Epilog
- Boże, nienawidzę pożegnań - stwierdziła Cassie i widać było, że mówiła prawdę, ponieważ ledwo co powstrzymywała się od płaczu. - Co ja zrobię jak znowu będę sama w tym wielkim domu? Przyzwyczaiłam się do twojej obecności, nawet jeśli nie zawsze było miło.
Dzień mojego wyjazdu nadszedł zbyt szybko, ale niestety czasu nie dało się zatrzymać, niezależnie od tego jak bardzo się pragnęło to zrobić. Bywało, że rzeczywiście upływ czasu był dobry, bo leczył rany i sprawiał, że ból znikał, jednak w tym wypadku była też druga strona medalu. Miała pojawić się inna tęsknota.
- Przestań, zaraz się rozkleję - odparłam równie wzruszona. Naprawdę się zżyłam z tą kobietą, mimo, że początki były trudne. - Będę do ciebie dzwonić, no i mama powiedziała, że koniecznie musisz do nas przelecieć jak tylko urodzi, żeby jej pomóc, więc za parę miesięcy się zobaczymy.
- Wiem, ale i tak mi przykro - odpowiedziała z oczami pełnymi łez. - Będę tęsknić, ty moja mała żmijo.
- Ja też, Cassie - przyznałam z trudem i po raz ostatni przytuliłam babcię.
Stałyśmy przed jej domem i patrzyłyśmy jak rodzice pakowali moje rzeczy do samochodu. Miałam wrażenie, że serce mi pękało.
- Dobra, nie będę ci tutaj wyć w kołnierz. Idę im pomóc - wymigała się od kontynuowania pożegnania i podeszła do mamy, a potem zaczęła ją zagadywać. Ja natomiast zauważyłam trzy znajome sylwetki wspinające się na wzgórze, dlatego natychmiast pobiegłam w ich kierunku. Na mój widok Chris przyśpieszył i dosłownie na mnie wpadł. Uderzyło mnie, że już nie byłam przerażona jego obecnością. Naprawdę pokochałam tego dzieciaka przez te ostatnie dwa miesiące.
- Musisz wyjeżdżać? - zapytał z dziecięcą nadzieją, że może mnie jednak zatrzyma.
- Niestety tak, ale hej, przecież obiecałam ci, że tu wrócę i cię odwiedzę, tak? - przypomniałam mu wczorajszą obietnicę.
- To dobrze, bo inaczej nie wytrzymam z nim jak będzie taki wkurzający - Wskazał palcem na Zacka, a ja się zaśmiałam. Cóż, przez te dwa dni, gdy już pogodziłam się z Meyerem, praktycznie non stop siedziałam u niego, a Chris nie szczędził mi szczegółów z zachowania swojego brata po naszym rozstaniu. W sumie powinnam mu podziękować, ponieważ gdy usłyszałam jak Zack ciężko znosił nasze chwilowe zerwanie, to ponownie zaczęłam go przepraszać, a skończyło się na tym, że pogodziliśmy się w bardzo fizyczny i przyjemny sposób.
- Obiecuję, że wrócę i cię przed nim uratuję - zapewniłam go.
- A propos obietnic, to pamiętaj, że jeśli do twojego powrotu tutaj zdążysz zostać gwiazdą, to chcę mieć spotkanie z różnymi celebrytami - wtrąciła się Ally.
- Wiadomo, to będzie pierwsza rzecz, którą zrobię jak tylko stanę sławna - zadrwiłam, a ona, podobnie jak Cassie wcześniej, uścisnęła mnie na pożegnanie.
- Nudno tu będzie bez ciebie - zawyrokowała. - Kto nam będzie robił dramy?
- Myślę, że jakoś sobie poradzicie - uspokoiłam ją, a potem zerknęłam na Zacka, którego miało tu nie być. Umówiliśmy się bowiem, że nie będziemy sobie tego utrudniać i pożegnaliśmy się wczoraj.
- Okej, rozumiem, że państwo chcą mieć chwilę dla siebie - odezwała się Ally i złapała Chrisa za ramiona. - Chodź, młody, zostawmy ich samych.
- Co ty tu robisz? - zapytałam, kiedy dziewczyna i chłopiec się oddalili. - Miałeś nie przychodzić.
- To fakt, ale potem stwierdziłem, że ty prawie nigdy nie robiłaś tego, o co cię prosiłem, więc to chyba moja zemsta - odrzekł żartobliwe, ale prawda była taka, że żadnemu z nas nie było do śmiechu.
- Nie jestem na ciebie jakoś bardzo zła, chociaż mogę być, jeżeli się przez ciebie rozryczę - przyznałam i dodałam nieco ciszej:
- Nie chcę wyjeżdżać. Będę za tobą tęsknić.
- Ja też nie chcę, żebyś wracała do domu, ale wiesz, że musisz - powiedział ze smutkiem. - W końcu obiecałaś Ally spotkanie z gwiazdami, a żeby to spełnić, będziesz musiała zostać sławna. W Crystal Lake ci się to raczej nie uda, ale w LA już prędzej.
- Nie obchodzi mnie bycie znaną, skoro nie mogę być z tobą - wyznałam szczerze. Chłopak w odpowiedzi wyciągnął z kieszeni jakieś zdjęcie i mi je podał. Była to wywołana fotografia, którą zrobiłam nam kiedyś nad jeziorem po naszym pierwszym razie. Całowaliśmy się na nim, a Zack uśmiechał się przez pocałunek. Wydawaliśmy się tacy beztroscy i zakochani.
- Wywołałem je, żebyś mogła na nie czasami spojrzeć i przypomnieć sobie o mnie, jeśli będziesz miała ochotę - wyjaśnił. Zbliżyłam się do niego i złapałam go za policzki, zmuszając do tego, by się zniżył i mnie pocałował. Ten pocałunek był smutniejszy niż tamten na zdjęciu, ponieważ po moich policzkach spływały łzy.
- I tak cię nie zapomnę, ale dziękuję. To wiele dla mnie znaczy. Ty wiele dla mnie znaczysz i to ile dla mnie zrobiłeś - rzuciłam płaczliwie, bo już nie potrafiłam się dłużej powstrzymywać. Meyer otarł mi łzy i założył kosmyk moich włosów za ucho.
- Kocham cię i pamiętaj, że to nie jest ,,Żegnaj", tylko ,,Do zobaczenia" - przekonywał mnie spokojnym, lecz pewnym głosem.
- Aria, musimy jechać - poinformowała mnie mama, która czekała przy aucie. Tata siedział za kierownicą, co oznaczało, że byli gotowi do wyjazdu.
- Już idę - odparłam, a następnie zwróciłam się do Zacka, nawiązując do słów naszej piosenki. - Kocham cię i jak nie tutaj, to spotkamy się w marzeniach, no nie?
Po raz ostatni się pocałowaliśmy i pobiegłam do auta, zanim zdążyłam się na dobre rozpłakać. Spojrzałam na niego jeszcze raz przez szybę, a on uniósł dłoń w pożegnalnym geście. Uśmiechnęłam się i ścisnęłam w ręce nasze zdjęcie.
~~~~~
Jakiś czas później
- In your wildest dreams - zakończyłam i otworzyłam oczy. Mężczyzna za szybą uniósł kciuki w górę. Było w porządku, czyli mogłam skończyć nagrywanie na dziś. Wciąż nie dowierzałam w to, że znalazłam wytwórnię, która była zainteresowana moimi tekstami i załatwiła mi studio, gdzie miałam nagrać demo kilku piosenek. Ostatnio spędzałam tam większość czasu, tak jak dziś. Ściągnęłam słuchawki i wyszłam z dźwiękoszczelnego pomieszczenia. Podziękowałam mojemu producentowi, a następnie wzięłam ze stolika stojącego przy ścianie notes z tekstami piosenek. Wypadło z niego znajome zdjęcie, które zawsze nosiłam przy sobie. Prędko schowałam je do zeszytu i wrzuciłam do swojej torby.
Sporo się zmieniło przez ten rok. Nieco się ogarnęłam i przestałam aż tak imprezować. Zostałam natomiast ponownie starszą siostrą, a moja młodsza siostra - na szczęście - nie została ochrzczona jako California, lecz Cassandra - po babci. Ta mała istotka była tak głośna, że idealnie nadawałaby się do zespołu rockowego i postanowiłam, że jak podrośnie, to zapoznam ją z taką muzyką. Jeśli chodziło o tą starszą Cassie, to dziś wreszcie miała do nas przylecieć, aby pomóc mamie z dzieckiem, bo ta pragnęła wrócić do pracy. Na samą myśl czułam się podekscytowana, ponieważ tak dawno jej nie widziałam, że zdawało mi się, iż minęły wieki.
Wyszłam ze studia i stanęłam na chodniku, a następnie popatrzyłam w stronę słońca. Ostatnimi czasy odpuściłam sobie i łatwiej było mi pokazywać prawdziwą twarz w świetle dnia. Wtem ktoś zasłonił mi dłońmi oczy. Na początku byłam zaskoczona, ale gdy dotknęłam lewej dłoni nieznajomego, od razu poznałam kim był.
Koniec
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top