#3 call me by our name
Biegły sobie razem wałem, słuchając tej samej listy na spotify. Miko starała się trzymać równe tempo z Miki teraz, kiedy już nie miała tej dziwnej potrzeby udowadniać jej, że jest w czymś lepsza. Nie ścigały się, a tylko odbębniały obowiązkowy trening, aby zatrzymać dobrą formę na zawody.
W pewnym momencie Miki pociągnęła ją za ramię.
— Jestem zmęczona, dajmy sobie dzisiaj trochę na luz, co? — powiedziała, dysząc przy tym ciężko.
Miko, zatrzymała się i wyciągnęła z plecaka dwie butelki wody. Podała jedną Miki.
— E, Miki, myślałam, że stać cię na więcej.
Uśmiechnęła się leniwie i powiedziała:
— Nie stać! Jestem taka zmęczona, chyba nie dojdę sama do domu.
Opadła z tymi słowami na ławkę, która stała nieopodal i zaczęła wachlować się dłonią.
Zmrużyła oczy, ponieważ była zwrócona wprost na grzejące całą swoją mocą słońce.
— Zasłoń to słońce Miko, proszę.
Miko, stanęła przed nią z rękami opartymi na biodrach.
— Tak dobrze — zamrugała kilkakrotnie i opuściła dłoń — Robisz wystarczająco duży cień.
— Czy to przytyk?
Pokręciła głową.
— Dobrze wiesz, że nie. Twoje ciało to prawdziwe dzieło sztuki.
Zarumieniła się lekko, kiedy to mówiła i Miko przez to też poczuła, jak jej policzki robią się gorące. Takie słowa z ust Miki wciąż wprawiały ją w lekkie zakłopotanie.
— Ale kicz, skąd ty bierzesz te odzywki?
— Z tych komedii romantycznych, które oglądam z Akirą — powiedziała bez oporu, kiedy Miko zmarszczyła brwi, uniosła nieznacznie dłonie i zaczęła się bronić — Wiem, że gardzisz takim kinem, ale ja czasami potrzebuję właśnie tego. Twoje filmy są zbyt smutne i poważne... no i brutalne.
— Życiowe — wymamrotała Miko.
— Może... ale widzisz, ja lubię też czasami oglądać, jak ludzie są szczęśliwi.
Miko, wywróciła oczyma i odsłaniając słońce, usiadła obok niej na ławce, rozkładając oba ramiona na jej oparciu.
— Fu, trochę śmierdzisz potem.
— Ty też, Miki.
— Ja nigdy nie śmierdzę.
Roześmiała się na to w głos i poklepała ją po lepkim od potu ramieniu.
— Nie, wcale.
Miki zamrugała kilkakrotnie oczyma i sięgnęła do torby, którą Miko zostawiła na ziemi, aby wyciągnąć ręcznik i okulary przeciwsłoneczne. Założywszy je na nos, zaczęła się wycierać po brzuchu i ramionach.
— To mój ręcznik.
— Zaraz będzie twoja kolej.
— To już nie ma sensu, jeżeli wytarłaś w niego swój pot.
Nie zważając na jej słowa, Miki podkuliła nogi i usiadła na ławce bokiem po turecku, aby wygodniej jej było wycierać Miki. Robiła to sto razy wolniej, delikatnie jeżdżąc materiałem po jej umięśnionych ramionach, potem obojczykach, a potem zjechała do podbrzusza i stamtąd, zaczęła wspinać się ku górze, w kierunku ściśniętych sportowym stanikiem piersi.
— Serio, ale ty masz duże cycki — powiedziała, patrząc na nie wielkimi oczyma.
— Nie zachowuj się, jakbyś widziała je pierwszy raz.
— To nie tak, po prostu za każdym razem nie mogę uwierzyć, że mam aż takie szczęście.
Zaczęła wycierać ręcznikiem jej biust, tę część, która nie była ukryta pod materiałem. Wyglądała na skupioną, a jej wzrok wyrażał coś na podobieństwo uwielbienia. Miko targały dziwne sprzeczne emocje, z jednej strony czuła się zażenowana całą sprawą, z drugiej, intensywny wzrok Miki i wyraz jej oczu, sprawiały, że robiło się jej przyjemnie gorąco. Zamknęła oczy, chroniąc je przy tym przed zbyt jasnym blaskiem słońca.
— Mogę je dotykać. To jest naprawdę przywilej.
Miko z gardła wyrwał się śmiech niedowierzania.
— Serio Miki nie mogę uwierzyć, że jesteś taka żenująca. Chyba nikt nie ma pojęcia o tym, jaka ty serio jesteś dziwna.
Uśmiechnęła się na to i odłożywszy ręcznik zaczęła palcami zataczać kółka przy jej obojczykach i tylko czasami zjeżdżając niebezpiecznie blisko piersi, choć unikała bezpośredniego kontaktu z ich miękką skórą.
— No nie mówię nikomu innemu, że ma ładne cycki, to pewnie dlatego jesteś jedyną, która wie o mnie wszystko.
Miko zaczęła sączyć wodę z butelki, próbując uspokoić nerwy, które Miki zdawała się bezczelnie szargać. Odsunęła się nieznacznie od jej dotyku, a kiedy ręka i tak nie przestała jej dotykać, ścisnęła ją mocno swoją własną.
— Nie fair - odezwała się Miki, grymasząc
— To, co ty robisz jest nie fair.
— Czyli ci się podoba?
Miko westchnęła i pozwoliła Miki spleść ich palce. Ta zaczęła uderzać ich dłońmi w jej umięśnione udo i nucić czołówkę do jakiegoś anime, którego Miko nie potrafiła skojarzyć. Pewnie też oglądała je razem z Akirą.
— Ale gorąco — powiedziała i to wystarczyło, żeby Miki zachichotała i przytuliła twarz do jej ramienia.
Dłoń, która nie była trzymana przez Miko, zatrzymała się nad jej pępkiem, ale Miki pozostawiła ją w całkowitym bezruchu, więc nie protestowała.
— Powinniśmy iść na plażę.
— Byliśmy już wczoraj.
— Ale to było z Akirą i Taro. Ja chce, żebyśmy były tylko we dwie.
Uśmiechnęła się na to niewyraźnie i nie potrafiła powstrzymać ukontentowania, jakie te słowa rozlewały po jej wnętrzu. Czuła się taka rozluźniona i szczęśliwa, że ciężko było to ukryć.
— Zapowiada się bardzo nudne popołudnie — wymruczała i oparła brodę na czubku głowy Miki, mrużąc oczy.
Wyciągnęła dłoń i zabrała Miki okulary, ponieważ jej i tak się nie przydawały. No i w końcu należały do Miko, jakby nie było. Miała do nich większe prawo.
— Najnudniejsze.
— Chcesz iść teraz czy pobiec jeszcze do domu, żeby wziąć rzeczy?
— Ale przyjedziemy samochodem?
— Jeżeli twoi rodzice pożyczą...
Miki pokręciła głową, wtulając się jeszcze bardziej w jej ramię.
— Nie wiem, czy mi się chce biec — powiedziała.
— No to się dowiedz.
— Nie zaniesiesz mnie?
Miko prychnęła.
— Jeszcze czego.
— Miki — wymruczała przeciągle.
A Miko wstrząsnął dreszcz, kiedy usłyszała swoje prawdziwe imię z jej ust.
— Nie przekupisz mnie w ten sposób — powiedziała bez przekonania.
Miki za to powtarzała imię, które ze sobą dzieliły i puściwszy dłoń, ściskała Miko z całej siły w talii, tak, że nawet jakby chciała pobiec sama to i tak będzie musiała ją za sobą ciągnąć, bo nie zdoła od siebie odsunąć.
— Możemy po prostu pójść tak, jak wyglądamy teraz.
— Bez strojów kąpielowych?
— Co ci na nich zależy?
— Bo ty, Miki, wyglądasz tak dobrze w stroju kąpielowym — mruczała, jak kot i mrugała przy tym uroczo.
— Jezu w takim razie po prostu chodźmy do ciebie do domu i miejmy to z głowy.
Wzięłyby od razu ręczniki i jakiś krem przeciwsłoneczny, ponieważ to były rzeczy naprawdę potrzebne.
Siedziały na ławce jeszcze chwilę, zanim którakolwiek powiedziała coś na temat faktycznego zbierania się na tę plażę. Miko nie miała nic przeciwko temu, aby pójść z miejsca, w końcu biegały po wale, morze rozciągało się przed nimi. Ale wizyta w domu, zabranie najpotrzebniejszych rzeczy i może pieniędzy na lody wydawała się zrazu wygodniejsza. Była jednak zbyt zmęczona, aby chcieć się ruszyć. Dlatego czekała na decyzję Miki, aby się do czegoś zmotywować.
Miki odsunęła się od niej i wyciągnęła z torby swój telefon.
— Może zadzwonię po Akirę, żeby po nas przyjechał?
— Nie, bo jak dowie się, że idziemy na plażę to będzie chciał iść z nami.
— Racja — powiedziała i opuściła telefon na kolana — W takim razie...
Przyłożyła palec do ust i wyglądała, jakby naprawdę się nad czymś zastanawiała.
— W takim razie, kto ostatni w domu ten prowadzi!
I z tymi słowami zerwała się z ławki, zrzucając telefon z kolan i ze wszystkich sił biegła. Była już w połowie drogi do pierwszego zejścia z wału, zanim Miko podniosła telefon, zapięła torbę i zarzuciła sobie ją na plecy.
— To nie fair — wymamrotała pod nosem i ruszyła pędem za nią, krzycząc — To nie jest fair Miki Makimura, słyszysz?!
— Życie nie jest fair! - usłyszała, a potem jeszcze śmiech.
Zagryzła dolną wargę i wymachując rękami, jeszcze przyspieszyła. Miki jednak była już zbyt daleko, aby ją dogonić.
Kiedy dotarły do domu, Miko myślała, że wypluje swoje płuca i zobaczyła, że Miki jest w podobnym stanie. Opierała się plecami o drzwi wejściowe i powoli zsunęła się po nich na podłogę.
— Ten wyścig był zupełnie niepotrzebny — wydyszała.
— No ale przynajmniej mamy z głowy trening na dzisiaj.
— No. To jest plus.
Miko podeszła do niej i pociągnęła za obie ręce do pozycji stojącej. Miki opadła na nią całym swoim ciężarem, po części może specjalnie, ale też z prawdziwego zmęczenia. Jej głowa znajdowała się na tym samym poziomie, co piersi Miko. Poczuła gorący oddech na swoim biuście i odepchnęła ją lekko od siebie, nadal trzymając za ramię, aby nie upadła.
— Okej chodźmy się pakować.
— Straciłam całą ochotę na robienie dzisiaj czegokolwiek, chce mi się spać.
Miko puściła ją, kiedy ta zaczęła sięgać pod doniczkę na parapecie, aby wyciągnąć klucz i potem wolnym krokiem weszła za nią do domu.
— Chodź Miki, położymy się razem i poprzytulam się do twoich cycków, jak przystało.
— O Boże...
— Ale najpierw prysznic.
Pociągnęła ją za sobą do łazienki i wręczyła czerwony, świeżo wyprany ręcznik.
— Okej.
— Możemy sobie zrobić popołudnie z Netflixem, bo rodziców nie ma. A Akira chyba jest z Ryo, bo inaczej by już tu był.
Miki weszła za nią i zaczęła rozplatać swojego warkocza. Kiedy spojrzała ponownie na Miki, ta już zaczynała ustawiać wodę w prysznicu.
Kiedy wydała się jej już wystarczająco ciepła, odwróciła się do Miko z uwodzicielskim spojrzeniem i zarzuciła brwiami.
— Mam wolną chatę.
— Jezus Maria... — przyłożyła rękę do oczu, jakby to, że je zasłoni, mogło ją uratować przed tą zbyt dużą dawką kiczu.
— Uśmiechasz się.
— Zamknij się.
mam coś do dużych piersi okej. i ogólne to nie wiedziałam, że coś tu dopisze, ale here I am i ogólnie krasz Miko/Miki mocno
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top