Rozdział 7
Przez następne kilka dni Zack w żaden sposób się ze mną nie kontaktował i teoretycznie powinnam być zadowolona, ponieważ osiągnęłam swój cel, jednak nie byłam. Nie rozumiałam co się działo w mojej głowie, ale najwyraźniej w ciągu tych kilku dni mojego pobytu w Crystal Lake tak się przyzwyczaiłam do jego obecności, że dziwnie było na niego nie wpadać.
- Co taka smętna jesteś? Nadal rozpaczasz? Minęło już trochę czasu - zwróciła się do mnie Cassie, kiedy wyszłyśmy ze sklepu.
- Chłopak mnie zranił. Chyba mogę być przez jakiś czas smutna, nie? - odburknęłam.
- A o którego chłopaka właściwie ci chodzi? - zapytała chytrze, na co spiorunowałam ją wzrokiem. - Dobra, moja smutna laleczko, muszę jeszcze wpaść do apteki, więc daj mi sekundę i spadamy stąd.
Zostałam sama i wbiłam wzrok w trampki, dołując się bez powodu. No dobra, miałam powód, ale to nie moja wina, że wszystko się spierdoliło... Okej, to była wyłącznie moja wina, ale dlaczego on nie dał mi spokoju wcześniej tylko uparł się, żeby za mną chodzić?
- Aria! - zawołał mnie ktoś i w pierwszej chwili sadziłam, że to Zack, ale nie trafiłam, bo był to jego brat.
- Hej, Chris, co tu robisz? - W moim sercu zrodziła się nadzieja, że może przyszedł tu ze swoim bratem, ale z drugiej strony się tego bałam, bo co miałam mu powiedzieć?
- Jestem z ciocią na zakupach - wyjaśnił, a ja zasmakowałam uczucia zawodu. - Strasznie się nudzę i nie mam, co robić, dlatego poszedłem z nią, ale tu też jest nudno.
- A co z Z... twoim bratem? - Jego imię nie przeszło mi przez gardło.
- Praktycznie nie wychodzi z pokoju i ciągle na wszystkich warczy – Witajcie, wyrzuty sumienia. - Może ty się ze mną pobawisz? Nie lubię nie mieć się z kim bawić.
Z tyłu głowy pojawił mi się inny dziecięcy głos, który kiedyś w szpitalnej sali powiedział:
- Nie lubię zostawać tu sam.
- Jasne, że się z tobą pobawię - odparłam bez wahania. - Tylko najpierw zapytajmy twojej cioci.
- Ja to załatwię! - krzyknął podekscytowany i wszedł do tego samego budynku, gdzie wcześniej Cassie. Zacisnęłam ręce w pięści, martwiąc się tym jak sobie poradzę z dzieckiem, które było chore. W sumie Chris już ponoć był w lepszym stanie, ale tak czy siak, rak zostawił na nim widoczne piętno.
Jakieś pięć minut później, chłopiec wraz z moją babcią wyszedł z apteki i oboje wydawali się być uszczęśliwieni.
- Słyszałam, że zaprosiłaś do nas kolejnego chłopaka. Co by powiedzieli twoi rodzice? - zaśmiała się.
- Bardzo zabawne. Jego ciocia się zgodziła? - spytałam z nadzieją, ponieważ nie chciałam psuć Chrisowi humoru.
- Tak, mogę zostać z tobą i Cassie przez parę godzin, a potem mnie odbierze - odpowiedział chłopiec, a ja zaczęłam się zastanawiać czy wszyscy w mieście się tak do niej zwracają. Wszyscy, oprócz Zacka, bo on zawsze musiał być taki grzeczniutki. Ucieszyłam się jednak, że przynajmniej Chris będzie się dziś dobrze bawił. Miałam nadzieję, że jego nie skrzywdzę, podobnie jak starszego Meyera.
Wróciliśmy do domu i babcia weszła do środka, a ja zostałam z młodym na zewnątrz i znalazłam jakiś piach, więc zaproponowałam mu lepienie różnych rzeczy. Dzieciak od razu przystał na moją propozycję i usiadł na ziemi, a ja uklęknęłam obok i zaczęłam rysować na piasku dziwne wzorki. Kiedy narysowałam tam kształt pękniętego serca, to prędko je zamazałam i porzuciłam to zajęcie. Zamiast tego, zerkałam na skupioną buzię Chrisa i myślałam o tym, że mógłby być kimś innym. Nieświadomie zanuciłam cicho napisaną dawno temu piosenkę. Chłopiec rzucił na mnie okiem, gdy przestałam.
- Możesz to zaśpiewać jeszcze raz? - poprosił, a ja przytaknęłam i zaśpiewałam nieco głośniej. - Soon you'll get better, soon you'll get better. You'll get better soon 'cause you have to...*
Napisałam to jako kołysankę dla własnego brata i starałam się go przekonać, że tak właśnie będzie, a może to siebie chciałam przekonać? Nie miałam pojęcia, ale piosenka nie pomogła i nie było lepiej.
- Ładne - powiedział z dziecięcą szczerością. - Idziemy coś zjeść? Głodny jestem.
Nie musiał mnie długo prosić. Zabrałam go do domu i z radością odkryłam, że Cassie ugotowała nam obiad. Podczas jedzenia wpatrywałam się chłopca, który pobrudził sobie koszulkę zupą pomidorową, ale zupełnie się tym nie przejmował, lecz dyskutował z moją babcią na temat tego kto jest lepszy – Batman czy Superman. Nagle miałam wrażenie, że moją głowę wypełniła nostalgia, z którą nie byłam w stanie wygrać.
- Cassie, chciałam się umyć, bo jestem cała w piachu. Czy możesz poprowadzić tą dyskusję beze mnie? - spytałam, zerkając wymownie na Chrisa. Kobieta zrozumiała aluzję.
- Nie ma sprawy. Chodź, Chris, pokaże ci coś w moim ogrodzie, ale musisz mi najpierw pomóc poszukać nawozu - odezwała się do niego, odwracając jego uwagę ode mnie.
Poszłam do pokoju i zrzuciłam z siebie ciuchy, a potem w samej bieliźnie pobiegłam do łazienki. To było już chyba takie moje przyzwyczajenie, bo wyszłam z założenia, że skoro mieszkam tylko z babcią, to nie muszę się wstydzić i chodziłam po domu rozebrana, kiedy szłam się myć. Wiedziałam, że w tamtej chwili na dole był Chris, ale byłam pewna, że Cassie się nim zajmowała, więc nie bałam się, że na niego wpadnę.
Z ulgą weszłam pod prysznic i pozwoliłam wodzie spłukać ze mnie brud oraz część zmartwień. To popołudnie było dla mnie trudne, ale jednocześnie przyjemne i czułam się z tego powodu winna. Czułam się tak, jakbym zdradzała swojego własnego brata, chociaż nie byłam pewna czy można było zdradzić kogoś, kto już nie żył, ale miałam takie wrażenie. Chris był tak uroczym dzieciakiem, że było mi z nim jak z Utah i mogłabym spędzić z tym chłopcem całe wakacje, ale z drugiej strony, zdawałam sobie sprawę, że nie zostanę z babcią na długo, dlatego nie powinnam się do niego przywiązywać. Nie byłam pewna jak poradzę sobie z kolejną stratą osoby, na której mi zależało, ponieważ zrozumiałam, że tak było, mimo, iż znałam go kilka dni. Naprawdę polubiłam tego dzieciaka i na myśl o zostawieniu go pękało mi serce. Westchnęłam ciężko i wyszłam spod prysznica, sięgając po swój ulubiony błękitny ręcznik. Owinęłam go wokół siebie i zerknęłam w lustro, zastanawiając się co się ze mną stało przez te parę dni. Ze zbuntowanej zołzy zostałam wrażliwą starszą siostrą? Zawsze taka byłaś, pomyślałam do swojego odbicia, po prostu od lat nie pozwalałaś nikomu tego zobaczyć. Woda z moich czerwonych włosów skapywała na podłogę i moje ramiona, dlatego odczułam chęć potrząśnięcia nimi jak pies. Od tego pomysłu powstrzymał mnie Zack, który wpadł do łazienki jak oparzony. Zaraz, co?
- Co ty tu robisz?! - wydarłam się i próbowałam przycisnąć do siebie ręcznik mocniej ze strachu, że mi spadnie.
- Chciałaś ze mną porozmawiać - tłumaczył się, nieudolnie zasłaniając dłonią oczy. - Nie mogłaś poczekać z tym aż się ubierzesz?
- Słucham? Nie chciałam z tobą gadać - zaprotestowałam zdenerwowana, cofając się w głąb łazienki.
- Przecież Chris mówił, że mnie wołasz i czekasz w łazience, bo myjesz podłogę czy jakoś tak - wyjaśnił, wciąż się zakrywając, jednak w pewnym momencie popatrzył na mnie ze zrozumieniem w oczach.
- Chris - powiedzieliśmy jednocześnie, domyślając się kto zrobił nam psikusa. Meyer postanowił dłużej nie czekać i odwrócił się z zamiarem wyjścia, ale wtem usłyszeliśmy dźwięk przekręcanego klucza w zamku.
- Idę z Cassie się pobawić, a wy bądźcie grzeczni i się nie pogryźcie - oznajmił nam zza drzwi brat Zacka. Rzuciłam się do drewnianych drzwi dzielących mnie od wolności ze strachem.
- Chris, skarbie, wypuść nas. Obiecuję, że nie będziemy źli - poprosiłam go, ale nie uzyskałam odpowiedzi. Domyśliłam się, że chłopiec zwiał do mojej babci, zostawiając nas z Zackiem samych. Dostrzegłam, że brunet wpatrywał się we mnie spod przymrużonych powiek.
- Czego? - warknęłam sfrustrowana, ponieważ wiedziałam, że byłam skazana na siedzenie z Meyerem, dopóki Cassie nie wróci do domu i nas nie wypuści, a podejrzewałam, że Chris wymyśli dla niej jakąś dobrą historyjkę, żeby wytłumaczyć naszą nieobecność, zresztą znając babcię, to pewnie wystarczyłaby jej nawet gówniana historia.
- Zastanawiam się co cię opętało, że tak się zachowujesz - odparł chłodno.
- Twój brat, bo nas zamknął, gdybyś nie zauważył - stwierdziłam sarkastycznie.
- Nie chodzi mi o to - Pokazał ręką na łazienkę. - Tylko to w jaki sposób odzywasz się do Chrisa.
- Co ci w tym niby nie pasuje? - zapytałam, przygotowując się na jego atak.
- W sensie nie mówię, że to źle, że jesteś dla niego miła, ale dlaczego? - odpowiedział pytaniem na pytanie. To był niebezpieczny temat, więc doszłam do wniosku, że zrobię to, co zawsze, czyli odepchnę go.
- Bo to fajny dzieciak i w przeciwieństwie do ciebie nie wprasza się tam, gdzie go nie chcą - rzuciłam wrednie. Meyer wywrócił oczami. Mimo wszystko, nie mogłam powstrzymać podekscytowania na jego widok. Nie spodziewałam się, że jeszcze go zobaczę, a jednak, zresztą nieważne, ponieważ najprawdopodobniej przyszedł po brata, a nie do mnie.
- Powrót wiedźmy, jak widzę. Ciekawi mnie czy reagujesz tak na każdego, kto stara się do ciebie zbliżyć czy jestem wyjątkiem - skomentował, ale bez zbędnej złośliwości. Nie odezwałam się do niego, ale on ciągnął dalej. - Nie. Myślę, że nie jestem pod tym względem wyjątkiem.
Przeklęłam pod nosem.
- Nie do wiary, że prawie obcy koleś robi mi wykład moralizatorski w łazience, kiedy jestem praktycznie naga - mruknęłam, wręcz rozbawiona faktem w jakim chorym położeniu się znalazłam.
- Zawsze możesz się ubrać - zasugerował.
- Nie mam tu ciuchów, ponieważ rozebrałam się w pokoju i nie wzięłam nic na zmianę. Liczyłam, że dam radę przejść ten kawałek do mojej sypialni, żeby tam się ogarnąć. Niby mam tu bieliznę, ale nie będę cię aż tak zawstydzać, siedząc w staniku i majtkach - odrzekłam zdenerwowana. Zack oparł się czołem o drzwi i wydał mi się wówczas strasznie zmęczony. Podeszłam do umywalki i uniosłam buteleczkę, w której znajdował się niebieski płyn, a potem wzięłam z niej łyk i skrzywiłam się lekko. Brunet popatrzył na mnie zdezorientowany.
- Czemu pijesz płyn do płukania jamy ustnej? - spytał niepewnie.
- Dwadzieścia pięć procent alkoholu - przeczytałam mu z nalepki na butelce. - Polecam, bo na trzeźwo się tego nie da ogarnąć.
Podałam mu płyn, aby sam mógł sobie łyknąć.
- Nie, dzięki - wymamrotał.
- Wiem, że jesteś dobrym chłopcem, ale już nie przesadzaj, nikomu przecież nie powiem - zapewniłam go głosem diabła kuszącego niewinnego chłopczyka. W końcu Zack się skusił i wziął solidny łyk, a następnie usiadł na podłodze i oparł się o ścianę. Bez zastanowienia zajęłam miejsce obok niego.
- Sądzisz, że za ile twoja babcia nas uwolni? - zagadnął mnie. Wzruszyłam ramionami.
- Jeśli nie wie co się stało, to pewnie za godzinę, może dwie, a jeżeli wie, to nie licz, że wyjdziemy stąd przed Bożym Narodzeniem - zakpiłam, wydymając wargi.
- W takim razie dobrze, że mamy to - pomachał mi przed oczami płynem do płukania. Skinęłam głową, wbijając wzrok w kabinę prysznicową.
- Boże, ale mam ochotę zrobić ci zdjęcie - stwierdził Meyer z rozmarzeniem. Natychmiast zerknęłam na niego z szeroko otwartymi oczami.
- To znaczy... Nie, że tak w ogóle, ale w tym momencie, bo... Ja generalnie robię zdjęcia i ładnie się ustawiłaś - dukał, rumieniąc się. - Nie jestem jakimś świrem, który robi ludziom zdjęcia bez ubrań.
- Uważam, że właśnie tak powiedziałby świr, świrze - zażartowałam. - W każdym bądź razie, nie mam pojęcia co ci się niby podoba. To, że jestem nago?
- Nie - zaprzeczył od razu. -To znaczy twoja nagość nie ma znaczenia w tym wypadku. Chodzi o twój profil.
Nadal rzucałam mu pytające spojrzenie, dlatego ujął mnie delikatnie za brodę i odwrócił moją twarz w kierunku kabiny prysznicowej, a potem wyjął kilka kosmyków zza mojego ucha i ułożył mi je na policzku.
- Uchyl lekko usta - poprosił, a ja nie myśląc, wykonałam jego polecenie. - Teraz wyglądasz tak cholernie dobrze, że nawet sobie nie wyobrażasz jak wspaniale wyszłoby to ujęcie, gdybym miał aparat. Tak prawdziwie. Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale nie lubię pozowanych zdjęć, natomiast kocham te bardziej naturalne, nawet jeśli nie są do końca idealne, bo widać na nich mokre włosy czy brak makijażu. To jest takie... Brak mi słów, żeby to opisać. Pewnie sądzisz, że to głupie.
Odważyłam się ponownie zlustrować jego twarz, na której malowało się wtedy tysiące emocji, ale przede wszystkim dostrzegłam w nim pasję i miłość do tego, co robił.
- Nie sądzę, że to głupie - powiedziałam poważnie. - Ja... piszę piosenki i wiem, co masz na myśli. Chodzi o uchwycenie momentu i to musi być odpowiedni moment, a nie byle jaki albo sztuczny. Nie da się pisać o udawanych emocjach. Trzeba poczuć dokładnie to, co się z tobą dzieje i dać się temu ponieść, nawet jeżeli to nie zawsze są dobre emocje.
Nagle atmosfera między nami stała się bardziej intymna, więc zamilkłam, przerażona tym stanem rzeczy. Bałam się, że wyznałam za dużo.
- Więc jesteś początkującą piosenkarką? - zapytał Zack, sprowadzając naszą rozmowę na bezpieczniejsze tory.
- Właściwie wolę się określać mianem początkującej tekściarki, bo owszem, byłoby genialnie wydać album i stać się bardziej znaną, ale pisanie innym gwiazdom też by mi wystarczyło. Ja chcę tylko pisać i się tym dzielić - sprostowałam.
- Jak kiedyś nagrasz płytę, to zadzwoń. Może zrobię ci zdjęcie na okładkę -zaproponował wesoło.
- Okej, ale pod warunkiem, że będę nago i w łazience - zaznaczyłam, udając powagę.
- Masz to jak w banku - przytaknął, a później znienacka zmienił temat. - Wiesz dlaczego wcześniej zapytałem o to czemu byłaś miła dla mojego brata? Bo byłem zazdrosny i zdaję sobie sprawę, że to chore, ale jestem zazdrosny o uwagę, jaką Chris dostaje. Rozumiem dlaczego, ale czasem mam ochotę powiedzieć: hej, też tu jestem!
Rozumiałam go bardzo dobrze, ponieważ także bywałam zazdrosna o swojego brata, ale po tym jak odszedł, już nigdy bym tak o tym nie pomyślała, jednak Chris żył, więc Zack nie miał pojęcia jak to jest, gdy nagle zostajesz jedynakiem.
- Wiem, masz wrażenie, że wszyscy patrzą tylko na niego, a nie na ciebie - odpowiedziałam na głos.
- Tak, dokładnie tak - odparł zamyślony. - Może to dlatego, że moje życie potoczyło się w ten sposób, więc to Chris wydaje się tym najbardziej poszkodowanym i w sumie jest, ale chwilami chciałabym, żeby ktoś zapytał co u mnie, a nie u niego. Nie wiem czy Cassie ci mówiła, ale moi rodzice nie żyją. Zginęli w wypadku samochodowym, gdy miałem dziesięć lat.
Meyer chyba dostrzegł zmianę w mojej twarzy, ponieważ posłał mi pocieszający uśmiech, ale było w nim tyle bólu, smutku i tęsknoty, że niemal się rozpłakałam, bo zrozumiałam, że chłopak również wiedział jak to jest kogoś stracić i to nie jedną ważną osobę, a dwie.
- Jechałem wtedy z nimi, ale mnie się udało i wyszedłem z tego jedynie z tą blizną - Wskazał na swoją dłoń. - Chris miał wtedy dwa lata i ludzie bardzo mu współczuli, ponieważ oznaczało to, że nawet nie będzie pamiętał rodziców. Przygarnęła nas ciotka - siostra mamy - i bardzo się starała, ale było jej ciężko, ponieważ ona nie miała wcześniej żadnej styczności z dziećmi, a nagle dostała dwójkę. Cóż, nie zawsze sobie radziła, ale najtrudniej było jej zajmować się małym dzieckiem, więc postanowiła się na nim skupić, a ja musiałem szybko dorosnąć. Jakoś tak leciało i było w miarę okej, ale później Chris zachorował i wtedy już każdy zwracał uwagę tylko na niego. Serio rozumiem to, ale chyba trochę mi przykro, że nikogo nigdy nie obchodziło jak ja się z tym czułem. Wypadek, rak młodszego brata. Na domiar złego ty, największa złośnica, jaką poznałem, okazujesz się być taka sama jak inni, gdy chodzi o mojego brata i zmieniasz się przy nim w słodką, niewinną Arię, która się z nim bawi i traktuje go inaczej niż wszystkich.
- Arizonę - poprawiłam go, zaciskając zęby. Nienawidziłam nawet samego brzmienia tego imienia, ale on przed chwilą wyznał mi coś tak osobistego. Może niekoniecznie chciał to powiedzieć właśnie mnie, ale zwyczajnie musiał to z siebie wyrzucić, więc uznałam, że sprawiedliwie będzie wyznać mu jakiś swój sekret, żeby nie czuł się upokorzony. Nie byłam gotowa na opowiadanie o Utah, ale imię wydawało się w porządku.
- Że co?
- Na imię mam Arizona. Aria to skrót, ale nikomu nie wyjawiam swojego pełnego imienia, bo to żenujące - wyjawiłam. - Wiedzą tylko babcia i moi rodzice, którzy wpadli na ten fantastyczny pomysł, żeby nadać mi imię po stanie, w którym mnie ,,zrobili".
- W takim razie dobrze, że nie mieli ochoty zrobić tego w Minnesocie - zawyrokował, a ja nie mogłam powstrzymać parsknięcia śmiechem.
- Arizona też nie jest specjalnie ładna - dodałam.
- Mnie tam się podoba. Brzmi tak ciekawie, inaczej niż większość imion, fascynująco - stwierdził i nie wiedziałam dlaczego, ale uwierzyłam mu.
- To jesteś pierwszą osobą, której się to podoba, poza moimi rodzicami.
Odgarnęłam włosy z czoła, a następnie miałam zamiar położyć rękę na podłodze, ale przez przypadek wylądowała na dłoni Zacka. Spojrzałam na to zaskoczona i przesunęłam kciukiem po jego bliźnie, która była szorstka w dotyku. Kiedy uniosłam głowę, jego twarz znajdowała się dokładnie przy mojej. Przymknęłam powieki i zbliżyłam się do niego.
I'd be lying if I kept hiding the fact that I can't deal
And that I've been dying for something real**
- Och, dzieciaki, ja wł... - Cassie, która wpadła do łazienki urwała gwałtownie i zaczęła się w nas wpatrywać. - Przepraszam, wrócę za chwilę. Nie będę wam przeszkadzać.
- Nie trzeba - zaprotestowałam i podniosłam się prędko, aby znaleźć się jak najdalej od Meyera. - Gdzieś ty była?
- Z Chrisem. Zaprowadziłam go do domu. Czemu siedzisz tu nago? - spytała zdziwiona.
- W ręczniku, to po pierwsze, a po drugie brałam prysznic, ale wtedy wbił tu ten o - Wskazałam głową na Zacka, który wciąż siedział zszokowany na ziemi. - Młody nas tu zamknął i siedzieliśmy, czekając aż nas uratujesz.
Wyszłam z łazienki i odetchnęłam z ulgą, że uniknęłam czegoś... No właśnie, czego?
Zack pojawił się nagle obok mnie i spojrzał na mnie z niepewnością.
- Czy ty...?
- Nie. Idź już - przerwałam mu, ale zrobiłam to za pomocą szeptu, żeby babcia nie usłyszała.
Chłopak pokiwał głową ze zrozumieniem, ale także lekkim zawodem.
- Leć się ubierz, Arizona, bo jeszcze się przeziębisz - rzucił na odchodne i mrugnął do mnie, a potem ruszył schodami na dół. Wtedy z łazienki wyszła też Cassie.
- Nie powiesz mi co tam się działo, nie? - zapytała retorycznie.
- Nie ma szans.
Kobieta zbliżyła się do mnie i powąchała moje usta.
- Czemu czuć od ciebie intensywny zapach mięty?
Wybuchnęłam śmiechem, a Cassie zmrużyła oczy, ale tego nie skomentowała.
________________________________________
* Taylor Swift - Soon you'll get better
** Lana Del Rey - 13 beaches
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top