Rozdział 11
Od rana gapiłam się na czarny telefon stojący w salonie i miałam wrażenie, że całkowicie wariowałam. Chciałam zadzwonić i jednocześnie nie chciałam. W końcu widziałam się z nim jakieś dwadzieścia godzin temu, więc to było za wcześniej, żeby zadzwonić. Nie było go tylko dwadzieścia godzin. Aż dwadzieścia godzin. Tysiąc dwieście minut. Siedemdziesiąt dwa tysiące sekund. Nie, żebym liczyła... Po prostu bez możliwości, że ten idiota mógłby wpaść do domu Cassie w każdej chwili lub że ja wpadnę na niego w miasteczku, było mi jakoś dziwnie pusto. Wkurzał mnie, ale tak naprawdę był moją jedyną rozrywką w Crystal Lake, więc bez niego wszystko ssało.
Zadzwonię, pomyślałam sama do siebie, przecież to nic wielkiego. Postanowiłam, że zapytam go zwyczajnie co tam i tyle. Nic wielkiego, jedynie jak się czujesz po podróży i się rozłączam. Podeszłam do telefonu i uniosłam słuchawkę, ale nagle ją odłożyłam. Nie chciałam wyjść na nachalną, bo nie minął nawet jeden dzień, a ja już miałam zamiar do niego wydzwaniać. Byłoby prościej, gdyby to on zadzwonił do mnie, ale okazało się, że wpatrywanie się w telefon nie sprawiało, że on magicznie zaczynał dzwonić i że w dodatku była to osoba, na którą się czekało.
And I just wanna tell you it takes everything in me not to call you*
Doszłam jednak do wniosku, że w sumie mogłam zapytać o Chrisa, ponieważ Zack wiedział jak się martwiłam o jego młodszego brata, dlatego spytałabym o jego zdrowie, a potem niby od niechcenia zagadnęłabym go o niego samego. Tak, to był idealny plan, więc znowu odważyłam się sięgnąć po słuchawkę, ale parę sekund później, po raz kolejny ją odłożyłam, bo zdałam sobie sprawę, że on i tak by się domyślił po co bym dzwoniła, a miałam dość wychodzenia przed nim na desperatkę. Musiałam się w końcu ogarnąć i znaleźć w sobie choć odrobinę klasy, ponieważ póki co, ciągle się upokarzałam.
And I wish I could run to you
And I hope you know that every time I don't, I almost do...*
Ostatecznie jednak ponownie wzięłam do ręki telefon, bo uznałam, że żyliśmy w XXI wieku i to nic dziwnego, jeśli dziewczyna wykonuje pierwszy krok w kierunku chłopaka, który... ją wkurza. Gdy już byłam gotowa wykręcić jego numer dotarło do mnie, że go nie znałam, ponieważ sama nie miałam obecnie telefonu, więc po co miałabym go to prosić? Mogłabym zagadnąć o to Cassie, bo ona pewnie miała numer do jego ciotki, skoro ta była jej lekarzem, ale wtedy to babunia już nigdy nie dałaby mi spokoju, dlatego porzuciłam ten pomysł. Po raz enty rzuciłam tą cholerną słuchawką z głośnym hukiem.
- Ja pierdole! - wrzasnęłam sfrustrowana.
- Czemu wydzierasz się na telefon, jeśli można wiedzieć? - zapytała Cassie, która pojawiła się w salonie, zaaferowana moimi krzykami. Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi.
- Może się przejdziesz i zaczerpniesz świeżego powietrza? - zaproponowała mi kobieta, patrząc na mnie z góry.
- Może - odburknęłam i zabrałam ze stołu swój notes z piosenkami, a następnie ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych.
- Niech ten chłopak szybko wraca, bo nie wytrzymam z tobą - wymamrotała Cassie pod nosem, ale usłyszałam to.
- Ja wcale nie... - nie zdołałam dokończyć, ponieważ w mgnieniu oka znalazłam się na progu, a za mną zatrzasnęły się drzwi. Westchnęłam ciężko i poszłam nad jezioro z nadzieją, że znajdę tam jakąś inspirację.
Kiedy dotarłam na miejsce, usiadłam tam, gdzie ostatnio, ale uderzyło mnie, że tym razem Zack nie pojawi się znikąd i momentalnie posmutniałam. Otworzyłam notes, aby tam wylać z siebie wszystkie smutki, ale nieoczekiwanie zaczęłam pisać coś bardziej przepełnionego nadzieją.
The lingering question kept me up
2 AM, who do you love?
I wonder till I'm wide awake**
Powinnam była myśleć o Jake'u, który mnie rzucił i rozpaczać po nocach, ale tak nie było. Zamiast tego, nie mogłam się pozbyć myśli o obcym chłopaku, który uderzył mnie piłką w głowę i z czasem było coraz gorzej.
Now I'm pacing back and forth
Wishing you were at my door
I'd open up and you would say:
Hey, it was enchanting to meet you...**
Niechętnie przypomniałam sobie trudną do wytłumaczenia zazdrość, którą poczułam, gdy zobaczyłam go z Ally w kawiarni, a może nawet wcześniej, gdy widziałam ich tam nad jeziorem. Wówczas nie chciałam tego do siebie dopuścić, ale tak naprawdę od początku zastanawiało mnie to czy w jego życiu był ktoś ważny.
Please don't be in love with someone else
Please don't have somebody waiting on you**
Narysowałam dookoła tekstu piosenki miliony gwiazdek, jakbym była małą dziewczynką i uśmiechnęłam się krzywo, patrząc na swoje dzieło. Cóż, mogło być gorzej.
Wstałam i otrzepałam swój tyłek z ziemi, a następnie postanowiłam się przejść do miasteczka, mimo, że tam też wszystko kojarzyło mi się z nim. Nie miałam jednak nic lepszego do roboty, skoro Cassie wyrzuciła mnie z domu, dlatego ruszyłam tam ociężale. Zauważyłam, że ludzie nie gapili się na mnie tak jak wcześniej, gdy szłam ulicą. Najwyraźniej moje włosy przestały ich szokować. W sumie sprawiło mi to przyjemność, ponieważ poczułam się mniej pokręcona. Uśmiechnęłam się nawet do jakiejś starszej pani. Tutaj łatwiej było mi być zwyczajną dziewczyną, a nie wiecznie buntującą się nastolatką. Jeśli miałam być szczera, to byłam już znużona ciągłym zastanawianiem się co zrobić, żeby dowalić rodzicom, a w Crystal Lake nie miałam takiego problemu, bo w ogóle ich przy mnie nie było. Niestety, ten stan rzeczy nie mógł trwać do końca mojego życia i rozumiałam, że wkrótce nadejdzie czas powrotu do LA. To było zabawne, że nie tak dawno temu bardzo tego pragnęłam, a w tym momencie nie byłam taka pewna czy właśnie tego potrzebowałam. Zatopiona we własnych myślach wpadłam na kogoś i upuściłam swój notes.
- Przepraszam - rzuciłam naprędce i zaczęłam zbierać kartki, które wypadły z mojego zeszytu. Potrącona przeze mnie osoba uklęknęła obok i pomogła mi je wszystkie zebrać.
- Nic nie szkodzi - zapewniła mnie... Miss Crystal Lake. Oczy w kolorze indygo wpatrywały się w tekst którejś z moich piosenek. Dziś miała na sobie krótką spódniczkę z fantazyjnym wzorem i bluzkę na ramiączkach z podobnym kolorowym motywem. Wyglądała za dobrze. Rzuciłam okiem na swoje przetarte, czarne spodnie i natychmiast poczułam, że wyglądałam jak gówno. Miałam wrażenie, że byłam za gruba i w ogóle jakaś niedorobiona. Chciałam jak najszybciej zwiać do domu i schować się pod kołdrą.
- Cholera, niezła jesteś - skomplementowała mnie, oddając mi zapisane kartki, które od razu wyrwałam z jej rąk. Generalnie lubiłam udowadniać ludziom, których nie znosiłam, że posiadałam talent, ale przy tej blondi czułam się do niczego i wydawało mi się, że każdej jej słowo było drwiną.
- Dzięki - mruknęłam podejrzliwie.
- Chciałabym mieć taki talent, ale jedyne, co potrafię, to marnować czas w łóżku, oglądając seriale albo siedząc na Twitterze - stwierdziła i odrzuciła swoje okropnie idealne blond włosy, które same ułożyły się dokładnie tak jak trzeba. Kurwa, jak? Ja potrafiłam układać swoje godzinami, a nadal nie chciały ze mną współpracować.
- Aha - Zmrużyłam oczy, zastanawiając się czy to przymilanie się było częścią jakiegoś jej planu na uśpienie mojej uwagi. Może chciała wzbudzić moje zaufanie, a potem wyciągnąć ze mnie wszystkie sekrety i wygadać je Zackowi.
- Wszystko okej? - zapytała zaniepokojona.
- Posłuchaj, Ally, tak? - Dziewczyna skinęła głową. - Ally, nie kupuję tej twojej słodkiej gadki i nie wierzę, że jesteś taka milutka. Jeśli myślisz, że jestem totalną kretynką i dam ci się oszukać, to grubo się mylisz.
- Chyba nie za bardzo rozumiem - przyznała, przygryzając różową wargę.
- Powiem jaśniej, ślicznotko. Wiem, że lecisz na Zacka i próbujesz uśpić moją czujność, ale ja się nie dam. Nie poddaję się tak łatwo, jeżeli na czymś mi zależy, więc możesz być pewna, że będę twardą przeciwniczką, a tak poza tym, to... - Mój wywód przerwał śmiech Miss Crystal Lake. Ale z niej była suka. - Sorry, czy to cię bawi?
- No raczej! - wykrztusiła roześmiana. Z każdą minutą pokazywała swoje prawdziwe oblicze, ale cieszyło mnie to, bo mogłyśmy w końcu przestać udawać, że się lubimy.
- Szkoda, ponieważ staram się ci powiedzieć, że fakt, iż znasz Zacka dłużej nie oznacza, że on będzie cię wolał - kontynuowałam.
- Aria, ja jestem homo – Co?
- Co? - powtórzyłam na głos.
- Homo, lesbijka, homoseksualistka, lesba. Jakkolwiek chcesz mnie nazwać - wyliczała.
- Czyli że... - zaczęłam niepewnie.
- Tylko dziewczyny - dokończyła.
- Ale na pewno? - spytałam poważnie, a ona ponownie się zaśmiała.
- Na pewno. Od zawsze wolałam dziewczyny i nigdy nie miałam chłopaka - wyznała. - No, ale cóż, nie dziwię ci się, że nic nie podejrzewałaś, bo raczej się z tym nie obnoszę, choć też nie ukrywam tego i gdyby ktoś zapytał mnie wprost, to bym nie skłamała, ale skoro nie pytają, a ja akurat z nikim się nie spotykam, to po cholerę mam krzyczeć nowo poznanej osobie o tym z kim lubię sypiać?
- Jasne, jasne - potakiwałam jej, czując się coraz bardziej jak debilka, ponieważ właśnie zrobiłam lesbijce awanturę o to, że według mnie podobał jej się chłopak.
- A jeśli chodzi o Zacka - powiedziała, jakby była w stanie odczytać moje myśli. - To jest dla mnie wyłącznie kumplem i wierz mi, że prędzej poleciałabym na ciebie niż na niego. Serio wiem, co mówię, bo kiedyś przez przypadek widziałam go nago i zupełnie nic nie poczułam.
- Chwila, widziałaś go nago? - Mój mózg oczywiście wyłapał tylko tą informację, a Ally posłała mi diabelski uśmiech.
- Tak, ale zakładam, że dużo byś dała, aby być na moim miejscu - zakpiła, a ja się zarumieniłam.
- Powiesz mu o tej rozmowie, prawda? O tym jak na ciebie naskoczyłam i tak dalej - domyśliłam się, ponieważ była jego przyjaciółką - na szczęście! - i pewnie nie mogła się doczekać, aż mu wszystko opowie. Blondynka przekrzywiła delikatnie głowę.
- Zawrzyjmy umowę, że ja nic nie powiem Zackowi, ale ty przestaniesz tak na mnie warczeć, zgoda? - zaproponowała mi. - W sumie Zack to mój przyjaciel, ale jak zaprzyjaźnię się też z tobą, to nie będę mogła zdradzać twoich sekretów, no nie?
Dobra, chyba rzeczywiście zaczynałam lubić tą Miss Crystal Lake. Największym powodem mojej niechęci było tak naprawdę jej domniemane uczucie do Zacka, ale skoro ten problem sam się rozwiązał, to może byłam w stanie dać jej szansę, chociaż fakt, że wyglądała jak bogini, nie pomagał.
- W takim razie coś mi się wydaję, że się polubimy, koleżanko - zawyrokowałam wesoło.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci moja orientacja, bo wiesz, różnie to bywa - westchnęła i było w tym coś, co sugerowało, że nie miała wyłącznie przyjemnych doświadczeń przez to, że była lesbijką.
Girls like girls like boys do, nothing new***
- Luz, przynajmniej nie musisz się użerać z tymi palantami bez empatii - uspokoiłam ją, a ona mi się przyjrzała.
- Przyznaj się, jesteś szczęśliwa, że podobają mi się dziewczyny, bo masz pewność, że nie lubię Zacka w ten sposób - zauważyła słusznie. Wymusiłam fałszywy śmiech.
- Zwariowałaś? Nie, naprawdę nie. To jest ostatnia rzecz, o jakiej myślę - skłamałam.
- Spoko, może omówimy to u mnie, jeśli masz czas, a zważywszy na to, że mój przyjaciel jest nieobecny, to spodziewam się, że tak jest - stwierdziła i nie czekając na odpowiedź, złapała mnie za rękę, a potem pociągnęła w jedną z uliczek. - Mieszkam tuż obok.
Dziewczyna rzeczywiście mieszkała kilka domów dalej i od razu zaciągnęła mnie do środka.
- Nie przejmuj się. Moich rodziców nie ma, więc się nie stresuj - zwróciła się do mnie i zaprowadziła do swojego pokoju, który wyglądał nieco inaczej niż się spodziewałam. Niemal krzyknęłam, gdy zobaczyłam na jej ścianie wielki plakat informujący o koncercie Marilyna Mansona.
- O Boże - wyrwało mi się.
- Właściwie to wręcz odwrotnie - zachichotała.
- Czyli jesteś fanką mocnej muzyki, hm?
- Nawet nie tyle mocnej muzyki, co po prostu Mansona. Kocham jego agresywne teksty - odparła rozmarzona. Zerknęłam na ciemnowłosego mężczyznę o bladej twarzy i o spojrzeniu jak u demona. Cóż, jeśli to ją kręciło, to naprawdę mogłam przestać się bać o Meyera.
- Czy on przypadkiem nie zabił kiedyś szczeniaka na scenie? - przypomniałam sobie jakiś stary artykuł na ten temat.
- To nie były prawdziwe szczeniaki i tak w ogóle to miał być symbol oddawania niewinnego życia - wyjaśniła rzeczowym tonem.
- Dzięki, już mi lepiej - odrzekłam sarkastycznie i obie wybuchłyśmy śmiechem.
- Dobra, kocham Mansona, ale zostawmy na razie ten temat i przejdźmy do czegoś lepszego. Co czujesz do Zacka? - zapytała, siadając razem ze mną na łóżku.
- Wkurza mnie - odpowiedziałam zdecydowanie za szybko.
- I? - naciskała.
- I jest dziwny i nie chce się odwalić. Wiecznie się ze mnie nabija, a potem... - urwałam, nim zdradziłam jej za dużo, ale ona nie miała zamiaru mi odpuścić.
- Co potem?
- Sprawia, że nie wiem czy bardziej chcę go zabić czy pocałować - wyjawiłam jej i zszokowały mnie własne słowa. Nie wierzyłam, że serio to powiedziałam.
- Wiedziałam, do cholery! Mówiłam temu durnemu Zackowi, że tylko grasz niedostępną, a tak naprawdę na niego lecisz - odezwała się zachwycona.
- Wcale tak nie powiedziałam - broniłam się.
- Tak, jasne. Swoją drogą, to takie filmowe, że się nie lubicie, a potem się w sobie zakochujecie - skomentowała moje wyznanie. Wywróciłam oczami. - Dzwonił już do ciebie? Albo ty do niego?
- Nie, ale to akurat trochę inny problem, bo moi rodzice zrobili mi wakacje bez telefonu, oczywiście bez mojej zgody, dlatego nie mam jego numeru ani on mojego. Teoretycznie mógłby zadzwonić do mojej babci, ale wiesz, jak to jest. Nieco niezręczna sytuacja.
- No tak, słaba sprawa - mruknęła i wzięła swój telefon z szafki.
- Wcześniej wspominałaś, że rozmawiałaś z Zackiem o mnie? Co dokładnie ci mówił? -dopytywałam.
- O nie, on jest moim przyjacielem i nie zdradzę jego sekretów, więc musisz go sama zapytać - Blondynka udała, że zamyka usta na klucz, a potem go wyrzuca. - Poczekaj chwilkę.
Ally podniosła telefon do ucha i zwróciła się do kogoś słodkim głosikiem:
- Hej, jak tam u ciebie? Tak, u mnie w porządku, ale nie uwierzysz kto u mnie jest! Aria bardzo chciała z tobą pogadać, ale nie miała jak, dlatego dam wam momencik, żebyście sobie mogli pokonwersować.
Spojrzałam na nią z przerażeniem, gdy wcisnęła mi urządzenie do ręki i uniosła kciuki w górę. Matko, czy ona też była w zmowie z Cassie czy jak? Chyba całe to miasteczko było nastawione przeciwko mnie. Dziewczyna prędko ulotniła się ze swojego pokoju.
- Cześć - rzuciłam słabo, a po drugiej stronie zapadła cisza. - Jesteś tam?
- Jestem, ale byłem przekonany, że Ally się zgrywa. Wow, to naprawdę ty - odezwał się zszokowany, a ja poczułam ucisk w żołądku na dźwięk jego głosu, którego od wczoraj tak mi brakowało.
- Ja wcale nie chciałam z tobą gadać. To ona mnie zmanipulowała - zrzuciłam winę na jego przyjaciółkę.
- Niech ci będzie, ale co ty robisz u Ally? - zapytał zdziwiony i zaraz dodał:
- Tylko nie mów, że przyszłaś ją zabić.
- Po prostu wpadłam na nią na mieście i przyszłam sobie posiedzieć, bo mi się nudziło - tłumaczyłam się.
- Od kiedy tak się lubicie?
- Odkąd wiem, że jest lesbijką - palnęłam bezmyślnie, a Meyer zachichotał.
- Aha, wszystko jasne - zawyrokował i na szczęście, zmienił temat. - Zrobiłem tu kilka fajnych zdjęć, więc jakbyś po moim powrocie miała ochotę je obejrzeć, to byłoby jeszcze fajniej.
- Miałabym ochotę - odchrząknęłam.
- To super - odrzekł i znowu zapadła pomiędzy nami cisza.
- Przyjdź do mnie od razu jak wrócisz. Mam dla ciebie piosenkę - powiedziałam odważnie, czekając na jego reakcję.
- Dobrze, będę tam dokładnie za sześć dni - stwierdził.
- Sześć dni - powtórzyłam głucho, a potem oboje westchnęliśmy.
- Skończyliście już? Bo chcę, żebyś posłuchała ze mną najlepszego albumu Marilyna - zawołała zza drzwi Ally.
- Muszę kończyć. Satanistka próbuje mnie zwerbować do swojego kultu - rzuciłam do telefonu.
- Widzimy się za sto czterdzieści sześć godzin - pożegnał się ze mną Meyer, a ja nagle zaczęłam się szczerzyć jak głupia. On także odliczał czas do powrotu. Oddałam urządzenie Miss Crystal Lake, która patrząc na moją minę, stwierdziła:
- Jestem zbyt homo na to heteroseksualne gówno, więc przystopujcie, bo nie wiem czy chcę, żeby moje dzieci na to patrzyły. To obrzydliwe.
Zdzieliłam ją za to poduszką i pozwoliłam puścić jej ulubione piosenki.
____________________
* Taylor Swift - I almost do
** Taylor Swift - Enchanted
*** Hayley Kiyoko - Girls like girls
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top