3. Flavo

Devin nie był świadomy, kiedy zasnął. Po prostu zamknął oczy i już ich nie otworzył. O dziwo nic mu się nie śniło, co było ulgą po dręczących go ostatnimi czasy koszmarach. Zaczął się budzić, chociaż nie chciał opuszczać pustki i spokoju, które panowały w jego głowie. Kot cały czas delikatnie mruczał na jego kolanach i było mu tak ciepło... Rozmyślając o cieple mruczącego stworka umiejscowionego na jego kolanach, przypomniał sobie, że znowu nie zamknął okien w mieszkaniu, więc po powrocie czeka go krioterapia. -Wstajesz już? W sumie już siódma i ciemno się zrobiło- Jaka siódma? Jakie ciemno? Przecież przed zmrokiem powinien nakarmić kotki....Z niejakim trudem otworzył oczka. -Serio przeuroczy, mówiłeś że jak się nazywa? Dylan?- Jakiś niski chłopak patrzył na niego, a za nim stał wyższy również patrzący na przed chwilą obudzonego chłopaka. Fioletowy i Żółty. Wyższy, Żółty, obejmował mówiącego w pasie.-Nie Ricky, Devin. Skąd ci się wzięło "Dylan"? Przecież widać że nie tak ma na imię!- obruszył się Chris siedzący tuż koło niego. Wysoki sono obejmował Devina jedną ręką. To było milutkie. Devin chciał się odezwać i poprosić Chrisa żeby odwiózł go do domu, ale oczywiście nie miał odwagi. -No przepraszam bardzo, każdy się może pomylić, pierwszy raz w życiu go widzę!- Fioletowy, Ricky, przewrócił oczami.- Jednakże wszyscy mamy nadzieję że nasza piękność jeszcze zaszczyci nas swoją obecnością, prawda Ryan?- Zapytał Josh ruszając w dziwny sposób miejscem na czole gdzie powinny być brwi, no ale ich nie było. Wyższy Żółty nieznacznie kiwnął głową i zarobił łokciem w brzuch od Ricky'ego.- JA jestem twoją pięknością.- warknął i pociągnął go za kołnierz w dół, aby spojrzeć mu w oczy, bez konieczności podnoszenia głowy. Twarz wysokiego chłopaka która dotąd nie wyrażała emocji rozciągnęła się w lekko kpiącym uśmieszku. -Oczywiście maleństwo, nie denerwuj się tak bo ci żyłka pęknie.- odpowiedział protekcjonalnym tonem i pocałował Ricky'ego w nos. -Gdybyś nie był miłością mojego życia, a karą za morderstwo nie byłyby dożywotnie prace społeczne to już dawno bym cię zajebał.- Devin wzdrygnął się, nie lubił kiedy ludzie przeklinali, krzyczeli, albo grozili sobie nawzajem. Po prostu źle mu się to kojarzyło.-Oczywiście, a tak poza tym, Co się stało z Gaią, Cerulli? Myślałem że jesteście ze sobą.- Ryan owinął rękami Rickiego unieruchamiając go, bo dalej był wkurzony i mamrotał jakieś niecenzuralne słowa.-Od dawna nam się nie układało, to była tylko kwestia czasu, a po dzisiejszej sytuacji nie miałem absolutnie żadnych wątpliwości co do tego, że nie chcę mieć z nią nic wspólnego.-Kiedy Cerulli wspomniał o tym co wydarzyło się wcześniej w kwiaciarni, Devin natychmiast opuścił wzrok, żeby koledzy Chrisa nie zauważyli łez które zebrały się w jego oczach. Mimo to dwie istoty w pomieszczeniu zarejestrowały jego nagłą zmianę nastroju. Od momentu "JA jestem twoją pięknością" Ricky nie przestawał wlepiać swoich przebiegłych, podejrzliwych, szopich i niezwykle uroczych oczek w Devina, drugą istotą była kicia, której ślepka śledziły Sono odkąd wszedł do kawiarni. Teraz kiedy wyczuła że coś się sypie wyprostowała łysy grzbiet i oparła łapki o brzuch Niebieskiego patrząc swoimi smoczymi tęczówkami w śliczne błękitne należące do chłopaka. Pia zrozumiała, patrząc na twarz Devina, wiedziała co należy zrobić. Polizała go po nosie, wskoczyła na jego ramię, a później na stół. Zaczęła się niemiłosiernie drzeć i zrzucać naczynia ze stołu. Kiedy wszyscy próbowali zatrzymać kotokalipsę, Devin skorzystał z okazji i wyszedł z kawiarni zostawiając trochę kocich przysmaków na szafce przy wieszakach na odzież. Zawsze miał ich trochę przy sobie, jak przystało na prawdziwą kocią mamę, Pia zasłużyła na porządne mizianie, niestety nie ma na to teraz czasu. Na szczęście Sola wiedział jak wrócić z kawiarni do domu, żeby dotrzeć tam jak najszybciej musiałby przejść przez pół dziki park. Trzeba przyznać że nie jest to specjalnie przyjemne miejsce, szczególnie wieczorem, kiedy na dworze ciemno i zimno. Z jednej strony żałował, że nie poprosił Chrisa o podwózkę, bo czuł jak jego policzki robią się coraz bardziej czerwone od zimna, jakby nie patrzeć był istotą ciepłolubną i kiedy tylko mógł ograniczał wychodzenie z domu i przebywanie na dworze podczas zimy czy też późnej jesieni, ale z drugiej strony był pewien że nie odezwałby się w obecności znajomych Chrisa. Josh jest w porządku ale ten Ricky wzbudzał strach i niepokój w nieufnym serduszku Niebieskiego. Minął zdewastowaną bramę parku. postanowił, że będzie szedł drogą która jest oświetlona, chociaż trochę przez ledwo działające latarnie, które jednak dawały nieco światła. Za każdym razem kiedy żarówki zaczynały migotać serce Sono przyspieszało. W pewnym momencie, mniej więcej w połowie parku światła zupełnie zgasły. Wydawało się że przestraszone oczy i blada cera Devina są najważniejszymi punktami na całym tym ciemnym obszarze. Niepokojące szelesty przemieszczające się w ślad za Sono od samego wejścia nasiliły się. Przerażenie obijało się w jego klatce piersiowej niczym groteskowa imitacja serca, które wydawało się zatrzymać w oczekiwaniu na niewątpliwie zbliżające się zagrożenie. Devin ledwo był w stanie stawiać następne chwiejne kroki gdy nagle coś rzuciło się na niego wybijając całe powietrze z jego płuc..
.
.
.
.
.
.
LOOK WHO'S STILL ALIVE!!!!
Polsat time.
Ten rozdział pragnę zadedykować Kalince i Martynie.

방탄소년단!!!!!!!

Kim Namjoon!
Kim Seokjin!
Min Yoongi!
Jung Hoseok!
Park Jimin!
Kim Taehyung!
Jeon Jungkook!
BTS!
Love u♡
Cyphers,Outro:Tear,땡 - are for you

Kocham moje słoneczka i chuj wam w dupę, Devina,Żyrafę,Kłodę i Angelo też kocham!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top