♠️ 2.11 ♠️
Było jej bardzo gorąco. Z początku jej umysł jakoś tego nie przetwarzał, ale w końcu udało jej się unieść nieznacznie powieki.
Ciemność.
Dodatkowo miała ograniczoną możliwość oddychania. Czuła przyjemny i dobrze jej znany zapach. Chciała się odsunąć, ale nie mogła nawet drgnąć przez ramiona, które ją mocno obejmowały.
– Satoru... - wymamrotała zduszonym głosem, starając się uwolnić z jego uścisku.
On jednak dalej twardo spał. Dziewczyna zaczęła się coraz mocniej wiercić, aż w końcu ten wydał z siebie pomruk niezadowolenia. Po tym jednak jeszcze mocniej ją do siebie przytulił, przez co nastolatce brakło tchu. Dźgnęła go mocno palcem w brzuch, na co ten się wzdrygnął i chyba nareszcie przebudził.
– Dusisz mnie! - warknęła, mając nadzieję, że ten w końcu to usłyszał.
Satoru nieznacznie poluzował uścisk spoglądając na białowłosą zaspanym wzrokiem. Nie do końca jeszcze orientował co się działo dookoła niego, bo podniósł głowę do góry, odwracając się i skanując pokój.
– Dzień dobry. - przywitał się, ziewając szeroko, po czym cmoknął ją szybko w czoło. Zaraz po tym jego głowa znowu wylądowała na poduszce.
Sachiko znieruchomiała, całkiem nie przewidując takiego ruchu z jego strony.
Jednak gdy znowu zerknęła na chłopaka, ten miał już zamknięte oczy, jak gdyby nigdy nic. Nie był już jednak ciałem skierowany w jej stronę tylko leżał częściowo na wznak, obejmując ją tylko jedną ręką, a druga leżała poza krawędzią łóżka. Białowłosa uniosła się, zerkając w stronę zegarka stojącego na półce nocnej. Ten był jednak odwrócony tarczą w przeciwnym kierunku.
Przełożyła więc rękę nad śpiącym chłopakiem, podpierając się nią krawędzi łóżka, natomiast drugą sięgnęła po zegarek. Wtedy też jej ręka niespodziewanie zsunęła się z drewnianego kraju, a ona upadła swoim ciałem na białowłosego. Dosłyszała jedynie głośne jękniecie, które wyleciało z jego ust, a następnie cichy śmiech. Sachiko powoli odwróciła głowę w jego stronę, dalej leżąc na jego klatce piersiowej.
– Masakra z tobą, dziewczyno, nie dasz mi się wyspać. - parsknął. – Co ty kombinujesz? - zapytał, rzucając jej rozbawione spojrzenie swoich błękitnych tęczówek. Dziewczyna momentalnie poczuła, że się rumieni, za co zbeształa się w myślach.
– Godzinę chciałam sprawdzić. - powiedziała speszona, wskazując palcem na zegarek. Ten wolną ręką złapał urządzenie odwracając je w jej stronę. Sachiko zamarła, widząc godzinę na jego tarczy.
– Błagam, powiedz, że się zepsuł. - szepnęła błagalnie w stronę Gojō, ale ten włączył ekran blokady na swoim telefonie, na którym godzina wskazywała 8:40.
– Chyba troszkę zaspaliśmy. - zaśmiał się białowłosy.
W tym samym momencie rozległo się głośne pukanie do drzwi. Yoshikawa natychmiast poderwała się z łóżka, podchodząc do nich powoli. Zanim je jednak otworzyła dostrzegła, że Satoru dalej w najlepsze sobie leży w jej łóżku. Ciśnienie jej momentalnie podskoczyło, ruszyła w jego stronę wkurzona, łapiąc go za koszulkę i starając się wytargać z łóżka. On sobie jednak nic z tego nie robił, tylko z szelmowskim uśmieszkiem przyglądał się jak ta się z nim na daremno szarpie.
– Gojō, znikaj stąd natychmiast! - warknęła cicho w jego stronę, ale on pokręcił przecząco głową, uśmiechając się perfidnie w jej stronę.
Sachiko miała ochotę mu przyłożyć, ale wtedy pukanie zrobiło się jeszcze bardziej agresywne. Nastolatka westchnęła zrezygnowana i podeszła do drzwi, otwierając je na niewielką szczelinę, tak że tylko ona była widoczna. Po drugiej stronie stała wyraźnie zdenerwowana Maki.
– Wiesz która jest godzina?!
– Wiem, wybacz, zaspałam. To przez to wczorajsze piwo, chyba mam kaca. - skłamała, starając się zabrzmieć jak najbardziej realistycznie.
– Przecież masz szybkie zdolności regeneracyjne. - żachnęła się zielonowłosa.
– Pierwszy raz piłam alkohol, skąd mogłam wiedzieć... - skłamała po raz kolejny.
– Gdzie jest Gojō? - spytała, zmieniając temat.
– Nie z wami na treningu?
– Właśnie jest tak samo spóźniony jak ty. - powiedziała, marszcząc brwi i spoglądając ponad jej ramię.
– Zabawne zrządzenie losu.
– Z kim gadałaś? - dodała Maki podejrzliwie.
– Z nikim.
– Słyszałam głosy.
– To źle, takie rzeczy się leczy.
– Nie denerwuj mnie, Yoshikawa.
– Mówiłam sama do siebie. - wypaliła białowłosa, mając ochotę strzelić sobie w łeb.
– Co?! - Maki chyba również nie chciała w to uwierzyć.
– No wiesz... Takie pokrzepiające słowa do lustra, żeby sie pobudzić do życia. - skłamała, czując się jak totalna kretynka. – Wiesz, typu „dasz radę!", „wierzę w ciebie"...
W tej samej chwili Maki już nie wytrzymała wysłuchania jej kłamstw i gwałtownie pchnęła drzwi, którymi Yoshikawa starała się zakryć łóżko z białowłosym. Serce jej zabiło gwałtowniej, ale gdy również się odwróciła, okazało się że po Satoru nie było nawet śladu. Odetchnęła w duchu przenosząc, niewinne spojrzenie na zielonowłosą.
– Zbieraj się szybko. - nakazała jej, patrzac na nią dalej podejrzliwie, po czym się odwróciła i ruszyła wzdłuż korytarza. Sachiko zamknęła za nią drzwi przymykając oczy i wydychając głośno powietrze. Otworzyła szafę, wyciągając z niej mundurek, po czym skierowała się do łazienki.
Wchodząc tam o mało nie zeszła na zawał serca. W pomieszczeniu stał bowiem Satoru, już przebrany w swój standardowy ubiór do szkoły. Poprawiał sobie fryzurę w lustrze, a wokół oczu miał już zawiązany bandaż, przez co jego włosy były jeszcze bardziej nastroszone niż na codzień.
– Co ty tu robisz?! - warknęła w jego stronę, odkładając na zamkniętą deskę swój mundurek.
– Czekam na ciebie. Musimy się trochę pospieszyć.
– No chyba sobie żartujesz! Nie możemy razem wyjść z mojego pokoju! - krzyknęła, na co ten się roześmiał.
– A czego się wstydzisz? - zapytał robiąc krok w jej stronę. – Myślisz, że reszta pomyśli, że robiliśmy tu jakieś niecne rzeczy? - spytał z cwaniackim uśmieszkiem.
– Gojō, ostrzegam cię. - warknęła w stronę chłopaka, ktory stanął teraz naprzeciwko niej. Nic jednak na to nie odpowiedział tylko się jej przypatrywał.
– Natychmiast stąd wyjdź. - powiedziała, palcem dźgając go w klatę, żeby się do niej bardziej nie zbliżył.
– A co jeśli tego nie zrobię? - spytał, obniżając ton głosu.
Następnie ignorując jej palec i tak postawił jeszcze jeden krok w jej stronę. Dziewczynę denerwowało, że musiała teraz lekko zadzierać głowę do góry, żeby patrzeć mu w oczy. A raczej w biały bandaż, za którym się znajdowały.
– Satoru, w co ty sobie pogrywasz? - zapytała, krzyżując ręce na piersiach i mrużąc oczy posłała mu pytające spojrzenie. Ten w odpowiedzi znowu się zaśmiał.
– W nic. Lubię cię denerwować i wprawiać w zakłopotanie. - odparł rozbawiony, pstrykając ją palcem w nos, na co ta jedynie w odpowiedzi prychnęła. Następnie Gojō wyszedł z łazienki po czym ruszył w stronę jej drzwi.
– A ty gdzie?
– Sama mi kazałaś wyjść.
– Ale nie moimi drzwiami! - krzyknęła zirytowana, po czym rzuciła się za nim, łapiąc go za rękę i pociągając.
Ten jednak nic sobie z tego nie robiąc szedł dalej, ciągnąc za sobą zapierającą się nogami nastolatkę. Ta widząc, że chłopak ją ignoruje, chwyciła go za kołnierz kurtki i pociągnęła w swoją stronę. Białowłosy nachylił się nad nią i teraz znajdował się centralnie przed twarzą dziewczyny.
– Buzi na pożegnanie? - zapytał, uśmiechając się do niej perfidnie.
– Satoru! - zawołała karcącym tonem.
– No dobra, dobra. - parsknął, po czym poczochrał ją po głowie i zanim dziewczyna zdążyła mu się odwinąć, ten zniknął.
***
Już po chwili znajdowała się na placu treningowym. Gojō coś tłumaczył reszcie, a ona starała się nie zwracając na siebie uwagi stanąć obok nich. Białowłosy jednak nie omieszkał przerwać swojego wywodu i skomentować jej spóźnienia.
– No proszę, proszę, ktoś tu chyba zaspał! - odparł rozbawiony, na co reszta zwróciła wzrok w jej stronę.
– Daruj sobie. Sam się dzisiaj grubo spóźniłeś.
– A skąd ty to niby wiesz? - zapytał, uśmiechając się do niej z cwaniacko.
– Bo mi Maki powiedziała. - wybrnęła szybko, mając ochotę palnąć go w czerep. Ten pajac o mało ich nie wkopał!
– Wracając. Dostałem zgłoszenie o czterech obszarach z klątwami niższej klasy. Każdy z was dostanie po jednej, więc to będą samodzielne misje.
– Ale sensei, nas jest pięcioro. - powiedział Yuta.
– Wiem, nie liczę Sachi, bo pójdzie z tobą. - odparł, po czym zwrócił się do niej. – Nie wtrącaj się, chyba że Yuta będzie potrzebował pomocy. Jak dostanę zlecenie na Specjalną Klasę, to wtedy cię ze sobą zabiorę.
– Jasne.
Wiedziała, że klątwa niższej klasy nie będzie dla niej żadnym wyzwaniem. Nie była natomiast pewna co do pomysłu Gojō, gdyż pamiętała jak ostatnio poległa przy klątwie należącej do Getō. Miała jednak rangę Klasy Specjalnej więc musiała nauczyć się egzorcyzmować takie klątwy.
– Jak wszystko wiadomo to idźcie się przygotować, Ijichi będzie na was czekał przed bramą główną. - zakomenderował białowłosy.
Słysząc nazwisko ich kierowcy Sachiko znieruchomiała. Doskonale znała Ijichi'ego, chodził on do jednej klasy z Haibarą i Nanaminem. Była ciekawa jak teraz wygląda i co w sumie robi reszta. Musiała się potem podpytać o nich Gojō, ale teraz miała inną sprawę z nim do wyjaśnienia. Podczas gdy reszta zbierała broń ona podeszła do białowłosego.
– Co to miało być, Gojō? - warknęła, stając obok niego. Ten natomiast uśmiechnął się jedynie i nachylił w jej stronę tak, że jego twarz znajdowała się centralnie przed jej.
– Teraz jestem twoim nauczycielem, Yoshikawa, więc zwracaj się do mnie jak należy.
Sachiko przymrużyła oczy, przybliżając się do niego tak, aby to co teraz powie usłyszał tylko on.
– A jaki nauczyciel spędza noc w łóżku swojej uczennicy, Gojō-sensei? - zapytała, kładąc nacisk na ostatnie słowo.
Satoru zaśmiał się, prostując się i spoglądając na nastolatkę z góry. Ta jedynie uniosła jedną brew pytająco, oczekując odpowiedzi. On jednak odwrócił głowę w stronę nadchodzących pierwszorocznych, którzy już zabrali potrzebne im rzeczy.
– Powinniście się uwinąć do południa. Po obiedzie będziemy dalej trenować. Powodzenia! - pożegnał się z nimi Gojō.
Nastolatka rzuciła mu tylko porozumiewawcze spojrzenie, że to jeszcze nie koniec ich rozmowy, po czym skierowała się z resztą w stronę dziedzińca i wyjścia z liceum. Już z daleka dostrzegła wysokiego, szczupłego mężczyznę o średniej długości czarnych włosach i okularach na nosie.
– Ijichi! Kopę lat! - zawołała, machając do niego ręką. Ten obrzucił ją lekko znudzonym spojrzeniem.
– Yoshikawa. Słyszałem właśnie o twoim powrocie. Minęły zaledwie dwa dni, a ty już wprowadziłaś w szkole zamęt i zdążyłaś wkurzyć Wyższych. - odparł posępnie, kręcąc przy tym głową. Reszta pierwszorocznych chyba o tym nie słyszała, bo wszyscy spojrzeli na nią pytająco.
– Nie przesadzaj, Ijichi. Trzeba od czasu do czasu utemperować tych starych dziadów. Poza tym za moich czasów wcale nie wprowadzałam zamętu w szkole! - żachnęła się, zajmując przednie siedzenie. Maki, Yuta i Toge zajęli miejsca z tyłu, natomiast Panda musiał iść na nogach, bo by się nie zmieścił do samochodu.
– Wcale. Brakłoby mi chyba czasu jakbym zaczął wymieniać.
– Ja bym chętnie posłuchał! - zawołał nagle Yuta.
– Przykładowo, wybiła prawie wszystkie zęby innej uczennicy. - odparł Kiyotaka, odpalając samochód.
– Co? - Maki chyba nie dowierzała w to co ten powiedział.
– Ej to ona mnie zaatakowała pierwsza! - zaczęła się bronić nastolatka.
– Razem z Gojō ukradli pomnik gołej kobiety z parku i postawili go na środku placu treningowego. - kontynuował Ijichi. – Wymknęli się na nielegalne walki, które zostały przerwane przez policję i dyrektor musiał ich wyciągać z komisariatu.
– Sporo wtedy zarobiliśmy, ale dyrektor wszystko nam zabrał. - wtrąciła.
– Nie mówiąc o tym, że upalili się w opuszczonym kościele i zaczęli odprawiać mszę, wtedy też ich dyrektor wyciągał z komisariatu.
– W kościele był z nami jeszcze Haibara! - odparła, jakby to miało w jakikolwiek sposób być jakimś usprawiedliwieniem. – Właśnie co z nim? I z Nanaminem? - zapytała, odwracając się w stronę czarnowłosego.
– Nanami przez pewien czas pracował w zwykłej firmie, ale wrócił do egzorcyzmowania klątw. - powiedział, po czym zamilkł.
– A Haibara?
– Haibara... nie żyje. - po jego słowach zapadła nieprzyjemna cisza.
Yoshikawę dosłownie zatkało. Przez chwilę się zastanawiała czy się przypadkiem nie przesłyszała. Jak to było możliwe? Pamiętała doskonale jak z Yu razem trenowali, pili po kryjomu bimber jego babci i jak chłopak się wkurzał, gdy nastolatka go zawsze pokonywała podczas wspólnych sparingów.
– Jak to sie stało?
– A jak umierają czarownicy jujutsu? - spytał retorycznie smutnym tonem. – Zabiła go klątwa. Zginął na misji, jakiś miesiąc po twoim odejściu.
Nic na to nie odpowiedziała, ale nie ukrywała, że ta informacja nią wstrząsnęła. Dotarło do niej jak bardzo beznadziejna jest robota zaklinaczy. Jakoś to do niej wcześniej nie docierało, ale życie magów było bardzo ulotne. Wystarczył jeden niewłaściwy ruch przy walce z klątwą i wszystko się kończyło. Cały sens egzystencji, to kim się było i co się zrobiło w jednej sekundzie mogło dosłownie wyparować.
Yu był zajebistą osobą, chyba nigdy nie spotkała się z tak przyjacielskim człowiekiem. Praktycznie od razu gdy się poznali zaakceptował jej odmienność, gdzie Nanami i Ijichi byli bardzo sceptycznie do niej nastawieni przez pewien czas.
Resztę drogi przejechali w ciszy. Maki wysiadła jako pierwsza. Potem znaleźli się w opuszczonej ochronce, gdzie jak się okazało znajdowały się klątwy przeznaczone dla Yuty. Ijichi wyjaśnił im, że budynek jest opuszczony, ale od jakiegoś czasu osoby mieszkające nieopodal zaczęły słyszeć dziwne dźwięki dochodzące z jej wnętrza. Dodatkowo było to miejsce, do którego młodzież często się zapuszczała w ramach zabawy i okazało się, że dwójka chłopaków nie wróciła stamtąd dwa dni temu. Czarnowłosy założył na to miejsce kurtynę, po czym zostawił nastolatków.
– Czujesz? - spytała dziewczyna, kierując swoje słowa do chłopaka obok niej.
Weszli już do środka, wyglądem przypominała starą, trzypiętrowa chatę, zapewne była tu też piwnica.
– Strach? Tak. - odparł Yuta, spoglądając z niekrytym przerażeniem na dziecięce rysunki zawieszone na ścianach.
– Skup się, Yuta. - odparła karcącym tonem. – To ochronka, jak sama nazwa wskazuje było to miejsce dla opuszczonych dzieci bez rodzin. To wiadome, że było tu nagromadzenie negatywnych emocji, a więc idealne miejsce dla klątw. Na domiar złego cały czas przychodziły tu dzieciaki szukające wrażeń, a z pewnością się bały więc klątwy miały na czym żerować. - po tych słowach wyciągnęła z pasa nóż i przyłożyła go do dłoni, robiąc sobie głębokie nacięcie.
Yuta przyglądał jej się ze skupieniem, ale ta nie zmaterializowała miecza. Zacisnęła pięść hamując krew, po czym zerknęła na czarnowłosego, wskazując wzrokiem jego katanę. Ten wyciągnął ją i zatrzymał się widząc, że ta również stanęła.
– Co teraz? - zapytał.
– Ty mi powiedz. Ja tu jestem tylko dla towarzystwa. Nie kiwnę nawet palcem, chyba że będzie ci coś groziło. - powiedziała, mówiła poważnie.
Czuła, że są tu klątwy nie przewyższające Klasy Drugiej więc dla niej to nie był żaden wysiłek je wyegzorcyzmować, a to Okkotsu miał się uczyć. Doskonale pamiętała jak ona sama się w ten sam sposób uczyła przy Satoru i dało to dobre wyniki. Zabierał ją ze sobą w teren i był tylko biernym obserwatorem podczas gdy ona zabijała klątwy. Gdy zdarzyła się jakaś cięższa to jej z początku pomagał, ale później zabierał ją nawet na Klasy Pierwsze, które była w stanie bez problemu wyegzorcyzmować. Nigdy natomiast nie zabrał jej na Klasę Specjalną. Mówił, że są one momentami zdradzieckie i że niektóre potrafią logicznie myśleć, przez co tworzyć zasadzki na czarowników jujutsu.
– Czyli mam chodzić z pokoju do pokoju i zabijać klątwy? - spytał niepewnie.
– Dokładnie. Naszym priorytetem jest odnalezienie tej dwójki chłopaków, żywych lub martwych. Trzeba również oczyścić to miejsce ze wszystkich klątw, żeby na jakiś czas był spokój.
– Czyli klątwy znowu tu powrócą?
– Oczywiście. Gojō wam nie mówił jak powstają klątwy?
– Coś wspominał, powstają z negatywnych ludzkich emocji. - powiedział, oboje dalej znajdowali się w przedsionku ochronki, ale Sachiko chciała najpierw przygotować chłopaka na to co go czeka w środku zanim tam wejdą.
– Cały czas przychodzą tu dzieciaki. Jak myślisz co czują wchodząc do opuszczonego budynku, po którym krążą plotki, że jest nawiedzony?
– Zapewne strach... i też może trochę ekscytacji.
– Raczej stawiałabym na to pierwsze.
– Czyli dopóki ludzie czują negatywne emocje, klątwy będą istniały. - odparł.
– Niestety, ale znaczy to również, że nigdy nie będziemy bezrobotni. - dodała, uśmiechając się cynicznie. – Ale teraz zabieramy się do pracy.
Chodzili z pokoju do pokoju, gdzie Yuta po kolei egzorcyzmował klątwy. Yoshikawa dawała mu cały czas wskazówki i rady jak przekierowywać przeklętą energię do jego katany, a także do innych części ciała, żeby je wzmocnić. Mówiła, jak to na samym początku również pobierała niewielką energię od lisów, a gdy już udało jej się nad nią zapanować, pobierała od nich coraz więcej energii, aż w końcu była w stanie panować nad całością. W taki sam sposób musiał postępować również on, żeby opanować Rikę.
W międzyczasie gdy chłopak nie walczył, wypytywał nastolatkę o jej lisy, przeklętą energię i Technikę. Odpowiadała mu na wszystkie pytania, bo wiedziała że poznanie istoty przeklętej energii jest ważne, aby móc nad nią zapanować. Sam Okkotsu miał całkiem dobrze ugruntowaną podstawową wiedzę teoretyczną na temat jujutsu, co znaczyło, że Gojō czegoś tam ich nauczył. Jednak był to tak naprawdę jedynie wierzchołek góry lodowej. Ona sama nie rozumiała jej jeszcze na tyle, żeby wytworzyć bezbłędną Domenę, albo zapanować nad Odwróconą Przeklętą Techniką. Czuła jednak, że Yuta jest pracowity i ambitny. Już po samych jej wskazówkach dostrzegła progres w jego walce.
Z początku był bardzo zestresowany wizją samotnej walki, ale po wyegzorcyzmowaniu paru klątw nabył pewności w swoich ruchach. Sachiko dostrzegła również, że zaczął pobierać od Riki więcej energii, co znaczyło, że stosował się do jej wskazówek i udało mu się zapanować nad częścią jej mocy. W ciągu dwóch godzin udało im się oczyścić całe trzy piętra. Większość z tych klątw była Czwartej Klasy, więc nawet nie były niebezpieczne dla ludzi, ale Yoshikawa wyjaśniła chłopakowi, że skoro już tu są to zniszczą je wszystkie, bo te teraz niegroźne mogą się później przemienić w te niebezpieczne.
Zeszli z powrotem na parter, została już im tylko piwnica. Zapewne tam były te dzieciaki. Ruszyli w stronę schodów na dół, ale w pewnym momencie oboje się zatrzymali w pół kroku. Dalej nie wykonując nawet najmniejszego ruchu, spojrzeli po sobie porozumiewawczo.
– Zakładam, że też to poczułeś...
– Co to było? - szepnął niepewnie chłopak. – Jakby przeklęta energia się nagle zwiększyła i znikła?
– Nie mam zielonego pojęcia, Yuta. Pierwszy raz w życiu coś takiego wyczułam. - również szepnęła w jego stronę.
– Sachi... może powinnismy się wycofać? - odparł z nutką przerażenia w głosie.
– Daj spokój. Jesteśmy magami, to nasz obowiązek.
– Ale co jeśli to jest klątwa Klasy Specjalnej?
– Chcę ci przypomnieć, że oboje jesteśmy czarownikami Klasy Specjalnej. - zaśmiała się lekko.
– Może ty jesteś! Ja dopiero poznaję jujutsu! - szepnął z wyrzutem w jej stronę.
– Ja w sumie jeszcze nigdy nie zabiłam Klasy Specjalnej. - wypaliła niepotrzebnie, bo tymi słowami jeszcze bardziej przeraziła chłopaka, który cofnął się dwa schody do góry.
– Sachiko, zostawmy to wykwalifikowanym magom. - powiedział poważnym tonem.
– Jak chcesz to idź na górę, sama się tym zajmę. - po tych słowach odwróciła się i zaczęła schodzić na dół.
Yuta westchnął głośno z bezradności, ale również zaczął schodzić za nią po schodach. Nie ukrywał, że był na maksa przerażony. Yoshikawa tego nie przyznała, ale ona również miała delikatne obawy. Przeklęta energia tej klątwy była w jakis sposób nieuchwytna, przez co nie mogła sprecyzować jej klasy. Nie mogła się jednak wycofać. Dać satysfakcję tym dziadom z Rady, że zawiodła? Nie ma opcji. Przyszła tu z Yutą wykonać misję więc tą misję wykonają do końca.
Pchnęła spróchniałe drzwi, zerkając przez nie do środka. Nie czuła kompletnie przeklętej energii co ją trochę martwiło. Z pewnością się z Yutą wtedy nie pomylili, a więc znajdowało się tu coś, co potrafiło kontrolować jej przepływ. W pomieszczeniu panowala kompletna ciemność. Kątem oka dostrzegła długi sznureczek zwisający z sufitu, więc pociągnęła go przez co niewielka lampka zwisająca z sufitu się zapaliła, rozświetlając niewielkie pomieszczenie. Nikogo wewnątrz niego nie było. Dziewczyna weszła do środka rozglądając się, a zaraz za nią wszedł spanikowany Yuta, trzymając kurczowo w dłoniach katanę. Było tu parę drewnianych półek z przeterminowanymi przetworami, ale nic poza tym.
– Nie ma tu żadnej klątwy więc możemy wracać na górę. - odparł Yuta, pociągając ją za rękaw.
Wtedy jednak znowu to poczuli. Nagły przypływ przeklętej energii. Yuta wzdrygnął się, a Yoshikawa w momencie zmaterializowała Ryūketsu. Maksymalnie skupiona wyczekiwała ataku, jednak nie nadszedł z żadnej strony. Czuła go bardzo wyraźnie, ale nie znajdował się on w tym pomieszczeniu. Chwilę później jej wzrok zatrzymał się obok jednej szafki z przetworami. Wystawała z niej jakaś gałka. Przeklęta energia znowu zniknęła tak samo jak się pojawiła, a nastolatka ruszyła w stronę owej gałki. Przekręciła nią, po czym pociągnęła.
Rozległ się bardzo nieprzyjemny, skrzypiący odgłos otwieranych drzwi. Były one tak dobrze zakamuflowane przez dziwne mchy, pajęczyny i kurz, że gdyby nie ta gałka wystająca ze ściany, nie wiedzieliby nawet, że to drzwi. Yuta ruszył za nią spoglądając jej przez ramię. Za drzwiami znajdował się długi i ciemny korytarz.
– No nieźle. - parsknęła nastolatka. – Znaleźliśmy katakumby.
– Chcesz tam wejść? - spytał z przestrachem chłopak.
– Oczywiście! Tylko trochę tu ciemno...
– Czy mi się wydaje, czy tam na końcu korytarza się coś pali? - chłopak wskazał palcem, gdzie widoczny był zakręt, a zza niego rzeczywiście było coś jasnego.
– Masz rację. - potwierdziła, po czym ruszyła w ciemną alejkę. Yuta miał ochotę ugryźć się w język, ale ruszył za koleżanką, trzymając katanę w pogotowiu.
Gdy znaleźli się na samym końcu korytarza, nastolatka zerknęła ostrożnie w tamto miejsce. Korytarz się w tym miejscu rozwidlał, ale ten drugi skręt był jeszcze ciemniejszy niż alejka w której stali. Yoshikawa nie czuła kompletnie obecności klątwy, ani nawet krzty przeklętej energii. Widziała jednak jakieś źródło światła z tej drugiej drogi, wiec ruszyła w jej stronę, chwilowo zapominając o tej ciemnej. Okkotsu odetchnął z ulgą, że dziewczyna nie weszła w tą ciemną uliczkę, aczkowiek nie wydawało mu się żeby ta jasna była jakimkolwiek stopniu bezpieczniejsza.
Parę metrów dalej, korytarz zakończył się i weszli do obszernego pomieszczenia o bardzo wysokim suficie. Znajdowały się w nim zapalone pochodnie, które nieznacznie oświetlały teren, ale najgorsze było to, że pokój wypełniał przeraźliwy smród. Yuta przytknął sobie dłoń do ust, ale na niewiele się to zdało. Yoshikawa natomiast zmarszczyła nos, ale doskonale wiedziała z czego wynika ten paskudny zapach. Miała z nim do czynienia aż zbyt często. Był to smród rozkładanego ciała. Wtedy też Yuta złapał ją kurczowo za ramię, wskazując palcem miejsce w rogu pomieszczenia.
Stos martwych ciał poukładanych jedno na drugim. Chociaż martwych to było mało powiedziane, one były zmasakrowane. Część z nich nie miała kończyn, albo pozostały z nich właśnie same kończyny. Nastolatka zmarszczyla brwi, natomiast Okkotsu zwrócił na ziemię zawartość swojego żołądka. Sachiko mu się nie dziwiła, był to makabryczny widok. Powoli podeszła w tamtą stronę. Tego z pewnością nie uczyniła klątwa Klasy Czwartej lub Trzeciej. Zastanawiała się czy nawet Druga byłaby w stanie. Natychmiast uwolniła swoją przeklętą energię po całym ciele, mobilizując lisy do czuwania.
Yuta spojrzał na nią z załzawionymi od wymiotowania oczami. Był przerażony, czym się mu kompletnie nie dziwiła. Jednak wiedziała, że chłopak musi przywyknąć do takich widoków, bo były one częste w profesji zaklinaczy. Zwróciła się z powrotem w jego stronę. Nic tu po nich. Klatwa zniknęła, najprawdopodobniej wyczuwając od nich dużą ilość przeklętej energii. Sami nic na chwilę obecną nie zdziałają. Muszą zawiadomić wykwalifikowanych magów, żeby obstawili to miejsce i czekali aż ta się zechce na nowo pojawić.
Gdy szła w stronę Okkotsu, ten w pewnym momencie zamarł. Jego źrenice rozszerzyły się gwałtownie, a wzrok skierował się na coś za jej plecami. Yoshikawa niewiele myśląc wykonała pół obrót mieczem, odwracając się w przeciwną stronę. Do ich uszu doszedł przeciągły skowyt, gdy jej krwawy miecz odciął jedną z kończyn klątwy. Nastolatka momentalnie odskoczyła do tyłu, stając obok Yuty. Ten zdążył złapać na nowo swoją katanę i ustawić się obok niej w pozycji do ataku.
Klątwa miała postać ogromnej trzymetrowej modliszki, ale zamiast głowy posiadała ludzką twarz wykrzywioną w paskudnym grymasie. Ku przerażeniu Yoshikawy nie emanowała kompletnie przeklętą energią, do tego stopnia że była dla niej nie wyczuwalna. Dziewczyna od razu zaatakowała, tnąc mieczem w miejsce jej głowy. Klatwa jednak odskoczyła do góry, po czym znalazła się na suficie. Wisiała do góry nogami i jedynie odwracała łeb mierząc ich swoimi ślepiami. Mimo że Sachiko nie wyczuwała od niej przeklętej energii miała dziwne obawy względem niej. Coś było grubo nie tak i instynkt podpowiadał jej, że powinni się mimo wszystko wycofać.
– Yuta, wychodzimy stąd. - zakomenderowała, na co chłopak skinął głową. Ona cały czas obserwowała klątwę, która łypała na nich wydając dziwne dźwięki.
– Eeee, Sachi... Nie ma drzwi. - odparł wyraźnie spanikowany chłopak. Yoshikawie serce na moment zamarło, oderwała wzrok od klątwy, po czym zwróciła go w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą były drzwi. Zaklęła głośno, doskonale zdając sobie sprawę co się właśnie wydarzyło.
– Co jest? - spytał, spoglądając na nią niepewnie.
– Jesteśmy w Domenie.
– Co to znaczy?!
– Gojō wam o tym jeszcze nie mówił?
– Nie... - pokręcił przecząco głową, po czym niespodziewanie pchnął dziewczynę, razem z nią upadając na bok.
W miejscu, w którym przed chwilą stali była teraz klątwa. Jej odnóża były wbite głęboko w ziemię. Otworzyła nagle usta, z których wyłoniły się dziwne żuwaczki, po czym zaszarżowała w ich stronę. Dwójka uczniów dalej leżała i nie miała szans się obronić z tej pozycji, to też jeden z lisów Yoshikawy momentalnie wyłonił się z jej pleców, atakując zażarcie klątwę. Sachiko podniosła się, pomagając przy tym wstać Yucie, po czym przenieśli się trochę dalej w głąb pomieszczenia.
– Rozszerzenie Domeny to Technika jujutsu, którą potrafią stworzyć wprawieni magowie. Ogólnie mamy szczęście, bo jest to niekompletne Terytorium, więc nie wyrządzi nam takiej krzywdy jaką mogłoby wyrządzić pełne. Nie mniej nie wyjdziemy stąd dopóki nie zabijemy klątwy. - wyjaśniła mu na szybko.
– Co?! - jego oczy otworzyły się szerzej i spoglądał na dziewczynę wyraźnie wystraszony. Mieli po prostu pecha, miało być parę klątw niższej Klasy, a się okazało, że jednak nie.
– Trzymaj się od tego z daleka. - powiedziała, po czym ruszyła w stronę swojego lisa i paskudnej klątwy, która zdążyła już stracić kilka odnóży.
Najgorsze jednak były jej pierwsze łapy, które posiadały mnóstwo ostrych kolców. Lis nie był w stanie ich oderwać, bo klatwa cały czas kaleczyla mu łeb. Yoshikawa niewiele myśląc wyskoczyła do góry kierując miecz w stronę szyi bestii. Chciała się uwinąć z tym w jednym ruchu, nie doceniła jednak klątwy, która zdążyła szybciej ciąć ją w brzuch.
Poczuła ostry ból, który nieznacznie zachwiał jej miecz i przez to nie udało jej się całkiem odciąć głowy klątwy. Ta zawyła przeciągle, po czym wyskoczyła do góry z oderwana do połowy łbem. Yoshikawa wylądowała na ziemi, łapiąc się za brzuch, z którego obficie zaczęła sączyć się krew.
– Sachiko! - zawołał wystraszony chłopak, ale ona podniosła się z ziemi podpierając mieczem. Nie miała czasu na tamowanie krwawienia, jedynie swoją Techniką spowolniła trochę jej wypływ. Natychmiast rozkazała swoim lisom ściągnąć klątwę na ziemię. Spojrzała na Yutę, dając mu znać, że jest wszystko okej, mimo że czuła rozrywający ból w brzuchu.
Po chwili głośny gruchot oznajmił, że klątwa padła na podłogę. Wściekłe lisy pobudzone dodatkowo bólem nastolatki rozczłonkowały modliszkę, która jedynie mogła z siebie wydawać teraz dziwne skrzeczące dźwięki. Dziwna fioletowa posoka wylewała się z otworów po jej odnóżach. Nastolatka podeszła do niej chwiejnym krokiem, po czym wbiła miecz prosto w jej czoło. Ta zdążyła wydać z siebie jeszcze agonalny dźwięk, po czym znieruchomiała.
Nastolatka odetchnęła głośno, przecierając sobie czoło wierzchem dłoni i odgarniając zakrwawioną ręką włosy. Spojrzała na Yutę, chcąc mu przekazać ze już po wszystkim. Gdy jednak to zrobiła do jej uszu wdarł się głośny i przeciągły jęk, który po chwili zamienił się w upiorny śmiech. Sachiko zamarła, natychmiast odwracając się w stronę miejsca, w którym powinny się już znajdować drzwi.
Poczuła jak się jej robi słabo. Drzwi w dalszym ciągu nie było. Rzuciła przerażone spojrzenie Yucie, a ten już wiedział, że jest źle jeśli nawet ona się wystraszyła. Skoro drzwi dalej nie było, to znaczyło że ktoś inny zamknął ich w Domenie, a ta klątwa była jedynie początkiem. Niespodziewanie poczuła mocne uderzenie w plecy. Została odrzucona na drugi koniec pokoju i wylądowała w cuchnącym stosie martwych ciał.
Usłyszała krzyk Yuty, ale zanim się wygramoliła z tej kupy, została chwycona za szyję i uniesiona do góry, tak że nogi zwisały jej nad ziemią. Zaczęła się dusić. Przed sobą widziała cienistą postać, której zielone oczy ze źrenicami jak u kota świeciły się nienaturalnie. Dostrzegła, że klątwa posiada długi ogon, którym to właśnie ją złapała za szyję.
Dziewczyna wierzgała nogami w powietrzu, starając się uwolnić. Przez siłę uderzenia przerwała na chwilę Technikę i jej miecz rozlał się gdzieś w stosie ciał. Czuła jak lisy atakują klątwę, ale nadaremno. Przez brak tlenu miała wrażenie, że zaraz straci przytomność. Wtedy jednak ucisk na jej gardle zelżał, a ona upadła na ziemię. Dostrzegła nad sobą Yutę, który z zakrwawioną kataną odciął ogon klątwie, a następnie złapał białowłosą i przeciągnął na drugi koniec pokoju. Lisy znowu zaczęły agresywniej atakować dziwną postać, starając się odwrócić jej uwagę od dwójki nastolatków.
– Sachiko! Wszystko dobrze? - potrząsnął ja lekko. – Chyba muszę wypuścić Rikę...
– Nie! - krzyknęła, pocierając sobie obolałą szyję. – Jeśli dowiedzą się o tym Wyżsi, a dowiedzą, bo po Rice zostanie tu mocny ślad przeklętej energii, to natychmiast skarzą cię na egzekucję!
– Umrzemy tutaj!
– Nie umrzemy, póki są moje lisy. - odparła, jednak w tej samej chwili poczuła jak jej przeklęta energia do niej wraca.
Dostrzegła, że Rin i Ren leżą martwi na ziemi, pod nogami dziwnej, cienistej klątwy. Jej źrenice rozszerzyły się ze zdziwienia, ale wtedy też klątwa zmaterializowała przed sobą tysiące niewielkich szpikulców, które były skierowane ostrą częścią w ich stronę.
– Diego, Jirō! - krzyknęła.
Lisy w ostatniej chwili otoczyły ją i Yutę, chroniąc ich przed dziwnymi ostrymi tworami. I tak spora część z nich zdołała wbić się w nią i w chłopaka, ale ich głowa i tułów zostały ochroniony przez lisy. Energia Jirō od razu do niej wróciła, ten lis był jeszcze młody i nie przetrwał takiego atatku. Natomiast Diego ledwo żył, więc jego też odwołała. Zerknęła na Yutę, który z przerażeniem wpatrywał się w klątwę. Nic większego się mu nie stało, oprócz paru zadrapań od tych szpikulców.
Ona natomiast była coraz słabsza, rana w jej brzuchu dawała się we znaki i przez to nie mogła walczyć z klątwą mieczem, bo byłaby łatwym celem. Dodatkowo znajdowali się w Domenie więc wszystkie ataki klątwy trafiały do celu. Nie mogła też dopuścić, aby Rika wzięła sprawy w swoje ręce, bo to będzie jednoznaczne ze śmiercią Yuty. Wiedziała jednak, że ten ją wypuści, jeśli czegoś zaraz nie wymyśli. Została jej tylko jedna możliwość. Jednak ryzykowała tym życiem swoim i Yuty.
Złożyła ręce w charakterystycznym geście, patrząc prosto w zielone oczy klątwy. Nie miała pojęcia jaką ilością przeklętej energii dysponuje, bo jakimś cudem ta potrafiła to maskować. Musiała mieć jednak nadzieję, że mimo wszystko to jej Terytorium będzie lepsze.
– Ryōiki Tenkai: Kitsune no Shinden. - powiedziała, uwalniając przeklętą energię.
Z początku nic się nie wydarzyło, przez co poczuła ukłucie strachu. Jednak po chwili pokój, w którym się znajdowali zniknął, a zamiast niego znaleźli się w oślepiająco białym ośmiokątnym pomieszczeniu. Yoshikawa odetchnęła z ulgą, słysząc za sobą warczenie lisów. Podniosła rękę, palcem wskazując klątwę, która rozglądała się wyraźnie zdezorientowana.
– Brać ją.
Ogromne lisy jak na rozkaz rzuciły się na klątwę, rozszarpując ją swoimi zębami. O ile w jej Domenie nie były w stanie jej dopaść, tak w swojej własnej nie było co do tego żadnych przeciwwskazań. Po chwili klątwa wydała z siebie głośny krzyk pełen bólu, po czym pozostał po niej jedynie proch. Nastolatka opuściła dłonie, przerywając Technikę. Znowu znajdowali się w pomieszczeniu w piwnicy.
Sachiko momentalnie poczuła zawrót głowy, oparła się potylicą o ścianę i przymknęła oczy. Drugą ręką złapała się za brzuch, czując jak krew zaczęła znowu wypływać w zastraszajacym tempie. Straciła prawie wszystkie rezerwuwary przeklętej energii przez aktywację terytorium, ale musiała wskrzeszać jej jeszcze trochę, żeby Techniką zatamować krwawienie. Yuta widząc jej stan podszedł do niej, kładąc jej dłoń na ramieniu i lekko potrząsając.
– Sachiko?!
– Są drzwi? - spytała jedynie, nie mając nawet sił unieść głowy. Modliła się w duchu, żeby to była główna klątwa, bo inaczej mieliby przerąbane.
– Tak! Są! - zawołał uradowany.
– Dobra, zmywamy się stąd. Trzeba zawiadomić Ijichi'ego, a potem policję. - odparła otwierając oczy i starając się podnieść z ziemi.
Była jednak zbyt słaba. Yuta widząc to momentalnie doskoczył do niej chcąc jej pomóc, ale gestem dłoni go szybko zatrzymała.
– Nie dotykaj mnie. Aktywowałam Technikę, żeby się nie wykrwawić, nie chcę cię poparzyć. Wyjdź na zewnątrz i zadzwoń natychmiast po Gojō. - rozkazała mu, dociskając dłoń do brzucha. Usłyszała jak chłopak podniósł się, po czym nieznacznie kulejąc wyszedł z piwnicy. Nastolatka przymknęła oczy, mając nadzieję, że nie straci zaraz przytomności.
***
Gojō jak tylko dostał telefon od Okkotsu momentalnie wsiadł w samochód i pojechał we wskazany adres. Nie mógł się tam teleportować, bo pierwszy raz słyszał o tym miejscu. Jechał szybko, grubo przekraczając dozwolone wartości.
Gdy znalazł się na miejscu dostrzegł już parę policyjnych samochodów i auto Ijichi'ego. Na ławce siedział Yuta i czarnowłosy mężczyzna, a jakaś kobieta opatrywała mu rany. Gdy Okkotsu dostrzegł białowłosego, machnął w jego stronę ręką posyłając mu znaczące spojrzenie.
– Sensei! Sachi jest w piwnicy, drzwi znajdują się po prawej stronie, schodami w dół. Następnie korytarzem na lewo i w stronę światła! - zawołał, na co Gojō jedynie skinął głową, kierując się szybkim krokiem w stronę budynku.
Zrobił tak, jak powiedział mu Yuta i po chwili znalazł się w piwnicy. Gdy wszedł do oświetlonego pomieszczenia pierwsze co, to wyczuł sporo różnej przeklętej energii oraz okropny smród. Następnie dostrzegł na ziemi nastolatkę w pozycji pół leżącej, opartą o ścianę. Natychmiast ruszył w jej stronę, po czym odkrył, że ta ma zamknięte oczy. Potrząsnął ją lekko, drugą ręką sprawdzając puls. Odetchnął, gdy wyczuł go dalej pod palcami.
Nastolatka jednak wyglądała fatalnie. Jej białe włosy były całe dolepione krwią niewiadomego pochodzenia, twarz i ubranie również. Tak w zasadzie nie wiedział czyja krew to jej. Wtedy też dziewczyna otworzyła nieznacznie powieki, rozglądając się rozkojarzonym wzrokiem dookoła. Miała płytki oddech i chyba trawiła ją gorączka, bo miała nadzwyczaj ciepłe ciało.
– O, już jesteś Satoru...
– Sachi, jesteś rozpalona...
– Wiem, ta pieprzona modliszka miała jakąś truciznę na swoich odnóżach. - powiedziała z nutką irytacji w głosie, po czym odsunęła dłoń z brzuchu, ukazując mu dwie głębokie szramy, z których oprócz krwi wylewała się dziwna, żółta substancja.
– Pewnie się zastanawiasz, czemu wali ode mnie szambem, ale zostałam wrzucona w stos gnijących trupów. - westchnęła, wskazując palcem górkę rozkładających się ciał.
– Tym się teraz nie przejmuj. - odparł, wsuwając ręce pod jej ciało i starając się ją delikatnie podnieść. – Shoko ci zaraz pomoże - dodał, ale nastolatka znowu straciła przytomność. Niewiele myśląc teleportował się prosto do gabinetu lekarki.
Ieiri widząc niespodziewane pojawienie się dwójki, wzdrygnęła się, wylewając swoją kawę na biurko. Była w trakcie drugiego śniadania i kompletnie nie spodziewała się czegoś takiego. Gojō bezceremonialnie położył dziewczynę na metalowym stole. W pomieszczeniu roztoczył się okropny zapach zgnilizny przez co lekarka zakryła sobie momentalnie nos.
– Co się stało?
– Nie mam pojęcia, wysłałem ją i Yutę na łatwą misje. Okkotsu ma liczne zranienia, ale się jakoś trzyma, natomiast ona... - zaczął lekko drżącym głosem Satoru.
– Klątwa zamknęła nas w Domenie. - wymamrotała Yoshikawa, otwierając niespodziewanie oczy.
– W Domenie? W takim razie niezbyt łatwa ta misja. - skomentowała Shoko, podpinając dziewczynie kroplówkę z krwią.
– Dostałem informacje z góry, że maksymalnie Drugiej rangi są te klątwy! - warknął Gojō, był wyraźnie zdenerwowany. – Skoro klątwa wytworzyła Domenę musiała być minimum Klasy Pierwszej!
– Radziłam sobie z gorszymi przypadkami. Poskładam ją w parę minut, a ty Gojō idź po Okkotsu. Jego też chcę obejrzeć, mógł oberwać tą samą trucizną - odparła, zakasając rękawy od swojego fartucha. Białowłosy niechętnie skierował się w stronę drzwi, pomstując przy tym na Wyższych, ale bez sprzeciwu teleportował się do ochronki.
***
Chyba po raz kolejny straciła przytomność, ale gdy się już obudziła była podpięta do kroplówki i znajdowała się na sali ogólnej. Odczuła po raz kolejny deja vue, chyba zbyt często lądowała w szkolnym szpitalu. Otworzyła jednak prędko oczy, po czym ignorując dalej obolałe ciało podniosła się do pozycji siedzącej.
– Sachiko! Nareszcie się obudziłaś. - usłyszała rozemocjonowany głos Okkotsu.
Spojrzała w kierunku źródła tego dźwięku, chłopak leżał w łóżku na przeciwko i również był podpięty do kroplówki. Na łóżkach obok siedziała o dziwo reszta pierwszorocznych, którzy również mieli lekko zmartwiony wyraz twarzy.
– Yuta mówił, że wyglądałaś jakbyś miała zaraz tam umrzeć. - powiedziała Maki, przyglądając jej się uważnie.
– Nie tak łatwo mnie zabić. - odparła jedynie.
Jej osłabienie było teraz spowodowane głównie nagłym spadkiem przeklętej energii i krwi. Zrzuciła z siebie kołdrę podciągając do góry koszulkę, żeby obejrzeć rany na brzuchu. Całe szczęście nie było po nich nawet śladu dzięki Technice Ieiri. Oparła się z powrotem o poduszki, dalej czując od siebie paskudny zapach zgnilizny.
– Co tam się wydarzyło? Gojō-sensei był wściekły, nic nam nie powiedział tylko udał się do Wyższych, którzy zlecili wam tą misję. - zapytał Panda.
– Te stare dziady znowu próbują się mnie pozbyć. I Yuty. Chcieli upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. - mruknęła zirytowana.
Z tym, że nie była zła na Radę, tylko na siebie, że nie była silniejsza. O mało tam nie umarła, nie chciała przecież dać tym dziadom satysfakcji.
– Czyli to była klątwa wyższej Klasy niż Druga? - spytała Maki, prostując się i wbijając w nich swój czujny wzrok.
– Dokładniej klasy Pierwszej i Specjalnej. - odparł niespodziewanie Gojō, który wszedł właśnie do sali szpitalnej. Wszyscy zwrócili na niego swój wzrok, on natomiast zajął jedno z miejsc na łóżkach obok.
– Pasowałoby zamknąć Radę w tej piwnicy. Dołączyliby do stosu trupów, które tam leżały. - wypaliła cynicznie Yoshikawa, przewracając oczami.
– O dziwo, chyba rzeczywiście nie mieli z tym nic wspólnego. - zaczął białowłosy.
– Z pewnością. - prychnęła.
– Wydawali się być szczerze zdziwieni tą informacją, poza tym Nanami dwa miesiące temu patrolował tą ochronkę. Mówił mi, że był w piwnicy, ale nie odkrył tych katakumb, ani nie wyczuwał dochodzącej stamtąd przeklętej energii, a przecież tam była klatwa Klasy Specjalnej. Jak ona tak szybko urosła w siłę... - wyjaśnił Satoru, urywając w pół zdania, jakby się nad czymś zastanawiał.
– Kamuflowała się. - po jej słowach, wszyscy skupili na niej swój wzrok. – Przecież my z Yuta zupełnie przypadkiem odkryliśmy, że tam jest jeszcze jakaś klątwa. Potrafiła maskować swoją przeklętą energię i na dosłownie chwilę się nam pokazała. Dlatego bardziej przeszukałam piwnice, odnajdując te przeklęte drzwi. Nanami pewnie jej nie wyczuł, bo się skryła. - powiedziała i wszystko teraz stało się dla niej jasne.
Klatwa sobie rosła w siłę, zwabiając ludzi i się nimi żywiąc. Natomiast gdy pojawiał się mag tuszowała swoją obecność dzięki czemu udało jej się tyle przeżyć.
– W każdym razie nawet dobrze, że ta misja przytrafiła się wam. Gdybym tam wysłano kogoś innego najprawdopodniej by tam zginął, albo pozwolił klątwie dalej żerować na ludziach. - dodał Satoru.
– Ale to jak ją w efekcie pokonaliście?
– Rozszerzeniem Terytorium. Walka w jego Domenie o mało nas nie zabiła. - wyjaśniła Sachiko, ale dostrzegła jak reszta spogląda na nią niezrozumiale.
– O tym będziecie się dopiero uczyć. - uprzedził ich pytania białowłosy. – To trochę skomplikowana Technika, lecz dałoby się tą klątwę pokonać również bez walki na Domeny. Mówiłem ci, że to ryzykowne, szczególnie, że nie dopracowałaś jeszcze swojego Terytorium.
– Może ty byś dał radę... Ta klątwa znokautowała moje lisy w przeciągu paru minut. Może udałoby mi się ją ściąć Ryūketsu, gdyby wcześniej mnie nie zraniła ta durna modliszka. - odparła Sachiko, a po jej słowach zapadła cisza. Satoru nie chciał wdawać się w dyskusję z ranną dziewczyną.
– Czy ktoś poruszy ten okropny smród, który czuć od Yoshikawy i Okkotsu? - zapytała niespodziewanie Maki.
– Gdybyś wylądowała w stosie trupów to zapewniam cię, że byś wcale ładniej nie pachniała. - odparła z przekąsem białowłosa. – Właśnie, byli tam ci chłopcy?
– Tak. I wiele innych osób, które zaginęło jakiś czas temu. - odpowiedział, po czym podniósł się z krzesła. – A teraz zmykajcie do spania. Yuta i Sachi muszą odpocząć.
– Ja tu nie będę spać. - powiedziała, po czym na potwierdzenie swoich słów, wyciągnęła sobie wenflon z dłoni i zaczęła podnosić się z łóżka, ignorując strużkę krwi, która pociekła z wyrwanego opatrunku.
– Straciłaś dużo krwi...
– Czuję się już dobrze, a mój wyczulony węch zaraz tu zwariuje. Muszę się natychmiast wykąpać.
Gojō chyba wyczuł, że nie ma większych szans się z nią przekomarzać. Nastolatka ich wszystkich wyminęła, po czym skierowała się do łazienki znajdującej się w skrzydle szpitalnym. Reszta bez słowa wyszła z pomieszczenia i poszła do siebie. Na zewnątrz już się dosyć mocno ściemniło.
Po kąpieli, do nastolatki dotarło, że przecież nie ma świeżych ubrań na przebranie. Nie ubierze na pewno tego śmierdzącego trupami mundurku, więc po prostu zawiązała sobie ręcznik wokół ciała i wyszła z łazienki. Yuta już spał w najlepsze. Zapewne reszta szkoły też będzie już w swoich pokojach więc nie powinna nikogo po drodze spotkać.
Tak jak się spodziewała dotarła do pokoju bez większych problemów. Zamknęła za sobą drzwi i zapaliła światło. Już chciała się skierować do szafy po ubrania, gdy za plecami usłyszała cichy chichot. Wzdrygnęła się gwałtownie o mało nie wypuszczając ręcznika z rąk, po czym odwróciła się w stronę dźwięku.
– Mogłam być nago! - warknęła w stronę rozbawionego białowłosego. Zdziwiła się, że nie wyczuła jego obecności wcześniej, ale być może jej zmysły już były mocno przebodźcowane przez dzisiejszy dzień.
– I co z tego? - zapytał z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
– I co z tego?! Ty durny pajacu! - zirytowana ruszyła w jego stronę chcąc mu przywalić, ale zamachnęła się jak inwalida przez co jej pięść nie trafiła do celu.
Ona natomiast nagle osłabła i mało nie wylądowała na podłodze, gdyby nie ramię białowłosego, które ją w ostatnim momencie złapało. Jednocześnie drugą ręką chwycił jej spadający ręcznik, który również puściła. Nastolatka wyprostowała się gwałtownie, posyłając mu mordercze spojrzenie.
– Zauważ, że mogłem nie łapać ręcznika. - odparł rozbawiony, ale zamilkł gdy zobaczył jej wzrok pełen żądzy mordu.
Odwróciła się na pięcie nie racząc go nawet słowem, po czym wyciągnęła z szafy koszulkę i spodenki, a następnie ruszyła do łazienki, aby się ubrać. Wiedziała, że dalsza dyskusja z nim nie ma sensu i złudnie miała nadzieję, że zaraz sobie po prostu wyjdzie.
Wychodząc jednak z łazienki dostrzegła, że ten leży sobie wygodnie w jej łóżku. Spojrzała na niego pobłażliwie podchodząc bliżej.
– Chyba nie myślisz, że będziemy znowu razem spać?
– Nie było ci wczoraj wygodnie? Chcę ci tylko przypomnieć, że sama się dopraszałaś...
– Wczoraj było co innego. - przerwała mu szybko, podpierając się dłońmi o biodra. – Poza tym zrobiłam to z grzeczności i empatii, bo uparłeś się żeby tu zostać, a nie chciałam żebyś potem jęczał, że cię boli kręgosłup, bo spałeś na siedząco.
– Dziś też mogę się uprzeć. - odparł uśmiechając się szeroko i ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.
– Ale dziś nie ma takiej potrzeby.
– Jest. O mało mi nie umarłaś podczas walki z klątwą Klasy Specjalnej.
– Było mi jeszcze daleko do śmierci. Uwierz, przeżyłam już gorsze rzeczy. - powiedziała, ale coś czuła, że chłopak nie da się tak łatwo przegadać.
– Jakie gorsze rzeczy przeżyłaś? - spytał czujnie, a nagle jego uśmiech zniknął z twarzy. Wyprostował się w jej łóżku spoglądając na nią poważnie.
– Nieważne. - odparła wymijająco. – Już skoro jestem na ciebie skazana, to mogliśmy chociaż spać w twoim pokoju, bo masz tam telewizor. - palnęła, nieświadomie zgadzając się na to, żeby tutaj z nią spał, ale chciała szybko zmienić temat, więc nawet nie myślała o potoku słów, który wylatywał jej z ust.
– To nie problem. - powiedział, na nowo się uśmiechając, po czym nagle zniknął z jej łóżka.
Sachiko zastanawiała się co ten zaś wymyślił, ale gdy po minucie go dalej nie było, postanowiła położyć się do łóżka. Owinęła się szczelnie kołdrą, samą ją to zdziwiło, ale najwidoczniej jej organizm dalej się regenerował przez co nie utrzymywał wysokiej temperatury jej ciała. Już miała gasić światło, gdy nagle na środku pokoju pojawił się białowłosy, trzymając w rękach swój własny telewizor. Sachiko wybałuszyła oczy kompletnie się tego nie spodziewając. On natomiast odłożył chwilowo telewizor na bok, po czym wziął biurko i zaczął je przesuwać tak, aby było na przeciwko łóżka.
– Gorzej ci? Będziesz robił mi remont pokoju o takiej godzinie?
– Nawet nie ma jeszcze 22. Nie uda mi się dziś zamontować chwytaka na ścianę więc musimy położyć go na biurku. - wyjaśnił, wzruszając ramionami.
– Jesteś niepoważny. - skomentowała krótko, ale nic więcej na ten temat nie powiedziała, bo wiedziała że i tak mu nie przegada.
Gdy w końcu udało mu się podłączyć telewizor i położyć go na blacie, rozległo się pukanie do drzwi. Sachiko spiorunowala wzrokiem białowłosego, na co ten tylko uśmiechnął się przepraszająco w jej stronę, po czym bez słowa umknął do łazienki. Przynajmniej nie musiała się z nim teraz o to szarpać. Z ogromną niechęcią wstała z łóżka i doczłapała do drzwi. Uchyliła je, widząc w nich lekko zirytowaną twarz zielonowłosej.
– Czy ty sobie żartujesz? Robisz jakiś pieprzony remont o dziesiątej w nocy?! A potem znowu zaśpisz na zajęcia! - warknęła w jej stronę, była już ubrana w piżamę i wygladała na obudzoną ze snu.
– Wybacz, tak mnie naszło na małą zmianę wyglądu pokoju. - wymamrotała cicho.
Biorąc uwagę, ile było wolnych pokoi w liceum, fakt iż dziewczyna znajdowała się na tyle blisko, żeby wszystko słyszeć był co najmniej zastanawiający. Miała okropnego pecha.
– Parę godzin temu byłaś umierająca! Jesteś jakimś cyborgiem?!
– Dość szybko się regeneruję...
– Po prostu przestań hałasować.
– Dobrze już nie będę, przepraszam Maki. - odparła skruszonym głosem, na co ta jedynie wywróciła oczami, po czym zniknęła. Sachiko weszła do łazienki, spoglądając na stojącego w niej chłopaka z wyraźną wściekłością.
– Już kolejny raz robię z siebie idiotkę przez ciebie.
– Wynagrodzę ci to. - szepnął, uśmiechając się znacząco w jej stronę.
Nastolatka przechyliła głowę na bok, po czym popukała mu się w czoło i nic nie mówiąc wyszła z pomieszczenia. Skitrała się na nowo w łóżku, odwracając twarzą w stronę ściany i owijając szczelnie kołdrą.
– Nie mieliśmy oglądać?
– Jak chcesz to oglądaj, ja idę spać. - odparła wymijająco. Jeszcze tego brakowało, żeby Maki się znowu obudziła i pytała skąd ta wytrzasnęła telewizor w środku nocy.
– Dobra, nie będę ci już głowy zawracał. Dobrej nocy. - odparł niespodziewanie smutnym tonem, po czym zanim nastolatka zdążyła się odwrócić, ten zniknął.
Zaklęła w duchu, po czym stwierdziła, że może i nawet lepiej. Przynajmniej wyśpi się dziś na całym łóżku. Zgasiła światło i na nowo ułożyła się do spania. Leżała tak chyba z piętnaście minut, ale cały czas jej myśli zawracał Satoru, a szczególnie ten jego smutny ton głosu.
Czuła się lekko winna przez niego. Warknęła zirytowana, po czym podniosła się z łóżka i sięgnęła po komórkę, która leżała na jej półce nocnej.
„Wracaj tu, bałwanie"
Odłożyła z powrotem telefon i położyła się znowu odwrócona w stronę ściany. Przymknęła oczy, ale dalej czujnie nasłuchiwała, czy ten się nie pojawił. Gdy po paru minutach go dalej nie było, postanowiła sprawdzić telefon, czy chociażby zobaczył wiadomość. Prychnęła głośno, gdy dostrzegła, że wiadomość została odczytana 10 minut temu.
To ona mu robi łaskę, a ten ją perfidnie olewa?! Lekko wkurzona zaczęła mu pisać wywód, żeby się tu więcej nie pojawiał oraz dodała parę epitetów nacechowanych negatywnie odnośnie jego osoby.
Wtedy też nagle przed nią zmaterializował się on sam we własnej osobie, przez co ta się wzdrygnęła i jej palec niechcący wcisnął przycisk „wyślij". Zamarła w bezruchu, przenosząc przerażone spojrzenie w jego stronę.
– Ktoś tu się niecierpliwi. - zażartował, ale w tym samym momencie jego telefon zawibrował, gdy przyszła do niego jej wiadomość.
Miała ochotę po prostu zapaść się pod ziemię. Białowłosy zmarszczył brwi i sięgnął do kieszeni spodni dresowych, aby wyciągnąć z nich komórkę. Ona natomiast całkowicie ignorując zdrowy rozsądek rzuciła się na niego, chcąc mu wyrwać telefon z ręki.
Chłopak się tego chyba kompletnie nie spodziewał, bo oboje runęli na ziemię, powodując przy tym głośne łupnięcie. Nastolatka miała nadzieję, że ściany i drzwi chociaż trochę zamaskowały ten odgłos. Z jego ust wyrwało się ciche jękniecie, gdy wylądowała na nim całym ciężarem swojego ciała i wyrwała mu telefon z ręki.
Dalej na nim leżąc wpisała hasło, dziękując w duchu, że ten go nie zmienił przez te osiem lat. Nagle znowu rozległo się głośne pukanie do drzwi. Na twarzy dziewczyny zakwitło przerażenie, spojrzała w kierunku źródła dźwięku, słysząc pod sobą chichot chłopaka. Zatkała mu natychmiast dłonią usta, wbijając wzrok w drzwi. Wiedziała, że za nimi na pewno jest Maki i nie miała na tyle odwagi, żeby stawiać jej czoła po raz kolejny tego dnia. Nawet pomimo oddzielającej jej ściany czuła, że ta jest turbo wściekła. Po chwili jednak usłyszała odgłos oddalających się kroków.
Odetchnęła z ulgą, ale w tym samym momencie w głowie jej się zawróciło, a jej błędnik na chwilę ogłupiał. W ułamku sekundy to ona znalazła się na podłodze, a nad nią znajdował się białowłosy, siadając jej okrakiem na biodrach. Zanim się spostrzegła, wyrwał jej z ręki swój telefon, po czym drugą dłonią złapał oba jej nadgarstki i splótł nad jej głową, tak żeby nie mogła się nimi bronić. Rzuciła mu mordercze spojrzenie, ale ten sobie z niego nic nie zrobił, tylko skupił się na swoim telefonie.
Widząc wiadomość uniósł zdziwiony brwi, po czym przeniósł na nią spojrzenie pełne niedowierzania.
– Nie wiedziałem, że znasz takie słowa. - parsknął ze śmiechem.
– Wal sie. - odpyskowała, nie mając nic lepszego do powiedzenia. – Czemu nic nie odpisałeś?
– Bo byłem pod prysznicem. - wyjaśnił, puszczając jej nadgarstki i rozkładając ręce na boki, aby pokazać jej swój ubiór.
Rzeczywiście miał na sobie zwykły czarny t-shirt na krótkich rękawach oraz szare spodnie dresowe. Białowłosa nie miała żadnych szans na wybronienie się z tej beznadziejnej sytuacji, w której się znalazła. Prychnęła więc, aby zachować resztki swojej godności i zwróciła swój wzrok w innym kierunku.
– Oj, no ja wiem. Brakowało ci po prostu mojej bliskości.
Wtedy też jeden z jej ogonów zmaterializował się tuż za nim i trzepnął go w potylice. Nie miał jednak szans trafić do celu, gdyż zatrzymał się parę milimetrów od jego głowy. Pieprzona Nieskończoność. Chłopak uśmiechnął się triumfalnie, na co ta jedynie zmrużyła niebezpiecznie oczy.
– Złaź ze mnie.
O dziwo ją posłuchał. Nastolatka przymknęła oczy, czując, że tym nagłym atakiem na Gojō pozbyła się resztek sił ze swojego organizmu. Chwilę później jednak poczuła jak zostaje gwałtownie oderwana od podłogi. Otworzyła natychmiast oczy, po czym zanim się spostrzegła oboje byli na łóżku. Spojrzała pobłażliwie na białowłosego, który usiadł na krawędzi materaca i usadowił sobie nastolatkę na swoich kolanach.
Natychmiast zsunęła się z jego ud, lądując tyłkiem na pościeli, jednak jej nogi dalej były położone na jego. Chciała je również z niego ściągnąć, ale ten oparł się o nie rękami, skutecznie jej to uniemożliwiając. Popatrzyła na niego zrezygnowana, jednak ten posłał jej spojrzenie rozbawionego szczeniaka, które ją kompletnie rozbroiło. Jak to jest, że dorosły chłop zachowywał się mniej dojrzale niż jego właśni uczniowie?
Puścił ją jednak, widząc jej zmęczony wyraz twarzy. Ta z wdzięcznością schowała się pod kołdrę, robiąc mu obok siebie miejsce. Położyła się na wznak wbijając wzrok w sufit. Chłopak natomiast odwrócił się w jej kierunku i podparł głowę o rękę. Przez chwilę się w nią wpatrywał, co było dla niej z deczka niekomfortowe.
– Dobrze się dziś spisałaś. - pochwalił ją, czego się kompletnie nie spodziewała. Powoli przeniosła na niego swój wzrok marszcząc przy tym brwi.
– Ledwo uszłam z życiem. Dodatkowo Yuta mi pomógł, gdy klątwa zaczęła mnie dusić. - odparła, lekko zawiedzionym głosem.
– Yuta sam by nie pokonał klątwy Klasy Specjalnej. Musiałby uwolnić Rikę, co by równo znaczyło z jego egzekucją. Uratowałaś go i jednocześnie sama wskoczyłaś na wyższy poziom jujutsu. Jestem z ciebie dumny.
Nic na to nie odpowiedziała. Wcale się tak nie czuła, jak mówił Satoru. Być może udało jej się nie doprowadzić do śmierci Yuty, ale to nie było tylko jej zwycięstwo. Wiedziała, że gdyby nie Okkotsu umarłaby wtedy. Dała się schwytać jak kretynka do Domeny, a potem prawie udusić. Chciała sama rozprawić się z Klasą Specjalną.
Jednak, aby do tego doszło musiała stać się o wiele silniejsza. Musiała spróbować dorównać Satoru, albo chociaż być zaraz pod nim, co aktualnie wydawało jej się być nieosiągalne. Zaś z drugiej strony wiedziała, że miano prawie najsilniejszego czarownika jujutsu jej nigdy w pełni nie zadowoli.
Czy sama sobie przeczyła? Być może. Czy to już zahaczało o chorobę psychiczną? Bardzo prawdopodobne. Ale przecież to już wiadome, że nikt o zdrowych zmysłach nie zostaje zaklinaczem...
***
~ 8393 słowa ~
Witajcie! <3
Już jest ze mną o wiele lepiej, aczkowiek pomimo wakacji i tak brakuje mi na wszystko czasu xD
W każdym razie jest to mój chyba najdłuższy rozdział ever, ale należy wam się za moją tak długą nieobecność ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top