Rozdział 4
Następnego dnia coś mnie tknęło i zapragnęłam pójść nad tamto jezioro. Zdawałam sobie sprawę, że tylko rozdrapię tym swoje rany, ale nic mnie to nie obchodziło. Chciałam je zobaczyć od momentu, gdy przyjechałam tam razem z matką. Wydawało się być dobrym i dość inspirującym miejscem na pisanie piosenek, a ja musiałam w końcu opisać coś, co się aktualnie działo w moim życiu. To był mój jedyny sposób na minimalne radzenie sobie z emocjami. Zapytałam więc Cassie, a bardziej poinformowałam ją o moich zamiarach, no a ona od razu się zgodziła. Miałam wrażenie, że była zadowolona z faktu, iż sama z siebie jej to powiedziałam i dlatego nie miała nic przeciwko, nawet gdybym chciała się tam opalać topless, ale dobra, mogłam przywyknąć do takiego funkcjonowania. W sumie jakbym zapragnęła być bardzo złośliwa, to zwyczajnie bym wyszła, ale znając życie, babcia znalazłaby mnie w ciągu godziny, bo co niby miałam robić w tej dziurze? Nie liczyłam, że był tu jakiś klub czy cokolwiek w tym stylu, biorąc pod uwagę to, że ludzie stąd dla zabawy bili nowo przybyłych po głowach piłkami.
Ruszyłam zatem nad jezioro całkiem malowniczą ścieżką prowadzącą od domu Cassie i musiałam przyznać, że co by nie mówić o tej mieścinie, to widoki miała niezłe. Z bliska jezioro zdawało się być jeszcze bardziej magiczne niż wcześniej. Woda wciąż lśniła jak kryształ, a dookoła niej rozciągała się tajemnicza zieleń wciągająca patrzącego jak najpiękniejsze... spojrzenie.
Rzuciłam na ziemię bluzę i usiadłam na niej ze smutkiem w sercu oraz pustką w głowie. Odruchowo pomyślałam o Jake'u. Ciekawiło mnie czy był w tamtej chwili z inną dziewczyną. Tą, która zajęła moje miejsce. Może ona po prostu spełniła jego oczekiwania, ponieważ ja nie potrafiłam, ale z drugiej strony, on także nie spełnił moich. Mimo tego, że obiecałam sobie niczego od niego nie wymagać, to nie byłam w stanie się z tym pogodzić. Zostawić mnie w tak upokarzający sposób, jakby nie miał dla mnie już nawet resztek szacunku. Otworzyłam swój notes i znalazłam pustą kartkę, a następnie wyciągnęłam przyczepiony na okładce długopis.
Wish I had no expectations
But I expect, you expect, we expect...*
Pokręciłam głową zawiedziona. To było za proste, więc szybko przekreśliłam zapisane wersy. Rozważałam pójście za swoim pierwszym skojarzeniem, czyli kolorem jego oczu, z którym kojarzył mi się lasek wokół jeziora.
Didn't they tell us don't rush into things?
Didn't you flash your green eyes at me?**
Trochę lepsze, ale nadal nie byłam w pełni zadowolona z efektów. Może powinnam była bardziej skupić się na spojrzeniu. Szukałam w głowie odpowiedniego porównania. Zielone jak paproć? Jak szmaragdy? Dzika zieleń, której nie dało się okiełznać? Nawet się nie zorientowałam, kiedy nabazgrałam na brzegu kartki oczy. Wkład długopisu był czarny, ale w mojej wyobraźni miały inny kolor i o dziwo, nie był to zielony, który tak katowałam, szukając odpowiednich słów do jego opisu. One były jak gorąca czekolada, słodkie i ogrzewające każdego, kto w nie zerknął.
I love to look into your big brown eyes, they talk to me and seem to hypnotize
You say the things nobody dares to say...***
Wgapiałam się w napisany przed sekundą fragment tekstu zszokowana i z żalem stwierdziłam, że podobał mi się najbardziej ze wszystkich, które dziś wymyśliłam. Boże, naprawdę zwariowałam, skoro jakiś świr inspirował mnie lepiej niż własny chłopak. Były chłopak, poprawiłam się w myślach, ale to nie było wówczas najważniejsze. Dlaczego w ogóle ten kretyn wpadł mi do głowy? Nie było w nim nic ciekawego. Ot, zwykły chłopaczek z Crystal Lake. Właśnie tak wyobrażałam sobie typowego mieszkańca tego zadupia, chociaż trzeba mu było przyznać, że nie dał się obrazić tak łatwo jak sądziłam, więc punkt dla niego. Nie miałam pojęcia dlaczego ciągle o nim myślałam, biorąc pod uwagę to, że już ustaliłam, iż był denerwujący i nie warty mojej uwagi. To pewnie przez to, że był po drugiej stronie jeziora... Jasna cholera!
Nie wierzyłam, że to działo się naprawdę. Tamten świr stał sobie tam, jakby nigdy nic i rozmawiał z jakąś blondynką. Znałam ten typ. Czyżby wiejska miss Crystal Lake? W sumie pasowali do siebie. Śliczna, długonoga blondyna i miejscowy przystojniak. Znaczy się nie uważałam go za przystojnego, ale jak na standardy tego miasteczka, to zakładałam, że był całkiem w porządku pod tym względem. Pewnie gołąbeczki przyfrunęły tu sobie na randkę. Jakie to było tandetne. Prędko złapałam swoją bluzę i pobiegłam w najbliższe krzaki. Wolałam, żeby mnie nie zauważyli, zwłaszcza on, po tym jak ostatnio potoczyło się nasze spotkanie.
Posiedziałam tam przez parę minut, ale powoli zaczynało mi się nudzić. Próby porównania która z nas miała lepsze cycki (Ja!) przestały mnie interesować, zresztą niewiele byłam w stanie dostrzec z takiej odległości. Uznałam, że dyskretnie się ewakuuję i wrócę do domu, ale nagle uderzyło mnie, że on wczoraj świetnie się bawił, kiedy robił ze mnie idiotkę, dlatego doszłam do wniosku, że zasłużył na karę. Zawiązałam bluzę w pasie i wcisnęłam notes do kieszeni, a potem poprawiłam nieco włosy i wyszłam zza krzaków z taką dumą, jakbym tam co najmniej kogoś przeleciała. Z każdym krokiem uśmiech na mojej twarzy stawał się mniej złośliwy, ponieważ chciałam wywrzeć odpowiednie wrażenie na jego dziewczynie. Miałam nadzieję, że Zack Meyer pożałuje dnia, w którym się ze mnie nabijał.
- Zack, skarbie - odezwałam się głośno, gdy znajdowałam się już wystarczająco blisko. Dziewczyna posłała mi zaskoczone spojrzenie, natomiast on zlustrował mnie wzrokiem tak, jakby nie docierało do niego, że tam się pojawiłam. Cóż, w końcu wysłali mnie z samego piekła, aby uprzykrzyć mu życie, zatem nie dziwiłam się, że wydawał się być przerażony moim widokiem.
Nie czekałam na żaden komentarz z jego strony, tylko podeszłam do niego i przywarłam swoimi ustami do jego. Spodziewałam się, że spanikuje, jednak chyba był w za dużym szoku, żeby cokolwiek zrobić. Zacisnęłam ręce w pięści, żebym nie stchórzyła i nie odsunęła się za szybko, bo to mogło wszystko popsuć. Czułam na nas palący wzrok tamtej blondynki, która prawdopodobnie zastanawiała się kim była laska, z którą całował się jej chłopak. Już miałam się odsunąć z cholerną satysfakcją, ale wtedy Meyer... oddał pocałunek. Po raz kolejny w ciągu naszej krótkiej znajomości zniszczył mój plan dowalenia mu, zbijając mnie z tropu.
Hold my breath as you're moving in
Taste your lips and feel your skin
When the time comes, baby, don't run
Just kiss me slowly ****
Mój mózg zdążył jakoś zarejestrować, że chłopak ułożył ręce na moich biodrach, a później skupiłam się wyłącznie na jego wargach, które smakowały jak miętowa pasta do zębów. Z zaskoczeniem odkryłam, że usta Zacka były niesamowicie miękkie i... idealnie pasowały do moich. Rozluźniłam dłonie i pozwoliłam im opaść, nie zdając sobie sprawy z tego, co się działo. Wreszcie jednak ocknęłam się i oderwałam od Meyera, lecz nie za szybko, żeby blondyna nie zaczęła czegoś podejrzewać, chociaż po takim przedstawieniu to raczej nie było możliwe. Popatrzyłam w jej stronę, udając zaskoczoną jej obecnością, jakbym to ja była z nim na randce, a nie ona. Wróciłam wzrokiem z powrotem do chłopaka, który chyba odleciał, ponieważ wpatrywał się we mnie rozmarzony.
- Kim ona jest? - zapytałam podejrzliwie, wskazując na Miss Crystal Lake.
- Przepraszam, ale co? - wtrąciła się, jednak zignorowałam ją.
- Czy ty przyszedłeś z nią w nasze miejsce? - spytałam płaczliwie Zacka. - Jak mogłeś?! Ufałam ci, a ty mnie wykorzystałeś. Jesteś taki sam jak inni faceci!
- Ale... - zaczął Meyer, lecz ja zasłoniłam mu usta ręką. Te same usta, które przed chwilą mnie całowały, pomyślałam bezwiednie.
- Nic nie mów. To koniec - stwierdziłam dramatycznie, a później zwróciłam się do jego towarzyszki:
- Uważaj na niego. To zdradziecka świnia.
Odrzuciłam włosy i jak najszybciej stamtąd odeszłam, zanim Zack zaczął jej wszystko tłumaczyć. Liczyłam, że czekały go długie godziny, podczas których będzie musiał wyjaśniać blondyneczce, że wcale mnie nie znał. Kiedy tylko byłam już w odpowiedniej odległości od nich, oparłam się ręką o najbliższe drzewo i wybuchnąłem śmiechem. To była pierwsza naprawdę zabawna rzecz, którą zrobiłam w ciągu ostatnich kilku dni. Meyer zamiast całowania, będzie miał obrażoną pannę na głowie. Ah, ta myśl była dziwnie zadowalająca.
- Cześć, jesteś koleżanką Zacka? - zagadnął mnie ktoś, dlatego odwróciłam się w jego stronę, żeby kazać mu spadać. Nie zdążyłam tego zrobić, ponieważ uderzył mnie wygląd tego chłopca. Był dość chudy, a jego skóra blada, niezdrowo blada. Miał zgolone włosy, a raczej to podejrzewałby każdy - nie posiadający takich doświadczeń jak ja - człowiek. Wiedziałam, że same mu wypadły, bo znałam dzieci, które tak wyglądały i rozumiałam aż za dobrze dlaczego tak się działo. Jedyne, na co byłam w stanie patrzeć, to jego oczy, mające ten sam odcień, co Meyera. Mimo wszystko, poczułam potrzebę, aby zwymiotować. Czemu akurat tutaj musiałam spotkać kogoś takiego?
- Jesteś? - powtórzył swoje pytanie, które próbowałam sobie przypomnieć.
- Tak, jestem znajomą Zacka - odrzekłam otępiała.
- Znajomą? A nie dziewczyną? - dopytywał. - Mam osiem lat, więc jestem duży i wiem, co to znaczy, więc możesz mi powiedzieć.
Prawie się rozleciałam, gdy to usłyszałam. Osiem lat, tylko tyle i aż tyle. Utah też miał dokładnie tyle i już zawsze miał mieć. Ile ty będziesz żyć, mały? Dłużej niż on? A jeśli tak, to o ile?
- Nie, ja... jesteśmy jedynie przyjaciółmi - wydusiłam z trudem, starając się nie rozpłakać.
- Serio? Widziałem jak się całujecie - odparł z wyższością, jakby mnie przejrzał i czekał na wyznanie miłosne z mojej strony.
- To był taki żart, ale nie jesteśmy parą, przysięgam - wyjaśniłam mu, na co chłopiec posmutniał i nabrałam ochoty, żeby to odwołać. Takiego dziecka nie można było unieszczęśliwiać.
- Szkoda, byłoby fajnie, jakby mój brat miał dziewczynę z takimi super włosami - westchnął, wpatrując się w moją fryzurę, która najwyraźniej go zafascynowała. Byłam wówczas skłonna zgolić głowę i zrobić z moich włosów perukę dla niego.
Jedno słowo przykuło moją uwagę na tyle, bym musiała o to spytać.
- Brat?
- Aha, jestem jego młodszym bratem, nie mówił ci? - zdziwił się. - Jestem Chris, a ty?
Chłopiec podał mi chudą dłoń, na której widać było żyły odznaczające się pod delikatną skórą. Ujęłam ją, uważając by nie zrobić mu krzywdy. Nie znałam tego dzieciaka, ale posiadałam instynkt nakazujący mi być ostrożnym w kontakcie z ciężko chorymi osobami.
- Aria - przedstawiłam się.
- Ładnie - skomentował. - W ogóle nie widziałem cię tu nigdy. Mieszkasz gdzieś indziej i przyjechałaś do Zacka?
- Niezupełnie, przyjechałam na wakacje do babci, a mieszkam w Los Angeles - sprostowałam. - Twojego brata poznałam przypadkiem.
- I od razu się polubiliście? Ekstra! - ucieszył się Chris, podczas gdy mnie pękało serce od spoglądania na niego. - Może kiedyś do nas przyjdziesz? Pokażę ci mój pokój i figurki, które zbieram.
- Jasne - zgodziłam się natychmiast, ponieważ komuś takiemu się nie odmawiało. Jedno spojrzenie wystarczyło, żeby przystać na wszystko, czego chciał. Pamiętałam tą bezradność, gdy obiecywałam innemu małemu chłopcu wspólną wizytę w Disneylandzie i rzeczywiście pragnęłam w to wierzyć. Marzyłam o tym, że ta i wiele innych złożonych mu obietnic się spełni, ale nadchodzi moment, w którym dociera do ciebie, że tak się nie stanie, lecz nie powstrzymuje cię to przed składaniem nowych obietnic i snuciem przed chorym pięknych wizji. Najgorszym uczuciem było jednak to, kiedy nie pozostało nic, prócz tych wizji.
- Genialnie! Już nie mogę się doczekać - stwierdził, a ja oparłam się o drzewo plecami, czując, że robiło mi się słabo. Nie byłam w stanie z nim dłużej rozmawiać, ale nie mogłam mu tego wyznać. Przecież to nie była jego wina, że tak reagowałam.
- Wszystko dobrze? - zapytał nieoczekiwanie. Najwyraźniej nie prezentowałam się najlepiej. Pokiwałam głową, jednocześnie zsuwając się na ziemię tak, że usiadłam na trawie.
- Chris, nie słyszysz, że cię wołam? - Obok nas pojawił się znikąd Zack, który wyglądał na zdenerwowanego. Brunet rzucił okiem w moim kierunku i ku memu zdumieniu, wyraz jego twarzy w ciągu sekundy zmienił się na zmartwiony. Musiałam wyglądać naprawdę fatalnie.
- Gadałem z Arią, moją nową przyjaciółką - pochwalił się, a starszy Meyer nie spuszczał ze mnie wzroku. Cudownie wręcz. Nie mogłam się nacieszyć tym, że mu dowaliłam nawet przez chwilę, ponieważ to ja znowu byłam na przegranej pozycji. Teraz miał temat do żartów na najbliższe dwa miesiące.
- Spadaj stąd, Chris - polecił mu brat. - Ally na ciebie czeka i mówiła coś o tym, że jak będziesz grzeczny, to pozwoli ci popływać.
- Dobra, to idę. Do zobaczenia, Aria! - pożegnał się ze mną chłopiec i pobiegł w stronę jeziora. Domyśliłam się, że Ally to tamta dziewczyna, z którą Meyer się umówił. W sumie pasowało do niej to imię. Było tak samo mdłe jak ona.
- Źle wyglądasz. Jesteś bardziej blada niż wczoraj po uderzeniu piłką - zawyrokował Zack, kiedy Chris się oddalił. - Jak się czujesz?
- Nie twój interes - Chciałam zabrzmieć groźnie, ale głos mi się załamał. Miałam nadzieję, że ten dupek okaże mi jakieś minimum litości i też sobie pójdzie.
- Tyle razy powtarzałem Chrisowi, żeby nie męczył ludzi swoją obecnością, bo nie każdy jest przyzwyczajony do widoku chorych dzieci, ale on musi wszystkich zagadywać - powiedział, tłumacząc się mi, nie wiedząc czemu.
- Ja jestem przyzwyczajona - wymamrotałam pod nosem.
- Co?
- Nic, odwal się. Już to mówiłam, o ile dobrze pamiętam - rzuciłam wrednie.
- Najpierw wolałbym się upewnić, że nie stracisz przytomności, gdy cię zostawię - postawił sprawę jasno , a ja zmrużyłam oczy. Nie rozumiałam co go to obchodziło.
Chłopak kucnął obok mnie i odgarnął mi włosy z czoła, które na nie opadły, po tym jak zsunęłam się na ziemię. Odepchnęłam jego ręce.
- Czy zawsze jak mnie zobaczysz, to masz zamiar mnie obmacywać? - spytałam złośliwie.
- Jeśli będziesz mdlała na mój widok przy każdej okazji, to tak - odpowiedział z bladym uśmiechem. Posłałam mu mordercze spojrzenie.
- Boże, jesteś taki... - brakło mi słów na jego bezczelność.
- Boski? - dokończył za mnie.
- Irytujący - poprawiłam go. - Tego słowa szukałam.
- Ponoć niechęć to tak naprawdę ukryty pociąg seksualny - droczył się ze mną. - To wyjaśnia dlaczego się na mnie rzuciłaś przed chwilą.
Gdyby nie fakt, że miałam wrażenie, iż krew zamarzła mi w żyłach, to pewnie bym się zarumieniła.
- Czemu mnie pocałowałeś? - zapytałam znienacka. Meyer uniósł brew.
- Z tego, co mi się wydaję, to ty pocałowałaś mnie - licytował się jak dziecko, co sprawiało, że nie mogłam powstrzymać wywrócenia oczami. - Najpierw na mnie wrzeszczysz, potem całujesz, a później po raz kolejny wrzeszczysz. Jestem trochę zagubiony.
- Dobrze wiesz, że chciałam zrobić ci na złość i skłócić cię z tamtą lalą, ale ty nie musiałeś oddawać pocałunku, jednak zrobiłeś to - zauważyłam. Zack lekko się skrzywił tak, jakby moje pobudki mu się nie podobały, ale chyba nie liczył, że zrobiłam to, ponieważ desperacko go pragnęłam.
- Nie wiem. Może uznałem, że jesteś ładna, nawet bez tych pięknych czarnych ust - wzruszył ramionami. Czy on właśnie mnie skomplementował? Prychnęłam dumnie.
- Och, błagam, daruj sobie te teksty. Mam chłopaka - poinformowałam go. Właściwe to nie miałam, ale i tak byłam przekonana, że prędzej czy później do siebie wrócimy, więc nie zamierzałam się pakować w jakieś wakacyjne romanse, dlatego, że on nie umiał trzymać łap przy sobie. Zack przygryzł wargę.
- Czy on wie, że całujesz się z innymi?
Co za palant! Jak on śmiał zarzucać mi bycie tą najgorszą, kiedy Jake prawdopodobnie teraz pieprzył się z jakąś laską? Niestety, nie było mowy, abym mu to wyznała.
- Wie, że czasem lubię robić takim frajerom jak ty nadzieję, ale to nic nie znaczy. Nie dorównujesz mu w żadnym stopniu - odpowiedziałam, zakładając ręce na piersi.
- Być może - mruknął. - Jeżeli czujesz się już lepiej, to pozwolisz, że wrócę do brata?
Chłopak nie miał pojęcia, że nieświadomie przypomniał mi o okropnych rzeczach i mój umysł zaczęła zalewać fala wspomnień.
- Idź, poradzę sobie sama - odburknęłam, hamując łzy. Jakimś cudem zdołałam wstać i uciec, nim zdążył je zobaczyć. Nie chciałam, żeby ktokolwiek oglądał mnie w takim stanie, a zwłaszcza pierwszy lepszy kretyn, który na każdym kroku starał się mi dogryźć.
- Jak wolisz - odparł chłodno. Chyba wkurzył go fakt, że miałam chłopaka.
Nie przejęłam się tym jednak zbytnio, ponieważ zatraciłam się we własnych wspomnieniach, łzach i żałobie, która trzymała się mnie, pomimo upływu lat.
________________________________________
* Lauren Jauregui – Expectations
** Taylor Swift – Wonderland
*** Aerosmith – Deuces are wild
**** Parachute – Kiss me slowly
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top