Rozdział 17

Leżałam wtulona w Zacka i nie mogłam przestać się szczerzyć. Chciało mi się śmiać na myśl, że wcześniej bałam się to zrobić, ponieważ okazało się, że była to najprostsza i najlepsza czynność na całym świecie. Czułam się taka lekka, jakby razem z ubraniem z moich ramion zniknął cały ciężar, który nosiłam. Miałam wrażenie, że wypełniały mnie same pozytywne emocje i cały lęk przed przyszłością zniknął. Podniosłam się delikatnie, aby się przeciągnąć, bo dość długo się nie ruszałam. Nie przeszkadzało mi nawet to, że wciąż byłam naga, ponieważ mój wstyd gdzieś wyparował. To było dziwne, ale zdawało mi się, że nagle całe jezioro stało się jeszcze piękniejsze niż wcześniej.

Must be love on the brain and it keeps cursing my name
No matter what I do, I'm no good without you 

And I can't get enough*

- Aria... - mruknął Zack, a ja odwróciłam głowę w jego kierunku, natomiast on pstryknął mi zdjęcie.

- Co ty wyprawiasz? - zapytałam i myślałam, że zabrzmię złośliwie jak zawsze, lecz tym razem mój głos był przesączony słodyczą. Chłopak pokazał mi fotografię zrobioną przed chwilą i nie wiedziałam jakim cudem, ale wydawałam się być na niej piękna. Moje nagie plecy przykrywała kaskada czerwonych włosów, a moje szare oczy błyszczały jak jeszcze nigdy przedtem, podczas gdy usta wyglądały, jakby powiększyły się nieco pod wpływem pocałunków Zacka.

- Czyli to prawda, że dobry fotograf jest w stanie zrobić świetne zdjęcie nawet takim paskudnym wiedźmom jak ja? - zażartowałam i ułożyłam podbródek na jego klatce piersiowej.

- Być może, ale ja się o tym nie przekonam, bo moja modelka jest niesamowicie piękna - skomplementował mnie, a ja w tamtym momencie byłam skłonna mu uwierzyć, ponieważ czułam się piękna i pożądana. - To chyba będzie moje ulubione zdjęcie.

- Serio? Zrobię ci zaraz ładniejsze - rzuciłam mu wyzwanie i odebrałam Meyerowi aparat, a następnie przycisnęłam swoje usta do jego. Zack zachichotał i właśnie wtedy nacisnęłam odpowiedni przycisk. Odsunęłam się od niego, aby przyjrzeć się swemu dziełu. Wyglądaliśmy jak najszczęśliwsza para na ziemi i byłam przekonana, że tak było. - A nie mówiłam?

Oddałam mu aparat i wróciłam do poprzedniej pozycji. Pozwoliłam sobie jednak złapać go za rękę i zacząć rysować na jego bliźnie różne wzorki. Mogłam tak spędzić wieczność.

- Wiesz, że jak cię pierwszy raz zobaczyłem, to marzyłem o tym, żeby cię sfotografować? - wyznał mi.

- Naprawdę? - zaciekawiłam się, ale nadal nie odrywałam wzroku od jego dłoni.

- Aha, leżałaś wtedy na ziemi z zamkniętymi oczami i w pierwszej chwili pomyślałem, że straciłaś przytomność i wystraszyłem się, że stało ci się coś poważnego, ale z drugiej strony, prawie sam zszedłem jak na ciebie patrzyłem - opowiadał. - Wyglądałaś jak księżniczka z jakiejś baśni z tymi swoimi włosami i czarnymi ustami, a do tego tamta sukienka. Matko, pomyślałem wówczas, że widzę najpiękniejszą dziewczynę na świecie.

- Pamiętasz w co byłam wtedy ubrana? - zdziwiłam się.

- Cóż, jeśli mam być szczery, to ciężko zapomnieć, bo nikt tutaj się tak nie ubiera - zaśmiał się i podłożył sobie rękę pod głowę.

- Jestem jedyna w swoim rodzaju - stwierdziłam dumnie.

- Fakt - zgodził się. - A wiesz co do mnie dotarło?

- Hmm? - mruknęłam.

- Nigdy nie powiedziałem ci, że jestem w tobie zakochany - odparł całkowicie poważnie.

- Spokojnie, świrze, domyśliłam się tego po dwóch minutach pierwszej rozmowy z tobą - zakpiłam, a on pstryknął mnie w nos.

- Tak, ale nigdy nie mówiłem ci tego wprost, więc myślę, że to dobry moment, żebyś się dowiedziała, że jestem w tobie zakochany na zabój - wyznał, a potem się uśmiechnął i dodał:

- Arizono Brown.

- Ja pierdole, a było tak miło - skomentowałam, uderzając się dłonią w czoło.

- Nie obrażaj się. Wiesz, jak kocham twoje imię, moja ty wiedźmo - próbował mnie udobruchać.

- No dobra, może wybaczę, bo jak ty je wymawiasz, to brzmi całkiem znośnie - przyznałam i pocałowałam go po raz kolejny, bo czemu by nie? Miałam ochotę robić to do końca życia.

- Cieszę się - odrzekł, odrywając się ode mnie. - Ale chyba pora, żebyśmy się ubrali i poszli do domu. Zaczyna się robić chłodno.

- Nie chce mi się wstawać - zaprotestowałam. - Nie możemy tu zostać na zawsze?

- Wątpię, bo ostatecznie ktoś nas przyłapie i będzie niezręcznie - rozwiał moją nadzieję na kolejną godzinę spędzoną w jego ramionach nad jeziorem.

- Okej, ale idziesz ze mną - rozkazałam mu. - Cassie nie będzie miała nic przeciwko i posiedzimy w moim pokoju.

Nie byłam w stanie się z nim rozstać. Pragnęłam się do niego kleić i miałam wrażenie, że wreszcie zrozumiałam o co chodziło we wszystkich piosenkach o seksie. Rozumiałam już tą potrzebę ciągłego przebywania z daną osobą i dotarło do mnie także, że to, co wcześniej nazywałam miłością, gdy byłam z Jakiem, nawet po części nią nie było.

Zack chyba źle odczytał moją minę, ponieważ kiedy się ubierał, odezwał się do mnie z niepokojem:

- Mam nadzieję, że dobrze się czujesz i w ogóle. Nic cię nie boli?

Wręcz przeciwnie. Wszystko było idealnie, chociaż na początku rzeczywiście czułam pewien dyskomfort, ale szybko mi przeszło i skupiłam się na tych przyjemniejszych aspektach. Jedno było pewne, jego była nie wiedziała, co straciła.

- Czuję się fantastycznie - odpowiedziałam niczym natchniona. - Serio dawno nie czułam się lepiej.

- To dobrze, bo gdyby było odwrotnie, to pewnie słyszałbym o tym przez następne dziesięć lat - stwierdził z łobuzerskim uśmiechem.

- Słucham? Przecież ja nigdy nie jestem wredna - skłamałam.

- Jesteś moją wredną wiedźmą - Byłam chyba jedyną osobą, która była wniebowzięta, po tym jak chłopak ją tak nazywał, ale z drugiej strony, mówił to tak czule, że aż się rozpływałam.

- Spotkamy się jutro z Ally? - zapytałam, zmieniając temat.

- A masz na to ochotę? - odpowiedział pytaniem na pytanie.

- Tak, dawno się z nią nie widziałam, a w sumie polubiłam ją przez ten czas jak byłeś u rodzinki - odparłam szczerze. Zack wydawał się być zachwycony faktem, że zaprzyjaźniłam się z jego przyjaciółką.

- To powiem jej. Na pewno będzie miała czas, bo ostatnio wspominała, że jej się nudziło, ale swoją drogą, to takie zabawne, że jeszcze niedawno chciałaś ją zabić - wypomniał mi, a ja wywróciłam oczami w odpowiedzi.

- Stare dzieje, jasne? Skoro wiem, że tylko się przyjaźnicie, to nic do niej mam - wyjaśniłam.

- Skoro wiesz, że jest lesbijką - poprawił mnie rozbawiony.

- Jezu, czepiasz się szczegółów - trzepnęłam go w ramię. - Chodź już do domu, bo chyba rzeczywiście jest coraz zimniej.

Złapaliśmy się za ręce i cały czas chichocząc, ruszyliśmy do domu Cassie. Czułam się taka normalna, niedotknięta żadnymi traumami i tragediami. Po prostu zwyczajna nastolatka, która się zakochała i chciała spędzać czas ze swoim chłopakiem, ponieważ miałam nadzieję, że mogłam go tak nazywać, mimo, że w sumie nie rozmawialiśmy o tym wcześniej. Uznałam, że zacznę ten temat, gdy już znajdziemy się w moim pokoju.

- Cassie, jesteśmy i idziemy z Zackiem do mnie! - poinformowałam babcię po przyjściu.

- Poczekaj, przyjdź tutaj na momencik - odkrzyknęła, więc spojrzałam na Meyera, ale ten jedynie wzruszył ramionami i razem poszliśmy do jadalni, skąd dobiegał jej głos.

- Co tam, babuniu? Stęskniłaś się za nami? - weszłam tam z tym pytaniem oraz uśmiechem na ustach, ale kiedy zobaczyłam, że Cassie nie była sama, on natychmiast zniknął. Obok niej siedzieli moi rodzice. Ojciec wydawał się cieszyć na mój widok, ale matka miała niepewność wymalowaną na twarzy tak, jakby musiała za chwilę rozbroić bombę.

- Co wy tu robicie? - odezwałam się do nich ostrym tonem.

- Na pewno liczyliśmy na nieco milsze powitanie - odpowiedziała matka.

- Przykro mi, na nic lepszego mnie nie stać - odparowałam.

- Aria, mogłabyś przynajmniej udawać, że cieszysz się, że przyjechaliśmy. Ostatni raz widziałaś nas jakieś półtora miesiąca temu - stwierdził ojciec z nadzieją w głosie. Najwyraźniej wierzył, że rzucę się im na szyję, ale znowu popsułam im plany.

- Przepraszam, a czy to była moja wina? To wy kazaliście mi wyjechać - wypomniałam rodzicom, bo denerwowało mnie to, że zachowywali się tak, jakbym to ja uciekła z domu, a nie oni mnie z niego wyrzucili.

- Nieważne - ucięła moja matka ku zdziwieniu wszystkich zebranych, gdyż to ona w takiej sytuacji rozpętałaby kłótnię, a wtedy siliła się na uśmiech. - Kim jest twój kolega?

Przypomniałam sobie nagle o Meyerze, który wciąż stał obok mnie i wydawał się czekać, aż go przedstawię, ale się nie narzucał. Nie mogłam pozwolić, żeby chłopak był świadkiem tej awantury, gdyż byłam pewna, że takowa wisiała w powietrzu.

- Mój kolega już wychodzi - rzuciłam Zackowi wymowne spojrzenie i miałam nadzieję, że je zrozumie i sobie pójdzie.

- Wcale nie - zaprotestował, a ja zacisnęłam ręce w pięści. - Jestem Zack Meyer i miło mi państwa poznać.

- Witaj, Zack. Nie wiem czy wiesz, ale znałam twoją mamę i ciocię. Możesz ją nawet o to zapytać. Być może jeszcze mnie pamięta. Emma Brown, a właściwie to Donovan, bo nie byłam wówczas mężatką - zagadnęła go moja matka.

- Tak, ciocia panią pamięta i mówiła mi o tym, nawet prosiła, żeby Aria panią kiedyś pozdrowiła - odrzekł uprzejmie i zdałam sobie sprawę, że zdobył serce mojej rodzicielki. Był dokładnie taki jak chciała. Idealny chłopiec dla jej zbuntowanej córeczki. Czułam, że zaczynałam tracić nad sobą panowanie.

- Mnie raczej nie pamięta, ale też możesz przekazać jej pozdrowienia od Petera - wtrącił się ojciec, który również prawdopodobnie polubił Zacka.

- Oczywiście, ciocia wspominała, że nie znała pana osobiście, tylko z opowieści pana żony - przyznał. Nagle zaczęłam mieć go dosyć i pragnęłam tylko, aby się zamknął, natomiast rodzice wręcz odwrotnie. Zdawali się być nim zachwyceni i chyba przez jego uwagi przypomniały im się nastoletnie czasy, bo ojciec pocałował matkę w policzek.

Don't kiss in front of me, it makes me sick
I'm not bitter, well, maybe a little bit**

- Ah, tak. Moje dzieciaki nieźle się wtedy bawiły, co? - zakpiła Cassie, patrząc na nich wzrokiem, który sugerował, że odwalali razem różne akcje. Rodzice zarumienili się w odpowiedzi, a ja wykorzystałam to, że zamilkli.

- Zack, wynoś się stąd - powiedziałam cichym, ale stanowczym tonem.

- Czemu? - zdziwił się. - Przecież wszystko jest w porządku. My tylko rozmawiamy.

- Zachowujesz się, jakbyś był jakimś moim chłopakiem, a tak nie jest - odparłam chłodno, starając się wyprzeć z pamięci to, że miałam zamiar zaproponować mu oficjalnie zostanie parą. Byłam wtedy wściekła i musiałam się na kimś wyżyć, a on urządzał sobie z moim rodzicami pogawędkę, zupełnie olewając fakt, że dosłownie kilka godzin temu opowiedziałam mu o tym jak mnie traktowali po śmierci brata. Sądziłam, że był po mojej stronie, ale najwyraźniej się myliłam.

- Aria, może lepie... - zaczęła ostrzegawczo Cassie, ale spiorunowałam ją wzrokiem. To nie była jej sprawa.

- Wiem, że jesteś wkurzona tym, że twoi rodzice przyjechali, ale spokojnie, nie musisz się złościć. To jedynie rozmowa - uspokajał mnie chłopak.

- Nie mów mi co mam robić - prychnęłam. - Było fajnie, ale teraz chcę zostać sama, bo moja relacja z rodzicami to nie twój interes.

- Aria, jesteśmy razem, więc chyba trochę tak - odparł spokojnie, a mnie to tylko rozjuszyło. Wiedziałam, że zaraz go zniszczę i nic mnie powstrzyma. Straciłam nad sobą kontrolę.

And sometimes I think I kill relationships for art
I start up all this shit to watch 'em fall apart**

- Powiedziałam ci już, że nie jesteś moim chłopakiem - przypomniałam mu ostro. - Mój chłopak jest w tej chwili w Los Angeles i to, że aktualnie jesteśmy pokłóceni nie oznacza, że zaraz po powrocie się nie zejdziemy. Byliśmy razem rok, więc czy ty naprawdę myślałaś, że zapomnę o nim dla pierwszego lepszego kolesia?

No i się zaczęło. Uderzałam w jego najczulsze punkty i wiedziałam, że dopiero się rozkręcałam.

- Szczerze mówiąc, to tak, ponieważ przekonywałaś mnie o tym przez ostatnie tygodnie - odpowiedział nieco zbity z tropu.

- Musiałam się czymś zająć, prawda? - zauważyłam jego zmieszane spojrzenie, dlatego postanowiłam rozwinąć ten wątek. - W tej dziurze nie było nic do roboty, więc potrzebowałam rozrywki, a ty się pojawiłeś i byłeś tak we mnie zadurzony, że aż szkoda było tego nie wykorzystać. Byłeś jak piesek, który za mną biegał i robił wszystko na komendę, ale czasami trochę podskakiwałeś, dlatego musiałam dawać ci od czasu do czasu coś, co sprawiało, że się zamkniesz.

- Chcesz mi powiedzieć, że nie jesteś we mnie zakochana? - spytał zszokowany.

- A kiedyś ci to mówiłam? Bo nie przypominam sobie.

Użyłam najgorszego argumentu z możliwych, bo miałam z tyłu głowy to, że wprost nie wyznałam mu, że mi na nim zależało w ten sposób, nawet dziś, gdy powiedział, że był we mnie zakochany, tak się jakoś złożyło, że nie odpowiedziałam Meyerowi tym samym. Ja, oczywiście, wiedziałam, że był cholernie ważną osobą w moim życiu, lecz on nie i po tej przemowie miał zapewne coraz więcej wątpliwości.

I pay my bills with it, I watch 'em fall apart
Then pay the price for it, I watch 'em fall apart**

Dostrzegłam, że coś w wyrazie twarzy Zacka się zmieniło. Nigdy tak na mnie nie patrzył, nawet po naszej okropnej pierwszej randce. Wtedy był wściekły, ale teraz w jego oczach było widać zawód i ból. Złamałam mu serce, a właściwie to wyrwałam mu je i zdeptałam. W dodatku zrobiłam to na oczach rodziców i babci, co musiało być dla niego podwójnie upokarzające.

- Myślałem, że jesteś inna, wiesz? - odezwał się do mnie w końcu i jego głos wydawał się być odległy. Straciłam go i miałam tego świadomość.

- To się pomyliłeś, skarbie, ale nie obwiniaj się, bo w ogóle mnie nie znałeś - stwierdziłam podle i poczułam, że złamałam serce nie tylko jemu, ale też i sobie.

- Nie wierzę, że zrobiłem z siebie aż takiego idiotę - wymamrotał łamiącym się głosem.

- Cóż, prawie ci współczuję, ponieważ rzeczywiście zbyt łatwo dałeś się zmanipulować - parsknęłam gorzkim śmiechem, chociaż wewnętrznie się rozpadałam.

- Prawie - powtórzył Zack, a potem zwrócił się do moich rodziców i babci:

- Przepraszam, że musieli państwo to oglądać. Do widzenia.

Po tych słowach wyszedł z jadalni, nie obdarzając mnie ani jednym spojrzeniem. Dotarło do mnie, że to był koniec i już nic nie mogło tego zmienić.

Odwróciłam się w stronę matki i ojca.

- Widzicie co zrobiliście?! - wrzasnęłam. - To wasza wina. Wszystko musicie rozwalać.

Wybiegłam stamtąd i zamknęłam się w swoim pokoju, gdzie pozwoliłam sobie się rozpłakać. Nie potrafiłam zrozumieć jak to się stało, że jeszcze niedawno byłam strasznie szczęśliwa, a teraz straciłam wszystko, na czym mi zależało. Zniszczyłam Meyera i przy okazji siebie. Naprawdę mogłam być z siebie dumna, ponieważ wreszcie udało mi się przebić Jake'a w byciu obrzydliwym człowiekiem. Położyłam się w łóżku i całkowicie przykryłam się kołdrą, mając nadzieję, że całkowicie zniknę, bo tylko na to zasługiwałam, chociaż jedyne, czego pragnęłam to tego, aby wreszcie być szczęśliwa. To najwyraźniej było za wiele i nie powinnam była tego nawet wymagać.

I just wanna be fucking happy** 

_________________________________
* Rihanna - Love on the brain

** Julia Michaels - Happy 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top