopak spojrzeli na nią uważnie. Zapewne oni również nie zdawali sobie z tego sprawy.
– Spokojnie Maki. Wszystko w swoim czasie. Najpierw chodźmy na trening. - odparł spokojnie, po czym ruszył wzdłuż korytarza w stronę placu treningowego. Reszta uczniów powlokła się za nim łącznie z Yoshikawą, która zdecydowała się iść obok Yuty.
Po chwili znaleźli się na placu. Był trochę inny niż go zapamiętała, ale minęło trochę lat. Ogromne koło do biegania oraz osobne miejsce gdzie dochodziło do sparingów. Niedaleko znajdował się składzik z rożnego rodzaju broniami, ale dostrzegła, że na ławkach już znajdowały się co pojedyncze treningowe kije i miecze. Maki jako pierwsza podeszła do stojaka łapiąc jedną z włóczni, po czym bez ostrzeżenia rzuciła ją w stronę białowłosej. Ta bez problemu chwyciła ją w locie, posyłając dziewczynie pytające spojrzenie.
– Ustaw się do sparringu. - odparła bez zastanowienia, po czym sama stanęła naprzeciwko niej. Sachiko prychnęła cicho, kręcąc z powątpiewaniem głową. Opuściła rękę z włócznią spoglądając na zacięty wyraz twarzy dziewczyny.
– Nie walczę włócznią, tylko mieczem. A tak w zasadzie to maczetą... - odparła nastolatka obracając w dłoni włócznie. Co prawda była w stanie posługiwać się praktycznie każdym rodzajem broni, ale widziała, że Maki głównie specjalizuje się we włóczniach dlatego jej wybór był taki, a nie inny.
– To czemu jej nie masz przy sobie? - spytała, opuszczając rękę i wskazując ją w stronę składzika. – Idź sobie coś wybierz w takim razie.
– W tym rzecz, że mam ją cały czas przy sobie. - odparła Sachiko sięgając po schowany na pasie nóż.
– Wolałbym, żebyście walczyły narazie drewnianymi tyczkami. Chcę sprawdzić ile Sachiko pamięta od naszego ostatniego spotkania. - przerwał im niespodziewanie Gojō, chowając dłonie do kieszeni. W dalszym ciągu uśmiechał się tajemniczo, jakby wiedział coś czego nie wiedzą inni.
Obie dziewczyny posłuchały się go, biorąc drewniane kije i ustawiając się na przeciwko siebie w znacznej odległości. Sachiko przybrała swoją standardową lekko pochyloną pozycję do ataku, na lekko ugiętych nogach w kolanach. W walce czuła się jak ryba w wodzie, w końcu ostatnie lata spędziła właśnie w ten sposób. Uwielbiała ten nagły wyrzut adrenaliny we krwi. To uczucie, że wszystko zależy tak naprawdę od niej, jej reakcji, szybkości i umiejętności. Co prawda teraz nie walczyła na śmierć i życie jak z łowcami, ale jej ciało i tak traktowało ten sparring jak prawdziwą walkę i czuła z tego powodu niesamowitą ekscytację.
Uśmiechnęła się szeroko ukazując ostre kły dziewczynie stojącej na przeciwko. Maki nie odwzajemniła uśmiechu, poprawiła swoje okulary, po czym również ustawiła się w pozycji do walki. Spoglądała na nią czujnie, nie dając wybić się z równowagi. Sachiko czuła, że jest ona niesamowicie opanowana, nie wyczuwała od niej tego charakterystycznego zapachu zdenerwowania czy wahania. Zen'in była pewna swoich umiejętności, co już dało Yoshikawie do zrozumienia, że nie powinna jej lekceważyć. Zwykle ludzie byli niepewni, gdy stawali z nią oko w oko do walki. Ona sama nie była w pełni człowiekiem i sam jej wygląd na ogół to wyraźnie potwierdzał, przez co ludzie bali się tej niewiadomej, Maki nie.
Czekały na znak od Gojō do rozpoczęcia walki. Gdy ten już nadszedł Yoshikawa nawet nie drgnęła. Na ogół nie atakowała pierwsza chyba, że była do tego zmuszona. Lubiła w pierwszej kolejności analizować swojego przeciwnika, chciała żeby to on odsłonił przed nią swoje karty. Wszystko to potem obracała przeciwko niemu. Poza tym to była świetna gra psychologiczna, manipulowała przeciwnikiem dając mu możliwość do ataku, wystawiała się niby nieumyślnie, pozwalając swojemu wrogowi myśleć, że daje sobie z nią radę. Następnie dzięki paru sekundom analizy była w stanie zablokować praktycznie każdy ich atak.
Maki jednak nie atakowała, jakby również obrała podobną taktykę. Ruszyła jednak powoli w bok, starając się otoczyć białowłosą niczym dzikie zwierze. Sachiko uśmiechnęła sie, to przecież była jej działka. Nie przejęła się tym jednak za bardzo i również ruszyła w przeciwnym kierunku. W razie gdyby zielonowłosa jej nie zaatakowała pierwsza, to ona wykona jakiś przewidujący ruch, żeby pobudzić dziewczynę do działania. W tej samej chwili jednak Maki zaatakowała. Sachiko zgrabnie wyminęła ją przez co jej kij uderzył w miejsce, w którym nastolatka znajdowała się sekundę temu. Ona sama nie wyprowadziła ataku w jej stronę, a miała idealne warunki, bo ta się mocno odsłoniła.
Dalej starając się być w ruchu wykonała krok w tył odchylając się, gdy kij dziewczyny zamachnął się na wysokości jej głowy. Widząc to Maki zaatakowała gwałtowniej i szybciej, ale Sachiko powtórzyła swój ruch, bez problemu unikając trafienia. Przez minutę ich walka wyglądała bardziej jak taniec, w którym to zielonowłosa starała się usilnie trafić szybko uskakującą nastolatkę. Ta jednak pozostając cały czas w ruchu nie dała jej takiej możliwości. Na twarzy Zen'in nie dostrzegła jednak żadnych emocji, żadnego zirytowana lub zniecierpliwienia. Jej opanowana mimika wprawiła w lekki podziw Sachiko, ale również nie dała po sobie tego w żaden sposób poznać.
Wtedy też pierwszy raz zaatakowała, nie jakoś bardzo szybko, czy agresywnie tylko tak po prostu, żeby przerwać jednostronną walkę. Maki bez problemu odparowała cios, po czym zamachnęła się w jej stronę. Sachiko nawet nie drgnęła, tylko kijem sparowała atak. Już skończyła odskakiwać i uciekać, bo tyle ile miała zobaczyć już zobaczyła. Teraz przeszła do kolejnej fazy. Jej ramiona nieznacznie drgnęły, gdy poczuła siłę uderzenia zielonowłosej, czym sama się mocno zdziwiła. Co prawda nie używała całej swojej siły i mocno się hamowała podczas tej walki, nie chcąc zrobić dziewczynie krzywdy, ale po tym ataku dotarło do niej, że wcale nie musi, bo Zen'in była zdecydowanie silnym przeciwnikiem.
Białowłosa zrobiła jedną nogą krok do tyłu, żeby ustabilizować swoją pozycję, po czym używając trochę więcej siły zaatakowała. Maki również skontrowała ten atak kijem, ale widać było, że jej mięśnie na ramionach mocno sie napięły, aby utrzymać stabilnie kij, którym się broniła. Wtedy też Yoshikawa przystąpiła do bardziej agresywnego ataku i robiąc krok w jej stronę znowu wyprowadziła cios, a zaraz po nim kolejny, następny i jeszcze jeden. Za każdym razem zbliżając się w stronę Maki i zmuszając ją do wycofania się. Zielonowłosa w ostatniej chwili parowała te ciosy i widać było, że za chwilę już nie nadąży i poniesie klęske w starciu z białowłosą.
– Panda, dołączysz do Maki. - niespodziewanie odezwał sie Gojō, na co dziewczyna przerwała atak i spojrzała w jego stronę z niedowierzaniem. – Walka dalej trwa. - dodał, posyłając jej szeroki uśmiech, który na ułamek sekundy ją zdezorientował jak ta cała informacja.
Właśnie wtedy poczuła mocne uderzenie w bok. Przez siłę włożoną w ten atak, Sachiko przetoczyła się na bok upadając. Czuła tępy ból w okolicy żeber, ale nie miała teraz czasu na coś tak przyziemnego, bo Maki znowu zaatakowała leżącą dziewczynę. Yoshikawa przeturlała się szybko unikając kija i natychmiast się podniosła. Ból dalej się utrzymywał i powodował, że dziewczyna mimowolnie musiała się nieznacznie zgiąć. Wolną ręką złapała się w to miejsce, chcąc palpacyjnie sprawdzić czy nie złamała żebra. Szybko zlokalizowała wzrokiem Pandę, który stanął już u boku zielonowłosej i był gotowy do walki.
Sprawa nieco się pogorszyła, niby znała mniej więcej ataki Maki, ale ten wielki futrzak był dla niej niewiadomą i dodatkowo nie trzymał w dłoniach tyczki, więc musiał walczyć typowo na pięści co bardzo nie szło po drodze Yoshikawie. Panda i Zen'in zaatakowali w tym samym czasie, zmuszając białowłosą do wycofania się. Następnie rozdzielili się okrążając ją, co dodatkowo nie było zbyt bezpieczne, bo nie miała oczu z tyłu głowy. W normalnych okolicznościach przywołałaby lisy i przy ich pomocy w mgnieniu oka rozprawiłaby się z nimi na odległość, nawet nie zmuszając się do jakiegokolwiek dodatkowego ruchu. Teraz jednak miała przed sobą wielką dwumetrową pandę, a Maki stała gdzieś za nią i Sachiko była zmuszona pilnować ją tylko przy pomocy słuchu.
Panda zaszarżował w jej stronę z pięściami na co Sachiko odskoczyła, jednocześnie ustawiając się bokiem do Maki, która w tej samej chwili ją zaatakowała. Nastolatka zatrzymała jej atak kijem, ale wtedy też Panda momentalnie wycelował cios w jej stronę. Zmusiło ją to do mocnego odepchnięcia Maki, tym samym wypuszczając kij z rąk. Nie miała szans odskoczyć przed atakiem Pandy. Jedyne więc co zrobiła, to skrzyżowała swoje ręce w nadgarstkach chroniąc głowę, jednocześnie ustawiając lewą nogę do tyłu, napinając łydki i mocno się zapierając. Uderzenie pięści Pandy w jej ręce spowodowało, że musiała jeszcze mocniej napiąć wszystkie mięśnie, aby się nie zachwiać.
Dostrzegła w jego oczach błysk niepewności, gdy zobaczył, że dziewczyna dalej pewnie trzyma sie na nogach. To pozwoliło jej wysnuć wniosek iż był to jeden z jego silniejszych uderzeń, przez co nieznacznie odetchnęła, bo jej organizm mocno odczuł ten cios. Musiała się srogo wystrzegać jego uderzeń, bo jej kości w końcu nie wytrzymają i przy kolejnym takim bezpośrednim uderzeniu pękną niczym zapałki. Co się im poniekąd dziwić. Yoshikawa nie hartowała swoich rąk do przyjmowania tego typu obrażeń. Nie miała jednak kija do obrony, bo znajdował sie on parę metrów od niej, koło... Maki, której nie było w tamtym miejscu.
Wtedy też poczuła ostry ból w plecach na wysokości płuc, gdzie trafiła ją Zen'in. Oddech jej gwałtownie się urwał, a ona momentalnie poczuła w ustach metaliczny posmak krwi. W ostatniej chwili odskoczyła od kolejnego ataku i koziołkując znalazła się dwa metry od nich. Wylądowała w pozycji kucającej, odkaszlując na ziemię plamę krwi.
– I ty niby jesteś rangą Specjalną? - spytała Maki, spoglądając na nią sponad uniesionych brwi.
W tej samej pozycji Yoshikawa wbiła w nich ostre spojrzenie. To ona się hamowała, żeby im nie zrobić większej krzywdy, a oni z całej pety zadawali jej ciosy i jeszcze sobie z niej drwili? Tamci natomiast ignorując jej wzrok i widząc kucającą na ziemi nastolatkę spojrzeli po sobie, po czym kiwając porozumiewawczo głową, ruszyli w jej stronę. O nie, co to to nie, skoro tak się bawili to ona nie pozostanie im dłużna.
W ułamku sekundy zmaterializowała jeden ze swoich ogonów wysyłając go w stronę Maki. Ta nawet nie spostrzegła się kiedy cienisty ogon wychodzący z krzyża Yoshikawy owinął sie dookoła jej łydki i odrzucił ją ze sporą siłą w bok. Dziewczyna poleciała na parę dobrych metrów, w przeciągu sekundy przemierzając sporą odległość placu treningowego, po czym w obłoku kurzu i pyłu wylądowała z dziesięć metrów dalej na ziemi.
Panda zwrócił swój wzrok w tamtą stronę, mając całkowicie zdezorientowaną miną. Dosłownie przed chwilą z Maki wygrywali, a teraz wszystko odwróciło się w zupełnie inną stronę. Rozchylil w zdziwieniu pysk wpatrując się dalej w obłok kurzu, kompletnie nie zwracając uwagi na Yoshikawe, która zdążyła już wstać z ziemi. Natychmiast skumulowała przeklętą energię w swojej pięści, przez co jej oczy zaszły charakterystyczną szarą mgiełką. Panda w ostatniej chwili się odwrócił, gdy ta znajdowała się tuż obok niego i zamachnęła się uderzając go w brzuch. Nie zdążył zablokować ciosu. Głuche uderzenie dobiło się do ich uszu, a Panda w mgnieniu oka został odrzucone dwa razy dalej niż Maki.
Białowłosa potrząsnęła dłonią, uderzenie w pandę wcale nie było takie mięciutkie jak jej się wydawało, nie mniej była zadowolona z efektu. Zwróciła swój wzrok w stronę stojącego parę metrów dalej Satoru i dwójki chłopaków obok niego. Gojō uśmiechał się szeroko, natomiast na twarzy Yuty i Toge można było wyczytywać jedynie głębokie zszokowanie.
– Czekałem aż w końcu sie odpalisz, Sachi! Ale to chyba nie wszystko na co cię stać. - zawołał Satoru ze śmiechem.
Sachiko uniosła jedną brew do góry, posyłając mu tajemniczy uśmieszek. W tej samej chwili jej lisie uszy zarejestrowały jakiś ruch z jej z prawej strony. Niewiele myśląc odskoczyła, lokalizując wzrokiem swój kij, który wcześniej wypuściła z rąk. W miejscu, w którym wcześniej stała była teraz Maki. Jej mundur był podarty w niektórych miejscach i dobrudzony pyłem. Miała zdarty policzek i lekko podbite oko, wyraźnie kulała na jedną nogę i wkurzona łypała w stronę białowłosej. Widać było jednak, że skutki tego ataku w pewnym stopniu na nią oddziaływały.
Sachiko nie ruszyła się z miejsca, miała już w dłoni kij, a ogon który był dalej zmaterializowany falował na boki tuż za jej plecami. Jego końcówka nie była przekształcona w pysk lisa, bo przy wcześniejszym atatku nie chciała wyrządzić Maki zbyt dużej krzywdy. W tej samej chwili obok Zen'in stanął wyraźnie poturbowany Panda. Co prawda dalej trzymał się na nogach, ale jego białe futerko było aktualnie lekko brązowe i zdarte w niektórych miejscach. Szczególnie widoczna była łysa plama na brzuchu, w miejscu w którym trafiła pięść Yoshikawy. Oboje znowu ustawili się w pozycji do walki, co nieznacznie zdziwiło z początku nastolatkę, ale potem sobie przypomniało, że przecież oni również są uczniami Gojō. Czyli tak samo jak ona nie poddadzą się tak łatwo.
– Diego. - odparła krótko, nie spuszczając wzroku z tamtej dwójki, jednocześnie przywołując swojego zaufanego lisa. Ogon w momencie wydłużył się, a jego końcówka przekształciła się w pysk ogromnego lisa, który był sporo większy od jej głowy. Spojrzał na nią swoim złotym okiem, przez co dziewczyna zwróciła na niego wzrok. Dostrzegła jak to nagłe pojawienie sie Diega spowodowało jeszcze większe zdziwienie na twarzy reszty, oprócz Satoru, który doskonale znał zdolności Yoshikawy.
– Trzymaj dziewczynę z daleka ode mnie. Ja zajmę się futrzakiem. - wyjaśniła mu zwięźle, na co ten mrugnął do niej porozumiewawczo i wyszczerzył kły w stronę Maki, wydając z siebie bulgotliwy warkot. Ta spojrzała na niego z lekkim wahaniem. Ciężko było jej sie dziwić, Diego, jak i reszta jej lisów z pewnością przeraziłyby nie jednego wprawionego maga.
– Dla ciebie „Pan Futrzak" - wypalił nagle Panda, którego duma został wyraźnie nadszarpnięta. Sachiko parsknęła cicho, uśmiechając się w jego stronę z rozbawieniem. On jak i Maki nie wydawali się już być tacy pewni siebie, zdali sobie sprawę, że Yoshikawa nie bez powodu zyskała taką, a nie inną rangę, a przy wcześniejszej walce się po prostu hamowała.
Nastolatka zaatakowała go kijem, on natomiast chwiejnym krokiem sparował ten cios. Maki, która była w nieco lepszej kondycji chciała go wspomóc, ale nie miała najmniejszych szans się nawet do niego zbliżyć. Diego, warczał donośnie i utrzymywał ją z dala od Sachiko i Pandy, nie dając nawet możliwości do zbliżenia. Białowłosa wiedziała, że oboje będą walczyć do upadłego więc musiała ich po prostu znokautować, żeby dofinitywnie wygrać ten sparing. Zasypywała Pandę ciosami kija, które ten coraz gorzej kontrował. Maki widząc to za wszelka cenę starała się do niego dotrzeć, ale nie miała żadnych szans z najlepszym lisem Yoshikawy, gdyż ten zarówno utrzymywał w miarę bliską odległość żeby w razie czego bronić nastolatke, ale też jednocześnie trzymał na dystans Zen'in.
– Czym to jest?! - zawołała w pewnym momencie wyraźnie sfrustrowana Maki, gdy Diego wyrwał jej z dłoni kij i go przełamał na pół swoimi potężnymi szczękami. Nie otrzymała jednak odpowiedzi gdyż w tym samym momencie Panda upadł na plecy pod wpływem jednego z ciosów Yoshikawy. Co prawda był dalej przytomny, ale dziewczyna zbliżała sie w jego stronę chcąc bez zawahania go definitywnie dobić.
– Stop! Koniec walki. - zawołał nagle Gojō, na co dziewczyny zwróciły w jego stronę spojrzenie. – Cały czas się hamujesz Sachi, z wiadomych względów oczywiście. Jest tylko jeden sposób żebyś całkiem puściła hamulce i chcę żeby reszta też mogła to obejrzeć, więc wolałbym żebyś nie nokautowała Pandy. - odparł, ściągając z siebie kurtkę i zawieszając ją na ławce.
Sachiko spojrzała na niego z zaciekawieniem, przechylając głowę lekko w bok. Satoru przeciągnął się powoli, po czym zaczął sobie podwijać koszulę pod łokcie ruszając w stronę nastolatki. Ta uśmiechnęła się rozbawiona w jego stronę natychmiast przywołując Diega do siebie.
– Panda, Maki, na co czekacie? Zmykać mi stąd, najlepiej wszyscy sie trochę cofnijcie. - zakomenderował Gojō, stając parę metrów od nastolatki. Sachiko splotła ze sobą palce dłoni, strzelając nimi, aby je rozgrzać.
– Czyli teraz zacznie sie prawdziwa zabawa. - dodała, uśmiechając sie szeroko w stronę białowłosego.
~6840 słów (mam nadzieję, że taką długością będziecie usatysfakcjonowani xD)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top