♠️ 2.10 ♠️
Ostrożnie zapukała w drzwi i po chwili otworzył jej białowłosy. Miał dosyć poważny wyraz twarzy. Mierzył ją obojętnym spojrzeniem sponad okularów, ale nie odzywając się nawet słowem wpuścił ją do środka. Nastolatka rozejrzała się dookoła. Ułożenie mebli było wręcz identyczne jak te siedem lat temu, jednak pokój był praktycznie pusty. Półki, na których wcześniej były ułożone książki i jakieś figurki z mang zbierały tylko kurz. Jedynie na łóżku znajdowała się pościel, a na szafce nocnej leżał zegarek i pęk kluczy.
– Pusto tu. - skomentowała krótko.
– Bo już tu nie mieszkam, czasem jedynie się prześpię. - odparł, zamykając za nią drzwi.
– Co? Dlaczego? - spojrzała na niego marszcząc brwi.
– Jestem dorosły. Mam swoje mieszkanie. - powiedział jakby to była najnormalniejsza w świecie rzecz.
W sumie to była i miał całkowitą racje. Sachiko jednak to jakoś nie przeszło wcześniej przez myśl. Dotarło do niej, że chłopak ma już tak w zasadzie 27 lat więc na pewno nie mieszka dalej w szkole tylko ma poza nią własne życie.
– Sachiko, chciałaś ze mną porozmawiać, a muszę jeszcze załatwić parę spraw i się trochę spieszę. - dodał jakby od niechcenia, przez co dziewczyna momentalnie straciła chęć na dalszą rozmowę.
– Chciałam wyjaśnić to co wcześniej powiedziałam, wtedy u Shoko...
– A jest co wyjaśniać? Powiedziałaś prawdę. Z jakiegoś powodu ucięłaś ze mną kontakt na siedem lat i masz całkowitą racje. Nie jesteśmy już tymi samymi osobami i nie mamy takiej samej relacji jak wtedy. - odparł, unikając jej wzroku.
Starał się powiedzieć to jak najbardziej obojętnym tonem, ale jego głos i tak był przepełniony bólem, co jeszcze bardziej dobiło nastolatkę.
– To nie ja ucięłam kontakt, Satoru...
– A kto? Ja?! Wypisałem do ciebie chyba z milion listów, a ty nawet nie raczyłaś wysłać mi odpowiedzi zwrotnej. Chociaż głupiego „odwal sie i nie pisz do mnie"! - przerwał jej gwałtownie, unosząc głos.
Białowłosa słysząc jego podniesiony ton cofnęła się krok do tyłu, spuszczając głowę. Nigdy wcześniej tak na nią nie krzyczał.
– To moi rodzice...
Po jej słowa zapadła głucha cisza. Satoru spoglądał na nią intensywnie, starając się w głowie poukładać sobie to wszystko,
– Słucham? - zapytał trochę spokojniejszym tonem.
– Podkradali twoje listy, a moich nie wysyłali. Chcieli żebym myślała, że o mnie zapomniałeś, żebym wybiła sobie ciebie z głowy.
– Dlaczego to zrobili?!
– Czy to nie logiczne? Ojczym widział, że coś między nami jest, ale chciał żebym się związała z kimś z naszej wioski...
– Co za palant! - zawołał, marszcząc brwi.
– Nie mniej... - kontynuowała powoli. – Wiele się wydarzyło przez te lata i zmieniłam się. - powiedziała, nerwowo bawiąc się palcami i nie patrząc się nawet w jego stronę. – To nie tak, że ci nie ufam, ale... po prostu...
– Po prostu już mi nie ufasz. - dokończył za nią smutnym tonem Satoru.
– Nie... ja po prostu mam teraz pewne trudności w ocenianiu... - plątała się już całkiem w swoich słowach. – ... czy ktoś nie chce mi zrobić znowu krzywdy.
– Znowu? - zapytał gwałtownie chłopak, robiąc krok w jej stronę, na co ona w tym samym momencie się cofnęła. – Sachi, powiedz mi kto cię skrzywdził. - rozkazał jej stanowczym głosem, w którym dało się dosłyszeć nutkę wściekłości.
– Ja... - głos jej uwiązł w gardle. Czuła jak tętno niespodziewanie jej skoczyło, a w głowie zaczyna znowu słyszeć ten nieprzyjemny pisk. Jej kończyny na nowo odrętwiały, a w gardle zrobiła się ogromna gula. Wiedziała co to oznaczało...
Jej oddech przyspieszył, a pole widzenia zmniejszyło się. Nie mogła wykonać żadnego ruchu, jedynie pozwolić na to, aby atak paniki zaczął przejmować kontrolę nad jej ciałem. Gdy poczuła mocny ścisk w klatce piersiowej już wiedziała, że nie przeminie tak szybko. Satoru dostrzegł jej nagłe pogorszenie się, ale nie zbliżył się w jej stronę wiedząc, że może wywołać tym odwrotny efekt od zamierzonego.
– Sachi, co się dzieje? - zapytał zmartwionym głosem, uważnie się jej przyglądając.
– Mam... atak... paniki. - wysapała pomiędzy nerwowym łapaniem powietrza. Miała wrażenie, że jej gardło się zaciska i już za chwilę nie będzie mogła w ogóle oddychać. Udało jej się cofnąć dwa kroki pod ścianę, po czym powoli osunąć na podłogę siadając na niej z podkulonymi nogami do klatki piersiowej. Chłopak od razu ruszył za nią kucając w niewielkiej odległości od niej.
– Jak mogę ci pomoc? - spytał nerwowo i jakby w odruchu chciał położyć jej dłoń na kolanie, ale w ostatnim momencie się zreflektował i jego ręka znajdowała się pare centymetrów od jej ciała.
Sachiko dostrzegła ten ruch i odruchowo złapała jego dłoń zaciskając na niej palce. Białowłosy czując jej lodowaty dotyk, również mocniej złapał jej rękę, chcąc jej dodać otuchy, ale nie miał zielonego pojęcia co robić w takiej sytuacji. Mógł jedynie z przerażeniem obserwować jak ta walczy o każdy oddech.
– Poczekaj tu, może pójdę po Ieiri... - zaczął, po czym chciał się podnieść z ziemi i wybiec po lekarkę, ale dziewczyna zatrzymała go pociągnięciem dłoni. Satoru spojrzał na nią nie rozumiejąc za bardzo jej reakcji, ale ta jedynie potrząsnęła głową, po czym przymykając powieki oparła się potylicą o ścianę.
Wewnątrz ogarniał ją ogromny strach. Dosłownie czuła go każdą swoją komórką ciała. Paraliżował ją i jednocześnie wymuszał wszystkie te reakcje organizmu, przez które jeszcze bardziej obawiała się o swoje życie. Ogromny ucisk na klatce, odrętwiałe mięśnie, szum i pisk w głowie, który uniemożliwiał logiczne myślenie... dodatkowo wręcz zaciśnięte gardło przez które powietrze wdzierało się jedynie z cichym świstem. Wszystko to powodowało, że była niczym unieruchomione zwierze w klatce, które nie ma możliwości ucieczki i musi biernie przystać na to co się z nim dzieje. Jednak dotyk białowłosego dawał jej otuchy, czując jego ciepłą dłoń mogła skupić się na chociaż jednym pozytywnym aspekcie, a nie na palącym uczuciu w klatce piersiowej, gdzie płuca rozpaczliwie domagały sie tlenu.
Wtedy też poczuła jego drugą dłoń na kolanie. Przyjemne ciepło rozeszło się w tym miejscu, a chwilę później do jej uszu doszedł jego kojący głos, który ją dodatkowo chciał uspokoić. Udało jej się złapać pełny oddech. Gdy tlen zawarty w powietrzu w końcu zaspokoił niedotleniony mózg, ten jakby zaczął dochodzić do siebie. Powoli wszystkie negatywne skutki zaczęły się uspokajać. Gdy jej oddech się w miarę unormował, zmusiła się do otworzenia oczu. Dalej widok był lekko zamazany i odkryła, że ma mokre policzki, jakby mimowolnie w trakcie tego ataku pociekły jej również łzy.
Zamrugała kilkukrotnie powiekami i w końcu wzrok jej się wyostrzył i mogła dostrzec przerażoną twarz białowłosego. Wolną ręką przetarła sobie mokre policzki i poluzowała trochę uścisk na jego dłoni, puszczając ją. Satoru dalej będąc w lekkim szoku nieznacznie się uspokoił gdy zobaczył, że atak minął. Jednak jego twarz dalej wyrażała szczerą troskę. Nie zdziwiłaby się gdyby był pierwszy raz świadkiem czyjegoś atatku paniki, a wiedziała, że z boku wygląda to co najmniej tak, jakby ta osoba umierała.
– Już jest po. - wymamrotała słabym głosem.
Widziała, że musi minąć jeszcze parę minut, żeby organizm całkiem się uspokoił i wrócił do normalnego trybu, ale najgorsze było już za nią.
– Możesz wstać? - zapytał chłopak, na co ona kiwnęła głowa, podpierając się rękoma o ziemie.
Gojō pomógł jej podnieść się z ziemi i oboje przenieśli się na łóżko. Usiadła na krańcu ściskając parę razy dłonie, aby pobudzić naczynia krwionośne do pracy. Ręce miała dalej lodowato zimne. Satoru zajął miejsce obok niej wlepiając w nią zatroskane spojrzenie.
– Sachi... co ci się stało?
– No mówiłam ci. Miałam atak paniki. - za wszelką cenę starała się unikać jego spojrzenia.
– Nie o to mi chodzi.
Znowu zapadła wymowna cisza. Satoru czekał na odpowiedź, ale dziewczyna nie była skora do rozmowy. Na przemian ściskała palce w dłoniach i ze skupieniem się w nie wpatrywała.
– Proszę, powiedz mi co się dzieje... - ponowił prośbę, jego głos był spokojny, ale dziewczyna czuła, że ten poniekąd wymusza na niej odpowiedź.
– Satoru, ja... nie mogę... - przeniosła na niego swój wzrok, a ten odkrył, że jej oczy są całe zaszklone. – Nie jestem w stanie...
Po policzkach pociekły jej łzy, patrzyła na niego wręcz błagalnie, prosząc aby nie drążył tego tematu. Satoru poczuł mocny ścisk w klatce piersiowej. Widok Yoshikawy w takim stanie wręcz go bolał psychicznie. Czuł się bezsilny. Ktoś wyrządził jej ogromną krzywdę, a on nie był w stanie nic zrobić. Nawet nie wiedział co się tak właściwie stało, kto jej to zrobił, żeby móc mu wymierzyć sprawiedliwość. Był jednocześnie wściekły i zrozpaczony, że nie może jej pomóc. Wiedział jednak, że nie może na niej wymusić tego wyznania. Musiał dać jej czas, aż sama zdecyduje się mu o tym powiedzieć.
– Jak często masz te ataki paniki? - zmienił temat.
– Różnie. Zwykle gdy zostanie poruszony ten temat, lub gdy się po prostu wystraszę czegoś. Często występują po koszmarach sennych, które mnie nawiedzają w nocy.
– Nie uważasz, że powinnaś przepracować to z jakims psychoterapeutą?
– Satoru, nie jestem w stanie o tym opowiedzieć tobie, a myślisz że ot tak przyjdzie mi o tym mówić jakiemu obcemu typowi w białym kitlu?
– Też jestem obcy, ale przynajmniej nie mam białego kitla. - zażartował chcąc chyba rozładować atmosferę.
– Nie jesteś obcy.
– Sama to powiedziałaś jakąś godzinę temu.
– Nie powiedziałam, że jesteś dla mnie obcy, tylko że się oboje zmieniliśmy. Pomimo tego, że nie ufam ci już tak jak kiedyś, to i tak jesteś jedyną osobą, której ufam w jakimkolwiek stopniu... - powiedziała cicho, unosząc głowę w jego stronę. – Nigdy nie zawiodłeś mojego zaufania. To, że teraz zachowuję się nadwyraz ostrożnie nie jest w żadnym stopniu twoją winą, tylko moją...
– To nie jest twoja wina, tylko tych którzy ci to zrobili. Nawet mi się nie waż myśleć w ten sposób. Gdybym tylko wiedział... - urwał w pół zdania, gdy dziewczyna chwyciła jego dłoń, uśmiechając się do niego z wdzięcznością.
Miał teraz ogromną ochotę ją po prostu przytulić. Objąć ramionami i ochronić przed całym złem tego świata, ale pohamował się, wiedzac że wywołałoby to efekt odwrotny od zamierzonego. Po chwili nastolatka puściła jego dłoń, po czym wstała z łóżka.
– Muszę już wracać. Panda mówił coś o ognisku, a chciałabym się jeszcze przed tym trochę ogarnąć. - powiedziała, na co on również podniósł się stając przed nią. Sachiko musiała przez to zwrócić swój wzrok jeszcze wyżej, zadzierając przy tym głowę do góry. – Poza tym ty też się podobno gdzieś spieszyłeś.
– Nigdzie się nie spieszyłem. Byłem ciekaw jak bardzo zależy ci na rozmowie. - powiedział, uśmiechając się szelmowsko, na jego twarzy był wypisany wyraz dumy. – Nie minęło nawet pięć minut jak już byłaś pod moimi drzwiami.
– No dosłownie jak dziecko. - parsknęła lekko nastolatka, spoglądając na niego powątpiewająco i kręcąc przy tym głową na boki.
Satoru ucieszył się, że ta wraca już powoli do normalności. Skierowała się w stronę drzwi, na co Gojō również dotrzymał jej kroku, uprzednio zabierając z szafki nocnej klucze. Wychodząc z pokoju dostrzegła, że on także robi to samo, zamykając za sobą drzwi. Rzuciła mu pytające spojrzenie.
– Mówiłem ci, że już tu nie mieszkam. Czasami gdy późno skończymy zajęcia, albo mi się nie chce jechać samochodem to tu zostaje na noc. - wyjaśnił, wzruszając ramionami.
– Przecież możesz się teleportować. - powiedziała, marszcząc brwi, na co ten zaśmiał się.
– Wolę tego nie nadużywać. Lubię jeździć samochodem i po prostu staram się żyć jak zwyczajny człowiek.
– Wielki Gojō Satoru zniża się do poziomu zwykłego, pospolitego człowieka? Niebywałe... - zaśmiała się z lekką nutką szydery, ale nie mogła się powstrzymać.
Chłopak zmierzył ją nagle spojrzeniem mrużąc przy tym oczy. Zanim ta zdążyła cokolwiek zrobić, owinął jej szyję swoim ramieniem i poczochrał drugą dłonią po głowie. Natychmiast jednak się zreflektował i ją wypuścił, zapominając zupełnie o ich poprzedniej rozmowie. Sachiko jednak, gdy w końcu doprowadziła swoje włosy do porządku, wcale nie wyglądała na spłoszoną jak ostatnio, tylko na całkiem rozluźnioną i rozbawioną. Satoru nie miał pojęcia od czego to zależy, czasem boi się i wręcz panicznie unika jego dotyku, a czasem nie robi na niej żadnego wrażenia, albo sama go inicjuje. Nie chciał jednak sobie tym zawracać głowy, ważne było dla niego to jak się czuje, a skoro teraz było okej, to nie miał potrzeby tego dogłębniej analizować.
Ruszyli w stronę jej pokoju, a dziewczyna nie szczędziła sobie jeszcze paru uszczypliwych uwag w jego stronę, odnośnie jego nadzwyczajności i zniżaniu się do poziomu zwykłych ludzi. Nie przeszkadzało mu to jednak, bo sam potem doszedł do wniosku, że sposób w jaki to powiedział rzeczywiście zabrzmiał tak jak to ona parodiowała. Cieszył się jej specyficznym towarzystwem, którego tak mu brakowało. Tego, że nie widziała w nim bóstwa, które wykreowali inni, tylko po prostu jego. Tego, że potrafiła mu wygarnąć jak coś robił źle i żartować jak normalni przyjaciele. Tego, że traktowała go jak zwyczajną osobę, którą na codzień nie mogl być.
***
– Ktoś chce jeszcze kiełbaskę? - zapytał Panda, stojąc najbliżej ogniska i nabijając na pal kolejnych pięć parówek.
Atmosfera była dość napięta, Maki zrobiła kompleksowy wywiad na temat całego życiorysu Yoshikawy. Szczególnie na temat jej Techniki i rasy. Białowłosa niczego nie ukrywała, po prostu odpowiadała na jej pytania, ale czuła, że im więcej mówi, tym bardziej sceptycznie są do niej nastawieni zarówno Maki jak i Toge.
Pandzie było w sumie wszystko jedno, sam nie był człowiekiem i już dawno zdążył zapomnieć o ich walce, a także nie przejmował się zbytnio tym, że jest kitsune i córką dawnego mordercy, który zapisał się na kartach historii jujutsu. Yuta nie był zbytnio w temacie, ale widać było, że polubił Yoshikawę, szczególnie po tym jak się okazało, że umie się dogadać z Riką oraz jest w stanie pomóc mu z jej klątwą. Poza tym z reguły miał przyjacielskie usposobienie i ze wszystkimi sie dogadywał.
Sachiko leżała na plecach w trawie niedaleko ogniska i patrzyła się w gwiazdy. Nie chciała tu być. Miała nadzieję, że dogada się ze wszystkimi, ale też nie będzie za wszelką cenę błagała o ich przyjaźń. To nie była jej wina, że byli do niej uprzedzeni. Poczuła się na nowo jak w szkole w swojej rodzinnej wiosce. Wszystkie dzieciaki były na nią z góry negatywnie nastawione, ponieważ była uważana za przeklętą. Teraz działo się dokładnie to samo, ale z Maki i Toge, aczkowiek ten drugi aż tak tego nie okazywał. Druga sprawa, że Inumaki'ego nawet do końca nie rozumiała. Jego jedynymi słowami były nazwy produktów spożywczych i nie miała zielonego pojęcia jak reszta jest w stanie zrozumieć co ten ma aktualnie na myśli.
– Macie ochotę na piwo? - zapytała niespodziewanie, unosząc się na łokciach.
– A masz? - odezwał się Panda, spoglądając na nią z zaciekawieniem.
– Nie, ale jakieś pięć kilometrów stąd jest całodobowy.
– A jak chcesz je kupić, skoro wszyscy tu jesteśmy niepełnoletni? - dodała Maki, nabijając na pal kiełbaskę i wkładając ją w ogień.
– Dajcie spokój. W tych całodobowych są nastawieni na zarobek. Mają gdzieś to, że nieletni dostaną alkohol. - parsknęła białowłosa, podnosząc się z ziemi. – No chodźcie, taka stypa tu jest, że dłużej chyba nie wysiedzę.
– Gojō-sensei zabronił nam wychodzić o zmroku. - powiedział Yuta, spoglądając na twarze reszty.
– Gojō o niczym się nie dowie. - machnęła lekceważąco ręką. – Co nam się może stać? Pięcioro czarowników jujutsu wprawionych w walce.
– Dobra, chodźmy. - odparła niespodziewanie Maki, podnosząc się z ziemi. – Ale jeśli zgarnie nas stamtąd policja to ty się będziesz tłumaczyć przed Gojō. - dodała, wskazując na nią palcem. Białowłosa zaklaskała w dłonie, wiedząc że skoro Maki się zgodziła to reszta pewnie pójdzie za nią.
– Jesteś pewna, Maki? - zapytał Panda.
– Za dużo informacji, żeby przetrawić je na trzeźwo. - powiedziała obojętnie, zarzucając swój futerał z włócznią na ramię.
Po dwudziestu minutach znajdowali się przed sklepem. Szkoła znajdowała się na całkowitym zadupiu i musieli przejść na nogach kilometr zanim w ogóle zaczęły pojawiać się jakieś budynki. Panda został na zewnątrz, żeby nie spowodować zawału serca u sprzedawcy, a reszta udawała, że wcale nie są zgrają nieletnich starających się wyłudzić nielegalnie alkohol. Na szczęście oprócz nich nikogo więcej nie było w sklepie.
– Masz to i idź do sprzedawcy. - rozkazała Maki, wciskając jej w ręce zgrzewkę sześciu piw.
– Ty wyglądasz dojrzalej, Maki. - szepnęła w jej stronę.
– Ale to był twój pomysł. - warknęła tonem nie znoszącym sprzeciwu. Sachiko przewróciła wymownie oczami, ale ruszyła w stronę kasy, a reszta powlokla się za nią.
– Te sześć piw. - powiedziała do sprzedawcy, starając się zabrzmieć w miarę dorośle, jakby to robiła na codzień, po czym położyła na blat wyliczoną sumę pieniędzy. Mężczyzna spojrzał na nią, po czym na gromadkę stojącą obok, marszcząc brwi i przechylając głowę na bok.
– Dowód proszę. - odparł dobitnie, uśmiechając się z wyższością. Przejrzał ich. Serce nastolatki zabiło szybciej, ale nie mogła dać sie tak łatwo. Wyciągnęła z kieszeni banknot 1000 jenów, kładąc go na blacie obok wyliczonej sumy.
– Może się jakoś dogadamy... - zaczęła, robiąc minę niewiniątka i mając nadzieję, że facet na to poleci.
– Nie denerwuj mnie gówniaro, nie dam się zamknąć w więzieniu za te marne grosze! - warknął, przez co dotarło do niej, że jej misterny plan poszedł sie walić.
– Odpuśćmy sobie... - szepnął stojący obok niej Yuta, ona jednak nie dała za wygraną.
– Oboje dobrze wiemy, że kamery nie nagrywają głosu. Pokażę Panu moją legitymację szkolną, a Pan uda, że jesteśmy pełnoletni i sobie stąd wyjdziemy... - starała się jeszcze jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
– Koniec z tym, dzwonię na policję. Ciekawe, czy takie wspaniałe pomysły będziesz miała gdy was starzy będą z posterunku odbierać. - odparł już wyraźnie zirytowany sprzedawca, odwracając się po swój telefon komórkowy.
Sachiko zerknęła szybko na pozostałą czwórkę, rzucając im znaczące spojrzenie, po czym widząc, że mężczyzna jest chwilowo zajęty, złapała zgrzewkę piwa i ruszyła biegiem w stronę drzwi.
– Ruchy! - krzyknęła wybiegając ze sklepu, a reszta ruszyła za nią, nie mając za bardzo innego wyjścia.
Usłyszeli głośne przeklinanie mężczyzny, który nie mógł się wydostać zza lady. Panda rzucił im zdziwione spojrzenie widząc, że ci w popłochu wybiegli ze sklepu, ale również ruszył za nimi. Wtedy też ze sklepu wyleciał wkurzony sprzedawca i pędem pobiegł za nimi, czego się kompletnie nie spodziewali. Yoshikawa spojrzała za siebie przez ramię widząc, że ten jest całkiem szybki, zerknęła kątem oka na resztę.
– Biegiem do lasu! Tam go zgubimy! - krzyknęła do nich, po czym nagle skręciła w bok wchodząc w las.
Usłyszała, że tamci również skręcili za nią i po chwili biegli w całkowitej ciszy. Mężczyzna również wbiegł za nimi do lasu, głośno na nich pomstując. Po chwili dojrzała zwalony konar dosyć sporego drzewa, więc niewiele myśląc skoczyła za niego, a za nią pozostała czwórka. Wszyscy głośno dyszeli, przebiegli jakiś kilometr, ale najdziwniejsze w tym było to, że ten sprzedawca również za nimi pobiegł i na domiar złego miał całkiem dobrą kondycję. Sachiko spodziewała się raczej, że sobie odpuści.
– Umiecie się wspinać? - szepnęła do nich.
– Co?! - warknęła wyraźnie zdenerwowana Maki, ale nastolatka ją zignorowała, bo słyszała że mężczyzna się zbliża.
– Ja nie... - odparł niepewnie Yuta.
– Panda, Toge? - zapytała się ich, na co pokiwali głowami. – Panda, weź Yutę na barana, tylko tak zgubimy tego psychola.
– Ja cię zamorduje, Yoshikawa. - szepnęła w jej stronę wkurzona zielonowłosa, ale wiedziała, że ta ma rację.
Wybiegli szybko ze swojej kryjówki, nieznacznie się rozpraszając, po czym każdy z nich zaczął wspinać się na jedno z drzew. Mężczyzna najwidoczniej musiał tego nie zaobserwować, bo po chwili dostrzegli jak głośno przeklinając zaczął się kierować w drogę powrotną. Odczekali jeszcze parę chwil, po czym Yoshikawa zeskoczyła na ziemię, głośno się przy tym śmiejąc i unosząc do góry zgrzewkę z piwem. Reszta dołączyła do niej, spoglądając na nią jak na wariatkę.
Maki ruszyła w jej stronę z groźnym wyraz twarzy. Jej wręcz wściekła aura tak zdezorientowała białowłosą, że ta aż cofnęła się krok do tyłu. Obejmowała dalej sześciopak piwa, spoglądając niepewnie na zielonowłosą, która krzyczała na nią jaka to jest nieodpowiedzialna i że o mało przez nią nie wylądowali na komisariacie. Dopiero Panda odciągnął ją od nastolatki, starając się jakoś załagodzić sytuację.
Wszystkim już trochę emocje opadły i ruszyli w drogę powrotną do liceum. Ognisko już powoli dogorywało, ale gdy dorzucili więcej drewna do ognia, udało się je na nowo rozpalić. W końcu usiedli i otworzyli nielegalnie zakupione piwo.
– Ale przyznajcie, że było zabawnie. - odparła po chwili ze śmiechem, co rozładowało nieco atmosferę.
– Szczególnie gdyby nas złapał. - dodała cynicznie Maki, ale już spokojniejszym tonem.
– Nawet jeśli to co? Satoru by przyszedł i nas wyciągnął z komisariatu. - powiedziała, wzruszając ramionami, co było poniekąd prawdą. Białowłosy by się prędzej z nich potem nabijał, że dali sie złapać niż był zły z powodu kupna piwa. W końcu sam jej opowiadał co odwalał z Getō i Ieiri gdy byli uczniami. Poza tym sama z nim nie raz, nie dwa piła nielegalnie alkohol.
– Co cię tak właściwie łączy z Gojō? - zapytała niespodziewanie Maki. Wypiła już pół piwa i nie wstydziła się zadać nastolatce pytań, które również ją ciekawiły.
– A co ma mnie łączyć? - spytała niepewnie, czując jak mięśnie na ciele jej się spięły.
– Mówisz do niego po imieniu, poza tym nie macie typowej relacji uczeń-nauczyciel.
Sachiko zamarła nie wiedząc co jej odpowiedzieć. Przez chwilę bawiła się w rękach puszką, aby po chwili pociągnąć z niej łyk piwa.
– Osiem lat temu Gojō zrobił coś, czego nie była w stanie zrobić nawet moja własna rodzina... Zaakceptował mnie. - urwała na chwilę, zastanawiając się dlaczego im o tym mówi. Być może alkohol trochę rozwiązał jej język. – Uratował mnie, pomógł mi i się mną zaopiekował. Gdyby nie on byłabym już dawno martwa i tak w zasadzie zawdzięczam mu wszystko co tak naprawdę teraz potrafię.
– Ale przez te parę lat się podobno nie widzieliście... - zaczęła niepewnie Zen'in.
– Podjęłam wtedy najgorszą decyzję mojego życia. Na tamten moment wydawała mi się właściwa, ale w efekcie sprawiła tylko wszystkim więcej cierpienia. - odparła, czując nieprzyjemny ścisk w klatce piersiowej.
Wiedziała co to znowu oznacza, ale nie mogła do tego dopuścić. Nie tu i teraz. Nie kolejny raz tego samego dnia. Chwyciła mocniej puszkę i duszkiem dopiła do końca piwo.
– Nie zadręczaj sie. - powiedziała niespodziewanie Maki. – Przeszłości już nie zmienisz, ale możesz przyszłość.
Sachiko przeniosła na nią spojrzenie uśmiechając się z wdzięcznością. Ta odwzajemniła ten gest, po czym szybko przeniosła wzrok na ogień.
– Mam pytanie. - odezwał się niespodziewanie Yuta. – Możesz tworzyć z krwi inną broń?
– Mogę.
– To czemu nie stworzyłaś z niej włóczni i nie walczyłaś z Maki w ten sposób?
– Bo Gojō mi zabronił i taka walka byłaby trochę niebezpieczna.
– Mogłaby mnie tym zabić. Przecież o mało nie zabiła tego białowłosego durnia. - odparła nagle Maki.
– Co?! - Yuta chyba nie był tego do końca świadomy.
– Nie zabiłabym go. - odparła spokojnie Sachiko.
– Satoru jest silny, w ułamku sekundy jest w stanie aktywować Odwróconą Przeklętą Technikę. Musiałabym wbić mu miecz w głowę. - powieliła słowa białowłosego.
– Brzmi czadowo! - wypalił Yuta.
– Wiesz jakie właściwości ma krew użytkownika Przeklętej Krwi? - drążyła temat dziewczyna, spoglądając na Yutę pobłażliwie. Chłopak pokręcił przecząco głową. – Pokaż mu. - dodała, posyłając znaczące spojrzenie Yoshikawie.
– Czy to naprawdę konieczne? - spytała zrezygnowanym tonem dziewczyna.
– Ja jestem w sumie ciekawy. - odparł Okkotsu wpatrując się w dziewczynę z wyczekiwaniem.
– Dobra, wystaw rękę. - westchnęła, wyciągając z pasa nóż i nacinając sobie lekko palec.
Chłopak wystawił w jej kierunku otwartą dłoń, ona natomiast wystawiła swój nacięty palec parę milimetrów nad nią. Skupiła się aktywując technikę i po chwili kropelka jej krwi spłynęła na skórę Yuty. Jego reakcja była momentalna, szybko cofnął rękę sycząc z bólu i potrząsając nią. Spojrzał na nią lekko zdziwiony, ale po chwili wszystko stało się dla niego jasne.
– Twoja krew parzy...
– Ale tylko gdy aktywuję Technikę.
– Jest w stanie wyżreć skórę do samej kości. Jest jak kwas. Nie wiem czy to jest takie „czadowe", jak to nazwałeś. W latach 70' jej ojciec dosłownie wywołał masakrę w Tokio.
Sachiko momentalnie spięła wszystkie mięśnie. Spojrzała na Maki posyłając jej wrogie spojrzenie. Nie mogła rozgryźć tej dziewczyny. Parę minut wcześniej rzucała jej pokrzepiające słowa otuchy, a teraz znowu wbijała szpilki. A może to ona była zbyt przewrażliwiona? Możliwe, jednak znowu była porównywana do biologicznego ojca bez wyraźnej potrzeby. Zupełnie tak, jakby jego czyny odzwierciedlały ją. Postanowiła odpłacić jej się pięknym za nadobne.
– Mój ojciec z pewnością nie był wzorem do naśladowania. - zaczęła, nie spuszczając wzroku z zielonowłosej. – Lecz ty zapewne jesteś dumna z tatusia, Zen'in. - dodała spokojnie, posyłając jej złośliwy uśmieszek. Dostrzegła jak tej nagle twarz stężała i wbiła w Yoshikawę ostre spojrzenie.
– Nigdy więcej nie nazywaj mnie Zen'in. - wysyczała przez zaciśnięte zęby.
– To twoje nazwisko.
– A twoim jest Nakamura.
Sachiko nic na to nie odpowiedziała. Poniekąd zielonowłosa miała racje. Powinna nosić nazwisko biologicznego ojca. Emocje jednak wzięły w górę, ignorując zdrowy rozsądek. Wstała gwałtownie i zrobiła krok w stronę Maki. Ta widząc to również wstała, sięgając dłonią w stronę swojej włóczni. To samo zrobiła reszta, stając pomiędzy dziewczynami i chcąc zapobiec konfliktowi.
Panda położył swoją łapę na ramieniu nastolatki, chcąc ją lekko odsunąć, jednak wywołał tym efekt odwrotny od zamierzonego. Yoshikawa spięła się i powoli przeniosła wzrok na jego kończynę, która na niej spoczęła. Panda momentalnie cofnął łapę, ale nie ruszył się z miejsca, odgradzając ją od Maki.
– Uspokójcie się dziewczyny. Co z wami? - skarcił ich, na co Toge potwierdził jego słowa mówiąc nazwę jakiejś potrawy. Sachiko wychyliła się spoglądając wprost na zielonowłosą.
– To jak mam na nazwisko? - spytała się jej, na co ta wbiła również harde spojrzenie w jej stronę.
– Yoshikawa. - odparła po krótkiej chwili, unosząc brodę nieznacznie do góry. – A jak ja się nazywam?
– Maki.
Po tych słowach obie dziewczyny usiadły. Chłopcy spojrzeli to na jedną to na drugą, po czym również usiedli.
– A to niby my, faceci jesteśmy problematyczni. - westchnął Yuta.
– Dobra, skoro już mój temat został wyczerpująco obgadany, to może teraz coś o was. - powiedziała niespodziewanie białowłosa klaszcząc przy tym w dłonie. – Toge, jesteś dla mnie jedną, wielką niewiadomą. Nie walczyłam z tobą podczas sparingu i też cię nawet zbytnio nie rozumiem.
– Łosoś! - odparł Inumaki, śmiejąc się przy tym.
– Właśnie o to mi chodzi! - zawołała z wyrzutem, spoglądając na resztę i szukając w nich wsparcia.
– Toge posługuje się Przeklętą Mową. Zdecydował się nie mówic normalnym językiem, aby chronić ludzi przed potencjalnym przeklęciem ich. - wyjaśnił Panda.
– Czekaj, czy to znaczy, że mówiąc do kogoś „zgiń" to ta osoba po prostu umrze? - zapytała, prostując się i spoglądając z lekkim strachem w stronę niepozornego blondyna.
– W dużym skrócie, ale...
– O cholera! Przecież to brzmi zajebiście! - wypaliła niespodziewanie. – Jesteś tu najsilniejszy z nas wszystkich! Co z tego, że ja mam swoją przeklętą krew skoro zanim zdążyłabym cię trafić, wystarczyłoby żebyś powiedział „weź się uduś" i bym skończyła martwa na ziemi. Ale to w takim razie czemu nie jesteś Klasą Specjalną?
– Właśnie miałem o tym powiedzieć, ale mi przerwałaś. - odparł Panda, spoglądając na nią karcąco. – Toge ma pewne limity jeśli chodzi o jego Technikę. Wszystko zależy od siły danego rozkazu oraz od siły przeciwnika. Mówiąc do ciebie „uduś się", poważnie odbiłoby się to na jego zdrowiu, bo zarówno jest to silne słowo, jak i ty masz dużo przeklętej energii. Dlatego Gojō-sensei nie wystawił was w walce przeciwko sobie.
– Ah, rozumiem... a ty Panda? Kim ty właściwie jesteś?
– Stworzył mnie dyrektor Masamichi.
– Czyli jesteś jednym z jego przeklętych zwłok?
– Tak, ale w wyniku mutacji nabyłem samoświadomości i mogę sam o sobie decydować. - powiedział jak gdyby nigdy nic i do dziewczyny dotarło, że ma lekko rozchylone usta ze zdziwienia.
– A do mnie byliście uprzedzeni. Ja przynajmniej w połowie jestem człowiekiem. - zawołała z wyrzutem.
– Ja byłam uprzedzona do twojej Techniki, a nie do ciebie, jako przedstawiciela innej rasy. - odparła po długiej ciszy Zen'in, na co nastolatka na nią spojrzała.
– A co z tobą, Maki? Twoja Technika mnie najbardziej zastanawia...
– To niech cię nie zastanawia, bo jej nie ma. - przerwała jej gwałtownie, dopijając piwo i zgniatając w dłoniach puszkę.
– Jak to? - zapytała zdziwiona, po czym dostrzegła jak Panda i Toge wykonują do niej gwałtowne potrząśnięcia głową.
– Normalnie. Nie każdy ma takie szczęście i jest obdarzony super silną Techniką. - odparła z lekką nutą irytacji, po czym podniosła się z ziemi. – Robi się późno, jutro mamy znowu trening, więc zbieram się do spania. Wam radzę to samo. - dodała, po czym ruszyła w stronę budynku.
– Ma trochę racji. - powiedział Yuta. Gdy zielonowłosa zniknęła już z ich pola widzenia, Panda również wstal i zaczął gasić ognisko.
– Maki jaki jedyna ze swojego klanu nie posiada przeklętej energii. Tak naprawdę jest zdolna widzieć klątwy tylko dzięki swoim okularom. Rodzina się jej wyrzekła, a ona i tak się im sprzeciwiła i ciężko trenuje, żeby udowodnić, że może być czarownikiem pomimo tej trudności. - wyjaśnił jej, a atmosfera się nieco zagęściła.
– To wiele wyjaśnia...
Yoshikawa czuła, że ta nie posiada przeklętej energii już podczas ich pierwszego spotkania. Myślała jednak, że ta ją po prostu maskuje, a nie że rzeczywiście jej nie posiada. Nie wiedziała co na to odpowiedzieć. Podczas ich walki zielonowłosa całkiem nieźle sobie radziła, była bardzo silna fizycznie. Skoro Gojō zdecydował się ją przyjąć, z pewnością sam to dostrzegł i na pewno nie marnowałby jej czasu jeśli nie widziałby w niej potencjału.
– Ja też już będę się zbierała. Fajnie było i się przynajmniej czegoś o was dowiedziałam. Do jutra. - pożegnała się, ruszając w drogę powrotną do dormitoriów.
Cały dzisiejszy dzień był dość intensywny, najpierw walka z dwójką pierwszorocznych, potem z Gojō, następnie dziwna intryga Masamichi'ego, a na koniec ucieczka przed sprzedawcą monopolowego. Po powrocie do pokoju szybko wskoczyła pod prysznic, aby zmyć z siebie zapach ogniska i momentalnie zasnęła.
***
Obudziła się gwałtownie, czując jak serce bije jej na przyspieszonych obrotach. Podniosła się do pozycji siedzącej biorąc szybkie wdechy. Po sekundzie dotarło do niej, że to był tylko kolejny koszmar i powoli jej organizm się na nowo uspokoił. Jednak w tym samym momencie wyczuła źródło innej przeklętej energii w pomieszczeniu, przez co tętno znowu jej nagle skoczyło. W ułamku sekundy złapała sztylet, który miała zawsze pod poduszką, po czym rzuciła go w stronę zlokalizowanej przeklętej energii.
– To tylko ja. - szepnął dobrze znany jej głos.
Satoru złapał w locie szybujący do niego sztylet, unosząc do góry dłonie w obronnym geście. Sachiko westchnęła łapiąc się palcami za skronie. Chłop jej kiedyś zafunduje zawał serca.
– Co ty robisz? - zapytała też szeptem, dostrzegając, że za oknem nadal jest ciemno.
– Widziałem, że cię znowu męczy koszmar więc starałem się cię wybudzić.
– No dobra, ale co ty TU robisz, Satoru? W moim pokoju, o TAKIEJ godzinie? Dalej masz klucze?
– Nie, ale przecież wiesz, że zamknięte drzwi nie są dla mnie problemem...
– Co się stało z tą częścią ciebie, która chciała żyć jak zwyczajny człowiek? - zażartowała, podnosząc się z łóżka.
Puls jej trochę zwolnił, a organizm momentalnie otrzeźwiał gdy adrenalina się dostała do jej krwi, więc już nie musiała się przejmować złym snem. Zastanawiał ją natomiast fakt, czemu białowłosy zdecydował się przyjść do niej w nocy. Żeby rzeczywiście sprawdzić czy nie męczą jej koszmary? Ale jaki miał w tym cel? Dodatkowo ubrany był w czarny dres i luźną koszulkę, nawet nie miał okularów ani przepaski, więc wyglądało jakby się tu teleportował prosto z łóżka.
– Widzę, że żarty dalej się ciebie trzymają. - parsknął cicho, gdy nastolatka go wyminęła idąc do łazienki. Nie zamknęła za sobą drzwi, bo chciała tylko przemyć twarz zimną wodą, było jej strasznie gorąco.
– Dalej nie odpowiedziałeś na moje pytanie. - dodała, wycierając twarz ręcznikiem i spoglądając znacząco na chłopaka, który opierał się o framugę drzwi.
– Martwiłem się. Wspominałaś, że często po tych koszmarach sennych masz ataki paniki. - powiedział z nutką troski w głosie.
– To bardzo miłe z twojej strony, Satoru, ale przecież nie będziesz mnie pilnował każdej nocy.
– To nie problem. - dodał, uśmiechając się do niej szeroko.
– Dziękuję za troskę, ale odmawiam. Też musisz spać. - odparła, znowu go wymijając i wracając do łóżka. Chłopak powlókł się za nastolatką, siadając obok niej.
– Nie jesteś już z tym wszystkim sama, Sachi. Daj sobie pomóc.
– Kiedy, Satoru, nie da się mi pomóc. To trwa już cztery lata i jest naprawdę lepiej niż na początku. Wierzę, że w końcu to samoistnie ustanie. - powiedziała, ale jakby jej organizm chciał jej zrobić na złość, momentalnie poczuła uścisk w klatce piersiowej. Mimowolnie się tam złapała, biorąc głębszy wdech.
Satoru dostrzegł to, po czym niewiele myśląc po prostu ją objął i mocno do siebie przytulił. Zignorował cichy głosik w głowie mówiący mu, że to nierozważna decyzja. Nie mógł dopuścić, żeby znowu przeżywała to samo co parę godzin temu. Ku jego delikatnemu zdziwieniu, nastolatka wcale nie zareagowała negatywnie na ten ruch, wręcz przeciwnie. Objęła go, mocniej się w niego wtulajac. Czuł jak dłonie jej drżą i stara się zapanować nad nadchodzącym atakiem. Gojō chyba pierwszy raz w życiu czuł taką bezradność wobec tego co się dzieje. Nie był jednak w stanie jej pomóc, jeśli ona sama tego nie chciała.
Trwali tak parę minut w prawie całkowitym bezruchu, aż po chwili dziewczyna puściła go odsuwając się nieznacznie. Wzrok miała wbity w swoje kolana, a drżące dalej dłonie schowała sobie między uda. Satoru wyciągnął powoli dłoń w jej stronę, łapiąc ją za podbródek i unosząc delikatnie do góry, tak aby na niego spojrzała. Miała mocno zaszklone oczy i dolna warga jej drżała jakby się miała zaraz rozpłakać. Gojō przysunął się bliżej niej, po czym odczekał moment, żeby sprawdzić jak ta na to zareaguje. Nastolatka bezwiednie nachyliła się w jego stronę, co ten uznał za wystarczający argument. Złączył ich usta w pocałunku, przenosząc drugą dłoń na jej udo.
Gdy tylko to się wydarzyło, białowłosa poczuła przyjemne uczucie w podbrzuszu, ale też jednocześnie coś całkiem skrajnego. Ostry i niesamowicie bolesny impuls elektryczny, który wychodząc z jej serdecznego palca rozprzestrzenił się po jej całym ciele. Wzdrygnęła się gwałtownie, odskakując od chłopaka, który był równie zdziwiony tym niespodziewanym zachowaniem.
– Przepraszam... - wymamrotała, pocierając dłoń, na której miała pierścionek.
– To ja przepraszam. - odparł równie skołowany Gojō. – Nie wiem co we mnie wstąpiło.
Znowu zapadła między nimi wymowna cisza. Nastolatka zastanawiała się co to właściwie miało znaczyć. Dlaczego pierścionek ją właśnie poraził prądem. Natomiast Satoru wkurzał się na siebie w duchu, że nie potrafił się opanować. Był pewien, że znowu spłoszył dziewczynę swoim nachalnym zachowaniem.
– Satoru jest prawie czwarta, za parę godzin musisz poprowadzić lekcje...
– Nie ma takiej opcji. Nie zostawię cię już dzisiaj samej. - powiedział stanowczo, widząc jak nastolatka ziewa.
Podniósł się z łóżka, popychając ją lekko do tyłu, żeby się położyła. Ta nie spodziewając się tego ruchu wylądowała głową na poduszce, a po chwili została przykryta kołdrą przez białowłosego. Było jej gorąco i zdecydowanie nie chciała iść spać ze świadomością, że ktoś będzie obserwował każdy jej najmniejszy ruch. Satoru usiadł na krześle przy biurku i zaczął bawić się długopisem. Nastolatka odrzuciła z siebie kołdrę, po czym podniosła się lekko na łokciach, patrząc w stronę chłopaka. Ten również przeniósł na nią pytające spojrzenie.
– Jak już musisz tu zostać to chodź się też położyć. - powiedziała, wzrokiem pokazując mu miejsce obok niej.
– Ale, że tak przed ślubem? - zapytał z udawanym zdziwieniem, ale wstał z krzesła kierujac się w jej stronę.
– Od kiedy leżenie na tym samym łóżku jest grzechem? - spytała, odsuwając się pod ścianę, podczas gdy ten wgramolił się obok niej.
– Leżenie nie, ale rzeczy, które można w tym łóżku robić, już tak. - odparł, uśmiechając się do niej szelmowsko. Sachiko spojrzała na niego pobłażliwie sponad uniesionych brwi, ale nic na to nie odpowiedziała.
Przez chwilę leżeli tak na wznak obok siebie, wpatrując się w sufit. Nie wiedzieli o czym mieliby teraz rozmawiać. Dziewczynie nagle odechciało się spać, ale nie była pewna czy białowłosy nie śpi, z tym, że bała się na niego teraz spojrzeć. W końcu uczucie ciekawości nad nią wygrało i nieznacznie odwróciła głowę w jego stronę, zerkając na jego twarz. Nie spał. Miał otwarte oczy i wpatrywał się w sufit jakby nad czymś głęboko rozmyślał. Gdy dostrzegł na sobie wzrok dziewczyny, również na nią zerknął, unosząc do góry kąciki ust.
– Co tam ci chodzi po głowie? - zapytał odwracając się na bok całkiem w jej stronę.
Sachiko poczuła jak jej wnętrzności robią nagle fikołka w jej trzewiach. Łóżko nie należało do dużych, więc chłopak był teraz naprawdę blisko. Na tyle, że była nawet w stanie wyczuć od niego żel pod prysznic, którym musiał się najpewniej umyć zanim się do niej teleportował.
– Ciekawi mnie, co się u ciebie nowego wydarzyło... wiesz, minęło siedem lat... - zaczęła niepewnie, unikając jego wzroku i mając nadzieje, że nie widać po niej tego jak działa na nią bliskość chłopaka.
– Chcesz wiedzieć co się wydarzyło po twoim odejściu? - zapytał cicho.
– Mhm...
– No wiesz... nie ukrywam, że było mi bardzo ciężko. Na domiar złego ta sprawa z Suguru... ale poza tym głównie zajmowałem się nauczycielstwem. Włożyłem w to całe moje serce i zaangażowanie. A no i opiekowałem się Megumim.
– O którym mi nic nie powiedziałeś, gdy jeszcze byłam w Tokio.
– Tak w zasadzie to nie wiem, czemu ci o nim nie powiedziałem. Chciałem ci go przedstawić jak chłopak trochę dorośnie, no ale nie było już potem okazji. - odparł. – A co się działo u ciebie?
– Po staremu. Wioska dalej mnie nienawidziła i uważała za przeklęty pomiot szatana, który powinien być zabity. W sumie podobnie myśli dalej moja własna rodzina. Dołączyłam do Sigmy i w sumie wokół tego moje życie się głównie kręciło, aż przypadkiem nie dostałam twojego listu. - po jej słowach znowu zapadła niezręczna cisza.
Satoru patrzył się na nią wyczekująco, a ona wbiła wzrok w sufit. Po chwili odwróciła się na bok, mając parę centymetrów od siebie twarz chłopaka.
– Satoru... miałeś rację. - odparła smutnym tonem, spoglądając w dół, aby uniknąć spojrzenia jego błękitnych tęczówek.
– Wiem. Zawsze mam rację. Ale z czym konkretnie?
– Z tym, żebym nie opuszczała wtedy Tokio. To była najgorsza decyzja mojego życia. - głos jej nieznacznie zadrżał i poczuła jak oczy na nowo zaczynaja ją szczypać. Wtedy też niespodziewanie poczuła dłoń chłopaka na policzku. Przeniosła na niego spojrzenie, czując nietypowe uczucie w piersi.
– Ważne, że wróciłaś. Jesteś przy mnie i nie pozwolę cię już więcej skrzywdzić. - powiedział czule uśmiechając się do niej.
Dziewczyna przymknęła oczy rozkoszując się jego dotykiem, ale jednocześnie czuła nieprzyjemne wibracje, które jakby dochodziły z jej serdecznego palca prawej ręki. Ignorując je zbliżyła się bliżej do chłopaka, przytulając się do jego klatki piersiowej. Ten objął ją i mocniej przygarnął do siebie.
Czuła się teraz naprawdę bezpiecznie, wszelkie uczucie nieufności wobec niego całkiem wyparowało. Teraz wręcz miała ochotę sobie przyłożyć, za swoje wcześniejsze zachowanie. Jak mogło jej to w ogóle przejść przez głowę. Przecież Satoru by jej nigdy nie skrzywdził, był jej najlepszym przyjacielem, albo i nawet kimś bliższym... Nie umiała teraz sprecyzować kim konkretnie był dla niej białowłosy. Wiedziała jednak, że był najważniejszą osobą w jej życiu. Nie miała pojęcia co też strzeliło jej do głowy te siedem lat temu, że nie wybrała jego tylko fałszywą rodzinę.
~6236 słów~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top