Rozdział 12 Zdjęciom się zawsze ufa
U Zbyszka mieszkało się fantastycznie. Kolejne dni były dla mnie magicznymi dniami, które będę wspominać do końca mojego życia.
Przyprowadziłam Kulkę do domu, tego samego dnia, kiedy wróciliśmy z domu dziecka. Kulka cieszyła się, że mnie widzi. Ania już mniej.
Zawsze rano, zanim Zbyszek wychodził do pracy, przychodził do pokoju (którego mogę chyba nazwać moim pokojem) i się ze mną żegnał. Lekko wybudzał mnie ze snu, całował mnie i odjeżdżał. Potem budziła mnie Pani Halinka, chociaż zawsze jej mówiłam, że mam budzik oraz, żeby nie zaprzątała sobie mną głowy. Jednak ona była nieugięta. Cały czas mówiła mi, że cieszy się, że mnie widzi.
Robiła mi nawet czasami śniadania do łóżka, co naprawdę sprawiało, że strasznie się peszyłam. Nie chciałam, żeby tak się dla mnie poświęcała. Przygotowywała mi ubrania, które swoją drogą, kupił mi Zbyszek. Jednego dnia, pojechaliśmy do galerii. Chciałam iść do bankomatu i wypłacić jakieś parę stóweczek, żeby kupić coś ładnego. Ale Zbyszek kategorycznie mi nie pozwolił. Upierałam się, ale on był nieugięty.
Kupił mi parę zestawów ubrań (starałam się dokładać na chociaż parę z moich oszczędności), kiedy przechadzaliśmy się po całej galerii. Podczas tego dnia, spotkaliśmy Anię, która siedziała na ławce między dwoma sklepami. Kiedy nas zobaczyła, pogładziła się po brzuchu, patrząc na Zbyszka. Ten przewrócił oczami i pocałował mnie. Szepnął mi do ucha, żebym się nią nie przejmowała. Zrobi wszystko, żeby nas rozdzielić. Widziałam to w niej.
Jednak do niej podeszłam. Bądź co bądź, ale kochałam ją jak siostrę. Źle znosiłam rozłąki z nią.
Ona wręcz przeciwnie. Powiedziała mi, że jest jej beze mnie świetnie. Przyprowadza do domu Arka i są razem. Stwierdziła, że przynajmniej jej nie przeszkadzam.
Zrobiło mi się smutno, kiedy to powiedziała. Poczułam się, jakbym od zawsze była u niej w domu niechciana. Bardzo mnie to zabolało. Zbyszek podszedł do mnie, kiedy zobaczył, jak moje oczy powoli wypełniają się łzami.
– Zostaw nas w spokoju, kobieto – zareagował w mojej obronie, przytulając mnie.
Lecz Ania tylko lekceważąco się zaśmiała. Wstała z ławki i odgarniając włosy, odeszła od nas dumnym krokiem. Trochę chwil minęło, zanim otrząsnęłam się po jej słowach. Czemu od razu mi nie powiedziała, że nie chce mnie w domu? Wiedziałam, że jest zła za to, że jestem ze Zbyszkiem. Może też nie pasuje jej, że jesteśmy parą, podczas kiedy znamy nie za długo. Ja też nad tym się zastanawiałam, dawniej nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła. Ale nie wiecie, jakie to uczucie, kiedy spotykacie kogoś i po prostu wiecie, że ten ktoś, jest Wam pisany. Czuje się to w sercu, a ja właśnie to czuję. Dlatego uważam nas związek za coś w pełni poprawnego.
Dni w towarzystwie Zbyszka i Pani Halinki świetnie mi mijały. Nigdy się nie nudziliśmy, jak nie robiłam czegoś ze Zbyszkiem, to Pani Halinka wpadała na jakieś szalone pomysły. Każde wieczór, kiedy Zbyszek wracał z pracy, zaczynał się od wspólnej kolacji. Później mieliśmy dużo innych zajęć.
Zbyszek pewnego dnia zniknął na prawie cały dzień. Wyszedł o piątej trzydzieści, jak zawsze, a wrócił dopiero o dziesiątej w nocy. Ja i Pani Halinka odchodziłyśmy od zmysłów, bo zawsze jak wracał później z pracy to informował nas o tym telefonem. Ba, zawsze odbierał telefon, jak do niego dzwoniliśmy. A teraz jak kamień w wodę. Sygnał w telefonie był, więc nie mógł mu się wyładować.
Kiedy wrócił, odetchnęłam z ulgą. Przedtem myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi. Nogi zamieniały się w watę. Bardzo się o niego bałam. Pani Halinka, zaraz jak tylko drzwi się otworzyły zaatakowała go z patelnią w ręku.
– Jak jeszcze raz do mnie nie zadzwonisz, że wrócisz później, to tak cię huknę patelnią w tej twój głupi łeb, że całe Wolak sp. z o.o. przeleci ci przed oczami – zagroziła mu, a potem serdecznie się do niego uśmiechnęła i przytuliła go.
– Przepraszam was, miałem naprawdę strasznie ważną sprawę, obiecuję, że zawsze będę dzwonił jak coś takiego się wydarzy – uniósł ręce w obronie.
Skojarzyło mi się to z synkiem, który za późno wrócił ze szkoły i dostał ochrzan od swojej nadopiekuńczej mamy.
Tego dnia, kiedy wszystko się zmieniło, Zbyszek jak zawsze pojechał do pracy, a ja razem z Panią Halinką sprzątałam dom. Przygrywała nam muzyka z radia. Pani Halinka uparła się, żeby puścić radio plus.
– Kochana, nie musisz sprzątać, ubrudzisz sobie te piękne ubrania – powiedziała mi.
Ubrana byłam z białą bawełnianą sukienkę sięgającą do połowy ud. Miała długie rękawy i sięgała aż do samej szyi. Było mi w niej ciepło, ale i tak nałożyłam czarny sweter identycznej długości. Był w zestawie, więc czemu miałabym go nie ubrać.
– Ale bardzo chcę Pani pomóc, nie mogłabym patrzeć i siedzieć bezczynnie, podczas kiedy Pani by się męczyła nad sprzątaniem tego domu... A jest on tak ogromny, że... – zaśmiałam się.
– Oj, Paulinko – ona też się zaśmiała, po czym popryskała meble specjalnym sprayem, dzięki czemu ślicznie się błyszczały – Robię to od dawna, tego nawet nie jest tak wiele, jak się wydaje.
Wtedy zadzwonił mój telefon. Ten wnerwiający dzwonek ma tylko mój telefon.
– Przepraszam Panią bardzo, muszę odebrać – uśmiechnęłam się i wyciągnęłam telefon z kieszeni.
– Spokojnie, może to Zbysiu już się za tobą stęsknił.
Spojrzałam na wyświetlacz. To nie był Zbyszek. To była Ania. Zmarszczyłam brwi i przyłożyłam telefon do ucha:
– Chcesz mi powiedzieć, żebym przyszła po moje rzeczy, spokojnie, z chęcią to zrobię – burknęłam na powitanie. Pani Halinka spojrzała na mnie, zdziwiona tonem mojego głosu.
– Paulina, to nie o to chodzi... – westchnęła. Jej głos był jakiś dziwny. Jakby była z czegoś dumna – Musimy się spotkać, to nie jest rozmowa na telefon.
– Co się stało? – spoważniałam – Czemu nie możesz mi tego powiedzieć teraz?
– Bo byś mi nie uwierzyła. Przyjdź do restauracji za rogiem, za jakieś piętnaście minut, to ci to pokażę.
Rozłączyła się.
Pokazać co?
Co ona mi chciała pokazać??
– Paulinko, co się stało? – zapytała mnie Pani Halinka, chwytając mnie za ramię.
– To Ania... – tylko tyle zdołałam wykrzesać.
– Co ci powiedziała?
– Sama nie wiem... – spojrzałam na nią – Coś bredziła, że jej nie uwierzę i że musi mi to pokazać.
Nie jestem pewna, czy powinnam jej ufać, ale nic innego mi nie przychodziło do głowy, jak tylko iść do tej restauracji. W końcu... No ok, narobiła teraz tyle zamieszania, że ledwo co ją poznaję, ale przedtem naprawdę była godna zaufania.
– Chyba muszę do niej jechać – westchnęłam.
– Nie będę cię zatrzymywać – powiedziała Pani Halinka – Po twojej minie, myślę, że bardzo się tym przejmujesz.
Zaraz po tym, nałożyłam na siebie płaszcz i kozaki. Pobiegłam do tej restauracji, nie przejmując się, że śnieg całkowicie zasłania mi widok. Biegłam na oślep. Sama nie wiedziałam, o co jej chodziło, ale... przed chwilę do mojej głowy wtargnęła myśl, że to musi być coś poważnego.
Dotarłam na miejsce za jakieś dziesięć minut. Usiadłam przy jednym z wolnych stolików i zamówiłam sobie ciepłą kawę. Wiedziałam, że pracownicy nie lubią, jak się do nich idzie i nic nie kupuje.
Za chwilkę, która dla mnie wydawała się nieskończonością, do środka weszła Ania. Przeszła obok wszystkich stolików, które tworzyły biało– żółtą kompozycję, po czym dosiadła się do mnie.
– Bałam się, że nie przyjdziesz – powiedziała na wstępie.
– Ania... – warknęłam – Chcę, żebyś pokazała mi to, co masz mi do pokazania – dodałam.
Westchnęła. Wyciągnęła na stolik kopertę, ale nie mówiła mi co w niej jest. Nie była duża, może mniejsza niż przeciętna książka.
– Zanim to otworzysz, powiedz mi, co Zbyszek robił wczoraj w nocy – powiedziała.
Zmarszczyłam brwi.
– Został dłużej w pracy. Czemu pytasz?
– Śledziłam go.
– Co?! – wykrzyknęłam, odrobinę za głośno, bo oczy wszystkich zostały zwrócone na mnie, ale dla mnie się nie liczyło, co pomyślą o mnie inni – Jak mogłaś go szpiegować?! Jesteś chora na umyśle?! Szpiegować biednego, Bogu ducha winnego człowieka!
Miałam zamiar się zbierać, kiedy Ania powiedziała, niemal wycedziła przez zęby:
– Paulina, zamknij się i słuchaj mnie! – Ania była opanowana, przez niemal sekundę byłam pewna, że się uśmiecha. Ale chyba tylko mi się zwidziało
(prawda?)
w końcu dlaczego miałaby się uśmiechać.
– Śledziłam go, bo wiem, jaką jest świnią i chciałam ci to udowodnić.
Zacisnęłam zęby. Teraz mogę zabrzmieć jak psychopata, ale miałam ochotę walnąć ją kubkiem od kawy w tej jej pusty łeb. Jak ona może dalej tak na niego mówić, bo tym wszystkim? Przekonałam się, jaki jest naprawdę. Każde jej słowo było kłamstwem. Po co tu w ogóle przyszłam?! W głowie zaczęły mi się kłębić coraz to nowe pytania, na które sama nie potrafiłam odpowiedzieć.
– Otwórz kopertę i pomyśl raz jeszcze – podsunęła mi ją niemal pod sam nos.
Wyrwałam ją. Nie miałam zielonego pojęcia, co tam jest i trochę się tego bałam.
– Czemu ty chcesz zepsuć nasz związek? – wypaliłam, zanim obejrzałam zawartość koperty.
– Nie denerwuj mnie, tylko otwórz tę głupią kopertę. Potem będziemy gadać o waszym związku, które jak zapewne w filmach, opiera się na samej prawdzie, fiu, bździu...
Nie wytrzymałam. Otworzyłam zawartość koperty. Wysypały się z niej zdjęcia. Kiedy je zobaczyłam, serce podeszło mi do gardła, a oczy niemal natychmiast wypełniły mi się łzami. Przez chwilkę miałam czarno przed oczami, myślałam, że zemdleję.
Jak to?
Niemożliwe.
– To Photoshop. Zbyszek nigdy by czegoś takiego nigdy nie zrobił – spojrzałam na datę wykonania zdjęć. Zgadzały się. Zbyszka wtedy nie było w domu.
– Paulina... Zrobiłam to, żeby pokazać ci, jaki naprawdę jest Zbyszek. Wiem, że mi nie wierzyłaś, wybaczę ci, że wolałaś ufać takiemu dupkowi, jeżeli teraz z nim zerwiesz. Chcesz, żeby cały ten wasz związek tak wyglądał? Żeby Zbyszek po pracy całował inne?
Ze łzami w oczach patrzyłam na zdjęcia. Były wykonane z każdej możliwej perspektywy, co trochę mnie zdziwiło, ale widać było maksymalny zoom. Osoba wykonywująca zdjęcie, czyli zapewne Ania, musiała być daleko od niego. Zbyszek całował się z inną dziewczyną. Miała one krótkie, kolorowe włosy. Nie znałam jej. Ale Zbyszka rozpoznałam. Wczoraj ubrany był w ten sam garnitur. Ten zarost, ten kolczyk. To był on, nie było innej opcji. Chciałam zaprzeczyć, powiedzieć, że to nie on, ale każdy głupi by go rozpoznał.
Więc to prawda? Zbigniew Wolak to tak naprawdę podrywacz? Któremu doszczętnie udało się owinąć mnie wokół palca?
– Zasługiwałaś by wiedzieć – dodała Ania – Spotkali się w restauracji i ją pocałował. Na powitanie. Z ręką na sercu Ci to mówię. Zaufaj mi. Znamy się tyle czasu, nigdy bym cię nie okłamała.
– To niemożliwe... To nie prawda... – powiedziawszy to, starałam sobie to wmówić – Przecież mówił, że mnie kocha.
– Jej też to mówił – wskazała na dziewczynę z kolorowymi włosami – I zapewne setce innych dziewczyn też.
– Muszę wyjść – powiedziałam od razu. Musiałam iść do Zbyszka, musiałam to z nim wyjaśnić. Nie byłam pewna, jak mu spojrzę w oczy. To jednak on mnie ciągle okłamywał. A nie Ania...
Chwyciłam zdjęcia i ruszyłam w kierunku wyjścia. Złapałam taksówkę, która akurat przejeżdżała koło restauracji. Złapałam ją i nakazałam kierowcy, aby podjechał pod Wolak sp. z o.o.
Ten czas dłużył mi się w nieskończoność. Nie chciałam płakać w taksówce, nie chciałam tego, ale nie mogłam się powstrzymać. Łzy zaczęły lecieć mi po policzkach, jak oszalałe. Moje serce rozbiło się na milion drobnych kawałeczków, jak zobaczyłam te zdjęcia.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, zapłaciłam kierowcy i biegiem ruszyłam w kierunku wejścia do firmy.
Przebiegłam przez recepcję. Dziewczyny zaraz zawołały ochronę, która za mną ruszyła. A ja dalej biegłam. Słyszałam za sobą ich wołanie. Słyszałam, jak nakazują mi stanąć, ale ja nie mogłam tego zrobić. Dławiłam się łzami, które również przysłaniały mi cały widok. Potykałam się co chwilkę w tych butach. To on mi je kupił do jasnego nie wiadomo czego! On! A potem poszedł się całować z inną!
Złapałam klamkę jego gabinetu w tym samym momencie, kiedy napakowany ochroniarz złapał mnie za rękę. Sprawiło mi to ból, ale nie zwróciłam nawet na to uwagi.
– Zbyszek!!! – krzyknęłam, tak głośno jak mogłam. Brzmiało to żałośnie, jakbym umierała i wolała o pomoc.
– Kobieto, jesteś pijana?! – wrzasnął na mnie ochroniarz – Piotrek! Pomóż mi ją wynieść, to jakaś wariatka!
Bałam się, że Zbyszek już wie, że ja wiem o tym, że całował inną. I że pozwoli ochronie mnie wynieść. Wtem otworzyły się drzwi jego gabinetu.
– Paulina! – zawołał zaszokowany – Zostawcie ją, może wejść.
Ochroniarz puścił mnie i odszedł, klnąc pod nosem.
– Kochanie, co się stało, dlaczego płaczesz? – zapytał i wierzchem dłoni otarł moje łzy.
– Nie jestem twoim kochaniem – zapłakałam jeszcze głośniej.
– Wejdź proszę... – pociągnął mnie lekko za rękę i wprowadził do środka – Co się stało, powiedz?
– Co robiłeś wczoraj w nocy, co? – niemal wrzasnęłam. Kochałam go, ale on mnie oszukał. I chyba od początku to robił.
– Mówiłem... Byłem w pracy – powiedział, ale z zająknięciem. Wtedy wiedziałam, że kłamał. Czyli to prawda.
Nawet kiedy widziałam te zdjęcia, nawet kiedy tu jechałam, miałam nadzieję, że to kłamstwa. Ale jednak.
– Kim jest ta dziewczyna? – zapytałam, przełykając głośno ślinę.
Zbyszek milczał.
Wcisnęłam mu w ręce zdjęcia.
– Kim jest ta cholerna dziewczyna?! – wrzasnęłam, kiedy Zbyszek oglądał zdjęcia – To twoja nowa ukochana?! Kolejna zdobycz przed świętami!?
– To dziennikarka, twierdziła, że chce ze mną zrobić szybki wywiad, więc poszedłem z nią do najbliższej restauracji – opowiedział, już nie taki spokojny, jaki zawsze był.
– Z każdą dziennikarką się tak całujesz?!
– To ona mnie pocałowała! – wrzasnął. Trochę się przestraszyłam jego tonu głosu – Nagle mnie złapała i mnie pocałowała, wtedy wiedziałem, że to nie jest prawdziwa dziennikarka, ale jakaś zakochana we mnie dziewczyna, zrozum! Nic mnie z nią nie łączy, zobaczyłem ją pierwszy raz!
– Ach tak?! Nie całowałeś się z nią na powitanie!?
– Nie, Paulina! Kto ci takich głupot naopowiadał!? Pewnie znowu Ania – parsknął śmiechem – Znowu jej wierzysz!? Wierzysz tej kłamliwej kobiecie?! Po tym wszystkim?! Widziałaś, jak cię oszukała, a ty jej znowu wierzysz!
Nie wiedziałam co myśleć. W ogóle nic nie chciałam myśleć. To on kłamie, Ania miała racje od samego początku. Widziałam, jak ja całuje na zdjęciu, jest wiele zdjęć, niemożliwe, żeby niby pocałunek trwał tak długo.
– Proszę cię, powiedz, że jej nie wierzysz?!
Tym razem to ja milczałam.
– Jak możesz być taka głupia!? – wrzasnął.
– Byłam głupia, kiedy uwierzyłam Ci, że ktoś taki jak ty, zainteresowałby się mną na dłużej niż na parę dni. Znasz mnie tylko parę dni, Ania zna mnie dłużej, ona nigdy by mnie nie okłamała. NIGDY!– wrzasnęłam.
– Skoro dalej jej wierzysz to wyjdź z mojej firmy! – zdenerwował się nie na żarty – Trwaj w kłamstwie, twój wybór!
Po tych słowach, wybiegłam. Nie wiem dlaczego, ale przez krótką chwilę miałam nadzieję, że będzie mnie gonił, ale nic takiego nie następowało. Normalnie biegłam przed siebie, a nikogo za mną nie było
Biegłam, po prostu biegłam do domu. Ludzie musieli mieć ubaw, kiedy mnie zobaczyli. Płacząca dziewczyna, biegnąca jakby ją ktoś kopnął przed ogromne zaspy śniegu. Kompletnie mnie to nie obchodziło. Minęłam dom Zbyszka. Pani Halinka spojrzała na mnie przez okno, lecz ja po prostu pobiegłam dalej. Dalej płacząc pobiegłam do domku Ani.
Otworzyła mi drzwi, po tym, jak tam doszłam.
– Przepraszam! – wykrzyknęłam i rzuciłam się na nią w płaczem.
Ania przytuliła mnie mocno i pogładziła po włosach.
– Wiem, że byłam głupia i naiwna i mogłam ci wierzyć od początku... Przepraszam, że tego nie zrobiłam! Przepraszam! – płakałam w jej ramie.
– Cii, jest dobrze. Już po wszystkim... Nareszcie po wszystkim.
__________________________
Wiem, że znowu wszystko psuje, przepraszam :((((. Ale do świąt już niedaleko, musiałam trochę zniszczyć tę sielankę :P
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top