Rozdział 18

Następnego dnia siedziałam z całą rodzinką przy obiedzie, ale wszyscy milczeliśmy. Nikt nie miał ochoty nikogo zagadywać. Skupiali się jedynie na jedzeniu, natomiast ja myślałam o tym, co powiedziałam wczoraj Zackowi, a właściwie katowałam się tym. Byłam pewna, że mnie nienawidził i nie dziwiłam mu się. W końcu jednak Cassie postanowiła doprowadzić do trudnej rozmowy i nie wytrzymała ciężkiej atmosfery. Kobieta wstała od stołu i odsunęła krzesło w taki sposób, że wydało nieprzyjemny dźwięk.

- Dość tego. Czy macie zamiar udawać, że nic się nie stało? - zwróciła się do nas zdenerwowana. - Rodzina powinna ze sobą rozmawiać, a nie się ignorować.

- Ta rodzina jest najlepsza w udawaniu, że nic się nie stało - zadrwiłam pod nosem, ale i tak wszyscy mnie usłyszeli.

- To pora z tym skończyć i zacząć się wreszcie ze sobą normalnie komunikować, bo inaczej się znienawidzicie - poradziła nam babcia.

- Jakoś nie słyszałam, żeby mnie przeprosili za to, co zrobili - stwierdziłam.

- Jeśli masz do nich jakiś żal, to im to powiedz - przekonywała mnie Cassie.

- Zostałaś ich adwokatem? Zabawne, zazwyczaj mają dużo do powiedzenia - rzuciłam im nienawistne spojrzenie.

- Tobie przydałby się adwokat, do cholery! - Po raz pierwszy usłyszałam jak kobieta się uniosła i rzeczywiście krzyknęła. Miałam wrażenie, że każda osoba siedząca przy stole była w szoku. - Tak, moja panno, nie przesłyszałaś się. Możesz obwiniać rodziców o co chcesz, ponieważ nie stwierdzę czy to prawda, ale byłam wczoraj przy kłótni z Zackiem. Doskonale słyszałam, co mu rzuciłaś prosto w twarz, więc nie próbuj zwalać tego na nich.

- Że co? To oni przyjechali tu, nie wiadomo po co i zniszczyli mi wszystko - zarzuciłam im, a milczenie z ich strony coraz bardziej mnie denerwowało.

- Oni nie kazali ci go obrażać - przypomniała mi babcia. - To ty na niego naskoczyłaś, chociaż ten chłopak był przy tobie, wspierał cię i przede wszystkim, wytrzymywał z tobą, kiedy nawet ja nie potrafiłam, a ty tak mu się odpłaciłaś.

- To nie twoja sprawa - warknęłam na nią.

- Może właśnie moja, ponieważ mam cię dosyć. Szkoda mi Zacka, bo chłopak nie zasłużył sobie na takie traktowanie, ale ciebie mi nie szkoda, a wiesz czemu? - Nie odpowiedziałam, ale to jej nie powstrzymało. - Kiedy tu przyjechałaś, uważałam cię za biedną, skrzywdzoną dziewczynkę, a to granie bezuczuciowej zołzy było dla mnie tylko tarczą obronną przed światem, jednak wczoraj nie miałaś się przed czym bronić, a jedynie zaatakowałaś. Zraniłaś go, mimo, że nie miałaś powodu, więc nawet nie jest mi przykro, że teraz to przeżywasz, gdyż powinnaś.

To były chyba najbardziej niemiłe słowa, jakie kiedykolwiek od niej usłyszałam, ale najgorsze było to, że rozumiałam, iż były prawdziwe. Nienawidziłam przyznawać ludziom racji i teraz także nie zamierzałam tego robić, ale zdawałam sobie sprawę, że babcia wygarnęła mi całą prawdę. Poczułam się jak rozkapryszone dziecko, które strzeliło focha i zaczęło obrażać wszystkich dookoła, tylko, że nie byłam dzieckiem, lecz prawie dorosłą osobą i to, co mówiłam było brane na poważnie.

- Nie będę tego wysłuchiwać - skomentowałam jedynie.

- Rób, co chcesz - zawyrokowała kobieta. - Czasu i tak nie cofniesz, ale sądzę, że powinnaś się zastanowić nad swoim zachowaniem, bo robisz krzywdę ludziom, którym na tobie zależy. Rozumiem, że ja i rodzice niekoniecznie możemy ci się wydawać tymi osobami, ale co do Zacka, raczej nie masz wątpliwości, a właściwie to nie miałaś, ponieważ nie jestem w stanie zaręczyć jakie są jego uczucia względem ciebie obecnie i ty pewnie też nie.

- Będziesz mi teraz dawać kazania zamiast nich? - Wskazałam na matkę i ojca.

- A nas byś posłuchała? - zapytał nagle ojciec, natomiast ja odwróciłam demonstracyjnie głowę. -No właśnie.

- Idź do siebie i się spakuj - nakazała mi matka. - Pojutrze wyjeżdżamy.

- Co? - zdziwiłam się. Zostały przecież dwa tygodnie lata, a obiecali czy też grozili mi kiedyś, że zostanę do końca wakacji.

- Babcia jest zmęczona, a my widzimy, że jest tylko gorzej i zamiast rozwiązać nasze problemy, to przekazaliśmy je komuś innemu - wyjaśniła chłodnym tonem. - Nie będziemy z tatą dłużej tego robić.

- Masz, czego chciałaś - dodał ojciec. - Wracasz do domu. Gratulacje. Udało ci się.

Jeszcze niedawno byłabym tym zachwycona, a obecnie miałam wrażenie, że mój świat runął. Nie mogłam tak po prostu wyjechać. Nie bez wyjaśnienia Meyerowi całej sprawy i przeproszenia go, ale jak miałam to powiedzieć rodzicom? Poprosić ich o to? Wiedziałam, że się nie zgodzą, bo niby czemu mieliby to robić? Nienawidzili mnie, zresztą Cassie również, więc byłam na przegranej pozycji, jednak sama do tego doprowadziłam i tym razem nie było sensu zwalać winy na rodziców.

- Cieszę się - mruknęłam i wstałam od stołu, bo byłam pewna, że nic więcej nie zjem. Wróciłam do swojego pokoju, lecz nie po to, by się pakować, ale zrozumieć to, co się stało w ciągu ostatnich kilkunastu godzin. Mój notes mógł mi w tym pomóc, dlatego prędko znalazłam pustą kartkę i wzięłam do ręki długopis. Pierwsze słowa napisałam i natychmiast je podkreśliłam. Nawiązywały do tego, co mówiła Cassie.

I blew things out of proportion
Now you're blue
Put you in jail for something you didn't do 

I pinned your hands behind your back
Thought I had reason to attack, but no... *

Zack nie zrobił nic złego, a ja potraktowałam go jak najgorszego śmiecia. Nie dałam mu nawet szansy na dojście do słowa, tylko zaczęłam swoją paskudną tyradę o tym jak to niby go wykorzystywałam, chociaż jedyne, co robiłam to zakochiwałam się w nim powoli każdego dnia, aż wreszcie zgodziłam się z nim przespać i to właśnie wtedy dotarło do mnie, że naprawdę mi na nim zależało.

Fighting with a true love is boxing with no gloves
Chemistry 'til it blows up
'Til there's no us*

Czy warto było rozpoczynać tą kłótnię? Wystarczyło na mnie spojrzeć, aby odpowiedzieć sobie na to pytanie. Wyglądałam fatalnie po nieprzespanej nocy, którą w głównej mierze przepłakałam. Chwilowa satysfakcja z wygranej była niczym w porównaniu z tym, co straciłam.

Why'd I have to break what I love so much?
It's on your face and I'm to blame
I need to say...*

Babcia wiedziała, co mówiła, gdy stwierdziła, że raniłam ludzi, którym na mnie zależało. Wyraz jego twarzy, po tym jak powiedziałam, że nie byłam w nim zakochana, był dla mnie najgorszą karą i powinnam była cierpieć, jednak on nie, a niestety, byłam przekonana, że w tej chwili chłopak bardzo cierpiał. Następne słowa popłynęły same bez mojej świadomości.

Hey, it's all me, in my head 

I'm the one who burned us down
But it's not what I meant
Sorry that I hurt you*

Rzadko zdarzało mi się przepraszać, ale zdawałam sobie sprawę, że byłam mu to winna. Wszystko, co było złe w naszym związku, tkwiło we mnie, a nie w nim. Nie spodziewałam się, ze to tak się skończy, bo z Jakiem kłóciłam się, a parę minut później o tym zapominaliśmy, lecz Meyer to nie był Jake i on traktował takie rzeczy poważnie, co nie oznaczało, że powinnam była tak się zachowywać przy jakiejkolwiek osobie. Nic mnie nie usprawiedliwiało.

I don't wanna do, I don't wanna do this to you
I don't wanna lose, I don't wanna lose this with you
I need to say hey, it's all me
Just don't go
Meet me in the afterglow...*

Tak bardzo się bałam, że on już nigdy nie będzie chciał mnie widzieć. Oczywiście, miał do tego prawo, ale dałabym wszystko, aby jeszcze kiedyś spojrzał na mnie tak jak wczoraj nad jeziorem. Jedyne, czego pragnęłam to tego, by mnie nie zostawiał, ale czułam, że było za późno, aby naprawić naszą relację. Zniszczyłam ją całkowicie.

Tell me that you're still mine
Tell me that we'll be just fine
Even when I lose my mind*

Chciałam, żeby Zack tu wpadł i stwierdził, że mi wybacza, a potem uspokoił mnie, że wszystko będzie w porządku, ale to nie on powinien to zrobić, ponieważ tym razem to ja zawaliłam, a właściwie to ja zawsze psułam nasz związek, nawet kiedy jeszcze dopiero co zaczynaliśmy ze sobą flirtować. Nadeszła pora, żebym wreszcie dorosła i nauczyła się, kiedy trzeba było przełknąć swoją dumę i przeprosić.

Tell me that it's not my fault
Tell me that I'm all you want
Even when I break your heart*

Kiedy skończyłam pisać piosenkę, pomyślałam, że może nadszedł również czas, żeby porozumieć się z kimś innym. W końcu nasza wojna trwała za długo, a nie chciałam doprowadzić do tego, że się znienawidzimy, tak jak sugerowała Cassie, mimo, że wydawało mi się, że już byliśmy na skraju nienawiści. W sumie między nią a miłością była cienka granica, więc nic dziwnego.

Odważyłam się wyjść z pokoju i nie potrzebowałam dużo czasu na znalezienie ojca, ponieważ wychodził akurat z łazienki. Na mój widok natychmiast przymknął drzwi i szybkim krokiem ruszył w stronę schodów, ale zatrzymałam go.

- Tato, poczekaj – Nazwałam go tak po raz pierwszy od miesięcy i nie miałam pojęcia jak się z tym czułam, ale uznałam, że zostawię analizowanie tego faktu na później. Mężczyzna nieco się zdziwił, ale zatrzymał się i popatrzył na mnie z oczekiwaniem. - Możemy pogadać?

- Słucham? - zwrócił się do mnie tonem świadczącym o tym, że czekał na atak. To było okropne, że nawet on - człowiek niemal tak pozytywny jak Meyer - był przerażony wizją rozmowy ze mną.

- Wejdziesz? - zaprosiłam go do siebie. Dość niepewnie, ale skorzystał z zaproszenia. Gdy byliśmy już w środku, on rozejrzał się i miałam wrażenie, że pragnął coś powiedzieć, ale milczał. Ostatecznie usiadł na łóżku, a ja pozostałam przy drzwiach.

- Co się stało? - zapytał powoli i spokojnie, jakby w skupieniu ważył każde słowo. Ja także wówczas to robiłam, tylko, że w myślach. Zastanawiałam się od czego zacząć.

- Chyba już wiesz, bo wszystko, co w ostatnich latach robiłam... Cóż, starałam się, abyście o tym wiedzieli i byli wściekli albo przynajmniej obwiniali się o to, że nic nie mogliście zrobić; że nie byliście w stanie uratować mnie przed stoczeniem się - wyjaśniłam.

- Domyśliliśmy się z mamą - odparł, przytakując mi.

- No właśnie. Ja byłam na was wściekła za to, że znowu nic nie zrobiliście - wyznałam z trudem. Mówienie o tym nie było łatwe, ale postanowiłam, że wszystko z nim sobie wyjaśnię, bo i tak było to prostsze zadanie niż rozmowa z matką. Przy nim mogłam jeszcze liczyć na resztki zrozumienia.

- Aria, przecież wiesz, że on miał najlepszych lekarzy - powtórzył jedną ze swoich najpopularniejszych kwestii w ciągu ostatnich dwóch lat. Normalnie pewnie bym się zdenerwowała, ale tamtego dnia nie miałam już na to siły. Zmarnowałam za dużo czasu na gniew, który nie zrobił dla mnie nic, prócz zniszczenia moich relacji z bliskimi.

- Wiem i wiem też, że w jego wypadku nic się nie dało zrobić - przyznałam, choć ledwo przeszło mi to przez gardło. - Chodzi mi o to, że mnie olaliście. Zostawiliście mnie.

- Kiedy, dziecko? - On także dawno się do mnie nie zwracał w taki sposób i przez sekundę zdawało mi się, że ostatnie dwa lata były tylko złym snem.

- Po pogrzebie - odpowiedziałam rzeczowo. - Zostałam sama, a wy zajęliście się sobą, a kiedy wprost prosiłam was o pomoc, to wy odesłaliście mnie do psychologa. Do jakiejś obcej baby, żeby ona załatwiła wasz problem. Ja byłam tym problemem.

You did your best, or did you?
Sometimes I think I hate you**

- Nie, na litość boską. Nigdy w życiu nie byłaś dla nas problemem, nawet przez te ostatnie miesiące. Owszem, sprawiałaś problemy, ale nigdy nim nie byłaś - przekonywał mnie, ale ciężko mi było w to uwierzyć. Zbyt wiele czasu spędziłam na pielęgnowaniu w sobie uczucia odrzucenia i braku zrozumienia.

- To dlaczego mnie wtedy zostawiliście? - dopytywałam. - Dlaczego?

Ojciec ukrył twarz w dłoniach i zauważyłam, że w jego kasztanowych włosach było coraz więcej siwizny. Uderzyło mnie, że nie młodniał i nie wiadomo było ile czasu mu zostało, a ja go marnowałam na bezsensowne awantury.

- Znasz swoją mamę i wiesz, że zawsze jest twarda, ale po śmierci twojego brata po raz pierwszy widziałem ją w tak fatalnym stanie. Starałem się ją pocieszać, a co do ciebie, to przyznaję, że wydawało mi się, iż jesteś tak samo silna jak mama, bo w końcu wytrzymałaś cały ten czas, kiedy Utah był w szpitalu i może faktycznie doszedłem do wniosku, że poradzisz sobie - mówił szybko i z każdym kolejnym zdaniem wydawał się załamywać.

- Miałam czternaście lat - wypomniałam mu.

- Tak i teraz do mnie dociera co się stało oraz dlaczego tak się zachowywałaś. Nie powinien był cię zostawiać, ale ta tragedia dotknęła nas wszystkich. Nie tylko ciebie czy mamę, ale mnie też. Ja również jestem jedynie człowiekiem, a przede wszystkim ojcem. Chciałem dla swoich dzieci jak najlepiej, ale wyszło jak wyszło - Mężczyzna pociągnął nosem i chyba pierwszy raz widziałam go w takim stanie.

- Mogłeś ze mną wtedy porozmawiać, ale nie zrobiłeś tego - zarzuciłam mu ponownie, ponieważ nie potrafiłam tego przeboleć.

- Nie zrobiłem i żałuję, bo teraz wiem, że nawet jeżeli się rozpadałem, to powinien być przy tobie, a nie tylko przy mamie. Wysłałem cię razem z nią do psychologa, ponieważ wydawało mi się, że nie powiem ci nic mądrego ani w ogóle nic, co dałoby ci jakąś ulgę w żałobie, więc rzeczywiście uznałem, że specjalista bardziej ci pomoże, ale teraz rozumiem, że potrzebowałaś nas, a nie kogoś obcego. Przepraszam cię za to - odrzekł. Wyglądał, jakby rzeczywiście żałował i miałam wrażenie, że znowu byłam czternastolatką z tą różnicą, że tym razem nie zostałam sama. Może mogłam mu wreszcie wybaczyć i prosić o wybaczenie?

I'm sorry, dad, for feelin' this
I can't believe I'm sayin' it**

- Przepraszam, że mi odwalało ostatnio i ciężko było ze mną wytrzymać - wyrzuciłam z siebie. - Mam nadzieję, że mnie jeszcze nie nienawidzisz.

- No co ty? Chodź tutaj - Pokazał mi ręką, żebym się zbliżyła i natychmiast tak zrobiłam. Wtuliłam się w niego z ulgą, że chociaż on wciąż stał po mojej stronie. - Obiecaj mi, że nie będziesz aż tak imprezować. Nie mówię, że w ogóle, bo jesteś młoda, ale może odrobinkę przystopuj.

- Spokojnie, taki mam zamiar. Wytrzymałam półtora miesiąca bez tego i przeżyłam, więc chyba się odzwyczaiłam - odparłam, nadal się do niego tuląc. Najwyraźniej ponownie zostałam jego małą córeczką i podobał mi się ten fakt.

- Chcesz pogadać o czymś innym, skoro już szczerze rozmawiamy? - zapytał. - Może na przykład o tym całym Zacku?

- Nie ma o czym mówić. On mnie nienawidzi i pewnie mu się nie dziwisz - wymamrotałam smutno.

- A co to była za historia z nim? Babcia coś wspominała, ale wolałbym to usłyszeć od ciebie - zainteresował się.

- W skrócie zakochałam się i to z wzajemnością, a on jakimś cudem ze mną wytrzymywał, ale ostatecznie złamałam mu serce - opowiedziałam, odsuwając od niego. Tata popsuł mi dla żartu fryzurę, jakbym była małym dzieckiem.

- Miłość to skomplikowana sprawa, ale jeśli wam na sobie zależy, to może porozmawiaj z nim tak jak ze mną. Przeproś go i miej nadzieję, że ci wybaczy - poradził mi mężczyzna.

- Po pierwsze, wątpię, że będzie chciał ze mną rozmawiać, a po drugie, wyjeżdżamy pojutrze, więc jak mam go przekonać do wybaczenia mi, skoro zaraz mnie tu nie będzie? - spytałam załamana. - No chyba, że pozwolisz mi zostać te dwa tygodnie i wtedy obiecuję, że po powrocie do domu możesz dać mi szlaban, nie oddawać mi telefonu i w ogóle poddać mnie torturom, tylko pozwól mi zostać jeszcze trochę.

Tata zastanowił się przez moment.

- Generalnie plan był taki, że wszyscy zostaniemy tu do końca wakacji, ponieważ załatwiliśmy wszystko tak, żeby nie mieć aktualnie żadnych ważnych projektów na głowie, ale po wczorajszym, postanowiliśmy z mamą, że wracamy do domu - powiedział, odbierając mi całą nadzieję. - Mógłbym jednak przekonać ją, abyśmy zostali tu kilka dni dłużej, ale ty też musisz z nią pogadać i poprosić o to, żebyśmy zostali do końca lata.

- Nie chcę z nią rozmawiać - przyznałam naburmuszona. Z ojcem mogłam się pogodzić, ale z nią nie. Ona w życiu nie powiedziałaby, że popełniła błąd, tylko szłaby w zaparte. Tata posłał mi typowe rodzicielskie spojrzenie.

- Dobrze wiesz, że i tak musisz to zrobić, zresztą to jedyny sposób, żeby tu zostać, a chcesz tego, prawda? - zauważył słusznie, dlatego skinęłam głową.

- Dam ci kilka dni, żebyś się przygotowała, ale zrób to jak najszybciej, proszę - poinformował mnie. Zamilkłam i zaczęłam rozmyślać o tym jak to zrobię, a on po raz kolejny rozejrzał się po pokoju.

- Wiesz, że to był kiedyś pokój mamy?

- Tak, słyszałam - przytaknęłam.

- Dużo rzeczy się tu działo - rzucił zamyślony, ale z uśmiechem na ustach.

- Bez szczegółów, błagam! Wystarczy mi szczerości jak na jedną rozmowę. 

____________________________________________

* Taylor Swift - Afterglow

** Demi Lovato - Father

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top