Rozdział 9

Kolejny dzień był potwornie nudny, ponieważ mimo tego, że pogodziłam się z Zackiem, to nie widziałam się z nim od tamtej pory. Cóż, najwyraźniej nasz sojusz oznaczał, że nie będziemy sobie wchodzić w drogę, o ile to nie będzie konieczne i czułam się z tego powodu zawiedziona. Nie liczyłam, oczywiście, na to, że zaprosi mnie znowu na randkę, zresztą po ostatniej to chyba na dobre wybiłam mu z głowy umawianie się ze mną, ale sądziłam, że od czasu do czasu będziemy się spotykać. W końcu był jedyną osobą w moim wieku, którą tu znałam. Tego dnia nawet na Cassie nie mogłam liczyć, bo poszła spotkać się z jakąś koleżanką, a jako, że ta nie miała nic wspólnego z Meyerem, to nie czuła potrzeby brania mnie ze sobą.

Jak zwykle w takich chwilach, sięgnęłam po swój notes, ale nawet nie wiedziałam, o czym napisać. Moje uczucia były zbyt zagmatwane. Wspomnienia o Utah, nienawiść do Zacka, a z drugiej strony, jakieś dziwne przyciąganie do chłopaka. Byłam zagubiona.

I don't even like you
W

hy'd you want to go
And make me feel this way?*

On naprawdę doprowadzał mnie do szaleństwa i przez niego albo dzięki niemu nie myślałam w ogóle o Jake'u. Przestał mnie obchodzić, chociaż spędziłam z nim ostatni rok swojego życia. Musiałam jednak przyznać, że Zack w ciągu jakiegoś tygodnia zdobył więcej mojego zaufania niż Jake kiedykolwiek miał. Nie każdemu opowiadałam o swoim bracie, a właściwie to nikomu tego nie mówiłam, no a jeśli chodziło o moje prawdziwe imię, to mój były chłopak poznał je dopiero po pół roku związku.

I don't understand what's happened

I keep saying things I never say*

Postanowiłam, że pora pozbyć się tego świra z mojej głowy, a skoro tradycyjne sposoby, takie jak pisanie piosenek, nie działały, to musiałam spróbować nieco mniej konwencjonalnych metod. Uznałam, że zrobię coś bardzo szalonego, a mianowicie zadzwonię do matki. Byłam pewna, że rozmowa z nią przypomni mi to jak powinnam się zachowywać, bo nie miałam zamiaru przyznać rodzicom racji po powrocie do domu. Nie mogłam ponownie pozwolić im się do siebie zbliżyć, a już na pewno nie mogłam dopuścić do siebie Zacka.

- Halo? - usłyszałam po drugiej stronie słuchawki i od razu poczułam jak skoczyło mi ciśnienie. Tak, moja matka była niezastąpiona.

- Cześć - odburknęłam.

- Aria, cieszę się, że dzwonisz. Coś się stało? - zaniepokoiła się. Fakt, jeśli do niej dzwoniłam, to oznaczało, że musiało stać się coś potwornego.

- Nie, tak sobie dzwonię - odparłam sucho.

- Nie spodziewałam się - przyznała. - Jesteś pewna, że wszystko w porządku? Może babcia coś zrobiła?

- No tak, zapomniałam, że telefon do ciebie oznacza, iż całkowicie zwariowałam - rzuciłam opryskliwie.

- Nie to miałam na myśli. Po prostu jestem zdziwiona - broniła się, przybierając rzeczowy ton.

- Dobra, daj sobie spokój. Sorry, że zawracam głowę - odburknęłam rozwścieczona.

- Aria, poczekaj! Powiedz chociaż co u ciebie. Babcia mówiła, że polubiłaś się z Zackiem - Następna przyszła mnie swatać, pomyślałam zirytowana.

- Nie lubię go. On jest dziwny i irytujący, a poza tym w ogóle mi się nie podoba - powiedziałam głośno i wyraźnie, żeby mieć pewność, że matka to usłyszy.

- Ale ja nie wspominałam nic o tym, że ci się podoba - zauważyła i wyczułam w jej głosie nutkę rozbawienia. Zarumieniłam się, ale to nie była moja wina, że ciągle musiałam się tłumaczyć, że na niego nie leciałam przed Cassie.

- Ja chyba będę już spadać - stwierdziłam zawstydzona.

- Czekaj... - nie pozwoliłam jej powiedzieć nic więcej, ponieważ się rozłączyłam. Miałam dość, że nawet ludzie, których tu nie było, wiedzieli, że Meyer się do mnie przyczepił i nie chciał dać mi spokoju, a co gorsza namieszał mi w głowie.

Tell me where you're hiding your Voodoo doll
'Cause I can't control myself
I don't wanna stay
I wanna run away
But I'm trapped under your spell*

Doszłam do wniosku, że skoro rozmowa z matką nie pomogła mi skupić się na czymś innym niż myślenie o tym kretynie, to pójdę na spacer. Uznałam, że przejdę się do miasta i może akurat wpadnę na babcię, ponieważ trochę już jej nie było, więc zakładałam, że niedługo będzie się zbierać do domu.

Tak też zrobiłam i po chwili znalazłam się na drodze prowadzącej do miasteczka. Nagle przez myśl mi przemknęło, że mojemu bratu by się tu spodobało. Zaczęłam się zastanawiać co by było, gdyby wciąż żył i przyleciał tu ze mną. Niemal widziałam go jak bawił się nad jeziorem, podczas gdy ja próbowałam napisać jakąś piosenkę. Byłoby to wkurzające, ale ogólnie cieszyłoby mnie to, że miałby taki ubaw. Może pewnego dnia wpadłabym tu na Zacka z Chrisem. Chłopcy od razu by się polubili, bo czuliby ze sobą więź przez wspólne doświadczenia z chorobą, natomiast ja... pewnie polubiłabym Zacka. Byłabym wtedy dużo milszą dziewczynką i on byłby bardzo w moim stylu. Typowy grzeczny chłopiec z sąsiedztwa. Spotykalibyśmy się pod pretekstem pilnowania naszych walniętych braci, a tak naprawdę rozmawialibyśmy ze sobą godzinami, siedząc pod jednym z drzew nad jeziorem. Podczas jednego z takich spotkań, chłopaki zajęliby się sobą i oblewaliby się wodą, wrzeszcząc wniebogłosy, tymczasem starszy Meyer udawałby, że zauważył w moich włosach liść i pochyliłby się w moją stronę, aby się go pozbyć, a ostatecznie skończyłby z wargami na moich. Prawie czułam palące promienie słońca przedostające się przez gałęzie drzewa i smak miętowej pasty do zębów, kiedy...

Upadłam na ziemię i chwyciłam się za głowę, rzucając wściekłe spojrzenia w kierunku słupa, na który wpadłam. Kurwa, ja serio zwariowałam. Miałam jakieś chore fantazje o tym świrze, chociaż on mi się wcale nie podobał. Prawdopodobnie zaczęłam mieć takie nienormalne wizje, dlatego że brakowało mi fizycznej bliskości. Jakby nie patrzeć, nie całowałam się z nikim, od czasu zerwania z Jakiem, który nawet się ze mną nie rozstał osobiście. Niby całowałam się z Zackiem przez moment, ale chciałam mu zrobić na złość i skupiałam się głównie na tym, a nie na fizycznych doznaniach.

Zabrałam swój tyłek i resztki dumy z chodnika, a później prawie upadłam po raz kolejny. Po drugiej stronie ulicy znajdował się Meyer z tamtą blondyneczką, z którą go kiedyś widziałam. Przypomniałam sobie, że miała na imię Ally. Samo patrzenie na nią bolało, bo była chodzącą perfekcją. Długie blond włosy układały się na jej plecach jak delikatne fale, a żółta sukienka w kwiaty opinała jej boską sylwetkę w taki sposób, że nawet ja byłam w stanie na nią polecieć, a co dopiero Zack. Jak miałam z nią niby konkurować? W sensie nie to, żebym w ogóle chciała, ale halo, bycie taką laską powinno być zabronione, ponieważ przysparza się innym ludziom kompleksy. Patrzyłam jak blondyna beztrosko dotyka ramienia chłopaka i ledwo co się powstrzymałam przed pobiegnięciem do nich, aby ją od niego oderwać. Meyer teoretycznie mówił, że nie miał dziewczyny, ale cholera go wie. Jake był ze mną, a pieprzył się z innymi, więc ciężko ufać facetom w czymkolwiek. Para skierowała się do kawiarni, gdzie ostatnio zabrał mnie Zack, a ja zakradłam się za nimi. Widziałam jak siadają i zaczynają przeglądać menu, ale czasami odzywali się do siebie i wybuchali śmiechem. Miałam ochotę przerwać im tą romantyczną randkę, ale przecież nie mogłam tego zrobić, bo świr chyba nie dałby mi spokoju.

Kiedy wymyślałam jak popsuć im to spotkanko, niedaleko mnie stanął znajomy mężczyzna. Picasso szukał w śmieciach jakichś puszek, a w mojej głowie zaświtał szalony pomysł. Początkowo stwierdziłam, że to było zbyt żałosne, ale wtedy zobaczyłam jak Ally przeczesała włosy Zacka i doszłam do wniosku, że moje zahamowania natychmiast zniknęły.

- Picasso - zwróciłam się do niezbyt dobrze pachnącego alkoholika. - Nie chciałabyś może zarobić?

Pokazałam mu dziesięciodolarowy banknot i podziękowałam sobie w myślach, że wzięłam ze sobą pieniądze. Picasso na widok pieniędzy od razu podszedł bliżej.

- Ah, to panienka - odpowiedział, poznając mnie, a następnie się ukłonił. - Czym mogę służyć?

- Widzisz tych dwoje? - Wskazałam na Zacka i Ally. - Chodzi o to, że oni za dobrze się bawią i trzeba nieco zniszczyć im atmosferę, rozumiesz?

- Wiadomo - wybełkotał i sięgnął po pieniądze, ale zabrałam mu je sprzed nosa.

- Dostaniesz jak wykonasz zadanie - zaznaczyłam. Mężczyzna niechętnie, ale przytaknął i wszedł do środka i ruszył w kierunku stolika mojej ulubionej parki. Picasso pięknie odegrał swoją rolę, bowiem w oscarowy sposób potknął się na ich stolik, rozlewając wodę z dzbanka, w którym stał jakiś zwiędły tulipan, na Ally. Zachichotałam pod nosem, obserwując jak oboje gwałtownie wstają ze swoich miejsc. Tym razem wiedźma wygrała z Miss Crystal Lake. Ktoś z obsługi wyprosił Picasso, a ten, nie czekając, podszedł do mnie z wyciągniętą ręką. Niestety, miałam pecha, ponieważ Zack zerknął w jego kierunku i na mój widok uniósł brwi. Ja pierdole...

Wręczyłam Picasso dziesięć dolarów i pozwoliłam mu się oddalić, natomiast on jeszcze z daleka wychwalał moją dobroć i urodę. Sekundę później, wyrósł przede mną Meyer.

- Zack! - zagrałam idiotkę. - Co ty tu robisz?

- Lepszym pytaniem będzie co ty tu robisz? I czy właśnie dałaś Picasso kasę za to, że oblał mnie i Ally wodą? - zapytał, przeszywając mnie spojrzeniem brązowych oczu.

- Słucham? - parsknęłam fałszywym śmiechem. - Piłeś coś razem z nią?

- Aria, czy ty jesteś zazdrosna? - dopytywał, a ja prawie się zapowietrzyłam.

- Boże, świrze, ty jak coś powiesz - zaśmiałam się nerwowo. - Ja tu w ogóle jestem, bo muszę załatwić pewną rzecz. Nie obchodzi mnie z kim spędzasz czas.

- Jaką?

Okej, spanikowałam, ponieważ nie miałam żadnej wymówki, ale wtedy zobaczyłam na ścianie kawiarni ogłoszenie informujące o tym, że miały się tam dziś odbyć przesłuchania wokalistów i zespołów, którzy mieli wystąpić na jakimś festynie. Byłam uratowana!

- Taką - Złapałam go za brodę i skierowałam jego wzrok na ogłoszenie. - Przyszłam wziąć udział w przesłuchaniu.

- Chcesz śpiewać na naszym festynie? - spytał z niedowierzaniem.

- A czemu nie? - Wzruszyłam ramionami. - To dobra okazja, żeby się sprawdzić przed większą publicznością, ale nie na tyle wymagającą, aby się stresować.

Brzmiało to tak przekonująco, że sama niemal sobie uwierzyłam. Miałam jednak przeczucie, że Zack nie pozwoli się tak łatwo omotać i nie myliłam się.

- W takim razie powodzenia - odrzekł i popatrzył na mnie z wyczekiwaniem. - Idziesz? Z tego, co wiem to przesłuchanie już trwa.

- Jasne, że tak - powiedziałam pewna siebie i weszłam do kawiarni. No to się wkopałam.

- Znowu się spotykamy - zwróciła się do mnie Ally, która najwyraźniej trochę się ogarnęła po ataku Picasso. - Cześć, jestem Ally, bo chyba nikt nas sobie nie przedstawił.

- Aria - wymamrotałam, denerwując się, że wszystko wymknęło mi się spod kontroli.

- Fajnie z tobą pogadać, a nie tylko patrzeć jak obściskujesz się z moim kumplem - Kumplem, mhm. Posłałam jej blady uśmiech.

- Aria przyszła na przesłuchanie - oznajmił jej Meyer, nie odpuszczając. Blondynka odrzuciła lekko włosy.

- Doprawdy? Wow, to super. Mało w Crystal Lake muzycznie utalentowanych ludzi - odparła swoim przesłodzonym do bólu głosikiem.

- Właśnie dlatego przybyłam, by uratować tą dziurę od upadku i pokazać mój ogromny talent - zabrzmiało to nieco bardziej agresywnie i próżnie niż w mojej głowie, ale kogo to obchodziło?

- To masz świetną okazję - powiedział Zack i wskazał na chłopaka z czarnym irokezem, który siedział w kawiarnianym ogródku naprzeciwko paru rozrzuconych instrumentów i statywu z mikrofonem. Cóż, skoro rozpoczęłam tą głupią zabawę, to musiałam ją skończyć, zatem ruszyłam odważnym krokiem w stronę ogródka, ignorując życzenia powodzenia od Ally. Dźgnęłam chłopaka palcem w ramię, żeby zwrócić jego uwagę. Niebieskie oczy wskazywały na to, że był on strasznie znudzony.

- W czym mogę pomóc? - odezwał się równie znudzonym głosem.

- Przyszłam zaśpiewać - poinformowałam go dumnie, a on zlustrował mnie wzrokiem.

- A umiesz? - Otworzyłam szeroko oczy, słysząc to pytanie wypowiedziane w dość kpiący sposób. Nagle zapragnęłam to zrobić nie tylko, dlatego, żeby Meyer nie wziął mnie za zazdrosną wariatkę, ale także z powodu własnej ambicji i chęci udowodnienia temu pseudo punkowi, że potrafiłam śpiewać.

- Sprawdź mnie - rzuciłam przekornie.

- Scena jest twoja, księżniczko - odparł drwiąco. - Grasz na czymś czy potrzebujesz jakiegoś podkładu?

Przyjrzałam się instrumentom i znalazłam jeden, który w miarę opanowałam.

- Gitara będzie spoko, zresztą i tak zagram coś swojego - odrzekłam, biorąc ewidentnie starą gitarę akustyczną i zaczęłam ją stroić. Nie byłam mistrzynią, jeśli chodziło o grę na czymkolwiek, ale gitara szła mi najlepiej i byłam w stanie zagrać na niej proste melodie, choć dawno nie trzymałam żadnej w rękach, więc obawiałam się, że moje zdolności nie są na zbyt wysokim poziomie.

- Może jakieś krzesło? - zaproponował nieznajomy, ale zaprzeczyłam ruchem głowy.

- Poradzę sobie bez - stwierdziłam i odrobinę obniżyłam mikrofon, żebym mogła go dosięgnąć.

- Gotowa, księżniczko?

Dostrzegłam, że Zack i Ally znaleźli się bliżej ogródka - pewnie, aby lepiej mnie słyszeć. Nie peszyło mnie to jednak, ponieważ nie raz występowałam przed ludźmi, o ile można nazwać występami śpiewanie w barze karaoke po pijaku albo kiedy popsuł się głośnik i odgrywałam rolę Britney Spears na imprezie. W sumie nawet lubiłam to robić, chociaż wiadomo, że to pisanie dawało mi najwięcej przyjemności, ale występy przed publiką, zwłaszcza ze swoimi utworami, były naprawdę genialne i dawały mi dużo energii.

Zaczęłam brzdąkać na gitarze, bo nie miałam pomysłu, co zagrać i potrzebowałam ugrać trochę czasu. W końcu przypomniałam sobie o piosence napisanej podczas jednej z nocy spędzonych w ramionach Jake'a oraz z butelką whiskey.

- I used to shoot up my veins in neon and shit's even brighter, you're gone. So many things I would say to you. I want you... - zanuciłam marzycielsko do mikrofonu i przyciągnęłam tym samym uwagę mojego przyjaciela z irokezem, więc wzięłam to za dobry znak. - You moved to California, but it's just a state of mind and you know everyone adores you. You can't feel it and you're tired. Baby‚ wish that you would hold me or just say that you were mine but it's killing me slowly. **

Marna podróbka Simona Cowella z ,,Ameryka ma talent" upuściła swój długopis, którym wcześniej bazgrała na kartce. Już nie wspomnę o minach mojej kochanej parki, które były nieziemskie. Może i miałam wiele wad, ale trzeba było przyznać, że mój głos był niezły i byłam tego świadoma. Właściwie to byłam zdania, że jeżeli nie jesteś pewny swoich warunków albo nie masz prezencji scenicznej, to nie powinieneś się pchać do branży muzycznej. Tam trzeba było mieć pewność siebie i stalową psychikę, której nie zniszczą niepochlebne komentarze.

- Dream a little dream of me. Make  me into something sweet. Turn the radio on, dancing to a pop song. Fuck it, I love you. I really do... **- zaśpiewałam, zerkając na Zacka, który chyba przeżywał ową piosenkę na swój własny sposób. Jedno było pewne. Całkowicie zapomniał o obecności Ally, więc ostatecznie można było powiedzieć, że wygrałam. Boże, gdybym wiedziała, że to było takie proste, to od razu bym mu zaśpiewała.

Przestałam grać i popatrzyłam z oczekiwaniem na kolesia z irokezem.

- O cholera, to było dobre. Co ja gadam? To było najlepszy występ, jaki dziś słyszałem, chociaż nie było ich za wiele, ale nieistotne - machnął lekceważąco ręką, a potem mi ją podał. - Tom, zajmuję się organizowaniem tego gówna i będę mega wdzięczny, jeśli coś zagrasz. Serio, cokolwiek.

- Aria i możesz mnie zapisać - odparłam zachęcona pochwałami. Cóż, skoro i tak skłamałam Meyerowi, że to zrobię, to czemu by się nie zgodzić na poważnie?

- Zostaw mi swój numer, to dam ci znać jak ogarną jakąś scenę, żebyś zobaczyła rozkład i tak dalej. Dogadamy też szczegóły, ale to dopiero pod koniec sierpnia - poinformował mnie, kiedy zapisywałam mu numer do Cassie. Na szczęście, babcia zapisała mi go ostatnio na kartce i kazała nosić przy sobie, gdyby coś mi się stało z dala od domu. - Dzięki, ale taka rada na przyszłość. Postaraj się mniej przeklinać w piosenkach, żeby babcie z kółka różańcowego nas nie wybuczały, dobra?

- Nie ma problemu - wymamrotałam, a potem wróciłam do Zacka i Ally. - Jak wam się podobało?

- Wow - wydusił z siebie Meyer.

- Nie wiedziałam, że umiesz tak dobrze śpiewać - zwróciła się do mnie blondynka.

- Trochę umiem, ale na razie robię to bardziej amatorsko, a kiedyś będę zarabiać tym na poważnie - przyznałam.

- Nie dziwię ci się. Widać, że masz do tego dar - przytaknęła. - Prawda, Zack?

Chłopak milczał jak zaklęty i wystraszyłam się, że coś mu się stało.

- Zack!

- Tak, masz rację - mruknął, ale chyba nie do końca nas słuchał. Kolejny punkt dla mnie. Mogłam zatem oficjalnie stwierdzić, że tą rundę wygrała wiedźma, a nie Miss Crystal Lake.

_________________________________

* 5 Seconds of Summer - Voodoo Doll

** Lana Del Rey - Fuck it, I love you

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top