Rozdział XV
Wrzaski przerażonych kobiet i kłębowisko ludzi tworzących mur wokół miejsca gdzie powinien spaść ubrany w czerń mężczyzna skutecznie przyciągnął jej uwagę. Podeszła do grupy, by zobaczyć co się stało. Kilka minut po tym posterunkowi przedarli się przez tłum, by stwierdzić głośno, że przecież tu nikogo nie ma.
Turing stojąc jakieś dwa metry od tego zbiegowiska spojrzała w górę na budynek, z którego miał skoczyć domniemany samobójca. Pewnie jakiś idiota postanowił postraszyć mugoli. Pokręciła głową i ruszyła z powrotem w kierunku Grimmauld Place 12. Została zaproszona na kolację. Pierwszy raz od dawna zobaczy ich wszystkich. Postarała się, by jej aparycja była jak najschludniejsza. Nie zamierzała zmarnować kolejnej szansy danej jej od Katherine.
Denerwowała się, bardzo chciała żeby wszystko poszło dobrze. Jeśli wszystko się uda, to bez wstydu będzie mogła pójść odprowadzić Willego na peron, gdy nadejdzie czas jego pierwszej podróży do Hogwartu.
Pogrążona w myślach mocno ściskając w dłoniach pudełko z prezentem nawet nie zauważyła, gdy dotarła na miejsce. Musiała się wrócić o dwa domy, bo przegapiła wnękę. Niezły początek wieczoru...
Wzięła głęboki oddech i zadzwoniła do drzwi. Już za raz, za parę sekund zobaczy swoją przyjaciółkę i ukochanego chłopca.
Usłyszała kroki dochodzące z wnętrza domu, a następnie granatowo niebieskie drzwi otworzyły się i stanął w nich Syriusz Black.
Uśmiechnęła się widząc go.
- Cześć Syriusz. - przywitała się. Naprawdę cieszyła się, że go widzi.
Syriusz nie był tak beztrosko wesoły jak zwykle. Chyba coś go zdenerwowało. Przynajmniej takie ona odniosła wrażenie.
- Witaj Mary. - uśmiechnął się uprzejmie i wpuścił ją do środka. - Wchodź, Will nie może się doczekać. - pomógł jej z płaszczem za co podziękowała.
Rozglądając się po odnowionym wnętrzu ruszyła we wskazanym przez gospodarza kierunku. Była naprawdę pod wrażeniem jak to ponure niegdyś miejsce teraz stało się przytulnym mieszkaniem utrzymanym w czystości i dużo jaśniejszym niż za czasów sprzed pojawienia się tu pani Katherine Black.
- Mary! - usłyszała głos chłopca zbierającego po schodach. Ledwie zdążyła otworzyć usta, a już wokół jej pasa owinely się ręce brunecika z takim impetem, że cudem nie wylądowali na dębowym parkiecie.
- Will uważaj - zaśmiała się obejmując go. - Też tęskniłam... - oddała uścisk z równą mocą i z wielką miłością pocałowała skroń chłopca. Bardzo tęskniła.
Hałasy z korytarza wywabiły z salonu również panią domu.
- Mary... - przystanęła przed nimi w pewnym dystansie.
- Kate. - wyprostowała się, ale wciąż nie puszczała chłopca.
Obie patrzyły na siebie dokładnie analizując, mierząc i oceniając wzajemnie. Ich ostatnie spotkanie nie było najbardziej udane. Przed ostatnie też raczej nie...
Ale były przyjaciółkami na Merlina.
Wreszcie mężatka zdecydowała i dobiegła wyściskać tą zwariowaną Turing. Jej kochaną Turing.
- Jak dobrze, że przyszłaś...
Wyższa z kobiet oddała uścisk zaciskając powieki. Łzy odmówiły posłuszeństwa.
- Obiecałam. - uśmiechnęła się przez łzy. Udało się.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nilme: Dobra. Możecie mnie skalpować *rozkłada ręce poddając się
Severus: ... *daje jej zapalić
Nilme: ... Dzięki *bierze, chociaż nie pali i nie lubi
Nilme: *wzdycha
Nilme: Mam dość.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top